20. Guzik
No to przed nami dwudziesty rozdział. Strasznie się z tego cieszę. Ponieważ w końcu zaczyna się dziać coś z sensem, choć dużo niezgodności, czyli fikcji nie długo przeczytacie - jak już mówiłam na początku :)
Chciałabym podziękować Mistycznej, za cały tydzień cierpliwości, który mam nadzieję ten rozdział zaspokoi. :* Pozdrawiam :*
Mała uwaga
Poza tym chciałabym zauważyć, że równy tydzień temu pisałam o małym przekroczeniu 2 tys. odwiedzin bloga. I w trakcie 1 tygodnia, weszło was tutaj aż 230 razy! To jest niesamowite! Dlaczego? Bo wchodzi was tu mnóstwo, a komentarze zostawiają nieliczni.
Jak wiecie, każdy komentarz motywuje do pisania, do zaglądania, do zmian, ulepszeń i do lepszego prowadzenia bloga. Każdy blogger o tym wie doskonale. Dlatego proszę o pozostawienie czegoś po sobie, nawet, jeśli wam się coś nie podoba.
Dziękuję za uwagę i zapraszam na rozdział :)
20
Guzik
To był on. Jego zapach poznałaby na kilometr. Biała koszula z zagiętymi rękawami, luźno wciągnięte w czarne jeansy. Uniosła swój wzrok na jego twarz. Wyglądał na zaskoczonego jej widokiem, przez co odniosła wrażenie, że może wcale nie wiedział, że ona tu będzie. Ale szybciej niż ona przybrał zdolność mowy.
-Dzień dobry panno Millian. -Przy czym się miło, choć nie widocznie uśmiechnął. Wyglądał na równie niewyspanego, jak ona, co również ją zmartwiło.
-Dzień dobry panie Kaulitz. -Odrzekła zachrypnięta, przez co zmarszczył czoło.
-Źle się pani czuje?
-Niee... -Uśmiechnęła się. -Dostałam jakiejś chrypy. -Machnęła ręką.
-Kataru jakiegoś również. -Odrzekł z ironią, już bardziej się uśmiechając i robiąc miejsce, by weszła do jego gabinetu, po czym zamknął za nią drzwi na klucz, co ją zaskoczyło.
W środku przywitał ją istny chaos. Czyste biurko z jej wyobraźni zawalone było mnóstwem papierów i segregatorów. Kanapa również była zawalona jakimiś paczkami, które natychmiast zwalił pod jedną z szaf, doprowadzając mebel do użytku faktycznego. Po jego energicznych ruchach można było stwierdzić, że jest poddenerwowany. Pan Kaulitz poddenerwowany - nie potrafiła do siebie tego przyjąć i w ostateczności stwierdziła, że się jej tylko wydawało.
-Dziękuję... -Odrzekła, przysiadając na wygodnej sofie. Bill przysiadł na identycznej stojącej naprzeciwko, a dzielił ich jedynie mały szklany stolik.
-Przykro mi, że musiałaś ujrzeć ten bałagan, ale... Robię porządki w dokumentach mojej mamy, która zbytnio o porządek nie dbała...
-Nie musi mi się pan tłumaczyć, panie Kaulitz. -Uśmiechnęła się miło.
-Zaskoczyłaś mnie swym pobytem tutaj. Co się stało, że się tutaj znalazłaś? Ktoś cię do mnie wysłał?
Przez chwilę zastanawiała się, o co tak dokładnie może mu chodzić. O to, kto ją przysłał do Berlina, czy o to, że przyszła do jego gabinetu? Nim jednak wybrała najbardziej odpowiednią opcję, blondyn dopytał, przez co poczuła się trochę idiotycznie, że na tak proste pytanie, tak długo się zastanawia...
-Z tego, co wiem, to miałaś być o dziewiątej gotowa na próbną sesję. -Zerknął na zegarek na nadgarstku. -I to dziesięć minut temu.
Przynajmniej dzięki niecierpliwości pana Kaulitz, już rozumiała, co miał na myśli.
-Panie Kaulitz, wyszedł jakiś problem. -Bill automatycznie zrobił wściekłą minę. -Proszę się nie denerwować na nikogo. -Dodała szybko, dostrzegając jego wyraz twarzy. -Adam przywiózł mnie, tak jak miał mnie przywieźć. Poczym... Jakaś Lisa? Ekhm. Pani Lisa zapytała mnie o dokumenty, których nie mam. Nie miałam ani CV, ani porfolio. Wie pan o tym. Więc powiedziała, że... Nie wiem, co powiedziała. -Westchnęła. -Kazała mi czekać na dole, sama gdzieś pojechała i czekałam na nią pół godziny, zdenerwowałam się i przyjechałam tutaj. Tutaj nikogo w recepcji nie zastałam, czekałam jakieś dwadzieścia minut no i jestem tu. W końcu...
Bill się zdenerwował. Nie potrafił tego ukryć. A ona pomimo lekkiego strachu, że naskarżyła, miała wielką ochotę się do niego przytulić... Przyglądała się jego prostym ramionom, jego schludnej koszulce opinającej się na miarowej klatce piersiowej. Nawet jego kołnierzyk wyglądał idealnie. Nie wspominając o niedopiętym małym guziczku przy szyji, który sprawiał w głowie Kornelii rozbudowaną wyobraźnię. Już nawet się nie gniewała na nikogo, za to, że kazali jej tyle czekać. Była teraz wściekła sama na siebie, że od razu nie przyszła w to miejsce.
-Pani Millian, mówi pani strasznie. Wręcz okropnie. Nie będzie dzisiaj żadnej sesji, dopóki nie wyzdrowiejesz...-Kornelii oczy zaszły łzami. Wpatrywała się teraz w jego luźno splecione dłonie. Jego łokcie oparte były o kolana.
-...Gniecie sobie koszulę... -Przeszło jej przez myśl. Jej serce biło mocno. Czuła je w gardle. Ale biło tak, jakby było zmęczone. Przez chwilę miała wrażenie, że tak właśnie ociężale bije serce starszym osobom. Słuchała jego wypowiadanych słów troski o jej zdrowie. Zachowywał się, jakby był jakiś podekscytowany, ale nadal stosowny.
-...Czemu nie poinformowałaś nikogo, że jesteś tak chora? -Przyczepił się. Przez co Kornelia wróciła do realnego świata, zerkając z opóźnionym tempem w jego czekoladowe, połyskujące tęczówki.
-...Nie sądziłam, że tak się pogorszy. Rano jeszcze nie było tak, źle. -Odrzekła nadzwyczaj spokojnie jak w transie. Zdała sobie sprawę, że jej twarz jest dla niego widoczna, która odkąd mu się ukazała, nie spuszcza z niego wzroku. Jej bicie serca powróciło w nerwowy tryb. Co czuła w każdym skrawku ciała, dodając jej mnóstwa energii. A gdy zmrużył swe oczy, wpatrując się w jej, rozejrzała się nerwowo po pomieszczeniu. Nie chciała, by znów widział jej łzy. Ją taką... Niestosowną, po raz kolejny. Jednak zrobiła unik za późno.
-...Dlaczego płaczesz? -Zapytał ciepłym głosem jakby zmartwiony.
-Nie płaczę.-Uśmiechnęła się natychmiast, chcąc jak najszybciej odwrócić jego myśli od jej osoby. -To przez katar. -Wyjaśniła.
Bill nie za bardzo w to uwierzył, dlatego nie odpuścił.
-Co się stało? Ktoś ci coś powiedział? Uprzykrzył się pani ktoś? Lisa?
-Nie, panie Kaulitz. To naprawdę przez katar. -Wstała z miejsca i podeszła do okna, które znajdowało się za biurkiem. Oparła dłonie o parapet i rozglądała się po panoramie wzrokiem, powstrzymując swe emocje.
-Dlaczego ryczę? Przecież jestem już... Widzę go... Jest obok... -Nie rozumiała sama siebie, dlatego nie potrafiła wytłumaczyć się panu Kaulitz. Coraz bardziej odczuwała przeszywający, stłumiony ból w klatce piersiowej. Nie miała pojęcia, czy odczuwa te wszystkie emocje, bo jest chora. Pierwszy raz w życiu się tak czuła. A wszystkie w miarę logiczne myśli, zakłócało jedno zdanie, natarczywie pojawiające się w jej głowie.
-Chcę się tylko do ciebie przytulić... -To zdanie burzyło wszystko i zagłuszało niektóre słowa Kaulitza.
-Czy ja teraz za każdym razem, gdy go zobaczę, będę ryczeć? Jeśli tak, to powinnam wrócić natychmiast do domu. -Przyznała w myśli. -Ale czy przytulenie to tak dużo? -Walczyła w myślach. -Może już nie powinnam się witać uściskami, bo jestem już prawie dorosła? Tata też mnie nie przytulił. Może właśnie tak trzeba?
Podszedł do niej. Wsunął delikatnie ręce pod jej rozpiętą marynarkę i położył na jej talii swe ciepłe dłonie. Kornelia właśnie odczuwała swą krew płynącą w żyłach. Czuła ją idealnie, a w głowie się zakręciło z braku dostatecznej ilości powietrza, przy czym przeziębienie potęgowało reakcję.
Poczuła, jak delikatnie głaszcze jej plecy kciukami, przez co kolejna fala ciepła przeszła przez jej ciało. Zaczynała się nawet wstydzić sama przed sobą swoich myśli.
-Obiecałaś, że nie będziesz się odchudzać.-Odrzekł ściszonym, choć normalnym głosem, zaprzestając głaskania i wywołując na jej ciele kolejny miły dreszcz.
-Przepraszam panie Kaulitz... -Wychrypiała na wydechu.
Kaulitz ponownie ją pogłaskał po plecach, po czym odwrócił ją przodem do siebie. Nie potrafiła mu spojrzeć w oczy w tym momencie, dlatego skupiła wzrok na jego niedopiętej pod szyją koszuli. Wyobrażała sobie mnóstwo gestów i jeszcze więcej ruchów. Stwierdziła, że gdyby była pewna siebie, już dawno położyłaby mu na piersi dłoń, albo zawiesiła na szyi. Albo jeszcze lepiej, odpięłaby więcej małych guziczków, by napoić swój wzrok i dać się ponieść pokusie.
-Ala na pewno, by to zrobiła... Może dlatego z nią był... -Stwierdziła w myśli, przełykając mocno ślinę, przez bolące gardło.
-Cieszę się, że nie zmieniłaś zdania.
-...Ja się cieszę, że pańska propozycja nie była puszczona na wiatr.
-Nigdy nie puszczam słów na wiatr, panno Millian.
-Teraz już o tym wiem.
-Spójrz na mnie...
Kornelii zacisnął się żołądek i z wielką obawą wiodła wzrokiem po jego szyi, ustach, nosie, zatrzymując wzrok na oczach. Które były w tym momencie tak głębokie, że śmiało mogła w nich utonąć. Pragnęła w nich utonąć, by oddać mu się w całości. By jego silny prąd wiódł ją do końca życia. By mógł z nią zrobić, co mu się żywnie podoba.
-Powiedz mi dlaczego, żegnasz mnie łzami i nimi witasz.
-...Nie wiem... -Wyczytał z jej ust, gdyż zbyt cicho powiedziała, a chrypa kompletnie jej w tym przeszkodziła.
-...Boli cię coś? ...Cierpisz? -Przyglądał się jej uważnie. Jego mina była praktycznie cały czas taka sama. Nie zmieniająca się. Normalna. Zwyczajna, nic nieukazująca. Jedynie w oczach można było dostrzec zmartwienie.
-...Nie, panie Kaulitz. -Spuściła wzrok. Natłok myśli znowu pozwolił jej milczeć. A dobór słów ponownie stał się dłuższy, niż tego chciała. I znowu, zanim zdążyła na cokolwiek wpaść, poczuła na swoim podbródku jego ciepłą dłoń. Jej ciało całe zastygło, cały otaczający ją świat zniknął w niepamięć. Uniósł delikatnie jej głowę ku górze, tak by ich wzrok znowu mógł się spotkać. Przyglądał się jej zawzięcie. Miała wrażenie, że to właśnie on wypala jej wszystkie myśli w głowie i na dodatek, robi to specjalnie. Jego delikatny dotyk czuła całą długą chwilę, na podbrudku, potem na policzku. Opanował jej ciało. A ona miała ochotę zemdleć w jego ramionach. Zapaść w głęboki, realny sen, w którym wszystkie sceny odgrywałoby przytulenie.
Przełknęła ślinę, zapominając o bólu gardła, przez co wykrzywiła twarz w niemiłym uczuciu. Jednak równie szybko o nim zapomniała, czując, jak jego długie palce wplatają się w linie włosów i trochę głębiej. Kciukiem pogłaskał delikatnie jej policzek. Jej ciało pierwszy raz w życiu przeżywało taki stan. Stan, który można było porównać do głębszego podniecenia. Że był to jej pierwszy raz, jej umysł i ciało nie potrafiło się doprowadzić do porządku. A każde jego delikatne muśnięcie jej policzka. Każdy jego najmniejszy ruch, powiększał jej uczucia.
Spuściła z siebie powietrze. Nawet nie miała pojęcia, że przestała oddychać, na dodatek w którym momencie. To nie było ważne. Kaulitza usta drgnęły. Kątem oka to przyuważyła i zwróciła z powrotem wzrok w jego oczy. Zauważyła, że znowu wpatrywała się w jego niedopiętą koszulę. A jego oczy... Miała wrażenie, że zrobiły się jakieś inne. Nieznane jej. Gdy przeniósł go na jej usta, kolejna fala ciepła oblała jej ciało. Odczuwała to dostatecznie w brzuchu. Czuła coraz mniej dostarczanego powietrza do jej płuc. Dlatego rozchyliła swe usta, by móc sobie pomóc. Odruch był automatyczny. Jak wszystkie jej reakcje. A Kaulitz coraz mniej się opanowywał. Jej rozchylone usta, wpłynęły na niego tak, jakby właśnie wyraziła zgodę na zbliżenie. Czuł, że zaraz naprawdę nie wytrzyma.
-...Zadzwonię po Toma... Odwiezie cię do hotelu... -Odrzekł, nie spuszczając z jej ust wzroku. Jej klatka piersiowa poruszała się w sposób taki, że nie mógł nawet dłużej na nią patrzeć. Automatycznie, niekontrolowanie jego kciuk powędrował w stronę jej wydatnych ust. W ostatnim momencie zacisnął zęby. Zdążył je tylko musnąć, niesamowicie je drażniąc. Odciągnął od Kornelii dłoń i odszedł od niej parę kroków, by zająć dłoń telefonem. Nie chciał już nawet na nią patrzeć.
Kornelia stała w miejscu jak przybita do podłogi. Zagryzła dolną, podrażnioną wargę. Nadal miała pustkę w głowie. Słuchała krótkiej rozmowy z Kaulitzem, ale za bardzo nie dochodziły do niej te informacje. Wodziła za Billem wzrokiem. Zachowywał się tak, jakby nic się nie stało, gdy ona miała wrażenie, że właśnie w tym momencie mogłaby mu się oddać. Myśli zaczęły powracać do głowy w przyśpieszonym tempie. Sprawiał to On. Jego zwykłe, oschłe zachowanie. Powrót jego formalnego głosu. Powrót pana Kaulitz.
Miała mieszane uczucia. Nie miała pojęcia, co myśleć o tym wszystkim.
-Co to było? -Zawołała w myśli.
Tom pojawił się lada moment w drzwiach. Zdenerwowała się, że tak szybko przyszedł. Nie zdążyła przecież porozmawiać z Billem, choć sama nie wiedziała, o czym miała z nim mówić.
Bill odprowadził Kornelię wzrokiem do drzwi, mierząc jej ciało dyskretnie. Gdy drzwi się za nimi zamknęły, jeszcze chwilę się w nie wpatrywał, odtwarzając w myśli widok jej rozchylonych ust i poruszającą się klatkę piersiową... Przetarł dłońmi twarz, tak jakby chciał zmazać z niej swe wspomnienia i niestosowne myśli.
Podszedł do wiszącego lustra przy drzwiach. Poprawił, idealnie zaczesane włosy i zerknął na swój niedopięty guzik, przypominając sobie, główny punkt wpatrywania się czarnowłosej. Uniósł prowokująco brew ku górze. Zapiął guzik. Obejrzał się. Wykrzywił twarz i odpiął go z powrotem. Nie przystał na tym. Rozpiął jeszcze jeden i rozchylił kołnierzyk na boki. Uśmiechnął się pewnie pod nosem, a jego ego sprężyście się podniosło. Zwłaszcza gdy widział, że Kornelia nie mogła od niego oderwać wzroku. Był strasznie ciekawy, o czym myślała, tak samo strasznie był zmartwiony jej łzami. Naprawdę nie rozumiał zachowania Kornelii.
-Czy jest możliwe, żeby była aż tak wrażliwa? -Głowił się.
Poza tym był uszczęśliwiony. Kornelia zjawiła się w Berlinie i ma ją na wyciągnięcie ręki. Uśmiech nie znikał mu z twarzy.
CDN
Ty, Ty, Ty *grozi poważnie palcem* Kiedy on ją w końcu pocałuje?! :D Czekam na to od daaaaawna :P Kurczę no! tak się nie robi! No i krótko cosik. Za szybko się czytało.. ;( W każdym razie odcinek cudo.. Warto było czekać na niego każdą godzinę ;) Pisz dalej i wrzucaj kolejne notki ]:-)
OdpowiedzUsuńWeny życzę :*
*zwiesza głowę ze wstydu* No wieem, że krótki... Chciałam napisać krótko i na temat, bo już kolejny rozdział jest o czymś innym, no i ten rozdział pisałam baaardzo dawno temu.
UsuńKiedy on ją pocałuje? Dobre pytanie xD Pocałuje ją wtedy, gdy się zapomni. Hehe, dziwnie się to piszę, ale rzeczywiście tak jest.
Dziękuję i pozdrawiam :*
Odcinek fantastyczny choc zgodze sie z poprzedniczka ze czekam na wiecej...choc pocałunek ;) oczywiście jak zawsze cudownie i oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, wiem... Mało macie hehe, ja też już bym chciała dotrzeć do publikowania odcinków, gdzie już się coś dzieje. Ale to już nie długo. :)
UsuńDziękuję ślicznie, pozdrawiam :*
Kolejny wspaniały rozdział. Z każdym odcinkiem jest coraz ciekawiej i widać, że coraz lepiej idzie Ci pisanie. Jest naprawdę super!
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisałaś uczucia Kornelii. Zawsze lubię czytać opis uczuć bohaterki, jak jest zakochana i nie ukrywam, że właśnie z takich opisów czerpię inspirację do swoich opowiadań. A Ty właśnie tym odcinkiem zainspirowałaś mnie, za co ogromnie Ci dziękuję! :)