19. Firma

Pojawiam się z nowym odcinkiem, który już pomału nakreśla to, co może się wydarzyć. ;)
Mało tego, chciałam zauważyć, że w tym tygodniu została przekroczona liczba 2 tys. odwiedzin bloga! Jest pięknie, a jeszcze piekniej byłoby, gdybyście zostawiali po sobie komentarze :)

Martyna Szycko, jak zwykle dziękuję za miłe słowa. Już w następnym odcinku wydarzy się coś, o co pytałaś. :)

Mystique - Mam nadzieję, że kolejne odcinki tak samo cię mocno wciągną, jak do tej pory :) 

Poza tym chciałam zawiadomić, że odpowiedzi na komentarze zostawiam pod komentarzami.


19


Firma


Gdy opuściły lotnisko, Kornelii i pani Simone podróż niemalże się skończyła. Parę dobrych minut później wysiadły z auta przed wysoką, zdobną kamienicą, z czerwonym dywanem na wejściu. Czuła się przynajmniej, jak gwiazda Hollywood, czym musiała się podzielić z panią Kaulitz. Ta się zaśmiała rozbawiona i rzekła, że raczej powinna się tak czuć, mając kontrakt z jej firmą. Kornelia nie chciała tego komentować, ale w duchu przyznała:
-Jak Bill. -Po czym cicho westchnęła.
Gdy znalazły się na piętrze, przeszły przez wysokie drzwi, a jej oczom ukazał się luksusowy apartament. Wszystko w nim było idealne. Wszystko było inne niż w Ameryce. Miała wrażenie, jakby znalazła się w jakimś królewskim lokum. Te wielkie okna i długie stylowe kotary. Otwarta przestrzeń dzięki wysokim sufitom. Zdobne meble z najwyższej półki.
-Pani Kaulitz nie kłamała z apartamentem. -Przyznała w myślach.
Naprawdę czuła się jak królowa.
-No dobrze. Ja cię tutaj zostawiam. Wyśpij się i odpręż, jutro przyjedzie po ciebie... -Urwała, zaglądając do lodówki, a Kornelia w myśli skakała z radości, że zaraz powie imię jej Księcia z bajki.-Będziesz musiała sobie zamówić jedzenie z restauracji, zanim się nie obeznasz ze wszystkim i nie zrobisz sobie zakupów.
-Dobrze. -Odrzekła pośpiesznie, wyczekując i wytężając słuch.
-Jutro przyjedzie po ciebie auto. -Kornelia poczuła zawód. -Wyślę kogoś po ciebie. Najprawdopodobniej i najbardziej - wydaje mi się - odpowiedni będzie Adam. Młody człowiek... -Mówiła w locie, zwiedzając apartament. -Pracuje u nas dopiero rok. Nadaje paczki do wysyłki. Myślę, że spodoba mu się drugi etat. Jest miastowy. Więc oprowadzi cię trochę po mieście i zadba, żeby ci się tu nie nudziło. Mam nadzieję, że odpowiada ci takie coś? -Zerknęła na nią z uśmiechem. A Kornelia miała wrażenie, że nawet gdyby jej się nie spodobało, nie byłaby w stanie jej odmówić, dlatego przytaknęła.
-Ile ma lat?
-A nie wiem nawet. Młody jest. Może w Billa wieku. Naprawdę nie pamiętam. Wiem, że go zatrudniłam, bo mnie urzekł swymi bystrymi oczami. Ma je obłędne.
Kornelia wykrzywiła, zaskoczona twarz. Sądziła... Z tego, co Bill jej mówił, to pracują w tej firmie sami dojrzali i doświadczeni pracownicy, którzy coś więcej sobą reprezentują niż bystre oczy... Pogubiła się.
-No dobrze. Piękny apartament. -Odrzekła z zachwytem.
-Sądzę, że chyba za wielki, jak dla mnie.
-Nie bądź taka skromna. -Dźgnęła lekko palcem Kornelii ramię, co ją rozbawiło. Na dodatek wytrzeszcz, jaki zrobiła, wypowiadając to zdanie, był jedyny w swoim rodzaju.
-Wypoczywaj. -Zagroziła palcem.
-Będę wypoczywać. -Zawiadomiła z uśmiechem.
  Dały sobie buziaki w powietrzu na pożegnanie.
-Pani Kaulitz. -Wyszła za kobietą na korytarz.
-Słucham cię?
-Dokąd Adam mnie zabierze?
-Do firmy, a dokąd?
Kornelia się uśmiechnęła.
-Masz wyglądać świeżo! Gorąca kąpiel i idź spać!
Kornelia z uśmiechem zniknęła za drzwiami. Objęła apartament wzrokiem i pierwsze co zrobiła, to podeszła do okna. Nic ciekawego za nim nie było. Ruchliwa ulica i inne kamienice naprzeciwko.
Posłuchała rady pani Kaulitz. Wzięła długą, gorącą kąpiel, zaraz po tym, jak rozpakowała swe torby.
Zrobiła sobie maseczkę oczyszczającą i usiadła na wygodnej, dużej kanapie, włączając telewizor. Niestety było jej dane oglądać tylko muzyczne programy, nie rozumiejąc ani jednego słowa w języku niemieckim. Dzięki czemu przypomniało jej się, że zapomniała zapytać, czy Adam zna język angielski, ale chyba pani Kaulitz nie byłaby tak bezmyślna, żeby przysyłać po nią kogoś, kto się z nią nie porozumie.
Zamówiła jedzenie. Dużo z karty dań nie rozumiała, pomimo iż była w dwóch językach. Bojąc się dzisiejszego dnia próbować nowych rzeczy, zamówiła frytki i filet z ryby. Zwyczajnie po ludzku.
Nie położyła się też spać po zjedzeniu. Musiała przygotować rzeczy na jutro. Ma jechać jutro do ekskluzywnej firmy pana Kaulitz, nie mogła wyglądać, jak sieciówka.
Hałas ruchliwej ulicy był nie do zniesienia. Nadmiernie to odczuwała, bo swój dom w Los Angeles miała położony na naprawdę cichej ulicy. I nie miała pojęcia, co miała pani Kaulitz na myśli, mówiąc "spokojna dzielnica".

Otworzyła oczy na pierwszy budzik. A razem z nowym dniem przywitał ją zapchany nos i ogromny ból gardła. Skrzywiła twarz.
-Czemu akurat dzisiaj? -Narzekała w myśli.
A gdy już się ogarnęła, znalazła pierwszą rzecz, jakiej nie zabrała ze sobą z domu. Zapomniała o lekach. Nawet tych na zwykły ból głowy. Zrezygnowała z sukienki, ubrała gustowną spódniczkę i czarną marynarkę, spod której wyłaniała się biała luźna bluzka. Wysokie, standardowe, czarne szpilki i mała torebeczka ze złotym łańcuchem. Włosy miała luźno spięte spinką. Makijaż raczej nie rzucał się w oczy, choć nałożyła go trochę więcej niż zwykle, chcąc na siłę zasłonić niewyspane oczy. Na podróż założyła okulary ze złotą oprawką, więc było okay. Gorzej w firmie, zwłaszcza że nie miała pojęcia, czego się spodziewać.
Punkt ósma stawiła się przed wejściem do hotelu. Musiała przyznać, że ten dywan był dziwnie miękki, poza tym, klęła w myśli, że nie wzięła ze sobą nawet zwykłych chusteczek higienicznych. O wszystkim pomyślała, nawet o odżywce do kwiatów, którą podarowała jej nie dawno Harumi, ale kompletnie nie zakładała tego, że będzie chora.
Rozglądała się nerwowo. Dopiero teraz sobie zdała sprawę, że jest sama w obcym kraju. Dreszcz grozy przeleciał jej przez plecy.
-Kornelia Millian? -Usłyszała męski głos za swoimi plecami. Odwróciła się napięcie z uśmiechem.
-Adam Schneider. -Wyciągnął do niej dłoń, również z uśmiechem. -Miło cię poznać.
-Ciebie również. -Odrzekła, lekko zachrypnięta.
-Przepraszam za to spóźnienie, ale nie mogłem znaleźć nigdzie miejsca i musiałem zaparkować kawałek dalej. -Wskazywał energicznie na podjazd.
-Nie szkodzi. Nie przejmuj się. Dwie minuty spóźnienia, to niespóźnienie. -Zaśmiała się chrypliwie, po czym odchrząknęła cicho.
-Uuu, chora?
-Ehh, na nieszczęście...
-Powinnaś się jak najszybciej wyleczyć. Kaulitz nienawidzi, jak się bierze chorobowe, a tym bardziej zaraz pierwszego dnia.
Kornelia dziwnie na niego spojrzała. Nawet nie wiedziała, czy może się przyznawać do tego, że ich zna prywatnie. I wolała na razie nie ryzykować, dopóki się nie upewni. A myśl, że może się dowiedzieć, dzięki temu więcej rzeczy na jego temat, była kusząca. I sama z siebie zaniechała się tym chwalić.
-Mówisz o Billu?
-Tak. -Odrzekł, jakby to było logiczne. -No. Zapraszam. -Szczerzył się. -Dzięki tobie dostałem służbowe auto.
Kornelia się zaśmiała i wsiadła na miejsce pasażera. Adam wydawał się fajnym mężczyzną. Na dodatek był przystojny. Jego oczy naprawdę były bystre i pewne, choć sam sobą wcale na pewnego siebie nie wyglądał. Miała wrażenie, że skrywa się w nim mocny charakter. A jedyne co miał na sobie eleganckiego, to granatowa marynarka, wcale nie rzucająca się w oczy. Resztę miał najzwyklejszą w świecie, jeansy, T-shirt. Mocno brązowe włosy miał postawione lekko na żel, a w uchu błyszczał, mały, srebrny kolczyk. Wyglądał uroczo, Kornelii zdaniem. Uroczo i na luzie. Wcale nie wątpiła, że ma powodzenie u kobiet. Był wysoki, ale nie wyższy od Billa. Podobało jej się to.
-To, co on taki zły jest? -Zapytała, gdy odjeżdżali z parkingu.
Zerknął na nią znacząco.
-Odkąd się pojawił w firmie, jest bajzel, każdy się boi, że straci stanowisko. Atmosfera jest napięta. Dwóch ludzi już zwolnił. Wszyscy latają jak poparzeni. -Mówił gorączkowo. -Ale ty się nie masz czym martwić. Jesteś fotomodelką, więc do ciebie nie może nic mieć. -Uśmiechnął się. -Nie stresuj się. Będzie dobrze.
-Aż tak widać, że się stresuje? -Zaskoczyła się.
-Trochę tak. -Zaśmiał się. -Każdy się stresuje, jak się zjawia pierwszy raz. Dziwne by było, gdybyś się nie stresowała.
-Dlaczego zwolnił dwóch pracowników?
-Bo stwierdził, że są nie potrzebni w firmie. Zmniejszył po prostu liczbę biurek. -Zaśmiał się wrednie. -Z jednej strony dobrze. Bo ględziły, jak nie wiem...
-Jakie stanowiska miały?
-Jedna była księgową, druga kadrową.
Kornelia zgłupiała. Kompletnie nie wiedziała, co oznaczają te słowa i jaką funkcję w firmie miały. Wiedziała tylko o księgowej tyle, że jest niezbędna w pracy. I z tego, co mówił jej tata "Bez dobrej księgowej, firma leży". Ale czym dokładnie się zajmowała, prócz pieniędzmi, Kornelia nie miała pojęcia. Dlatego wolała nie wnikać.
-Ale zostały inne, tak?
-No oczywiście. -Zaśmiał się.
-To po co było pani Kaulitz tyle tych ludzi? -Pytała przyjaznym tonem głosu, ukradkiem przyglądając się chłopakowi.
-A bo ja wiem? Nie wiem. Może zakładała, że tyle jest pracy, że jedna, czy dwie sobie z tym nie poradzą. -Wzruszył ramionami. -Nie wiem. Ja się zajmuje tylko paczkami.
-Nadajesz i wysyłasz paczki?
-Tak. Odbieram reklamacje i zwroty.
-Są takie?
-No pewnie, że tak.  Ta firma pod względem porządku nie jest dobra. Uwierz mi. -Przyznał ze śmiechem. -Zresztą sama zobaczysz, jak tam wejdziesz. Już jesteśmy. -Wyłączył silnik.
Kornelia zaskoczyła się tą krótką podróżą i żałowała, że nie patrzyła w szybę, na drogę.
-On jest w firmie?
-Tak. To jego auto. -Wskazał na duże, ekskluzywne Audi. Inne niż w Ameryce.
Szklany wieżowiec był, ale nie tak wysoki, jak sobie wyobrażała, no i nie był w pełni ze szkła. Miał dużo dużych okien i wyglądał stabilnie. Przed wejściem białe, proste kolumny i dalej we wnętrzu szklane duże drzwi. Kawiarnia, duże drzewa doniczkowe, mała fontanna na środku. Recepcję minęli, nawet się nie witając, ponieważ kręciło się tam mnóstwo różnych garniturów. Wsiedli od razu do windy. Czternaste piętro. Przed ostatnie.
-Za bardzo nie wiem, gdzie mam cię odstawić. Więc jedziemy najpierw na czternaste, tam się dowiem.
-Macie więcej pięter?
-Tak. Ostatnie, piętnaste jest jeszcze nasze, ale tam są same biura, sam prezes i jego świta.
-Na czternastym więc, co jest?
-Wszystkie niższe stanowiska. Pakowanie, szwalnia, druk, studio, magazyn.
-To wszystko znajduje się w tym budynku? -Była zdumiona.
-Tak, ale nie jest zbyt duże, jak ci się wydaje.
Przemieszczanie się windą, wydawało się dłuższe niż droga autem, a wszystko przez to, że wsiadali i wysiadali prawie na każdym piętrze jacyś ludzie, przez co też zbytnio nie mogli rozmawiać.
Gdy w końcu wyświetlacz wskazał cyfrę czternaście i drzwi się otworzyły, miała wrażenie, że zaraz wejdzie do raju. Niestety gorzka rzeczywistość postawiła ją mocno na ziemię.
Za małą recepcją siedziała jakaś sympatyczna, na pierwszy rzut oka, kobieta. Miała widoczne czarne odrosty, przy blond, mocno wylakierowanych włosach. Nad nią, na białej ścianie wisiał szyld ze znanym nazwiskiem. Nic innego nie było widać. Wokół niej były ściany  z dwiema parami drzwi i jednymi oszklonymi, za którymi ciągnął się korytarz. Wysokie drzewko stało w jednym z rogów. Ławeczka pod jedną ze ścian. Czarne płytki na podłodze. Typowy biurowiec...
-Dzień dobry. -Przywitała się miło. Ta ją tylko zmierzyła, coś tam mruknęła pod nosem i rozpoczęła rozmowę w nie znanym jej języku z Adamem. Dopiero teraz zaczynała się denerwować. Wszystko było nie tak, jak sobie wyobrażała. Miała nadzieję, że w końcu zawiezie ją do pana Kaulitz i będzie się czuć już przy nim swobodnie.
Winda zadzwoniła, a po chwili rozsunęły się drzwi. Już serce jej mocniej uderzyło na ten dźwięk, modląc się, że to Bill lub Tom, albo przynajmniej pani Kaulitz, ale jednak była to kolejna kobieta w ciasnej garsonce z jakąś teczką w ręku. Zmierzyła ją na przywitanie bez słowa. Kornelia nie wiedziała, czy ma się z nią witać, czy nie.
Była wysoka i nawet ładna z twarzy pomimo paru widocznych zmarszczek mimicznych. Jej blond włosy nie wyglądały na tragiczne, jak tej zza recepcji i miała je spięte nisko na głowie.
Czuła się źle, na dodatek ciekło jej z nosa, a gardło paliło. Przestała się na siłę domyślać, o czym rozmawiają. Co również wydało jej się dziwne, ponieważ Bill mówił, że wszyscy muszą znać język angielski, więc z ich kultury, mogliby właśnie takiego używać. Ale cóż... Znalazła wzrokiem dozownik z wodą i śmiało do niego podeszła, nalewając sobie letniej wody w plastikowy kubek, choć na chwilę zwilżając swoje palące gardło.
-Ma pani ze sobą jakieś dokumenty? -Usłyszała w swoim języku. Blondynka w ciasnej garsonce patrzyła na nią swymi dużymi, niebieskimi oczami. A jej błyszczące usta wyginały się w pewniacki dziubek.
Kornelia zgłupiała, widząc ich wyczekujący wzrok na sobie.
-Przepraszam, ale jakie dokumenty? -Przecież pani Kaulitz o nich nic nie mówiła. A może ona czegoś nie dosłyszała? Znowu się bardzo zestresowała.
-Jak to jakie. Cv? Portfolio? -Zironizowała nie miło, a babka zza recepcji się zaśmiała pod nosem.
-Nie mam, przecież. -Odrzekła poważnie.
-Przecież...? -Z ironizowała znowu.
-Ja oszaleję z tym Kaulitzem... -Przekręciła wściekła oczami, po czym kontynuowała rozmowę z recepcjonistką, która co chwile na nią zerkała, jakby obgadywały ją bezczelnie przy niej.
Kornelia była rozdrażniona.
-O co chodzi? -Zaczepiła w końcu Adama, opierającego się o wysoki blat recepcji.
Ten odszedł na bok, jakby nie chciał, by kobiety słyszały, o czym mówi.
-Nie ma twoich dokumentów, a Kaulitz kazał się tobą zająć. Zaraz zacznie wyzywać, za to, że się guzdrzemy. Bo zanim znajdzie twoje dokumenty, trochę minie. -Naśmiewał się Adam, kręcąc głową.
Kornelia poczuła zażenowanie.
-Czyżby pan Kaulitz nie dawał sobie rady!? -Zapiszczała aż w myśli zmartwiona.
-Może po prostu ja sama do niego pójdę. -Odrzekła chyba zbyt głośno, bo kobieta w garsonce zwróciła na nią swój wredny wzrok, przerywając rozmowę z koleżanką.
-Do Kaulitza? -Zawołał zszokowany.
-Tak. -Oświadczyła nie zrozumiale.
-Do biura raczej fotomodelki nie mają wstępu. -Zmierzyła ją do pół.
-Może przynajmniej się dowiem od kogoś kompetentnego, co mam tu robić. -Burknęła do niej również nie miło. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, co tak naprawdę powiedziała. Poczuła wstyd za siebie, ale zdenerwowała sie! Nienawidziła, gdy ktoś ją traktował z góry, a tym bardziej bezczelnego mierzenia jej osoby i obgadywania.
-Co to wszystko ma znaczyć!? -Wołała zła w myślach.
Koleżanki wymieniły zaskoczone spojrzenia między sobą. Powiedziały do siebie jeszcze parę zdań i jak zrozumiała, kobieta w garsonce nazywała się Lisa, która kazała jej tam czekać, znikając we windzie. Kornelia poczuła bezsił, dlatego skorzystała z ławeczki. Strasznie ją bolała głowa. Czuła się zmęczona jak nigdy.
-Masz, nie mogę znieść twojego podciągania nosem. -Adam podał jej chusteczkę.
Kornelii zrobiło się głupio. Ona sama nawet nie słyszała, że to robi, ale podziękowała i skorzystała. Choć i tak nie pomogło. Nos miała zatkany. Już nie pamiętała, kiedy miała taki mocny katar.
-Dobra. Ja muszę lecieć, praca wzywa. -Adam zerknął na zegarek. -Muszę się ze wszystkim wyrobić. Lisa za chwilę przyjdzie i się tobą zajmie. Nie stresuj się, będzie dobrze. -Uśmiechnął się do niej miło i zniknął za szklanymi drzwiami.
A Kornelię opętał jeszcze większy stres, taki, że miała ochotę napisać do pana Kaulitz osobiście wiadomość. I już wybrała do niego numer, gdy po chwili, przyszło jej na myśl, że przez nią zrobi syf Lisie, choć twierdziła, że należał jej się opieprz, za swoje bezczelne zachowanie.
Pisała i kasowała wiadomość. Parę razy tak w kółko.
Recepcjonistka się do niej nie odzywała. A w tle było słychać ciche radio i szelest papierów, w jakich grzebała. Głowa jej pękała, na dodatek przeleciał jej dreszcz po plecach. A to nie był dobry znak.
Wszystko było nie tak, jak chciała. Nie tak, jak myślała i nie tak, jak sobie wyobrażała. Wszystko było źle. A ona jedynie, na co miała ochotę w tym momencie, to położyć się do łóżka i przykryć ciepłą kołdrą. Wypić gorącą herbatę i wziąć leki, by choć na chwilę minął jej ból głowy.
"Panie Kaulitz, czekam już pół godziny na kogoś, kto powie mi, co mam robić teraz w pańskiej firmię. Nie skarżę się, broń Boże. Ale jestem tu pierwszy raz i zżera mnie stres. Nikogo tu nie znam. Millian."
Przeczytała tę wiadomość parę razy i stwierdziła, że brzmi dziecinnie, a ona nie potrafi sobie poradzić z własnym stresem. Usunęła ją i westchnęła, opierając łokcie o kolana i spuszczając w dół głowę. Przyglądała się z nudów swoim butom. Gdy ponownie zerknęła na zegarek. Minęła dopiero minuta, nim ostatni raz na niego zerknęła.
Nie wytrzymała. Podniosła się z miejsca, ale zbyt szybko, bo przeszywający ból przeszedł jej przez głowę i minął dopiero po chwili, gdy zwołana winda otworzyła drzwi.
-Dokąd pani idzie? -Zawołała za nią recepcjonistka.
-Do biura. -Odrzekła, wchodząc do środka. Gdy już drzwi się zamykały, usłyszała jeszcze coś w stylu "NIe może...!"
Miała to gdzieś, czy może, czy nie może. Chciała po rozmawiać z Billem, a myśl, że siedzi piętro wyżej była rozpierająca.
Drzwi się po chwili rozsunęły.
Jej oczom ukazała się podobna recepcja i taki sam napis nad nią. Recepcja była pusta i większa niż ta na dole. Czarna, błyszcząca podłoga. W tle radio słyszalne na zmianę z rozdzwonionym telefonem. Ładne doniczkowe drzewka i korytarz z milionem drzwi, oszklonych i nieoszklonych. Co chwilę ktoś przechodził z pokoju do pokoju. Niektórzy uśmiechnięci, niektórzy bardzo poważni. Eleganccy. Prawie dokładnie tak samo, jak sobie wyobrażała.
Serce jej mocno biło na myśl, że zaraz na pewno go ujrzy.
Pokręciła się po recepcji na ostatkach sił. Nie mogła znieść tego dźwięku telefonu, a najgorsze było to, że nikt nie raczył go odebrać. Podeszła do okna. Widok był nietuzinkowy. Czerwone dachy kamienic robiły wrażenie. Musiała zrobić zdjęcie i wstawić na swojego Instagrama z hashtagiem "Berlin".
-JAK MOŻE NIGDZIE, NIKOGO NIE BYĆ!? -Zawołała oburzona w myśli. Nie miała siły chodzić w tych szpilkach, na nic nie miała siły, i na pewno nie na takie wrażenia. Żałowała, że nie zadzwoniła do pani Simone i nie odwołała dzisiejszego pobytu w firmie.
Rozpromieniła się, gdy znowu usłyszała radosne głosy i znowu się zdołowała, gdy zniknęły za jakimiś drzwiami.
Miała tego dosyć. Ruszyła korytarzem w przód, zaglądając przez oszklone ściany w biura. Niektórzy naprawdę byli szczęśliwi ze swojego stanowiska. Jedni pracowali w skupieniu. Jedni byli bardzo niezadowoleni. Chyba standardowo. No i w końcu drzwi, które nie przedstawiały wnętrza. Wisiała na nich tabliczka "zastępca prezesa Ala Heinrich". Zdenerwowała się, widząc 'miano'. Drzwi naprzeciwko "księgowa" nazwiska aż trzy. Następne drzwi były bez 'miana', co ją zdziwiło. Na innych nigdzie nie znalazła nazwiska Kaulitz. Jednak na jednych z drzwiach widziała ślad po tabliczce. Zrozumiała, że może wisiała tam Billa mama, a on ją ściągnął, tylko nie zdążył przyczepić swojej. Już miała pukać, gdy drzwi się otworzyły, a mężczyzna o mało co na nią nie wpadł.


CDN

Komentarze

  1. Ha! I jestem :D O mamuniu! Musiałaś mi to zrobić i skończyć w takim momencie?! :D Nie wiem, czy wytrzymam tydzień do kolejnej notki, chyba, że wrzucisz coś wcześniej :P U mnie czeka cieplutki odcineczek SN więc zapraszam :)
    *marudzi pod nosem na zbyt krótki odcinek*
    Pozdrawiam ;) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz :D W kolejnym odcinku dzieję się trochę, więc wynagrodzi dzisiejszy :P

      Swoją drogą zastanawiałam się, nad dodawaniem odcinków dwa razy w tygodniu, ale to jeszcze się zastanawiam :P

      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Mam ładnie poprosić? :D Więcej czasu mam teraz na czytanie niż pisanie, a niestety oczy kota ze shreka, czy zbitego psa nie wychodzą mi zbyt dobrze :P Przemyśl ten pomysł, bo uschnę tu z tęsknoty za za bohaterami.. Ach jak ja nie lubię przywiązywać się do tych postaci x.x No nic.. Lecę dalej rozważać swoje pomysły :P :*

      Usuń
    3. Cieszę się, że komuś tak zależy. To jest bardzo miłe z Twojej strony. Jak i bardzo motywujące. Dziękuję.

      Coś czuję, że chyba dodam nowy odcinek, na pewno wcześniej niż w weekend, ale nie wiem dokłądnie, kiedy. Dam ci wrazie czego znać na meila :)

      :*

      Usuń
    4. Czekam niecierpliwie, jednocześnie pisząc kolejne notki :P

      Usuń
  2. Przepraszam że nie dałam od początku komentarza. Dlatego że strasznie mnie wciągnąło to opowiadanko. Jest świetne z każdym odcinkiem jest ciekawsze. Strasznie mi się podoba. Świetny pomysł super 😘 🙂.
    Wiolka Błażyńska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy :) Cieszę się, że ci się podoba :D Jest mi bardzo miło z tego powodu i oby dalej ci się podobało tak, jak do tej pory :* Pozdrawiam

      Usuń
  3. W takim momencie nie można kończyć odcinków! Chyba pierwszy raz cieszę się, że muszę nadrabiać tyle rozdziałów Twojego opowiadania, że zaraz po napisaniu komentarza, mogę przejść dalej.
    Szczerze mówiąc, myślałam, że Kornelia przyłapie Billa w jego biurze na szybkim numerku, ale - CAŁE SZCZĘŚĆIE! - nie zrobiłaś mi tego!
    Cała ta sytuacja w biurowcu: tylu niekompetentnych i niegrzecznych pracowników dawno nie spotkałam. Pracuję w miejscu, gdzie jest naprawdę bardzo dużo ludzi i u mnie nie ma takich sytuacji, że ktoś kogoś obrzuca nieprzyjaznym spojrzeniem albo nie wita się pierwszy czy nie odpowiada na zwykłe 'cześć, co słychać?'. Nie lubię ludzi, którzy się nawzajem nie szanują. Można nie lubić kogoś z jakiegoś powodu, ale szacunek drugiemu człowiekowi zawsze się należy.
    Okej! Przechodzę dalej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg