5. "Kaulitz Team"
Witam was serdecznie :)
Nie będę się dziś rozpisywać, jednak podtrzymuję swój apel z poprzedniego postu.
Miło mi będzie zobaczyć, ilu was czyta moje bazgroły. Dlatego piszcie komentarze :)
Chciałam jeszcze tylko napomknąć, że aktualizowałam menu bloga. Na bieżąco będę to aktualizować i dodawać blogi, które czytam, które są moim zdaniem godne polecenia.
Zapraszam na rozdział.
5
"Kaulitz Team"
Otworzyła drzwi.
-Nikodem! -Zawołała radośnie.
Widok blondwłosego przyjaciela nie mało ją zaskoczył.
Chłopak rzucił się Kornelii na szyję. A ona tak samo się do niego mocno przytuliła. Aż wstyd było jej przyznać, że kompletnie o nim zapomniała...
-Ale jak to? Co tu robisz? -Zapytała, jak tylko się odsuneli od siebie.
-Tak to. -Uśmiechał się jakby nigdy nic.
Jego wygląd jak zwykle był świeży, identyczny, jak braci. Jednak Nikodem lubował się w luźnych ciuchach, nie dopasowanych, nie tak jak idealny Bill Kaulitz.
Zaprosiła go do środka bez żadnych obaw. Był jedynym jej kolegą ze szkoły, z którym miała pozwolenie się spotykać, a tylko dlatego, że jego rodzice mieli dużą firmę reklamową, którą przenieśli z Polski do Ameryki.
-Proszę. Obiecałem, że przywiozę ci 'coś polskiego'. -Podał Czarnowłosej papierową torebeczkę z logotypem "Kopernik".
-Dziękuję!
-Nie chciałem tam dłużej siedzieć. Stwierdziłem, że wrócę tu, do rodziców. Chcąc nie chcąc, zatęskniłem za Ameryką.
-Prawie pół roku cię nie było! A co teraz ze szkołą?
-Napiszę egzamin. -Machnął ręką. -Rodzice mi wszystko załatwią. -Uśmiechnął się cwanie.
Kornelia nie wierzyła. W końcu spotkało ją coś miłego. I jak tylko zasiedli w salonie na kanapie, to nie skończyli rozmawiać do wieczora. Opowiedziała mu wszystko, pomijając temat Billa, z którego by nie był zadowolony i strasznej rozmowy z jej ojcem.
-...Pognał go jak psa... Nie odzywa się teraz do mnie... -Skończyła zmartwiona.
-Nie rozumiem. To nie zależy ci na nim, ale jednak się nim przejmujesz. -Gubił się.
-Nikt nie zasługuje na takie traktowanie! -Zawołała.
-To prawda. Trochę chamskie z jego strony... Ale wie, jaki ma do niego stosunek, to po co jeszcze przyłazi tutaj? -Nie rozumiał.
-Nie wiem... Może się łudził, że wyjdzie na jego...
-Debil. -Zaśmiał się.
-Nie mów tak o nim... -Skarciła go wzrokiem. -...Masz może jeszcze te pierniki? Były pyszne.
-Mam. Ale w domu. Jeśli chcesz, jutro ci przyniosę. Albo ogarnij się i chodź ze mną. Może pójdziemy na miasto?
-Nie mogę...
-Dlaczego? Przecież nie ma twojego taty. Nie dowie się, że wyszłaś.
-Dowie się...
-Niby jak?
-Nie wiem. Ale się dowie... -Głupio jej było przyznać, że jej własny ojciec zamontował - może - w jej domu kamery.
-Prestań panikować! -Śmiał się, nie wierząc, że jego przyjaciółka zrobiła się taka strachliwa. -Zresztą idziesz ze mną. Ze mną możesz. -Wyszczerzył się.
Kornelia chwilę analizowała sytuację i rzeczywiście przyznała mu rację. Ogarnęła się migusiem, wciskając w piękną sukienkę. I pomyśleć, że poprawił jej swą osobą tak bardzo humor. Miała ochotę wyściskać go za to.
Czarnowłosa dopiero w poniedziałek przypomniała sobie, że dostała prezent od Kaulitza i jeszcze mu za niego nie podziękowała. Zamierzała to zrobić, ale w swoim czasie... Teraz zbyt bardzo się go krępowała i była zajęta nadrabianiem czasu z Nikodemem. Cieszyli się jak dzieci na swój widok i przez cały tydzień witali się tak jak za pierwszym razem.
Nate przestał przychodzić pod Kornelii szkołę. Było jej smutno z braku jego widoku. Davis trochę nadrabiał opowieściami o nim. Wyciskała z niego każdy szczegół, gdyż tylko on mieszkał na tej samej dzielnicy, co Nate. Jednak to i tak nie było to samo...
Harumi była tak samo szczęśliwa, jak Kornelia z widoku Nikodema. Zresztą wystarczyło, że się pojawił w szkole. Prawie wszystkie dziewczyny go obległy zachwycone z jego powrotu. A on również był cały w skowronkach. Przystojniak szkolny wrócił na swoje miejsce.
-Miło być tak witanym. Szkoda, że nie robią tak, co dzień. -Odrzekł, gdy się wydostał już z tłumu jego fanek.
-Oj tak. Mógłbyś wracać tak co jakiś czas. Zebrałem pięć numerów. -Odrzekł jego przyjaciel Luis.
Harumi z Kornelią tylko wymieniły między sobą znaczące spojrzenia.
-Zrobił większy szum w szkole niż sam Bill. -Odrzekła na boku blado skóra, nie mogąc się powstrzymać.
-Jaki Bill? -Uśmiechnął się promiennie Nikodem, na co Harumi się rozpływała.
-Bill Ka... -Kornelia szturchnęła koleżankę. -Żaden Bill. -Dodała szybko.
-Kaulitz tu był? -Uniósł zdziwiony brwi. Kornelia musiała przyznać, że gdyby zrobił ten sam gest, sam Bill, byłoby to coś cudownego. Teraz miała pewność, że miny Kaulitza i sam on, są wyjątkowe.
Dziewczyny się zaśmiały.
-Był tutaj. -Odrzekła Aleksandra, znad swojego telefonu, opierająca się obok na parapecie.
Nikodem zwrócił na nią zaciekawiony wzrok, a Harumi znowu wymieniła z Kornelią znaczące spojrzenia.
-Przyjechał specjalnie po swoją Kornelię. To nic dziwnego. Ostatnio często po nią przyjeżdża.
-Serio? -Zwrócił się do przyjaciółki.
-Nie często. Był może z dwa, trzy razy. -Skarciła Aleksandrę wzrokiem, za te ploty.
-I nic mi nie mówisz? Dlaczego? -Uśmiechał się do niej.
-Co miałam ci mówić? Podpisywał tylko umowy z moim ojcem. -Wzruszyła ramionami.
-No i dostała TYLKO prezent. -Dodała Harumi, wieszając się na przyjaciółki ramieniu.
Przystojniak zmarszczył śmiesznie brwi w nie zrozumieniu.
-Szkoda gadać... -Czarnowłosa machnęła ręką, choć na jej twarzy wstąpił wstydliwy uśmiech.
-Ale. Nie rozumiem. To wy się spotykacie?
-Nie. -Zaśmiała się. -To by było zbyt piękne, by było możliwe. -Wstydziła się coraz bardziej.
Znowu przypomniała sobie o tym, że minął już tydzień, a ona nie odezwała się do niego jeszcze ani słowem. Czuła jak się pogrąża i czuła, że jeśli nie zrobi tego dzisiaj, już w ogóle tego nie zrobi, a co gorsza, gdy się spotkają twarzą w twarz, ze wstydu przed brakiem kultury i szacunku do niego, jaki właśnie mu okazuje, nie będzie potrafiła spojrzeć mu w oczy.
To było tak cholernie trudne, zwłaszcza gdy cały tydzień woziła się nowym autem. Więc jakby przyjęła ten prezent. Była na siebie wściekła, że go ruszyła. Ale tak bardzo ją kusił. Bardzo jej się podobał. Na dodatek jej znajomi ze szkoły stwierdzili, że jest to najnowszy model, który na dodatek nie wyszedł na rynek. Ona się nie znała na autach i gdyby jej tego nie powiedzieli, chyba do końca już by o tym nie wiedziała.
Nie miała pojęcia, dlaczego to zrobił, ale tak czy siak, musiała się z nim skontaktować. Dlatego tuż po szkole, gdy wsiadła z Harumi do jej nowego auta, wyciągnęła telefon. Dopiero teraz przypomniała sobie, że nie ma do niego numeru. Wydała z siebie dźwięk złości, tłumacząc wszystko koleżance, która dzisiaj wracała z nią do jej domu. Miała zostać u niej na weekend i zrobić sobie z przyjaciółką 'weekend odnowy'.
-Trochę to dziwne z jego strony, że daje ci takie prezenty. Nie sądzisz, że oczekuje czegoś od ciebie? -Mówiła Harumi, jak tylko weszły do jej domu.
Kornelia z chwilą przeczytania wiadomości od Roberta miała właśnie takie odczucie. Tylko wstyd jej było przyznać. Dlatego teraz udawała zaskoczenie.
-Sugerujesz coś?
-NO? -Zawołała ironicznie. -To, że teraz musisz mu się odwdzięczyć, pomimo że mogłabyś nie chcieć się z nim spotykać. Bo PRZECIEŻ się nie znacie.
-...Sądzisz, że zrobił to specjalnie?
-Nie wiem. Ale nikt normalny, obcym osobom nie daje najnowszych aut w prezencie. Chyba że się jest w poważnym związku. -Gestykulowała.
-...Nie wiem, dlaczego to zrobił... -Irytowała się. -Żałuje w ogóle, że zaczęłam jeździć tym autem... Mogłam od razu mu je zwrócić... -Pluła sobie w twarz.
Już nie mogła cofnąć czasu i to ją bolało.
Po raz pierwszy, od bardzo długiego czasu, zajrzała do 'komnaty' jej ojca. Przeszukała prawie wszystkie garnitury w jego szafie w poszukiwaniu jakiejkolwiek jego wizytówki. Parę razy obiła jej się o oczy. Była biała z czarnym nadrukiem "Kaulitz Team".
-Chodzi ci o to? -Weszła za Kornelią, Harumi z wizytówką w dłoni.
Kornelia westchnęła i zabrała sztywną karteczkę z jej dłoni.
-Gdzie była? -Zapytała, zamykając za sobą drzwi sypialni.
-Tam koło kwiatka. Nieznalazłabym jej, gdybym nie zwróciła uwagi na to, że nie dbasz o rośliny! -Przyczepiła się.- Dlatego musiałam go podlać. Biedak się odwodnił. Nie widzisz tego, jaki jest wycieńczony? -Wskazywała przejęta na małego kaktusa, stojącego już na parapecie, który zamieszkiwał wcześniej kont blatu kuchennego.
-To kaktus. -Przypomniała Kornelia, wpisując w telefon jeden z numerów. Tak, na wizytówce widniały dwa.
-Ale to nie znaczy, że nie musi pić! -Zapiszczała.
-Cicho... -Zacisnęła zęby, przykładając telefon do ucha.
Dopiero po dłuższej chwili ktoś odebrał.
-Kaulitz, słucham? -Nie była pewna czy to Tom, czy Bill.
-Kornelia Millian z tej strony, czy rozmawiam z panem Kaulitz? Billem Kaulitz?
-Chwila...
***
Tom zawiesił połączenie.
-Bill! Do ciebie!
-Nie odbieram telefonów służbowych w czasie wolnym! Dobrze o tym wiesz! -Przypomniał Bill.
Tom z powrotem zniknął w kuchni i wznowił połączenie.
-Słucham?
-Pan Bill?
-Przy telefonie. Coś się stało? -Uśmiechał się pod nosem.
-Nie. To znaczy, tak. Chciałabym podziękować panu za prezent. Trafił pan w mój gust, muszę przyznać. I chciałabym się jakoś odwdzięczyć.
Tom zmarszczył brwi. Jego brat nic mu nie wspominał, że podarował Kornelii jakiś prezent.
-To miło z pani strony, panno Millian. -Udawał formalny głos jego brata. -Ale czy rzeczywiście wszystko pasuje? -Podejrzewał, że to pewnie jakiś ciuch, ale chciał się upewnić.
-Jasne, że wszystko pasuje. I gdyby nie powiedzieliby mi w szkole, że to najnowszy model, który jeszcze nie wyszedł na rynek, nie wiedziałabym tego... -Tom otworzył szeroko oczy. -...Jak mogłabym się panu odwdzięczyć za to auto?
-Nie wiem. Może kolacja? -Uśmiechnął się przebiegle, ale bardziej się cieszył. Jego brat by tego nie zaproponował.
-...Jasne. Może być.
-Ale pod warunkiem, że przygotuje ją pani sama. Słysz... Ekhm... Smakuje mi pani kuchnia.
-Cieszę się. Więc może być poniedziałkowy wieczór?
-Jak najbardziej, osiemnasta. Już się nie mogę doczekać. -Zmróżył oczy, zerkając na tył głowy brata, siedzącego w salonie.
-Więc... Do zobaczenia.
-Dozobaczenia panno Millian. -Rozłączył się, wchodząc do salonu. -Co ty, kurwa zrobiłeś!? -Fuknął na Blondyna.
-Jak ty się do mnie odzywasz? -Oburzył się, oszołomiony.
-Jak mogłeś, kurwa, dać jej auto, które jeszcze nie wyszło na rynek!?
-Dzwoniła Kornelia? -Zaskoczył się.
-Tak! Chciała ci podziękować za prezent! -Karykaturował Kornelii głos. -Pojebało cię do reszty!?
-Nie odzywaj się tak do mnie! -Wrzasnął w końcu Bill. -Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to ona dzwoni!?
-Nie chciałeś z nikim rozmawiać!
-Ale gdybyś mi powiedział, że to Korn...
-Mam to w dupie! Jak mogłeś to zrobić!? Czy ty zdajesz sobie sprawę, że zajebałeś auto z firmy!? One nie są na sprzedaż! Jeśli złapie ją policja, to pójdzie siedzieć razem ze mną!
Bill jakoś wcześniej o tym nie pomyślał. Raczej się skupił na jej uśmiechu, po tym, jak przed oczami miał widok zamachującego się na nią jej taty.
-Nie pójdziecie siedzieć, bo nie długo wejdą na rynek! -Podtrzymywał.
-Ale nie mają zrobionych jeszcze testów! -Czuł się tak, jakby tłumaczył dziecku, że przez ulicę się nie przechodzi na czerwonym świetle, bo cię przejadą, a te się zarzeka, że wcale go nie przejadą.
-Przestań się na mnie drzeć! Przywiozę ci to auto na dniach i sam zrobisz przegląd! Co to za problem!
-Problem jest w tym, że podarowałeś jej auto bez przeglądu! A jeśli ma jakąś wadę i rozbije się na pierwszym lepszym skrzyżowaniu!? W ogóle, na jakiej podstawie wydałeś umowę!? I czy w ogóle ją wydałeś?
-Wypisałem umowę w domu i wziąłem ją na siebie! Przestań na mnie naskakiwać!
-Jesteś debilem! -Chciał odejść.
-Jeszcze raz się do mnie tak odezwiesz!
-To co!? -Zatrzymał się, słysząc groźbę.
-Przeginasz TOM!
-Bo, kurwa, jesteś pojebany! Ja będę miał przez ciebie problemy, nie ty! Ostatni raz pozwoliłem ci jechać za mnie na spotkanie z klientem! A rządzić i wydawać umowy sporządzone na poczekaniu to se możesz w swojej firmie! O ile tę firmę przejmiesz po tym, co zrobiłeś, gdy się matka o tym dowie.
-Ty chyba nie myślisz o tym, żeby mówić jej o takich bzdetach? -Był w szoku. -Ile ty masz lat, żeby na mnie skarżyć. -Wyśmiał go, czując nutkę grozy na plecach. Było mu wstyd za to, co zrobił, ale już nie da się tego cofnąć. Musiał to przełknąć.
-Wiesz co? Po tym, co zrobiłeś, kompletnie sobie nie widzę cię jako szefa firmy. Jeśli ty nie używasz głowy w sposób należyty.
-Nie będę z tobą rozmawiać, dopóki się nie uspokoisz. Od kiedy w ogóle tak się o nią martwisz!?
-To jest człowiek! Który nie świadomie jeździ autem bez przeglądu technicznego i testów.
-Podstawowe testy miał zrobione! Przestań wyolbrzymiać.
-Tak? Nie miał nawet zrobionej jazdy próbnej! Debilu! -Nie mógł przeżyć, że jego brat, przyszły właściciel wielkiej firmy, który nie długo odbierze dyplom ukończenia szkoły wyższej w dziedzinie zarządzania i marketingu, mógł zrobić tak haniebną rzecz!
-Na dniach chce widzieć auto pod domem. -Rozkazał, już powstrzymując się od kolejnych bluzgów w jego kierunku. -Czemu w ogóle auto? Nie mogłeś jej dać kwiaty? Biżuterii? Albo jednej z sukienek? -Rozłożył nie zrozumiale ręce.
-Miałem podpisać umowę z Robertem na trzydzieści aut, podpisałem na pięćdziesiąt pięć! Dotąd jeszcze byłeś zadowolony, że wcisnąłem mu tyle aut! Był zachwycony ofertą, a ja wcale nie byłem zachwycony, gdy ją uderzył! Na poczekaniu to wymyśliłem! Nie przemyślałem tego, wiem! Ale nie mogłem przeżyć, że to zrobił!
-Jak to, uderzył ją?
-Tak to! Jest tyranem i nienawidzę go za to! Już rozumiem, dlaczego nie chce z nim mieszkać. Już rozumiem jej 'złe zachowanie', o którym czasem wspomina Robert. Sam słyszałeś od mamy, że jej wcale o niej nie powiedział. Ma ją za nic! ...Działałem pod wpływem impulsu. Wiem. Mój błąd. Nigdy więcej tego nie zrobię, ale to tylko auto. Zrobi się przegląd i będzie po sprawie. -Tłumaczył pobudzony. -Sam za nie zapłaciłem. Nic nie podpisał. Powiedziałem mu, że to auto jest dodatkiem do tak szerokiej umowy, na koszt firmy.
-...Dlaczego ty się nią tak przejmujesz? Jeszcze nie dawno mówiłeś, że to głupia nastolatka.
-Nigdy nie powiedziałem, że jest głupia! -Zawołał oburzony. -Nie przekręcaj moich słów, bo tego nienawidzę! I nie wiem czemu... Mama miała rację. Czym więcej tam jestem, tym bardziej się nią przejmuje. Nie wiem! Nie wiem dlaczego? -Rozkładał ręce w niewiedzy, nie potrafiąc tego wytłumaczyć.
-Umówiłem cię z nią na randkę.
-Że co? -Otworzył szerzej oczy.
-Tak. Pytała jak ma ci się odwdzięczyć, powiedziałem jako ty, że ma cię zaprosić na kolację tylko pod warunkiem, że zrobi ją sama. Zgodziła się i idziesz do niej na kolację w poniedziałek na osiemnastą.
-Jak mogłeś to zrobić... -Kręcił przerażony głową.
-Co? Myślałem, że się ucieszysz. Wieki nie byłeś na żadnej randce, może ci się polepszy i przestaniesz tak marudzić w domu.
-Jak mogłeś!? -Zawołał tak wściekły, że aż wstał z kanapy.
-Ale o co ci chodzi? - Tom zbytnio nie rozumiał, tak ogromnego poruszenia swojego brata.
-O co mi chodzi!? O to, że teraz pomyślała, że chcę ją kupić za auto! -Wrzasnął, że aż Tom przez chwilę nie wiedział, co ma powiedzieć. Dopiero teraz spojrzał na to od tej strony.
-No... Ale... Nie chodziło ci o to?
-NIE!!! Chodziło mi tylko o jej radość i lepsze samopoczucie! Nie o randki! Gdybym chciał, sam bym się z nią umówił, nie używając do tego auta!
Tom nie miał nic dobrego na swoje wytłumaczenie.
-Dobra, sorry. Jak nie chcesz iść to, to odwołaj. Jezu... Myślałem, że się ucieszysz...
-Mam się cieszyć z randki z jakąś nastolatką!?
Tomowi zrobiło się trochę głupio. Fakt. Zazwyczaj spotykali się z modelkami, makijażystkami czy aktorkami. Nie było żadnego w tych grupach, miejsca dla nastolatki.
-Wiesz co?! Sam jesteś debilem! -Cieszył się, że od razu mógł się odpłacić na nim.
CDN
Obydwaj Kaulitze są głupi xD Widać, że bracia xD Oby serio nie wyszła z tego, jakaś katastrofa. Bill ma nieźle w głowie "poukładane", jak jego pierwszą myślą na prezent dla laski jest samochód. xD I to w sumie jeszcze nielegalnie xd Geniusz! Pozostaje mi czekać na ciąg dalszy i zobaczyć, co jeszcze napsocą :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Informowałam, że nie które sytuacje w tej historii będą nierealne już przy pierwszym odcinku. xD I będzie jeszcze ich trochę. Także ten prezent jest chyba jednym z mniej nierealnych sytuacji, przy tych co będą nie bawem. :o Aż się boje trochę to udostępniać haha. Ale cóż. Gdyby nie te sytuacje, byłoby też nudno xD Napsocą jeszcze dużo razy xD W szczególności Bill. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńTo ciekawie sie porobiło Bill faktycznie przesadził z prezentem... Tom w sumie chciał dobrze z ta kolacje ciekawe jak
OdpowiedzUsuńSie sprawa rozwinie czekam na nn :)
Jeszcze nie raz przesadzi z różnymi rzeczami xD A co do Toma, to tak. "On zawsze chce dobrze" -Mogę stwierdzić. Zainspirowałam się tutaj jednym z wywiadów TH, w którym chłopcy mówili, o tym, że Bill chce wszystko od razu. Jest nie cierpliwy i czasem nie przemyśla tego, co robi. Za to Tom, jest tą świętą ręką nad nim, który go powstrzymuje od pochopnych decyzji. Może będę trochę w tej historii wyolbrzymiać ich zachowanie,.. Nie wiem. W każdym bądź razie, dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
UsuńBardzo nie lubię takich ciekawskich ludzi. Można interesować się czyimś życiem, ale bycie wścibskim jest bardzo denerwujące. Zwłaszcza, jeżeli np. zaczynasz lepiej zarabiać, poznajesz nowych ludzi, którzy mogą okazać się wpływowi i znajomość z nimi będzie korzystnie wpływać na twoją przyszłość...
OdpowiedzUsuńNadal nie mogę nadziwić się Billowi, że sprawił praktycznie obcej osobie taki prezent. Sukienka może byłaby lepszym pomysłem, ale na pewno nie zrobiłaby takiego wrażenia.
Jestem ciekawa tej kolacji, dlatego przechodzę do kolejnego rozdziału. :)