8. Inspiracja perfekcjonalisty

Cześć wszystkim :) Zapraszam na dość długą ósemeczkę. Historia zaczyna się rozwijać i myślę, że odcinki będą coraz dłuższe i mam nadzieję, że Was nie będą nudzić. Jeśli tak, piszcie w komentarzach.

Przesyłam pozdrowienia i życzę szalonych wakacji :*


8


Inspiracja perfekcjonalisty



-Panno Millian. -Poprawił się na krześle. -Firmę w Niemczech otworzyła moja mama. Od najmłodszych lat w niej przebywałem. Już jako siedemnastolatek znałem się na prowadzeniu firmy i zarządzaniu nią, tak samo Tom. Bardzo się interesowaliśmy firmą, a nasza mama z chęcią nas do niej zabierała, dając nam zawsze 'coś do roboty'. Najwięcej było spraw papierowych, co kompletnie mnie i Toma nie interesowało. To znaczy Tom to nawet lubił. Czuł się wtedy, jak urzędnik z wielką mocą. Zaglądał we wszystko w komputerach służbowych. Znał wszystkich pracowników na pamięć, kto ile zarabia, kto, kiedy brał urlop i kto ciągle choruje, kto ile godzin przepracował w ciągu miesiąca. Nawet gdy nie patrzył, to wiedział, kto, co ma za uszami. -Uśmiechnął się przebiegle. -Stał się bardzo pomocny mojej mamie. Trzymał wszystko na dopięty guzik i nic nie mogło mu umknąć. Natomiast mnie interesowała praktyka. Mnie o wiele bardziej interesowało tworzenie i jakość. Rysowałem projekty, przekazywałem je krawcowym i pilnowałem żeby każda z nitek była idealnie wprowadzona w materiał. Pilnowałem jakości materiałów i dodatków. Zawsze chciałem wszystko wiedzieć o danym materiale kupowanym od konkretnych producentów. Sama kartka mi nie wystarczała. Potem sam zacząłem zamawiać materiały, nie bojąc sie nowości i strat. Razem z mamą oceniałem końcowy etap kreacji na modelkach, do czego również sie przyłączał Tom. Mi wiele rzeczy nie pasuje. Jestem bardzo krytyczny. Nie którym modelkom było czasami bardzo przykro, słysząc moje słowa krytyki i nie zadowolenia. Jednak zawsze był Tom, który potrafił rozluźnić spięcie. Szczerze powiem, że chyba Tom jest bardziej lubiany w firmie, niż ja. Ale to tak na marginesie. -Uśmiechnął się szeroko. -Przechodząc w końcu do rzeczy... Moja mama chce zrezygnować ze stanowiska prezesa i chce żebym to ja na nim zasiadł zaraz po ukończeniu studiów. Oczywiście propozycja była kierowana do mnie i do Toma ale Tom nie chce brać na siebie tej odpowiedzialności. Jak się zarzeka, moda to nie jego świat. Choć wiem z mamą co innego. -Z ironizował swój ton głosu. -Sam rysuje projekty, sam robi sesje zdjęciowe, sam obrabia te zdjęcia i ma decydujący głos przy wyborze okładki katalogu jak i samego całościowego jego wyglądu. Oświadczył, że może być moim 'nieformalnym-formalnym' pomocnikiem. -Uśmiechnął się ironicznie. -Przyjechałem na studia do Ameryki, ponieważ nie chciałem zapuścić korzeni w Niemczech. Tutaj mogłem poznać inny styl, inne wszystko. Jak mówię, nie ograniczam się tylko do Europy. Zrobiłem już podstawowe kursy z kroju i szycia podstawowego i nowoczesnego. Obroniłem tytuł "fashion designer", teraz kończę wyższe studia z zarządzania, marketingu i ekonomii, co jest dla mnie cholernie ciężkie, a zarazem niezbędne do prowadzenia własnej działalności. Na tym się jednak nie kończy. Przede mną mnóstwo kursów i nauki pomimo że stanę się prezesem firmy Kaulitz Team. Praktyki z zarządzania robiłem właśnie u Toma w firmie ale prócz tego, pół roku szkoliłem się we Francji u boku Damiena Hastera, który jest wybitnym projektantem lubującym się w typowo francuskich wzorach tkanin i ręcznych koronkach, co sprawiało mi wiele radości i mnóstwo pomysłów na łączenie standardowych wzorów z nowoczesną elegancją. Niestety nie jest mi dane być w firmie tylko projektantem, dlatego stąd te studia z zarządzania. Moja matka była temu przeciwna, sugerując, że na miejscu prezesa może posadzić osobę wykwalifikowaną z doświadczeniem, która się zajmie wszystkimi papierami, ale ja nie mogę pozwolić, żeby rodzinną firmą rządził ktoś z poza rodziny. Nie wyobrażam sobie nawet tego. I i tak mam cały czas nadzieję, że Tom zasiądzie na tym stanowisku, a ja zajmę się tylko tym co kocham. Tylko że, on nie chce wracać do Niemiec. Mam nadzieję, że wszystko się zmieni, kiedy tam wrócę...
-...Nie miałam pojęcia, że pan ma tyle już tytułów. -Kornelia sądziła, że jest tylko bogatym, przystojnym synem słynnej w Europie projektantki mody. Aż wstyd jej było, że tak o nim myślała... -Zapewne macie więc dużą firmę?
-Zależy co, dla pani jest duże. -Uśmiechnął się lekko.
-Nie wiem... Wyobrażam sobie ją wielką. -Ekscytowała się. -Duży budynek. Z pewnością jakiś stary, ale odrestaurowany. Z kolumnami na przodzie i dużymi oknami. Tak jak we Francji te piękne, zdobne kamienice... Jest tak?
-Muszę panią zmartwić, panno Millian. Moja firma nie znajduje się w żadnym z podobnych budynków. Jest to zwykły budynek, nie rzucający się zbytnio w oczy. -Uśmiechnął się lekko skwaszony. Spodobało mu się jej wyobrażenie i żałował przez chwile, że jego firma znajduje się w takim... 'Niczym'.
-Ah... Swoją drogą to też zamierzam iść na studia z zarządzania i marketingu, tylko chciałam jeszcze dodatkowe kierunki z psychologii i negocjacji, co dla mnie jest nie zbędne do zarządzania pracownikami. Mobilizacja ich, jest najważniejsza, by dawali z siebie sto procent.
-Masz rację panno Millian. Dobrze pani myśli. W mojej firmie jednak pracują sami doświadczeni pracownicy. Moja mama zatrudniała osoby z conajmniej pięcioletnim doświadczeniem, którzy znają perfekcyjnie język angielski, ze względu na różnorodność klientów. To są dwie podstawy przy zatrudnieniu osób w naszej firmie.
-O matko... -Zaskoczyła się. -Nie zatrudniacie żadnych młodych osób?
-Nie. Modelki są jedynymi młodymi osobami w tej firmie.
-Dlaczego nie pozwalacie się rozwijać młodym ludziom? -Oburzyła się trochę i nie czekając na odpowiedź, kontynuowała. -W moim kurorcie będą pracować sami młodzi ludzie, którzy będą się wszystkiego uczyć i zdobywać doświadczenie, by pomóc im wystartować. Końcem końców, żeby w przyszłości nie mieli problemu ze znalezieniem pracy.
-Świetny pomysł panno Millian, jednak w mojej firmie liczy się jakość i pewność pracownika, stąd brak młodych ludzi.
-Młodzi ludzie nie oznaczają brak jakości. Chciałabym panu napomknąć, że młody człowiek bardziej i szybciej przyswaja wiedzę, niż już ten dojrzały. Nie narzekają na zdrowie, są obrotni i dają z siebie wiele więcej. -Odrzekła zacięcie.
Kaulitz uniósł brew, zaintrygowany jej wzburzeniem. Kochał dyskutować, dlatego tego nie przerwał.
-Młodzi ludzie częściej zawodzą i zaliczają wpadki, niż dorośli. W mojej firmie nie ma miejsca na wpadki i nie ma miejsca na naukę stanowiska. Człowiek aplikując na dane stanowisko musi już znać, poniekąd, swoje obowiązki.
-Zawodzą, czy nie zawodzą ale są wydajniejsi. Potrzeba im trochę poświęcenia czasu, by mogli odnaleźć swoje miejsce. Takie firmy jak pańska, przepraszam, że to powiem, skreślają na starcie człowieka młodego, co wiąrze się z dyskryminacją.
Jeszcze wyżej uniósł brew, jeśli było to w ogóle możliwe.
-Moja firma ceni sobie wykształconych, doświadczonych ludzi, którzy przebyli już swój młodzieńczy start, którzy znalaźli już swoje miejsce. Teraz pozostaje im tylko cieszenie się ze stałej pracy, co wiąrze się z docenieniem ich nauki i pracy w młodzieńczych latach. Każdy z nich jest cenny.
-Tak jak doświadczony pan Henry? Który zna swoje miejsce i obowiązki, który sobie pozwala na więcej z tego docenienia? -Odrzekła nie miło ale miała nadzieję, że nie odbierze tego docięcia, źle.
Pan Kaulitz zmróżył zaciekle oczy.
-Pan Henry zaliczył wpadkę. Zapłaci za nią jeśli się dowiem o innych meilach... W jakiś sposób. Ale chcę zwrócić uwagę, że nie jestem jeszcze prezesem firmy, tylko moja mama. Pod moją obecnością nikt nie będzie mógł sobie pozwolić na żadną wpadkę, ponieważ srogo będzie za to płacił. Jestem bezwzględny w tym temacie. Ta firma stanie się jedną z perfekcyjnych firm na rynku. Będzie idealna pod każdym względem, dlatego już się nie mogę doczekać, kiedy tam wrócę i zrobię w niej porządek.
-Zwolni go pan?
-Jeśli się okarze, że straciliśmy przez niego multum klientów. Tak.
Kornelia się przeraziła.
-Przecież to stały pracownik, będący z wami prawie od początku.
-Jestem bezwględny. Już to mówiłem. Jestem perfekcjonalistą, więc każdy z pracowników też musi taki być, jeśli nie jest-straci pracę.
-Jest pan przerażający.
-Trudno. Moim mottem służbowym jest jakość i perfekcjonizm. Nie ma miejsca na pomyłki. Dlatego - już wspominałem - pracownicy mają do mnie dystans, który sobię cenię.
-Przykro mi to mówić, ale chyba nawet będąc doświadczonym pracownikiem, nie podjęłabym się pracy u pana, wiedząc, że każdego dnia przeżywałabym stres.
Kaulitz się uśmiechnął.
-O to właśnie chodzi panno Millian. Gdy pracownik jest pewny swoich czynów, pewny  doskonałości włożonej z siebie pracy i wie, że robi to perfekcyjnie, nie ma czegoś takiego jak stres. Takich pracowników będę zatrudniać.
Kornelia się uśmiechnęła, rozumiejąc w końcu do czego Kaulitz zmierza.
-Zależy panu na szanowanej i cenionej marce.
-Oczywiście. Nie będzie taka, jeśli pracownik będzie popełniać błędy, przez co będzie się stresować, dodatkowo nienawidzić swojej pracy i źle o niej mowić. Wszyscy muszą być zadowoleni i perfekcyjni, żebym ja był zadowolony, a to się wiąrze z miłą atmosferą w firmie.
-Potrzebny byłby panu w firmie ktoś zajmujący się mobilizacją. -Uśmiechnęła się, a Kaulitz się zaśmiał, wiedząc co ma Kornelia na myśli.
-Tak panno Millian. Nie jedna osoba byłaby mi potrzebna do idealnego fukcjonowania firmy. Jeśli pani się odwidzi kurort, zrobi pani studia, może podpiszę z panią umowę.
-Nie wiem czy bym chciała. -Uniosła brew, biorąc z niego przykład.
-Panno Millian. Moja marka stanie się jedną z marek obleganych. Ludzie będą marzyć, żeby pracować w mojej firmie. Tak jak marzą by pracować z Damianem. To jest mój cel.
-Więc czeka przed panem ogrom pracy.
-Oczywiście. Szykuję się na to z chwilą pójścia na studia.
Kornelia chwilę się przyglądała panu Kaulitz, wyobrażając sobie pracę w jego firmie. Jednak coś jej tutaj zgrzytało...
-Panie Kaulitz. Powiedział pan, że nie zatrudnia pan młodych ludzi bez doświadczenia, a ja bym była taką osobą i podpisał by pan ze mną umowę?
-Oczywiście panno Millian. Wierzę w pani możliwośći.
-Dlaczego? Przecież pan mnie nie zna.
-Marzenia robią z człowiekiem cuda. Jeśli się pragnie zarządzać firmą od wielu lat, to w połowie jest już dobrym pracownikiem. Pani marzy o własnym kurorcie. Ani razu nie wspomniała mi pani o znanej marce, ani zarabianiu pieniędzy. Rozmawialiśmy na ten temat dwa razy i dwa razy usłyszałem tylko o klientach i pracownikach. Jeśli pani wybiera się na studia z psychologii nie wątpię, że wiele bardziej zależy pani na ludziach, niż na zarabianiu pieniędzy. Czy to nie jest godne uwagi?
Kornelia się miło zaskoczyła. Nie sądziła, że taki ktoś jak Bill Kaulitz przejawia się takimi analizami słów.
-Miałam go za głupiego bogacza, który tylko dobrze wygląda? -Przeraziła się.
-Może tak jest... Chciałabym pracować w miłej atmosferze i chciałabym, żeby wszyscy cieszyli się z pracy tak jak ja.
-Ma pani odpowiedź, dlaczego bym panią zatrudnił. Pani uśmiech wpływa na mnie pozytywnie. Może pani nie robi tego nawet specjalnie, ale rzeczywiście poprawia mi się humor... Wpadłem na lepszy pomysł. Mogłaby pani być moim własnym mobilizatorem w firmie.
Zaśmiali się dyskretnie. Wymieniali się chwilę przyjaznymi spojrzeniami. Pan Kaulitz odnosił wrażenie, jakby już nieformalnie podpisał z Kornelią umowę, za to panna Millian, uznała to za miły żarcik.
-Panie Kaulitz.
-Słucham, panno Millian.
-Jeśli pan jest tutaj i Tom również, a pana mama - jak pan mówił - gdzieś wyjechała, to kto się zajmuje teraz pana firmą?
-Zastępca prezesa - mojej mamy. -Odrzekł lekko naburmuszony. -Informuje mnie na bierząco, co się w firmie dzieje i trzyma nad wszystkim ład.
-Skąd ta nienawiść?
-Już mówiłem. Nie jest mi na rękę, że obce osoby zarządzają naszą rodzinną firmą. Niestety tylko ona zna się na tym tak dobrze, jak my. A moja mama nie potrafi usiedzieć w firmie dłużej niż dwa miesiące... Co mnie bardzo irytuje... Niestety, również będzie musiała na początku mi w wielu sprawach pomóc, zanim wszystko ogarnę. A później będę musiał znaleźć kogoś innego, jeśli Tom ostatecznie powie, że nie wróci do firmy.
-Dlaczego?
-Związki w firmie nie wychodzą na dobre, zwłaszcza, gdy się taki związek kończy i musi się na tę osobę patrzeć każdego dnia.
Kornelia była zmartwiona tym co powiedział. Choć nie zauważyła w nim kszty jakiegoś bólu, czy żalu. Dlatego mogła stwierdzić jedno.
-Gdybym ja była w takiej sytuacji, zwolniłabym się.
-Pani może tak, ale nie ta kobieta. Ona nie ma za grosz ambicji i czasami nie rozumie, że to na prawdę koniec.
-Może się w panu zakochała?
-Zakochała, czy nie. Powinna zrozumieć, że to koniec. To jej nie upoważnia do nachodzenia mnie niestosownymi zwrotami. To jest człowiek, któremu się napluje w twarz, a on myśli, że to deszcz. Nienawidzę takich ludzi. Są wstrętni i okropni. Panno Millian, siedzimy już tak ponad godzinę, Tom zaraz pewnie będzie, a ja nie zrobiłem jeszcze tego, co miałem w planach. Chciałbym panią prosić o przymierzenie paru sukienek.
Kornelia się zachwyciła i wyzywała w duchu, że wcześniej o tym nie powiedział. Wcale nie była zła, że tak jawnie zmienił temat. Wolała nie słuchać o tej kobiecie więcej. Ufała mu. Wierzyła, że między nimi na prawdę jest koniec, dlatego też nie przejmowała się tym zbytnio. Zresztą... Sama nawet nie myślała o tym, żeby w jakiś sposób się na pana Kaulitz wściekać. Nic ich nie łączyło.
-Zgodzisz się?
-Tak. -Odrzekła nieśmiało. -Ale wątpie, że są dobre. -Oczywiście, że nagle dopadł ją brak wiary w siebie i niska samoocena. To było nieuniknione, z czym musiała się uporać.
-Panno Millian, gdyby nie były szyte na pani rozmiar, nie proponowałbym tego.
-Na mój rozmiar? -Zaskoczyła się.
-Tak. Muszę przyznać, że od wielu już tygodni jest pani dla mnie inspiracją, którą ukazał mi Tom. Stwierdził, że wiele dziewczyn, nie obrażając ciebie. -Zaznaczył. -Nie jest wymiarowa. Ma szersze biodra, mniejszy biust i na odwrót, większy tułów niż nogi i też na odwrót. Mało ludzi wygląda, jak modelki. Pani wymiary, jak ujął w słowa to Tom 'są idealne', a ja się z nim poniekąd zgadzam, stąd powstała nowa kolekcja, z którą wystartuje, kiedy tylko zostanę prezesem. To po krótce ale przejdźmy do rzeczy. Przyniosę pani parę kreacji. Proszę chwilę zaczekać.
Zniknął za jakimiś drzwiami, zostawiająć Kornelię z milionem pytań, ogromem zachwytu i niedowierzenia w to, co usłyszała.
-On na prawdę o mnie myśli. -Odrzekła w myśli, zszokowana, po czym przetarła twarz. Czuła jak dłonie jej delikatnie zaczynają drżeć, a żołądek z ekscytacji, lekkiego stresu i napięcia, nie miło się zaciska.
Pan Kaulitz wyłonił się zza białych drzwi z paroma pełnymi wieszakami, przerzuconymi przez ramię. Odłożył je na oparciu kanapy w salonie i podał Kornelii jedną z sukienek. Pokazał gdzie jest toaleta.
Sukienka była prawie idealna. Dlaczego prawie...
-Panie Kaulitz, miał być to mój rozmiar. Nie mogę oddychać.
Zanim jednak coś powiedział, do domu wszedł Tom z kluczykami w dłoniach.
-O. Świetnie trafiłem. -Uśmiechnął się, widząc Kornelię. -I co pasuje? -Walnął kluczyki gdzieś na bok i podszedł do Kornelii, zatrzymując się za jej plecami.
-Nie może oddychać... -Odrzekł z irytowany Blondyn, który musiał swe wielkie zniesmaczenie, pokazać całą swoją osobą. Zkrzyżował ręce na klatce piersiowej, uniósł brew, wygiął usta w niezadowoleniu i nerwowo potupał butem o drewnianą podłogę.
-Mówiłem, że ma wiekszeeeyyy biust. -Zaśmiał się Tom, a ona czuła, jak rozgrzewają się jej policzki.
Tom grzebał Czarnowłosej przy zamku na plecach. Czuła się dość nietypowo. Zazwyczaj poprawiały jej ciuch, koleżanki. Dłonie mężczyzny w takiej chwili były jej obce. Nienarzekała. Nie miała na co. Czuła delikatność jego dłoni i nawet spodobało się jej to.
-Mogłabyś sie wyprostować? Nie stoisz dobrze... -Skomentował pod nosem.
-Nie mogę. Boję się, że pęknie... -Zaśmiała się.
-Okay... Pięć centymetrów. -Odrzekł, zerkając na Blondyna.
-Dziesięć. -Burknął Bill.
-Pięć. Ta sukienka miała być ciasna w biuście. Dobra ściągnij ją, bo się zaraz udusisz. -Podał jej od razu drugą, a ona zniknęła za drzwiami łazienki.
-Wszystkie będą za małe... -Warknął nie zadowolony młodszy z braci.
-Nie sądzę. Tylko ta miała być ciaśniejsza w cyckach.
-Zrobiłeś już przegląd?
-Tak. -Tom skarcił brata wzrokiem. -Swoją drogą to świetnie wygląda w tej czapce i sukience. Można by było zrobić taką sesję... -Wyciągnął sobie z lodówki Redbulla i wrócił na do brata, który opierał się o ścianę, tuż w otwartym przejściu do salonu. -Zmieszanych stylów. -Dodał.
Bill ponownie uniósł zaintrygowany, brwi.
-To by był hit.
-Twoje hity sprawiają dużo problemów.
-Ale zyski zwiększają się monumentalnie. A ty lubisz być kontrowersyjny, INNY, niż wszyscy. -Zaznaczył wymownie. -Mógłbyś takie coś wypróbować.
-Nie do wszystkich sukienek pasuje zwykła czapka.
-To zrób czapkę niezwykłą, pasującą do sukienek. -Wzruszył ramionami, popijąć napój.
Podobał się Billowi ten pomysł ale jeszcze raczył się nim nie zachwycać i nie chwalić brata.
Kornelia wyszła z łazienki w kolejnej sukience. Wyglądała w niej idealnie. Czarny kolor sprawiał tę elegancję. Wyglądała w niej bardzo seksownie i obydwoje bracia tak samo to odebrali, wymieniając iskrzący wzrok między sobą.
Delikatny, miły w dotyku materiał opinał się tylko na biuście i pupie. Wysokie rozporki po obu bokach, wydłużały optycznie nogi i sprawiały jej uda piękniejszymi. Długi, prosty dekolt w kształcie litery "V", nie był wulgarny, a wręcz bardzo kuszący.
Pan Kaulitz przełknął ślinę i podrapał się po lini włosów, pomimo, że nic go nie swędziało...
-...Nie było dodatków? -Zapytał Tom.
Kornelia pokręciła lekko głową, dlatego Tom ruszył za białe drzwi, znajdujące się tuż obok drzwi do łazienki, by po chwili stamtąd wrócić.
-Tym razem czapka nie pasuje. Możesz ją ściągnąć? -Bill nie czekał na Toma, aż dokończy kreację. A mianowicie podał jej bransoletkę, która zrobiona była z czarnej koronki, przyozdobiona delikatnymi, drobnymi diamencikami. Założyła. To samo zrobiła z resztą. identyczna trafiła na kostkę i na szyję, którą pomógł zawiązać już Tom. Kornelia była zachwycona.
-Nie mogę. -Uśmiechnęła się. -Ogarniałam się dzisiaj na szybko i nie czesałam włosów...
-Proszę cię żebyś ją ściągnęła. -Odrzekł nie ugięty.
Tom się uśmiechnął pod nosem. Modelki by nie prosił. Modelce by kazał. A jakby dyskutowała, najechałby na nią. Czuł, że w jego młodszym bracie coś zaczynało się ukazywać...
Kornelia ściągnęła czapkę ze wstydem, ukazując nie ogarnięty kok.
-Podoba mi się ta sukienka. Ile będzie kosztować? -Starała się ukryć swoje zakłopotanie fryzurą.
-Nie wiem jeszcze, ale na pewno będzie droga. Ma na sobie prawdziwe diamenty.
Kornelia zrobiła duże oczy i dotknęła kołnieżyka. Zrobiło się jej głupio, myśląc, że to zwykle koraliki.
-Popraw włosy. Pójdę po aparat. -Odrzekł Tom i zniknął na piętrze.
-Czemu on chce robić mi zdjęcia?
-Nie wiem. Może mu się spodobałaś. -Ton głosu pana Kaulitz zabrzmiał dziwnie zaczepnie, dlatego Kornelia zerknęła na niego uważnie. Blondyn nie ukazywał swą miną nic. A oczy skupione miał nadal na sukience. Czarnowłosa pokręciła głową, podchodząc do lustra, wiszącego na przedpokoju przy drzwiach.
-Jest seksowna... -Oglądała swe nogi.
Kaulitz widząc Kornelii pozowanie do lustra i rozchylający się rozporek, dzięki czemu mógł ujrzeć całe jej udo, odchrząknął cicho i przedreptał w miejscu. Jednego był w stu procentach pewny. Kornelia przestawała właśnie istnieć w jego oczach jako nastolatka. Czego się zaczął trochę obawiać.
Kornelia wyciągnęła z torby szczotkę i rozpuściła włosy, by choć trochę móc je rozczesać. Jednak Kaulitz zarzyczył sobie, żeby nie wiązała ich spowrotem. Sam pomagając jej rozczesać jej długie włosy, sięgające prawie do bioder. Nie umiała się do niego wstydliwie nie uśmiechnąć, gdy widziała jego odbicie w lustrze. Serce jej biło tak mocno, że miała wrażenie, że to widzi. A gdy przyszedł Tom, zrobił jej parę nie profesjonalnych zdjęć, profesjonalnym aparatem.
-I tak najbardziej jestem ciekawy tego... -Podał jej inną sukienkę w kolorze ecru. Na pierwszy rzut oka, wcale nie wyglądała na sukienkę. Nie komentując, Kornelia zniknęła w łaziencę.
-Patrz... -Pokazał młodszemu bratu jedno ze zdjęć, na którym ujął jej powagę. Oczywiście, że zbliżył zdjęcie do twarzy.
-Nie ma makijażu. -Przytaknął Bill.
Tom zerknął na niego lekko zaskoczony, a Bill skinął głową na dowiar.
Kornelia mocowała się ze 'sznurami' sukienki. Sukienka składała się z pasem materiałów poskręcanych na stałe. Które jak tylko naciągnęła na biust, automatycznie się rozprostowały, co sprawiało biust jeszcze większym, niż rzeczywiście jest. Gdyby nie dodatkowy materiał na klatce piersiowej i biodrach, nie miałaby pojęcia jak ma to ubrać. Na dodatek skrawki jej nagiego brzucha było widać, między 'plączami' szerokich pasem, delikatnego materiału. Widać było idelanie jej boczne mięśnie brzucha i srebrny, wiszący kolczyk w pępku, o którym jej tata nie miał pojęcia. Harumi pomysł zrobienia sobie czegoś takiego był dla Kornelii genialny... Na biodrach były dwa szerokie pasma materiału. Jeden biegł z tyłu, drugi z przodu. Domyślając się, że dwa długie końce trzeba związać po boku. Miała wrażenie, że tę sukienke projektowali na styl jakiejś bogini egipskiej. Sukienka była lekko lejąca się, poza tym odważna, pomimo że zasłaniała wszystkie najważniejsze części ciała. Zajęło jej trochę układanie tych pasem, ale końcem końców wyszła z lekkim skrępowaniem. Czuła się dosłownie tak, jakby się obkręciła jakimiś szerokim sznurem materiału.
Tom znowu wymienił spojrzenia z bratem. Ale po minie młodszego, nie można było nic powiedzieć. Blondyn podszedł do Kornelii i poprawił każde z pasem do idealnego stanu faktycznego. Jej dreszcz na ramieniu nie umknął mu, gdy poprawiał 'ramiączko'. Poraz kolejny przełknął niewidocznie ślinę. I nie mógł nie zerknąć jej w oczy, gdy ta uniosła głowę ku górze, by na niego spojrzeć. Gdy tylko ich wzrok się spotkał. Kornelia natychmiast odwróciła wzrok, spuszczając głowę w dół, lekko przekrzywiając w bok, co wywołało u Blondyna lekki uśmiech. A Tom uderzył ich fleshem.
Kornelia się uśmiechnęła, a Bill skarcił brata wzrokiem. Odsunął się od Kornelii i wycofał się w tył, by móc ją w całości ujrzeć.
-Obkręć się. -Odrzekł Tom. Gdy to zrobiła, Tom dodał. -Wyglądasz bosko... -Po czym pstryknął parę zdjęć. Parę z fleshem, parę bez. -Powiesz coś w końcu? -Zaczepił brata, który nie mógł oderwać wzroku od sukienki.
-Jestem zachwycony. -Powiedział szczerze.
-Wow! -Zawołał Tom. -W końcu! -Ucieszył się. -Dawno nie słyszałem takich słów z Twoich ust.
Kornelia poczuła stado motyli w brzuchu, słysząc zachwyt Toma. To znaczyło, że naprawdę musiała się spodobać Blondynowi w tej sukience.
-Wiesz co jest najgorsze? -Odrzekł do brata, nie spuszczając z Kornelii wzroku.
-Co?
-Nigdy nie będzie leżeć idealnie, na żadnej mojej modelce... -Skwasił się.
-To logiczne. Nela ma co pokazać. -Odrzekł, jakby naprawdę było to logiczne, po czym puścił Kornelii oczko. Tom nie próżnował w zdjęciach. Upamiętnił jej zawstydzony uśmiech, rażąc Czarnowłosej oczy.
-Ale wiem, że ta sukienka zrobi furrorę. Czuję to. -Odrzekł pewnie Bill.
-Świetnie! -Zawołał Tom. -Nela, kiedy masz czas na profesjonalną sesję?
Tak samo jak Kornelia, Bill spojrzał zaskoczony na brata. Jakby wybudzając się z jakiegoś snu.
-To będzie sesja na okładkę katalogu.
-Słucham? -Nie wierzył w to, że Tom to naprawdę mówi. Zazwyczaj takie decyzje były analizowane i przedyskutowane.
-Oczywiście. Inaczej sesji nie zrobię. Nela musi trafić w tej kiecce na okładkę katalogu.
-Kornelia nie jest naszą modelką, a nigdy nie było dziewczyny z zewnątrz. -Oburzył się lekko Bill, nie chcąc nawet wspominać, że jego modelki były tylko jasnego koloru skóry. Pomimo że mu to nie przeszkadzało, uważał, że jego mama będzie miała z tym problem... I Tom zrozumiał oburzenie brata doskonale.
-Trudno. Matka będzie musiała to zaakceptować. Jeśli się nie zgodzi, nie będzie żadnej sesji i żadnej 'furrory'.
-Chciałbym, żeby Kornelia w tym uczestniczyła. Mogłaby być wisienką na torcie firmy, jest piękna, ale... -Próbował wytłumaczyć swojemu bratu wszystkie 'ale', które z góry założył, że ich mama będzie takowe mieć. Jednak nie chciał zbyt prosto o tym mówić, by nie urazić Kornelii w żaden sposób. Tę rozmowę z pewnością powinni przełożyć, na czas, w którym Kornelia nie będzie jej świadkiem.
-Matka będzie musiała się zgodzić. Jeśli nie... I tak nie długo przejmujesz firmę. -Rozłożył ręce, jakby nie było już w niczym problemu. -Nela, mam nadzieję, że się zgadza i zaczeka. -Zerknął na oszołomioną dziewczynę.
Kornelia sama nie wiedziała. Nigdy nie myślała o pracy jako fotomodelka. Zawsze wydawało się jej, że to zajęcie dla dziewczyn nie lubiących się dużo wysilać w życiu.
Pan Kaulitz się uśmiechnął już rozweselony. Tak, jakby usłyszał w swej głowie nierealną zgodę Kornelii. Toma zapewnienia oddziaływały na niego optymistycznie. Nic dziwnego w tym nie było. Pan Kaulitz był tak pewny siebie, że nawet nie wyobrażał sobie, żeby tak zwykła nastolatka, nie zajmująca się niczym poza szkołą i swoimi koleszkami, mogłaby mu odmówić współpracy.
-...Gdybyś dodał złote zapięcia... -Wyskoczył Tom.
-Jakie zapięcia?
Podszedł do Kornelii wskazując dłonią na jej ramię.
-Tutaj i tu na biodrze...
Pomysły braciom się nie kończyły, a ich zafascynowanie modą było przeogromne. Naprawdę było to ich życie i Kornelia nie rozumiała Toma decyzji... Dopełniali się pomysłami i myślami. Bill chciał eleganckie i gustowne kreacje, Tom szalone, seksowne i rzucające się w oczy. Obydwoje razem wzięci, stwarzali cuda, a Kornelia mogła być tego rzeczywistym świadkiem.


CDN

Komentarze

  1. No to Tom zaskoczył ich swoją propozycja heh :) ciekawi mnie jak pójdzie ich współpraca :) czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłaś mnie tym odcinkiem. W bardzo pozytywny sposób, oczywiście. Kiedy opisywałaś wygląd Kornelii w tych sukienkach, miałam to przed oczami. Widać też, że Bill jednak coś tam czuje do niej i mam nadzieję, że z czasem będzie jeszcze ciekawiej.
    Jestem tylko ciekawa powrotu Roberta i jego reakcji na to wszystko.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg