21. Pustak

Jeden z moich ulubionych rozdziałów. Nie jest również zbyt długi, ale musiałam go tak uciąć, bo w kolejnym pan Kaulitz dopina swego ;) No i jest dłuższy od poprzedniego xD

Odcinki będą się pojawiać dwa razy w tygodniu. Tak, jak dzisiaj. W środę i w weekend. Ze względu na zwięzłość rozdziałów i ze względu na to, że zalega mi ich pełno.
Nie długo zaczyna się szkoła, na dodatek praca, więc nie chcę obiecywać, że one będą się pojawiać regularnie. Jednak będę się starać!

Odcinek dedykuję Mistycznej, za tak miłą konwersację poprzez meila. "Panicz BK" Przed tobą. ^^ I trochę w końcu Toma :D 

Jeśli ktoś jeszcze ma ochotę ze mną przeprowadzić konwersację, nie tylko dotyczącą bloga i opowiadania, zapraszam!
Piszcie na maila: enoaram@gmail.com


21


Pustak


-Dlaczego wy nie mówicie sobie na 'ty'? -Zapytał Tom, wsiadając do jednego z aut na podziemnym parkingu.
-Mówimy...
-Więc po co ten 'pan', 'pani'?
-Nie wiem... Ładniej brzmi. -Wyjaśniła bez zastanowienia, usadawiając się w wygodnym fotelu samochodu, typowej dla Toma marki.
-Dziwni wy jesteście oboje. -Skomentował z westchnieniem.
Kornelię gnębiły pytania dotyczące Billa. Na dodatek ich nadzwyczaj normalne zachowanie było dla niej przynajmniej dziwne. Nie miała pojęcia, czego się spodziewała, ale czuła jakiś niewytłumaczalny zawód. Przecież nie jest nikim ważnym, by skakali ze szczęścia na jej widok. Zdała sobie sprawę, że jest kolejną, zwykłą fotomodelką. Normalka. Czuła się naiwnie.
Nie odzywała się przez długą chwilę. Piękny sen napierał na jej myśli.
-To nie był sen. To zdarzyło się naprawdę... -Musiała sobie przypominać.
Przytakiwała tylko grzecznie czarnowłosemu. Krótkie odpowiedzi wylatywały z jej ust. Zatrzymali się przy jednej z aptek. Nawet nie miała siły na to, by powstrzymać Kaulitza od kupna wymyślnych leków. Było już jej to obojętne. Przy okazji przypomniała sobie, że nie posiada żadnego euro w swoim portfelu. Dlatego, gdy starszy Kaulitz wrócił, po prosiła o podjechanie do kantora. Nie chciała być zależna od nikogo, przynajmniej nie w pełni.
Tom nie zostawił jej pod jej piękną kamienicą, w której znajdował się jej apartament. Wszedł z nią do środka. Jego normalne zachowanie przyprawiało Kornelię o duże refleksje.
-Jak Kaulitz może się tak normalnie zachowywać? Przecież to Kaulitz! -Wołała w swej głowie, uświadamiając sobie kolejną rzecz. Kaulitzowie chcąc nie chcąc to też ludzie z krwi i kości. A ona jest idiotką, wywyższając ich nazwisko. Przecież to tylko nazwisko. Bardzo znane w świecie mody, ale jednak tylko nazwisko, a oni są tylko ludźmi. Normalnie parzącymi herbatę i normalnie kupującymi leki. Przykro było jej stwierdzać i przyznawać przed samą sobą. Ale czuła się pusta do granic możliwości. Dzięki Tomowi, krzątającemu się zwinnie po jej kuchni, przygotowującego posiłek i porcję leków dla niej, mogła dostrzec tę zwykłość z ich strony. I kolejne zafascynowanie.
-Wow. Kaulitz parzy mi herbatę! To ja powinnam mu ją parzyć, On przyszedł do Mnie, nie na odwrót! -Po czym stwierdzała. -To tylko głupia herbata. A on po prostu się o mnie troszczy, bo wie, że jestem tutaj sama. Gdyby kto inny był na moim miejscu. Postąpiłby pewnie tak samo. Zero wyjątkowości.
Poczucie bycia pustakiem wcale jej nie mijało. A wszystko przez to, że w końcu, po tak długim czasie fascynacji...
-Fascynowałam się ich nazwiskiem?! -Zawołała w myśli, przerażona. -To nie możliwe, żebym aż tak spadła na dno! Jaki wstyd!
...Ich osobami, dostrzegła ich prawdziwe życie. I pozna je, będąc w Berlinie przez te trzy miesiące. Chociaż kawałek ich życia. Właśnie dobitnie do niej dotarło, to, że odczuwają identyczne odczucia, jak ona, jak każdy inny człowiek. Tom o nią zadbał. Bill się zmartwił, dodatkowo zdenerwował, że nie została obsłużona tak, jak powinna przez swoich pracowników. Normalne ludzkie odczucia. Normalne gesty. A to, że mają znane nazwisko, znaczy tylko, że dużo pracują. Pracują jak każdy inny. Na swoje ludzkie potrzeby i na swój wypoczynek. Angażują się w pracę i czerpią z niej radość. Zwykłą radość.
-...Co tak myślisz? -Wyrwało ją z myśli.
-A wiesz... Nie wiem sama... -Raczej nie przyzna się do swoich pustych myśli, jakie miała jeszcze z rana. Nikomu i nigdy! Było jej wstyd za samą siebie.
Popatrzyła na niego, dopijając lek. Siedział obok niej na kanapie w salonie i skakał po kanałach. Nic nie rozumiała. Nie znała jeszcze języka. Więc wszystko było jej obojętne. Wtulała się w miękki koc, który okrywał jej ciało, ale i tak było jej zimno.
-Nie wracasz do pracy?
-Wracam. Później. -Wyszczerzył się pod nosem. -Bill nie musi wiedzieć ile trwały zakupy lekarstw. I mogły być korki w mieście.
Uśmiechnęła się lekko, odczuwając kolejne zwykłe naginanie.
-...Czuję się jak trzecie koło u wozu...
-Dlaczego? -Czarnowłosy zwrócił na Kornelię uwagę.
-Nie tak wszystko miało być... Zamiast pracować, to jeszcze zrobiłam wam problem swoją osobą...
-Przestań! -Zawołał pobudzony. -Prawie każdy jest chory po takich lotach. Myślisz, że my nie mieliśmy kataru i dobrze się czuliśmy? Bill przez cały tydzień chodził z zatkanym nosem, a mi było ciągle zimno. Przejdzie ci nie długo. -Uśmiechnął się na koniec, ale widząc jej zmarniały wyraz twarzy i załzawione oczy, rozczulił się. Wyciągnął swe silne ramie i przyciągnął wiotkie ciało dziewczyny, otulając ją nim. Kornelia się wstydliwie uśmiechnęła, ale nie odsunęła się. Wtuliła się w jego pierś. Przez chwilę było jej dziwnie i była spięta, ponownie twierdząc, że to było  z jego strony naprawdę coś wyjątkowego. Po czym przypomniała sobie o swoich dochodzeniach, które burzyły tę 'inność' z ich strony i najzwyczajniej w życiu zamknęła swe oczy, rozluźniając ciało. Czuła, że leki zaczynają działać.
Tom był również przez chwilę spięty. Kornelia była córką jego klienta. Ponadto obawiał się, że go odepchnie. A wszystko przez to, że zadała się z jego bratem. Bill nie uważa takich gestów za odpowiednie, jeśli łączy ich tylko biznes. Sądził, że jeśli Bill tak uważa, to ona również. Przynajmniej tak samo, jak Bill robiła wrażenie sztywniary.
Głaskał dziewczynę lekko po ramieniu, okrytym purpurowym, miękkim kocem. Przez Kornelię i jemu zrobiło się mile cieplutko. Przez co sam przymknął oczy. Już nie pamiętał, kiedy ostatni raz, od tak siedział z dziewczyną na kanapie. Ria nie była zwolenniczką okazywania takich zwykłych uczuć. Jeśli się do niej przytulał, to zawsze po coś i przeważnie kończyło się to w jeden sposób.
-Heej! Pognieciesz mi bluzkę! -Popsujesz fryzurę! Dopiero co wróciłam od fryzjera.
Bez sensu pytania, niszczące atmosferę.
-Co chcesz?
-Nic. Muszę czegoś chcieć?
-Nie wiem. Myślałam, że coś chcesz.
Lub zbyteczne komentarze.
-Fuuj. Śmierdzisz fajkami. Przez ciebie i ja będę śmierdzieć. -Hej. Nie chcę, żeby czuć było ode mnie męskie perfumy. Jadę podpisać ważny dla mnie kontrakt. Muszę być dziś idealna pod każdym względem...
Otóż to. Ria nie była zbyt ciepłą osobą, ale partnerką prawie idealną. Tom również nie był idealny. Gdy ona chciała się przytulać, a on akurat pracował i zazwyczaj chciała się przytulać, gdy pracował,  było to po prostu irytujące, co dobitnie musiał skomentować na głos. Na początku jeszcze mówił miło, później już szczerze. Dlatego też czasem słyszał z jej ust.
-Teraz mnie przytulasz? -Z wyrzutami i pretensjami w głosie.
Najbardziej lubił się przytulać do swej dziewczyny na pożegnanie i powitanie. Wtedy nikt nic nie komentował i żadne z nich nie miało do siebie pretensji.
Ocknął się, gdy usłyszał za oknem syreny policyjne. Zerknął w ekran telewizora, na Kornelię, która już spała i wyciągnął telefon. Teraz już w ogóle nie chciało mu się wracać do pracy. Wybrał numer do brata i zastanawiał się, co mu napisać w wiadomości. Zerknął ponownie na Kornelię. Przez myśl mu przeszło, że jego brat miał trochę racji. Była czasami jak mała dziewczynka, którą trzeba się opiekować. Gdy o tym rozmawiali, było to dla niego śmieszne, teraz było to dla niego urocze. Ria nigdy nie wyglądała tak słodko podczas snu. Może dlatego, że Kornelia nie miała jeszcze rysów twarzy kobiety. A zaokrąglone policzki i mały nosek jeszcze bardziej ją odmładzały. Przy czym jej doczepione rzęsy wcale nie pasowały mu teraz do całości.
"Jak będziesz wychodzić z firmy to jedź na zakupy i przyjedź do Neli."
"Nie wracasz już!?"
"Nie. Robię sobie dziś wolne. Swoją drogą, tobie też by się przydało. Od miesiąca siedzisz w firmie od rana do wieczora."
"...Jestem na ciebie wściekły... Jak się czuje Kornelia?"
"Śpi. Zapewne leki zaczęły działać. Nie ma nic w lodówce. A ja od rana nic nie jadłem. Weź przyjedź z zakupami." -Uśmiechnął się pod nosem, komplementując się w głowie, że jest boski, wymyślając takie coś. Wiedział, że Bill nie pozwoli mu siedzieć głodny i przyjedzie.
"Na dole masz restaurację. Zamów sobie coś."
Tom się skwasił, ale wpadł zaraz na inny pomysł.
"Weeź, nudzi mi się samemu"
"Stęskniłeś się za mną braciszku? Widzisz mnie co dzień"
"Jeśli tak nazywasz chęć wypicia piwka z bratem, to może być xD"
Uśmiechnął się do siebie. Oczekiwał wiadomości, podejrzewając już, jaka będzie odpowiedź. Minęła dłuższa chwila, zanim ją otrzymał. No i się nie mylił.
"Ok. I tak Kornelia wybiła mnie z rytmu dzisiaj... Jestem z irytowany... Nie długo będę. Co mam kupić?"
Tom się rozpisał, tworząc wymyślną listę zakupów. Dużo z tego zamówienia było produktów codziennego spożycia. Nie chciał, by miała pustą lodówkę. Na końcu jeszcze dopisał. "Pośpiesz się". Oczy mu się zamykały. Napisał to szczerze. Pragnął kawy, ale nie chciało mu się wstać. Kornelia grzała go miło cały czas. Czekał na brata, aż przyjdzie i mu ją zaparzy.

Pan Kaulitz wszedł do apartamentu sam, ponieważ nikt nie raczył mu otwierać. Rozejrzał się po wnętrzu. Pomimo że nie był sknerą, skrytykował swą mamę w myśli, za brak oszczędności. Jednak końcem końców, sam przyznał, że mógłby w takim zamieszkać na dłużej.
Odłożył papierowe torby na półwysep i cofnął się do salonu. Widząc swego brata i Kornelię wtulonych w siebie, smacznie śpiących, zmrużył podejrzliwie oczy i chwilę się im przyglądał. Pstryknął im zdjęcie swym iPhonem. Jeszcze nie wiedział, po co mu było to zdjęcie, ale z pewnością je wykorzysta, gdy nadejdzie taka okazja.
Szturchnął brata w ramię, nie mogąc znieść tego widoku. Kolił go w oczy. Tom uchylił oczy, a widok blondyna miny, nie pozwoliła mu już zasnąć. Bill był niezadowolony i nie ukrywał tego. Zwinnie wywinął się spod ciała Kornelii, nie budząc jej przy tym. Zachowywał się tak, jakby wcale nie spał. Poszedł za bratem do kuchni i od razu wstawił wodę na kawę w elektrycznym czajniku, po czym zabrał się za rozpakowywanie zakupów.
-Jak to się stało, że tak was zastałem? -Bill nie mógł się powstrzymać, żeby uświadomić dobitnie bratu, że naprawdę się w nią wtulał, a Bill naprawdę to widział.
Tomowi przez chwilę było trochę głupio, ale zgryzł to.
-Nie wiem. -Wzruszył ramionami. -Czy to ważne? -Skwasił się i obdarzył brata ironicznym spojrzeniem.
-Nie chciałbym cię widzieć drugi raz w takiej sytuacji. Masz kobietę. -Zawiadomił.
Tomowi podniosło się ciśnienie już bez kawy.
-Oparła się o mnie, ja o nią i tyle. Zasnęliśmy. Czy to coś złego? Nic nie robiliśmy. -Fuknął. Jednak zbyt głośno, ponieważ obudził tym Kornelię. -Powiedz mi lepiej, co ogarnąłeś.
Kornelia zamrugała parę razy, zerkając w śnieżnobiały, zdobny sufit. Jak dobrze do niej dotarło, znajdowali się u niej obydwaj panowie Kaulitz. Nie zamierzała jednak się przyznawać do tego, że nie śpi. Zwłaszcza gdy zaczęli temat firmy, co ją niemiłosiernie interesowało.
-Co ogarnąłem? Nic nie ogarnąłem. -Bill nie w humorze, przysiadł na jednym z hokerów, opierając łokcie o marmurowy blat. -Od środy do dzisiejszego dnia, to jest SZEŚĆ całych dni. -Zaznaczył poważnie. -Siedzę nad zleceniami z ostatniego kwartału.
-I co?
-I to, że nic! -Zawołał cicho, tak by nie obudzić Kornelii. -Wyobrażasz to sobie, że tam nic do siebie nie pasuje? Nic się ze sobą nie łączy. Nic nie ma ze sobą, NIC wspólnego! Jakby ktoś sobie to wszystko powymyślał! -Gestykulował nerwowo.
-Dlaczego do mnie nie przyjdziesz? -Tom nie rozumiał. -Może bym coś zrozumiał, czego ty nie rozumiesz i byłoby ci łatwiej.
-Nie. -Odrzekł stanowczo. -Ja jestem na tym stanowisku i sam muszę to wszystko ogarnąć.
Tom westchnął w duchu.
-Co ci się nie zgadza? -Tom zalał im kawy i zajął się robieniem obiadu.
-Wszystko! -Zawołał cicho, poruszony. -Luty, mój braciszku. 35 kreacji, każdej po 300 sztuk. I teraz inwestujesz 10 euro, sprzedajesz za piętnaście, więc zysk masz pięć, no tak? -Tom przytaknął głową. -To teraz załóżmy tak. W 10 euro masz 2 - produkcja, 4 - materiały, 3 - reklama, 1 - przesyłka. Zgadza się?
-Tak. -Tom nie rozumiał, po co Bill mu to mówi, ale czekał cierpliwie do końca.
-To teraz słuchaj. Raport z produkcji wynosi 3 euro. Raport z zamówienia - 5, z reklamy 3 i pół, a z przesyłki 2. Zysk mówi o półtora euro, tak?
-No tak.
-Ależ nie. W tej firmie zysk wynosi nadal pięć.
Tom zrobił głupią minę.
-Więc zamówienie było kontynuowane na kolejnych parę sztuk. -Wywnioskował po chwili.
-Też tak myślałem! -Zawołał Bill. -Ale sprzedaż nadal mówi o liczbie trzysta. Ciekawostką jest fakt, że zlecenie zostało zakończone równo z końcem miesiąca, a paczki rozjechały się pół miesiąca później!
-Co ty mówisz? -Czarnowłosy się zaskoczył.
-Siedzę nad tym już szósty dzień i niczego nie mogę się doszukać. Raz się wszystko zgadza, raz się nic nie zgadza. Nie mogę się doszukać momentu, w którym popełniono błąd w papierach.
-Może dobrze by było, gdybyś niczego się w tym nie doszukiwał, skoro ostateczny wynik wynosi te twoje pięć.
Bill zmrużył oczy.
-Tom. Nienawidzę bałaganu. Nienawidzę mieszania i bazgrania. Nienawidzę nie ładu, jaki w tej firmie się nagminnie stosuje. Nienawidzę nie wiedzieć, co się dzieje. -Złościł się.
-Wiesz, co. Ty to najlepiej chciałbyś być każdym i robić wszystko sam. Ale tak się nie da. Było opóźnienie, ale w końcu wyjechało. Zlecenie zostało zamknięte. Jest następne. Pilnuj następnych, a to, co było, zostaw w spokoju, bo już się niczego nie dowiesz. A nawet gdybyś znalazł błąd, nie masz stu procentowej pewności kto, by mógł to zrobić, ponieważ nikogo nie złapałeś za ręce i mu tego nie udowodnisz. Mówię ci. Lepiej, jak to zostawisz.
-...Nie wierzę, że nasza matka jest taką bałaganiarą... Nie wierzę w to po prostu... -Kręcił zmartwiony głową.
-No właśnie. Poleciłbym ci zamknąć całe lata rządzenia mamy i nie wnikać w nie. Skup się na swoich dokonaniach, swoich zleceniach i swojej pracy. Nie wyszu...
-Tom! Ale jak ja mogę takie coś zanieść do archiwum!? Jak? -Nie mógł tego przeżyć.
-Zarządź zdawanie, nieogólnych tylko szczegółowych raportów co dzień.-Tom się uśmiechnął, wyobrażając sobie rozgoryczone miny pracowników, kiedy Bill im to oświadczy.
-Dobry pomysł, Tom... -Stukał nerwowo palcami w blat.
Kornelia nie mogła dłużej tego słuchać. Było jej przykro z powodu złego samopoczucia Billa. Ale przyznawała trochę racji Tomowi. Podniosła się z kanapy, udając zaspaną. Przeciągnęła się, żeby któreś z nich dostrzegło, że się 'obudziła'.
Tom kiwnął głową za brata, dlatego Bill się obrucił lekko na hokerze.
-Dzień dobry panie Kaulitz. -Odrzekła, wcale nie chcąc się uśmiechać, jednak jego widok sprawił, że mimowolnie to zrobiła.
-Dzień dobry panno Millian. Obudziłem cię?
-Niee... -Machnęła ręką, nie chcąc tak do końca kłamać. Blondyn się skwasił.
-Dobrze, że wstałaś, już jest obiad. -Tom nakładał na talerze spaghetti we własnym wykonaniu.
-Dużo słyszałaś? -Zapytał nadal rozgoryczony Bill.
-Niee... Trochę, coś o jakimś bałaganie w papierach. Dlaczego pytasz? To coś tajnego?
Tom się zaśmiał pod nosem, słysząc jej ostatnie pytanie. Sam twierdził, że tym, czym się zajmował jego brat, było tylko marnowaniem czasu. To tak, jakby chciał naprawić błędy z przed nastu lat! Bawiło go to.
-Nie, jednak wolałbym, żeby nikt się o tym nie dowiedział. -Burknął nie miło blondyn, nie spuszczając z Kornelii swego kontrolującego wzroku.
-Panie Kaulitz, wypraszam sobie. Nie jestem żadną plociorą, żeby rozpowiadać wszystkim o pańskich problemach w firmie.
-Świetnie... -Bill miał już dowód, że podsłuchiwała. Nie był tym wcale zadowolony. Żałował nawet, że zaczął rozmawiać z Tomem na temat pracy. Miał nawet ochotę ją wyzwać i doprowadzić do porządku, uświadamiając jej, że podsłuchiwanie jest absurdalnym zachowaniem i nigdy nie powinna tego robić. Zaciskał zęby...
Wyglądała lepiej, to musiał przyznać. Dzięki czemu przypomniało mu się coś, co miał pokazać Kornelii. Humor mu się trochę poprawił na myśl o swoich planach. Niestety jeszcze nawet Tom o nich nie wiedział, dlatego planował wspomnieć o tym później. Zwłaszcza że Kornelia jest chora, co było mu nie na rękę. Był zły, choć wiedział, że nie powinien. A wszystko dlatego, że nic nie szło po jego myśli. Dlatego właśnie w Kornelię pokładał swe nadzieje na poprawę swojego samopoczucia, a co najważniejsze - Wielkiego Startu, na który się cały czas szykuje.


CDN

Komentarze

  1. Ojej ^_^ Jakże niezmiernie mi miło, że właśnie dla mnie ten rozdzialik <3 Ach ten Bill idealista :D Mógłby czasem wrzucić na luz trochę :P Chociaż kocham tego sztywniaka w nim <3 Czekam na kolejne części z niecierpliwością :P A jutro zapraszam na SN postaram się, żeby wpadło terminowo :D
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kocham tego sztywniaka xD hihi Kolejny rozdział już jutro :D Pozdrawiam

      Usuń
  2. Muszę powiedzieć że świetny obcinek 😘, nie mogę się doczekać kolejnego.
    Tyle się dzieje już. Masz niesamowity talent twórczy. Mega 😘.
    Wiolka Błażyńska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :* Pozdrawiam

      Usuń
  3. Oby tylko z tego bałaganu w papierach nie wyniknęły jakieś problemy.
    Jestem bardzo ciekawa tego chytrego planu Billa., więc lecę dalej, do 22. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg