11. Spór prezesów

Jestem w końcu. Ostatni weekend mi gdzieś wyparował... Nawet nie pamiętam, co robiłam takiego, że nie miałam czasu na dodanie tego odcinka...
Mniejsza już o to... xD

Mam zaległość, wczoraj miał się pojawić już 12. rozdział... Nadrobię to na 100%

Unknown - Dziękuję za upomnienie się xD i miło mi, że ktoś w ogóle czeka na odcinki :*

Zapraszam do przeczytania dość burzliwego - jak już tytuł nadaje - rozdziału.



11


Spór prezesów



-...Było cudownie. Musicie się tam wybrać. Uwierzcie, nie chcielibyście stamtąd wracać.
Pani Simone zajadała się truskawkami, siedząc wygodnie na kanapie swoich synów w salonie. Wspominając czas spędzony na pięknych, ciepłych wyspach karaibskich, z których nie dawno wróciła.
-Nie musi mamusia bynajmniej, przez długi okres korzystać z solarium. -Zażartowała brunetka, podkradając truskawkę z białej, porcelanowej miseczki, którą trzymała pani Simone.
-Dobra uwaga, Ria. -Zaśmiały się.
Blondyn zaprzestał czynności i zerknął z ukosa na brata, słysząc rażące go w uszy słowo. Tom nie wydawał sobie z tego coś robić i dopiero po chwili zaszczycił brata spojrzeniem. Gdy wzrok braci się spotkał, obydwoje pomyśleli o tym samym, jakby niesłyszalny dla nikogo prócz nich samych, głos przypomniał im o jednej rzeczy.
-Miałem ci coś pokazać... -Wyskoczył pewnie młodszy Kaulitz, zrywając się z kanapy i odkładając niezłożoną do końca ramkę, do której miał trafić jego dyplom. Alex się już tym w międzyczasie zajął.
Tom zerknął na brata, upewniając się, czy oby na pewno chce to zrobić, ale Blondyn już się nie wahał. Pomimo że wcześniej chciał ten fakt ukryć przed ich mamą. Dlatego ujął w dłoń laptopa, przygotowując plik.
Simone zerknęła na Toma. Ale ten nic swą miną nie ujawniał.
Bill wrócił do salonu z wieszakiem na kółkach, na którym widniały dokończone, jak i niedokończone kreacje.
-Chciałbym ci przedstawić jedną z nowych kolekcji, z którą chcę wystartować.
Pani Simone miło się zaskoczyła, widząc gustowne kolory na wieszaku i nie mogła już dłużej siedzieć. Sama podeszła do stalowego wieszaka, by przejrzeć ciuchy. Każdą z osobna z niego zdjęła, by uważnie się im przyjrzeć. Była zachwycona.
-Tę suknię chciałabym zobaczyć na manekinie. Coś czuję, że robi wrażenie...-Podała synowi sukienkę ze zwojami poskręcanych materiałów i przeglądała dalej.
Bill wymienił spojrzenia z bratem, po czym zwrócił, lekko spięty, wzrok na swą mamę.
-Niestety nie jestem wstanie ci przedstawić tej sukienki na manekinie. -Oświadczył.
-Dlaczego? Nie macie manekinów? Widziałam, że stoją tam dwa. -Przeglądała z zachwytem, nie odrywając od sukien wzroku. -Ta suknia wydaje się jakaś duża... -Odrzekła, ujmując jedną w dłoń. -Nie podoba mi się...
-Nie mamo. Te manekiny nie nadają się do przedstawienia żadnej z tych kreacji.
Przestała na chwilę przeglądać ciuchy i zerknęła nie zrozumiale na syna.
-Ta kolekcja nie jest zaprojektowana na standardowe wymiary modelek. Ta kolekcja jest zaprojektowana na prawdziwe kobiety, które mają co pokazać swoim ciałem.
-Jak to? -Nie rozumiała.
-Stwierdziliśmy z Tomem, że wiele dziewczyn nie posiada wymiarów modelek, a wszystkie przeróbki dla klientów wyjdą nas drożej, niż jeżeli rozmiary od razu pasujące na klienta.
-Nadal nie rozumiem. Przecież od tego masz krawcowe, żeby szyły na dany wymiar.
-Chcieliśmy zrobić coś nowego. -Zabrał głos Tom, zanim Bill zdążył coś powiedzieć. -Coś, co poruszy świat mody, który może zrezygnuje z chodzących kości po wybiegu. To nie jest smaczne, a do tego powoduje wiele chorób, na które popada większość modelek. Stworzyliśmy apetyczną kolekcję, w której wymiary kobiety nie są standardowe. Pomysł trochę wziął się z Afroamerykanek, która większość ma szerokie biodra, duże tyłki i biust, choć są szczupłe.
-Wygląd kreacji jest subtelna i gustowna, ale na modelce, którą opisał Tom, wyglądają seksownie i pociągająco. Uważamy, że kolekcja będzie hitem nie jednego sezonu. -Zerkał na Toma porozumiewawczo, czekając na słowo swojej matki. Jednak po jej minie już wiedział, że jest przeciwko.
-Rozumiem wasz pomysł. Jest świetny, ale chyba zbyt dużo czasu spędziliście w Ameryce i zapomnieliście trochę o Europie. Firma znajduje się w Europie, a tam nie ma zbyt dużo Afroamerykanek o takim wyglądzie. Zresztą... Chłopcy. -Westchnęła. -Firma jest wysoko ustawiona w rankingu! -Zawołała, jakby to było logiczne. -Jeśli zmienicie wymiary modelek, stracicie tylko status na jakości. Czy wy chcecie zrobić z tej firmy sieciówkę?
-Nie. -Warknął Bill, zrażony tym słowem. -Chcemy trafić do innej kategorii kobiet.
-Innej kategorii kobiet? Czy nie uważasz, że jeśli wypuścisz taką kolekcję w świat. Wszyscy będą mogli nabyć taką suknię, a moja marka straci swoją opinię, bo Każdy będzie mógł sobie taką sprawić? -Oburzyła się.
Kaulitz zacisnął zęby z nerwów. Zniknął w pokoju, by pojawić się z manekinem.
-Podobają ci się suknie, tak?
-Oczywiście, są piękne.
Bill ubrał manekina w sukienkę, o którą prosiła. Po czym przyniósł drugiego, by ubrać, tą jedną, czarną, prostą sukienkę.
-Widzisz to? Podobają ci się teraz? Ta wygląda jak wór, ta wygląda jak zaplątana zasłona.
Tom się zaśmiał pod nosem, widząc czarny worek na manekinie. Choć nie było mu do śmiechu przez zdenerwowanie brata. Czuł, że jeśli matka nie zmieni zdania, wybuchnie ogromna kłótnia, ponieważ Bill nienawidzi, jak mu się ktoś sprzeciwia, gdy temu na czymś bardzo zależy. Dlatego nie mógł siedzieć cicho, musiał wesprzeć brata.
Podszedł do manekinów i ścisnął z tyłu czarny materiał.
-Nawet gdyby się je zwężyło na standardowe wymiary modelek, nie robiłyby takiego wrażenia, jak na dziewczynie, którą ci opisałem. -Odrzekł spokojnie Tom.
-Więc albo kolekcja pójdzie na szmaty, albo...
Bill aż otworzył usta z zaskoczenia i intrygi.
-Albo ci pokaże dziewczynę, która wchodzi w te wszystkie ciuchy, która WCALE nie jest gruba. -Powiedział szybko Tom, by Bill nie wybuchł. Uspokoił go wzrokiem, czując, że zdjęcia będą ostatnią szansą. Jeśli nie przytaknie Billowi, rozpęta się wojna.
Wyświetlił na dużym telewizorze swój pulpit z laptopa i otworzył jedno już obrobione zdjęcie. Mianowicie zdjęcie Kornelii w czarnej sukience, na białym tle. Tom zadbał o to, by nie było widać, że zdjęcia zrobione są u nich w domu.
-Zdjęcia nie były robione w profesjonalnym studiu, więc się nie zrażaj od razu. -Napomknął swej mamie.
-Co to za dziewczyna? -Zapytała.
-Znajoma. -Włączył zdjęcie, na którym stoi lekko bokiem. -Co teraz o tym sądzisz?
-...Dla mnie mega, jeśli mogę wtrącić. -Odrzekła Ria.
-Mnie również się podoba. -Zabłyszczały Alexowi oczy, przez co Tom się cwanie uśmiechnął.
Mama milczała, zerkając na zdjęcie i manekina. Napięta atmosfera zawisła w powietrzu. Bill stał nadal zdenerwowany.
-Pokaż drugie. -Rozkazał zniecierpliwiony Blondyn.
Tom pokazał zdjęcie sukienki w sznurach materiału.
-Bomba. -Odrzekł od razu zachwycony Alex.
-Jak nie wypuścicie tej kolekcji, to ja i tak zamawiam tą sukienkę. -Odrzekła Ria.
-Tę sukienkę... -Wtrącił Bill, wcale się nie patrząc na brunetkę.
Tom nie chciał na głos krytykować swej kobiety, ale stwierdził, że byłaby do niej za gruba. A jej sztuczne piersi, zamiast być smaczne, byłyby wielkimi melonami. Zachował tę uwagę dla siebie, choć mógłby to śmiało powiedzieć na głos, zwłaszcza gdy ostatnio nie było zbyt miłej między nimi atmosfery.
-Powiesz coś w końcu? -Odrzekł do swej mamy Tom. Czarnowłosy jednak stwierdził, że to nie czas na krytykowanie i pierwszy raz się cieszył, że jego młodszy brat ją poprawił.
-Okay. -Westchnęła. -Kupiliście mnie tymi zdjęciami. ALE nie możecie wysłać na wybieg tak dużego tyłka!
-Nie rozumiesz, że ten tyłek, ma taki być? -Odrzekł Bil. -I żaden inny nie może? To nie jest kolekcja na wieszaki. Mówię ci to po raz drugi.
-Bill, synku. Nie możesz zniszczyć mojej marki. Powtarzam ci, że firma znajduje się w Europie, nie w Ameryce. Gdybyście mieli odbiorców tutaj, byłoby to co innego. Nie rozumiesz? Mało kobiet ma tak szczupła talie i takie piersi i biodra. Szczupłych kobiet jest o wiele więcej...
-A jednak przyznajesz, że wygląda w tym idealnie. -Prychnął Bill. -A moja kolekcja, ŻADNA! Nigdy nie będzie szmatami! -Wypomniał nieźle najeżony. -Chciałbym zauważyć, że nie długo ja będę prezesem i nawet jeśli się nie zgodzisz, ja i tak tę kolekcję wypuszczę. -Mówił z jadem.
-Chciałabym zwrócić uwagę, że jeszcze to JA jestem właścicielem tej firmy i jeśli masz takie podejście do tego i chcesz zniszczyć mi opinię, to się grubo zastanowię, czy w ogóle oddam ci to miejsce! -Zawołała równie zdenerwowana Simone.
Kaulitz nie wierzył w to, co słyszy. Zresztą oboje nie wierzyli. Bill myślał, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok. Było mu tak cholernie przykro, że jego własna mama, nazwała jego kolekcję szmatami. Tak bardzo się cieszył z tej kolekcji. Tyle starań z Tomem w nią włożyli, a ona tego nie potrafiła docenić. To było cholernie przykre.
-Chwila. -Wtrącił równie zdenerwowany Tom.
Alex stwierdził, że idzie na papierosa, więc Ria zabrała się z nim, nie chcąc przeszkadzać w rodzinnym sporze.
-Uspokójcie się obydwoje. Ty, mamo, nie powinnaś nazywać żadnej naszej pracy 'szmatami', bo długo tworzyliśmy tę kolekcję i nawet jeśli by była kiepska, przykro słyszeć z twoich ust takie słowa. A ty się nie unoś na mamę, tylko załatw sprawę tak, jak się należy. -Przyczepił się. -Bill przejmuje firmę i jest to mówione od paru lat i specjalnie po to skończył studia, jeśli się z tego teraz wycofasz, stracisz wszystko w moich oczach. -Starał się mówić spokojnie, choć serce mu biło strasznie.
-TOM! Ja nie pozwolę, żeby moja firma straciła swoją opinię! Jakość! -Zawołała Simone.
-Jeśli oddajesz ją Billowi, to będzie to JEGO firma. I wiesz co? Sam żałuję, że pokazaliśmy ci tę kolekcję teraz, a nie po tym, jak Bill zajmie twoje miejsce. Nie sądziłem, że tak nas potraktujesz. Nie znasz Billa planów dotyczących firmy. Więc nie możesz z góry go skreślać. Kto jak kto, ale Bill NIGDY nie chciałby, żeby firma straciła swą opinię! -Zawołał, jakby to było logiczne.
-Nie ma sensu tego ciągnąć dalej. -Odezwał się Bill. -Zadam ci jedno pytanie. -Zwrócił się do matki. -Ufasz mi?
-Pewnie, że ufam ci! Ale Bill! Ja nie mówię, że tę sukienki wyglądają źle. Na tej dziewczynie leżą idealne i śmiem twierdzić, że kierowałeś się jej wyglądem, tworząc takie stroje. A to nie jest dobre. Nie możesz się zamykać i ograniczać tylko do jednej dziewczyny. W Europie jest garstka kobiet, które tak wyglądaj...
-Nie zgadzam się z tobą. -Przerwał mamie. -Większość kobiet ma więcej ciała, niż go nie ma. Kiedy ostatni raz zerkałaś w statystyki? Czy ty w ogóle jeszcze wiesz, co jest modne, co nie?
Simone aż przedreptała nogami ze złości.
-Co chwilę wyjeżdżasz sobie na wakacje, twierdząc po dwóch miesiącach pracy, że jesteś wykończona! Myślisz, że tego nie wiem? Ala zdaje mi relację z każdego dnia! Kiedy ostatnio cokolwiek nowego wypuściłaś? Od ponad roku, żerujesz na własnych przeróbkach! JA. Mamo. Nie będę przerabiać własnych ciuchów. Ja idę do przodu. I jeśli nie oddasz mi stanowiska. Ta firma upadnie. -Syczał.
Simone westchnęła, a to znaczyło tylko jedno. Przyznawała mu racje.
-Jak chcesz. Wybieraj albo upadek, albo nowy wygląd firmy. Nowe opinie i nowa jakość i nowa pozycja na rynku. Ta sukienka... -Wskazał na tę jasną, w zwojach. -Nadaje się bynajmniej do prestiżowej reklamy i wiesz, że mam rację! Jeśli kolekcja sprzeda się tak, jak zakładam, pójdę w to dalej. Jeśli nie - w co szczerze wątpię - wrócę do standardów, ale i tak nigdy nie będę się do nich ograniczać.
-Nie rozumiesz, że firma jest w Niemczech, a nie w Ameryce? -Odrzekła Simone już zrezygnowana.
-Co mnie to obchodzi!? -Wrzasnął zniecierpliwiony. -Od czego posiadasz własną stronę internetową?! Po co zatrudniasz pracowników tylko ze znajomością języka angielskiego? Po co to wszystko!? Po to, żeby nie ograniczać się tylko do Europy! Jeśli naprawdę postąpisz tak chamsko i odbierzesz mi coś, co przez całe pięć lat motywowało mnie do tak ogromnego poświęcenia nauce... -Pokręcił głową. -Znienawidzę cię...
-Bill. Przecież wiesz, że bym ci tego nie zrobiła. Przepraszam... Zdenerwowałam się... -Przytuliła swojego syna, ale on nie miał w tym momencie na to ochoty.
-Chciałbym na dniach dostać umowę. -Odrzekł twardo.
Mama się odsunęła od niego.
-Będziemy musieli wrócić do Niemiec.
-Więc to zrobimy. -Wyjaśnił logicznie. -Choćby jutro.
-Pojutrze. -Wtrącił Tom.
-Jutro. -Odrzekł Bill.
-Pojutrze. Nie jedziesz tam na miesiąc. Jedziesz tam na rok, dwa lub całe życie. Musisz się dokładnie spakować. -Nie było to zbytnio ważne, ale Tom wiedział, że jego młodszy brat musi zrobić jeszcze jedną rzecz, od której odbiegał już od wielu długich dni. I całe szczęście, że Bill zrozumiał spojrzenie brata.
-...Pojutrze. -Przyznał Bill.


CDN

Komentarze

  1. To nie lepiej otworzyć filie w Ameryce i z niej prowadzić obie? Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już myślałam, że Simone się nie zgodzi. W sumie nie rozumiem jej argumentu z tym, że w Niemczech mają firmę i powinni projektować ubrania tylko dla modelek o standardowym wyglądzie. Nie tylko w Ameryce kobiety mają pełniejsze kształty. Przecież w Europie jest coraz więcej kobiet o większych proporcjach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg