28. Nie tak

11 stron poprzedniego rozdziału - za krótko, więc 17 was zadowoli? :)
Przed wami, typowy dzień w nietypowej firmie, gdzie wszystko idzie do przodu, ale nie tak, jak powinno. Czyli po prostu, zwykły dzień w pracy w firmie Kaulitz.

Poza tym, chciałam zauważyć, że w tym tygodniu została przekroczona liczba 3 tysięcy wejść na mojego bloga. Jestem pod wrażeniem, ponieważ pisałam o przekroczeniu 2 tys. wejść, równy miesiąc temu.
Powiem tylko 'Wow' i oby tak dalej.

Z tej okazji chciałam podziękować pannie Mistycznej, za regularne odwiedziny :* Dodatkowo, chciałabym zaprosić wszystkich do tej przemiłej osoby, na bardzo emocjonujący Twincest >tutaj<
Martynie Szycko, która zawsze daje znak, że jest tutaj i pozwala mi czytać zawsze tak miłe słowa :*
Oraz Billowej3107, którą zachęcam do założenia swojego bloga i spróbowania smaku bycia autorką :)

Oczywiście do tego ponownie apeluję, żeby osoby, które odwiedzają bloga, czytają lub nie. Zostawiały po sobie ślad w formie komentarza. Ja naprawdę nie gryzę, a każde najmniejsze Wasze słowo jest dla mnie bardzo ważne.


28


Nie tak


Drugi tydzień pobytu w Berlinie. Poniedziałek. Kornelii myśli były zbyt przeflancowane, by móc się zastanawiać nad tym, co zjeść na śniadanie. Miała w głowie samych dyrektorów, kierownictwo, prezesów. No właśnie.
Stanęła bez ruchu przed lustrem, robiąc przerwę w zakładaniu sukienki.
-Jeśli Bill Kaulitz jest prezesem, to znaczy tylko jedno. Pani Simone, nie jest jednym właścicielem firmy. A firma Kaulitz nie jest prywatną firmą. -Zmarszczyła brwi. Czuła się poniekąd oszukana przez pana Kaulitz i nie rozumiała dlaczego.
-OMG! Przecież Bill sam mówił, że ich mama pracowała na starych projektach, czyżby sobie wtem tak bardzo nie radziła, że sprzedała jakieś części udziałów?! ...Wychodzi na to, że Bill nie bez powodu zaznaczał ciągle, że nienawidzi, gdy jego rodzinną firmą, rządzą obcy ludzie. A ja głupia myślałam, że to się wiąże tylko z Alą! -Klepnęła się w czoło.
Już rozumiała ten 'wielki start' firmy, na który się szykuje pan Kaulitz. Wychodziło na to, że pan Kaulitz chciał lepiej, niż nieźle zarobić, by odzyskać swoją firmę.
Cieszyła się, że poszerzyła swą wiedzę. A na widok podręczników, uśmiech sam wskoczył jej na twarz. Ale przecież to wszystko było takie logiczne... 
Zerknęła ostatecznie na swój dzisiejszy wygląd. Czuła się trochę, jakby ubrała się na rozmowę o pracę na bardzo poważnym stanowisku. Jasna marynarka, na ciemnej eleganckiej sukience. Białe szpilki na podwyższeniu. Oczywiście, że nogi lekko maznęła olejkiem. Chcąc nie chcąc, podniecenie na myśl o jego ustach, cały czas utrzymywało się w jej ciele i umyśle.
Z uśmiechem stanęła przed apartamentowcem, punktualnie o siódmej trzydzieści.
Gdy Adam podjechał na pobocze jezdni, ruchem ręki powstrzymała go od wysiadania z niego.
-Dzień dobry panie Adamie. -Czuła się dzisiaj jak uhonorowana jakąś ważną nagrodą. Jej pewność siebie była na plusie i bardzo dobrze się z tym czuła.
-Dzień dobry. -Odrzekł brunet, lekko speszony Kornelii formalnością. A sądził, że chociaż ona nie będzie sztywniarą.
-Podjedziemy po kawę? Nie piłam jeszcze.
-Na dole biurowca jest kawiarnia. -Przypomniał.
-No dobrze.
-...Wiedziałem, że da ci wolne. Wyzdrowiałaś? -Nie mógł znieść tego napięcia. Za pierwszym ich spotkaniem wydawała się, być bardzo otwartą i przyjazną osobą. Chciał się dowiedzieć, co się zmieniło, że teraz taka jest, nie biorąc pod uwagę, że może jest taka na co dzień, a wtedy była tylko miła.
-Tak. Został mi tylko zatkany nos. -Uśmiechnęła się miło. -Dziękuję, że pytasz.
-Nie ma sprawy... W sumie to tak, jakby dzisiaj dopiero zaczynasz pracę. 
-Dobre spostrzeżenie Adamie. Rzeczywiście tak jest, ale kompletnie nie mam pojęcia, co będę dzisiaj robić.
-Dowiesz się na miejscu... To prawda, że będziesz miała specjalne wydanie katalogu?
Kornelia nie mało się zaskoczyła.
-Skąd ci to przyszło do głowy? -W rzeczywistości to sama nie miała pojęcia, co zrobią z tymi zdjęciami, jeszcze nie było nic pewnego.
-Ludzie tak mówią. Są... Poruszeni tym ruchem.
-Wiesz, nawet gdybym chciała ci odpowiedzieć, to tego nie zrobię, ponieważ nie ma jeszcze powiedzianego ostatecznego słowa i sama nie wiem, co zamierzają. Zaskoczyło mnie, że wy wiecie, a ja nie. To dziwne.
Adam się uśmiechnął.
-Wieści w firmie szybko się rozchodzą, a 'prezesowa' lubi plotkować.
-Mówisz o Ali?
-Dokładnie.
-...Mam nadzieję, że nie będę musiała na nikogo tak długo czekać, jak wtedy. Strasznie się źle czułam...
-Tak. Wyglądałaś okropnie z tym, co widzę teraz. Teraz jest o wiele lepiej.
-Dziękuję. Miły jesteś.
-Jak mam nie być, jeśli worzę się taką furą, na dodatek z modelką, która nie długo zrobi karierę. Mam nadzieję tylko, że jeśli zrobisz tę karierę, nie zapomnisz o swym amatorskim szoferze. -Mówił ze śmiechem.
Kornelia również odwzajemniła uśmiech.
-Nie zapomnę. Jesteś w sumie pierwszą osobą, którą tu poznałam. Jak mogłabym cię zapomnieć? Zresztą, kto wie. Może już zostaniesz moim szoferem i porzucisz pracę pakowacza. -Zażartowała.
-Marzenie. -Śmiał się. -Ale bym miał wtedy przesrane w domu. Już sobie to wyobrażam.
-Dlaczego? -Zainteresowała się.
-Moja dziewczyna z moją mamą, przeżywają sam fakt, że dostałem służbowe auto. Wiesz. One ubóstwiają Kaulitza. Są jego fankami. Nic na niego złego w domu nie mogę powiedzieć, zaraz na mnie naskakują. To jest okropne. Wiesz, co by to było, gdybym naprawdę został twoim szoferem?  One już teraz myślą, że mam kontakt z Kaulitzem. -Mówił z ironią.
-Mieszkasz z dziewczyną i swoją mamą?
-Tak. Z rodzicami. -Skwasił się. -Dlatego łapię się wszystkiego, co możliwe, żeby móc uzbierać na mieszkanie. W weekendy rozwożę jedzenie po domach. Dlatego to, że cię wożę, też mam dodatkowe pieniądze. Nie narzekam. Nie chciej nigdy mieszkać ze swoim chłopakiem, pod jednym dachem z rodzicami. To nie jest dobre dla związku.
Kornelia się zaśmiała.
-Mnie chyba nigdy nie spotka taka sytuacja.
-No. -Prychnął. -Zarobisz kupę szmalu, to sobie możesz pozwolić na jakieś apartamenty, na wyspach, pod palmami.
-Nie przesadzaj Adam. -Śmiała się. -Czym się zajmuje twoja dziewczyna?
-Studiuje, a poza studiami pracuje w second-handzie. Stwierdziła, że jeśli nie może pracować w firmie Kaulitz, to chociaż popracuje w lumpach. Ona ma obsesję na jego punkcie. Ubiera manekiny według stylu Kaulitzów. Nie powiem, żeby to było kiepskie, bo mają duży ruch. A z tych miliona przeróżnych ciuchów, naprawdę fajnie można ubrać manekiny.
-No to świetnie. Rzeczywiście tak jest. Można się fajnie tymi ciuchami bawić, ale czemu mówisz, że nie może pracować w firmie Kaulitz?
-Studiuje na wydziale ekonomii. Jest na kierunku handlowca. Jednak uważa, że jest zbyt cienka, by móc złożyć podanie o pracę do firmy Kaulitz. Dołuje się, że u niego pracują tylko najwybitniejsi. No i zna tylko język angielski. A powinna znać jeszcze język włoski albo francuski, bo mówi, że firma ma duże kontakty z tymi państwami. 
-Mogłaby się nauczyć i spróbować, gdy skończy studia.
-Co ty. Zdołowała się już po odrzuceniu podania o staż. Nawet zaznaczyła w podaniu, że nie chce wynagrodzenia, byle żeby tylko zrobić staż w tej firmie. O nie... Kaulitz już jest. -Odrzekł, gdy parkowali już na parkingu pod wieżowcem.
-Gdzie? -Rozejrzała się nerwowo.
-Wysiada... Nienawidzę go spotykać przed firmą. Odkąd tu jest, to nie wiem, czy mam mówić dzień dobry, czy nie. Pewnie nawet nie wie, że taki ktoś, jak ja pracuje w jego firmie.
Kornelia się zaśmiała głośno.
-Jak może nie wiedzieć, jeśli dał ci auto?
-Nie on mi dał auto. To znaczy, na pewno on to zarządził, ale przekazał to kierownikowi. Myślisz, że on ot, tak chodzi po pracownikach z najniższych stanowisk i sobie z nimi rozmawia? -Wyśmiał ją. -Ma ludzi od tego, co robią to za niego.
Kornelia wysiadła z auta. Serce jej mocno biło na widok Kaulitza. Zresztą on chyba ich nie zauważył. Szedł przodem. Wyprostowany. W koszuli dopiętej na ostatni guzik, w schludnej marynarce i błyszczących butach, z teczką na laptopa w jednej ręce. Każdy jego włos był idealnie zaczesany. I zauważyła, że chyba dawno nie był u fryzjera. Jego włosy były dłuższe niż zwykle.
Kornelia chciała już wołać do niego 'dzień dobry', ale została powstrzymana szturchnięciem Adama.
-Nie rób tego. -Zagroził.
Kornelia nie miała pojęcia, czemu Adam aż tak się go bał, ale stwierdziła, że nie zrobi tego, jeśli tego nie chce. Jednakże cały front wejścia był oszklony. Pan Kaulitz nie mógł ich nie zauważyć, gdy zbliżał się do drzwi.
Odwrócił się za siebie.
-Dzień dobry panie Kaulitz.
-Dzień dobry. -Odrzekł szybko Adam.
-Witam. -Przytrzymał drzwi, by Kornelia mogła wejść pierwsza. Czuła na sobie jego wzrok. Bardzo ją stresował fakt, że idzie za nią, dlatego już w holu, zwolniła krok, by móc go wyrównać z panem Kaulitz. Jednak nie wyrównała z nim. Wyrównała go z Adamem, który się trzymał za Kaulitzem.
-Idziemy po tę kawę? -Zapytał cicho Adam.
-Możemy. -Uśmiechnęła się.
Zboczyli ze ścieżki do restauracji. Gdy już odeszli ze 'strefy napięcia', Kornelia złapała Adama przyjaźnie za ramię i potrząsnęła lekko.
-Przestań się tak stresować! -Zawołała cicho z uśmiechem. -Oddziałowuje to na mnie!
-To nie moja wina, że to Prezes!
-To tylko nazwa stanowiska... -Zgroziła go z uśmiechem i pokręciła głową.
Pan Kaulitz zmrużył oczy widząc, jak bardzo przyjaźnie Kornelia rozmawia z Adamem. Nie sądził, że aż tak mogli się zaprzyjaźnić ze sobą w tak krótkim czasie. Śmiał nawet twierdzić, że może spotykali się prywatnie? Mogłoby tak być, jeśli wymienili się numerami telefonów... Nie był z tego zbytnio zadowolony. Od razu twierdził, że lepiej, gdyby jego mama dała jej koleżankę, nie kolegę.
Po kupieniu kawy udali się do windy. Kornelia oniemiała się, by nie zapytać o właściciela firmy Kaulitz.
-Kim jest drugi udziałowiec tej firmy?
Adam zerknął dziwnie na Kornelię.
-Mama Kaulitza jest właścicielem.
-Tak. A ten drugi... Ktoś?
-Nie wiem. Nigdy tego drugiego nie było tu widać. Zawsze była tylko Simone.
-Nie miała nikogo do pomocy?
-Nie mam pojęcia. Chciałbym zauważyć, że ja tylko pakuje ciuchy do pudełek. Nie obchodzi mnie biuro, tylko terminowość.
Kornelia skinęła głową, na znak, że rozumie.
-Po co ci to wiedzieć?
-Nie wiem. Tak jakoś mnie to zaciekawiło. -Uśmiechnęła się.
-Nie wysiadasz? -Zapytał, gdy drzwi windy otworzyły się na przed ostatnim piętrze.
-Nie. Muszę jechać do góry, do recepcji, coś muszę podpisać... -Wymyśliła.
-Aha. To jak coś, to pisz. -Spojrzał na nią dziwnie i wysiadł. Na koniec pożegnał ją uśmiechem.
Wysiadła piętro wyżej. Recepcja była oczywiście pusta. Dlatego nie będąc głupią, od razu pokierowała się do konkretnych drzwi na końcu korytarza. Przywitało ją po drodze parę spojrzeń zza oszklonych ścian biur. Czuła się skrępowana. Rzeczywiście było to dla nich dziwne, że jakaś fotomodelka szwenda się po ich biurze, dlatego wcale ją już nie dziwił ich dziwny wzrok.
Zapukała i od razu weszła do wnętrza pomieszczenia, chcąc się już ukryć przed spojrzeniami innych. Gdy zamknęła za sobą drzwi, odetchnęła w duchu i już się obawiała wyjścia stamtąd.
-Dzień dobry panie Kaulitz po raz drugi. 
Blondyn się do niej uśmiechnął. 
-...Dla mnie kawy już nie było?
Kornelia się zestresowała, pomimo że jego ton brzmiał, jak żart.
-Panie Kaulitz, myślałam o tym! Ale nie wiedziałam, co miałabym powiedzieć Adamowi.
-Tylko żartuję przecież. Swoją drogą, to macie ze sobą dobry kontakt? -Zerknął podejrzliwie znad laptopa.
-Wydaje mi się, że tak. Jest bardzo miły. Lubię go. -Uśmiechnęła się.
-Ma płacone za bycie miłym. -Burknął pod nosem.
Kornelia nie mało się zaskoczyła, a po przeczytaniu paru książek na temat jego stanowiska, takie spostrzeżenie wydało się dla niej absurdalne!
-Panie Kaulitz. Uważam, że takie nieodpowiednie komentarze z pana strony, nie powinny wychodzić na światło dzienne. Sprawił pan właśnie u mnie złe samopoczucie i zakłopotanie...
Kaulitz uniósł brew.
-...Książki? -Przypomniał sobie.
-Oczywiście. -Uśmiechnęła się lekko, choć nadal miała potępiającą minę. Wolała nigdy tego nie usłyszeć, pomimo że sama to mogła podejrzewać.
Ciśnienie Kaulitzowi niezmiernie wzrosło, czując na sobie Kornelii wzrok i nie mogąc tego znieść, musiał dodać coś od siebie.
-Chyba nie doczytała pani rozdziału o wyglądzie zewnętrznym panno Millian. Jak już porusza pani takie tematy, to chciałbym przy okazji zwrócić uwagę na pani ubiór. Elegancka marynarka do krótkiej, letniej sukienki, nie sprawiają wizerunku elegancji, zwłaszcza gdy ubierze pani do tego wulgarne buty.
No i pojechał po bandzie. Zatkanie to mało powiedziane. Cała jej dzisiejsza pewność siebie legła w gruzach. Zbutowana i zrównana z ziemią. Doskonale w tym momencie pokazał Kornelii, że w ogóle, nigdy, przenigdy nie powinna komentować jego 'prezesowskiej osoby'. Czasu się jednak nie cofnie, a zwłaszcza wypowiedzianych słów. Przyjęła więc te chamskie odzywki do siebie i nie zamierzała się już więcej w taki sposób odzywać. Zrozumiała, że gdy ona jedno, on dwa i chyba nic tego nie zmieni. Ponownie odczuła te dalekie od siebie stanowiska. On jest prezesem, ona fotomodelką. Czuła się wręcz głupio z tym że zwróciła mu uwagę. Powinna się też czasem ugryźć w język. 
Pan Kaulitz przez chwilę milczał. Opanowywał swój nagły wzrost ciśnienia. Martwił się trochę tylko o to, czy bardzo ją upokorzył. Sądząc po jej idealnym uczesaniu, jakie rzadko widział na jej głowie i idealnym makijażu, śmiał twierdzić, że Kornelia dziś bardzo chciała zadbać o swój wygląd i wiele więcej czasu na siebie poświęciła. Wyrzuty, że tak ją skrytykował były, ale nie przyznawał się do tego. Miał nadzieję, że będzie twarda.
Jednak nie słysząc słów odbijających jego krytykę, śmiał twierdzić, że chyba przesadził. Jej zmarnowana mina, którą chciała zakryć pewnym siebie spojrzeniem, choć już nie w jego stronę, mówiła sama za siebie. Westchnął w duchu. Nienawidził przepraszać, za swoje słowa! Oczywiście, że to ona go sprowokowała do tego, więc to nie jest jego winą, tak się tłumacząc przed samym sobą.
-Dobrze. Jeśli już skomentowaliśmy siebie wzajemnie, co nie było miłe z żadnej ze stron, możemy w końcu przejść do rzeczy? -Chciał brzmieć miło, ale chyba nie potrafił ukryć swojego oburzenia do Kornelii dzisiejszej postawy wobec niego.
Kornelia skinęła głową. Tak bardzo nie chciała pokazać, że mocno ją tknął swymi słowami. Chciała wyciąć tę sytuację ze swojego życia raz na zawsze!
W pomieszczeniu rozległo się pukanie. Kaulitz nawet nie spojrzał w stronę drzwi i odrzekł stanowcze 'proszę'. Kornelia nie oniemiała się nie spojrzeć, kto puka do jego gabinetu. Przypomniała sobie nawet, że możliwe jest to, że dzisiaj w końcu zobaczy tę całą Alę, która miała zaszczyt sypiać z Kaulitzem. 
Dość krągła, blond włosa kobieta wsunęła się do pomieszczenia. Włosy miała spięte schludnie w spinkę. Garsonka, przepiękna koszula z kołnierzykiem ozdobiona była koronkami, która wyglądała pięknie na jej krągłościach. Cały jej wygląd był ze smakiem i wyczuciem. Kornelia po szybkim obadaniu jej wyglądu, oczywiście największą uwagę przykłuła do jej butów. Miała na sobie klasyczne, czarne czółenka na eleganckiej szpilce. Rzeczywiście przyznała rację, że jej buty na podwyższeniu, z mega wielkim obcasem, były wulgarne...
-Dzień... -Blondynka zaskoczyła się, widząc Kornelię, siedzącą przy biurku Kaulitza. Kornelia nie miała pojęcia, kim była ta kobieta. Była ładna na swój sposób. Pomimo krągłości, miała długie, zgrabne nogi. Dlatego podejrzewając, że może być to Ala, przyjęła odpowiednią, pewną siebie postawę. Zarzuciła nogę na nogę, wyprostowała plecy i uniosła podbrudek, już więcej się nie patrząc na kobietę. Zapomniała tylko o powiedzeniu 'dzień dobry'. 
-Słucham? -Kaulitz w końcu zaprzestał stukania palcami po klawiaturze i uniósł na kobietę swój wzrok.
-Prezesie. Pani Kaulitz nie może się do pana dodzwonić. Prosiła, żeby natychmiast pan do niej oddzwonił. 
-To wszystko? -Ponaglił kobietę.
-Tak. -Chciała się wycofać.
-Suzy. -Zatrzymał kobietę. -Zrób mi, proszę kawę.
-Dobrze. Dla pani również?
Kornelia się ocknęła. Przeniosła z gigantycznej liczby, jaka rzuciła się w jej oczy, na jednym z dokumentów, wzrok na kobietę. Uśmiechnęła się do niej.
-Nie dziękuję. -Wskazała na swoją kawę, wziętą na wynos.
Kobieta pożegnała ich uśmiechem. Kornelia musiała przyznać, że Suzy była bardzo uprzejma i źle ją oceniła. Zrozumiała, że to była tylko recepcjonistka, której jeszcze nigdy nie widziała na swoim stanowisku pracy.
Zerknęła na Kaulitza. Ten jakoś nie zabierał się za telefon. Uznała, że to pewnie, przez jej osobę w tym miejscu.
-Pójdę do toalety. -Odrzekła. -Powie mi pan, gdzie się znajduje, żebym nie musiała się szwendać po biurze?
-Przy recepcji panno Millian. 
Kornelia w myśli stuknęła się w głowę. Żałowała, że to wymyśliła! Tak bardzo nie chciała przechodzić przez ten długi korytarz jeszcze raz! Ciężko było jednak się teraz z tego wycofać. Dlatego z ogromnym stresem podniosła się z wygodnego fotela i ruszyła do drzwi, czując na sobie jego wzrok. Nie. Nie odwróciła się za nim.
-Proszę iść środkiem korytarza, chyba że chce pani wpaść na jakieś drzwi. 
Kornelia przyjęła do siebie radę Kaulitza i pewnie wyszła z jego gabinetu. Obadała natychmiast sytuację na korytarzu. Parę ludzi się kręciło. Rzeczywiście nie był to dobry czas, na kręcenie się po biurze. Było parę minut po ósmej. Wszyscy dopiero zbierali się do pracy, po zaparzeniu swych kaw i pogawędkach, których nie rozumiała.
Wzięła głęboki wdech i ruszyła pewnym krokiem w określonym kierunku. Nawet nie wiedziała, czy ma im wszystkim mówić dzień dobry! Tak bardzo się stresowała. Dwie kobiety zamilkły, gdy się zbliżała do nich. Nie mogła odpędzić od siebie ich wzroku. Tak bardzo chciała mieć to gdzieś! Z nerwów powiedziała do nich 'Guten Morgen'. Odpowiedziały po prostu 'Morgen', ale już się dobrze czuła, że w ogóle odpowiedziały. Zrobiło się jej lepiej. Parę osób zdążyło się schować do swoich pokojów, zanim nadeszła, z czego się cieszyła. Przeszła. Udało się jej. Stres z niej opadł. W małej kuchni, na głównym holu, zauważyła Suzy, przygotowującą trzy kawy. Uśmiechnęła się do niej, gdy ta ją przyłapała, na tym, że na nią patrzy. Odwzajemniła udawany uśmiech.
Dopiero w toalecie spokojnie odetchnęła. Spojrzała w swe oczy w odbiciu, idealnie czystego lustra. 
-Co ty tu robisz? -Zapytała się w myśli. -Nigdy nie powinno cię tu być... Jak ja mam wytłumaczyć fakt, że siedzę w gabinecie prezesa, jeśli jestem tylko fotomodelką? Dlaczego  mnie skazujesz na bycie obiektem intrygi w oczach swoich pracowników, panie Kaulitz?! To nie jest w ogóle miłe! Zależy ci na tym, żeby wszyscy od razu mnie znienawidzili? Jaki w tym masz cel? I dlaczego nie mogę się wprost ciebie o to zapytać, tylko gadam do lustra? -Skwasiła się.
Zrobiła co swoje. Obmyła dłonie.
-Nie wiem, jaki masz w tym cel, ale mam nadzieję, że zachowujesz się rozsądnie panie Kaulitz. ...Chyba że po prostu lubisz być w centrum zainteresowania, a ja ci to tylko umożliwiam...
Do łazienki weszła jakaś nieznana jej kobieta. Kornelia od razu zwróciła uwagę na kolor włosów. Nie. Tym razem nie były blond, tylko czarne, więc to na pewno nie była Ala. Zaczynała mieć jakąś dziwną obsesję.
Uśmiechnęła się do kobiety nerwowo, a ta odwzajemniła go, zaciekawiona jej osobą. Powiedziała nawet do niej coś w języku niemieckim, dlatego Kornelia także odpowiedziała jej w tym języku, wyuczonego zdania.
-Entschuldige. Ich spreche nicht in Deutsch.
Kobieta się uśmiechnęła.
-Tak myślałam, wolałam się upewnić. -Zaczęła już w rozumianym jej języku. -Pierwszy dzień w pracy? 
-Można tak powiedzieć.
-Słyszałam, że jesteś nową fotomodelką do nowego projektu. -Zainteresowała się.
-Tak, dobrze pani słyszała. -Suszyła w zwolnionym tempie dłonie. Była ciekawa, po co ta kobieta ją zaczepia.
-To chyba ważny projekt dla pana prezesa?
-Nie wiem, wydaje mi się, że chyba, jak każdy inny.
-Jeśli zaprasza cię do swojego gabinetu, to musi być ważny. -Uśmiechnęła się do niej uprzejmie. Kornelia mimowolnie odwzajemniła uśmiech.
-Trudno mi powiedzieć. Jak już pani wie, to jestem tutaj, jakby pierwszy dzień.
-No to ci mówię. Prezes, raczej nie zaprasza swoich fotomodelek do swojego gabinetu.
No i to jest to, czego się obawiała. Zbędne ploty, zbędne domyślania się, intryga, ciekawość. Nie rozumiała, jaki ma cel w tym, co robi.
Kobieta uśmiechała się do niej tak bardzo uprzejmie, że zrozumiała, że przyszła do toalety tylko na zwiady, by móc zaspokoić swą i pewnie nie tylko swą, ciekawość. Dlatego, jak najszybciej się z nią pożegnała i wyszła stamtąd.
Zauważyła na końcu korytarza, że Suzy wchodzi z kawą do gabinetu Kaulitza i chyba zbyt bardzo skupiła na niej swój wzrok, ponieważ o mało co nie wpadła na jakiegoś mężczyznę, który wychodził z kolegą ze swojego pokoju.
-Przepraszam. -Zawołała już w swoim języku. Mężczyzna się odwrócił za siebie, gdy ten drugi, widząc sytuację, zaśmiał się. Ale zamiast skupić wzrok na mężczyznach, skupiła swą uwagę na drzwi. Nie wpadła na otwierane drzwi, tylko na ludzi, gdyż drzwi otwierały się do środka. Inna kobieta wychodząca z jakiegoś oszklonego pomieszczenia, też otwierała drzwi do środka. Czuła się wrobiona przez pana Kaulitz. Ominęła z lekkim uśmiechem mężczyzn.
-Nela. -Usłyszała za sobą męski głos. Serce jej mocno zabiło. Nie przypominała sobie, żeby z kimś się tutaj poznawała. Gdy się odwróciła za siebie, nie mało się zaskoczyła. To był Alex. Przyjaciel Kaulitzów. Drugiego nie znała, ale przyglądał się im z zaciekawieniem.
Uśmiechnęła się do niego. W końcu miała wrażenie, że nie jest tutaj sama.
-Cześć. -Odrzekła nie pewnie. Jego elegancki ubiór nie wskazywał, żeby przyszedł w odwiedziny do Kaulitzów. -Pracujesz tutaj? 
-Tak. Tworzymy właśnie dla ciebie szablon. Zechcesz rzucić okiem, jak już tu jesteś?
-Pewnie. -Odrzekła, choć sama nie wiedziała, o co mu chodzi.
Mężczyźni cofnęli się do pokoju, z którego wyszli.
-To jest Darius. -Rzucił Alex, wskazując na swojego kolegę z pracy.
-Cześć. -Uśmiechnęła się do niego i podała mu dłoń. -Kornelia, miło cię poznać. -Dodała, speszona.
Alex włączył odpowiedni folder na swoim komputerze. Jej oczom ukazała się piękna 'sucha' okładka. 'Sucha', ponieważ żadnego zdjęcia na niej nie było. Widniał tylko piękny, zdobny napis "Kaulitz", na górze. Obramowanie było również zdobne i nowoczesne. 
-Tutaj będzie twoje zdjęcie, tutaj nazwisko i podteksty... -Wskazywał jej myszką miejsca.
Kornelia była pod wrażeniem. Nie wiedziała, na czym ma się skupić. Na dwójce pozostałych mężczyzn, dodatkowo bardzo przystojnych mężczyzn z tego pokoju, siedzących za swoimi biurkami, którzy z zaciekawieniem się na nią patrzyli i ją onieśmielali. Czy na tym, co Alex jej pokazuje, czy na tym, co mówi, wszystko przez to, że na imprezie gadała takie głupoty, nie wiedząc, że Alex jest pracownikiem firmy Kaulitz! Była oszołomiona tymi wszystkimi nowościami. Wiedziała, że będzie na okładce, ale nie wyobrażała sobie tego, aż tak realnie! A Alex mówił i mówił, pokazując jej kolejne strony.
-...To jeden z prawie ukończonych projektów, jest parę innych, nad którymi pracujemy, więc jeszcze nie wiadomo, które przejdą. Sądziłem, że pewnie chcesz to zobaczyć, zwłaszcza gdy to twój pierwszy raz.
-Tak. -Odrzekła, choć nie wiedziała, na co przytakuje. Czy na to, że to jej pierwszy raz, czy na to, że chciała to widzieć. -Podoba mi się to. Nie mogłam sobie wcześniej tego wyobrazić. -Przyznała z uśmiechem.
-Olej jego projekt. Mój projekt jest lepszy. -Odezwał się przystojniak zza biurka.
Kornelia się uśmiechnęła do niego.
-O tym zadecyduje prezes. -Skomentował Alex, jakby trochę nie w humorze, że ten się wcina.
-Dzięki temu projektowi, w końcu możemy się wykazać. -Przerwał Alexowi znowu ten sam mężczyzna, zakładając sobie pewniacko ręce za głowę i opierając się mocno o swój fotel. 
-To cieszę sie. -Odrzekła, nie wiedząc, co ma tak naprawdę powiedzieć.
-Długo z nami będziesz? -Mężczyzna zza biurka nie dawał o sobie zapomnieć. Na dodatek tak ślicznie się do niej uśmiechał.
-Ty już tam się zajmij swoją robotą. -Rzucił ze śmiechem Alex, przez co cała reszta się zaśmiała pod nosem.
-Co? Rzadko w naszym męskim gronie znajduje się tak piękna kobieta. Ciasteczko? -Mężczyźni się zaśmiali. Kornelia czuła ogromne skrępowanie! Gdy ten podszedł do niej z talerzykiem ciasteczek.
-Dobrze wyglądasz, nie musisz się odchudzać, więc jedno na pewno ci nie zaszkodzi. Zresztą... I tak nikt nie widzi... -Zerknął na oszkloną ścianę.
Poczuła się teraz jak profesjonalna modelka. Przypomniało się jej, że każda modelka ma ścisłą dietę, której ona nie posiada, jednak oni o tym nie wiedzą. Było jej miło. Nie miała jak odmówić ciastka, jeśli pofatygował się, żeby do niej z nimi wstać. Podziękowała miło.
-Do kiedy macie czas, by to skończyć?
-To jest w tym wszystkim najlepsze! -Zauważył ten od ciastek. -Nie mamy terminu. Możemy to przedłużać, ile chcemy. Prezes stwierdził, że wszystko ma być idealne. Każdy najmniejszy szczegół, ale tobie się pewnie śpieszy?
-Nie. Dlaczego? -Nie potrafiła się do tego przystojniaka nie uśmiechać. Miał tak śliczny uśmiech, delikatny, pociągający zarost, miał ciemną karnację, ciemne włosy, przy czym jego błękitne oczy, były wielkim jego atutem, zwłaszcza gdy tak pięknie iskrzyły. Śmiała twierdzić, że jego pochodzenie, ma coś związanego z Włochami, albo po prostu korzysta z solarium.
-Wszystkim zawsze się śpieszy. Pewnie też chciałabyś już się widzieć w sklepach.
Kornelia się zaśmiała, rozumiejąc już, o co mu chodzi.
-Niee... Wiesz? Nie jestem chyba jeszcze na to przygotowana. To mój pierwszy raz i...
-Pierwszy raz? -Przerwał jej, a chłopcy znowu się zaśmiali. -Nie martw się, pierwszy raz jest najcudowniejszy, podobno. Tak mówią kobiety. 
Kornelia poczuła, jak rozpalają się jej policzki i jakże bardzo się cieszyła, że jest ciemnoskóra, a policzki nie zaczerwieniają się jej tak bardzo widocznie, jak u innych.
-Okay... -Zaśmiała się. -Alex, podoba mi się to. Dziękuję, że mi urealniłeś moje wyobrażenia.
-Tak, tak. Chodź już stąd, bo nie dadzą ci spokoju. -Zaśmiał się.
Dziękowała mu w duchu, że tak dobrze odczytał jej zamiary. Chciała stamtąd uciec!
-Narazie chłopaki. Miło było was poznać. -Rzuciła do nich. 
-Mam nadzieję, że jeszcze wpadniesz. -Zawołał ten od ciastek.
-Jak będziesz miał, takie pyszne... -Ukradła mu jeszcze jedno ciastko. -Ciastka, to z chęcią. -Uśmiechnęła się do niego słodko i wyszła.
-Widzicie? Polubiła mnie.
-Nie ciebie, tylko twoje ciastka... -Skomentował ten, co się w ogóle nie odzywał.
Gdy wyszła w obstawie Alexa i Dariusa z wielkim uśmiechem na ustach, wpadli na pana Kaulitz, który nie miał zadowolonej miny. Jej uśmiech zniknął z twarzy.
-Szukałem cię, panno Millian. -Odrzekł ostro, po czym zerknął na Alexa i Dariusa, gardzącą miną. Bez słowa odwrócił się i ruszył w kierunku swojego gabinetu. Kornelia więc ruszyła za nim, odwracając się za mężczyznami. Wymienili niepokojący, lecz z rozbawieniem wzrok i każdy się rozszedł.
Oczywiście zaczekał, aż Kornelia wejdzie pierwsza, czuła się, jakby szła na dywanik do dyrektora! W pomieszczeniu jednak przywitał ją Tom, również z poważną miną. Nie miała pojęcia, na co są tak źli. Czy to przez nią? Bała się.
-Tom zabierze cię teraz na przymiarki. Później do was dojdę. -Odrzekł drętwo.
-Chodźmy. -Uśmiechnął się lekko do Kornelii, Tom i ruszył do wyjścia. Ta czapnęła tylko swą torbę i ruszyła za nim.
Nic do niej nie mówił. Bała się zapytać o to, co się stało, by upewnić się, że to nie z powodu tego, że pan Kaulitz musiał ją szukać. Przy recepcji, zauważyła Alexa i Dariusa w kuchni. Robili kawy. Śmiali się z czegoś i nie zwrócili na nich uwagi. Tom również nie zwrócił na nich uwagi. Wsiedli do windy.
-Coś się stało? -Nie wytrzymała.
-Nie. -Zerknął na nią w odbiciu lustra.
Musiała przyznać, że do twarzy mu było z tą powagą. Wydał się jej nawet, równie przystojny, jak Bill. Jego stosowny ubiór też miał na to wpływ. Podobał się jej dzisiaj. Nawet bardzo. Aż zaczynała mieć wrażenie, że na wszystkich dziś tak patrzyła. Każdy minięty człowiek, miał coś ładnego w sobie. Może to przez to, że Bill ją tak skomentował i wszyscy wyglądali teraz pięknie, tylko nie ona.
W końcu trafiła tam, gdzie powinna się znaleźć od samego początku. Przestronne pomieszczenie. Tła, parasole, statywy, pajęczyny kabli. Wieszaki. To było to miejsce. Byli tam sami. Oczywiście, że zaraz za nimi weszła jakaś wysoka kobieta. Wyglądała pięknie. Była tak szczupła. Idealnie proste, równo ścięte, długie włosy. Jasna karnacja. Prosta mała czarna. Wulgarne szpilki - jak to ujął w słowa Bill, choć nie miały platformy, ponieważ sama była wysoka. Jeszcze nie widziała tak idealnej figury klepsydry. Z pewnością była to jedna z ich profesjonalnych modelek. Kornelia miała uczucie, że jest przy niej gruba!
Na wejściu zmierzyła Kornelię, swymi dużymi brązowymi oczami. Podeszła pewnym krokiem do Toma, mówiąc po drodze 'hi'. Podała Tomowi jakieś dokumenty, co kompletnie jej nie pasowało do modelki. Powiedziała coś w języku niemieckim do Toma. Zrozumiała, że to o nią chodzi, bo Tom uśmiechnął się i zerknął na Kornelię.
-Tak. Poznajcie się. Kornelia Millian, Nela, to jest Ala Beiger, zastępca prezesa. 
Kornelii poszło wszystko w pięty. Nigdy by nie sądziła, że tak piękna kobieta, która wyglądała jak modelka, mogłaby być zastępcą prezesa! Może to powierzchowne, ale... Bill mówił, że była od niego starsza, a ona wcale nie wyglądała na starszą od braci!
-Dzień dobry. Miło panią poznać. -Wyciągnęła do kobiety dłoń.
Ala zmierzyła ją niemiło, odrzekła 'super', powiedziała coś jeszcze do Toma. Tom przytaknął i wyszła.
Kornelia poczuła się dogłębnie olana.
-Nie przejmuj się. Ona tak ma.
Kornelia nawet nie wiedziała, co ma mu powiedzieć. Miała ochotę ją wyzwać za to, co zrobiła! Miała wrażenie, że wszyscy w tej firmie się z niej naśmiewają.
-...Nie podała mi dłoni, bo uważa, że się nie nadaję na modelkę, czy może dlatego, że jest zastępcą prezesa? -Zapytała po jakichś dobrych, długich minutach, gdy na jej ciele spoczywała już druga sukienka.
Tom zerknął na Kornelię w górę. Właśnie poprawiał coś nicią na końcu sukienki.
-Mówiłem ci, żebyś się nią nie przejmowała. Odkąd Bill z nią skończył, stała się taka wredna dla wszystkich.
-Nawet mnie nie zna! -Zawołała z pretensją.
-I nie musi cię znać. Ona nie będzie miała z tobą nic wspólnego.
-...Jakoś nie potrafię jej olać... Czemu w ogóle jest zastępcą? Nie wygląda na taką, co się na tym zna... -Mruknęła.
-Heh. Też tak myślę, ale widzisz... Jednak się zna. Jest nią, bo wykazała ogrom inteligencji. Ma skończoną szkołę wyższą. Ma doświadczenie. Spełnia wszystkie warunki.
-Inteligencji to chyba ona nie ma... Wredne babsko...
Tom się zaśmiał.
-Jeszcze nikt mnie tak prostacko nie potraktował...
-Jakbym słyszał Billa... -Westchnął pod nosem.
Kornelia się uśmiechnęła.
-Też tak go ktoś potraktował?
-Gorzej... -Uśmiechał się.
-Kto i co zrobił?
-Ty. -Zaśmiał się. -Ty go mnóstwo razy już potraktowałaś tak, że gdyby zrobił to, kto inny, na przykład Ala, wszcząłby ogromną awanturę, ale jednak potrafi się opanować przy tobie. Ciesz się. Nie chciałabyś go widzieć, gdy jest naprawdę wściekły. Gdybyś jednak miała taką okazję, to radzę ci wtedy takie coś przemilczeć. Każde twoje słowo, będzie przeciwko tobie i czym więcej będziesz się wykłócać, tym gorzej na tym wyjdziesz. To tak na marginesie.
Kornelia wspomniała sobie sytuację z rana. Rzeczywiście Toma rada była, jak najbardziej użyteczna i bardzo się cieszyła, że nie kontynuowała wtedy tej wymiany zdań. 
-Co do Ali, to jest snobka z krwi i kości. Uważa się za wielką. Ten typ tak już ma.
-...Co Bill w niej widział? -Nie rozumiała, przecież sam mówił, że nie lubi takich ludzi.
-Raczej, co ona w nim. -Zaśmiał się. -To ona go uwiodła.
-Serio!? -Aż zapiszczała.
-Tak. A on na nią poleciał. Ale. Nie mówiłem ci tego jak coś...
-Spoko. -Uśmiechnęła się.
Przyglądała się Tomowi podczas jego pracy. Wyglądał teraz z tym cwaniackim uśmiechem bardzo pociągająco. Gdy przytrzymywał sobie ustami igłę, przez myśl jej przeszło pytanie, czy jego usta również są tak smaczne, jak Billa. Przez co ogromnie się zmieszała i stąpnęła z nogi na nogę. Tom ją wtedy skarcił, że ma się nie ruszać, więc z powrotem wbiła się, jak posąg w platformę, na której stała i uśmiechnęła się pod nosem. Miała ochotę ściągnąć mu tę gumkę i uwolnić jego włosy. Była ciekawa, jak wygląda w rozpuszczonych. Raczej nie miał ich zbyt długich, podejrzewała, że może trochę za ramiona. 
-Tom...
-He? -Mruknął, wcale na nią nie patrząc.
-Dziękuję, że tak o mnie dbałeś podczas mojej choroby.
Tom się uśmiechnął pod nosem. Aż śmiała nazwać ten uśmiech wstydliwym. Nie wierzyła w to, co widzi.
-Ty się wstydzisz?! -Zawołała z uśmiechem.
-Ja? Co ty, nigdy. -Uśmiechnął się szerzej, nie odrywając się od podszywania materiału.
-W każdym razie, dziękuję ci za wszystko. 
-Nie ma sprawy. Gdy ja będę chory, będziesz mi do łóżka nosić...
-O czym rozmawiacie? -Usłyszeli donośny głos Billa. Aż się wzdrygnęła. Tom wyglądał na niewzruszonego, najwidoczniej już się przyzwyczaił do jego straszącego tonu głosu. -Dlaczego to podszywasz? -Mówił ostro, jakby przed momentem ktoś go naprawdę zdenerwował. 
-Jest za długa. -Tom odrzekł, jakby to było logiczne, rozkładając przy tym dłonie.
-Dlaczego jest za długa? Kto ją szył? Marnujesz w tym momencie czas, wiesz o tym!? -Zawołał.
-Kto cię zdenerwował?
-Nikt.
-Ala już była u ciebie?
-Skąd wiesz?
-Była tu i była w złym humorze. Zachowała się do Neli bezczelnie. Zmierzyła ją i poszła. Wolałem cię zdenerwować po pracy, ale skoro już jesteś...
Kornelia się uśmiechnęła, słysząc Toma zdanie.
Blondyn wyglądał na wściekłego.
-Zgadza się pani z tym?
-...Tak... -Odrzekła nie pewnie. -Ale pan się tym nie trudzi. Nie zależy mi, żeby ktoś niegodny mojej uwagi się ze mną witał. Pokazała już wystarczająco swój poziom.
Teraz Tom się uśmiechnął pod nosem, słysząc Kornelii wypowiedź.
Blondyn zaglądał nerwowo w projekty, leżące na stoliku nieopodal Toma. 
-To wszystko, co tu zaznaczyłeś, nie zgadza się? -Odezwał się nagle Bill.
-Tak.
Bill więc zabrał projekty i zamaszystym krokiem wyszedł z pomieszczenia. 
-Coś źle powiedziałam? Chyba go niczym nie obraziłam?
-Nie. Haha. Obraziłaś tylko jego byłą. Poszedł się pewnie na niej wyżyć.
-O ja... Ale wziął projekty. -Zauważyła.
-Tak? -Zerknął za siebie. -Pięknie. Teraz nie będę mógł robić dalej. -Westchnął. -Jeśli wziął projekty, to poszedł zrobić awanturę na salę.
-...Mam wrażenie, że ciągle przeze mnie, ktoś ma problemy. Odkąd się tu zjawiłam.
-Odkąd się Bill tu zjawił, to cała firma ma problem. Nie czuj się wyjątkowo. -Zażartował, śmiejąc się.
Drzwi ponownie się otworzyły. Obydwoje automatycznie zerkneli w ich stronę, podejżewając, że to Bill. Jednak to nie był Bill. To był tylko Adam z jakimiś papierami. Kornelia od razu miło się do niego uśmiechnęła. On rozejrzał się badawczo, jakby chciał się przed kimś ukryć i podszedł do Toma.
-Co jest? -Zapytał Tom, nagle poważnym tonem.
-Podpisze to pan?
-Ja nie jestem kierownikiem ani prezesem. -Przypomniał, nawet nie patrząc, co tam Adam mu pokazuje.
-Tak... Ale prezes chodzi wkurzony, aż strach do niego Z TYM podejść... -Zaznaczył. Przez co Tom się w końcu zainteresował. Stanął na proste nogi i wziął od niego papiery.
-Zlecenie sprzed dwóch tygodni. -Zerknął na Adama pobłażliwie.
-Tak. Jest skończone. Właśnie wszystko wyjechało. 
-Dopiero teraz? Nie wyrabiasz się?
-To nie jest moją winą. Prezes wniósł poprawki i krawcowe robiły trzy zlecenia na raz.
-Jakie trzy?
-No te. -Skinął na papiery. -Te, co robią już od... Chyba więcej niż dwóch tygodni. To, co dostały w zeszłym tygodniu, aha no i te z reklamacji. To jakby cztery.
Tom chwile milczał, intensywnie o czymś myśląc.
-Nie ma Roberta? Że ty to zdajesz?
-Kierownik stwierdził, że jeśli nie mam nic do roboty, to mogę go w tym wyręczyć.
Tom zmrużył oczy.
-Dobrze panie Adamie. Długopis?
Adam natychmiast mu go podał. Tom podpisał, ówcześnie jeszcze zaglądając w każdą stronę zlecenia.
-Zanieś to, jak nie masz nic do roboty, Ali.
Adam się zestresował.
-Ja nie wiem, gdzie ona jest.
-Dobrze zrobi pan, jeśli prezes nie zobaczy tego dzisiaj. -Posłał mu znaczące spojrzenie. -Powinna być na górze przy recepcji. Jeśli nie będzie jej tam, zostaw to u Suzy i przekaż, że to dla Ali. Nie dla prezesa.
Drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia wsypała się czwórka ludzi. Kornelia usłyszała, jak Adam odrzekł pod nosem 'OMG' i zauważyła, jak szybko skrył za swoim ciałem zlecenie.
Dwóch mężczyzn i jedna kobieta podążali za zdenerwowanym Billem. Wszyscy byli spięci.
Toma mina nadal wskazywała dużą powagę, a Kornelii już wcale nie było do śmiechu.



CDN

Komentarze

  1. Cudowne, przeczytalam jednym tchem. Bardzo lekki odcinek a dzieki temu usmiech sam pcha sie na usta. Pan Kaulitz jako rasowy prezes robi naprawde niecodzienne wrażenie. Gratulacje ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Odcinek świetny i lekki zgadzam się z kom wyżej 🙂. Bill i ten groźny poważny charakterek daje pikanterii. Strasznie mi się podobał. Chciała bym mieć takiego prezesa jak Kornelia 🙂.
    Czekam na kolejny 😘

    P. S. Mam już plan i tytuł opowiadania ,nie długo się pojawi 😉
    W końcu przełamałam lody 🙂.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kornelia prezesem??? Myślałam o tym, nie powiem, że nie :) Ale nie jestem zbytnio do tego przekonana, żeby ktoś chciał czytać takie coś :P

      Ps. Wow! W końcu! Aż jestem ciekawa, co ci z tego wyjdzie :D Daj znać, kiedy, co i jak :*

      Usuń
  3. No, no no. Kochana.. Cudnie <3 Jak zawsze.. Kocham tą historię :D Uwielbiam te potyczki między Billem, a Nelą <3 Nie mogę się doczekać kolejnej części ;) Dziękuję za reklamę <3
    Odwiedzanie regularnie Twojego bloga sprawia mi nie małą radość :D
    Dobra, nie marudzę już. Czekam na next i lecę pisaaaać :P
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh... Ja też uwielbiam pisać, jak się sprzeczają. Cieszę się, że komuś również się to podoba. Bo nazbierało się trochę takich i sądziłam, że chyba z nimi przesadzam... xD
      Za reklamę nie masz co dziękować, uwielbiam Twoją historię :*
      I to ja dziękuję za tak miłe słowa :*

      Usuń
  4. Niby siedemnaście stron, a przeczytałam jakby było ich pięć. :)
    Domyśliłam się, że Ala wcale nie będzie miła ani dla Kornelii, ani dla nikogo innego. Czekam tylko, aż Bill się jej pozbędzie z firmy. Niby pierwszy raz pojawiła się w Twojej historii, a już działa mi na nerwy. Nie lubię ludzi, którzy nawet nie umieją gęby otworzyć, żeby odpowiedzieć zwykłe "dzień dobry". Dla mnie to szczyt chamstwa i dla mnie tacy ludzie nie są w ogóle nic warci.
    Z każdym odcinkiem coraz bardziej podoba mi się taki Prezes Bill. Wiecznie niezadowolony i dążący do perfekcji. Uwielbiam go takiego. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg