29. Kocimiętka

Witam w ten jedyny poniedziałek :) Taak... Zaniemogłam przez weekend... Ale jestem, pojawiam się z nowym odcinkiem, w którym wyjawia się parę tajemnic, które już od dłuższego czasu krążą nad bohaterami.

Mam nadzieję, że odcinek Wam się spodoba i napiszecie coś o nim w komentarzach :)

Pozdrawiam :*


29


Kocimiętka


Kaulitz był całkiem nie wyspany, a praca ku nieszczęsnym realiom życia czekała na niego z otwartymi ramionami, jednakże zamierzał spędzić fajnie czas po pracy. A co! W końcu to dzisiaj był pierwszy września, to dzisiaj miał urodziny! A tak się nastawił, że na pewno tego dnia zrobi coś dla odmienności codzienności, że nie mógł się skupić w pracy, wymyślając najróżniejsze rzeczy, które mógłby zrobić.
Wisiał na telefonie, pisząc z przyjaciółmi. Nie mógł się doczekać godziny szesnastej. Czuł się dzisiaj jak nastolatek zmuszany do siedzenia w szkole, gdyż nie mógł sobie pozwolić na wagary. I również się tak czuł, gdy wyszedł równo o szesnastej z pracy, co mu się rzadko zdarzało. I tak był zmarkotniały... Jego przyjaciele wyznali, że nie mogą się z nim dzisiaj spotkać...
- Wsiadaj. - Zawołał Alex na parkingu, czekając z otwartymi drzwiami do swojego auta.
Kaulitz uśmiechnął się do brodatego.
- Co się dzieje?
- No chodź. Pojedziemy na jakiś obiad do miasta.
- Nie mogę zostawić tutaj auta.
- Dlaczego nie? To teren prywatny, na dodatek Twój. Nikt ci go nie zwinie, ochroniarz siedzi. No dawaj. - Ponaglił go ruchem głowy.
Kaulitz się ponownie uśmiechnął. Zabezpieczył swoje Audi i wsiadł do auta przyjaciela. Inaczej sobie wyobrażał to popołudnie, ale przynajmniej Alex był wolny dla niego dzisiaj.
- Podjedziemy jeszcze po Ann, tak?
- To jest ta dziewczyna, z którą się spotykasz?
- Tak.
Kaulitz przyjrzał się chwilę przyjacielowi.
- Skąd ten pomysł? - Uśmiechał się zaciekawiony.
- Nie będę ukrywać, że ty mi go podsunąłeś. Nie wiem, jak dam radę, ale jeśli ty dajesz, to chyba może ja też dam.
- Zaskoczyłeś mnie! - Zawołał uśmiechnięty. - Cieszę się, że próbujesz! Oby wam wyszło. Chcę ją poznać.
Alex się uśmiechnął pod nosem.
- Urzekła mnie... Bardzo ją lubię i myślę, że może być to, to. Chcę spróbować. - Przyznał pewnie, kiwając głową.
- Powiedziałeś jej o tym?
- Tak, od razu jej o tym powiedziałem, gdy się poznaliśmy. Wtedy na imprezie... A ty jej powiedziałeś?
- Nigdy! - Przeraził się. - Może... Jeśli wyjdzie coś z tego i weźmiemy ślub, może wtedy. - Przyznał pół żartem pół serio.
Alex się zaśmiał.
- Dobre to jest. Pewny grunt.
- Oczywiście. - Przyznał z uniesioną brwią. - Czujesz coś do niej?
- Myślę, że tak. Najlepsze jest to, że ona też chce spróbować. Powiedziała, że jeśli ja tego chcę, to z chęcią mi w tym pomoże, bo nie ma nic do stracenia.
- Mmm... Jakie słodkie... - Rozczulił się Kaulitz, a Alex ponownie się uśmiechnął.
- Ona cała jest słodka. Czuję się przy niej, jakbym dopiero co się urodził. Ona ma zupełnie inny świat. Fajny świat. Podoba mi się to.
- Ja też się czuję, jakbym był w innym świecie przy Kornelii, ale mi się nie podobało jej życie... Wolałem ją wciągnąć do swojego. Nie wiem, czy na dobre mi to wyjdzie... - Zerknął, zamyślony w boczną szybę. - Nie wiem... Na razie jest dobrze...
- W sumie rzadko się z nią widzisz... - Zauważył Alex.
- Tak... Od rana przebywa w sklepie i stamtąd ją odbieram, gdy ja kończę pracę. Czasem wychodzi wcześniej, żeby zrobić zakupy i przygotować dla nas obiad... Gdy zaczną się zdjęcia, te już konkretne, na pewno będziemy widzieć się jeszcze mniej.
- Haha... Nie chcę już wiedzieć, co czujesz, teraz gdy jej nie ma i nie masz śniadań i obiadków pod nos. - Wyśmiał się Alex, a Kaulitz posłał mu tylko znaczące spojrzenie z lekkim uśmiechem poszkodowanego.
- Powiem tylko tyle na ten temat, że zdążyłem się już do tego przyzwyczaić i naprawdę jest ciężko, gdy wstaję rano... - Przyznał szczerze, kiwając głową. - Cieszę się, że taka jest. Od razu miała u mnie względy z powodu traktowania tak mężczyzn. Czasami jestem naprawdę szczęśliwy, że Robert ją tak surowo wychowywał. - Przez jego twarz przeszedł cień wredności, ale wynagrodził to szczerym uśmiechem zadowolenia z własnego wyboru. - Tak chyba już będzie wyglądać nasz związek. Będziemy się widywać wieczorami, robiąc przerwy od siebie na czas wyjazdów. Teraz nawet mnie to nie martwi. Tom z nią jest.
- Co, jeśli zdecyduje się wziąć Toma?
Kaulitz natychmiast się wybudził ze swych myśli i zerknął zaskoczony na przyjaciela.
- NIGDY! Tom by jej nie chciał. Nigdy nie dzieliliśmy się kobietą ani nie byliśmy z tą samą. Wyobrażasz sobie to, że mógłbym być z Rią? - Odrzekł bardzo pewnie, lekko poirytowany.
Alex się zaśmiał.
- No nie. Nie wyobrażam sobie tego.
- Tom też by nie chciał z nią być. To jest dla nas nieetyczne. Zresztą ona mnie kocha, nie zostawiłaby mnie dla niego. Albo ja, albo żaden z nas i koniec.
- W sumie to ją nawet lubię. Widać, że to jest jeszcze dziecko, co mi w ogóle do ciebie nie pasuje, ale... Da się lubić. Pracownicy nie traktują jej zbyt poważnie, wszyscy was obgadują w pracy, ale i tak wolą, jak ona cię zastępuję, niż ty jesteś.
Kaulitz był niemało zaintrygowany. Mógłby się swobodnie wydrzeć z zaskoczenia, zrobić jakąś minę, gest, dobitnie pokazując swe emocje, ale zachowywał swą etykietę poważnego mężczyzny i tylko również poważnie - jak się należało - zapytał.
- Co to ma znaczyć?
Alex się zaśmiał.
- To, że czują się luźno przy niej. Wiedzą, że nie może zwracać im uwagi, nie tak jak ty. To jest logiczne. Choć i tak w sumie zwraca. Heh... Ale przynajmniej z sensem sobie na to pozwala. - Zaśmiał się.
- Radziła sobie...
- Można tak powiedzieć. Przynajmniej bardzo się do tego przykładała. Sądziłem, że jak ją zostawisz w pałacu, to będzie, wiesz... Siedzieć tylko i nic nie robić, ale nie było tak. Próbowała ingerować w pracę pracowników i się interesowała wszystkim. W sumie więcej jej było widać w pałacu niż ciebie, gdy jesteś w pracy.
- Cieszę się. - Przyznał szczerze. - Wprowadziła małe zmiany na produkcji bez mojej wiedzy, na które zareagowałem tak samo, jak ty teraz. - Dodał od razu, widząc zaskoczonego mężczyznę. - Jednakże po wyjaśnieniu stwierdziłem, że może to być dobre i zostawiłem to tak, jak rozpoczęła. Byłem tym bardzo zaskoczony i nie wiem, co bym jej zrobił, gdyby mi się to nie spodobało. - Aż bał się nawet pomyśleć.
- Miała szczęście. - Zaśmiał się Alex.
- Dokładnie tak, jak mówisz. - Przytaknął poważnie. - Miała szczęście.
Alex zaparkował pod jednym z wieżowców na betonowym osiedlu Berlina i zawiadomił swą dziewczynę o swoim pobycie. Kaulitz przesiadł się na tył, robiąc miejsce dla Anny przy Alexie. Brunetka po chwili wyłoniła się z jednej z klatek schodowych. Uśmiechnęła się, gdy odnalazła wzrokiem Alexa auto. Wsiadła uśmiechnięta od ucha do ucha i miło się przywitała z nimi.
- Anna. - Wyciągnęła do blondyna swą smukłą dłoń.
- Bill. My się chyba już poznaliśmy. - Dodał od siebie z uśmiechem, choć i tak uścisnął wyciągniętą dłoń.
- Taak. - Zaśmiała się. - Nie formalnie, więc dla spokojnej myśli... - Przyznała. - W każdym razie, miło cię poznać.
- Ciebie również. - Wyznał Kaulitz.
- Gdzie masz tę czarnulkę, co wtedy z tobą tak tańczyła?
Kaulitz się trochę skrzywił, słysząc określenie.
- Jakby nie mogła powiedzieć, po prostu 'czarnowłosa' albo po prostu 'partnerka do tańca'. - Przeszło mu przez myśl.
- W pracy jest moja 'czarnulka'. - Odrzekł nieco suchym tonem głosu, ale brunetka nie zwróciła na to uwagi. Tym bardziej Alex, który znał go nie od dziś.
- Oh... Ale będzie na obiedzie?
- Nie. Jest w Nowym Jorku na zdjęciach. Wróci dopiero w niedzielę.
- Oh... A myślałam, że ją poznam... Wydawała się bardzo miła.
Alex się zaśmiał.
- Tak! Jest miła, pewnie, gdybyście się dobrały, to cały klub by był wtedy wasz.
Zaśmiali się.
- Lubię zwariowane osoby. - Wyznała na swoją obronę.
Wydawała się całkiem miła. Dziwnie było panu Kaulitz widzieć ją przy boku Alexa, aczkolwiek  się cieszył z jego decyzji. Ze szczerego serca życzył im wszystkiego dobrego.
- Alex... - Zaczęła tonem, oznaczającym już, że chce go o coś poprosić.
Zerknął na nią, wyjeżdżając z parkingu.
- Zjedliście może już obiad? - Zerknęła również za siebie na blondyna.
- Nie jeszcze, a co się stało? - Zapytał Alex.
- Okaay... Nie ważne już... Chciałam cię prosić, żebyś podjechał na chwilę do Magdeburga... Muszę załatwić jedną sprawę.
- Też muszę jechać do Magdeburga. Andreas ma dla mnie jakiś projekt.
- No dobrze. To później.
- Kontaktowałeś się z nim? - Zwrócił się do Kaulitza.
- Tak. Mówił, że pracuje nad czymś i nie może się spotkać.
- Może byśmy go wyciągnęli, gdybyśmy do niego pojechali.
- Nie wiem. Może? - Sam nie wiedział. - To pojedźmy do Magdeburga teraz. Może zrobi sobie przerwę na obiad, skoro nie może przyjechać do Berlina. - Przyznał, że może naprawdę uda się go wyciągnąć.
- Myślę, że jak tak, to się zgodzi. - Przytaknął Alex i wymienił uśmiechy z Ann. - Pogodziłeś się z nim? - Dopytał z ciekawości, zerkając we wsteczne lusterko na przyjaciela.
- Tak... - Westchnął. - Przepraszał mnie bardzo miło i długo, więc już się zlitowałem nad nim. - Wyjaśnił triumfalnie, robiąc z siebie kogoś wielkiego.
Alex się zaśmiał, kręcąc głową.
- To może podjedźmy najpierw do Andy'ego, a później pojedziesz ze mną... - Zaproponowała Ann. - Nie chcę, żebyście przeze mnie chodzili głodni.
- Nie śpieszy ci się z tym?
- Niee... Muszę to dzisiaj odebrać od niej, ale to możemy podjechać nawet wieczorem. - Wyjaśniła Ann.
- No to w porządku.

2 godziny później...

Zaparkowali pod jednym z domów jednorodzinnych w dobrych humorach i weszli bez pukania do jego wnętrza.
- NIESPODZIANKA!!! - Wyskoczyli wszyscy, gdy Kaulitz wszedł w próg salonu.
Kaulitz się naprawdę zaskoczył, widząc ich wszystkich i udekorowane pomieszczenie aplikacjami urodzinowymi. Zerknął na Alexa i Ann, stojących za nim. Już wszystko rozumiał. Ann nie miała nic do załatwienia w Magdeburgu, a to wszystko było jedną wielką podpuchą. Nie mógł uwierzyć, że naprawdę to dla niego zrobili. Czuł się zaszczycony i bardzo szczęśliwy.
Andreas podszedł do niego z tortem i zapaloną świeczką, na którym pisało "25 lat Billy", a wszyscy pięknie zaśpiewali mu piosenkę urodzinową.
Oprócz Gustava, jego dziewczyny Lindy i jego siostry Franziski i Georga, była tam również Natalie i ich wspólna przyjaciółka Kerli z chłopakiem, której nie widział od dobrych paru lat!
- Pomyśl życzenie. - Cieszył się Andreas, gdy skończyli śpiewać.
- Em... - Przeleciał wzrokiem po suficie. - Oby moja decyzja mnie nigdy nie zawiodła. - Odrzekł w myśli i zdmuchnął świeczkę. - Dziękuję wam kochani. Zrobiliście mi naprawdę niespodziankę. Kerli. Omg... - Musiał do niej podejść i się z nią przywitać osobiście.
Długowłosa, której włosy były w kolorze szarym, a jej oczy mocno pomalowane na czarno, ubrana jak 'słodkie emo', wtuliła się w chłopaka. Była prawie tak samo wysoka, jak Kaulitz w swoich glanach na platformie.
- Co tu robisz? - Nie mógł się nadziwić.
- Andy mnie ściągnął. Przyjechałam dzisiaj. Byłam w pobliżu, a że usłyszałam o niespodziance, to nie mogłam przejechać obojętnie. Wszystkiego najlepszego Billy. - Mówiła radosna i jeszcze raz go pocałowała w policzek.
- Dziękuję! - Wołał szczęśliwy.
Wznieśli toast, dostał prezenty, osobiste życzenia i mógł w końcu usiąść i zjeść kawałek pysznego tortu, któremu najpierw zrobił zdjęcie i wstawił na swój prywatny profil.
- No to może po drineczku. - Zatarł dłonie Gustav i już się brał za flaszkę.
- Co tam u Toma? Naprawdę się rozstał z Rią? - Zagadnęła, prawie w nic niewtajemniczona Kerli.
- Tak. To jest już raczej prawdziwy koniec. - Wyjaśnił Kaulitz, mocząc usta w mocnym drinku. Gustav nigdy nie próżnował w tego typu rozlaniach. - Powiem ci, że się poniekąd z tego cieszę. Cierpi, bo cierpi, ale w końcu mu minie. Najważniejsze jednak, że nie muszą się już ze sobą męczyć. Takie jest moje zdanie na ten temat. Nie pasowali do siebie po prostu.
- W sumie masz rację... - Przyznała Linda.
- Wiem.
Georg i Kerli się zaśmiali i zerknęli na Kaulitza.
- Ty się chyba nigdy nie zmienisz. - Kerli objęła mężczyznę ramieniem.
Kaulitz się uśmiechnął i uniósł triumfująco brew.
- Roznosi mnie, gdy to robisz. - Skomentował Andreas, dostrzegając jego minę.
Kaulitz ponowił minę, jeszcze bardziej się szczerząc, zadowolony z siebie w poczuciu 'bo to ja'.
Andreas pokręcił głową, sam się uśmiechając.
- Mów jak twój związek się układa? - Zagadnął, nie spuszczając z blondyna wzroku.
Linda wymieniła spojrzenia ze swym chłopakiem.
- Układa się. Nie narzekam. Jestem szczęśliwy. Ufamy sobie i możemy na sobie polegać. To się dla mnie liczy najbardziej.
- Wow, wow, wow! - Zawołał Georg. - Kiedy ślub?
- Może nie tak daleko, jak się wam może wydawać.
- WOW! Naprawdę!? - Zawołała Kerli.
- Nie. Żartuję. Przecież ona ma dopiero siedemnaście lat. - Śmiał się w duchu z nich, że tak łatwo przychodziło im wierzyć w jego słowa. Cóż. Z reguły był poważny i sobie nie żartował, więc nawet nie wiedzieli, kiedy to robi, jeśli już to robił.
- Haha! To jest w tym właśnie najlepsze! Ala była starsza...
- Teraz czas na młodszą. - Uśmiechnął się krzywo, przerywając komentarz Andreasowi. Wcale nie było mu w takim temacie do śmiechu. Zawsze twierdził, że przyjaciele, przyjaciółmi, ale związek to jest jego osobista sprawa. - Zresztą, nie uważam stosunków z Alą za związek. To był czysty seks. Nic więcej. Z Kornelią jest inaczej. - Dodał.
- Nie wiem w ogóle, co ty w niej widzisz. Chyba robisz sobie jaja z tego, że chcesz zrobić z tego poważny związek. - Odrzekł Andreas.
- Tego nikt nie wie, jak nam się poukłada w życiu. Na razie nie narzekam, ponieważ nie mam, na co. Co z tego będzie, to się okaże.
- Kornelia jest bardzo fajną dziewczyną, nie wiem, co ty od niej chcesz. Ja ją bardzo polubiłam. - Zauważyła Natalie, zerkając na Andreasa.
- Fajnie, że się w końcu w kimś zakochałeś. - Wyznała Linda. - Zawsze mi się wydawałeś taki samotny.
- Mi tak samo! - Zawołała rozczulona Kerli.
Mężczyźni się zaśmiali.
- Dziękuję za uwagę. - Wyznał do kobiety z uśmiechem.
Jeszcze luźniejsza atmosfera zaczynała się robić po trzecim drinku, a za tym i poszło również coś jeszcze.
- To, co? Czas zapalić. - Podniecił się Andreas i wyciągnął metalowe pudełko do skrętów i poczęstował swych gości.
- O niee... Idźcie z tym gdzie indziej. - Zamarudziła Linda, od razu zakrywając nos rękawem swojej fioletowej bluzy. Podobnie miała Natalie.
- Ja podziękuję tym razem. - Odmówił Kaulitz, widząc przed sobą skręty.
- Weź mnie nie denerwuj. Rechałeś jak smok na wakacjach. - Zaśmiał się Andreas.
- Byłem na wakacjach! - Zawołał, jakby to było logiczne. - Jutro idę do pracy. - Przypomniał.
- Gorzej na fukany chodzisz do pracy. - Skomentował Andreas, jakby to właśnie miało go skłonić do wzięcia skręta.
Nie miłosiernie bardzo Kaulitz zdenerwował się tym tak bardzo niestosownym komentarzem. Tak bardzo podniósł mu ciśnienie, że aż nie wiedział, czy ma się na niego rzucić, by mu wpieprzyć, czy zacząć wrzeszczeć ze złości, równając go niżej niż z ziemią. Tak bardzo miał ochotę się z nim pokłócić, że aż nie mógł usiedzieć na miejscu. To były sekundy, a wyprowadziły go tak bardzo z równowagi, jakby właśnie wystrzelono go z orbity. Oczywiście Kaulitz był taki, że po prostu nie mógł zostawić tego bez komentarza. Miał gdzieś, czy są w Andreasa domu jego goście. W takich momentach wszystko miał gdzieś, ponieważ nie mógł sobie pozwolić na takie traktowanie.
- Czy ty masz jakiś problem? - Zawołał głośno, szczerze i otwarcie pokazując całemu światu, że jest mu nie na rękę ten człowiek i jego komentarze, nawet jeśli to w jego domu została zrobiona niespodzianka.
- Nie? Tylko mówię, jak jest. Tak to jar...
- To nie jest TWOJA sprawa, co ja robię ze swoim życiem! - Przerwał mu. - Już ci to powiedziałem nie raz i powtarzam po raz ostatni. Chcesz się płaszczyć znowu przede mną, jak ostatnio to robiłeś? Jeśli do tego zmierzasz, to wiedz o tym, że już nie przyjmę twojego lamentu. Więc albo zamkniesz ryj, albo zabieram swoich bliskich w milsze miejsce niż, to. Decyduj. - Rozkazał śmiertelnie poważnie.
Nikt się nie wtrącał. Każdy wymienił tylko przelotne spojrzenia. Jedyna Kerli, której wszyscy dawno nie widzieli, już otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy Kaulitz powstrzymał ją ruchem dłoni, wypalając Andreasa wzrokiem wszerz i wzdłuż.
- Ogarnij się. - Zaskoczył się Andreas. - Nic takiego nie pow...
- Czy ty słyszysz, co do ciebie mówię, czy już wypaliłeś tyle, że proste słowa do ciebie nie docierają? - Znowu mu przerwał. - Powiedziałem, decyduj. - Napierał na niego wzrokiem. - Jeśli nie. Wychodzę.
Andreas był cały zgłupiały. Nie sądził, że tak mu się dostanie, na dodatek przy wszystkich.
- Toć spoko jest. Przepraszam, jeśli cię to Aż tak uraziło. - Wyjaśnił zaskoczony.
- Jeśli jeszcze raz skomentujesz moją osobę, mój związek, moje życie i moje wybory i będziesz namawiać do rzeczy, których nie chcę robić, bo nie jesteś dla mnie nikim ważnym, żebym mógł cię, choć w jednym małym stopniu posłuchać, to się pożegnamy raz ostatni. - Zagroził i tym samym zakończył konwersację.
Nikomu przez chwilę nie było do śmiechu.  Kaulitz i tak miał ochotę stamtąd wyjść. Czuł, że tak bardzo uprzykrzył popołudnie Andreasowi, a nawet i go bardzo zranił, ale zrobił to w bardzo świadomy sposób i nie żałował. Jego nakładka, którą nałożyli na niego ludzie, miał nadzieję, że w końcu została dzięki temu z niego ściągnięta. W tym celu poniekąd to powiedział. Nie obchodziło go zbyt bardzo teraz z pewnością bardzo kiepskie samopoczucie kolegi, ale nie pozwoli nigdy hańbić swojego i Kornelii mienia, tym bardziej wśród jego bliskich. Obcych miał gdzieś, ale na bliskich zawsze mu zależało.
Andreas w końcu nie wytrzymał i wyszedł, pomimo że to był jego dom. Alex wtem zerknął porozumiewawczo na przyjaciela, a Bill mu jasno wyjaśnił.
- Nie obchodzi mnie to. - Dopił duszkiem swojego drinka i podniósł się. - Wybaczcie za tą niemiłą sytuację, do której przyczynił się nasz zagalopowany kolega. Jeśli ma takie podejście, to nie zamierzam i chyba wy również nie zamierzacie siedzieć w tak niemiłej atmosferze. Zapraszam Was do baru albo jeśli chcecie, do mojego domu. Nie chciałbym pozwolić na to, żeby tak fajne spotkanie ktoś nieodpowiedni niszczył i z wielkim bólem serca to robię.
- Z wielkim bólem serca! - Dało się słyszeć rozzłoszczony głos Andreasa gdzieś w tle domu.
- Jak widzicie, na tym się nie skończy, więc proponuję się przenieść jak najszybciej, żeby móc jeszcze normalnie ze sobą porozmawiać i miło spędzić czas.
Goście również z wielkim bólem, ale bez komentarza przyznali rację. Nie raz byli już świadkami ich kłótni i w ten dzień raczej nikt nie chciał słuchać tego typu wymian zdań. Oczywiście, że nie dla wszystkich poruszenie Kaulitza miało sens. Dużo osób w tym gronie była bliska, aczkolwiek chyba tylko Alex zrozumiał w prawdzie, dlaczego tak bardzo się zdenerwował. I śmiał nawet twierdzić, że gdyby się tym komentarzem tak nie przejął, nie zapieczętowałby tego, że naprawdę chodzi 'na fukany' do pracy.
- Co ty pieprzysz! - Andreas wrócił do nich z emocjami na wierzchu. - Przygotowałem dla ciebie niespodziankę! Zaprosiłem wszystkich, a ty mnie tak traktujesz?
- Wybacz mi Andreas. Przegiąłeś, a znasz mnie już tyle lat, że wiesz, że posiadam swoje granice. Nie zamierzam się z tobą kłócić, dlatego wychodzę, żebyś mógł ochłonąć.
- Przepraszam! - Zawołał. - Mam klęknąć!?
Pan Kaulitz uniósł brew. Nie wiedział, czy ma się śmiać, płakać, czy litować.
- Wiesz, że to zrobię! - Przypomniał.
Tak. Kaulitz nawet w to nie wątpił i gdy naprawdę to zrobił, wcale nie był zaskoczony.
- Przestań robić te swoje sceny. - Skwasił się, odchodząc od niego. - Dziękuję, że przygotowałeś dla mnie taką niespodziankę, ale to, że to zrobiłeś, nie daje ci wolnej drogi do komentowania mojego życia. Pogódź się z tym, jeśli nie, nie widzę szans na dobre relacje między nami. - Wyjaśnił otwarcie i bardzo poważnie.
Alexowi rozszerzyły się oczy. Wymienił spojrzenia ze wszystkimi. Nikt nie sądził, że to jest aż tak poważne. Wszyscy już nie wątpili w zmianę Kaulitza i chyba wszyscy znajdujący się w tym pomieszczeniu w duchu bili Kaulitzowi brawo.
- Dobra. - Kerli nie wytrzymała i ruszyła w ich stronę.
- Nie wtrącaj się. - Warknął Kaulitz.
- Widzisz, że się ze ćpał i mu odwala. - Odrzekła do Kaulitza i puściła oko Andreasowi. - Wstawaj na nogi i nie odpieprzaj, a ty siadaj i ochłoń. - Rozkazała po kolei. - Nigdzie nie wychodzimy. Andreas się na trudził z dekoracjami, osobiście mu pomagałam. Cieszył się, że zrobimy ci niespodziankę, powiedział gówno, przeprosił, to znaczy, że żałuje. Prawda Andy?
Andreas stąpnął z nogi na nogę. Również miał ochotę się pokłócić z Kaulitzem o przykrość, jaką mu sprawił po tym, jak bardzo się dla niego dzisiaj starał, żeby było mu miło...
- Andreas żałuje, więc koniec tematu. - Złapała za swój kieliszek i uniosła go. - Za pierwszy kwartał Kaulitza. - Wzniosła toast.
- Pierwszy kwartał... - Zaśmiała się Linda.
- Jak on pięćdziesiątki nie dożyje. - Zażartował Gustav, za co dostał z łokcia od Lindy.
- Dziękuję Gustav za bardzo miłe słowa. - Mruknął Kaulitz.
- Nie ma za co, przyjacielu. - Uśmiechnął się, również unosząc kieliszek.
Po dłuższym czasie Kaulitz wrócił do formy. I chyba by nie wrócił, gdyby nie opary marihuany, które wdychał, siedząc u boku Georga i ilość drinków, jaką wypił przy spuście Gustava. Nie było mu miło patrzeć na Andreasa, który również się mało odzywał, choć już pomału zapominał, wdając się w małe dyskusje z innymi, a czasem nawet i się śmiał.
- Ale te wakacje trzeba powtórzyć. Były zajebiste. - Zawołał Georg.
- Oj działo się, działoooo...! - Zawołał Gustav. - Najebańcy! - Zarzucił.
- Ty nie chlałeś!? - Zawołał Georg. - Wcale!
- Mi się najbardziej podobało to, że miałem każdego dnia urodziny. - Wspomniał z uśmiechem Kaulitz, a reszta parsknęła śmiechem. - Dzisiaj znowu je mam. Tylko ja mogę mieć pięć razy w roku urodziny. - Zażartował z wyższością.
- To było coś niemożliwego. Ludzie naprawdę w to wierzyli...
- Ale jedna dziewczyna podeszła do mnie i zapytała, o co chodzi, bo trzy dni temu też miałem urodziny. - Wtrącił pobudzony Kaulitz z wielkim uśmiechem. - Powiedziałem jej, że wtedy miał urodziny mój brat, a ja mam teraz. - Śmiali się.
- Nie ma to, jak z ludzi robić idiotów. - Brechtał się Andreas.
- Taa... Na jednej imprezie nie wydałem ani centa, a najebałem się, jak świnia. - Wspomniał Georg.
- Ja też tak miałem! - Szturchnął go Kaulitz. - To ktoś wtedy stawiał wszystkim te drinki...
- To był mój facet. - Poruszył brwiami Andreas.
- Haha! Faktycznie! To ty go wyrwałeś! - Zaznaczył palcem Georg.
- Spodobały mi się jego buty, powiedziałem mu to, a nie moja wina, że na mnie poleciał. - Wyjaśnił triumfalnie Andreas.
Kaulitzowi chciało się wymiotować.
- To było dobre... - Przyłączył się Alex. - Każdego dnia wszyscy umierali.
- Nie. Wiecie, co było najlepsze? Jak Bill latał po wszystkich i kazał zabierać sobie telefon, żeby tylko nie dzwonić do Neli. - Wspomniał Gustav.
- Taa... Wkurwiało mnie to, bo jak się najebał, to później się kłócił, że chce tele...
- CO!? Ty Gustav może nie dzwoniłeś pijany do Lindy! - Wychylił się Kaulitz. - A potem ubolewałeś, że się na ciebie obraziła. - Wygarnął koledze.
Linda się zaśmiała i pogłaskała chłopaka po udzie.
- Dobrze, że dzwonił do mnie, a nie tak jak wy, znikaliście z jakimiś dziewczynami i nie było z wami kontaktu. - Cieszyła się i dała Gustavowi buziaka w policzek.
- Haha... To Tom jak zwykle taki agent. - Pokręcił głową Andreas. - On się odgonić nie może przed nimi. Jakby psikał się kocimiętką.
Wszyscy głośno się zaśmiali.
- Skąd wiesz!? Może dolewa sobie coś do perfum. - Zawołał Alex.
- Szkoda, że go tu nie ma. - Skwasił się Kaulitz.
Georg podał Kaulitzowi blanta, dlatego zaciągnął się parę razy i podał go Kerli, popijając drinkiem. W głowie zaczynało mu już szumieć, a marihuana pozwoliła mu tylko na to, żeby poczuć się jeszcze gorzej zmęczonym. Nie zawsze tak przeżywał tego typu upojenia, ale dzisiaj chyba miało wpływ na to, wczesne wstanie z łóżka.
Atmosfera jeszcze bardziej się rozweseliła. Wspomnienia z wakacji były czymś cudownym. Okazało się, że dopiero teraz rozumieli fakty z tamtych dni. Każdy znał dane wydarzenie od innej strony, a dzieląc się nim, wszystko potrafili ułożyć w całość i już wszystko rozumieli, przy czym mieli mnóstwo radości.
Wcale nie miał ich dosyć. Uwielbiał się z nimi spotykać. Nie wytrzymałby z nimi dwadzieścia cztery na dobę, ale takie miłe spotkania kochał. Zwłaszcza że była tam Kerli, w którą wdał się w bardzo interesującą dyskusję na temat ich życia nastoletniego, by skończyć na wspomnieniach, które niosły za sobą nieprzewidywalną radość.
Kerli była piosenkarką, którą poznał lata temu w Mediolanie na jednym z pokazów. Zachęcała go, żeby wrócił do śpiewania, chciała z nim nagrać piosenkę, ale ten się od tego bronił. Końcem końców Georg i Gustav przyłączyli się do wspomnień z dzieciństwa, opowiadając o swoim zespole 'Devilish'.
Georg był chętny do podjęcia się na nowo próby założenia zespołu, argumentując, że Tom nadal przecież robi muzykę, a Kaulitz nadal pisze.
- Tak. Nasza piosenka stała się hitem w LA. - Cieszył się blondyn. - I to nie raz się dobrze sprzedają. - Wywyższył się.
- Nie tylko w LA, bo w UK zrobiłam z jedną Kaulitzów piosenką szał. - Wyznała Kerli. - I dostałam za nią złoty krążek.
- Nie. Nie. Nie. Nie zabiorę się za to. Chyba że mój Dom Mody upadnie. - Zażartował. - Jak na razie Tom zrobił świetne ścieżki do filmu.
- Oh! Nie widziałam tego filmu, ale słyszałam opinie. - Odrzekła Kerli. - Pół na pół było opinii co do niego. Można gdzieś jeszcze ten film zobaczyć?
- Nie.
- Szkoda. Z chęcią bym go obejrzała. Urywki tylko widziałam... I zaskoczyłam się, że wzięliście ciemnoskórą i na dodatek tak niską modelkę do głównej promocji. Nigdy wcześniej tego nie robiliście.
- O to właśnie chodziło. - Uśmiechnął się Kaulitz.
- Ale współczuję tej dziewczynie. - Pokręciła głową.
- Dlaczego? - Zaskoczył się Kaulitz.
- Dużo osób hejtuje jej dziewictwo. To jest okropne. Nie sądziłabym nigdy, że można z takiego czegoś zrobić szum. - Mówiła zaskoczona.
Kaulitz się skwasił.
- Już nie długo nie będzie dziewicą albo już nie jest. - Zaśmiał się Georg.
- Tak? Poznała chłopaka? Widzę, że mam nieświeże informacje. - Zgasiła się trochę.
Wszyscy z uśmiechami zerkali na Kaulitza, aż ten się trochę zawstydził.
- Tak. Kornelia jest moją kobietą. - Wyznał.
- Omg! - Zaskoczyła się. - A ja tu takie rzeczy mówię! - Spaliła się po całości, a wszyscy się wyśmiali, widząc jej różowe policzki.
- Tak... Właśnie dzwoni... - Wyciągnął wibrujący telefon ze spodni. - Przepraszam na chwilę.
      Wyszedł przed dom, słuchając kolejnych życzeń urodzinowych.


CDN

Komentarze

  1. Bardzo mnie ciekawi relacja Adreasa i Billa....mam wrazenie ze obu Panów cos łączyło w przeszłości. Po za tym odcinek super :) jak zwykle zresztą. Chciałabym też wiedzieć co z Luxem? Czekam na odcinek z niecierpliwością a tam pustka....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :*
      Obaj panowie mają ogromną, nastoletnią przeszłość za sobą, która poniekąd nic nie znaczy, aczkolwiek ma duży wpływ właśnie na teraźniejsze wydarzenia. Stąd taka między nimi relacja.
      Więcej będzie można się dowiedzieć - czarno na białym - w części 3. (jeżeli powstanie i o ile będzie ktoś chciał ją czytać.)
      Z Luxem... Ciężko mi na razie cokolwiek powiedzieć, gdyż czekam na odpowiedź Mistycznej. Na pewno dam znać, co i jak, ale zapewniam, że to opowiadanie będzie dokończone :)
      Pozdrawiam Cię cieplutko :*

      Usuń
  2. Dziwna jest relacja Andreasa i Billa. W pewnym momencie przeszła mi przez głowę myśl, że może Andreas po cichu się w nim kocha i jest zazdrosny o Kornelię, ale to chyba raczej nie trafiona koncepcja? :D
    Odcinek mi się podobał, chociaż myślałam, że może jakimś cudem Tomowi i Kornelii uda się przylecieć na tę imprezę urodzinową Billa, aby zrobić mu jeszcze większą niespodziankę. Jestem ciekawa, jaki prezent mu sprawi Kornelia.
    Czekam na kolejny odcinek!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg