25. Siedziba detektywa

Cześć :) Aż smutno mi trochę zauważyć, że właśnie nadeszła połowa części 2. Dokładnie 11. lipca w środę pojawi się ostatni rozdział. Zostały mi tylko nie całe 4 miesiące... :o 
Muszę się przyznać, że przyzwyczaiłam się do prowadzenia tego bloga, a raczej niekoniecznie do bloga, tylko do Tej historii, że nie wiem, co ja pocznę, jeśli nie stworzę części 3. o ile będzie ktoś dalej chciał czytać tę historię.

Część 2. tej historii skończy się w takim momencie, że nie będę mogła chyba tego tak zostawić.. (jestem właśnie w trakcie dopracowywania ostatnich rozdziałów) Wiele spraw się w tej części wyjaśni, ale też dużo otworzy, które mam zamiar prowadzić w części 3, która dość ciężko mi idzie, muszę przyznać... Nie wiem. Zrobię na pewno sondę, tak jak przy końcu części 1. Zdecydujecie, czy będziecie chcieli czytać dalej, czy nie będę miała już dla Was pisać tej historii. Może stworze nową na tym blogu? Hm... 

W każdym razie jeszcze chwila czasu na to, a dzisiaj zapraszam Was do 'Siedziby detektywa'. Nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału, ale on po prostu również musi zaistnieć, gdyż również jest on wstępem do przyszłych wydarzeń. 

A zatem, jak rzekł jeden z głównych bohaterów tego odcinka: "Już dawno miałaś nas odwiedzić."

Zapraszam :*


25


Siedziba detektywa


- Mam dosyć...  - Odrzekła piątkowego popołudnia, pośpiesznie wychodząc z pałacu.
- Jeszcze tylko tydzień. - Próbował pocieszyć jak zwykle uprzejmy Adam.
- Nie pocieszaj mnie w ten sposób. Proszę cię. - Odrzekła na wyjściu. To w niczym jej nie pomagało.
- Zaczekaj! Dokąd tak biegniesz? - Zawołał za dziewczyną. Miał do niej jedną sprawę, której nie zamierzał już przekładać. Od tygodnia to robił, więc nadszedł w końcu czas. Wybiegł za nią.
- Zaczekaj! - Powtórzył.
- Muszę jechać do sklepu. Ktoś złożył reklamację. - Poskarżyła zniecierpliwiona.
- To poczekaj, chociaż dwie minuty. Pojadę z tobą! Zawiozę cię.
- Nie mogę czekać!
- Chwila! Proszę cię.
- Ugh... Szybko! - Stąpnęła z nogi na nogę i przez myśl jej przeszło, że dziedziniec naprawdę robi wrażenie... Już długo się na nim nie skupiała. A choinka? Już się nie mogła doczekać świąt, patrząc na jej czubek, który kończył się na wysokości, na oko może z ośmiu metrów. I deszcz spowodował, że jej zachwyt zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Adam pobiegł szybko powyłączać sprzęt i wszystko inne, co działało. Kornelia zamknęła za nim pałac i wsiadła w jego niezbyt pokaźne auto. Dla Adama liczyło się to, że po prostu jeździ, także nie narzekała.
- Co to za reklamacja?
- Podobno jakiś guzik odpadł z jakiejś bluzki... Wiesz, co jest najgorsze? - Nie czekając na Adama reakcję, kontynuowała. - Sama muszę ocenić, czy ta szkoda nadaje się do reklamacji. Jeśli się nie nadaje, a ja ją przyjmę, zaliczę wtopę po całości. Jeśli jednak nie przyjmę, to klientka może rozgłosić swoje niezadowolenie, przez co stracimy szacunek. Ugh!!! Ci z inspekcji mnie dobili... Spenetrowali prawie cały gabinet Kaulitza! Eh... Ręce mi opadają przez to całe sztywniactwo! Ciągle muszę się pilnować, żeby się nie pognieść, nie pobrudzić, nie spocić i poprawiać makijaż, żeby wyglądać cały czas idealnie... Jest mi zimno... Czemu ciągle pada?
Adam zerkał na dziewczynę z uśmiechem, słuchając jej wywodu. Niestety jak szybko się zaczął, tak szybko się skończył. Niestety dla Kornelii to był tylko wstęp, bo w tej przerwie milczenia tylko ładowała baterię. Tak bardzo chciała mu się wygadać, że już planowała przemowę, zastanawiając się, czy może tak mówić, czy nie...
Już otwierała usta, ale głos się z nich nie wydobywał. Aż miała wrażenie, że to jest jakiś znak. Znak, który mówił jej, że ma tego nie robić. Nigdy. Zacisnęła zęby. Nigdy nie była przesądna, ale teraz? Dałaby sobie rękę uciąć, że to na pewno coś znaczyło. Przy zwierzeniach do Toma, nigdy nie miała takiego zacięcia... Oczywiście posłuchała swojego ciała i zamknęła się z głową pełną narzekań i żali. Ten tydzień naprawdę był wykańczający... Na dodatek nie miała wolnego weekendu, by móc sobie odpocząć tak, jak doradzała pani Barbarze...
- Nie wiem, czemu narzekasz. Ludzie zaczęli inaczej na ciebie patrzeć. - Zagłuszył ciszę, tym samym również przerywając jej gorzkie żale wylewające się bokami w jej myślach.
- Inaczej? - Zerknęła w jego stronę.
- Tak. Z tego, co wiem, a raczej z tego, co słyszę podczas przerw, które spędzają w bufecie, to odwalasz kupę dobrej roboty. Co prawda nadal nie mogą przeżyć, że jesteś nastolatką na zastępstwie prezesa, ale już zaczynają machać na to ręką. Cieszą się, że przynajmniej nie muszą chodzić, jak na szpilkach. Nie to, co było przy Ali. - Pokręcił aż głową i nabrał powietrza, gdyż brakło mu słów na określenie tamtych czasów. - Już wolę ciebie, niż prezesa i Alę. - Pocieszył.
Już jej się nie chciało dopytywać o szczegóły. Co prawda w tym momencie, nawet za bardzo do tego nie miała głowy. Już planowała zdania, które będzie mówić do klientki z reklamacją...

- Kornelia Millian, tymczasowa asystentka Billa Kaulitz, proszę mi powiedzieć, co się stało? - Odrzekła bardzo miłym tonem głosu, dlatego dziewczyna się również miło przedstawiła i wyjaśniła sprawę.
Rozmowa nie trwała długo. Kornelia, starając się dostrzec wadę, poprzez porównanie z innymi przyszytymi guzikami, zgodziła się przyjąć reklamację, wcale nie wiedząc, czy dobrze robi. Oświadczyła również, że szkoda przejdzie przez ocenę pani od jakości i wtedy będzie decyzja o naprawie lub odrzuceniu, jednak zapewniła z przymrużeniem oka, że na pewno dostanie naprawioną bluzkę, oświadczając, że pan Kaulitz nie pozwoli na odrzucenie. Szczęśliwa dziewczyna wypisała dokument. Kornelia oświadczyła, że na pewno do godziny siedemnastej w poniedziałek bluzka będzie gotowa do odbioru w salonie. Odprowadzając klientkę do drzwi, życzyła miłego popołudnia i zerknęła na pracowników. Chciała westchnąć głośno, ale się powstrzymała, przypominając sobie, że jest jeszcze w pracy.
- Więc takie rzeczy są do reklamacji? - Zapytała Syntia.
I co Kornelia miała odpowiedzieć, skoro sama nie wiedziała?
- To się okaże w poniedziałek. - Uśmiechnęła się miło. - Coś jeszcze potrzebujecie ode mnie? Proszę zapiąć kołnierzyk, Olly. - Zauważyła. - Gdyby pan Kaulitz to zobaczył, to by nie było miło. - Uśmiechnęła się do niego.
Ten bez problemu, na dodatek z uśmiechem zapiął guzik, tłumacząc, że jest w salonie tak gorąco, że nie może wytrzymać w tej koszuli.
- Znam ten ból, Olly. Też pracuję w tej bluzce. No dobrze, jeśli nic ode mnie nie potrzebujecie, to zmykam. - Odeszła.
- Kiedy przyjdą mydła? Nie mamy w czym myć rąk. - Zapytał Olly.
Kornelia, że była tyłem, przewróciła oczami i tak prawie niewidocznie, po czym się odwróciła za siebie z wymalowaną przyjaźnią.
- Jutro postaram się to załatwić... - Odeszła, ale jednak się jeszcze zatrzymała. - Przepraszam, nie jutro. - Przypomniała sobie, że jutro idzie do szkoły. - Jeszcze dzisiaj. - Zapewniła. - Coś jeszcze prócz mydła miało być? - Nie pamiętała.
Syntia na biegu przygotowała jej na kartce potrzebne rzeczy i w końcu stamtąd wyszła.
Wsiadła z Adamem w auto, który cały ten czas czekał na zapleczu.
- Mogę cię jeszcze wykorzystać?
- Tak. Pojedziemy do sklepu, ale później jedziemy do mnie.
Kornelia zerknęła na kolegę zaskoczona.
- Nie patrz tak. Już dawno miałaś nas odwiedzić, zresztą po to kazałem ci czekać, żeby ci to powiedzieć.
- Jestem zmęczona... Nie przebrana...
- Ja też jestem w ciuchach roboczych. - Przerwał jej. - Myślisz, że po domu chodzę w garniaku? - Uśmiechnął się.
- Do twarzy ci w nim. - Przyznała, już nie zamierzając dyskutować na temat odmowy z jej strony. Nie chciała być też niemiła. Przecież wiedziała, że już dawno miała ich odwiedzić. Nie mogła się jednak powstrzymać przed komentarzem.
- Julia pewnie nie chce mnie widzieć. - Przypomniała sobie ich rozmowę jeszcze za czasów mieszkania jej w apartamencie.
- Chce. Uwierz mi. - Zapewnił, kiwając głową. - Nie minęło jej ani przez chwilę.
Czarnowłosa westchnęła pod nosem i zaczęła poprawiać makijaż w lusterku. Wypsikała się perfumem i dojechali do drogerii.
- ROSSMANN! - Zawołała, wysiadając z auta. Poprawiła spódniczkę i ruszyli do sklepu. - Kocham ten sklep. Są tu tanie i fajne rzeczy. - Uśmiechnęła się.
- Widzę, że humor ci się poprawił. - Cieszył się Adam.
- Nie bardzo. To przez stres. - Wyjaśniła szczerze.
- Przez stres jesteś szczęśliwa? - Zrobił głupią minę.
Kornelia się zaśmiała, po czym w sekundę zrobiła się poważna.
- Nie. Adamie. Mówiąc te głupie rzeczy, na siłę staram się poprawić sobie samej humor. Czasami działa. Tak naprawdę jestem zmęczona, głodna, czuję się nie świeżo, a chodząc w takich ciuchach, czuję się jakbym była cały czas w pracy. - Uśmiechnęła się do przechodzącego obok nich naprawdę przystojnego chłopaka u boku jakiejś dziewczyny, za którym Adam się odwrócił, chcąc zrozumieć, o co jej chodzi, przy tym spotykając również odwróconego chłopaka za Kornelią.
- Odwrócił się za tobą. - Poinformował.
- To co?
- Nic... Czasami się czuję przy tobie, jakbym cię nie znał. - Mówił zaskoczony.
- Nie rób takich min. Masz na sobie garnitur, jesteś bardzo przystojny, przy tym razem wyglądamy przy tych ludziach jak z kosmosu. - Nawet się nie spostrzegła, że podobne zdania prawił jej zawsze pan Kaulitz. Zaczynała już nim chyba przesiąkać.
Rozejrzała się po sklepie. Szła między regałami i wrzucała potrzebne produkty do koszyka, ale oczywiście, że zatrzymała się przy tych drogich markach.
- Niee... - Zamarudził Adam. - Tylko nie to...
Kornelia się uśmiechnęła.
- Nie umiem przejść obok BellyBell obojętnie. Mam do niej słabość. - Wyjaśniła z uśmiechem, grzebiąc już w drogich produktach do makijażu. - Tylko w BellyBell zawsze mogę trafić na idealne kosmetyki do ciemnej cery. - Wynalazła smakowe błyszczyki, którymi się zachwyciła.
- Oh... Julia lubi BellyBell?
- Ta... Ale rzadko je kupuje.
- Myślisz, że spodobałby się jej taki błyszczyk?
- Co? - Zaskoczył się. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że...
- Cicho. - Uśmiechnęła się. - Pokaż mi usta... - Otworzyła jeden z błyszczyków i zbliżyła się do niego.
- Przestań! Nie będę malować ust! - Odskoczył od niej speszony, od razu zerkając dookoła, czy przypadkiem nikt tego nie słyszał i nie widział.
- Oj no przestań. Jesteście biali, jak mam zobaczyć, czy ładnie widać? Na moich ustach, by w ogóle nie było widać tego koloru... Chodź, zaraz to zmażesz. - Sama do niego podeszła.
- Dobra, ale nikomu ani słowa! - Zagroził.
- Obiecuję. - Zaśmiała się.
Pół godziny później wyszli ze sklepu.
- Gdybym był dziewczyną, to bym zjadał te błyszczyki. - Oblizywał się.
- Dobre są, co nie? - Zachwyciła się, malując swoje usta na kolor maliny. - Teraz Julia będzie się malować tym błyszczykiem, więc możesz często zlizywać go z jej ust.
Adam się uśmiechnął pod nosem i pokręcił głową, nieco zawstydzony.
Tym razem już czekał na nią w aucie. Kornelia zaniosła zamówienie do salonu i ruszyli w końcu do Adama.
Stresowała się bardzo, czuła się chyba tak samo, jak przy poznaniu rodziny Kaulitza. Zero rozluźnienia. Wysiedli pod jedną z kamienic. Całe szczęście było to prawie że centrum, dlatego Kornelia zaciągnęła jeszcze Adama do sklepu. Tam kupiła jakieś ciastka i pyszne bialutkie kuleczki w wiórkach kokosowych, uprzednio pytając Adama, czy jego mama je lubi.
- Po co to wszystko robisz? Zapraszam cię do siebie, więc nie musisz nic przynosić.
- Nie umiem iść w goście z pustą ręką. Inaczej byłoby mi głupio i dziękuję za zaproszenie, będziesz mógł mi zaparzyć kawę.
- Przez ciebie sam się stresuję...
Kornelia poklepała kolegę po ramieniu.
- Nie stresuj się, to tylko twoja dziewczyna i mama. - Uśmiechnęła się, a ten się zaśmiał.
Otworzył Kornelii duże, zdobne drzwi na pierwszym piętrze. Ściągnęła szpilki i ruszyła na koniec przedpokoju, oczywiście do lustra. Bardzo się stresowała, przez co zmęczenie znowu trochę zaniknęło.
- No jesteś w końcu... O... - Starsza kobieta weszła ze ścierką w dłoni w przedpokój.
Kornelia uśmiechnęła się do kobiety przyjaźnie i podała jej dłoń.
- Dzień dobry. Ko...
- Tak, znam cię. - Przerwała kobieta, ściskając Kornelii rękę. - Kornelia Millian. W końcu u nas zawitałaś. Adam ciągle o tobie mówi.
Czarnowłosa zerknęła na speszonego do granic możliwości kolegę i się uśmiechnęła.
- Papcie jej daj jakieś, co tak stoisz? - Kobieta zmierzyła Kornelię. - Nie będzie na boso przecież chodzić.
- Nie, nie trzeba. W domu też chodzę na boso. - Odrzekła zestresowana.
- Załóż papcie. Tu są dechy, nie ma podgrzewanych podłóg i chodźcie na obiad. Odgrzeje wam. - Kobieta zniknęła w kuchni.
Kornelia uśmiechnęła się szeroko do Adama, który już wyciągał z pawlacza jakieś papciochy.
- Ja też nie mam podgrzewanych podłóg... - Wyznała cicho.
- Mam tylko takie. - Odrzekł nadal speszony chłopak.
Ukazał Kornelii typowe, ciepłe papcie dziadka w zielono brązową kratę.
- Mogę włożyć buty? - Zapytała uprzejmie, nie chcąc nikogo urazić.
- Tak. Będzie najlepiej. - Westchnął, wrzucając laczki z powrotem do szafki.
Kornelia odziana z powrotem w eleganckie szpilki podążyła za Adamem do kuchni.
- Proszę. Adam mówił, że pani je bardzo lubi. - Wyciągnęła z reklamówki kupione słodkości i prezencik dla Julii.
- Oh tak. Uwielbiam je. - Zaskoczyła się kobieta. - Miło z twojej strony. Siadajcie i jedzcie. Pyszny rosół na mięsie. Długo już takiego nie było. Znajoma mieszkająca na wsi, specjalnie dla nas go odłożyła. - Mówiła kobieta.
Kornelia była tak skrępowana, jak nigdy. Ton głosu tej kobiety ją przerażał. Był tak pewny i stanowczy, że bała się w ogóle odmówić czegokolwiek. Aż schowała swoje buty głębiej pod stół, żeby czasem ich nie widziała.
- W końcu do nas zawitałaś. Co się stało, że dopiero teraz? - Kobieta oparła się o blat kuchenny i skrzyżowała ręce na piersi.
Kornelia już chciała się odzywać, gdy Adam ją wyprzedził.
- Mówiłem ci przecież, że nie miała czasu. - Jadł posłusznie zupę. - Zrobisz kawę, jak już stoisz? - Dodał.
- Pewnie, że zrobię. - Od razu się za to zabrała. - Macie. - Podała im ścierki. - Znając życie, jeden z drugim się zaraz pochlapie. A szkoda by było, tych eleganckich ciuchów.
- Mamo... - Skwasił się Adam.
Kornelia nie marudziła. Skorzystała ze ścierki, chcąc przełamać w końcu swoje spięcie i pozbierać myśli.
- Powiedz mi, w końcu mogę się ciebie spytać, jak to wyszło, że Adam został tak zauważony przez Kaulitza? Słyszałam z opowieści, że to tylko i wyłącznie twoja sprawka. Naprawdę tak było?
Adam przewrócił oczami.
- Nie wiem. - Uśmiechnęła się miło. - Najpierw poleciła mi Adama pani Simone, jeśli to zrobiła, a ja się zaczęłam dogadywać świetnie z Adamem, to też go poleciłam. - Wyjaśniła, nie widząc w tym wszystkim nic szczególnego.
Kobieta w końcu się uśmiechnęła, dlatego Kornelii ulżyło.
- Jak wiesz, a jeśli nie, to tym bardziej powinnaś wiedzieć, że to zaszczyt dla naszej rodziny, że dzięki tobie Adam tak awansował...
- Już nie rób ze mnie takiego nieudacznika. - Odrzekł obrażony syn.
- Ja wcale nie mówię, że jesteś nieudacznikiem. Tylko że miałeś to szczęście, że akurat ciebie Simone dała do współpracy Neli. - Wytłumaczyła, po czym się zwróciła do Kornelii. - Julia to aż się popłakała ze szczęścia, że Adam dostał awans na recepcjonistę. Tak tylko siedział w tych kartonach i pakował, jak taka mrówka. A Adaś jest przebojowym chłopakiem.
Kornelia się szeroko uśmiechnęła, słysząc te słodkie słowa z ust jego mamy, a jeszcze bardziej, widząc wstydliwy uśmiech Adama, który pokręcił głową i wyznał, że praca recepcjonisty jest nudniejsza od pakowania. Kornelia musiała jednak się wypowiedzieć, gdyż zauważyła małe nieporozumienie.
- Przepraszam, ale to nie ja poleciłam Kaulitzowi Adama na miejsce recepcjonisty. Pan Kaulitz sam to zrobił z własnej woli. - Przyznała szczerze.
- No dobrze, ale gdyby nie ty, to on by wcale go nie zauważył.
- Jezu! Musimy rozmawiać o pracy? Jestem po pracy, chcę normalnie zjeść. - Irytował się Adam. - Kornelia tak samo.
- Wybacz mi synku, ale tyle się nasłuchałam o Kornelii, że jeśli w końcu się pojawiła w naszym domu, to chciałabym ją osobiście poznać. Prawda Kornelio?
Co miała odpowiedzieć? Oczywiście, że przytaknęła, wymieniając z Adamem porozumiewawcze spojrzenie.
- Pyszna jest ta zupa... - Odrzekła szczerze, chcąc rozluźnić atmosferę.
- No tak szybko zjadłaś, że chyba nie poczułaś nawet smaku.
Kornelia się speszyła.
- Wleję ci dokładkę.
- Nie, dziękuję.
- Ależ wleje ci. - Wzięła jej talerz. - Cienko wyglądasz, a zupa to nic. Moment i przeleci. - Postawiła jej przed nosem ponownie pełny talerz.
- Nie wiem, czy ja to poradzę... Dziękuję. - Przyznała z uśmiechem.
- Dziękuję się po zjedzeniu, nie przed. - Odrzekła kobieta. - Wcinaj, bo ostygnie. Rosół trzeba jeść gorący. Jest idealny na przeziębienia.
Kornelia stwierdziła, że chyba poznanie rodziny Kaulitza tak bardzo jej nie stresowało, jak mama Adama. Poza tym, że wydawała się bardzo swojską, normalną kobietą. Jej wyraz twarzy nic nie mówił, dlatego Kornelii ciężko było wyczytać jej humor i przewidzieć zachowanie. To ją trochę przerażało. Ten sam stres przeżywała, jeszcze w Los Angeles, gdy gościła u siebie w domu pana Kaulitz. To są najgorsze momenty z ludźmi, którzy nie wykazują swoją twarzą nic.
- Julia jest? - Zapytał Adam.
- Nie. Wysłałam ją do sklepu. Chciałam zrobić na jutro ciasto, zabrakło mi jajek.
- Nie spotkaliśmy jej w sklepie.
- Kazałam jej iść do marketu, co będzie przepłacać. Ten tu to prywaciarz, ceny ma z kosmosu. Powinna już być. Dość dawno wyszła. No opowiadaj jak tam kariera? Adam mówił, że nie możesz się odpędzić od paparazzie.
Czarnowłosa się zaskoczyła.
- Bez przesady. - Odrzekła do Adama. - Czasami za mną chodzą, ale nie ciągle.
- No, jak was pokazali w Fashion, to już nie byle jaka kariera.
- Sama nie mogę w to uwierzyć... Sądziłam, że to będzie tylko zwykła sesja do katalogu, a nie taka kariera. - Przyznała.
- Kaulitzowie już dobrze o ciebie zadbali.
Pokiwała głową.
- Na to wychodzi...
- Adam wspominał o waszej kłótni. Uważam, że postąpił chamsko. Za to go nie lubię.
- Jaką kłótnie? - Zapytała niepewnie.
- Tę z pokazu. Podobno się dowiedziałaś pół godziny przed pokazem, że masz w nim wziąć udział. Szantażem się nie załatwia takich rzeczy. - Mówiła zła.
- To było dwie godziny przed pokazem... I chyba nie nazwałabym tego szantażem... - Odrzekła przygaszona, wspominając sobie tę straszną kłótnię.
- Nie? Na twoim miejscu pozwałabym go za to, zwłaszcza że masz świadka. - Zerknęła na Adama. - Płaciłby ci odszkodowanie.
Kornelii serce mocniej uderzyło.
- Przecież sprawa została wyjaśniona, a ja się nie zgodziłam na to, ze względu na szantaż. - Odrzekła przerażona. - Wyszedł nie mały skandal, ale nie żałuję tego. Nie mam zamiaru go nigdzie podawać.
- Chyba że tak... Adam tak przeżył tę sytuację, że to było coś strasznego. Gdyby postawił w takiej sytuacji Adama, sama bym do niego poszła i mu na wtykała w ten bezduszny, chudy zad.
Kornelia nie mogła uwierzyć, że Adam nagadał w domu takich rzeczy, aż nie wiedziała, czy się teraz z tego tłumaczyć, czy go po prostu wyzwać. Nie sądziła, że w ogóle mówi w domu o niej takie rzeczy. Przeraziła się na myśl, że właśnie dzisiaj miała ochotę mu się zwierzyć. Wywalić wszystko, co siedziało w jej głowie. I jakże bardzo się cieszyła w tym momencie, że posłuchała swojego odruchu, który nie chciał pozwolić jej się otworzyć. Poza tym, że czuła się naga przy nich, tak jej się odechciało wszystkiego...
Przyszła Julia. Kornelia sądziła, że chyba gorzej już być nie może, ale znając trochę Julię z opowiadań Adama, podejrzewała, że to chyba tylko wstęp tej niemiłej rozmowy.
- Hej. O. Nela! - Zaskoczyła się Julia. - W końcu przyszłaś. - Odłożyła siatki z zakupami i przywitała się z Kornelią buziakiem w policzek.
- Ciebie też miło widzieć.
- Oh, też masz taką bluzkę! Adam mówił, że tylko dziewczyny z promocji nosiły takie... A chciałam ją bardzo... Jesteś kierownikiem?
- Nie...
- To, czemu nosisz czarną koszulkę? Adam mówił...
- Jezu! Dajcie jej spokój w końcu. Musicie tak na nią naskakiwać? Obydwie? - Adam już nie wytrzymał.
- A ty, co taki wkurzony? - Przyczepiła się Julia, będąc nie w temacie.
- Nie wkurzony, ale mama się jej czepia, teraz ty. Nie możecie normalnie się zachowywać? Aż mi wstyd jest za was.
- Proszę. - Kobieta podała im kawy.
- Dziękuję. - Odrzekła cicho Kornelia, lekko zmieszana.
- Ogarnij się. Nic nie zrobiłam. - Zawołała Julia. - To ty teraz robisz sobie siarę, jak się tak drzesz na nas.
- Przepraszam cię. - Adam zwrócił się do Kornelii.
- Nic się nie stało. Nie denerwuj się tak. - Uśmiechnęła się do kolegi miło. - Julia, proszę, to dla ciebie. - Podała dziewczynie torebkę upominkową.
- Dla mnie? - Zaskoczyła się. - Omg! BellyBell! - Zawołała zachwycona.
Kornelii miło się zrobiło w końcu. Julia podeszła do Kornelii i ją mocno przytuliła.
- To było takie drogie... - Przeżywała. - Ale co to tam dla ciebie, nie? - Cieszyła się.
Kornelia westchnęła w duchu. Chyba dobrze jej było, gdy rozmawiała tylko z Adamem. Jego mama poszła sobie z kuchni, mówiąc, że idzie na serial, a Julia się do nich przysiadła, cały czas zachwycając się błyszczykiem.
- Czemu już nie pracujesz w pałacu? Przez karierę? - Zapytała.
- Można tak powiedzieć, a co słychać u ciebie w butiku?
- W porządku. Nudno trochę... Nie mamy zbyt dużo klientów. Wszyscy gadają tylko o sklepie Kaulitza. Jezu! A jak mnie denerwuje, jak ktoś przyjdzie i krytykuje ceny jego ciuchów. Zaraz mam ochotę w mordę takiej dać, jak oni mogą tak na niego gadać, skoro on jest taki zajebisty? Wiadomo, że szmat za jedno euro nie będzie sprzedawać. Szlag mnie trafia, jak takie coś słyszę i przez to zaczynam z nimi dyskutować i wszystkich nagabuję, żeby go polubili.
Kornelia się zaśmiała. Nie wierzyła po prostu w to, co słyszy!
- No serio. Wkurwia mnie takie coś. Jak można go nie lubić? To nie jest dla mnie pojęte... No właśnie. Masz z nim cały czas kontakt, co nie? - Zabłyszczały jej szaleńczo oczy, przez co Kornelia chyba wolała się nie przyznawać do tego...
- Czasami mam...
- Powiedz mi, co u niego słychać? Widziałam na Instagramie, że poleciał z Tomem i przyjaciółmi na Malediwy.
- Skąd masz takie informacje? - Zaciekawiła się.
- Obserwuję ich wszystkich.
- Kogo?
- Georga, Gustava, Alexa, Andreasa i innych. Wiesz, że Alex znalazł sobie dziewczynę? - Ekscytowała się.
- Nie... Nie wiem... - Przyznała szczerze, zaskoczona zerkając na znudzonego Adama. - To coś dziwnego, że sobie ją znalazł?
- No tak! - Zawołała. - Przecież Alex jest gejem! Andreas i Ricky tak samo!
Kornelię zatkało, choć nie sądziła, że takie informacje mogą się jej na coś przydać w życiu...
- Nie wiedziałaś o tym?
- Nie, raczej nie interesowało mnie nigdy ich życie prywatne...
- No... Ja tylko mówię, co widzę na zdjęciach... - Wyjaśniła, by nie wyjść na jakąś psycholkę.
- Jakoś... Nigdy bym nie przypuszczała, że oni są homoseksualistami. Normalnie się zachowują.
- Znasz ich?
- Tak jakby... Często się widują z braćmi, gdy jesteśmy razem. Miałam okazję z nimi wiele razy rozmawiać, to znaczy Ricky'ego tylko nie znam, a z Andreasem pracowałam na planie, dlatego dziwne to jest... Zaskoczyłaś mnie.
- Zawsze mnie to zastanawia, dlaczego geje muszą być tacy przystojni...
Kornelia ponownie się zaśmiała.
- Podoba ci się Alex?
- A tobie nie?
- Raczej nie jest w moim typie. Ogoliłabym mu tę długą brodę. - Przyznała ze śmiechem.
- Haha! Dobre! - Wyśmiała się Julia. - Czemu w ogóle tu siedzimy? Chodźmy do pokoju. O! Może doradzisz mi co do makijażu! - Zachwyciła się. - Zawsze jak się pomaluję, to wyglądam, jak dziwka. Ty zawsze wyglądasz jak gwiazda. Też chce tak wyglądać.
- To może ja was zostawię same. - Odrzekł z westchnieniem Adam.
- Nie. - Od razu zawołała Kornelia, patrząc znacząco na kolegę.
- Okay. - Zląkł się. - Chodźmy. Pójdę z wami, z chęcią posłucham twoich rad, co do makijażu. - Zapewnił, przez co Kornelia się zaśmiała i pokręciła głową.
- Gdybym wiedziała, że dzisiaj przyjdziesz, to bym kupiła jakieś winko. Napijesz się? Adam skoczysz do sklepu?
Kornelia wymieniła spojrzenia z Adamem.
- Tak... - Przyznała. - Z chęcią się napiję, szkoda siedzieć w takim towarzystwie bez drinka.
Adam się zaśmiał pod nosem.
- Wyjęłaś mi to z ust. - Przyznał.
Wymienili się porozumiewawczymi uśmiechami, a Julia przyglądała się im obydwóm uważnie.
- Co wy robicie? - Zapytała ironicznie.
- Nic. - Zerknął również ironicznie na swoją dziewczynę, choć chciało mu się śmiać. - Idę do sklepu. Zaraz będę... - Wycofał się.
- Kup to dobre! - Zawołała Julia.
- Adam. Mi możesz wziąć owocowe piwo. - Sięgnęła do torebki, by dać mu pieniądze.
- Jakie?
- Obojętnie jakie, tylko nie żurawinowe, nie cierpię tego.
- Ile?
- Dwie butelki.
- Tak mało? Chyba zostaniesz na trochę dłużej? - Zawołała Julia.
- Jutro mam szkołę od rana, muszę być przytomna. Innym razem może... - Przeprosiła.
- Fakt. Zapominam, że masz siedemnaście lat. Adam! Mi też weź to samo piwo. - Zawołała Julia.
- Proszę. - Kornelia podała Adamowi banknot.
- Przestań! - Oburzył się. - Stać mnie na dwie butelki piwa. - Oburzył się Adam.
Kornelia westchnęła, czując, jak zapada się pod ziemie.
- Nie chciałam cię urazić Adamie... - Przyznała speszona. - Przepraszam, jeśli tak się poczułeś.
- Nie szkodzi. - Uśmiechnął się. - W porządku jest. - Dodał, widząc Kornelii minę.
- To dobrze... Aż mi się głupio zrobiło...
- Przestań. - Odrzekł miło i wyszedł.
Julia znowu zerknęła ironicznie na nich, jej się dopiero głupio zrobiło. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek przepraszała swojego chłopaka. Dziwne było to słowo, kierowane do Adama jej zdaniem.
- Zawsze tacy mili jesteście dla siebie? - Czuła się zazdrosna.
- Zazwyczaj, czemu pytasz?
- Ot tak... To idziemy do pokoju?
- Jasne. - Dopiła kawę, odstawiła kubek do zlewu i ruszyła za Julią.
Tego by się nie spodziewała, że Adam ma w pokoju czerwono-szare ściany. Bardzo się zaskoczyła, widząc wystrój. Białe nowoczesne meble, wszystko na połysk. Skórzana czarna kanapa. Jasne panele... Sądziła, że ujrzy stonowane kolory, jak w przedpokoju i kuchni. Ten pokój bardzo różnił się od tamtych pomieszczeń. Prostota pełną parą. Choć bibelotów było zbyt dużo jak na Kornelii gust. Lampki, lampeczki, ramki ze zdjęciami, naklejki na ścianę, jakieś pluszaki, tania biżuteria, no i duży plakat Billa Kaulitz oprawiony w ramę za szkłem, wiszący naprzeciw łóżka.
- Ładny macie pokój.
- Dzięki. Sama go meblowałam. - Pochwaliła się.
- Adamowi nie przeszkadza, że musi patrzeć na Billa? - Zażartowała.
- Mam to gdzieś. Ważne, że ja mogę na niego ciągle patrzeć. - Westchnęła, wieszając wzrok na plakacie.
Kornelia się zaśmiała. Zaczynała wierzyć Adamowi na słowo, z tym że ma w domu przechlapane, jeśli chodzi o Kaulitza. Od razu również zaczęła mu współczuć. Pomimo że czuła się, jakby to ona właśnie była jego fanką numer jeden.
Julia latała po pokoju, pokazując jej chyba wszystko, co miała, a miała wszystkiego bardzo dużo. Z tym Adam również nie kłamał.
- Wow... Masz większą garderobę ode mnie... - Zaskoczyła się na widok wnętrza pomieszczenia.
- Naprawdę!? - Ucieszyła się. - Chociaż coś mam lepszego... - Odrzekła.
- Gdyby Bill tu wszedł, to by pewnie nic z tych ciuchów nie zostało. - Uśmiechnęła się na wspomnienie, gdy ten wszedł do jej garderoby i zaczął wszystko komentować.
- Sorry, nie stać mnie na tak drogie ciuchy, a Adam jest sknerą.
Kornelia ponownie westchnęła.
- Nie chciałam cię urazić. - Mówiła już znudzona. - Przypomniało mi się po prostu, jak Kaulitz wszedł do mojej garderoby, gdy mieszkałam jeszcze w Los Angeles...
- COOOO!!!??? Bill był u ciebie w domu!? W twoim pokoju!? - Zawołała głośno, aż Kornelia się speszyła.
- Tak... - Odrzekła spokojnie, przerażona jej zachowaniem.
- No tak! - Klepnęła się w czoło. - Przecież wy się znacie prywatnie stamtąd. - Kornelia skinęła głową. - No i co!? Wyrzucił ci ciuchy!? - Emocjonowała się.
- Nie. - Zaśmiała się Kornelia, oglądając zawartość jej szafy. - Ale narzekał na marki sieciowe. Na dodatek zaliczyłam wtedy wtopę.
- Jaką?
- To znaczy nie wtedy, wtedy szło tylko o ciuchy z sieciówek, ale raz, gdy przyszedł na obiad, miałam na sobie...
- OMG! Przychodził do ciebie na obiad? - Zachwycała się.
- Tak... Tom współpracuje z moim tatą, Bill czasem przychodził do nas w zastępstwie za brata. - Wyjaśniła na wydechu. - Wtedy miałam na sobie sukienkę od Mannetta.
- ŻE CO!!!??? - Jeszcze bardziej się zaskoczyła. - Przecież to jego największy i najgorszy wróg! - Przeraziła się.
- Tak. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam... No i się dowiedziałam podczas obiadu. Było mi wtedy wstyd... - Uśmiechała się. - To było coś strasznego.
Julia się nabijała z Kornelii.
- Naprawdę wielka wtopa! Haha! Każdy wie, że Mannett i Kaulitz to wrogowie!
- Ja się wtedy nie interesowałam jego życiem, sprawami i wszystkim, co z nim wspólne.
- Omg... To rozmawiałaś z nim i nie wiedziałaś, z kim rozmawiasz? - Julia nie mogła się nadziwić.
- W Los Angeles nie był aż tak znany. Wiedziałam, że mają sklep internetowy z ciuchami, nawet miałam parę jego ciuchów w szafie, ale jakoś nigdy się tym zbytnio nie zachwycałam. Był dla mnie obcy, mówiliśmy sobie na pan/pani, traktowaliśmy siebie... Nijak. Heh... Jak obcych. Nic nas nie łączyło.
- Omg. To jak w końcu zaczęliście gadać, że się tu znalazłaś?
Kornelia się uśmiechnęła, przypominając sobie jego ogromny prezent na czterech kółkach, jaki od niego dostała. Od tego w sumie się zaczęło, czego wolała nie ujawniać.
- Tak jakoś. Od słowa do słowa, zaczęliśmy rozmawiać, chwalił moją kuchnię, bo wszystkie obiady, jak przychodził, musiałam robić sama. No i tak jakoś wyszło... Później coś mi się stało z autem. Że miałam, to znaczy mam Audi, a że Tom ma salony Audi w LA i że znałam Billa, to wykorzystałam fakt na szybszą naprawę, tak poznałam Toma no i się zaczęło. - Jak zwykle starała się mówić więcej prawdy niż kłamstw. - Bill, gdy byłam u nich w domu, zapytał, czy coś przymierzę. Zgodziłam się. To były jego ciuchy z kolekcji. Tom wtedy akurat przyszedł do domu, zdając mi klucze od auta i jak mnie zobaczył, zaczął robić mi zdjęcia. Później powiedział, że chce mieć mnie na okładce katalogu i, czy się zgodzę. Byłam w szoku, ponieważ nigdy nie myślałam o takiej pracy. Nie chciałam z początku, a raczej było mi to obojętne. W końcu się zgodziłam, no i jestem w Berlinie.
- Wow... Ale miałaś szczęście! - Zawołała zachwycona.
- Wtedy tego tak nie odbierałam, ale teraz muszę przyznać rację. Miałam wielkie szczęście.
- Tom nagrał film o tobie! Zaproponował ci sesje! Pewnie mu się spodobałaś! - Zaczęła łączyć fakty.
Kornelia się uśmiechnęła zaskoczona.
- Nie wiem... Coś widział, nie wiem, co, ale chyba mu się udało.
- Chyba!? Twój film zrobił furorę w sieci! A przez skandal, byłaś nawet w wiadomościach w Japonii!
- Że co? - Jeszcze bardziej się zaskoczyła.
- Nie widziałaś?! - Julia natychmiast włączyła laptopa, na którym również widniał Bill i jej pokazała wyniki wyszukiwania w przeglądarce. - Wpisałam "Kaulitz Fashion House", a wszędzie jesteś ty! Kornelia Millian, Kornelia, Nela, Afroamerykanka, Nastolatka, 'Wisienka' Kaulitza, Siedemnastolatka, Mała Skandalistka... - Jechała z góry na dół.
Kornelia musiała przyznać, że nie wpisała nigdy takiego hasła w sieć.
- Teraz, wszyscy mówiąc "Kaulitz", widzą Ciebie. Spójrz. - Włączyła youtuba i japońskie wiadomości. Zdjęcia z pokazu, filmiki. Wszystko w streszczeniu. Kawałek jej wypowiedzi, kawałek Kaulitza, oczywiście wypowiedź słynnego Damiena. Zdjęcia całego pałacu i reklama filmu Kornelii "Nastoletnia Kobieta", na koniec zdjęcie Kornelii z pokazu i jej wymiary, które nie odpowiadały budowie modelki.  - Dlatego Adam nie może się oderwać od telefonu w pracy. Wszystko przez to, że zrobiłaś sobą taki skandal. Spójrz lepiej na to. - Wpisała w wyszukiwarkę słowo "dziewica". Kornelia się zmieszała, widząc swoje imię i nazwisko, na dodatek zdjęcia z filmu i jej z Instagrama.
- Dobre nie? - Zaśmiała się Julia.
Kornelia wolała tego nie komentować.
- I ty tak siedzisz i czytasz to wszystko?
- Nie wszystko, ale dużo. Interesuję się sławnymi osobami i osobami, które są powiązane z Billem. Nie wiem, co jest prawdą, co nie, bo czytam tylko sieć i artykuły, ale zawsze coś. Ty chyba możesz mnie uświadomić, co jest prawdą, co nie, co nie? Przyniosę tylko kosmetyki i pogadamy sobie. Zaczekaj chwilę!
Jak można było się domyślić... Kornelia miała ochotę uciec stamtąd. Bardzo chciała spędzić trochę czasu z Adamem, ale chyba nie na terytorium tego szpiega... Co to, to nie... Od razu było wiadomo, że na każde z jej wścibskich pytań, odpowiadała 'nie' lub 'nie wiem', chyba że naprawdę było coś oczywistego, wtedy przytaknęła. To samo przeżywała już w tamtym liceum z tymi głodnymi informacji fankami w tej szkole. Jakże się cieszyła, że już tam nie musi chodzić, a jej znajomi w nowej - weekendowej szkole, zbytnio nie wykazywali nią zainteresowania, co bardzo ją cieszyło.


CDN

Komentarze

  1. Jakoś nie polubiłam mamy Adama. Faktycznie - za dużo czepiała się Kornelii. I jeszcze Julia, której wszędzie pełno i wszystko chciałaby wiedzieć. Niech Adam znajdzie sobie kogoś lepszego, a nie tę wariatkę. Jednak chyba trochę się zmieniła odkąd pamiętam. Była czepialska, strasznie narzekała, że Adam żałuje jej pieniędzy, jednak teraz tylko wspomniała, że jest sknerą i już chyba tak nie przeżywa. Może zrozumiała co nieco?
    Zwalił mnie z nóg Billa plakat w ich pokoju... Na miejscu Adama chyba bym już rzygała Kaulitzem na każdym kroku, serio. Ile można?
    Julia jednak nadal jest irytująca, za dużo by chciała wiedzieć i mam nadzieję, że nie wykorzysta tego wszystkiego przeciwko Kornelii. Oby jej za dużo nie powiedziała.

    Ja jestem za publikacją trzeciej części!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg