15. Siła
Już nadrabiam zaległości. Dzisiejszy odcinek powinien się pojawić już dwa tygodnie temu, ale życie czasem nie pozwala przysiąść na chwilę do komputera. Następny odcinek pojawi się w piątek, by powrócić do weekendowych odcinków. :)
Dziękuję Martyna Szycko za miłe słowa. Cieszę się, że ci się podoba. Odpowiedź na pytanie zostawiłam pod komentarzem. Mam nadzieję, że zostaniesz z historią na długo :)
Zapraszam na dość emocjonalny odcinek, napisany na 8 kartek, który moim zdaniem jest jednym z najlepszych.
15
Siła
Nic nie było lepszego w tym momencie od zanurzenia się w przyjemnej, letniej wodzie w basenie. Czuła jak wszystkie złe emocje z każdym kolejnym drinkiem, czy koktajlem znikają w niepamięć, a woda napiera na jej myśli, sprawiając inne spojrzenie na otoczenie.
Jednego była pewna i jedno zrozumiała.
Pan Kaulitz był jej dobrym znajomym i tylko znajomym. Mówiła tylko o życiu. Otwierała się przy nim z najskrytszych sekretów, a on był jej wolnym słuchaczem.
Bill się nie przemógł, by ją przytulić. Czuł jakąś barierę między nimi, której w ogóle nie rozumiał, którą bał się zburzyć. Oczywiście nie przyznał się nawet przed samym sobą, że się boi, ale to był główny powód. Z każdym zbliżeniem się do niej, czuł dziwne zagrożenie. Jakby miała go zniszczyć za to, że zna jego odczucia. Nie potrafił sobie z tym poradzić.
Był w jednym prawdziwym związku. Tak mu się wydawało, że był prawdziwy. Polegał on na zbliżeniach damsko-męskich, oficjalnie przyjętym do ich świadomości. Nie było między nimi nigdy żadnych głębszych rozmów. Nie było nigdy między nimi tyle miłych uczuć, nawet podczas stosunku, ile doznawał podczas rozmowy z Kornelią. Zakończył z nią związek z powodu znudzenia jej osobą. Był wtedy pewny, że się w tamtej kobiecie tylko zauroczył i nigdy jej nie kochał. Teraz wiedział, że to nie było nawet zauroczenie, Ala go tylko pociągała wizualnie. Nie czuł się przy niej zagrożony tak, jak przy Kornelii. Ala go wcale nie znała. Znała go od strony takiej, jakiej chciał być znany. Kornelia wiedziała o nim więcej, niż on sam jej powiedział. Nie była głupią nastolatką - to był dla niego fakt, któremu nigdy już nie zamierzał zaprzeczać. Nawet przez chwilę wydawało mu się, że jest bardziej dojrzała niż dwudziestosześcio latka. W ogóle stwierdził, że nie ma między nią a Alą porównania. Kornelia była zbyt uczuciowa i tak samo zbyt uczuciowo na niego patrzyła. Bał się tego strasznie. I nie chciał dopuścić już więcej do tego typu sytuacji. Zbyt dużo się o nim dowiedziała, czas było to zakończyć.
Jego mina była lekko oburzona, wyglądał trochę, jakby miał się przyczepić do każdego, kto na niego spojrzy. Może dlatego prawie wszyscy siedzieli w basenie, a on leżał na leżaku i pomału się zapijał, co nie uszło uwadze Toma.
-Nie zamierzasz chyba się dziś zachlać.
Bill objął brata jednym ze swoich najbardziej potępiających spojrzeń.
-Niszczysz mi moją aurę spokoju. -Odrzekł, tonem rozpieszczonego króla.
Tom zrobił głupią minę, a Bill odwrócił od niego ironiczny wzrok.
-Co jest?
-Nie mów do mnie nic. Proszę cię. -Odrzekł na wydechu. -Nie teraz. -Zaznaczył poważnie. -Idź się bawić. -Odesłał go ruchem ręki.
Tom jeszcze bardziej zrobił głupią minę.
-Ale ty jesteś zjebany. -Stwierdził i odszedł od niego. Wprawdzie zaczął się martwić o brata. Nie chciał, żeby zrobił sobie siarę przy nastolatkach, a na to się zapowiadało. Z drugiej strony był wściekły na Kornelię, za to, co zrobiła z jego bratem. A nie wiedza, jeszcze bardziej potęgowała jego złość. Że był również lekko podchmielony, nie zważał na nic.
Wskoczył do wody, by wynurzyć się tuż przy Kornelii.
Uśmiechnęła się do niego.
Pomimo złości na nią, przyznawał sam przed sobą, że gdyby nie było Rii, już dawno nie dałby jej o sobie zapomnieć i to na długi czas.
Złapał ją w talii. Cieszył się, że jest taka niska. Idąc po dnie przesuwał Kornelię w najgłębsze miejsce, by nie mogła mu uciec.
-Co ty robisz? -Zapytała z lekką obawą. Dokładnie pamiętała, jak Nikodem mu oświadczył, że nie potrafi pływać.
-Nic. Chcę cię tylko utopić. -Puścił jej oczko, na co zareagowała wstydliwym spojrzeniem. Jak on to kochał.
Bill dostrzegł swojego brata z leżaka, a jego "aura spokoju" zamieniła się w aurę złości. Nachalnie się przyglądał bratu, zaskoczony, nie wiedząc, czego ma się po nim spodziewać.
Tom się nie rozglądał, patrzył jej prosto w oczy, by w końcu się zatrzymać, w miejscu, gdzie sam nie miał gruntu, dopychając ją lekko plecami do brzegu. Podparli się o niego dłońmi.
-Coś się stało?
-Dlaczego pytasz?
-Bo tak wyglądasz.
-Niee... Serio? -Uniósł ironicznie brew.
Kornelia nic z tego nie rozumiała. Czuła się nieswojo.
-Zamierzasz się dzisiaj z kimś kłócić? -Zapytał.
-Nie. Dlaczego? -Kompletnie nic nie rozumiała.
-O czym rozmawialiście?
-O skuterach. -Wyjaśniła. -Chcieliśmy jutro z rana wyn...
-Nie chodzi mi o Nika. -Prychnął lekko. -Z moim bratem, o czym rozmawiałaś? -Jego ton głosu był zbyt stanowczy.
Kornelia poczuła się, jakby właśnie Tom Kaulitz się do niej przysrał. Co znaczyło, że z czymś zawiniła, że zrobiła coś źle, co ją przeraziło i zmusiło do tłumaczeń.
-To chyba jakieś nie porozumienie, Tom. Nie wiem, o co ci chodzi?
-Pytam tylko grzecznie, o czym rozmawialiście.
-Dlaczego chcesz to wiedzieć?
-Bo jest moim bratem i chcę to wiedzieć. -Odrzekł stanowczo.
Jego postawa wcale nie wskazywała na to, że żartuje i da jej spokój, jeśli powie, że o niczym. Dlatego zaczynała się poważnie obawiać, a w głowie analizować wszystkie wypowiedziane do Billa słowa. Jednak nic nie znalazła takiego, o co Tom by mógł się do niej przyczepić. O ile rozmowa za jego plecami o nim, nie była niczym złym...
-Mów. -Ponaglił, widząc jej przerażenie w oczach.
-Rozmawialiśmy tylko o wyjeździe, trochę o mojej przeszłości i o miejscu, które mu się podobało. Nie rozumiem cię.
-Tylko o tym? -Zmarszczył czoło, nie dowierzając.
-Tak. -Przytaknęła. -...Rozmawialiśmy też chwilę o tobie.
-Co mówiliście?
Kornelia westchnęła.
-Nie wiem, czy Bill chce, żebyś o tym wiedział... -Tłumaczyła.
-Mam w dupie, czy chce, czy nie. Masz mi powiedzieć.
Kornelia pokręciła głową.
-Przykro mi Tom, ale...
-Nie rozumiesz, co do ciebie mówię?
Kornelia się oburzyła.
-O co ci w ogóle chodzi? Po co ci to wiedzieć?
-Nienawidzę, jak ktoś drażni mojego brata. Przyjmij to, jak chcesz, ale on jutro wyjeżdża, pobyt tutaj miał być rozluźniający, a on po rozmowie z tobą jest, jak tykająca bomba. Co mu powiedziałaś? -Wysyczał nerwowo.
Kornelia naprawdę się przeraziła. Chciała się odwrócić za siebie, by zerknąć na blondyna, ale ten ją powstrzymał.
-Nie patrz na niego. Zczai, że o nim rozmawiamy... Wiesz co. Chodźmy stąd najlepiej. -Wspiął się na rękach i wydostał z wody, podając od razu dłoń Kornelii, by jej pomóc.
Przeszli na ciemną plażę, którą oświetlały tylko lampy słoneczne poustawiane wokoło kładek, prowadzących do drewnianych domków na wodzie.
Młodszy Kaulitz nie zamierzał wylegiwać się na leżaku, gdy jego brat właśnie zwinął mu sprzed nosa jego nastolatkę. Przecież to było zrozumiane, że to jest jego znajoma, nie jego brata. Musiał się dowiedzieć, czego on od niej chce, i miał ogromną nadzieję, że pamięta o Rii.
Szedł nie daleko nich, skryty za wysokimi drzewami. Chwilę się im przyglądał, ale potem już tylko słuchał, mocno wytężając swój słuch. Że było dość cicho w tym miejscu, nie musiał się do nich zbyt mocno zbliżać.
Kornelia na siłę chciała znaleźć cokolwiek w ich rozmowie, co mogło spowodować takie zachowanie u Billa, ale nic nie znalazła.
-Rozmawiałam z nim o wyjeździe, mówił, że mu przykro stąd wyjeżdżać, bo się przyzwyczaił do tego miejsca. -Tłumaczyła, gestykulując ręką. -Stwierdziłam, że chyba chodzi mu bardziej o ciebie niż samo miejsce.
Bill aż otworzył usta, nie wierząc, że to powiedziała. Poczuł lekką złość na nią, choć z drugiej strony, był lekko podniecony tym, że usłyszał te słowa nie z jego ust. Zaciekawiła go bardzo ta rozmowa i reakcja Toma. Poczuł malutką nadzieję, że może dzięki Kornelii, Tom zmieni zdanie i wróci z nim do Niemiec.
Tom zerknął na nią, uważnie słuchając. A ona westchnęła.
-Zależy mu na tym, żebyś podjął decyzję. Żebyś się zgodził na powrót do firmy, żeby być tam razem. On nie chce być tam sam. Pocieszyłam go, mówiąc o bezwarunkowej miłości i, że... Jeśli sam odczujesz jego brak, to przyjedziesz do niego. -Mówiła nie pewnie, bojąc się jego reakcji.
-Mów dalej. -Zarządził.
-Potem rozmawialiśmy ogólnie o miłości. -Przyznała ze wstydem.
-Że co?
-Pytał skąd moja wiedza na ten temat, skoro ja nie mam miłości...
-Serio tak powiedział? -Skwasił się, mega zaskoczony, chamstwem brata.
-Nie powiedział tego wprost, ale ja to tak odebrałam. Mówiłam mu o książkach i filmach... Nic szczególnego. Potem rozmawialiśmy trochę o moim tacie, też nic szczególnego, no i... Ogólnie o kurorcie. Mówił, że bardzo mu się tu podoba i na pewno tu jeszcze nie raz przyjedzie. O niczym więcej nie rozmawialiśmy. Aha, jeszcze rozmawialiśmy o moich znajomych. Że się nie spodziewał, że są tak w porządku. No i o wyjeździe, że jest już spakowany, że lecisz do niego parę dni później... Tylko tyle. Nie wiem, czemu się tak zachowuje... -Tłumaczyła się.
Tom stwierdził, że jeśli jest prawdą to, co mówi Kornelia, a raczej nie wątpił, żeby mogła mu skłamać, po tym, jak ją lekko zastraszył, to zrobił z siebie idiotę, a jego brat jest jeszcze większym idiotą, że się tak zachowuje. Aż głupio mu było się teraz do tego przyznać. I wstyd mu było, że tak ją potraktował.
Kornelia się zatrzymała w połowie drogi. Bo już zbyt daleko odeszli, a czym dalej szli, było coraz ciemniej. Popatrzyła na niego, by upewnić się, że zaspokoiła jego ciekawość.
Tom pokręcił się w miejscu, czując zimny wiatr na swym nagim torsie, aż go lekko wzdrygnęło.
-Dobra, nie wiem, o co chodzi... Sorry, za ten naskok na ciebie, ale naprawdę myślałem, że coś mu powiedziałaś...
-Nie szkodzi... Rozumiem, że się martwisz.
Tom uniósł brew identycznie, jak robił to Bill. Uśmiechnęła się lekko, widząc to.
-Nie robił nic w twoim kierunku? -Próbował na siłę coś znaleźć.
-Nie. -Pokręciła głową.
-Nie przytulał cię? Nie chciał się zbliżyć? Może go odepchnęłaś, on nienawidzi, jak się go odpycha.
Bill słysząc słowa brata, uśmiechnął się pod nosem. Nie sądził, że wie takie rzeczy. Nie był nawet zły, że powiedział o tym Kornelii. Dzięki niemu był już pewny, że gdy zrobi coś w jej kierunku, ona na dziewięćdziesiąt dziewięć procent go nie odepchnie. Cieszył się.
-Nie. -Zaśmiała się trochę pod nosem. -Nic takiego nie robił. Siedzieliśmy tylko na ławce.
-Co cię tak śmieszy?
-Nie wiem... -Przyznała sama przed sobą, czując, jak się spala. To chyba była sprawka alkoholu.
Tom dziwnie na nią spojrzał, a jej zrobiło się dostatecznie głupio.
-Mogę cię o coś zapytać?
-Mów.
-Dlaczego nie chcesz wrócić do firmy?
Tom się pokręcił w miejscu, a Bill spoważniał, znowu się skupiając mocno na głosach.
-Nie odpowiem ci na to pytanie. -Odrzekł po chwili.
-...Bill myśli, że to sprawka osoby trzeciej.
-Jakiej osoby trzeciej? -Prychnął.
-Nie wiem. Mówił, że, cytuję: zauroczenie może zdziałać cuda i nie koniecznie te dobre.
Tom zmarszczył brwi, rozumiejąc już o, co mu chodzi.
Kornelii dreszcz zimna przelatywał jeden za drugim, dlatego skryła się za jedną z palm, kucając i opierając się o nią plecami.
-Ona nie ma nic z tym wspólnego.
-Twoja dziewczyna?
-Moja kobieta. -Poprawił ostro.
-Przepraszam...
-Ugh... Jak on może tak o tym myśleć? -Nie rozumiał.
-Nie chce zwalać winy na ciebie, bo jesteś jego bratem, wierząc w to, że ty na pewno sam z siebie nie zrobiłbyś tego, więc się złapał osoby trzeciej. -Wyjaśniła na wydechu.
-Ja nie chcę tam wracać. Nie chodzi mi o niego. Chodzi mi o życie tam. Gdyby ta firma była tutaj, nie miałbym się nad czym zastanawiać. -Wyjaśnił nerwowo. -Nie chcę tam mieszkać, tu mi się lepiej żyje. Zresztą... Boże. Przeżywa to, jakby jechał na koniec świata. Może przylecieć tu, kiedy chce, tak samo ja do niego. ...Też mi ciężko się z nim żegnać... Ale spójrzmy na to, że nie jesteśmy już dziećmi, tak? Nie raz się jeszcze rozstaniemy na dłuższy okres, ale zawsze do siebie wrócimy.
-...Mam wrażenie, jakby się nie cieszył z tego, że stanie się prezesem, tylko dlatego, że ciebie tam nie będzie.
-...I widzisz to? On wymusza na mnie poczucie litości... -Kopnął piach.
-Nie denerwuj się tak... Ja bym się cieszyła, gdyby ktoś mnie tak bardzo kochał... -Oparła głowę na swoich rękach, podpartych o podwinięte kolana.
-Cieszę się z tego, ale bez przesady. Niech w końcu dorośnie i się zachowuje, jak na faceta przystało. Ja mam swoją kobietę, swoją pracę, swoje życie. Jest mi dobrze. Nie zostawię tego, bo jemu jest smutno... Ughh! Ale z drugiej strony nie chcę, żeby się tak czuł. To jest coś, czego nie da się zrobić. On chce tak, ja tak. Nie można mieć dwóch rzeczy na raz. On myśli, że może mieć wszystko. To chore. Dlaczego on ci w ogóle mówi o takich rzeczach? -Oburzył się.
-...Nie wiem... Może miał taką potrzebę...
-Potrzebę... -Prychnął lekceważąco. -Potrzebę to on ma. Kobiety. Żeby wyładować swoje emocje.
Kornelia się zaśmiała pod nosem i skryła twarz w kolanach.
Bill dostał mocny zastrzyk realnego spojrzenia na problem, który zrobił. Nie było mu z tym dobrze. Było mu bardzo przykro.
-Co się śmiejesz. -Sam się uśmiechnął.
Bill otworzył szeroko oczy. Nie wierzył, że Kornelia mogła się z niego naśmiewać i to na dodatek przez jego własnego brata! Odszedł stamtąd jeszcze bardziej przygnębiony. Nie chciał ich więcej słuchać. Żałował, że za nimi poszedł. Wolał tego wszystkiego nie słyszeć nigdy. Miał dowód, że Tom nie traktuje go tak, jak on jego. A jeśli tak jest naprawdę i Tom nie zamierzał zmieniać zdania, czas było stawić czoła wszystkiemu, jak zwykły twardziel. Wierzył, że mu się uda. Chciał sobie udowodnić, że nie potrzebuje nikogo do pomocy, że jest silny.
-...Gdyby Ria, twoja kobieta, pojechała z tobą do Niemiec, to byś tam został z Billem?
-Hej. Gdyby moja kobieta, mieszkała w Niemczech, to bywałbym tam oczywiście częściej, ale LA, to LA.
-Wydaje mi się, że gdybyś to ty był w sytuacji Billa, a on w twojej, to nie patrzyłby na nic. Pojechałby z tobą, gdybyś o to tak bardzo prosił i został tak długo, jak tylko byś tego potrzebował. A potem by wrócił do siebie, wiedząc, że tobie jest już dobrze.
Tom popatrzył na nią trzeźwo.
-...Sugerujesz, że mam w niego wyjebane?
-Nie. Ale... Tak to można odebrać... -Odrzekła nie pewnie.
-...Może masz rację... Ale nie jest tak. Przecież dojadę do niego parę dni później. Będę tam.
-Na długo?
-Na urlop. Jeśli będzie taka potrzeba, znajdę kogoś na moje miejsce tutaj i zostanę na dłużej. To logiczne.
-On o tym wie?
-No nie mówiłem mu tego. -Westchnął. -Nie chcę, żeby o tym wiedział, bo obawiam się, że specjalnie zrobi coś, żebym tam został... On jest cwany.
-Heh... Jeśli tak do tego podchodzisz, to chyba nie ma problemu. -Uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił lekki uśmiech.
-Przejmujesz się jego problemami. -Stwierdził, przyglądając się jej. -Nie potrzebnie. Masz swoje, a on robi z igły widły.
-...Żal mi go jest po prostu. Dostanie poważne stanowisko. Też bym się stresowała. Chyba jak każdy. Może robi te widły, bo czuje się przy tobie pewniej. Lepiej. Bezpieczniej. -Wzruszyła lekko ramieniem. -Może jesteś dla niego jakąś otuchą. Podnosisz go na duchu. To miłe... Na twoim miejscu, byłabym najszczęśliwsza na świecie, wiedząc, że jest ktoś na ziemi, komu jesteś potrzebny... Inaczej jest, gdy się jest samemu i masz świadomość, że jesteś sam dla siebie i cokolwiek nie zrobisz, zrobisz przez samego siebie, dla siebie samego. Nie jest fajnie stresować się samemu, cieszyć się samemu... Inni bliscy mogą być, fajnie, ale rodzina jest najważniejsza... Dla mnie jest najważniejsza. Uważam, że inni bliscy mogą być, ale w każdej chwili może ich nie być. Rodzina pomimo kłótni, zawsze będzie. To jest coś pewnego i coś pięknego. Bo cokolwiek się nie stanie, nie jeden przyjaciel odleci, ale rodzina zawsze zostanie... Ta prawdziwa rodzina... Oparta na prawdziwej miłości... Wy taką macie... Jesteście tego dowodem... On cię potrzebuje w Niemczech, nie chce nic przeżywać sam, chce przeżywać to z tobą, a ciebie drażni, że ktoś popsuł humor twojemu bratu, a na dodatek od razu się z tym kimś rozprawiasz, za jego plecami... To takie proste, ale jakie ważne... Jesteście silni, miejąc siebie nawzajem.
Wymienili się uśmiechami.
CDN
Jaki psychol z tego Toma. xd
OdpowiedzUsuńTak się martwi o to, czy Kornelia nie zrobiła Billowi jakiejś krzywdy, jakby to był jego syn lub - co najmniej - chłopak. Z jednej strony przesadza, lecz z drugiej, to zrozumiałe, że troszczy się o swojego brata.