25. Kara

Witam, witam. Dziś rozdział na luzie i bardzo lekki, tak mi się wydaje ;)

W następnym będzie w końcu trochę zbliżenia :)

Zapraszam :)


25


Kara


Czwarty dzień pobytu Kornelii w Berlinie był nadzwyczaj ciężkim i okropnym dniem. Nosiła na sumieniu pana Kaulitz. Nie dawał jej spokoju ani przez chwilę. Miała ochotę przeprosić go za cały wczorajszy dzień. Przecież nie przyjechała do Berlina, żeby robić mu pod górkę. Bardzo żałowała wczorajszej rozmowy. Chciała to naprawić, ale nie wiedziała, jak to uczynić.
Pani Simone odezwała się do niej tak, jak zapowiedział pan Kaulitz. Pani z kursu miała się pojawić jeszcze dzisiaj. Nie miała na to kompletnie głowy. Jednak była zmuszona swoje samopoczucie odłożyć na bok. Co do choroby, to czuła się już w miarę dobrze. Leki, które kupił jej Tom, bardzo jej pomogły.
Pani Hannah była bardzo miłą kobietą z poczuciem humoru. Od razu sobie przeszły na ty. Chwilę sobie porozmawiały, a potem zaczęły się zajęcia. Kornelia była pod wrażeniem, ponieważ już po dwóch godzinach potrafiła się przedstawić, zapytać o imię, wiek, zapytać, co u kogoś słychać. Mało tego Hannah mało korzystała z jakichś kserówek. Kornelia sama zapisywała słowa w swoim zeszycie. I też bardzo dużo mówiła. Odgrywały różne scenki z witania się i żegnania. Stały chyba z godzinę, ściskając swe dłonie i mówiąc do siebie. Kornelia była pod wrażeniem, że już na pierwszych zajęciach potrafiła wypowiadać zdania! Było trochę śmiechu, przez co zajęcia wcale nie były nudne. A gdy zapytała Hanne, czy zawsze wszystkich tak uczy języka, odpowiedziała.
-Wiesz co? Nie. Zależy, czy jest to przyśpieszony kurs języka, czy też nie. Ty masz przyśpieszony, taką uzyskałam informację. Pani Simone kładła nacisk na zwroty zawodowe i formalne. Rozumiem, że starasz się o jakieś stanowisko w firmie niemieckiej.
-No... Można tak powiedzieć. -Kiwnęła głową.
-No to właśnie dlatego. Nie masz się co martwić, wszyscy moi uczniowie zdają egzamin końcowy na bardzo dobry. -Uśmiechała się przyjaźnie. -Ty też na pewno zdasz, tylko trochę trzeba poświęcić na to czasu. A że my, mamy podwojoną liczbę godzin, także zdasz to, za przeproszeniem, z palcem w tyłku.
Zaśmiały się.
-Pani Simone mówiła mi też o sobocie, ale prosiła, żebym to z tobą uzgodniła. Będziesz miała ochotę brać lekcję też w soboty?
-Pewnie. Jeśli mam się szybciej nauczyć języka, to tak.
-Super.
-Ale będzie taka możliwość, że jakieś soboty odpadną?
-Pewnie. Wymienimy się numerami telefonów, w razie czego dasz mi najpóźniej dzień wcześniej znać.
-Nie ma sprawy.
Tak zaczynały się Kornelii pierwsze kroki z tym językiem. Było naprawdę miło. I już myślała, że obejdzie się do samego końca bez kserówek, gdy Hannah zasypała ją mnóstwem słówek, które musiała wykuć na pamięć. Uzgodniły, że co tydzień w piątek będą robić test z całego tygodnia. Że dzisiaj był czwartek, jutro miała mieć test z tego, co się nauczyła dzisiaj. To było dla Kornelii ekscytujące przeżycie. Gdy Hannah opuściła jej apartament, natychmiast wzięła się za naukę słówek. Było ich około stu. Ale większość poznała już podczas lekcji, więc nie było jej trudno.
Gdy uniosła wzrok na czerwone cyferki zegara, a zegar oznajmił jej, że jest godzina piętnasta czterdzieści siedem, żołądek się jej ścisnął. Złapała za telefon. Bardzo chciała zadzwonić, ale się bała. To wahanie trwało równe trzynaście minut. Gdy wybiła szesnasta, nacisnęła zieloną słuchawkę. Z napięcia wstała z kanapy i zaczęła przechadzać się po przestronnym salonie.
-Tak słucham? -Odezwał się surowo blondyn.
-Panie Kaulitz... Chciałabym... -Westchnęła. -Jest mi tak bardzo przykro z powodu wczorajszej rozmowy. Chciałabym pana przeprosić. Nie chciałabym robić tego przez telefon... Czy ma pan chęci, żeby przyjąć moje przeprosiny? Zależy mi na naszym dobrym stosunku. Z całego serca chciałabym cofnąć czas i nie dopuścić do takiego skutku naszej rozmowy...
Pan Kaulitz się uśmiechnął pod nosem cwaniacko. Zamykał właśnie drzwi swojego gabinetu. Stwierdził, że jest cwana, dzwoniąc o takiej godzinie. Niestety jednak złość na nią, mu nie przeszła.
-Panno Millian, doceniam pani gest, jednak nie mogę się dzisiaj z panią spotkać. -Skłamał.
-...Rozumiem... -Zgasiła się.
-Innym razem.
-Dobrze...
-Dowidzenia.
-...Dowidzenia. -Odrzekła przygaszona, a on się rozłączył.

***

-Co chciała?
-Przeprosić. -Zatriumfował. -Zżerają ją wyrzuty sumienia. Niech ją zżerają tak długo, jak to możliwe. Niech wie, że do mnie się tak nie mówi. Nigdy. -Syczał zły.
-Mógłbyś dać już spokój i zapomnieć o tym, co było. -Westchnął Tom.
-Nigdy.
-Co, jeśli przez ciebie zerwie kontrakt?
-Nie zerwie. Słyszałeś, co powiedziała. Rządziły nią uczucia i emocje, bardzo chciała tu przyjechać... Co pani tu jeszcze robi? -Przyczepił się do recepcjonistki, grzebiącej nerwowo w dokumentach. Kobieta aż się wzdrygnęła, słysząc jego ton głosu.
-Prezesie... Ja... Ja już kończę... -Czapnęła torebkę w dłoń i podeszła szybkim krokiem do windy, naciskając nerwowo parę razy guzik.
-Dowidzenia państwu. -Odezwał się dreptający spokojnie w przedsionku ochroniarz.
-Dowidzenia. -Odpowiedział Tom. Bill nawet się na niego nie spojrzał. Wsiedli do windy razem z zestresowaną kobietą.
Irytowało Billa jej zdenerwowanie. Nie mógł patrzeć na nią spiętą. Nie rozumiał jej zachowania kompletnie. Przecież nic do niej nie miał. A to wyjaśniało, że ona miała coś do niego i na pewno było to, to. Prawie codziennie łapał ją na plotach z Alą... Olał to. Poprawił kołnierzyk swojej koszuli, przyglądając się sobie w swoim odbiciu lustra. Tom miał głupi uśmiech na twarzy, czym zaraził Billa. Tak. Rozumieli się bez słów bardzo dobrze i oboje bezczelnie naśmiewali się właśnie z recepcjonistki. Bill sam nie mógł uwierzyć, że w jego firmie pracują tacy ludzie. Stwierdził, że dużo trzeba pozmieniać, a na zwolnieniu jednej księgowej chyba się nie skończy...
-Serio ją tak olejesz? -Zaczął Tom, gdy wsiedli do auta.
-Niby dlaczego mam tego nie robić?
-Ściągnąłeś ją po to, żeby ją gnębić?
-Przecież ja jej nie gnębię. Ona sama sprawiła taką sytuację. Za błędy trzeba płacić.
Tom westchnął pod nosem.

***

Kornelia czuła się podle. Po rozmowie z panem Kaulitz uznała, że naprawdę go uraziła. Fakt faktem, miała do niego coraz mniejszy dystans, który teraz tak zacięcie Kaulitz próbuje odnowić. Była wściekła na samą siebie. Przyjeżdżając do Berlina, miała nadzieję, że będą bliżej siebie, a nie jeszcze dalej niż byli. Strasznie ubolewała. Na dodatek czuła się, jakby dzisiaj dostała kosza, a on nie chce jej przeprosin. Odebrała to tak, jakby była mu całkiem obojętna, a to bolało ją najbardziej. Nie chciała się przyznawać sama przed sobą do uczucia. Bała się to zrobić. Pomimo że doskonale to odczuwała. Doskonale z jego powodu popełniła błąd... A on miał ją najzwyczajniej w dupie...
Poczuła dzisiaj smak pobytu w obcym miejscu. Nie miała się do kogo odezwać. Nie miała, z kim tutaj porozmawiać, gdzie pójść. Oderwać swe myśli, choć na chwilę od jego osoby. Oczywiście, że miała ochotę napisać do przyjaciół z Los Angeles. I oczywiście, że tego nie zrobiła. Nie chciała im mówić o tym, jak jest jej teraz bardzo źle w tym miejscu. Wystarczyło, że rozmawiała z nimi w drodze tutaj i czytała tylko wiadomości typu "zastanowiłaś się nad tym, co ty robisz?", "co jeśli cię wystawi?", "Co jeśli wrócisz stamtąd z niczym?", "Ryzykujesz tym, wiesz o tym?". A teraz by miała im się zwierzać i usłyszeć słowa "A nie mówiłem, że nie będzie tak kolorowo, jak ci się wydawało?". Co to, to nie. Wolała sobie tego oszczędzić w tym momencie.
Wszystko było dla niej takie nowe. Takie inne, nieznane i przerażające. To wszystko przewyższało jej myśli. Sesje, media, kariera, reprezentowanie marki Kaulitz. To było tak odpowiedzialne! Na dodatek ten pałac. Miała się nim zająć i przypuszczała, że już tego nie zrobi, za to, co zrobiła... Że niby miała się oglądać w telewizji? Na billboardach?
Naprawdę była przerażona. To było zbyt dużo jak na jeden raz. Nie potrafiła sobie z tym poradzić.
Następnego dnia, od samego rana uczyła się słówek. Wykuła je wszystkie na blachę. Hannah była z niej zadowolona. Test wyszedł pomyślnie. Dostała piąteczkę. Kolejne trzy godziny uczyła się kolejnych nowych zwrotów, cały czas powtarzając te pierwsze. Kornelia, chociaż z tego miała radość.
Na końcu zapytała Hanne, czy zna jakąś księgarnie, gdzie znajdzie podręczniki z dziedziny zarządzania i innych podobnych w języku angielskim. Hannah odrzekła, że księgarni raczej takiej nie zna, ale są biblioteki studenckie, gdzie na pewno znajdzie takie książki.
Kornelia przeklęła w duchu.
-Mi nie wyporzyczą książek w takiej bibliotece.
-Do czego ci takie książki, jeśli mogę spytać?
-Chciałabym poszerzyć swą wiedzę w tym kierunku. Za rok wybieram się na studia w tym kierunku, chciałabym już teraz mieć jakieś pojęcie. Narazie nie mam uzupełnionego po pachy grafiku, więc w wolnym czasie mogę poczytać.
-Ambitnie. -Przyznała przyjaźnie. -Wiesz co? Jeśli ci na tym bardzo zależy, mogę na siebie wypożyczyć.
-Naprawdę zrobisz to dla mnie?
-Dlaczego nie? Tylko będziesz musiała je oddać w terminie. -Zaznaczyła.
-Hannah. -Zaśmiała się. -Będziesz u mnie codziennie, nawet gdybym chciała sobie je pożyczyć 'na stałe' to bym nie mogła.
Zaśmiały się.
-Jeśli chcesz, możemy teraz podjechać. Skończyłam na dzisiaj pracę. -Zerknęła na swój zegarek na ręce.
-Nie chciałabym cię wykorzystywać tak na maxa.
-A kogo innego masz tak wykorzystywać? -Zaśmiała się. -Chodź. Pojedziemy. Żal mi ciebie, że tak siedzisz w domu.
-Jesteś świetna. -Odrzekła szczerze. Zabrała kurtkę, torebkę i zabrała się z nią.
Oczywiście, jak Kornelia wpadła w odpowiedni dział, mogłaby wziąć dziesiątki różnych książek, ale niestety było ograniczenie i wzięła tylko pięć. Miała miesiąc na oddanie ich.
-A nie można ich kupić? -Zapytała Hanne.
Hannah oczywiście, że chwilę porozmawiała w języku niemieckim. Okazało się, że można, ale w księgarni obok. Także Kornelia nabyła się ośmiu książek na poziomie studiów pierwszego i drugiego stopnia i zadowolona z siebie opuściła z Hanną duży budynek.
-Dziękuję ci, że przyjechałaś tu ze mną.
-Nie ma sprawy! Chodź, odwiozę cię do domu.
-Nie potrzeba. Wrócę sobie sama spacerkiem.
-To daleko.
-Zamówię taksi, jak mi się znudzi. Naprawdę, dziękuję ci. -Pocałowała kobietę przyjaźnie w policzek.
-No dobrze. Gdyby coś się stało, możesz do mnie zadzwonić! -Zawołała za Kornelią.
-Dzięki! Do jutra!
Kornelia pokierowała się do parku. Trochę drogi jej zeszło i tak, jak powiedziała Hannie, tak też zrobiła. Wsiadła w taksi, które zawiozło ją w dane miejsce. Z parku już wiedziała, jak wrócić do apartamentowca.
Stanęła przed dużym, zardzewiałym, zdobnym płotem. Pałac robił na niej ogromne wrażenie. Przeszła się wokół ogrodzenia. Od strony dziedzińca, z tyłu pałacu, dalej od ogrodzenia znajdował się już skwer. Przysiadła na jednej z ławek. Książki były dość ciężkie. Pomimo że nie było stąd widać pałacu, miała lekki uśmiech na twarzy, a przez myśl przeszło jej zdanie:
-Piękno zawsze jest gdzieś głęboko ukryte. Tym razem w gąszczu krzaków i drzew.
Otworzyła książkę, której nazwa mówiła o byciu głową firmy. Już po pierwszym rozdziale rozbolała ją głowa. Na dodatek usiadła się w takim miejscu, że słońce padało jej prosto na twarz. Było jej gorąco. Nie poddała się jednak. Ściągnęła szpilki i podkurczyła nogi pod siebie, kładąc je na ławce, tym samym zajęła się rozdziałem drugim. Z każdą informacją przeczytaną w książce, kierowała się wyobraźnią dotyczącą firmy Kaulitz. Dzięki temu dużo łatwiej było jej różne rzeczy zapamiętać, co więcej. Mogła bardziej zbliżyć się do pana Kaulitz i ujrzeć to, jak on postrzega swoją firmę. Z jakiej perspektywy. To wiele zmieniało... Dowiedziała się przy okazji, że to, co zrobił pan Kaulitz, było ogromnym błędem. Prezes nigdy w życiu nie powinien spotykać się ze swoimi pracownikami prywatnie, chyba że wymaga tego sytuacja, jakiś bankiet, firmowa kolacja, czy święto. O prywatnym domu już w ogóle nie było mowy!
Uśmiechnęła się do siebie. Przez chwilę się zastanawiała, dlaczego złamał tę zasadę. Co go podkusiło, żeby ją złamać. Skutek ich spotkania był logiczny. Zmniejszenie dystansu, szacunku. Ewidentnie Kornelia, panu Kaulitz to pokazała. Książka w tym temacie nie kłamała. Najgorsze jednak było to, że dowiedziała się, że raczej prezes, czy główny dyrektor, w ogóle nie powinien utrzymywać prywatnych kontaktów ze swoimi pracownikami...
Zamknęła książkę, oburzona.
-Niby dlaczego? -Zapytała się w myśli, naburmuszona. -To, że się znamy, na nic nie wpływa... Może tylko na relacje... Ale to nic szczególnego, jeśli się umówiliśmy, że zwracamy się do siebie w firmie formalnie. A poza tym jestem tylko fotomodelką. Nie siedzę z nimi w firmie po naście godzin.
Otworzyła książkę z powrotem.
Godziny mijały, a ona już nie wiedziała, jak ma siedzieć na tej ławce. Tyłek ją bolał. Krzyczące dzieci ją trochę rozpraszały, gdy przechodziły ze swoimi opiekunami tą drogą. Nie wszystkie krzyczały radosne, ale zdarzyło się. Przyglądała się jednej z zakochanych, młodych par. Chłopak trzymał psa na smyczy, a ona wklejona była w niego, jak w misia. Co chwilę dawali sobie buziaki. Raz przystanęli, by się do siebie przytulić i wymienić parę zdań.
-To jest takie proste... -Przeszło jej przez myśl. -Dlaczego w moim życiu, nawet najprostsza rzecz, musi się okazać trudnością...? -Z zazdrością się im przyglądała, aż zniknęli z jej punktu widzenia.
W brzuchu jej burczało. Przypomniało się jej, że jadła dzisiaj tylko jedną bułkę na śniadanie i dalej nic więcej. Zaczynała się o siebie martwić nie na żarty. Rozejrzała się. Zauważyła w dali za sobą grupkę chłopaków pijących piwko na ławce. Uśmiechnęła się na ten widok. Przypomniała sobie momenty, gdy ona tak spędzała czas z Natem, Davisem i resztą. Niby było to tak jeszcze nie dawno, a miała wrażenie, że jest to bardzo od niej odległe. Przyuważyli, że się na nich patrzy, dlatego odwróciła się z powrotem. Godzina na wyświetlaczu mówiła jej, że jest już po osiemnastej. Zaskoczyła się, że tak długo tam siedziała, dlatego zebrała swoje rzeczy, ubrała szpilki i ruszyła do domu.
Gdy położyła się do łóżka. Zdała sobie sprawę, że kolejny dzień myślami błądziła przy nim. Czytanie książki za przykład mając firmę Kaulitz było tylko pretekstem, żeby móc o nim myśleć.
"Przepraszam. Jest mi wstyd za siebie. Nie mam dla siebie żadnego dobrego wytłumaczenia, w które mógłby Pan uwierzyć. Jednak mam nadzieję, że wybaczy mi Pan mój występek... Jest mi przykro." -Wysłała bez wahania, nie oczekując odpowiedzi.


CDN

Komentarze

  1. Super odcinek robi się gorąco 😉
    Bill uparty jest droga twarz. Bardzo mi się podoba odcinek.
    Nie mogę się doczekać już kolejnego 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. I bang! :D Jest w końcu :) Szkoda, ze tak krótko i tak mało Kaulitza.. :( Jaki buc z tego Billa tak swoją drogą.. Jak mógł ją po prostu olać? Przecież ona to dla niego wszystko! *oburzona tupie nogą* Czekam na next, pozdrawiam, :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem bardzo ciekawa, jak długo Bill będzie tak trzymać Kornelię na dystans. Ona już nie może wytrzymać, a to dopiero początek. Mam nadzieję, że Kaulitz jednak nie pozwoli jej długo cierpieć.
    Odcinek super. Oby Kornelia szybko nauczyła się władać językiem niemieckim.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg