17. Od nowa

No to właśnie nadrobiłam zaległości i lecimy na bieżąco :) Mam zaszczyt zaprosić Was na koniec i zaprosić na początek. Ten rozdział jest szybkim streszczeniem boleści bohaterki, smutno zakochane rozumieją, co mam na myśli. Nie jest to fajne do opisywania, jednak występuje to w naszym życiu, dlatego musi być. 

Dziękuję Martynie Szycko za to, że tracisz czas na moją historię :) Wiem, że czekasz na Ten moment, dlatego mogę ci zdradzić, że jeszcze tylko trzy rozdziały ;) Trzy cholernie przewrotne rozdziały, od których swobodnie mogłabym rozpocząć tę historię, ponieważ są inne, niż wszystkie :)
Pozdrawiam serdecznie :)

Swoją drogą, zapraszam tym samym na 'nową' historię, w której nie będzie czasu na nudę ;)


17


Od nowa


Serce mu się ściskało, widząc panny Millian szklane oczy. Miał wrażenie, jakby chciała mu coś powiedzieć i to bardzo dużo powiedzieć, ale nie może. Jak pod paktem milczenia, żegnali się lekkimi uśmiechami i uściskiem.
Poranek i południe minęło mu zbyt szybko. Śniadanie w towarzystwie roześmianych nastolatków było najbardziej smakowitym posiłkiem, jakim w ostatnim czasie mógł spożywać. Wyścigi na skuterach wodnych również były dziwnie bardzo szczęśliwe i szalone, zwłaszcza że Tom wpadł do wody, przy czym się o niego bardzo zmartwił. Co jak co, ale do wody zawsze miał dystans. Wylegiwanie się na leżakach i popijanie pysznych koktajli, jakimi raczył ich Lukas były orzeźwiające. Lukas podarował Kaulitzom swą wizytówkę i oświadczył swą radość z kolejnych ich odwiedzin w jego kurorcie. Kaulitz mógł zamienić z Lukasem parę słów i wydał mu się bardzo przyjacielskim człowiekiem, nie tylko z pozorów. Bill czuł dostateczne docenienie jego osoby w tym miejscu, dlatego nie miał ochoty stamtąd wyjeżdżać. Niestety jacht przypłynął po nich zbyt szybko, jak mu się wydawało.
-Napiszesz do mnie czasem, panie Kaulitz? -Zapytała cicho, zerkając mu w oczy.
-Jeśli tylko pozwolisz, panno Millian.
Wymienili się uśmiechami.
-Chciałbym ci powiedzieć jeszcze, że zbytnio nie służy pani odchudzanie. O wiele bardziej do twarzy ci z policzkami. Pomyśl o tym, bo nie długo czeka cię sesja. A nie chciałbym mieć na zdjęciach samych kości, bo tu nie chodzi o to.
Kornelia się uśmiechnęła. Kompletnie zapomniała o tej sesji. A raczej nie brała ich słów wtedy na poważnie.
Odsunął się od niej i obdarzył ją swym jednym z miłych i ciepłych uśmiechów.
-Rozumiesz?
-Więc... Tak, czy siak się jeszcze spotkamy?
-Oczywiście. Jeśli tylko się zgodzisz.
-Zgadzam się. -To było przecież dla niej oczywiste! Jak mogła się nie zgodzić?
-Cieszę się, choć nie uznałbym żadnej innej odpowiedzi. -Uniósł prowokująco brew, a ona miała wrażenie, że zaraz się rozpłynie. -Więc... Do zobczenia panno Millian.  -Odszedł od niej, wsiadając na jacht.
Tak bardzo nie chciała się z nim żegnać. Miała przez chwilę ochotę wyrzucić z siebie wszystkie emocje i powiedzieć mu wszystkie swe skrywane uczucia. Jednak zatrzymało się wszystko w gardle, a oni już odpływali, machając jeszcze dłonią.
Odmachała im, a łzy dopiero teraz wypłynęły spod jej powiek. Nadal nie wierzyła w tę sesję. Ileż razy słyszała o takich propozycjach do osób, które zna lub które poznała gdzieś przelotnie na imprezie. Trzy czwarte z tych propozycji nigdy nie stały się realią. A ona chcąc nie chcąc była świadoma swojego wyglądu. Była zbyt niska na modelkę, była ciemnoskóra, miała wielki tyłek i biust. Kompletnie nie pasowała do żadnej modelki i nigdy w życiu nie będzie jej dane stać się nią z takim wyglądem. Przez chwilę nawet znielubiła swojego ciała, może gdyby wyglądała jak modelka, dane jej by było spędzać z panem Kaulitz więcej czasu...
Nikodem skrył swą przyjaciółkę w ramionach, ale ona patrzyła, jak jacht z jej nierealnym marzeniem znika w dali oceanu. Czując po kościach, że już nigdy się nie pojawi na horyzoncie.
Załamana była doszczętnie. Nienawidziła siebie za to, że tak łatwo mógł ją opętać. Czuła się przez to słaba i bezsilna, do tego bardzo bezużyteczna.
Jej czas się zatrzymał, ale niestety świat nie chciał jej w tym towarzyszyć. A poniedziałek nadszedł zbyt szybko, razem z okrutną rzeczywistością. Nie nauczyła się na sprawdzian tak, jak mogła się nauczyć. Napisała ledwo na trójkę, co potępił pan Nadim. Żałowała, że obiecała nauczycielowi, że w tym tygodniu wszystko poprawi. Nie była wstanie się uczyć, i choć chciała to bardzo przełamać, ślęcząc każdego popołudnia nad książkami, to żadna z czytanych informacji nie wpadała w jej głowę, po czym rozzłoszczona tym, że straciła dwie godziny na nauce i nic nie umie, wpadała w płacz bezsilności. Nigdy w życiu nie miała problemów z nauką. Zawsze jej to przychodziło z łatwością. Teraz się czuła, jakby nauka była dla niej czymś nowym i bardzo odległym. Nawet Nikodem, który wkładał w pomoc przyjaciółce swe starania, po czasie zaczynał się irytować i powstrzymywał od wybuchnięcia na Kornelię. I dzięki niej, dzięki ciągłemu powtarzaniu, miał wszystko w jednym palcu i mógł każdą z regułek wyrecytować, zaraz po przebudzeniu, na dodatek wyrywkowo. Po czasie już nawet nie korzystał z zeszytów i podręczników. Działał tylko na swej niezastąpionej pamięci.
-Świetnie! -Zawołał, gdy w końcu powiedziała jedną regułkę z fizyki w całości. -W końcu! Powtórz to jeszcze raz. -Cieszył się jak dziecko i chyba wiele bardziej niż Kornelia.
-...Jak się zaczynało?
-Ughhh! -Ścisnął z całych sił poduszkę na salonowej kanapie, by się wyładować.
-...Myślisz, że mnie to nie denerwuje!? -Zawołała rozżalona.
-Przestań o nim myśleć! To zaczyna być wkurzające! Skup się na tym. Wejdź w tę regułkę, wyobraź sobie ją. Na przykładach. Przedmiotach, ludziach. Na czymkolwiek. Zapamiętasz ją łatwiej i szybciej! Mija drugi tydzień, a ty nadal jeszcze nic...!
-Cicho! -Przerwała mu ze stresowana, wiedząc, że w gabinecie siedzi jej tata.
-...Nie zaliczyłaś... -Dokończył spokojniej wyżywając się na poduszce.
-...Próbuję! Ale mi nie wychodzi! -Załamywała się.
-Ja mam dosyć... To jest bezsensowne marnowanie czasu na nic. Jeśli sama nie przejrzysz na oczy i nie będziesz chciała się uczyć, to nikt ci w tym nie pomoże. -Odrzekł ostro, wstając z miejsca.
-...Co ty robisz?
-Wychodzę.
-...Dlaczego? -Zdołowała się jeszcze bardziej.
-Nie chcę się z tobą pokłócić, dlatego wolę wyjść.
-Ale ja nie chcę się z tobą kłócić. Nik!
Nikodem się zatrzymał.
-To przestań. Przestań to robić. Nie widzisz, że niszczysz sobie przez niego życie? Zżera cię od środka, a ty mu na to pozwalasz!
-Mówisz tak, bo jesteś zazdrosny!
-Zazdrosny?! -Zaskoczył się.
-A nie? Ciągle mi o nim gadasz! Praktycznie zawsze, gdy się ze mną spotkasz! Gdy ja próbuję o tym nie myśleć!
-Ty cały czas o nim myślisz! Zawsze i wszędzie! Nie da się z tobą nawet normalnie po rozmawiać! Ciągle tylko ściskasz ten pieprzony telefon! Jesteś normalnie... Chora! Opętana!
-...Nie mów tak do mnie... -Spłynęły jej łzy żalu.
-Ale tak jest! Nie widzisz tego?
-Nie jest tak...
-Nie? To wyłącz telefon. -Zmrużył oczy.
-Nie zrobię tego, dobrze o tym wiesz!
-Masz odpowiedź... -Czapnął z wieszaka swą letnią kurtkę.
-Niiik... Proszę cię... -Podeszła do niego, chcąc go powstrzymać od wyjścia.
-O co mnie prosisz? -Nie rozumiał.
-...Żebyś przestał ciągle się na mnie wyżywać.
-Wyżywać? Dziewczyno, o czym ty mówisz. -Nie wierzył w jej wymyślne słowa, którymi go raczyła. Przyglądał się jej załamanej twarzy. Nie mówiąc o tym, że była już tak chuda, że chyba chudsza nie mogła być.
-Kochasz go? -Zapytał spokojnie.
Kornelia zaskoczyła się jego pytaniem. Sama nawet o tym nigdy nie myślała. Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Próbowała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co.
-Odpowiedz mi.
-...Ale ja... Nie wiem... -Pokręciła głową.
-Kochasz mnie?
-...To jest chyba oczywiste. Jesteś moim przyjacielem...
Zbliżył się do dziewczyny, przechylając delikatnie głowę. Zwolnił tempo, gdy był jej twarzy już bardzo blisko. Już myślał, że się nie odsunie, gdy właśnie to zrobiła. Odwróciła głowę w bok. A on westchnął pod nosem i w milczeniu wyszedł.
Dni mijały w zwolnionym tempie. Nic jej nie wychodziło. Czuła się jak totalna porażka. Powróciła nawet na siłownię, by choć na chwilę nie myśleć. To było jednak oczywiste, że poszła na siłownie, bo miała dosyć podejrzeń, że zażywa narkotyki, albo odchudza się dla Kaulitza, bo jest on projektantem. Sądziła, że gdy wróci na siłownię, jej wygląd choć trochę się zmieni. Próbowała. Raz się nawet ze złości, wieczorem tak objadła frytkami z majonezem i ketchupem, do tego zjadając tłustą pałkę kurczaka, że łazienka była cała jej...

Zapukała w konkretne drzwi. Miała ochotę się obnażyć przed nim z każdego uczucia i dręczącej myśli, zwłaszcza gdy Nikodem zachowywał się tak, jakby się pokłócili. Wcale z nią nie rozmawiał. Witał się z nią w szkole i żegnał. Nie wchodził z nią w żaden temat. To trochę bolało. Zachowywał się też czasem, jakby był jej wrogiem, a to tylko dlatego, że na drugi dzień po tym, jak go odrzuciła, rozkazał jej zadzwonić do Kaulitza i powiedzieć, co do niego czuje. Oczywiście Kornelia logicznie zawołała 'NIGDY W ŻYCIU', wtem Nikodem zagroził, że jeśli tego nie zrobi, sam to zrobi. Kornelia zrobiła mu awanturę. No bo, jak on mógł się tak wtrącać w nie swoje sprawy? Nie rozumiała tego, że on się po prostu martwił o jej życie.
Dzielnica nie była za ciekawa. Parterowe, małe, szare domy z małymi gankami. Działki dzieliły niskie płotki i wszystko, co było możliwe udekorować, było udekorowane graffiti i pustymi butelkami po piwach. W tym miejscu, pomimo że było szaro i przerażająco, było czuć ciepło. Bynajmniej Kornelia je odczuwała.
Bordowe drzwi się otworzyły, a chłopak nie ukrywał zaskoczenia na widok czarnowłosej.
-Co tu robisz? -Uśmiechnął się i zaprosił ją gestem do środka.
-...Nie miałam, co robić... -Wymyśliła na poczekaniu. -Przeszkadzam? -Weszła do środka. Gdy ujrzała tam siedzącego Nikodema, myślała, że wyjdzie z siebie i stanie obok.
Davis już zdążył usłyszeć, co się stało od kolegi. Dlatego wcale nie był zaskoczony Kornelii reakcją.
-Czy ty musisz być zawsze tam, gdzie ja!? -Wrzasnęła na blondyna.
-Raczej ty jesteś tam, gdzie ja. Pierwszy tu byłem. -Zauważył blondyn.
-Davis jest moim przyjacielem, nie twoim! Po co tu przyjechałeś!? Przyjechałeś mnie obgadać!?
-Twoim przyjacielem!? -Zaskoczył się. -Jest naszym wspólnym przyjacielem! O co ci chodzi?! Zresztą, po co ty tu przyszłaś!? -Zdenerwował się.
Kornelii poszło jego pytanie w pięty.
-Po co ja tu przyszłam? -Zadała sobie pytanie w myśli.
-Dobra, ogarnijcie się obydwoje. On chciał dobrze, wyszło, jak zwykle źle. -Zaśmiał się Davis. -Ty tak nie krzycz, bo uszy bolą i nie wyolbrzymiaj wszystkiego. Ok? Pogadajcie na spokojnie i będzie okay. Ja nie widzę problemu. Piwko? -Wyciągnął do niej butelkę.
Kornelia popatrzyła rozżalona na przyjaciela, jednego i drugiego, po czym bez słowa opuściła jego dom.
-Albo naprawdę to wszystko wyolbrzymiam, albo wszyscy stanęli przeciwko mnie... -Główkowała gorączkowo, idąc wąskim chodnikiem, w zdłuż płotków.
-Nela! Toć wróć! Przestań odwalać! -Usłyszała za swoimi plecami, ale nie odzywała się.
Miała wrażenie, jakby już od miesiąca miała dostać miesiączkę i jej nadal nie dostaje. Tak właśnie się czuła. Miała ochotę zabić wszystko, co się rusza i przyczepić się do każdego, kto krzywo na nią spojrzy. Denerwował ją nawet fakt, że dzisiejszy dzień trwa tak długo.
-Co tu robisz? -Usłyszała nad swoją głową znajomy głos, ale nim zdążyła zareagować wpadła na ciało chłopaka, po czym od razu się odsunęła. Jednak, gdy zobaczyła przed sobą Nata, rzuciła mu się na szyję. Zamknęła oczy i chciała zapomnieć o wszystkim tym, co było. Właśnie wpadła jej myśl, że gdyby wróciła do Nata, zapomniałaby o Kaulitzu i też tym samym, udowodniłaby Nikodemowi, że Kaulitz jest tylko przemijającym zauroczeniem, ale przede wszystkim, udowodniłaby sobie to sama dla siebie.
Niestety nie poczuła odwzajemnionego uścisku, a jej ciało zdrętwiało. Gdy już myślała, że to zrobi, bo położył dłonie na jej talii, to on najzwyczajniej w świecie odsunął ją od siebie.
-Co ty robisz? -Jego mina była potępiająca i zła. A wyraz jego oczu przypominał wzrok, który patrzy na kupę śmieci.
Dobitnie to odczuła, ale zamiast się tym przejąć, zapytać, wyjaśnić, ona się przeraziła.
Ściągnęła jego dłonie ze swojej talii, przynajmniej jakby zaczęły ją parzyć w ciało. I spojrzała na niego jak na wroga numer jeden.
-Poddałeś się. -Oświadczyła ostro.
-Nigdy się nie poddaję. Ja zmądrzałem. -Uniósł ironicznie brwi z niezmieniającym się wyrazem twarzy.
-Zmądrzałeś, tak? -Nie wiedziała, co ma powiedzieć.
-Tak Kornelio Millian. Zrozumiałem jedną ważną rzecz. Nigdy nic sobie ze mnie nie robiłaś i nigdy nic nie będziesz sobie ze mnie robić, bo nigdy nie będę w twoim życiu, a ty w moim. I choć skrywałaś się przede mną taki długi czas, to nie potrafiłaś ukryć swojego nędznego, pustackiego podejścia do życia. Zrozumiałem, że ten typ tak ma i nic tego nie zmieni. Chciałbym ci powiedzieć jeszcze, żebyś mi się nigdy w życiu nie pokazywała na oczy i po prostu, wypierdalaj z mojej dzielnicy. Tu nie ma miejsca dla takich jak ty. -Zmierzył ją paskudnie.
Jego oschłość, jego nienawiść, jego obojętność, gdy patrzył na Kornelię swymi czarnymi ślepiami, była najgorszą rzeczą, jaką kiedykolwiek jej oczy mogły ujrzeć. I pomyśleć, że się rzuciła mu na szyję... Czuła się jak totalne dno.
Szamotana emocjami nie miała pojęcia, czy ma się złościć, płakać, drzeć na cały świat, czy po prostu śmiać.
Odeszła bez słowa. Bez słowa weszła do domu i bez słowa położyła się spać, leżąc pół nocy, na siłę chcąc zamknąć oczy. Nie udawało się. Bezsilność spowodowała napływ łez, dzięki czemu potem mogła zasnąć, zmęczona swoimi emocjami. Bez słowa wstała i choć tak bardzo była zmęczona i nie miała na nic ochoty, nawet na poranny prysznic, wiedziała, że musi wrócić do życia, a Nikodem miał rację. Bez słowa weszła do szkoły. Nie odpowiadała na żadne zaczepki. Założyła na siebie maskę złego humoru, dzięki czemu, co niektórzy myślący, widząc jej minę, raczyli nie podchodzić. To jej pomagało zachować swój spokój. Niestety szeptów za jej plecami nie mogła wyłączyć. Co doprowadzało ją do furii, ale i tak nic z tym nie robiła, czując niższość. Jedno jej słowo, do jednego człowieka, równał się z napadem na nią dziesięciu innych, jak już miało takie miejsce, dlatego wolała zostawić to w spokoju. Nie poszła do bufetu na lunch, została siedzieć na korytarzu z nosem w zeszycie, udając, że się uczy i również bez słowa wyszła ze szkoły. A każdy kolejny dzień w szkole przyprawiał ją o nie miłe dreszcze.
I dopiero gdy usłyszała od pana Nadima, że za tydzień szykuje się wywiadówka. Oszalała. To był dla niej istny horror. Przestała udawać, że się uczy. Naprawdę to robiła i co najlepsze, nie było to aż takie trudne, jak wtedy, zanim się prawie ze wszystkimi pokłóciła. Zrozumiała, że to wyłączenie się od świata i istnienie w nim, chyba dało jej możliwość skupienia się znowu tylko na sobie i swojej przyszłości. Swoich ocenach i swoim samopoczuciu. Na tym, co w jej życiu, życiu nastolatki jest najważniejsze. Uczyć się i pisać dobrze sprawdziany. Tyle.
Uznała ludzi za jedną wielką ironię, śmiejąc się teraz z tego wszystkiego, co było. Wszyscy ci, co fukali na nią, zwracali uwagę, gasili, rozmawiali, wszystko po to, by pomóc jej powrócić do stanu normalności, tak naprawdę pogarszali sprawę. Gdyby ich wszystkich zostawiła i nie słuchała ich od razu, może szybciej stanęłaby na nogi. Tego nie była pewna, ale cieszyła się, że właśnie się tak stało.
W ciągu tygodnia poprawiła wszystkie złe oceny, nadrabiając materiał. Niestety jedynki nadal widniały. Poprawione, ale nadal widniały. To ją obawiało... I gdyby nie miała zrobionych hybrydów, obgryzłaby wszystkie paznokcie, czekając na ojca, aż wróci ze szkoły. Żałowała, że się nie uczyła. Bardzo tego żałowała. Uznała swoje zachowanie za bardzo dziecinne. Wcale nie winiła o to, nikogo z osób trzecich.
Rozległo się pukanie do drzwi. A ona już z sercem w gardle ruszyła, by otworzyć. Dopiero w trakcie drogi zrozumiała, że przecież, gdyby był to jej tata, to by nie pukał tylko wszedł. Coś jej nie pasowało.
Otworzyła drzwi. W drzwiach stała wysoka, dojrzała blond włosa kobieta. Ubrana była bardzo elegancko, pomimo dużego dekoltu.
Kornelia miała pustkę w głowie. Pierwszy raz w życiu w jej drzwiach stała kobieta. I to sama. I z pewnością nie przyszła do Kornelii. Ta anielica mogła przyjść tylko i wyłącznie do jej ojca, co ją nie miłosiernie, dziwnie uszczęśliwiło!
-Mój tata z kobietą!? W końcu! -Zawołała w myśli.


CDN

Komentarze

  1. Czas spędzony na czytaniu takich dobrych tekstów nigdy nie jest czasem straconym. Super jak zawsze. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że to najlepszy odcinek, jaki napisałaś do tej pory. Wyszło Ci świetnie opisanie wszystkich uczuć Kornelii. Zawsze zwracam uwagę na teksty przepełnione emocjami i doszukuję się błędów, jakichś nielogicznych opisów, ale u Ciebie nie widzę żadnych niedociągnięć. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały są jeszcze lepsze, więc przechodzę do 18. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg