18. Anielica

Czas na rozpoczęcie nowego etapu życia. Gdzie poprzedni etap zostaje daleko w tyle, jednak uparcie się trzymając teraźniejszości, próbuje zburzyć mur szczęścia. 

Mam nadzieję, że ta 'komedia' przypadnie Wam do gustu. xD

Martyna Szycko - Jak miło przeczytać, tak przepiękne słowa. :* Dziękuję Ci i pozdrawiam :*


18


Anielica


-Dzień dobry. Simone Kaulitz. -Wyciągnęła do czarnowłosej swą muśniętą słońcem dłoń. -Ty pewnie jesteś Kornelia, zgadza się?
-...Tak... -Uścisnęła kobiecie dłoń, oszołomiona jej widokiem.
-Czy ona powiedziała "Kaulitz"?! -Dopiero teraz doszły do niej słowa kobiety. Serce jej mocno biło. -To znaczy, że ona przyszła do mnie?! -Zapiszczała w myślach.
      -Czy zastałam twojego tatę? -Rozejrzała się.
-Nie... To znaczy, tak. Ale nie ma go teraz. -Plątała się. -To znaczy... Pani wejdzie, zapraszam. Mój tata nie długo powinien być. Jest na wywiadówce...
-Dziękuję. -Uśmiechnęła się pewna siebie i weszła śmiało do środka. Ściągnęła swój biały płaszcz, który podała Kornelii, wcale na nią nie patrząc.
-Piękny dom. -Rozglądała się.
-Dziękuję. -Kornelia odwiesiła starannie płaszcz na wieszak. -Napije się może pani czegoś? Kawy, herbaty, wody, soku?
-Kawę po proszę. Przyjechałam prosto z lotniska. -Poszła do salonu, oglądając wystrój.
Kornelia tak bardzo się jej przyglądała, że o mało co nie zaryła w futrynę. Tak bardzo rzadki był widok, na dodatek tak pięknej kobiety w jej domu. Czuła się tak, jakby się w niej zakochała. Zawsze pragnęła mieć taką mamę!
Kornelia na biegu zaparzyła kawę, gdy powiedziała jej konkretnie jaką sobie życzy i wyciągnęła z lodówki niezjedzone jeszcze do końca ciasto. Wszystko idealnie ułożyła na zdobnym talerzu.
Wsłuchiwała się w stukot jej wysokich, czerwonych, eleganckich obcasów. Nie mogła uwierzyć, że ma możliwość gościć w swoim domu panią Kaulitz. Wielką, słynną, niemiecką projektantkę mody. Założycielkę firmy i matkę przystojnych Kaulitzów.
-Zechce pani wypić kawę w salonie, jadalni, czy może w ogrodzie?
Pani Kaulitz zwróciła na Kornelię swój wzrok. Kornelia poczuła napływ stresu, analizując czy czasem wszystko dobrze powiedziała. Kobieta się do niej uśmiechnęła, więc odwzajemniła nerwowo uśmiech.
-Nie bądź taka spięta. Ja nie gryzę. -Wyjaśniła.
-Przepraszam, ale jestem w szoku... -Przyznała.
-Rozumiem. Przepraszam, że wpadłam tak bez uprzedzenia. Chciałabym załatwić tę sprawę w miarę szybko, ponieważ mam inne rzeczy na głowie.
-Mój tata... -Przerwała, widząc, jak drzwi się otwierają. -Już jest... -Dokończyła. Jego mina nie była zadowolona i jak tylko zamknął drzwi, zaczął.
-Masz mi wiele do wyjaśnienia młoda panno. -Warknął wściekły.
Kornelia przełknęła ślinę.
-Dzień dobry panie Millian. -Wyszła z salonu pani Kaulitz. Ten, gdy ją zobaczył, w pierwszym momencie znieruchomiał. Zerknął na Kornelię potem znowu na kobietę. Kobieta podeszła do niego śmiało i przywitali się buziakami w powietrzu, co wydawało się jej bardzo słodkie.
-Przepraszam, że tak z biegu. Zajmę ci - mam nadzieję - tylko chwilkę. Usiądźmy. -Zaprosiła Roberta do jadalnianego stołu, przynajmniej jakby to Robert był jej gościem.
Polubiła ją za to od razu. Swoją drogą była zdziwiona, że są sobie na 'ty'.
Kornelia podała do stołu ciasto i talerzyki, dorabiając kawę swojemu ojcu. Gdy już chciała odchodzić, pani Kaulitz zwróciła jej uwagę.
-Proszę, żebyś też usiadła, w sumie sprawa dotyczy się ciebie.
Zaintrygowana tak właśnie zrobiła. Nie mogła oderwać od niej oczu. Już była pewna, że tę pewność siebie i elegancję Bill odziedziczył po niej. Tom musiał być typem ich ojca...
Pani Kaulitz od razu wyciągnęła jakieś dokumenty na stół. Co bardzo jej się spodobało. Była konkretna również jak Bill. A raczej Bill jak jego mama. Co lepsze, Robert nie odwracał od niej wzroku. Przez co Kornelia miała na twarzy lekki uśmiech. Tak pięknie razem wyglądali.
-Robercie, niestety, że Kornelia jest jeszcze nie pełnoletnia, bynajmniej na prawach Europejskich, przedstawiam ci umowę dotyczącą współpracy mojej firmy z pańską córką.
Kornelii zabiło jeszcze mocniej serce.
-ONI NAPRAWDĘ NIE KŁAMALI! -Zawołała w myśli podekscytowana. Jednak zgasła, widząc nietęgą minę jej ojca.
-Kornelia ma zadatki na karierę fotomodelki w świecie mody, jej portfolio urzekło mnie z całym szacunkiem i osobiście pragnę się nią zająć. -Podsunęła mu jeden z pliczków kartek. -To jest kontrakt na trzy miesiące współpracy. -Podsunęła drugi pliczek. -To jest orzeczenie o moich prawach do pańskiej córki na pobyt w Niemczech. -Podsunęła trzeci. -To jest visa wystawiona również na trzy miesiące. Nie wątpię w to, że jesteś zaskoczony, tak jak Kornelia, ale nalegam, żebyś to podpisał w miarę szybko. Jutro o godzinie trzeciej mamy bezpośredni lot do Berlina.
Robert chciał coś powiedzieć, ale pani Kaulitz nie przestawała mówić.
-Proszę dać szanse córce, na swoje pierwsze zarobione pieniądze. Ma siedemnaście lat, ale właśnie w takim okresie, w karierze modelek jest się najbardziej produktywnym. Młodość szybko przemija, a Kornelia zostanie z miłymi wspomnieniami i doświadczeniami. Wiem, kontrakt obejmuje miesiąc, w którym jest zakończenie szkoły, ale o to się nie martw. Zadbam o to, żeby się pojawiła na zakończeniu szkoły i egzaminach. Będzie się uczyć, tylko w innym kraju. Nic się nie zmieni. Dodatkowo kontrakt obejmuje przyśpieszony kurs języka niemieckiego. -Zerknęła na Kornelię, po czym zwróciła wzrok na Roberta. -Kornelia będzie mieszkać w apartamencie, w pięciogwiazdkowym hotelu na spokojnym, luksusowym przedmieściu Berlina. Wszystko jest opłacone przez firmę. Będzie bezpieczna.
Chyba pani Kaulitz skończyła, bo bardzo miło i szeroko się uśmiechnęła do Roberta. Ten oparł się o krzesło, ciężko wzdychając i skupiając wzrok na swej córce. Miała wrażenie, jakby była jego wrogiem, tak na nią patrzył...
-Przykro mi Simone, nie mogę tego podpisać. Kornelia nigdzie nie poleci. Właśnie wróciłem z wywiadówki, po ujrzeniu jej ocen, nie mogę wyrazić na to zgody.
Kornelia miała ochotę się rozpłakać.
-Przecież poprawiłam wszystkie oceny! Wychodzę z nimi na pasek! -Oburzyła się.
-Nie unoś się na mnie. Widziałem te jedynki...
-Mogę rzucić okiem na te oceny? -Wtrąciła blondynka.
-Proszę bardzo... -Podał jej małą kartkę.
-Robercie! -Zawołała -Gdyby choć raz, któryś z moich synów przyniósł mi takie oceny, to chyba bym urządziła przyjęcie! Bez przesady Robercie. Te jedynki są poprawione. Przecież masz napisane czarno na białym. Czyli, że w rzeczywistości ich nie ma. -Zawołała.
Kornelia się uśmiechnęła, słysząc o przyjęciu. I bardzo miło się jej zrobiło, że się tak za nią wstawiła.
-Nie mogę pozwolić na to, żeby moja córka zawaliła szkołę, na rzecz stania się jedną z chodzących wieszaków.
-Robercie. Kornelia nie będzie modelką, ponieważ jest zbyt niska. Kornelia będzie fotomodelką. Modelką przed aparatem...
-Wiem, co to znaczy fotomodelka. -Przerwał jej.
Kornelia miała ochotę się roześmiać. Tak bardzo się cieszyła z odwiedzin pani Kaulitz w jej domu.
-Pozowanie do zdjęć też jest sztuką.
-Kornelia ma iść na studia, uczyć się poważnych zawodów, żeby coś zyskać, nie świecić tyłkiem przed aparatem.
-Robercie. Obrażasz mnie w tym momencie. -Odrzekła poważnie pani Kaulitz.
-Wybacz, ale znasz moją opinię na ten temat.
-Nalegam. -Położyła dłoń na kartkach i podsunęła mu je jeszcze bliżej. -I zapewniam cię, że Kornelia nigdy nie obnaży się przed aparatem pod moją ręką. Kontrakt nawet tego nie obejmuje. Proszę się zapoznać z tym, a Kornelia pokaże mi ogród, o którym wcześniej wspominała. -Uśmiechnęła się do czarnowłosej i podniosła z krzesła, z kawą w ręku. Kornelia zaprowadziła kobietę do ogrodu. Zachwycała się basenem i jacuzzi, równo ściętymi krzewami  i kwiatami... A tak ogólnie to wszystko ją zachwycało.
-W tym miejscu postawiłabym altanę. -Mówiła z zachwytem. -Miło by się jadło na niej lunch. Czarną kawę i do tego lekkie, kremowe ciastko, z nadmiarem bitej śmietany. -Mówiła spokojnie, rozmarzona.
Kornelia się do niej uśmiechała.
-Lubię ciastka z bitą śmietaną. -Przyznała czarnowłosa.
-Tak? Ja je uwielbiam. Mogłabym je jeść cały czas. Szkoda, że nie ma takich z kremem bez kalorii.
Zaśmiały się.
-Mogę zapytać skąd ten pomysł? -Wydusiła w końcu z siebie.
-Chłopcy pokazali mi twoje zdjęcia. Wręcz od razu się w nich zakochałam. Jesteś tak fotogeniczna... Te długie włosy. -Przejechała po nich dłonią. -Mały nosek, wydatne, seksowne usta, czysta cera, bez skazy i co najważniejsze, piękna bez makijażu. To są wielkie twoje atuty. Choć muszę przyznać, że aparat cię trochę pogrubiał, albo ty schudłaś.
-Ja schudłam... -Przyznała.
-To dobrze. Wyglądasz teraz o wiele lepiej.
-Dziękuję.
Kornelię zaczynały boleć policzki od nadmiernego uśmiechania się.
-Jeśli się nie zgodzi? -Martwiła się.
-Nie może się nie zgodzić. Dam ci taką małą radę na przyszłość. -Uśmiechnęła się do niej, obejmując czarne oczy Kornelii swymi czekoladowymi. -Jeśli wątpisz w siebie i wiesz, że ci się nie uda, od razu możesz z tego zrezygnować. Ale jeśli idziesz z przekonaniem, że dostaniesz to, czego chcesz. To jest to już dawno twoje, a idziesz tylko z formalności.
Kornelia ponownie się uśmiechnęła zdumiona jej podejściem do życia.
-...Ale jeśli jednak pewność siebie zgubi?
-Jeśli ci na tym zależy, próbujesz do skutku. Jeśli pewność siebie zgubi, tak jak mówisz, to najwidoczniej na to nie zasługujesz, albo po prostu ktoś cię żywnie nienawidzi. W twoim przypadku nie może nie wyjść. Więc radziłabym ci się zacząć już pakować. -Pogłaskała ją po ramieniu.
-...Jakoś, pani Kaulitz... Wątpię, że się uda. Mój tata jest zawzięty...
-Ja również Kornelio. Nie wątp, a to dostaniesz.
Kornelia nie miała pojęcia, czy wierzyć w jej słowa, ale przyznała szczerze, sama przed sobą, że pragnęła tam pojechać. Nie tyle, co na te wszystkie sesje. Tylko po to, żeby móc go zobaczyć szczęśliwego ze swej posady. Pragnęła tam być, więc musiała uwierzyć, że tam pojedzie. Dlatego posłuchała rady pani Kaulitz i zniknęła w swoim pokoju.
Miała wrażenie, jakby jej anioł stróż wszedł w ludzką postać, by być tylko dla niej. Który rozumie ją bez słów, który spełnia jej marzenia. Który tylko on rozumie jej duszę i serce.

Nie mogła zmróżyć oka. Pół nocy pakowała się i wypakowywała. Oczywiście brała same najlepsze i najnowsze ciuchy. W jej walizkach nie było mowy o ciuchu z sieciówki. Same eleganckie rzeczy. Sama droga biżuteria... Kornelii motto przy pakowaniu się brzmiało 'na snobkę'. W jej głowie rozbrzmiewały słowa i wizje. Przystojny, elegancki i boski pan Kaulitz, pięciogwiazdkowy apartament, moda, styl, wszystko na poziomie. Szampany, drogie drinki. Wszystko to, czego unikała zazwyczaj przy swoich przyjaciołach.
Nie potrafiła trzymać języka za zębami. Od razu podzieliła się informacją o wyjeździe ze swoimi bliskimi. Najpierw był szok, potem przeżywanie, niedowierzenia, by skończyć na obawach. Dla Kornelii nie było żadnych obaw, typu że będzie sama w obcym kraju. Kornelii zmartwieniem było teraz to, żeby wyglądać przepięknie u boku pana Kaulitz.
Jej sen nie trwał długo. Spała zaledwie parę godzinek. Spędziła za to trzy razy więcej czasu w toalecie. Tata nie wołał ją, by zrobiła śniadanie. Cieszyła się, że rozumie, że musi się przygotować do wyjazdu. Zresztą. W takiej chwili nic nawet nie przeszłoby jej przez gardło. Nawet kawa była zbędna. Adrenalina ją pobudzała dostatecznie. Nie chciała zapomnieć o niczym, choć wiedziała, że na pewno czegoś nie weźmie. Poza tym. Czuła się, jakby wyjeżdżała na koniec świata. Nigdy nie była w Niemczech.
Robert zgodził się na wyjazd, bez awantury i jakichś większych dyskusji. Nie gnębił swej córki o śniadanie. Nie mówił wprawdzie nic. To to był właśnie dla niej znak, że coś jest nie tak. I zauważyła to, dopiero gdy samochód z panią Kaulitz w środku zajechał na jej podjazd. Robert wtedy pił kawę i siedział przy laptopie w salonie. Oczywiście, że wstał, gdy Kornelia wystawiała swoje torby już za drzwi. Nie musiał jej w niczym pomagać. Kierowca zrobił to za Roberta i zajął się jej bagażem. Ona przywitała się z kobietą buziakami w powietrzu, jak wcześniej zrobiła to z jej tatą i to był wśnie ten moment, w którym czuła się nie komfortowo. Robert miał grobową minę, jak zazwyczaj. Zero jakiegokolwiek przejęcia. Kornelia nie wiedziała, czy ma do niego podejść, żegnać się, czy wystarczyło powiedzieć 'dowidzenia'. Nigdy w życiu nie była w tak nie komfortowej sytuacji. Odwróciła się w jego stronę.
-Szerokiej drogi. -Uśmiechnął się neutralnie, unosząc dłoń.
-Dozobaczenia Robercie! -Zawołała pani Kaulitz.
Kornelia nie wiedząc, co ma zrobić sama się do niego uśmiechnęła, gdy ten już znikał we wnętrzu domu.

-Nie mam pojęcia, jak tego pani dokonała, ale nawet nie umiem powiedzieć, jak bardzo jestem szczęśliwa! -Zawołała, gdy zajeły miejsce w samolocie pierwszej klasy. -Dziękuję pani za to. Jestem ogromnie wdzięczna. -Miała ochotę ją przytulić, ale oczywiście nie zrobiła tego, sądząc, że byłoby to niestosowne.
Tak samo, jak nie stosowne byłoby zadręczanie pani Kaulitz pytaniami dotyczącymi jej młodszego syna. A miała tych pytań miliony! I z każdą minutą przybywały kolejne.
Całą drogę była myślami już w firmie. Wyobrażała sobie jego, jego idealnie wyczyszczone i uporządkowane biurko. Wygodną kanapę gdzieś pod ścianą, na której leży i odpoczywa z jakimiś papierami w ręku. Błyszczące posadzki, po których chodzą tylko eleganckie, wysokie szpilki. Wszyscy w garniturach i garsonkach. Czystość i schludność. Piękne kobiety poruszające się w swoich pokojach. Wszystkie wysokie, zgrabne i idealne jak pani Kaulitz. Tak samo mężczyźni, idealni jak Bill. Wszyscy się do siebie zwracają z entuzjazmem, piją ze sobą kawę w czasie przerw. Są uprzejmii i pogodni. A wszystko to w jakimś wysokim, szklanym biurowcu, przed którym stoją same czarne, ekskluzywne, drogie... Audice. Pamiętała, gdy wyobrażała sobie jakąś gustowną kamienicę, w której znajduje się właśnie ich rodzinny dom mody, i zdanie pana Kaulitz, gdy twardo postawił ją na ziemię, oświadczając, że jest to biurowiec. Bardzo dokładnie pamiętałą tamtą rozmowę i jego opowieści o tej perfekcyjnej firmie. ...Nie zapomniała też o Ali, którą widziała zbyt czarno, żeby pasowała do całości.
Pani Kaulitz pół drogi wysyłała jakieś meile. Parę razy odebrała telefon, ale rozmowy nie były długie. Raczej przytakiwała, albo się nie zgadzała. Po czym przysnęła. Kornelia nie potrafiła zmróżyć oka na sekundę. Przeżywała wszystko Harumi i Nikodemem, wisząc na messengerze. I nie zapominając o swoim tacie, dzięki któremu o mało co nie rozkleiła się w drodze na lotnisko...


CDN

Komentarze

  1. Nowy odcinek na ktory czekałam z niecierpliwością i co?? Totalne zaskoczenie. Oczywiście pozytywne. Nie spodziewałam sie takie obrotu sprawy. Cudowne, czekam na kolejne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :D I cieszę się, że ci się nadal podoba ^^ Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Wow.. Błędy są, owszem.. Rażą, to fakt, ale tak się zakochałam w tej historii, że przeczytałam ją w dwie godziny, zapominając o całym świecie zewnętrznym.. Nie do wiary, że coś jeszcze tak na mnie zadziałało.. Nie mogę wręcz doczekać się kolejnej notki. Jeśli jest możliwość to prosiłabym o informację o kolejnej części na mailu (mistyczna1989@gmail.com) bądź przez komunikator gadu- gadu, o ile takowego używasz :) (63270259)

    Pozdrawiam serdecznie

    Mistyczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię Mistyczna na moim blogu :D Wspaniale jest czytać tak miłe komentarze (napisałam Ci meila :)) Mam nadzieję, że historia Cię nigdy nie zanudzi i zostaniesz tutaj na długo.
      Oczywiście jest możliwość powiadamiania, będę przesyłać informację meilem :)
      Pozdrawiam serdecznie :*

      Ps. Nowy odcinek w weekend :)

      Usuń
  3. Wow... Podobnie jak Kornelia - ja również nie spodziewałam się, że Robert się zgodzi na jej wyjazd. Praca modelki i fotomodelki jest mimo wszystko trudna. Chyba każda nastolatka w którymś momencie swojego życia chciała być modelką. Te wszystkie diety, zakazy, nakazy... To nie dla mnie. Ale mam nadzieję, że Kornelia da sobie z tym radę i pójdzie jej naprawdę dobrze.
    Przechodzę do kolejnego rozdziału, bo jestem ciekawa jej spotkania z Billem. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg