40. Niezapomniany rok

Dziś bez zbędnych wstępów... Zapraszam :)


40


Niezapomniany rok


Jedno piętrowa, duża willa, która wyglądała jak sprzed epoki, miała zostać cała odremontowana. Na parterze znajdowała się nieduża kuchnia, jadalnia, salon, łazienka, drugi salon i dwa korytarze, co wszystko było sztywno podzielone ścianami działowymi i jedną ścianą nośną, która wiodła przy głównym korytarzu. Wszystkie te ściany miały zniknąć. Dokładnie wszystkie, prócz nośnej oczywiście, która miała się tylko skrócić, a w zamian za to, miała stanąć kolumna, dzieląca jadalnie od salonu. Kolejna ściana nośna przylegająca do tych pomieszczeń i do ogródka z tyłu domu miała zostać w całości oszklona, z równie szklanymi drzwiami. Kuchnia miała zostać powiększona, przez co jeden z salonów się zmniejszył i powstała w nim właśnie jadalnia, a w jadalni salon. W jednym z salonów z kominkiem miał być pokój dzienny, a w tym mniejszym miał powstać pokój telewizyjny. W dużym pomieszczeniu gospodarczym, które dzieliło się również na spiżarnię, miała powstać sypialnia dla gości. Cały parter miał być wtem jasny i wolny od nadmiaru ścian.
Pół okrągłe schody znajdowały się na wysokości kuchni i jadalni. Na ich szczycie ciągnął się wąski korytarz - zawiły korytarzyk. Trzy spore sypialnie, drugi salon i łazienka. Oczywiście po wybraniu sypialni dla siebie, której okna prowadziły również na ogród i jezioro, przylegający do niej salon, który miał już okna na front domu został 'dopięty do głównej sypialni. Powstała w nim ogromna garderoba, z czego połowa została przeznaczona na osobistą łazienkę, w której miały się mieścić dwa zlewy i dwa osobne lustra - to było dla Kornelii i pana Kaulitz chyba najważniejsze w całym domu. Wszystko zostało ogrodzone dodatkową ścianą działową, a więc dobyli się osobistego przedpokoju. Za tą ścianą widniał główny przedpokój, który prowadził do pozostałych dwóch sypialni i łazienki. Wszystkie trzy sypialnie miały swoje tarasy. Tyle że taras jednej z sypialni znajdował się na froncie, pozostałe dwa na tyle domu, dzięki czemu miały zostać połączone, gdyż w tej sypialni obok, Kaulitz zażyczył sobie swoją pracownię, ponieważ całe te ściany, jak na dole miały również zostać w całości przeszklone, a potrzebował bardzo dużo światła. Cieszył się już, że będzie mógł do pracowni chodzić nawet tarasem, gdy zostaną połączone, a na jego środku, na wysokości głównego przedpokoju, miała stanąć kanapa. A jeśli wymyślił sobie kanapę i stolik, musieli również dorobić zadaszenie.
Sypialnia Toma więc znajdowała się od frontu i chyba była większą sypialnią od głównej. A to tylko dlatego, że starszy Kaulitz chcąc nie chcąc, również posiadał mnóstwo ciuchów, dlatego zaraz przy wejściu po lewej stronie pan Kaulitz ustawił mu ogromną, robioną na wymiar szafę w całości z lustrem, gdyż miejsce, w której miała stanąć, było nieco węższe niż dalej. Dwa okna miały się połączyć i powstać jedno wielkie, prostokątne. Kawałek ściany, na której widniały drzwi na taras, również miała zostać przeszklona. A drzwi prowadzące do jego pokoju, były umiejscowione naprzeciw drzwi do łazienki.
Miejsce na przedpokoju, w którym miały stać dwa fotele i stolik, zostało również podzielone ścianą. To było miejsce w połowie między sypialnią Toma a oddzielonym przedpokoikiem Kornelii i pana Kaulitz. Miało to być małe biuro, w którym miało stać po całości dwóch ścian biurko, komputer, regały na dokumenty, jak i drukarka.
Z podwójnego garażu od frontu też miało się wchodzić do domu, ale również w tym korytarzyku widniały schody do piwnicy, która naprawdę była spora i można by było powiedzieć, że ten dom jest dwupiętrowy. Tam miała zostać zrobiona łazienka. Miała stanąć duża kanapa, w dwóch bliźniaczych pomieszczeniach miał stanąć magazyn Kaulitza. Że były okna i miało być ogrzewanie, to Kaulitz już nie musiał gromadzić ciuchów w pokoju, a tutaj. Kolejne spore pomieszczenia na razie miały stać puste, twierdząc, że z czasem i na nie przyjdzie czas i na pewno puste nie będą.
Na końcu stwierdzili, że tak naprawdę mogliby to wszystko zburzyć i zacząć budowę od nowa, gdyż willa miała zostać w całości z modernizowana. Darowali to sobie, gdyż jak się dowiedzieli, fundamenty i ściany nośne naprawdę były stabilne i nie było sensu ich ruszać. Strych, dach, odpływy, wszystko było w bardzo dobrym stanie. Wystarczyło tylko po przekładać ściany i wybić w nich większe dziury, co się wiązało z zamocowaniem jedynie stalowych bel, by dom się nie zawalił.
Odbył się wtedy cynk do Arthura, gdyż jego kontakty z firmami budowlanymi i remontowymi były szersze, a on natychmiast polecił najlepszą. Najlepszą w tym znaczeniu znaczyło, że najszybciej wykonywali powierzone zadania i najważniejsze, precyzyjnie. Mieli w swoim gronie osobistych inspektorów, którzy od ręki wykonywali pomiary wytrzymałości ścian i wszystko tego typu, jak i zatwierdzali projekty i dawali zezwolenia. Że pan Kaulitz był niecierpliwym człowiekiem, jeśli chodziło o tego typu rzeczy, to dał im na to dwa miesiące, pomimo że oświadczali, iż miesiąc wystarczy. Nie chciał też przepłacać za taką bardzo szybką pracę.
Po miesiącu Kornelia świętowała zdaną maturę i w końcu mogła odetchnąć na myśl, że teraz prawie pięć miesięcy będzie miała wolne od nauki. Już wiadomo było, że pan Kaulitz dokładnie zaczął rozplanowywać i zapełniać jej grafik. Najpierw rozpoczął wykorzystywanie, które polegało na rozpoczęciu pakowania Całego asortymentu w domu. Kornelia nigdy w życiu nie przeprowadzała swojego całego domu. Jedyna jej przeprowadzka, którą przebyła to przyjazd do Berlina, z czego jej wszystkie rzeczy zostały spakowane nie przez nią i jej dostarczone w kartonach. A więc to był jej jakby pierwszy raz i kompletnie nie wiedziała, za co ma się zabrać. Logiczna myśl jednak szybko jej podpowiedziała. Zaczęła od rzeczy, których najmniej albo wcale nie używają, po czym przyszła jej myśl, że skoro ich nie używają, to po co miała je zabierać?
Oj tak. Latała po domu całkiem nieogarnięta i tematycznie rozpoczęła pakowanie każdego pokoju po kolei. Rozpoczęła pakowanie od 'magazynu', a potem wzięła się za sypialnie.
Dom zaczął pustoszeć z każdym dniem. Kornelia była wykończona, ale podobało się jej to. Przynajmniej zrobiła porządek, a co lepsze, myśl, że za chwilę będzie mieszkać w tym pięknym, dużym domu na dodatek nad jeziorem, gdzie będzie mogła sobie moczyć nogi na Własnym kawałku plaży, była tak ekscytująca, że spakowała ich dokładnie w nie całe dwa tygodnie. Przez co też rozpoczęło się poszukiwanie i marudzenie.
- Czemu spakowałaś czyste ręczniki? W co ja mam się teraz wycierać?
- Zostawiłam nam po dwa czyste.
- To za mało. Obydwa są już brudne.
- Więc wypierz.
Karcił ją wzrokiem. Rozumiała jego ból. Gdyby wyprał, nie miałby się już w co wytrzeć i trochę ją to nawet śmieszyło. Najbardziej, to gdy wchodził do swojej garderoby, gdzie miał tylko garstkę ciuchów i miał problem, gdyż nie wiedział, w co się ubrać... To były w jego przypadku bardzo poważne problemy, a Kornelia miała ubaw.

Parę miesięcy później...

- Nie uwierzysz, co mi powiedzieli! - Wpadła do pałacu tuż po ogłoszeniu wyników z egzaminów rekrutacyjnych na uczelni.
- Zamknij, proszę, drzwi za sobą - przypomniał automatycznie Kaulitz. Już nawet od dłuższego czasu przestał przypominać Kornelii o pukaniu. To było zbyt wiele do zrobienia dla Kornelii.
Kornelia posłusznie się cofnęła i zamknęła za sobą drzwi jego gabinetu, już w trakcie zaczynając opowiadać bez ćmy przejęcia, że właśnie przerwała znowu Kaulitzowi pracę.
- Powiedzieli mi, że moje szerokie odpowiedzi były tak wartościowe w informacje, że zrobią mi kolejny egzamin z końca roku!
- Tak myślałem - odrzekł, wcale nie będąc zaskoczonym. Nie to, co podekscytowana Kornelia.
- Będę się uczyć cztery lata, nie pięć! - Zachwycała się.
- Jeśli zdasz - przypomniał nadal spokojny Kaulitz. - I proszę cię, nie krzycz tak.
- Przepraszam panie Kaulitz, ale jestem tak podniecona, że nie wiem, co mam ze sobą zrobić!
- Rozumiem. Kiedy masz ten egzamin?
- Mam przyjść w środę. To tylko dwa dni! Zbiorą komisję i będę miała wyniki od ręki! Rozumiesz to!?
- Więc lepiej się przygotuj. Zbombardują cię takimi pytaniami, żeby specjalnie cię zaciągnąć pod włos - oświadczył.
- Co muszę wiedzieć? Wszystko muszę wiedzieć! Jej! Jak ja się cieszę, że czytałam te wszystkie podręczniki i dawałeś mi samej zostawać tu i zajmować się firmą!
- Co, jeśli karzą ci stworzyć swoją firmę? Zbudować ją całą od podstaw, napisać wzorowy biznesplan i stworzyć działania marketingowe, zrobić kampanię i utrzymać się co najmniej dwa lata na rynku? W dodatku będą ci podsuwać same kłody pod nogi, a ty będziesz musiała w sekundę wymyślić strategię?
- Zrobię to - odrzekła pewnie.
- Więc to zrób.
- Zaraz. Czy takich zadań nie robi się na koniec studiów?
- Nie studiowałem w Niemczech, więc nie wiem, jak wygląda to tutaj.
- Eh... Ty uczyłeś się w moim mieście, a ja będę w twoim. Oh! Nie wiem, pod jakim kontem mam teraz myśleć? Jako prezes? Jako sprzedawca, czy jako kierownik? Jako kto?
- Jako wszyscy pracownicy niezbędni do funkcjonowania firmy i ty na ich czele.
- Ale mnie pocieszyłeś! - Zawołała.
- Nie krzycz. - Skwasił się.
- Omg. Ok. Muszę sobie wszystko rozpisać...
- Oczywiście. Tylko nie przeszkadzaj Nikomu w pracy - zaznaczył poważnie.
- Dobrze... O matko! - Zawołała, aż Kaulitz się wzdrygnął, ale nim zdążył ją skarcić, kontynuowała. - Wiem, czego nie umiem! - Rozszerzyła oczy w przerażeniu. - Nie znam się na tych oprogramowaniach firmowych. Nie wiem, jak się nimi posługiwać, prócz tych w sklepie.
Kaulitz westchnął. Miała rację. Zawsze po jej zastępstwie musiał wszystko wprowadzać w system z notatek mu zostawionych. Choć nie miał czasu, tak nie widział innego wyjścia. Była o krok przed przejściem o rok dalej, a brak znajomości programów, mogło jej zaszkodzić ku temu.
Skinął głową, by do niego podeszła. Nie za bardzo wiedział, czy robi dobrze. Niektórych danych jego firmy nie powinna znać nawet Ona. Miał jednak nadzieję, że nigdzie tych konkretów nie wykorzysta...
Robiła tylko powierzchowne notatki. Zabronił jej notować konkretne dane. A po godzinie szesnastej, gdy zostali w pracy sami, zaczęli zwiedzać wszystkie działy, zaglądając w programy i tłumacząc wszystko. Kaulitz dzięki temu doznał olśnienia, że jego pamięć nie jest aż tak dobra, jak myślał. Dużo rzeczy mu pouciekało z głowy, ale to chyba nic dziwnego. Miał swoje stanowisko pracy... Siedzieli w pracy niemalże do północy, tracąc czas na jej notatki, gdyż zabronił robić jej nawet zdjęć ekranów, jak i na przypominaniu sobie Kaulitza podstaw.
Następnego dnia Kornelia udała się z Kaulitzem do pracy z samego rana. Dzisiaj mogła go wyręczać przy komputerze pod jego okiem, a po pracy wpadł Tom, by może dopowiedzieć jej więcej. Tak też było. Opowiedział jej, jak wygląda praca w jego salonach, jako spółka, jako udziałowiec. Nie chcąc jej mącić w głowie, mnożył Billa, siebie i panią Simone, albo mówił jej o niej samej, jako właścicielce sklepu. Wszystkie te spółki, rodzaje przedsiębiorstw jej tak wytłumaczył, że widziała wszędzie naprawdę samych Billów, z czego się śmiała. Noc zawaliła na regułkach i studiowaniu wszystkich podręczników po kolei.
Pan Kaulitz nie sądził, że jej egzamin tak go wyczerpie. Zawalił z nią całą noc, jakby to co najmniej On sam miał się stawić na testy. A przez te wszystkie emocje sam zaczął się stresować. Miał ogromną nadzieję, że Kornelii uda się zdać, a w dzień egzaminu ciągle zerkał na zegarek, wyobrażając sobie każdą scenę, w której najprawdopodobniej znajdowała się właśnie Kornelia. Godziny od dziesiątej do godziny dwunastej były chyba najdłuższymi godzinami, jakie w ostatnim czasie przeżył. Mocno trzymał za nią kciuki. Sądził, że jeśli zda, będzie to pobrzeżną nagrodą dla niego samego. Uzna, że jego roczna praca nad Kornelią nie wyszła na marne. Wynik egzaminu również pozwoli mu spojrzeć inaczej na Kornelię. Będzie w końcu miał zatwierdzony fakt, że nie zatrudnia Kornelii, tylko dlatego, że ją zna, tylko dlatego, że naprawdę się do tego nadaje i Może to robić. A jeśli naprawdę zda, postanowił zatrudnić ją w końcu na normalny staż.
- ZDAŁAM! - Usłyszał w telefonie, a szeroki uśmiech pojawił mu się na twarzy. Aż wstał od biurka, podekscytowany.
- Gratuluję! Wiedziałem, że ci się uda. - Cieszył się. Tak naprawdę nie widział żadnej innej opcji.
- Nie masz pojęcia, co właśnie czuję! I nie mam pojęcia, jak będę miała ci się za to odwdzięczyć!
Uniósł brew.
- Coś na pewno się wymyśli. - Uśmiechnął się krzywo. - W każdym razie czekam na ciebie w pałacu.
- Już jadę!

Zamknął ją w swych ramionach tuż po ogromnych buziakach, jakim obdarzył jej policzki. Zdawanie relacji z przebiegu egzaminu również było ekscytujące, ale gdy już podsunął jej umowę o staż w jego firmie, nie było zbyt miło.
- Pomocnik działu szwaczek? - Zaskoczyła się.
- Oczywiście Kornelio. Prezesem nie zostaje się z dnia na dzień.
- Ale...
- Nie Kornelio. Jeśli cię zawiodłem, przykro mi, ale takie są realia. Masz cztery lata nauki, więc przez te cztery lata obejdziesz wszystkie działy, które u mnie funkcjonują. Co pół roku, będziesz przenoszona na coraz wyższy poziom, które będą zależne od oceny i opinii kierowników działów.
Przyglądała mu się chwilę, chcąc na siłę wyczytać z jego twarzy, że to żart, niestety nie było po tym najmniejszego śladu.
- Naprawdę? - Upewniła się jeszcze.
- Tak. - Śmiał się w duchu. Nie przypuszczał wcześniej, że ta sytuacja okaże się taka zabawna. Kornelia naprawdę była zawiedziona.
- Więc teraz mam być niżej, niż byłam przed studiami? - Nie mogła w to uwierzyć.
- Chcąc zostać prezesem jakiejś firmy, trzeba obejść wszystkie działy, żeby wiedzieć, jak one funkcjonują, by na końcu móc wzorowo nimi zarządzać. Wierzę Kornelio w to, że nauczysz się trochę o materiałach przy pani Barbarze. To jest najważniejsze, a u ciebie to leży. Minęło ponad pół roku, a  ty nadal nie potrafisz nazwać konkretnych materiałów po wskazaniu.
- Wybacz, panie Kaulitz. Nie wszyscy muszą wszystko potrafić.
- Nie wszyscy, ale prezesi muszą wiedzieć wszystko, co się dzieje w ich firmach.
- Chcesz mnie zrobić prezesem?
- Jeśli nadejdzie taki czas, a ty będziesz nadal się wykazywać, to nie narzekałbym na pomoc. - Uniósł brew. - Tym bardziej nie będę gardził zaufaną osobą, gdy otworzymy Dom Mody w Los Angeles. Jednakże są to tylko na razie plany, które w każdej chwili mogą się zmienić.
- Jasne. Panie Prezes.
Uniósł brew. Nie spodobał mu się jej ton głosu.
- Chciałabyś mi coś powiedzieć panno Millian?
- Nie.
- Cieszy mnie to.
- Tak. Chciałabym.
Zerknął na nią.
- Kto przejmie wtedy sklepy?
- Jak to 'kto przejmie sklepy'? Zamierzasz z nich rezygnować? - Nie rozumiał, a wręcz się trochę najadł obaw. Nie miał nikogo na jej miejsce.
- Nie, ale jeśli mam mieć staż od poniedziałku do piątku, w weekendy studia, to, jak mam to zrobić?
- Przeczytałaś umowę, że zadajesz mi takie pytania?
Poszło jej w pięty. Nawet nie skomentowała tego w myśli. Zajrzała po prostu w umowę, która odpowiedziała jej na pytanie. Staż obejmował cztery dni robocze każdego tygodnia. Już miała pytać, od kiedy zaczyna, gdy się w ostatniej chwili powstrzymała, sama zerkając na daty wskazane na umowie. Od przyszłego tygodnia.
- Co z tym jednym tygodniem?
- Podarowałem ci małe wakacje - wyjaśnił.
- Dziękuję za hojność - odrzekła równie surowo, jak on i podeszła do lustra, by zerknąć, czy czasem jej wygląd nie uległ zmianie z rana.
Kaulitz zerknął ukradkiem na jej ciało, mierząc ją powoli, po czym spojrzał z powrotem w monitor.
- Ostatni raz byłaś w takiej krótkiej spódniczce w szkole - zawiadomił.
Uniosła brew.
- Są krótsze - mruknęła.
- Nie pyskuj.
Westchnęła i zerknęła na niego z politowaniem.
Kaulitz, czując się obserwowanym, uśmiechnął się krzywo pod nosem i jeszcze raz nacieszył oko jej obnażonymi, kuszącymi nogami. A napływ energii zaczynał go rozpierać.
- Zrobimy przyjęcie z okazji zdania pierwszego roku.
Uśmiechnęła się lekko.
- Trzeba to uczcić.
- Ja chciałabym pojechać na te hojne wakacje do Los Angeles - odrzekła nie pewnie, a on się zaskoczył.
- Sama?
- Jeśli nie możesz ze mną jechać, to tak. Tęsknie za tym miastem...
Skwasił się niewidocznie. Kompletnie mu to nie pasowało, aczkolwiek rozumiał...
Podeszła do niego, widząc jego dziwnie przygaszoną minę. Przed chwilą wydawał się tryskać energią. Jego oczy znowu było lekko zaczerwienione, ale nie było co się dziwić. Zawalał z nią ostatnie noce. Też nie była wyspana, choć czerwonych oczu nie posiadała. Oparła się tuż obok niego o biurko i pogłaskała go po policzku, wjeżdżając ledwo na jego krótkie włosy.
- Dobrze ci w takich krótkich włosach - wyznała spokojnie. - Też bym chciała zmienić coś w swoich.
- Możesz wszystko, ale nie obcinać.
- Tak? Więc mogę mieć różowe?
Wykrzywił twarz, co śmiesznie wyglądało, dlatego się zaśmiała.
- Żartuję, ale chciałabym je rozjaśnić. Może na czekoladowe... Albo jakiś blond? Dużo teraz ciemnych piosenkarek rozjaśnia włosy i dobrze wyglądają - wymyślała.
- Rób, co chcesz, ale nie ścinaj.
- Dotąd. - Wskazała dłonią linię pod piersią.
- Nie tak krótko. - Ponownie się skwasił.
- Szybko mi odrosną - zapewniła.
Chwilę przyglądali się sobie w milczeniu, gdy jego dłoń powędrowała na jej nagie udo. Dreszcz przeszedł po jej ciele, dzięki czemu się uśmiechnęła.
- Tylko nietleniony blond - zaznaczył po chwili, muskając jej skórę.
- Tak jest, panie prezesie. - Sama się nie wyobrażała w takim kolorze!
- Lubię, gdy się tak do mnie zwracasz panno Millian. - Uśmiechnął się lekko.
- Wiem, panie Kaulitz. - Zerknęła za siebie, by się upewnić, że szklane ściany są zasłonięte, nie były, ale nim się odwróciła, już się zasłaniały, przy szybkiej reakcji pana Kaulitz. Uśmiechnęła się do niego i wtedy się nachyliła, by złożyć na jego ustach niewinny pocałunek.
Nie pozwolił się jej odsunąć. Przyciągnął ją do siebie tak, że opadła na jego kolana. Zatopił się w jej ustach na dłużej, tak samo, jak swoją dłonią pod jej obcisłą spódniczką, która podczas spoczywania, zrobiła się krótsza niż była. Ich pocałunki z każdą sekundą stawały się coraz bardziej znaczące, co zaczynało ją tak samo bardzo rozgrzewać, jak i krępować.
- Jesteśmy w pałacu panie Kaulitz... - Odrzekła na wydechu, opanowując swe emocje i zakończyć pocałunki.
- Nie wypuszczę cię stąd, dopóki nie dasz mi tego, czego właśnie pragnę.
Przełknęła ślinę, zaskoczona do tego stopnia, że nie wiedziała, jak ma zareagować, na jego oświadczyny. Nim zdążyła zebrać myśl, jego usta ponownie przyssały się do jej. Był tak delikatny, a zarazem pewny, że równie bardzo go pragnęła, chcąc jak zawsze przy nim stracić wszystkie myśli i zapomnieć, kim jest. Jednakże czerwona lampka alarmująca, że są w pałacu, nie odstępowała jej myśli.
On nie wydawał się przejmować niczym, a jego słowa naprawdę były bardzo poważne. Złapał jej nogę pod kolanem i zwinnie uniósł ku górze, by móc usadowić ją na sobie w bezproblemowej pozycji. Była rozciągnięta, ale nawet przy tym, gdyby się nie trzymała jego szyi, fiknęła by do tyłu. A czując go teraz idealnie na swoim kroku, choć jej nogi oparte o ramiona krzesła nie były zbyt komfortową pozycją, to miała ogromne obawy, że zaraz Kaulitz osiągnie swój cel.
- Nie mówisz... Poważnie... - Wydusiła między pocałunkami.
- Zawsze mówię poważnie Kornelio.
Sama jej rozwarta pozycja mówiła mu już tylko o jednym zakończeniu tej sytuacji. Fakt, że nawet nie miałaby jak uciec, gdyż była pierwszy raz w takiej nietypowej pozycji, rozpierała jego krocze, dlatego nie chciał zbyt długo owijać w bawełnę. Wysunął jej bluzkę ze spódniczki, od razu penetrując jej nagą talię i plecy.
- Co, jeśli... Ktoś tu wejdzie? - Zdołała się ponownie od niego odsunąć. Objęła go spanikowanym wzrokiem.
Ona nawet nie przypuszczała, że właśnie swymi obawami, kusiła go jeszcze bardziej. Zacisnął dłonie na jej klatce piersiowej, napawając się jej znaczącym oddechem, muskającym jego twarz, wydobywający się z jej rozchylonych ust. Niestety musiał to przerwać. Zerknął poważnie w jej oczy.
- Nie gnieć mi koszuli - zaznaczył. Nie zamierzał chodzić pognieciony po firmie. Co to, to nie. I właśnie zdał sobie sprawę, że przydałoby mu się mieć w gabinecie koszule na zapas...
Kornelia natychmiast odsunęła dłonie od jego ramion, które już powoli ściskała i zawiesiła je z powrotem na jego karku, a on kontynuował.
Jego dłonie zawsze doprowadzały jej ciało do szaleństwa. Był w tego typu sprawach kurewsko doświadczony, aczkolwiek miała 'ale', którym się jeszcze z nim nie zdołała podzielić. Teraz była rozdarta na pół, między pragnieniem, które ukazała mimowolnie delikatnym ruchem swych bioder, a wyobrażeniem sobie jakiegokolwiek pracownika, właśnie wchodzącego do gabinetu.
Przyssał się do jej szyi, a jego dłonie były coraz bardziej pewne. Odchylając głowę w bok, by miał lepszy dostęp do jej spragnionej jego ust skóry, wsunęła nieostrożnie dłoń w jego włosy i zacisnęła namiętnie na nich piąstkę.
Nie przerwał pocałunków, ale gdy poczuł jej kolejny niewinny ruch biodrami, nie mógł już dłużej czekać. Podciągnął czarny materiał spódniczki i rozpinając swe spodnie, wcale nie zważał na bliskość jej krocza, przez co Kornelii wstrzymał się oddech, a kolana, znajdujące się niemalże pod jego pachami, zacisnęły się na nim lekko.
- Drzwi... - Wydusiła z siebie, czując, jak rozchyla już materiał jej dolnej bielizny.
Wypełnił jej ciało, łapiąc silnie jej biodra i zerkając w oczy.
- Zamknąłem je... - Sapnął.
Uwierzyła. Przecież były elektroniczne. Przełknęła ślinę, czując jak jego brak ruchów, wpiera ją w enigmatyczne uczucie.
Jego usta drgnęły w lekkim, niewidocznym uśmiechu, po czym złożył na jej ustach delikatny, zaczepny pocałunek i w końcu zrobił to, co do niego w tym momencie należało, by po chwili jednak wstać i usadowić ją na blacie biurka. Jej emocje nie pozwalały na kontrolowanie swoich ruchów, a on naprawdę nie miał koszulki na przebranie.
Złapał jej nadgarstki i przeniósł ręce na tył jej pleców.
Zadrżał, rozchylając usta, gdy Kornelia była dopiero w trakcie dochodzenia do tego stanu. To właśnie było jej 'ale'. Zazwyczaj specjalnie dla niej dokańczał sprawę, ale niestety słowo 'zazwyczaj' również można było zamienić na rzadko. Dzisiaj akurat dokończył, triumfując dwa razy, a skusiła go do tego czysta adrenalina. Jego dłoń wtem już nie tylko zaciskała się na jej włosach, seksownie ciągnąc za nie, a też na jej ustach. Walka o zachowanie swych emocji w ciszy była bardzo podniecająca w tym momencie. A widok jak nie może sobie z tym poradzić, dodawała mu większych wrażeń.
Kochał to. Seks z Alą w biurach nie był tak satysfakcjonujący, jak właśnie teraz z Kornelią. Ona potrafiła się opanować. Czasami nawet miał wrażenie, że nie sprawia jej przyjemności, gdy Kornelia aż nie wiedziała, co ma ze sobą począć. I choć postanowił sobie, że Kornelia nigdy nie zazna smaku jego penisa w ustach, tak uważał, że w biurze, chyba jest bardziej bezpieczny, niż sam seks. Niestety, nie wyobrażał sobie jej klęczącej przy jego kroku. Nie chciał jej poniżać. Nie chciał traktować jej, jak Ali. Nie stawiał na to, że w ogóle nigdy się nie skusi, bo może wyjść taka sytuacja, ale jak na razie, nie zapowiadał takich oralów.
Gdy doprowadzili się już do porządku dziennego, a raczej Kornelia jeszcze kończyła, rozczesując włosy przy lustrze, musiała głośno wyznać.
- To było szalone.
Kaulitz się uśmiechnął już pochłonięty monitorem komputera.
- Odwiedzaj mnie częściej w takich spódniczkach, a stanie się to codziennością.
- Nie pozwolę na to - zaznaczyła poważnie. - To nie jest codzienność. To jest szaleństwo.

- Idę na drugi rok! - Pochwaliła się Tomowi już z wejścia do domu.
- Serio? - Zaskoczył się.
- Tak! Czyż to nie wspaniałe!? Wszystko się kończy i rozpoczyna w końcu cudowne życie. To będzie mój niezapomniany rok! - Klasnęła w dłonie szczęśliwa.
Tom podniósł się z kanapy i szczerze jej pogratulował.
- Każdy rok będzie twoim niezapomnianym - dodał z uśmiechem na odchodnym, by złapać się szkła i alkoholu.
- Niezapomniany, ponieważ...! Skończył mi się kontrakt i nie zamierzam na razie podpisywać następnego, o ile taki będzie. - Zerknęła na Kaulitza, który już się rozsiadł na kanapie. - Skończyłam w tym roku osiemnaście lat, mam już tu swoje auto, mogę jeździć. - Zaznaczała szczęśliwa na palcach. - Rozpoczęłam drugi rok studiów. Mam już dwa sklepy, a dodatkowo staż, dzięki któremu będę się widzieć z panem Kaulitz na co dzień! Czy to nie jest piękne?
Kaulitz poczuł się bardzo miło, słysząc ostatnie jej zdanie.
- Mmm... Zapomniałabym - przypomniało się jej najważniejsze. - Minął już ponad rok, odkąd Robert wyrzucił mnie z domu, a ja nadal żyje!
Kaulitzowie się zaśmiali, a Tom podał im kieliszki z szampanem, wznosząc toast za 'niezapomniany rok'.
- Chciałabym, żeby wszystko się tak układało, jak teraz. Aż się trochę boję, że wszystko idzie z górki. Mam nadzieję, że pech nie nastanie...
- A ja bym chciał ci powiedzieć panno Millian, że skoro już czujesz się taka dorosła, to mam nadzieję, że twoje nastoletnie wygłupy zaginą i będziesz już w pełni moją prawdziwą małą damą, którą w końcu będę mógł się chwalić.
Kornelia uniosła brew, choć w duszy przewróciła oczami. On nigdy nie przestawał swojego monologu wypowiadać głośno... To chyba był jego rytuał.
Poprawiła spódniczkę, zamieszała alkoholem w kieliszku, powąchała...
- To szampan, nie wino. - Kaulitz pokręcił głową, ale i też się zaśmiał.
Kornelia się wyszczerzyła.
- A już chciałam zrobić na tobie wrażenie i znowu nie wyszło. - Wypiła duszkiem trunek i usiadła na kanapie między braćmi.
- Oh. - Podniosła się jak oparzona. - Nie mogę siedzieć, muszę przygotować obiad. Dama nie może mieć dwóch głodnych mężczyzn w domu - mówiła znacząco. - Choć Dama powinna siedzieć i pachnieć, a służba podawać jedzenie. - Zerknęła na pana Kaulitz i pokierowała się do kuchni. - Co panowie sobie życzą na obiad? - Otworzyła lodówkę, choć nic ciekawego w niej nie było. Nikt nie był na zakupach od czterech dni. - Płatki z mlekiem? Mrożone pierogi? Frytki? Tosty? Sos ze słoika iii... Ryż? - Kwasiła się.
Zerknęła w ich stronę, wcale jej nie słuchali, pochłonięci rozmową. Westchnęła i zamówiła obiad przez internet. Po czym znowu skupiła wzrok na ich osobach. Zbereźne myśli nie opuszczały jej na krok. Po prostu nie mogła przestać o nim myśleć. Wiedziała, że to było spowodowane tym szaleństwem. Na same wspomnienie, zaraz robiło jej się gorąco. Przypominała sobie każde zbliżenie, jakie dane było jej przeżyć, zerkając na jego twarz. Lekki uśmiech widniał prawie cały czas. Naprawdę był szalony.
Chciał się nią chwalić? - To ją zastanawiało. Chyba nie mediom. Tego by nie chciała! Już sobie wyobrażała cały ten hejt, jaki by dostała.


CDN

Komentarze

  1. Ten odcinek był naprawdę szalony! Nie spodziewałam się seksu w biurze i to mnie chyba najbardziej zaskoczyło. Nie sądziłam, że Bill posunięć się do czegoś takiego, skoro tak bardzo chce utrzymać w tajemnicy ich związek. Bardzo dużo ryzykował i nawet to, że zamknął drzwi i zasłonił okna mogło ich zdradzić. Na szczęście wszystko poszło dobrze.
    I rozśmieszyło mnie jego stwierdzenie o tym, że Kornelia będzie jego damą. A czy z damą też się będzie pieprzył w gabinecie na biurku czy może wstawi sobie tam łóżko razem z tymi dodatkowymi koszulami?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg