3. Życie za życie

Dziękuję Ka. za krytykę. Nie zmiernie mi pomogła w pisaniu :)
Mam teraz nadzieję, że już się niczego nie dopatrzysz. Ale jeśli - pisz śmiało.

Pozdrawiam wszystkich odwiedzających mojego bloga. Jest was bardzo dużo.
Zostawcie po sobie mały ślad w komentarzu. Dopingują one w prowadzeniu bloga :)


3

Życie za życie


-...Wyobrażasz sobie to? -Przeżywał poruszony Blondyn swojemu starszemu bratu i matce, która odwiedziła ich w Los Angeles.
-Nie wyobrażam sobie tego. Nawet nie wiedziałam, że Robert ma córkę. Nie wspominał mi o niej... -Przyznała równie blond włosa, szczupła kobieta.
-Chciał cię uwieźć to się nie dziwie, że ci o niej nie powiedział. -Stwierdził Czarnowłosy.
-Tom, co ty opowiadasz za bzdety... -Pokręciła głową z miną zawstydzenia.
-Jest mi przykro, że tak ją traktuje... Nigdy nie patrzyłem na Kornelię od takiej strony. Na dodatek, gdy zaczęła mi opowiadać o swojej przeprowadzce i o tym głupim chłopaku, ten chłopak wcale nie wydawał się taki głupi, jak mówił Robert. Wydali mi się tacy poważni i dojrzali, że... Że...
-Ona naprawdę chce z nim mieszkać? -Zdziwił się Tom.
-Tak. Trzyma go na dystans, bo Robert go nienawidzi, zresztą mówiła mi, że już parę razy go pognał. Pognał go jak jakiegoś... Psa. To było straszne. Gdybyście widzieli jej minę i żal w jej wszystkich wypowiedzianych słowach, ujrzelibyście... Chyba najbardziej nieszczęśliwego człowieka na ziemi.
-Uspokój się Bill. -Zwróciła mu uwagę Simone. -Wiem, że się tym przejąłeś, ale nie powinieneś się wtrącać w czyjeś życie.
-Nie zamierzam...
-Nie? -Zerknęła ironicznie, znając swojego młodszego syna na wylot. -Chcąc nie chcąc jest ona nastolatką, a ty powinieneś się skupić na egzaminach i firmie. Chciałabym ci przypomnieć, że w tym roku spadnie ona na twoje barki. Nie możesz się zadręczać problemami innych. Twoimi się nikt nie przejmuje.
Tom przyglądał się swojej matce i bratu. Dostrzegł gasnący się płomyk w jego oczach. Miał ochotę wyzwać za to matkę, ale niestety przyznawał jej rację.
-Ja mam brata, ona nie ma nikogo. -Chciał podtrzymać z nutką nadziei.
-Mówiłeś, że Robert wyjeżdża w piątek. Przecież możesz ją zaprosić na obiad, czy na cokolwiek. -Tom chciał poprawić bratu humor.
-Wątpię, żeby był to dobry pomysł, Tom. Chyba w ogóle nie zdajecie sobie sprawy z odpowiedzialności, która czeka Billa, za dwa miesiące. Ja swojego dokonałam, teraz twoja kolej, Bill. Nie zawal tego. Ja nie mam już nerwów na zajmowanie się firmą. Musisz wrócić do Niemiec i nie ma innej opcji.
Bill przytaknął głową.
-Nie zamierzam rezygnować, jeśli o to ci chodzi. Tylko poruszyła mnie ta straszna historia. -Podszedł do barku, by wyciągnąć butelkę whisky.
-Rozumiem. Jest ona straszna, ale nie zapominaj o sobie. Chyba lepiej zrobisz, jak już nigdy nie odwiedzisz już ich w domu.
Bill zerknął na swą matkę, czy naprawdę to powiedziała. Jednak jej poważna, zmartwiona mina mówiła swoje. A on końcem końców przyznał jej rację.

Tymczasem w domu Millianów.

-Dlaczego choć raz nie możesz ze mną porozmawiać normalnie!? -Zawołała wściekła do swojego ojca.
Tak. Wzięła słowa pana Kaulitz na poważnie i spróbowała po raz kolejny po rozmawiać ze swoim ojcem.
-Może doszlibyśmy do porozumienia! Żyłoby się nam łatwiej, nie uważasz?! -Chodziła za nim po domu.
Nalał sobie whisky do szklanki i usiadł przy stole, głośno ją na nim stawiając.
-Do czego zmierzasz? -Odrzekł rozzłoszczony, patrząc na nią identycznym wzrokiem.
  Kornelia usiadła naprzeciwko.
-Nie chcę się ciągle z tobą kłócić. Mam tego dosyć. Chcę żyć normalnie. Chcę się dowiedzieć w końcu, za co mnie tak bardzo nienawidzisz? Co ja ci takiego zrobiłam, że traktujesz mnie, jak kogoś obcego?
-Wymyślasz sobie.
-Nie! -Zawołała z pretensją. -...Nigdy w życiu mnie nie traktowałeś jak swoją córkę... Czasami się zastanawiam, czy nie zostałam adoptowana?
-Co ty do licha wygadujesz? -Nie rozumiał. -Zawracasz mi głowę takimi pierdołami?! -Nie wierzył.
-Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? -Zaszkliły się jej oczy.
-Ponieważ nie mamy o czym rozmawiać. Jesteś rozbestwioną nastolatką, która myśli, że cały świat leży u jej stóp. NIE jest tak.
-Jeśli powiem, że nigdy w życiu już nie będę twoją kulą u nogi, będę cię traktować z szacunkiem, jeśli tylko ze mną choć raz porozmawiasz, zgodzisz się?
Robert się zaskoczył. Nie miał pojęcia, że tak bardzo zależy jej na rozmowie z nim.
-Też bym chciał, żeby było dobrze. -Odrzekł już bardziej spokojnie.
-To dlaczego tak nie jest? ...Gdyby była mama, nie pozwoliłaby nam, na traktowanie się siebie w taki sposób.
Jego wzrok się rozwścieczył i mocniej zacisnął dłoń na szklance. Miała wrażenie, że ją zaraz rozgniecie we własnej dłoni. Przeraziła się. Miała zamiar przeprosić go za to, ale gdy tylko otwierała już usta, on zaczął mówić.
-Jak śmiesz wspominać o niej... Jak śmiesz to robić?! -Przypominał w tym momencie człowieka z problemami psychicznymi. Naprawdę zaczęła się go bać w tym momencie.
-...Przepraszam... Ale... Dlaczego... -Oburzyła się trochę, przez co strach trochę zanikł. -Dlaczego nigdy nie mogę jej wspominać? Przecież była moją matką i jest, chcąc nie chcąc. Nawet nic o niej nie wiem. Chciałabym wiedzieć też coś o niej...
-Nie będę z tobą rozmawiać na temat twojej matki i nigdy w życiu jej nie wspominaj przy mnie! -Fuknął, waląc pięścią w stół, aż się wzdrygnęła.
-...Co ci zrobiła, że tak bardzo jej nienawidzisz? -Była przerażona.
-Nic mi nie zrobiła! -Wysyczał z jadem. -Kochaliśmy się. -Dodał z jadem, patrząc na nią wzrokiem, jakby to ona była czemuś winna.
Jej wszystkie emocje zamieniły się w jedno wielkie. Nie dowierzała swoim myślom, które przeleciały przez jej głowę. Pokręciła nią.
-Czy ty... Czy ty uważasz, że... -Aż nie mogła z siebie tego wydusić.
-Tak. Gdyby nie ty, nadal by żyła. -Wysyczał, chyba nie zastanawiając się nad wypowiedzianymi słowami.
Dla Kornelii był to koniec rozmowy. Koniec wszystkiego, co z tym człowiekiem miała wspólnego. Przełknęła ślinę, zerkając na niego ponownie, by upewnić się, czy naprawdę to powiedział. Jednak to była prawda. Powiedział to.
-...Dlaczego więc... Nie ratowaliście jej, tylko mnie? -Spłynęły jej łzy bólu.
-...Bo ona tego chciała... -Dopił alkohol do końca.
-...Żałujesz, że ją...
-Przeraźliwie tego żałuję. Ale jeśli już jesteś. Oczekuję od ciebie szacunku, dlaczego nie potrafisz tego zrozumieć?! -Rwał się od środka ze swoimi emocjami.
-...Rozumiem już... Wszystko już rozumiem... -Mówiła spokojnie, a kolejne łzy spłynęły jej policzkach.
-...Dlaczego zmusiłaś mnie do tego, żebym ci to powiedział!? -Fuknął, widząc jej łzy. Nie mógł znieść tego widoku. Sam w duszy ubolewał.
-...To wyjaśnia wiele spraw... Ale... To nie moja wina, że mama nie żyje... -Odrzekła, czując się jak małe dziecko oskarżone o coś, czego nie zrobiło.
-...Wmawiam sobie to za każdym razem, kiedy na ciebie patrzę. Ale nie potrafię tego przełknąć. Musisz mi to wybaczyć...
Odeszła od stołu powoli. Zanim jednak zniknęła w tle domu, zatrzymała się.
-...Przepraszam... -Odrzekła poważnie.
-Zapomnij o tej rozmowie i o tym, co usłyszałaś. -Burknął wściekły, wcale na nią nie patrząc. Przez chwilę żałował, że powiedział coś, co skrywał siedemnaście lat w głębi siebie.



CDN

Komentarze

  1. Jaki popapraniec z tego Roberta :/ Kornelii zdecydowanie przydałoby się zmienić miejsce zamieszkania. Taka relacja na dłuższą metę ją wyniszczy :/ Mam nadzieję, że szybko KTOŚ jej pomoże i że będzie to Kaulitz. Nie wiem już, który, bo do gry wkracza Bill z tego co widzę :D Czekam, więc na ich dalsze losy. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No... Tego to się nie spodziewałam. Jak w ogóle Robert śmiał mówić w taki sposób do własnej córki?! Moim zdaniem, największe ścierwo mogłoby obwiniać własne dziecko o śmierć jego matki. Nie rozumiem takich ludzi.
    Nadal jestem w szoku po tym odcinku. Lecę czytać dalej, bo naprawdę nie wiem, co mogłabym jeszcze dodać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg