10. "Mam plan"
Dzisiaj tak krótko, tylko 7 stron. Połowa mniej niż zazwyczaj, ale nie martwcie się, będą jeszcze długie 16-sto kartkowe rozdziały :o
Dziękuję za komentarz Martynie Szyćko i przemiłą rozmowę na fb :*
10
"Mam plan"
Słyszała, ale nie reagowała. Nie była na tyle przytomna, żeby zrozumieć, że to przecież pan Kaulitz ją budzi.
Kaulitz westchnął pod nosem. Usiadł obok niej na łóżku i pogłaskał ją po policzku.
- Kornelio, nie ma spania. Czas wstać do pracy. - Powtórzył.
Do Kornelii doszło dopiero teraz, że to Kaulitz. Niestety jej ciało i mózg odmówiły posłuszeństwa na reakcję, a wydobyło się z niej jakieś nieokreślone mruknięcie.
Blondyn nachylił się nad dziewczyną i pocałował delikatnie jej czoło. To pozwoliło mu się zmartwić. Jej czoło było rozpalone. Dopiero teraz zauważył, że jest zakryta po sam nos. Nie wiele myśląc, udał się do apteczki i wrócił do Kornelii z termometrem. Przyłożył urządzenie do jej czoła, a ten mu oświadczył trzydzieści dziewięć i trzy stopnie Celsjusza. Chwilę siedział i myślał, jak to dzisiaj będzie, a po chwili już wszystko wiedział. Zostawił Kornelię w łóżku. Wykonał parę telefonów do prywatnych lekarzy i wybierając jednego, który przyjmie ją od ręki, umówił się na wizytę. Przy okazji zapytał, czy robią profilaktyczne badania krwi. Obawiał się, że Kornelia przez brak jedzenia, straciła odporność, dlatego tyle choruje.
Gdy otworzył pałac. Wydał parę poleceń, oświadczył Adamowi, że gdyby coś się działo, ma do niego natychmiast dzwonić i wrócił do domu.
Kornelia nawet nie zmieniła przez ten czas pozycji spania. Zmierzył jej ponownie temperaturę. Miała nadal taką samą. Nie miał sumienia, ale musiał ją zbudzić. Prawie siłą ją wyciągnął z łóżka. Wyglądała fatalnie. Zostawił ją w łazience, by choć trochę się ogarnęła i czekał na nią z ciepłą bluzą. Nie pozwolił jej dzisiaj ubrać żadnej sukienki.
Wsadził ją w auto i pojechali do lekarza. Kaulitz się dowiedział, to, czego się obawiał. Lekarz zalecił mnóstwo witamin i owoców, a do tego antybiotyk i leżenie bite pięć dni w łóżku, by się wygrzać i w piątek na kontrolę. Kaulitz zadbał o wszystko. Zrobił zakupy i odstawił ją do domu. Wszystko przygotował jej tak, że nie musiała wychodzić z łóżka, a sam wrócił do pracy.
Tom pilnie pracował przed komputerami. Miał tyle materiału, że mógłby zrobić z tego dwugodzinny, dobry film. Miał z czego wybierać. Miejsce już na spot było zarezerwowane w paru krajach. W podstawowych, Niemcy, Francja, Anglia, Włochy. Oraz tych, w których nie zawsze takie spoty były pokazywane, czyli Holandia, Irlandia, Szkocja, Portugalia i Grecja. I w tych, w których w ogóle nie były pokazywane, jak na przykład Polska, Czechy, Ukraina, czy Szwajcaria, ale Kaulitzom najbardziej zależało na jednym mieście. I tym miastem był Nowy Jork. Odpowiedzi jeszcze nie było z ich strony, dlatego na razie zajął się z ustawieniem dat premiery. Spot reklamujący ich reklamę już po paru dniach trafił na ich stronę internetową. Wraz z datą pokazu mody, na który Kaulitz wraz z Alexem przygotował specjalne zaproszenia vipowskie, które trafiły do wielu słynnych projektantów, u których się uczył, ale i także do tych, z którymi współpracował. Jenny zajęła się już całą resztą mediów i przygotowaniem sali do pokazu.
Kornelia całe pięć dni leżała w łóżku, ale to nie znaczyło, że cały czas się tak źle czuła. Lekarstwa bardzo jej pomogły. Kaulitz, gdy wychodził z domu rano, wracał wieczorem, a nawet i późnym wieczorem. Całymi dniami była sama i kontaktowała się z nim tylko telefonicznie. Był dla niej bardzo czuły, aż czuła się trochę przy nim, jak ofiara losu, przez to, że ją tak traktował. Dzięki pobytowi w domu mogła odbić sobie cały tydzień w pracy. Dokończyła czytać wszystkie książki, które podarował jej pan Kaulitz i jego mama. Uporządkowała swoje myśli i zaczęła spisywać wszystko, co przekazała jej pani Simone, dodatkowo jeszcze doczytując o wszystkim w internecie.
Maile przychodziły non stop. Niektóre były tak beznadziejne, jak pan Kaulitz zapowiadał, a sądziła, że przesadzał. Niestety największy problem miała z natłokiem CV na stanowisko pakowacza. Byli to studenci, chcący zarobić i uczniowie, szukający pracy w weekend. Z takimi mailami sama nie wiedziała, co ma zrobić. Wszystkie były dobre, ponieważ w ogłoszeniu nie było zbyt wielu wymagań. Odrzucała tylko te, w których nie było napisanego ani słowa o znajomości języka angielskiego, jak i te, które mówiły o podstawowej znajomości tego języka.
Ślęcząc tak w internetach i przeglądając wartościowe marki, prasę, media, śledząc wszystkich, którzy mieli cokolwiek i kiedykolwiek wspólnego z marką Kaulitz, natrafiła na jakiś fandom, który już dawno nie był aktualizowany. Niestety nikt go nie usunął, a archiwum wpisów zostało zachowane. Cofnęła się parę lat wstecz. Tłumacz poszedł w ruch, pomimo że coś tam rozumiała. Dowiedziała się między innymi o sklepie Kaulitzów i tym samym przypomniała sobie opowieść pani Barbary, gdy biznes się tak kręcił, że nie mieli na nic czasu, a marka się cały czas pięła w górę. Sprawdziła adres sklepu. Budynkiem była piękna rzeźbiona kamienica w centrum miasta. A miejsce sklepu puste i zamknięte. Co lepsze, wokół niego było całe mnóstwo słynnych marek, nawet tych znanych jej z Ameryki.
Otworzyła nową kartę i zapytała się wujka Google 'gdzie się wybrać na zakupy w Berlinie?'. Poznana jej ulica była jedną z polecanych ulic, a jej żołądek od ogromu pomysłów, aż się zacisnął.
- Pan Kaulitz na pewno by tego chciał. - Przeszło jej przez myśl.
Weszła na jedno z forum, które posiadało największą liczbę zarejestrowanych użytkowników. Nazwała się po prostu "Mała321love", tak jak nazywało się jej fikcyjne konto na Facebooku, którego używała jeszcze za czasów trzymania się z przyjaciółmi w Los Angeles i robienia sobie żartów ze znajomych. Stworzyła na forum nowy temat w odpowiedniej kategorii.
"Pamiętacie sklep Kaulitza w Berlinie?" Temat napisała w języku niemieckim i otwarcie konwersacji również napisała w języku niemieckim, przy pomocy translatora.
"Jak to się stało, że ten sklep został zamknięty? Chciałabym, żeby znowu on powstał, zwłaszcza teraz, gdy Bill Kaulitz przejął Dom Mody po mamie. A wy? Jak myślicie? Byłby to nie wypał?"
Długo nie trzeba było czekać na odpowiedzi, zwłaszcza że szum o Domu Mody Kaulitza stale rósł w mediach, nie tylko niemieckich.
"OMG! Byłabym tam chyba codziennym gościem! <3 Kochałam ich ciuchy. Mam je do teraz! Nadal są modne i każdy mi ich zazdrości. Ja bym była za!"
"Ten sklep został zamknięty, ze względu na brak środków utrzymania, gdy Kaulitz wydawała miliony na prawników przy sporze z Mannattem. Kaulitz teraz będzie miał ciężko wybić się z powrotem."
Kornelia natychmiast odpisała temu komuś pod nickiem "Srokanumer1"
"Ale w tym miejscu, żaden inny sklep nie powstał. Dlaczego? Wiesz może?"
"To jest własność Simone Kaulitz, moim zdaniem zostawiła go sobie na przyszłość. Kto wie, pewnie Kaulitz znowu zrobi tam swój sklep. Jak szaleje tak z tym pałacem, to wcale bym się nie zdziwił, gdyby z powrotem go otworzył. Przypuszczam, że będzie miał więcej fanów niż jego mama"
"Ja bym chciała, żeby powstał znowu ten sklep. Przynajmniej mogłabym najpierw przymierzyć, a potem kupić. Bo przez sieć mi się nie widzi kupować."
"Zarabiają wiele więcej na sklepie internetowym, niż by zarobili na takim sklepie, więc wątpię, że znowu on powstanie. Przecież teraz wszystkie marki przerzucają się na zakupy online"
"W sklepie o wiele lepiej się kupuje niż przez sieć. Można dotknąć materiału i przymierzyć. Dzięki temu wiesz, czy wyglądasz w tym źle i nie kupisz tego, a za tym idzie -NIE ZMARNUJESZ PIENIĘDZY"
To był właśnie Kornelii pobyt w domu. Dyskusje na forum. Piątkowego wieczora usiadła przy panu Kaulitz z laptopem i włączyła całą dyskusję mu do wglądu. Kaulitz trochę był zaskoczony posunięciem Kornelii, ale podobał mu się taki wywiad środowiskowy. Z tego, co przeczytał. Większość była za tym, żeby sklep znowu powstał. Nie czytał wszystkiego. Czytał wyrywkami, a na koniec zerknął na pobudzoną Kornelię, która uśmiechała się do niego cały czas.
- Myślałem nad tym, ale jak widzisz, nie mam na to czasu. Teraz będzie pokaz, szał w mediach, promocja. Krawcowe rozpoczęły już produkcję o nakładzie większym niż zwykle, nie mam zastępcy, dlatego moja odpowiedź brzmi "Nie w tym czasie"... Ale sądząc po twojej minie. - Dodał, gdy jej mina napierała na niego. - Ciebie to w ogóle pewnie nie obchodzi, czy ja mam czas, czy nie i z chęcią sama byś się tego podjęła. Ucieszyłbym się nieziemsko, jednak żeby to zrobić, musiałbym ruszyć swoje prywatne pieniądze.
- Dlaczego? Na koncie, które mi udostępniłeś, masz tam jeszcze sporo tysięcy.
- To nie wystarczy.
- Panie Kaulitz. Starczy na pewno. Już mam plan. - Wyszczerzyła się.
- Tym razem się przygotowałaś? - Zaskoczył się miło. Nie sądził, że Kornelia aż tak dobrze słucha jego rad, a co lepsze, stosuje się do nich.
- Oczywiście. Wzięłam sobie pana słowa do siebie. Otóż. - Poprawiła się teatralnie. - Zapewniam, że to, co zostało na TYM końcie, wystarczy na pewno, ponieważ z tego, co widziałam, to nie jest duży sklep, a nadstan materiałów, jaki został z remontu w pałacu, zalega w magazynie. Miałam je zwrócić do sklepu, by odzyskać pieniądze, ale mogą się przydać do sklepu. I jedyna rzecz, w jaką zainwestuje w sklepie, to lada, którą planowałam zrobić na wzór recepcji. Czarno-złote wykończenie. Mega ekskluzywne. Em... Jak jedna sofa z pałacu zniknie panu, to nawet tego pan nie zauważy. Żyrandol również już znalazłam. - Otworzyła zakładkę. - Ma przystępną cenę, za to wygląd powalający. Podłoga będzie kamienna jak w pałacu. I będą akcenty na ścianach w kolorze bordowym. Tak, jak kotary do przymierzalni. Lustra w złotych oprawach. Mam kontakt z firmą zajmującą się ochroną obiektów publicznych, dlatego kamery i system zabezpieczeń będą tak samo wysokiej jakości, jak w pałacu. A do zatrudnienia będą może ze dwie osoby. Sprzedawca i jego pomocnik.
Pan Kaulitz był pod wrażeniem młodej Kornelii.
- A kierownikiem sklepu, który będzie odbierał i zdawał towar, który będzie administrował cały ten obiekt?
- Może być to również sprzedawca.
- Nie może być to również sprzedawca.
- Jej... Co to za problem przyjąć towar i go zdać? Robiłam to już, żadnej filozofii w tym nie ma. Może to robić każdy.
Kaulitz uniósł brew.
Kornelia chwilę mu się przyglądała.
- Chyba jesteś... Oszalałeś! - Zawołała zaskoczona, a ten się do niej uśmiechnął. Nie chcąc jednak wychodzić z wątku, kontynuowała. - Tak sobie myślałam o tym, że mogłyby tam pracować same młode osoby i fajnie by było, gdyby byli to studenci.
Kaulitz o mało, co nie zakrztusił się sokiem.
- Nie chcę widzieć studentów w moim sklepie.
- Ale panie Kaulitz! Zatrudniając uczniów, zaoszczędzi pan pieniądze. Nie będzie pan musiał za nich odprowadzać jakiś tam składek, to jest dla pana ogromny plus, a dla nich będzie plusem, bo będą mogli zdobyć doświadczenie.
- Nie przekonałaś mnie Kornelio. Przykro mi. Wolę płacić normalnie wszystkie składki i mieć poważnego pracownika. Wiem, że zależy ci na uczniach, ale ich nie będzie u mnie. To nie jest sieciówka, do której mogą przyjść, dorobić studenci.
- Adam też jest młody i pracuje u ciebie w firmie. Na pakowaczy też przyjdą pewnie młodzi ludzie. Młody człowiek lepiej się prezentuje niż człowiek w średnim wieku. Ma więcej energii w sobie, lepiej się sprzedaje. Zresztą! - Zawołała, przypominając sobie. - Zrobiłeś kolekcję dla młodych ludzi! Nie dla osób poważnych w średnim wieku.
Kaulitz chwilę milczał.
- Czy widziałeś w jakimkolwiek drogim sklepie, starszą niż trzydzieści lat kobietę lub mężczyznę? Nie. Wszyscy zatrudniają młode, świeże osoby, które przyciągają wzrok. Masz kolekcję dla młodych ludzi, więc odwiedzać będą cię Młodzi ludzie, a Młodzi ludzie chcieliby sobie porozmawiać z Młodą osobą, nie z jakąś kobietą po trzydziestce. Tak będzie to budować zaufanie między sprzedawcą a klientem.
Kaulitz już nawet nie patrzył na nią. Kręcił w dłoni szklanką z pomarańczowym nektarem.
- Naczytałaś się już wystarczająco książek? - Zauważył.
- Na tyle, żeby być pewna swoich słów i tego, że mój plan na sklep jest perfekcyjny.
Kaulitz zerknął na nią, żeby się upewnić, czy na pewno obok niego stoi ta sama nastoletnia Kornelia. I dzięki niej wpadł na pomysł, który będzie mógł zrealizować, dopiero gdy skończy szkołę średnią, to go z irytowało... Sam był bardzo niecierpliwy.
- Dorzucę do tego pomysł na rabaty, które mogą rozdać również młodzi ludzie, a to może sprawić gwarantowaną, ogromną sprzedaż, już w pierwsze dni życia twojego sklepu, a to może przyczynić się do zwrotu tych wszystkich milionów wrzuconych w pałac. I zwróci się to panu to szybciej, niż tego oczekiwałeś.
Kaulitz już chciał coś powiedzieć, ale Kornelia mu przerwała.
- Wiem, że nienawidzisz słowa 'rabat', ale to może być tylko czysty chwyt. Ludzie będą czuć się wyjątkowo, że spotkają twoich ludzi z promocji i dostaną taką zniżkę. Zniżka może być również ekskluzywna. Czarna, zdobny papier, wygrawerowane złote nazwisko i napis em... "Special gift only for You." A pod spodem "I luv him, n u?" - Wymyśliła na poczekaniu i się zaśmiała.
- Nie lubię skrótów.
- Na "I luv him" się zgodziłeś. To jest kierowane do młodych ludzi. - Irytowała się. - Młodzi ludzie będą czuć się zachwyceni, że to właśnie oni dostali taki prezent, a nie kto inny. Ile zaplanowałeś nakładu?
- Tysiąc sztuk.
- Na całą Europę i na reklamę w Nowym Jorku?! - Zaskoczyła się. - Sądzę, że będziesz miał wiele więcej klientów, niż tysiąc. W samych Niemczech będzie pan miał pięć set. A gdzie tu jeszcze Nowy Jork i inne kraje?
- To nie jest sieciówka! - Zawołał z irytowany.
- Producenci ciuchów do sieciówek robią miliony na jeden kraj!
- Skąd masz takie statystki?! He?
- Miałam dużo czasu, żeby pogrzebać w sieci. Tysiąc sztuk na całą Europę jest moim zdaniem o wiele za mało.
- Dwa? Może dziesięć?
- Coś koło tego. Nastolatków jest całe mnóstwo. Jeden widzi u drugiego i też chce to mieć.
- Ale nie jest mnóstwo nastolatków posiadających tyle pieniędzy, żeby stać ich było kupić sobie bluzkę za dwieście euro!
Tym razem Kornelia zamilkła. O tym nie pomyślała.
- Dobrze. Ale i tak mi się wydaje więcej, niż tysiąc. Zrobiłam taką małą sondę w sieci przy temacie z forum. "Sklep Kaulitza w Berlinie? Tak lub nie i nie mam zdania." Spójrz. - Włączyła kolejną zakładkę. - Czterysta pięćdziesiąt trzy ludzi powiedziało, że są za tym, z czego w sondzie wzięło udział pięćset siedemdziesiąt dwoje ludzi i to sonda jest zrobiona w Niemczech, a fanów masz w całej Europie. Stawiałabym co najmniej na tysiąc jak nie półtora w samych Niemczech, Francji i we Włoszech. Bogaci, młodzi ludzie są rozpieszczeni. Jeśli coś im się podoba i bardzo tego chcą, to muszą to mieć... - Wiedziała to po sobie...
- Jeśli będzie zbyt mało, to produkcja się zwiększy.
- Więc sugerowałabym prezenty w postaci dwudziestu procent, na coś, co szybko się produkuje.
- Dodatki.
- No i widzisz. Sprzedaż dodatków szybciej niż jest to możliwe.
- Dodatki zawsze szybko schodzą.
- Jej... To na bluzki.
- Bluzki również szybko schodzą.
- No to na spodnie. - Rozłożyła ręce. - Albo jeszcze lepiej. Jeśli się wyrobię w tydzień z tym wszystkim, a otwarcie zaplanuję na parę dni... Jakieś trzy dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, to zniżki mogą być na sukienki i koszule męskie. Są bardzo eleganckie. Ludzie będą je kupować, żeby się pokazać na rozpoczęciu. Jeszcze lepiej, krótko po tym rozpoczyna się rok studencki, więc masz gwarantowaną sprzedaż bardzo drogich ciuchów.
Kaulitz zerkał na Kornelię z lekkim oszołomieniem. Miał tyle na głowie, że myśl o zajęciu się jeszcze sklepem, tymi szkoleniami, rozmowami, przygotowaniami już go wykańczała. Może i zająłby się tym, gdyby nie był akurat w trakcie promocji i przygotowań do pierwszego pokazu, który musiał wyjść perfekcyjnie, ponieważ jest to pierwszy pokaz od paru lat. Raczej na pewno by się tym zajął, bo już od dłuższego czasu o tym myślał. Brak wolnych godzin w jego kalendarzu jednak mu na to nie pozwalało.
Zostało mu tylko głaskać się po swym lekkim zaroście i zazdrościć Kornelii energii. Choć raz było odwrotnie. W każdym razie Kornelia była tak podekscytowana i gotowa do działania, więc, czemu miałby się nie zgodzić? Jego mama zrobiła jej szkolenie i zatwierdziła jej szkolenie. Jeśli przejdzie następne, to tylko na jej korzyść.
- Co pan Kaulitz sobie życzy na kolację?
- Nie mam wymagań. - Przyglądał się jej. Już dawno nie widział jej takiej pobudzonej. Może witaminy też robiły swoje. Uśmiechnął się pod nosem.
- Oh... No cokolwiek pan powie. Kanapki jakieś? Coś na ciepło?
- Kanapki po proszę. Te, co wczoraj.
Od razu zabrała się za parzenie pomidorów i obieranie ogórków.
- Tom będzie na noc?
- Nie. Utknął u Andreasa. - Przeczesał ospale swe tlenione pióra, już w myśli planując swój outfit na pokazie i afterparty. Zaczynał czuć się spełniany.
CDN
Nawet ja nie jestem przekonana co do otwarcia sklepu. Moim zdaniem to już trochę za dużo. Remont pałacu pochłonął tyle pieniędzy, jeszcze do tego kampania, wynagrodzenia dla pracowników, którym przecież zostały podniesione pensje, do tego jeszcze Tom przecież zapowiedział, że będzie chciał podwójne wynagrodzenie... Kornelia przesadza, jak dla mnie i tu byłabym zgodna z Billem, żeby sklep odłożyć na później. Chociaż do czasu, aż będą mieć stuprocentową pewność, że Kaulitz wrócił do formy.
OdpowiedzUsuń