13. Przedbieg
W ten uroczysty dla wszystkich Aliens dzień, dzień bez którego 12 lat temu nie byliśmy jeszcze Aliensami, pragnę zaprosić wszystkich na bonusowy rozdział. Aż trudno uwierzyć, że ten czas tak szybko leci. Jeszcze tak nie dawno latałam w czarnych włosach, paznokciach i makijażu, szprechając i denerwując wszystkich, a gdy się o tym pomyśli teraz, że to 'nie dawno' było 12 lat temu, to w głowie mi się nie mieści. Cieszę się i jestem z siebie dumna, że wytrwałam przy chłopcach aż tyle lat. Gdyby ich nie było, nie byłoby moich (i większość Aliens) marzeń, które przedstawiają się poniekąd w opowiadaniach. Gdyby ich nie było, nie mam pojęcia, co bym mogła robić w tym czasie, zamiast pisania... Naprawdę nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć. Jest mi dobrze, gdy są z nami i mam nadzieję, że będą z nami kolejne 12 lat i jeszcze dłużej.
No troszkę się rozpisałam na wstępie, ale już kończę. Pozdrawiam wszystkich Aliens, tych cą są z Tokio Hotel od początku, tych, co nie dawno do nas dołączyli i tych, którzy się odsunęli i się nie przyznają, że słuchali ich muzyki. :*
13
Przedbieg
-Jadę z tobą. -Zaznaczyła poważnie Harumi.
-Nie jedziesz się spakować? -Zaskoczyła się Kornelia.
-Spakuję się u CIEBIE. -Wsiadła w jej auto mocno pobudzona.
Kornelia już wszystko rozumiała. Machnęła dłonią do znajomych na pożegnanie, ale jednak się jeszcze cofnęła. Przytuliła się do Nikodema z uśmiechem.
-Dziękuję, że to zrobiłeś.
-Nie ma za co. -Pogłaskał ją po plecach i pocałował w czubek głowy. -Wole ich znieść, niż patrzeć, jak płaczesz.
Kornelia odsunęła się od niego z uśmiechem.
-I tak dziękuję. Wam też. -Uśmiechnęła się do reszty. -Widzimy się w Long Beach. -Pomachała im dłonią.
-Nie zapomnij zadzwonić do Marcusa! -Zawołał do niej Nikodem, wsiadając do swojego Porsche.
-Jasne!
Wsiadła w auto.
-Nie masz pojęcia, jak się stresuję! -Zawołała Harumi. -Boooże!
-Ja mam nadzieję, że tata mnie w ogóle puści... -Skwasiła się.
-Musi cię puścić! Jak nie to ja mu na wrzucam!
Kornelia się zaśmiała.
-Matko! Weekend z Kaulitzami! A ja myślałam tylko o tym, żeby podać im dłoń! -Przeżywała całą drogę. -Widziałaś, jaki on jest przystojny!? Jacy oni oboje są piękni!
-Wiem, że jest przystojny. -Kornelia się uśmiechała całą drogę, słysząc radość swojej przyjaciółki.
-Obydwaj mi się podobają! Boże! Gdybym była tobą, to bym nie mogła się zdecydować! Ale i tak nie lubię Billa za to, co ci robi. -Dodała poważnie.
-On mi nic nie robi. To ja jestem głupia. -Stwierdziła.
Weszły do jej domu. Kornelia czuła nóż na gardle, widząc swojego ojca, pracującego przy laptopie.
-Dzień dobry! -Zawołała głośno Harumi, a ten aż się wzdrygnął, co niesamowicie rozśmieszyło Kornelię.
-Dzień dobry... -Odrzekł dopiero po chwili, gdy się odwrócił za siebie.
-Tato. Jadę na weekend z Kaulitzami do Alana.
-Słucham? -Oburzył się.
Kornelia stąpnęła z nogi na nogę i odrzekła jeszcze raz to samo, tylko spokojniej.
-Twoja koleżanka też jedzie?
-Tak i Nikodem również.
-Ktoś jeszcze?
-Jacyś znajomi Nikodema, ale ja będę z Kaulitzami. Jutro pan Kaulitz wraca do Niemiec i stwierdził, że to dobry pomysł, żeby tak spędzić ostatni czas... Razem...
-...Jeśli mi znowu kłamiesz. Pożałujesz. Bo ja się dowiem. -Złapał za telefon.
Kornelia się zestresowała. Miała nadzieję, że Kaulitz nic nie powie o jej znajomych.
-Idę się spakować. -Pociągnęła Harumi za sobą.
-Dzwoni do niego? -Przeraziła się blado skóra.
-Pewnie tak. Mam nadzieję, że nie powie o Davisie i Luisie... Ale chyba nie. Opowiadałam mu o nich. Raczej tego nie powie. -Pokręciła głową.
Harumi wpadła w jej garderobę.
-W tym cię widział? -Pokazała jakąś bluzkę.
-Tak.
-A w tym? -Pokazała inną.
-Tak.
-Ugh. A w tym? -Pokazała sukienkę.
-Nie. Ale widział sukienkę.
-Jak to?
-Widział moje ciuchy. -Przyznała zawstydzona, pakując kosmetyki do jednej z dużych toreb.
-Jak to? Był w twojej szafie?
-Tak. -Zaśmiała się, zażenowana. Czuła się strasznie z tym głupio. Wprawdzie sama sytuacja nie była głupia, ale gdy o niej myślała i to, jak to brzmi, było strasznie idiotyczne.
-Wpuściłaś go do sypialni!? -Zapiszczała. -Czemu ja nic o tym nie wiem!?
Kornelia się uśmiechała pod nosem.
-Nie krzycz tak, mój tata nic o tym nie wie! -Zawołała cicho. -Tak, był tutaj. Ale tylko oglądał ciuchy.
-Nie wierzę, że zabrałaś go do sypialni, żeby siedział ci w szafie!
Kornelia znowu się zaśmiała, słysząc, jak to brzmi. Właśnie dlatego nikomu o tym nie wspominała.
-Tak. Właśnie po to, bo sam chciał.
-I nic między wami nie było?
-Nie.
-Nie wierzę! ...To po co ja tu przyjechałam! -Zamarudziła załamana, podskakując i siadając na łóżku.
-Znajdę ci coś. Nie wszystkie ciuchy widział... -Sama weszła do garderoby. -Tego nie widział. Kupiłam to nie dawno. -Wyciągnęła, zwiewną, luźną sukienkę, jeszcze z metką.
-Ale zajebista! -Zawołała, od razu ściągając bluzkę i spodnie.
Trochę żal było Kornelii ją pożyczać, i z wielkim bólem to zrobiła. Sama by ją ubrała...
-Jeśli ją zniszczysz... -Zaznaczyła palcem.
-Nie zniszczę! Nie stać mnie na niszczenie twoich ciuchów! Ale piękna... -Przeglądała się w lustrze.
Kornelia wynalazła dla siebie parę nowych sukienek. Wzięła tylko cztery. Dwie na plażę, dwie na imprezę. To samo było z butami. Małe torebki wzięła tylko dwie w uniwersalnym wyglądzie. Stroje kąpielowe wzięła dwa. Jedno bikini czarne, jedno bikini w kolorze neonowym, niebieskim. Harumi pakowała się w inną torbę Kornelii.
Mega szybki prysznic, który trwał zaledwie trzy minuty, nie licząc mycia włosów. Gdy tylko Czarnowłosa wciągnęła na siebie seksowną bieliznę, Harumi weszła jej do toalety.
-Wow! To już wiem, z kim nie będę dzisiaj spać! -Zawołała, widząc przyjaciółkę i zaraz zniknęła pod prysznicem.
Kornelia się zawstydziła. O tym wcale nie pomyślała! Harumi dostatecznie zestresowała i rozbiła jej skupione myśli.
-Oszalałaś! -Zawołała po dobrej długiej chwili, w której nawet nie mogła sobie wyobrazić siebie z kimś w łóżku.
-Hahaha! Tak długo o tym myślałaś!? -Harumi wyszła spod prysznica.
Kornelii szeroki uśmiech mówił sam za siebie. Zaczęła suszyć nerwowo włosy, co trwało nie miłosiernie długo!
Harumi zdążyła się ubrać i pomalować, a ona dalej suszyła włosy. Denerwowało ją to.
-Daj mi to, a ty się maluj. -Zarządziła wkurzona Harumi, biorąc od przyjaciółki wielką suszarkę.
Pomalowała się i ubrała podobną, zwiewną sukienkę na lato w kolorze żółtym, która miała przedłużany tył prześwitującego materiału, sięgający aż do kostek. Oczywiście musiała się skomentować w myśli, czy oby przypadkiem nie wygląda jak z sieciówki. Doszła do wniosku, że raczej tak, ale już nie miała czasu na przebieranie się. Na głowę włożyła swój biały kapelusz, z czarną wstążeczką i kokardką, którego obręcz była pofalowana. Oczywiście Harumi ubrała podobny. Jak Kornelia zauważyła, Harumi już dawno latała w jej koturnach po domu, obwieszona jej bransoletkami. Nie miała pojęcia, kiedy ona to wszystko znalazła i założyła.
-Co z tego, jak moje włosy wyglądają jak czupiradło! -Zdenerwowała się, ściągając z głowy kapelusz.
-Nie chcę ci nic mówić, ale jest już szesnasta dwadzieścia i dostałaś wiadomość od Nika.
-Co napisał? -Zapytała, siłując się z rozczesaniem włosów.
-Że masz nie zapomnieć o zeszytach. Co za głupek. On tylko o nauce myśli. -Skomentowała od razu.
-Spakujesz mi je?
Przyznała w duchu, że dobrze, że to napisał, bo kompletnie by zapomniała.
-Matko... Do Marcusa miałam zadzwonić... -Czapnęła telefon i wybrała numer, biorąc na głośnik i dalej siłując się z włosami.
Wsiadły w auto i zajechały na miejsce spóźnione o dziesięć minut.
-Świetnie! Dziesięć minut! -Zawołała zła Czarnowłosa.
-Ale zobacz. Gdybyśmy nie podjeżdżały pod mój dom, to byłybyśmy na czas. -Przyznała Harumi.
Chłopaków nie było widać nigdzie na parkingu. Harumi już wybierała do nich numer, a ona czapnęła swą napchaną torbę na ramię, drugą w rękę. Mała kopertówka latała jej gdzieś po plecach. Nie miała nawet jak poprawić okularów, które jej zjechały na nos z tego szamotania się. Zrobiła to ramieniem, po czym o mało nie skręciła kostki, gdy nie zauważyła chodnika.
-Nie. -Odrzekła zjeżona. -Ja, chcę już tam płynąć.
-Tam są. -Harumi wskazała na jedną z kładek na porcie.
-Nie ma jeszcze braci... -Odetchnęła w duchu.
-Już są. -Wskazała dalej na parking.
-Więc się nie spóźniłyśmy. -Ucieszyła się.
Zanim się zabrali z auta, dziewczyny zdążyły do nich podejść. Ponownie się przywitali z Kornelią buziakiem, przy czym Harumi również została tak potraktowana. Kornelia odczuwała przyjaciółki wniebowzięcie, dlatego uśmiech nie schodził jej z twarzy. Na dodatek Tom powiedział, że pięknie wyglądają, przy czym Harumi się rozpływała. Kornelia już zdąrzyła odebrać, brak pochwały młodszego Kaulitza, za potwierdzenie jej wniosku sprzed lustra.
-Motorówką się wszyscy zabierzemy? -Zdziwił się Tom.
-Nie. Jachtem. -Oświadczyła, rozglądając się w poszukiwaniu konkretnej osoby.
-Daj mi to. -Tom chciał wziąć z ręki Kornelii torbę.
-Weź tą, ta jest cięższa. -Zdjęła tę z ramienia i mu podała.
-Omg... Kamienie tu napchałaś?
-Nie. -Zaśmiała się. -Wszystkie niezbędne rzeczy, które są do codziennego użytku.
-Nie prościej było powiedzieć kosmetyki? -Skomentował, kręcąc głową. -Jakbym słyszał Billa...
Bill zerknął na brata. Nie lubił, gdy się go do kogoś porównywało. Twierdził, że nie ma drugiej osoby na świecie, takiej jak on.
-W końcu jesteście. -Odrzekł Nikodem. -Dwadzieścia minut spóźnienia. -Zaznaczył, zerkając na swojego Rolexa.
-Dziesięć. -Poprawiła Czarnowłosa. -Nie widzieliście nigdzie Marcusa?
-Nie. Właśnie miałem pytać, czy dzwoniłaś.
-Dzwoniłam. Miał tu by...
-Kogo moje oczy widzą! -Usłyszeli głos za swoimi plecami.
Kornelia się szeroko uśmiechnęła. Odłożyła torbę i podeszła do wysokiego, opalonego chłopaka, w hawajskiej różowej koszuli. Przytulili się do siebie mocno, a ten aż podniósł ją do góry i się z nią okręcił. Kornelia się zaśmiała i pocałowała chłopaka w policzek.
-Odstaw mnie już na ziemię, boję się. -Przyznała.
Chłopak ją odstawił.
-Matko jak ty się zmieniłaś... Schudłaś! Nie długo to nic nie będzie można przytulać! Nie rób tego!
-Hej. Nie widzieliśmy się jakieś pół roku. -Zmieniła temat.
-Dobre, długie pół roku! Harumi, dobrze pamiętam? -Wskazał palcem na przyjaciółkę.
Ta kiwnęła zawstydzona, głową.
-No jakbym mógł zapomnieć tę piękną twarz. -Śmiało się również do niej przytulił.
-Witam chłopaki. -Podał im wszystkim dłonie, poznając się na szybkiego.-To co? Mały weekend?
-Duży weekend. -Zaśmiała się Kornelia.
-Jedziecie do Alana, ta?
-Tak.
-Dziwne, że nie przysłał po was nic.
-Marcus. Bo on nic nie wie.
-Nie wie nic? A wiecie, czy będą wolne domki? Sezon letni już nadchodzi. Ostatnio dużo osób tam pływa. Co, jeśli wyśle was na plażę i tam będziecie musieli spać?
-Kto powiedział, że będziemy spać. -Odrzekła Kornelia.
-Haha. No tak, tak. Dobra, mówcie, czego ode mnie oczekujecie, a ja wam to postaram się dać.
-Chciałabym Marquisa. -Wyszczerzyła się.
-Marquisa mówisz...
-Powiedz, że jest wolny. Widzę, że jest. -Zerknęła w dal kładki.
-Ha haa... Wolny to on jest.
-To, co jest nie tak?
-Z tego co pamiętam ostatnim razem, gdy nim płynęłaś, miałem dużo do sprzątania.
Kornelia spaliła się ze wstydu.
-Marcus. W nic innego nie wsiądę. Zakochałam się w nim i obiecuję, że dostaniesz go spowrotem w takim samym stanie, jak mi go wydasz.
Popatrzył na nią uważnie.
-Obiecuję. -Uśmiechała się.
-Za ten śliczny uśmiech... Zgadzam się.
-Dziękuję!
-Więc chodźmy. -Ruszył przodem na kładkę. -Kiedy zamierzacie wrócić?
-Państwo Kaulitz wracają jutro. Napiszę ci, na którą możesz wysłać Marquisa. Całą resztą wracamy w niedzielę po południu, ale też ci napiszę konkrety. -Oświadczyła. -A jest wyposażony? -Zabłyszczały jej oczy.
-Państwo Kaulitz... -Przedrzeźnił ją pod nosem Davis, a Luis posłał mu identyczne zniesmaczone spojrzenie.
-Pewnie, że jest. Jak może nie być. -Uśmiechał się.
Zatrzymali się, prawie że na końcu długiej kładki.
-Zapraszam na pokład. Kobiety przodem. -Pokazał teatralnie dłońmi.
Kaulitz był nieco pod wrażeniem jachtu. Sądził tak, jak Tom, że będą płynąć motorówkami, a jednak miło się zaskoczył. Jeszcze bardziej się zaskoczył, wchodząc do środka, ale nie on jedyny. Davis, Luis i Harumi, również pierwszy raz nim płynęli. Wnętrze na wysokim poziome. Sofy, bar z hookerami, kino domowe, trzy sypialnie, w tym siedem miejsc do spania.
-Ful wypas. -Skomentował Luis i od razu wskoczył za bar.
-Na tej łodzi jest lepiej niż w moim domu. -Skomentowała zaskoczona Harumi, przez co chłopcy się zaśmiali.
-Rozgośćcie się w moich skromnych progach. -Żartował Marcus. -Śpieszy się wam na wyspę?
Kornelia popatrzyła po wszystkich.
-Nie bardzo. -Odrzekła, widząc, jak Luis wyciąga na bar alkohol.
-Okay. Więc miłej podróży. -Zniknął za drzwiami.
Młodszy Kaulitz nie za bardzo zabierał głos. Był trochę oszołomiony wrażeniem, jakie Kornelia zrobiła na nim. Dostała u niego mnóstwo plusów. Nie to, co Tom, który podchodził do tego z lekkim dystansem. Stwierdził, że jest zwykłą bogaczką, która korzysta z pieniędzy ojca na maksa, co w tym momencie nie było zbyt złe. Pierwszy raz płynął takim cudeńkiem. Pływali oczywiście innymi, podobnymi, ale nie szaleli tak bardzo. W sumie to tylko podróż na wyspę. Mógł to nawet porównać do wynajmowania limuzyny, która ma zawieźć ich wszystkich na imprezę do miasta. No i zawsze cieszył fakt, że nie muszą za taką rozpustność płacić, a jednak miło spędzić czas.
Alkohol pomału zaczął się lać. Dobra muzyka, puszczana przez Nikodema, również. Kornelia, dzięki Nikowi dowiedziała się, że Tom jest wielkim miłośnikiem muzyki. Miał dużo wiedzy na ten temat, dzięki czemu wciągnął się w dyskusję z Nikiem, który miał własne studio u siebie w domu. Dogadywali się. Kornelia się cieszyła z tego powodu.
Luis oczywiście poddał się alkoholowi. Już po paru kieliszkach wpadł na pomysł, by się zatrzymać i poskakać do wody. Kornelia się obawiała tego pomysłu, ale, co dziwne, znalazł poparcie w Harumi i Davisie. Dlatego przenieśli się na zewnątrz. Kornelia się stresowała, widząc wyczyny znajomych. Siedziała spięta, obok młodszego Kaulitza, który wyciągnął swe długie nogi, tak, że każdy, kto przechodził, musiał zrobić krok. Nie przeszkadzało mu to, że utrudnia poruszanie się po jachcie.
-...Boję się o nich... Zawsze mnie to stresuje. -Wydusiła z siebie.
-Często tam pływacie?
-Nie. To znaczy, ja bywałam tam często, prawie w każde ferie. Oni płyną tam pierwszy raz... Prócz Nika.
-Kim jest Nik? -Zerknął na Blondyna, który jak można było się domyślić po jego hawajkach, też zamierzał skakać. A jeszcze bardziej zaskoczył się na widok Toma, który również był przebrany. Wolał jednak tego nie komentować. -Wyglądacie na bliskich sobie, a jednak nic mi o nim nigdy nie mówiłaś.
-Moim przyjacielem ze szkoły.
-Jak wszyscy... -Prychnął lekko z ironią, ale uśmiechnął się, by Kornelia, czasem nie uznała komentarza za obrazę. No i udało mu się.
-Tak... Ale z Nikiem się bardziej przyjaźniłam, dopóki nie wyjechał do Polski.
-To nie było go tu.
-Nie. Pół roku go tu nie było. Nie dawno wrócił.
-On jest Polakiem, tak?
-Tak. Mówił, że jesteście sąsiadami. -Uśmiechnęła się.
-Ta... Masz różnorodnych przyjaciół...
-Rzeczywiście. -Zaśmiała się. -Tak jakoś się dobraliśmy...
-Nela, dawaj. -Stanął nad nimi mokry Nikodem, któremu ze spodni kapała zimna woda na jej nogi. Oczywiście, że stanął nad nią okrakiem, przez co Kornelia znowu miała wrażenie, że to jeden z tych ruchów, które wskazują na jego dziwny stosunek do niej. Tylko że teraz krępowała się jeszcze bardziej, przez to, że siedział obok niej Bill, który wszystko widział.
-Przecież wiesz, że nie potrafię pływać. -Powiedziała ciszej, nie chcąc się wszystkim chwalić.
-Weźmiesz kółko ratownicze. -Uśmiechał się szeroko. Kaulitz się zaśmiał pod nosem.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Nawet gdybym umiała, nie skoczyłabym stąd. Wystarczy, że wy mnie stresujecie. Musicie to robić? Tu jest strasznie głęboko.
-Idziecie? Czy zamierzacie siedzieć tak cały czas? -Podszedł i Tom.
-Chlapiesz mi na nogi. -Zauważył Bill, a Tom się grzecznie przesunął.
-Ja nie idę. -Uśmiechnęła się do Czarnowłosego.
-Pomogę ci. -Szczerzył się.
-Nie, nie, nie! -Zawołała, od razu się prostując.
-Nie rób jej nic. Ona nie umie pływać. -Oznajmił Nikodem i były nici z tajemnicy...
-To możesz się nauczyć.
-Nie. Tom, proszę.
-Spoko. Toć ci nic nie zrobię. -Zaśmiał się.
Nikodem chwilę ją obserwował, a gdy zwróciła na niego swój wzrok, uśmiechnęli się do siebie. Bardzo krępowała ją ta sytuacja. Wcześniej nawet nie myślała o tym, że wspólnie spędzony weekend będzie tak stresujący.
CDN
Ja nie byłam Alienem od samego początku. Zaczęłam słuchać Tokio Hotel w 2010 roku, ale już minęło tyle lat odkąd jestem ich fanką i piszę opowiadania z ich udziałem. Dzięki nim poznałam swoją pasję i jestem im za to bardzo wdzięczna. :)
OdpowiedzUsuńCo do odcinka...
Mam wrażenie, że Nikodem i Bill będą zawzięcie walczyć o serce Kornelii. Szczerze kibicuję Billowi, chociaż zapewne wyrządzi jej niemałą krzywdę, jak to robił do tej pory. Ale przecież zawsze dziewczyny wybierają tych chłopców, których najpierw ich w sobie rozkochają, potem skrzywdzą, a na końcu będą żyć z nimi długo i szczęśliwie. :D