6. Nowy kontakt
Witam serdecznie. Post pojawia się niestety dzisiaj, ponieważ wczoraj zaniemogłam... Rozumiecie ;)
Chciałam podziękować Wam za komentarze. Przypominam, że odpowiedzi na nie, zostawiłam również w komentarzach pod ostatnim postem.
Zapraszam do czytania :)
Pozdrawiam.
6
Nowy kontakt
Zjawił się. Miał na sobie elegancką czarną marynarkę. Jej rękawy były stylowo podwinięte prawie pod łokcie, które ukazywały satynową, czerwoną podszewkę. Była idealna, dokładnie tak jak on cały. Jego jeansy i błyszczące buty ala kowbojki. Włosy miał wszystkie idealnie przylizane do tyłu, przynajmniej jakby każdy kosmyk, swych tlenionych włosów układał z osobna. Delikatny zarost, mocny męski zapach drogich perfum i te błyszczące oczy...
Na sam jego widok się rozpływała. A gdy tylko złożył na jej policzku całusa na przywitanie i wręczył jej mały, przesłodki bukiecik kwiatów oraz objął ją jednym ze swych prowokujących spojrzeń, stado motyli przeleciało jej przez ciało.
Chciała odejść, by zaprosić go na kolacje. Ale ten zatrzymał ją, łapiąc za nadgarstki.
-Chciałbym wyjaśnić jedno małe nieporozumienie. -Zaczął spokojnie, lecz bardzo stanowczo. Jakby miał jej przekazać najważniejszą w życiu informację dotyczącą życia i śmierci.
Kornelia uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy. Była niska przy nim. Nawet w wysokich obcasach sięgała mu do nosa. Rozkojarzyła się jego postawą, tak bardzo, że nutka niepokoju przeleciała jej po plecach.
-Nie chciałbym, żebyś pomyślała, że chcę cię kupić za auto. Nie wątpię, że tak właśnie pomyślałaś o mnie. Nie podarowałem ci go w zamian za kolację w twoim towarzystwie. Podarowałem to auto na rzecz pani uśmiechu i polepszeniu pani samopoczucia. Nie chciałbym również, żebyś czuła zobowiązanie w stosunku do mnie. I chciałbym pani podziękować za - z pewnością pyszną - kolację, która kusząco pachnie i zaprosić panią do jednej z moich ulubionych restauracji, a może potem spacer. Co ty na to, panno Millian?
-Tak... Tak, panie Kaulitz. -Uśmiechnęła się nerwowo, zbierając myśli do kupy. -Więc. Nie chce pan jeść mojej kolacji?
-Chyba właśnie to powiedział. -Przeklęła siebie w myśli.
Gdy chciał już coś mówić, po raz kolejny przytaknęła. Czuła się dziwnie, wiedząc, że nikt im nie może przeszkodzić w wieczorze. A świadomość, że jest z nim sam na sam w swoim domu i to z jej inicjatywy, była tak krępująca, że gubiła się we własnych myślach.
-Więc idziemy?
-Nie gniewa się pani na mnie?
-Oczywiście, że nie. -Uśmiechnęła się. -Chciałabym tylko prosić, żeby pan więcej nie prawił mi takich prezentów. Ten ciężko mi było przyjąć, a kolejnych wcale nie przyjmę. Ale... I tak dziękuję.
-Wiem, że postawiłem cię, panno Millian w nie komfortowej sytuacji, dlatego chcę naprawić nasz stosunek do siebie.
-Miło to słyszeć. Ale... Co z kolacją? Jest jeszcze ciepła...
Bill się uśmiechnął.
-Słuchała mnie pani?
-Tak. -Poczuła palące policzki. -Ale przyrządzałam ją specjalnie dla pana, jeśli pan jej nie zje, nadal będę czuła, że się nie zrewanżowałam.
-Dobrze. Rozumiem. Więc zjemy kolację tutaj i wtedy pójdziemy na spacer.
-Zgadzam się. -Kornelia odetchnęła z ulgą. Ta rozmowa ją tak zmęczyła, jak żadna inna.
-Czy on naprawdę powiedział, że chciał sprawić mi uśmiech i lepsze samopoczucie? -Pytała się w myśli, nie wierząc, że było to realne.
-Swoją drogą to powiedziałbym pani, że pięknie pani wygląda, ale nie powiem, ponieważ to sukienka mojej konkurencji.
Kornelia się spaliła ze wstydu.
-Na prawdę? Nie miałam pojęcia...
-Nie przejmuj się. Rozumiem, że nie wiedziałaś. Od Mannatta, tak?
-Tak.
-Dobrze wiedziałem. Tylko on używa białych nici do czarnego materiału i czarnych do białego.
Kornelia zerknęła na swą czarną sukienkę. Zdobne białe nici wiodły przy każdych zszyciach, które same w sobie były już ozdobą. Sukienka sama w sobie była prosta i elegancka, te nici dodawały jej tylko uroku.
-Bez nich nie byłaby już tą samą... -Skomentowała.
-Tak. Bez nich, byłaby tylko kawałkiem materiału. -Odrzekł z ironią.
-Czy pan właśnie chce kulturalnie poniżyć mój gust?
Bill się zaśmiał.
-Oczywiście, że nie. Sama w sobie też mi się podoba. Tylko denerwuje mnie u niego zarabianie na niczym. Gdyby nie nici, sukienka nie przykuwałaby uwagi wcale. A zrobiła furorę w poprzednim sezonie. Udało się mu po prostu...
-...Pięknie... -Skomentowała pod nosem.
-Słucham? -Nie rozumiał.
-Pięknie. -Powtórzyła głośniej, nie potrafiąc mu spojrzeć w oczy ze wstydu. -Nie dosyć, że mam na sobie sukienkę pana konkurenta, to jeszcze jest z zeszłego sezonu. Dwie wpadki w jednym...
-Przykro mi, że musiała pani to usłyszeć. Ale to chyba już jest choroba zawodowa. Zwracam na takie rzeczy uwagę...
Kornelia przytaknęła głową, że rozumie, choć żenujące poczucie wcale jej nie przeszło. Pragnęła wyciąć ostatnią wymianę zdań ze swojego życia. Za to pan Kaulitz czuł ulgę, że tak dobrze przyjęła do siebie jego komentarze. Wcale nie żałował, że je wypowiedział na głos. Nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił.
Zajęli się jedzeniem. Pan Kaulitz był zachwycony kolacją, czego nie raczył pominąć w swoich komentarzach. Natomiast sama rozmowa między nimi ani razu nie zaznała przerwy. Ani razu nie pojawiła się ta niekomfortowa atmosfera jak na randkach z innymi osobami. Przeskakiwali zwinnie z tematu na temat, rozwijając go dostatecznie. Już nie było mowy o żadnej krytyce w stosunku do siebie. Były tylko wymiany poglądów i opinii na przeróżne tematy. Rozpoczynając od tematu przewodniego, jakim były auta, przechodząc do pracy Toma, pracy Billa i jego mamy, przeskakując na podróże Billa w tę i z powrotem z Los Angeles do Niemiec i na odwrót, przy czym napomniał, że często bywa też w Paryżu, we Włoszech, ciepłych wyspach, jak i w Nowym Jorku. Kornelia napomknęła o Hiszpanii, że bywa tam często na wakacjach i przez to, nauczyła się trochę języka i niektórych dań typowo hiszpańskich. Kaulitz od razu zaznaczył, że z chęcią chciałby posmakować jakiegoś dania, dzięki czemu się umówili na kolejne spotkanie w czasie jeszcze nieustalonym. No i oczywiście przechodząc na temat mody, dzięki czemu pan Kaulitz mógł rozwinąć swoje opowieści. Kornelia ze wstydem przyznała, że nie za bardzo się interesuje modą. Wchodzi tylko na strony poszczególnych sklepów i kupuje to, co jej się podoba, nie patrząc, czy było to modne i kiedy wyszło. Bill przyznał, że zrozumiał fakt nieinteresowania się modą, gdy odebrał ją ze szkoły w leginsach z H&M. Było w tym wątku trochę śmiechu, ponieważ rozbawiło ją jego poruszenie co do tego typu sieciówek. Kornelia zarzekała się, że niektóre ciuchy po prostu są fajne i uniwersalne jakże niezbędne w każdej szafie, wymieniając wszystkie funkcje zwykłych, czarnych leginsów, pasujących do wszystkiego. Tak, ten temat był długo omawiany, a oni sami pochłonęli się dyskusją.
Oczywiście, że poszli, na spacer. Na spacer do jej sypialni i to nadal nie w celu, o jakim by sobie pomyślał na przykład Tom. A w celu dostania się do jej garderoby. Nadal nie wiedziała, czy dobrze robiła, wpuszczając go w jej bajzel. Chyba wcale się nad tym nie zastanawiała. Kaulitz chciał zerknąć, to niech zerknie. Kornelia wiedziała, że tylko na tym skorzysta. Był projektantem, więc na pewno udzieli jej paru niezbędny wskazówek w sprawach modowych. Nie straci na niczym, a zyska jedynie lepszy wygląd zewnętrzny. Pomimo że czuła się dość dziwnie, ponieważ w jej sypialni, pierwszy raz w życiu pojawił się inny mężczyzna, prócz jej ojca. Nawet Nikodem do niej nigdy nie wchodził...
Trochę minęło, zanim przestał komentować wraz z przeżywaniem, że posiada w swojej garderobie multum ciuchów z sieciówek. A te z H&M, miała wrażenie, że był jak jego 'anty obsesja', co nie miłosiernie ją bawiło. Uśmiech po prostu nie znikał jej z twarzy.
-Ohh, nie wierzę... -Odrzekł bardzo zaskoczony. -Widząc tyle ciuchów, na które bym w życiu nie spojrzał, znalazłem wisienkę na torcie... -Wyciągnął jeden wieszak i ukazał Kornelii jej, niegdyś ulubią sukienkę.
-To jest antyk! -Zawołał w końcu zachwycony.
-Tak, panie Kaulitz. To pana sukienka. -Odrzekła, widząc, że zagląda na metkę.
-Jeszcze stara metka... "Mss Kaulitz". Muszę zrobić zdjęcie. -Położył ją obok niej na łóżku i zrobił to, co powiedział. -I wysłać mamie... -Dodał. Wysłał mamie i Tomowi...
-Tę sukienkę zaprojektowała moja mama, gdy zaszła ze mną w ciążę. To wcięcie... -Wskazał na wcięcie czarnego materiału pod biustem. -Miał wychudzić, ponieważ sama nie wyglądała zbyt dobrze po ciąży z Tomem. I stąd te ciemne pasma po bokach, miały zmniejszać zbyt wielkie krągłości. Oczywiście, że uszyła ją dopiero wtedy, gdy Tom jakieś dwa lata temu przekopywał stare projekty i stwierdził, że to się idealnie nada do jednej z kolekcji ogólnodostępnych, ponieważ dużo kobiet, a raczej bodajże połowa, jak nie trzy czwarte ma problem z wyglądem. I się nie mylił, sprzedały się w ciągu miesiąca po całej Europie. To był nasz jeden z hitów. Ludzie pisali maile z zapytaniem o ten krój, dlatego było doszywanych paręset więcej sztuk i tak powstała kolejna kolekcja tego typu ciuchów. Nie została w magazynie ani jedna sztuka. Było mnóstwo plagiatów, istny harmider, wiele nieprzyjemnych problemów. Moja mama była chodzącym kłębkiem nerwów...
Słuchała go z uśmiechem. Nie miała pojęcia, że jeden stary ciuch, wywoła na nim tak wiele pozytywnych emocji, a do tego ma tak rozwiniętą historię powstania. Dla niej była to tylko sukienka...
-Tylko nie rozumiem, dlaczego ty ją kupiłaś? Czy miałaś problem z wyglądem?
-Nie. -Zaśmiała się. -Kupiłam ją, bo nikt tutaj takiej nie miał.
Bill się uśmiechnął.
-Chyba nie nosiłaś jej zbyt długo, sądząc po jej dobrym stanie.
-Nosiłam ją sporo czasu i nosiłabym ją nadal, gdyby nadal była na mnie dobra.
-Nie jest na ciebie już dobra? -Zaskoczył się. Rozmiar był mały, a ona sama była drobną dziewczyną.
-Tak. Biust nie chciał przestać mi rosnąć. -Zeskoczyła z wysokiego łóżka i weszła do garderoby. Wyciągnęła drugą sukienkę.
-Omg... -Uśmiechnął się. -Tę sukienkę zaprojektował Tom... Nie oderwałaś metki? -Zdziwił się.
-Nie. Miałam ją na sobie tylko raz. I to wtedy gdy mi ją przysłali i pierwszy raz ją założyłam.
-Co jest w niej nie tak? -Zainteresował się.
-Zbyt małe miejsce na biust. Pisałam meile, czy nie można jej przerobić, ponieważ nie powiem, była droga...
-Bo to czysty jedwab i francuskie koronki, wyszywane ręcznie przez moją mamę. Tych sukienek wyszło tylko dziesięć. Dlatego były bardzo drogie. Przerwałem ci? -Przypomniał sobie.
-Nie. -Zaśmiała się.
-Mówiłaś coś o mailu...
-Tak. -Przypomniała sobie. -Pisałam meila czy nie da rady jej przerobić, wysłałam rozmiary... -Krępowała się mówić mu o takich rzeczach, pomimo że odbierał to całkiem normalnie. -I w odpowiedzi dostałam, że niestety nie uznajecie żadnych reklamacji. Że przy każdej wystawionej rzeczy na waszej stronie jest szczegółowy opis. W razie wątpliwości można pisać pytania na meila. Ja nie zapytałam o rozmiar górnej części, po prostu ją zamówiłam, więc automatycznie przyjęłam do siebie wszystkie informacje i tym samym je zaakceptowałam. Wyszło, że to moja wina. No w sumie jest moją winą. Ale dzięki temu zrozumiałam, że mój rozmiar 'S' talii i mój biust, jest kompletnie dwoma różnymi sprawami. -Mówiła z lekkim uśmiechem wstydu. -Przestałam kupować przez internet. Tam, gdzie zamawiam ciuchy, jedynie właśnie Mannett zajmuje się szyciem na zamówienie, stąd tyle jego ciuchów w mojej garderobie. ...Sukienka nadal mi się podoba, ale żal mi było ją sprzedać. Łudzę się, że jak schudnę, to w nią wejdę. -Uśmiechnęła się szeroko.
Kaulitz pokręcił głową z uśmiechem.
-Jeśli mi ją zapakujesz, naprawię ją. Ona nigdy nie wyjdzie z mody, bo jest jedyna, dlatego osobiście ją poprawię. I przykro mi, że spotkało cię coś takiego ze strony firmy. Masz może jeszcze tego meila?
-Pewnie tak...
-Pokażesz mi?
-Czemu chcesz go czytać? -Nie rozumiała. Przecież wszystko mu powiedziała i z niczym nie skłamała.
-Chcę się dowiedzieć, kto ci go wysłał, panno Millian i będę miał go na uwadze. Przez tego kogoś, straciłem klientkę. I to pewnie nie jedną i nie jednego.
Kornelia się trochę przeraziła, że przez nią ktoś będzie miał problemy. Natomiast z drugiej strony się cieszyła. Może znowu zacznie kupować u niego ciuchy.
Włączyła laptopa. Pulpit przedstawiał jej zdjęcie na hamaku pod palmami, a w tle biały piach, ocean i domek podobny do tych z wysp egzotycznych z okrągłym, słomianym dachem.
-Mmm... Piękne miejsce i piękne zdjęcie... Co to za miejsce?
-Kurort mojego dobrego przyjaciela.
Pan Kaulitz się miło zaskoczył.
-Gdzie to jest?
-Nie daleko Los Angeles. -Zaśmiała się. -A dokładnie na wyspie. Piękne miejsce. Polecam. Nazywa się "Sunny Palace". ...Chciałabym też mieć taki kurort w przyszłości. -Dodała.
-Na prawdę?
-Jasne! To moje marzenie, odkąd zobaczyłam kurort mojego przyjaciela. Będzie w nim wszystko co dusza zapragnie. Będzie mega ekskluzywny i z najwyższej półki. Będą przyjeżdżać tam same wielkie sławy i prezydenci ze swoimi rodzinami.
-Napisałaś już biznesplan?
-Jasne. Tylko ciągle go zmieniam. Raz myślę o samych wysoko ustawionych ludziach, a raz myślę o tych w średniej klasie. Ponieważ przykro mi się czasem robi, że nie mogą sobie pozwolić na taki wypoczynek, a czasami bardziej na niego zasługują niż ci z wyższych półek. I chyba nigdy nie będę mogła się zdecydować.
-Może otwórz dwa. -Zasugerował.
Kornelia zerknęła na niego z ogromem pasji w oczach.
-Panie Kaulitz! Jest pan genialny! I pomyśleć, że nigdy nie wpadłam na te proste wyjście! -Złapała się za czoło.
Kaulitz się uśmiechnął pewniacko.
-Proste wyjścia są zawsze najlepsze. -Przyznał.
-Tak! Otworzę dwa! A najlepiej kupię całą wyspę, po jednej stronie będzie dla bogaczy, po drugiej dla tych mniej! Oh! To jest genialne! Wtedy na środku wyspy zrobię taras i restauracje. -Ukazywała dłońmi swoją wizję. -Porozstawiane między drzewami, losowo będą takie miejsca... Jak to się nazywa... -Myślała intensywnie. -Te zadaszone, okrągłe, piękne miejsca, gdzie w filmach chodzą się całować zakochane pary.
Pan Kaulitz się zaśmiał, słysząc opis. A jej poruszenie, ekscytacja i wielkie emocje, były tak widoczne, że sam już miał wizję w swej głowie.
-Altany? -Podpowiedział, choć sam nie był pewny czy to właśnie tak się to nazywa.
-Tak. Nie wiem, czy to altany, ale rozumie pan, o czym mówię?
-Tak. -Zaśmiał się ponownie.
-Więc te słupki będą porośnięte roślinami, plączami, czy innymi takimi kwiatami i będzie mógł się spotkać książę z bajki ze swoim kopciuszkiem. I na odwrót.
-Chcesz ich połączyć po prostu.
-Tak. Nie będą wiedzieć, z którego kurortu są, więc będą się traktować normalnie. Jak człowiek człowieka. Nie jak bogacz biedaka, czy biedak bogacza. To będzie piękne! Jest pan genialny! Okay... -Odchrząknęła, czując, że przestała kontrolować swoje zachowanie. -Przepraszam za mój wybuch emocji. -Zaśmiała się, wracając do stanu normalności.
-Nie szkodzi. Sam wpadłem w taki, widzą ten antyk. -Wskazał na sukienkę.
Odszukała meila i przedstawiła go Blondynowi.
-Henry...-Zaskoczył się.
-Czemu to zdziwienie?
-Przypuszczałem, że to kto inny... Że to nowy pracownik. Henry jest z nami prawie od początku. Sądziłem, że zna zasady i regulaminy najlepiej z nich wszystkich... -Skwasił się.
-Może właśnie dlatego, że jest prawie od początku, pozwala sobie na takie rzeczy.
-Może tak... -Zerknął na Kornelię uważnie.
-Albo może jakiś nowy pracownik podpisał się za niego, bo nie chciało mu się przyjmować zwrotu.
-Może też tak być. -Westchnął.
-Nie dowie się pan już tego. To było dwa lata temu.
-Ale wiem, że będę musiał zrobić porządek, kiedy tam wrócę i dociągnąć niedociągnięcia...
Na myśl o tak dużym obowiązku, jaki spadnie na jego barki, trochę się obawiał. Jednak, jak mama powtarzała mu cały czas. Jest młody, więc ma siłę i wolę walki. Pan Kaulitz cały czas twierdzi, że ta firma stanie na nogi, gdy on ją przejmie. Już dawno nie zawojowali światem mody, a Simone liczyła na niego. Nie mógł jej zawieźć. Pomimo że szykował się w firmie na wielki start, miał ogrom pomysłów, tak czasami tracił wiarę w siebie, o czym nikomu nie mówił, ponieważ bał się, że usłyszy, że jeśli ma takie myśli, to sobie nie poradzi. Kochał wyzwania, kochał ten świat i kochał tę firmę. Była częścią jego życia i nie zamierzał jej od tak opuszczać, bo stracił nadzieję i siłę. Bo się poddał. Co to, to nie. Nigdy. Ekscytacja Kornelii oddziaływała w tym momencie na jego samopoczucie. Ekscytował się w tym momencie swą działalnością. Pragnął już tam być i wszystkim się zająć. Kornelia dała mu mnóstwo energii.
CDN
Zboczenie zawodowe z kad ja to znam hee z zawodu jestem kucharzem i jak idę do jakieś restauracji to zawsze coś skomentuje hee :) bardzo fajny ma pomysł kornelia oby jej wypalił:) czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńTe zboczenia są czasem uciążliwe. Też je mam pod względem swojego zawodu. Nie powiem, żeby czasem nie denerwowały xD
UsuńCo do planów Kornelii, nazwałabym je raczej "młodzieńczymi planami na przyszłość" to są te, które zazwyczaj nie wchodzą nigdy w życie xD Ale też nie chcę tutaj nic zapeszać :)
Pozdrawiam serdecznie :*
Kolacja się udała, dobrze im się rozmawia, chyba się polubili... Jestem ciekawa, co będzie dalej. Podoba mi się Twoja wersja kariery Billa. Myślę, że w rzeczywistości naprawdę byłby świetnym projektantem i jeśli jest to jego marzenie to z całego serca mu tego życzę.
OdpowiedzUsuń