29. Negocjatorka

Witam serdecznie wszystkich. Co niektóre osoby wiedzą, że miałam duży problem z tym odcinkiem... Ale po wycinałam, po wklejałam, po poprawiałam i z trzech zrobił się jeden, z którego jestem bardzo zadowolona. :) Wystarczyło tylko poświęcić trochę więcej czasu na to ;)

Odcinek nosi tytuł "Negocjatorka", choć mógłby nosić jeszcze dwa, jakie były, czyli "Przyczyna upadku" i "Pracowity urlop". Pozostawiłam jednak ten jeden.

Z drugiej strony, mogłabym go nazwać bardziej głęboko, cytatetem słów mojej bohaterki, ale jest zbyt długi. ;)

Dlatego zapraszam do przeczytania tych pełnych 13 karteczek i skomentowania :*

A podtytuł podam od razu, jako wstęp do rozdziału :)


"-Strach przed kimś, kogo nie znasz, a o kim słyszysz codziennie, zazwyczaj jest strachem przed słowami, a nie przed tą osobą i bywa on mylny"



29


Negocjatorka


-Dzień dobry Adamie. -Odrzekła na przywitanie i obdarzyła bruneta przyjaznym uśmiechem.
-Dzień dobry Kornelio. -Odpowiedział naśladując sztywność Kornelii i odpalił silnik. -Mamy jeszcze pół godziny, więc możemy skoczyć na kawę. Mam dziś trochę luzu w pracy. Nadrobiłem wszystko, czujesz to? Teraz będę czekać, aż krawcowe dokończą tamte zlecenia... Wściekły prezes jednak na coś się przydaje. -Cieszył się.
-Świetnie! -Zawołała. -Jednak dzisiaj nie będziesz pracować w firmie. -Przypomniała.
-Jak to? -Zaśmiał się, uznając to za żart.
-Pan Kaulitz nic ci nie wspominał?
-Nie. O co chodzi? -Już spoważniał.
Kornelia poczuła lekką obawę. Nie wiedziała, że ma Adamowi o tym nie mówić. A może pan Kaulitz zmienił zdanie, dlatego Adam nic nie wiedział.
Wczorajszy dzień nie był tylko nawałem złości pana Kaulitz. Pomimo zwolnienia jednej z pracownic, za źle wszyty zamek, co pan Kaulitz uznał za absurdalny błąd i brak umiejętności krawieckich tej pani. Pomimo kłótni z Alą, która zarządziła zmianę wymiarów projektów Kaulitza i pomimo upomnień kierownika działu szycia i pani od jakości za zatwierdzenie zakończenia zlecenia, bez informowania go o wynikłym w trakcie prac problemu, na koniec trochę odetchnął. Kornelia nie uczestniczyła we wszystkich tych zebraniach. Uczestniczyła w głównym z paniami szyjącymi. Tam poznała panią Inę, panią Barbarę i panią Doris. Wszystkie trzy kobiety pracowały z firmą Kaulitz od samego jej powstania. Pani Barbara wydała się wcale nie bać pana Kaulitz i wykazywała się dużą odwagą, przy zabieraniu głosu w trakcie jednego z napiętych zebrań. A to, co ta starsza kobieta powiedziała, to, co Adam natychmiast tłumaczył Kornelii, rozbawiło połowę ludzi na zebraniu.
-Nie naszą winą jest, że tak się rozbudowała biurokracja w tej firmie, że nie wiadomo do kogo się odezwać z problemem. My jako krawcowe, wszystkie swoje wątpliwości zgłaszałyśmy tak, jak się należy. Co z resztą, to nie jest naszą sprawą. Takie dostałyśmy polecenie i do tego się stosowałyśmy.
Dzięki też jej wypowiedzi, zebranie niemalże się dla nich zakończyło. Pan Kaulitz oświadczył, że nie ma im nic za złe, że rozumie, kto popełnił błąd. Nagonił również krawcowe, żeby nawzajem się sprawdzały podczas szycia, żeby nie było już więcej takich błędów, jak źle wszyty zamek.
Krawcowe nie miały nic do powiedzenia, a Kaulitz nie musiał tłumaczyć konsekwencji, skoro już widziały, co się stanie, na przykładzie autorki błędu, przy zamku.
Kornelia, gdy zjawiła się na dziale szycia, by odnieść sukienkę, którą prezentowała na zebraniu, zatrzymała się tam na dłużej. Pani Barbara zaciągnęła ją na podest, oświadczając, że sama ściągnie z niej wymiary "dla świętego spokoju" -Odrzekła. Wtedy wciągnęła się z nimi w pogawędkę, która trochę się przedłużyła.
-Wiedziałem, że cię dopadną! -Zawołał, Adam, znosząc manekiny z zebrania.
-Adam! Zaraz ty pójdziesz pod centymetr! -Zawołała groźnie pani Barbara.
-Pod milimetr. -Dodała druga ze śmiechem.
-Zabraknie miary! -Zawołał.
-Patrzcie jaki. -Śmiały się.
Kornelia była pod miłym wrażeniem, tak luźnej atmosfery na tej sali. Już myślała, że wszyscy w tej firmie są poważnymi, znudziałymi garniakami. Dowiedziała się dużo ciekawych rzeczy. Na przykład tego, że Adam czasami robi za ich modela, na którym robią swoje przymiarki. Powiedziały, że Adam ma wzrost i obwód klatki piersiowej typowego, wychudziałego modela.
Kornelia oczywiście, że skorzystała z okazji i wypytywała o rzeczy, które ją ciekawiły, których nie zadałaby Kaulitzowi. A mianowicie, zapytała o miejsce, gdzie składują te wszystkie materiały i rzeczy do szycia. Kobiety jasno jej powiedziały, że 'tutaj' wskazując na duże, dwuskrzydłowe drzwi za stołem. Zaraz poleciały komentarze, że chłopakom ciężko im je tam składować, bo mają tylko drabiny do użycia. Druga zaś stwierdziła, że przy takich projektach jak ten Kornelii, to jest akurat. Bo materiału jest dużo różnego, ale za to w małych ilościach i jasno powiedziały, że dopiero, gdy pan Kaulitz wszedł w tę firmę, czują, że w końcu pracują.
Pani Barbara, Ina i Doris wydały się zwolenniczkami pana Kaulitz. Jak stwierdziły, tęsknią za tym wielkim 'wow', jakie było kiedyś. Pokazywały swe największe osiągnięcia, które były w małych antyramach na jednej ze ścian. Zdjęcia przedstawiały modeli z wybiegów, jak i na innych pokazach. Wisiało też parę plakatów reklamujących jakiś bardzo ważny pokaz. Kreacje były cudowne, a jedna przez drugą opisywała swój wkład w daną rzecz i bardzo schlebiały panią Simone.
Kornelii wydawało się, jakby dopiero teraz zobaczyła prawdziwą firmę, zajmującą się kreowaniem mody. Opowieści krawcowych były niesamowite. A z każdą ich opowieścią, Kornelia miała milion pytań, z którymi się nie powstrzymywała, przed zadaniem ich. Miały tak wiele inspiracji w głosie, tyle radości, gdy wspominały stare czasy, aż tknęło Kornelię. Bill tak bardzo chciał się zająć projektami i tworzeniem, że uznała, że ten dział, powinien być jego miejscem pracy. Nie biuro zasyfione papierami. Bardzo ją zdziwiło to, że w biurze znalazła tylko ze trzy zdjęcia, na dodatek z panią Simone i innymi projektantami. Sądziła, że gdyby każdy pracownik z biura, widział to, co te kobiety na swoich obrazach, mieliby więcej motywacji do pracy.
-Jeśli w paniach tyle motywacji do pracy, to dlaczego ostatnie osiągnięcie było... Pięć lat temu?
-Simone zaczęła mieć wtedy problemy. -Zaczęła pani Barbara. -Ona zaprzecza, ale wiem, że to media i konkurencja ją dobiła. Tułała się po rozprawach. Mannett podał ją do sądu o plagiat, gdy to on właśnie ten plagiat zrobił. W sumie od tego się zaczęło. Media się kilometrami rozwodziły na ten temat. To był istny skandal w świecie mody. Wydzwaniali do niej, przychodzili pod firmę, paparazzi ją ścigały, nie tylko ją, bo jej synów również. Wtedy uciekli do Ameryki. Simone została, chodziła na spotkania z psychologiem. Bała się, że cały jej dobytek życia upadnie. Traciła klientów, współpracowników. Bo, jak mogą współpracować, jeśli firma ma miano skandalu. Nie chcieli tego zrzucać na swoje marki.
-Ale to skąd Mannett wiedział o takowym plagiacie?
-Do dzisiaj tego nie wyjaśniono. Musiał mu ktoś to sprzedać. Obowiązuje nas tajemnica zawodowa, za którą złamanie grożą poważne konsekwencje i raczej nikt nawet fałszywy, by nie chciał tego wyjawiać. Sądzę, że ktoś oddany swej pracy, sam z własnej woli, bez obowiązującej tajemnicy zawodowej nigdy, by takiego wstrętnego czynu nie zrobił.
-A jaki piękny sklep pani Simone miała. Jezu, ile klientów było... -Wspomniała pani Ina, kobieta w średnim wieku.
-Sklep? -Zaskoczyła się Kornelia.
-Tak. Obcokrajowcy nawet przyjeżdżali do nas na zakupy. To były piękne czasy...
-No i pensje mieliśmy większe. -Wtrąciła pani Barbara.
Tak minął jej wczorajszy dzień. Na plotach. By na koniec zostać ściągniętą do gabinetu prezesa. Bała się, że i ją za coś opieprzy. Trochę się rozluźniła na dziale szycia, ale w tym momencie, wszystko wróciło.
To, co miał jej do powiedzenia prezes, nie było niczym groźnym, czy strasznym. A co lepsze, dowiedziała się, co to są za gigantyczne sumy, które wcześniej zdążyła widzieć na papierach, na jego biurku. I to się właśnie tyczyło dzisiejszego spotkania z Adamem.
-No cóż. Dowiesz się może w firmie... -Chciała wybrnąć. Jednak ciekawski Adam nie dawał za wygraną. Dlatego końcem końców od razu zjawili się w firmie.
-Co by mógł ode mnie chcieć sam Kaulitz? -Nie rozumiał. To było już kolejne pytanie z rzędu, na które w końcu raczyła odpowiedzieć.
-Pan Kaulitz jest prezesem. -Wyjaśniła, jakby to było logiczne, że to on wydaje polecenia w firmie.
-Tak. Ale nigdy sam osobiście nie chce nic od swoich pracowników z najniższego szczebla. Wydaje polecenia poprzez swoich kierowników. -Również wyjaśnił, jakby to było logiczne.
-No cóż. Najwidoczniej jest to wyjątkowa sytuacja. -Oświadczyła, sama tracąc pewność, że Adam dowie się o tym od samego Billa Kaulitz.
Jednakże wzbili się windą na piętro wyżej niż zwykle. Adam nie przestawał komentować. Wydawało się, jakby właśnie tak odreagowywał swój stres przed rozmową twarzą w twarz z prezesem. Skomentował, że już dawno nie był na tym piętrze. Obydwoje chórkiem przywitali się z kobietą z recepcji. Jednakże nie zatrzymali się przy niej. Kornelia pewnie ominęła recepcję, by udać się do celu.
-W czymś mogę pomóc? Proszę zaczekać. Tam nie można wchodzić! -Zawołała za nimi. Dlatego Kornelia na chwilę przycupnęła. Czuła lekkie zdezorientowanie, ale postanowiła nie dać się zbijać z tropu.
-Proszę się nie fatygować. Pan Kaulitz wie, że mamy do niego się udać.
Mina, pięknej recepcjonistki była epicka. Kornelia właśnie w tym momencie uświadomiła sobie, jak to wygląda w jej brązowych oczach. Nowo zatrudniona fotomodelka i pakowacz udają się bez niczego do gabinetu samego prezesa firmy. Uśmiechnęła się pod nosem.
-Proszę jednak zaczekać. Wykonam telefon. -Odrzekła, zdezorientowana sytuacją.
Szklane drzwi, jednego z pokoi otworzyły się, a w nich pojawił się przystojny pan Kaulitz. Obdarzyła go naturalnie swym szczerym uśmiechem.
-Panno Millian... -Odwzajemnił lekki uśmiech. -Dzień dobry panie Schneider. Zapraszam. -Wskazał ręką, w zdłuż korytarza. -Suzy. Proszę zrobić mi kawę. -Zawołał jeszcze i ruszył przodem.
Adam odwrócił się za siebie. Musiał pokazać recepcjonistce swój zaszczyt, jaki go spotkał. A ta w niezadowoleniu i braku zrozumienia tego nie skomentowała.
-Proszę spocząć. -Wskazał na fotel przy jego biurku, a sam usiadł na swoim tronie. Kornelia popędziła Adama, by to on zajął miejsce. W końcu wydawało się jej, że ona rozmowę ma już za sobą i chodzi tylko o bruneta.
-Panie Adamie. -Zaczął blondyn, gdy ten zestresowany, usiadł na skórzanym fotelu. -Ze względu na zaniżoną ilość przyjmowanych zamówień, chciałbym pana poinformować o braku zleceń dla pana na najbliższy czas.
Adam przełknął ślinę strachu. Tego się kompletnie nie spodziewał! Miał żal do Kornelii, że napominając mu o tym, że nie będzie pracować dziś w firmie, miała na myśli zwolnienie go! Obdarzył ją swym znaczącym spojrzeniem, niestety Kornelia zbyt mało go znała, by mogła je w poprawny sposób odczytać. Dlatego uśmiechnęła się do niego, co Adama jeszcze bardziej podburzyło. Nie sądził, że Kornelia może być aż tak wredna!
-Pozostają zatem trzy opcje dla pana. -Pan Kaulitz kontynuował. -Pierwsza. Odesłanie pana na bezpłatny, przymusowy urlop. Zakładam, że trwać on będzie dłużej niż miesiąc. Druga. Zmiana umowy o pracę, na umowę zlecenie, przy czym przewiduję, że zlecenie pan by dostawał... Być może raz na tydzień. -Mina Adama była coraz bardziej zdołowana. Już nawet spuścił głowę, gdy nadzieja na cokolwiek już zniknęła. -I zostaje trzecia opcja. Zmiana stanowiska pracy. -Adam uniósł głowę. Nadzieja powróciła. A myśl, że to właśnie o to chodziło Kornelii, sprawiła, że się poczuł głupio, od razu ją obwiniając.
-Która z opcji by pana zainteresowała?
-Oczywiście, że trzecia. -Odrzekł przez zaciśnięte gardło.
Kornelia stała z boku i się przyglądała tej rozmowie. Adam był nietuzinkowo zestresowany. Siedział jak na igle. Nawet nie skorzystał z oparcia fotela. Siedział sztywno, gniotąc sobie pod biurkiem palce ze stresu. Kornelia zatem miała chwilę na własne refleksje. Przysiadła w tyle na ramieniu sofy, kładąc na niej swą torebkę i w ciszy, nie przeszkadzając panom, zamyśliła się.
Zachowanie Adama uświadomiło jej, że pan Kaulitz nie jest tylko sławnym projektantem, sławnym synem, słynnej projektantki. Ale naprawdę jest prezesem. Jest osobą na najwyższym szczeblu firmy. Nikt nie musi go lubić. Nikt nie musi być jego fanem, żeby traktować go z szacunkiem. Dzięki niemu mnóstwo osób ma pracę i choćby dlatego należy mu się szacunek. Kornelia poczuła zgorszenie, myśląc o tym, że zachowywała się jak pustak, wmawiając sobie, że jest zwykłym człowiekiem. Przecież ten człowiek nie jest zwykłym człowiekiem. Dzięki niemu pracownicy mogą utrzymywać swoje rodziny. Mogą godnie żyć. Bo, jak się już dowiedziała od Toma, żaden pracownik w tej firmie nie zarabia najniższej krajowej. To jest dowód, że pan Kaulitz naprawdę docenia swojego każdego pracownika, nawet pakowacza... Już nie było dla niej dziwne, że Adam siedzi właśnie jak na szpilkach. Od pana Kaulitz zależy w tej chwili stopień życia Adama. I tak jak przed chwilą nie mogła zrozumieć jego stresu przed prezesem, tak teraz już go rozumiała. Wyrwał ją z myśli ciepły, choć stanowczy głos pana Kaulitz, który wymówił jej imię. I nie wiadomo, dlaczego, jej ciało oblała fala ciepła.
-...Kornelii z miejsca zamieszkania, na miejsce przez nią wskazane. Potrzeba czegoś przetłumaczenia, pomoc w porozumieniu się z kimś, kto nie będzie znał języka angielskiego. Pani Millian dopiero co rozpoczęła kurs języka niemieckiego, więc takowa pomoc będzie niezbędna. Co najważniejsze. Zabrania się pić alkoholu i zażywania jakichkolwiek używek. Będzie pan kierowcą, dlatego niezbędna będzie trzeźwość. Wymiar godzin będzie elastyczny, pani Kornelia będzie wyznaczać godziny pracy, zakładam, że będzie się z panem kontaktować telefonicznie... -Kornelia skinęła głową. -Obowiązkiem pana będzie dbanie, by Kornelię nikt nie próbował oszukać z powodu nieznajomości języka, dbanie o bezpieczeństwo w czasie drogi autem, jak i w pracy. Tyle z mojej strony. -Rozłożył ręce. -Jakieś pytania?
Adam? Adama przez chwilę nie było. A z tych wszystkich nadzwyczajnych sytuacji, które zaistniały od samego rana w jego życiu, był tak oszołomiony, że nie umiał skupić myśli. Już sama rozmowa z prezesem twarzą w twarz była dla niego zaszczytem.
-Weekendy będą wolne? -Wypalił, po czym się speszył.
-To pytanie raczej do panny Millian, ale uważam, że chyba nie byłaby taka, by zajmować panu weekendy. -Zerknął z uśmiechem na Kornelię, więc ta odwzajemniła uśmiech.
-Raczej nie. Ale jeśli będzie jakieś spotkanie w sobotę, to niestety... -Westchnęła, robiąc przy tym przepraszającą miną. -Mam do wykonania kupę roboty i muszę się zmieścić w trzech miesiącach, więc... Na pewno jakieś soboty będą wchodziły w grę.
Adam pokiwał głową, że rozumie.
-Więc będę musiał towarzyszyć Kornelii w pracy, tak? I nic innego nie będę robić? Tylko jeździć i być? -Nie mógł uwierzyć.
-Dokładnie tak. -Przez twarz pana Kaulitz przeszedł cień ironizmu.
-Więc, co to będą za spotkania?
-Niestety nie mogę jeszcze panu ich przedstawić. Szczegóły pan pozna, gdy pan wyrazi zgodę...
-Między innymi, będzie to na pewno jeżdżenie po sklepach. -Wtrąciła Kornelia.
Adam jeszcze bardziej nie mógł w to wszystko uwierzyć. Aż przez chwilę miał wrażenie, że sobie z niego bezczelnie żartują!
-Panie Schneider. Chciałbym jeszcze zapytać, jakie są pana oczekiwania w stosunku do wypłat.
Adam nie miał pojęcia i tak samo pokręcił głową.
-Chciałby pan naliczanie godzinne, czy z góry ustaloną kwotę?
Adam milczał, na szybko się zastanawiając.
-Przepraszam, że wtrącę, ale wydaje mi się, że godzinne naliczanie będzie najbardziej sprawiedliwe dla obu stron.
Pan Kaulitz uniósł brew. Kornelia już po raz kolejny wtrąciła mu się w rozmowę. Na dodatek mówiła z sensem. Zaczynało go to intrygować.
-Też mi się tak wydaje. -Przyznał Adam.
-Więc, o jakiej kwocie godzinnej pan myśli?
Adam znów chwilę milczał.
Kornelia chciała się już odezwać, ale tym razem pan Kaulitz ją powstrzymał pewnym, choć przyjaznym ruchem dłoni. Dlatego Kornelia spuściła powietrze i skupiła wzrok na Adamie.
-Więc? -Ponaglił pan Kaulitz.
-...Biorąc pod uwagę, teraźniejszą wypłatę... Na rękę dostaje około dwa dwieście, więc...
Kornelia natychmiast użyła swojego kalkulatora w telefonie i podzieliła kwotę przez godziny pracy z całego miesiąca.
-Więc wychodzi trzynaście na godzinę. -Wtrąciła Kornelia. Pan Kaulitz ponownie spojrzał na Kornelię wymownie.
-Więc... Piętnaście? -Odrzekł niepewnie Adam.
-To tylko dwa euro więcej... -Ujrzała już tylko groźny wzrok pana Kaulitz, dlatego odchrząknęła po cichu.
Adam czuł skrępowanie. Na dodatek słowa Kornelii bardzo go speszyły. Czuł się głupio, że tak mało zaproponował. Przecież nie chciał powiedzieć jakiejś gigantycznej sumy, żeby nie zostać odebranym źle, a co gorsza, żeby nie stracić takiej fuchy!
-Panie Schneider? Jakie jest ostateczna pana decyzja?
-Sądząc po tym, że będę tylko jeździć i być, to chyba mniej niż piętnaście raczej nie zawołam.
-Mogę wtrącić? -Zapytała Kornelia, nie mogąc znieść decyzji Adama, pomimo że nawet nie znała Swojej kwoty do wypłaty.
Pan Kaulitz zacisnął zęby. Jednak nie potrafił powiedzieć Kornelii 'nie'. To było dość dziwne, nie poznawał samego siebie w tej chwili.
-Proszę Kornelio... -Odrzekł na wydechu, opierając się wygodnie o oparcie. -W ogóle to proszę wyjaśnić w dyskretny sposób pani warunki. -Wypalał Kornelię wzrokiem. Splótł palce i ułożył tak dłonie na swoim podbrzuszu, gdy pod biurkiem noga mu nerwowo drgała.
Kornelia czuła, że coś jest nie tak, jednak postanowiła się tym nie przejmować. Jeśli tak pan Kaulitz chce, to tak będzie.
Kornelia podniosła się z ramienia sofy i podeszła do biurka. Stanęła na jego brzegu, tak że po jednej stronie siedział pan Kaulitz, po drugiej Adam. Zerknęła na jednego, po czym na drugiego i zaczęła.
-Uważam, że piętnaście euro za godzinę jest zbyt niską kwotą, na to, że będę cię ciągać pewnie po całym Berlinie. Wyciągać cię z łóżka o różnych porach i kończyć pracę również o różnych porach. Zapewne będziemy spędzać ze sobą całe dnie... Na pewno przez jakiś czas... Zaważy to na twoich relacjach z rodziną, gdyż nie zawsze będziesz, gdy oni będą tego chcieli. Będziemy jeść na... To znaczy, w mieście... Chodzenie po sklepach jest męczące po pewnym czasie. Tłumaczenie dokumentów jest bardzo odpowiedzialnym zadaniem. A najbardziej, gdy za jakąkolwiek najmniejszą pomyłkę będzie pan srogo płacić. -Panu Kaulitz przemknął przez twarz lekki uśmiech. -Rozumiem, że powiedziałeś piętnaście, ponieważ nie znałeś szczegółów i nadal ich nie znasz... -Zerknęła na pana Kaulitz. -I chyba więcej nie mogę powiedzieć... -Pan Kaulitz skinął głową.
-Wczuła się pani w rolę osobistej agentki pana Adama. Pan Adam, widzę, nie narzeka. -Odrzekł z lekkim żartem. -Więc proszę o konkrety panno Millian, panie Schneider.
Kornelia z uśmiechem zerknęła na zdezorientowanego Adama.
-Proponowałabym co najmniej trzydzieści na godzinę. -Odrzekła pewnie.
Adam aż otworzył szerzej oczy. Pan Kaulitz się uśmiechnął.
-Trzydzieści na godzinę. Nie uważa pani, że to zbyt dużo, jak na taką pracę?
-Uważam, że ta suma zachęci Adama na dłuższą współpracę niż do momentu końca umowy i zyska pan lojalnego, oddanego pracownika na przyszłość. A co najważniejsze... -Zaznaczyła. -Jest to praca na krótki okres, czemu więc nie dać komuś porządnie zarobić? Zwłaszcza gdy Adam poważnie myśli o swoim życiu. Nie jest żadnym... Lewusem. Jest poważnym, młodym człowiekiem, który chce w życiu do czegoś dojść. Moim zdaniem takie coś trzeba doceniać.
Adam nie wiedział, co ma powiedzieć. Ze wszystkim się zgadzał z Kornelią i był pod wrażeniem, że wstawiła się za nim. Nic dziwnego w tym momencie. Pan Kaulitz również był pod wrażeniem. Nie sądził, że Kornelia aż tak dobrze poznała Adama, żeby móc stwierdzać, że 'jest porządnym, poważnym młodym człowiekiem'.
-Proszę rozwinąć swą wypowiedź w temacie porządnego człowieka. -Pan Kaulitz zrobił skupioną minę. Wyglądał na bardzo zainteresowanego, choć tak naprawdę miał to gdzieś. Chciał się tylko dowiedzieć, skąd ona tyle, i ile wie o Adamie. Poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. I nie chciał myśleć, że to może być jakaś dziwna zazdrość. Uważał, że to przez Kornelię, która zamiast stać po jego stronie, wolała stać po stronie pakowacza.
Kornelia zerknęła na Adama. Ten chciał coś powiedzieć, ale chyba tylko tak wyglądał, ponieważ żadne słowo z jego ust nie wyleciało. Dlatego Kornelia tym razem, nie że chciała, ale musiała podtrzymać swoją opinię.
-Panie Kaulitz to są prywatne sprawy Adama, niemniej podtrzymując swą opinię, Adam pragnie godnie żyć 'na swoim'. Pragnie założyć rodzinę, oświadczyć się swojej kobiecie, a co najważniejsze, co musi najpierw zrobić, zapewnić sobie i swojej kobiecie stabilizację pod względem mieszkania. Adam z chwilą zatrudnienia się u pana w firmie odkłada na własne mieszkanie. Dla mnie jest to najbardziej godny powód, by na taką chwilową pracę, dać temu młodemu człowiekowi porządnie zarobić.
-Zgadza się pan z Kornelią? -Zapytał zaintrygowany.
-Tak. -Odrzekł już pewnie.
Zapukał ktoś do drzwi, ale nie raczył czekać na odzew. Drzwi się zaraz po pukaniu otworzyły, a do pomieszczenia weszła pewnie, wysoka blondynka z jakąś chudą teczką w ręku. Na dodatek nie ukrywała zaskoczenia na widok Kornelii i Adama w gabinecie Kaulitza.
-Co tu robicie? -Zmierzyła Kornelię i kontynuowała. -Adam. Nie powinieneś się zabrać za pakowanie? Od rana stoi sterta...
-Ala. -Przerwał groźnym tonem pan Kaulitz. Od wczoraj jeszcze nie minęła mu złość na tę kobietę. -Adam nie będzie dzisiaj i w najbliższym czasie zajmować się pakowaniem. Znajdź kogoś na jego miejsce. Po drugie proszę stąd wyjść i zaczekać, prowadzę właśnie spotkanie, które bezczelnie śmiesz mi przerywać. -Warknął.
Pan Kaulitz już dostatecznie był zdenerwowany ciągłym przerywaniem mu rozmowy. Najpierw robiła to Kornelia. Jednak Kornelia nie robiła tego tak bezczelnie, jak Ala. Teraz Ala. Miał już tego dosyć. Dlatego nie powstrzymywał się ze swoimi emocjami.
Blondynka zmieszała się. W jednej sekundzie jej wielkie ego spadło na niziny. Kornelia uśmiechnęła się pod nosem. Tak bardzo się cieszyła, że pan Kaulitz tak ją potraktował. Oczywiście próbowała ukryć swój uśmiech, dlatego spuściła wzrok w czysty blat biurka, na którym przyuważyła swoje odciski palców. Automatycznie chciała je dyskretnie zetrzeć, ale to tylko pogorszyło. Zostawiła to w spokoju.
-Ale dostałam telefon od...-Próbowała podtrzymać.
-Ala. Czy nie jasno się wyraziłem? Skończę, przyjdę do ciebie. Teraz proszę wyjść.
Ala chciała coś powiedzieć, ale widząc karcący, wymowny wzrok pana Kaulitz, wyszła.
-Co panią tak śmieszy, panno Millian? -Przyczepił się teraz do niej. Jednak Kornelia postanowiła się nie przejmować jego tonem głosu.
-Nic mnie nie śmieszy panie Kaulitz. Po prostu jestem zaintrygowana faktem, jak można szybko spaść z góry. -Uśmiechała się pod nosem.
Pan Kaulitz chwilę się jej przyglądał. Chciał coś powiedzieć, ale zaniechał. Wyprostował się.
-Nadal uważam, że trzydzieści euro na godzinę, jest zbyt dużo. Jednak chcąc iść na rękę, zaproponuję dwadzieścia. -Wpatrywał się w Adama, już nie chciał w żaden najmniejszy sposób prowokować Kornelii do dyskusji.
Adam skinął głową.
-Cieszę się. Mam nadzieję, że wszystko ustalone, a pan wyraża zgodę na takie warunki pracy. -Odrzekł surowo.
-Tak.
-Proszę teraz się dobrze zapoznać z umową. -Podał mu pliczek kartek, ale Kornelii również. Wskazał ręką na sofy, więc się obydwoje tam przenieśli.
Oczywiście, że się nie mogła skupić na tym, co czyta. Przed oczami miała cały czas zmieszaną minę Ali, co nie miłosiernie ją śmieszyło. Pan Kaulitz poprawił jej humor. Dziękowała mu za to w myśli, co jakiś czas zerkając ukradkiem w jego stronę. A gdy już wszystko podpisali, pan Kaulitz zapoznał ich z aneksem do umowy, dotyczący poufności, który również musieli podpisać. Kornelia się przeraziła konsekwencjami złamania tej umowy, jednak nie chciała wymiękać. Na pewno nie teraz.
-Jestem pod wrażeniem panno Millian. -Odrzekł, gdy ta podała mu podpisane dokumenty.
-Ja również panie Kaulitz. -Przyznała szczerze.
Kaulitz był miło zaskoczony decyzją Kornelii. Sam w jej wieku raczej, by się nie zgodził na taką odpowiedzialność. Może by się grubo nad tym zastanowił... Jednak twierdził, że chyba i tak, by się na to nie zgodził. Kornelia wywarła na nim kolejne dobre wrażenie. Czuł, że tak naprawdę nic o niej nie wie, gdy ona zaczynała go tak bardzo zaskakiwać. Samo wstawienie się za Adamem, było niemalże wyzwaniem. Jej pewność siebie przy wypowiadanych słowach, urzekła go, a on naprawdę uwierzył w to, co mówi. Pomimo że zaintrygowany był faktem, że tak dobrze już się poznali. Nie miał pojęcia, kiedy, jak i gdzie złapali taki dobry kontakt. Nie sądził, że podczas piętnastominutowej drogi spod jej apartamentu do firmy, tak dużo można było sobie, o sobie powiedzieć. Nie mniej cieszyło go to. Dzięki niej inaczej i w ogóle, spojrzał na Adama. Wcześniej był dla niego zwykłym pakowaczem. Teraz uszedł w jego oczach za dobrego, pozytywnego człowieka. Kornelia teraz naprawdę dała Kaulitzowi do myślenia.
Kornelia podniosła się z miejsca i wyciągnęła dłoń do pana Kaulitz. Dlatego ten również się podniósł i przeszedł zza biurka. Uścisnął jej dłoń.
-Dziękuję panie Kaulitz za zaufanie. Postaram się jej nie zniszczyć. -Odrzekła szczerze.
-To ja dziękuję, że się pani nie wycofała. Naprawdę dobrze wyszła pani na tym w moich oczach. Powinna być pani z siebie dumna za to osiągnięcie. Nie zawsze jestem skory do przyjmowania warunków drugich stron.
Uśmiechnęli się do siebie.
-Panie Schneider. Nie wiem, jak się pan odwdzięczy pannie Millian za to, co zrobiła dla pana, ale miło mi było od takiej strony pana poznać. Tę rozmowę z pewnością zapamiętam na długo i będę miał pana plany na uwadze. -Uścisnęli sobie dłonie.
-Mi pozostaje tylko panu podziękować. -Uśmiechnął się szczęśliwy.
-Nie mi, panie Schneider. -Zerknął na Kornelię, kiwając głową. -Jeszcze moja taka uwaga do pana. Proszę zawsze dobrze wyglądać. -Zerknął na jego zwykły T-shirt. -Dostanie pan zaliczkę... -Przyznał po chwili pan Kaulitz i na koniec się miło do nich uśmiechnął.
Adam się wyszczerzył. Kornelia była cała w skowronkach. Była z siebie dumna. To musiała przyznać. A najważniejsze, co teraz czuła, to czuła pewność siebie i dziwną wartość. Wartościowego człowieka, co było kompletnie jej obce. Miała ochotę wytulić za to Kaulitza i szczerze od serca mu podziękować za to, że sprawił w niej takie uczucia. To była jego zasługa.
-On wcale nie jest taki zły! -Zawołał cicho Adam, gdy opuścili jego gabinet.
Adam promieniał ze szczęścia, a cała trójka była zadowolona z przebiegu spotkania, a najbardziej z jego wyniku. Kornelia miała ochotę pochwalić się osiągnięciem całemu światu! Tak bardzo wypełniało ją szczęście. A na wspomnienie tak poważnej, surowej postawy pana Kaulitz, motyle wybudzały się ze snu, porusząjąc jej tym samym i serce. Pragnęła więcej takich sytuacji. Pragnęła być obecna, na więcej takowych spotkaniach. Uwielbiała mu się przyglądać, gdy mruży oczy, gdy się zastanawia. Gdy unosi swą brew, gdy coś go zaskoczy, albo jest z irytowany. Albo, gdy głaszcze się po swoim lekkim zaroście. Jest wtedy taki męski i tak bardzo działał na Kornelię.
Adam dusił się z milionem pytań. Kornelia dusiła swój ogromny zachwyt. Obydwoje przemierzyli korytarz z wielkimi uśmiechami, trzymając swoje umowy w czarnych teczuszkach, tak by się czasem nic nie wygięło.
Przy recepcji spotkali nikogo innego jak poruszoną blondynkę, rozmawiającą intensywnie z Suzy. Gdy tylko ich zobaczyła, natychmiast na nich naskoczyła.
-A wy co? Zwolnił cię? -Zwróciła się do Adama. -Pokaż, co tam masz. -Wyciągnęła z jego dłoni teczkę, natychmiast ją otwierając.
Adam chciał już coś powiedzieć, ale Kornelia była pierwsza. Złapała teczkę Adama i wyrwała ją z jej rąk.
-Adam nie odchodzi z pracy. -Burknęła.
Suzy była w szoku zachowaniem Kornelii, tak samo, jak sama Ala, której mina mówiła tylko jedno "zabiję cię!".
-Czy ty wiesz, kim ja jestem? -Przyczepiła się do czarnowłosej. Kornelia jednak się już wcale jej nie bała, a to dzięki panu Kaulitz.
-To niech się pani z tego cieszy, bo bardzo szybko spada się w dół. Dowidzenia. Czeka nas spotkanie. -Odwróciła się do niej tyłem i nacisnęła srebrny guzik, by zwołać windę.
-...Adam! Masz mi natychmiast powiedzieć, co tu się dzieje! -Wrzasnęła na bruneta, dlatego Kornelia po raz kolejny się do niej zwróciła.
-Pani Beiger. Adam odchodzi na zasłużony urlop i nie musi się teraz pani z niczego tłumaczyć. -Kornelia dalej pyskowała.
-Pani Millian ma rację.-Odrzekł pan Kaulitz, wyłaniający się z korytarza. -Ala proszę ze mną. -Cofnął się.
Kornelia z Adamem weszli do windy. Widok zszokowanej Suzy był tylko dowodem, że docięła Ali. Kornelia dziś czuła narastającą wyższość nad niektórymi ludźmi. Czuła się wyjątkowa. Tylko ona i Adam dostali unikatowe polecenie od samego prezesa, o którym nikt nie miał prawa jeszcze wiedzieć. Może nie powinna czuć wyższości, ale czy to właśnie nie był powód, żeby tak się czuć? Dla niej był.
Adam pokręcił głową, nie wierząc w to, co się stało. Kornelia obdarzyła go uśmiechem.
-...Dlaczego to dla mnie zrobiłaś?
-Polubiłam cię. -Wyjaśniła. -Nie miałam jakiegoś większego powodu. No i tylko ciebie, jak na razie poznałam.
-Więc, gdybyś poznała kogo innego, to tego byś nie zrobiła?
-Adam... -Zaśmiała się. -Nie wydaje mi się. Gdybym znała innych ludzi, to nie zmienia faktu, że i tak cię polubiłam. Urzekła mnie twoja otwartość.
-...I powiedz mi... Jak ja mam ci się teraz odwdzięczyć? -Kręcił nadal głową. -Dwie dychy na godzinę! I to na rękę! -Zawołał. -Nie mogę w to uwierzyć, czaisz? A ja jak palant wyskoczyłem z piętnastką... -Pluł sobie w twarz.
-Zżarł cię stres, przyznaj się.
-...Rzeczywiście tak było... -Spuścił głowę.
-Strach przed kimś, kogo nie znasz, a o kim słyszysz codziennie, zazwyczaj jest strachem przed słowami, a nie przed tą osobą i bywa on mylny
-To prawda... Nie wydawał się wcale taki zły. Był zupełnie inny, od tego, co się o nim nasłuchałem. Wiesz... Odnosiłem wrażenie, że wy się dobrze dogadujecie.
Kornelii wskoczył jeszcze szerszy uśmiech. Odwróciła od niego wzrok i zerknęła w swoje odbicie w lustrze. I całe szczęście winda się zatrzymała i wsiadło do nich paru garniturów. Więc nie musiała odpowiadać. Co innego było, jednak gdy wsiedli do auta.
-Wy się znacie?
-Tak. Z pracy. -Kornelia zesztywniała, słysząc jego pytanie. Nikt przecież nie miał o tym wiedzieć!
-Z pracy? Pracujesz tu dopiero drugi tydzień.
Kornelia przełknęła ślinę i nie wiedząc, co zrobić uśmiechnęła się do jego odbicia w lustrze.
-Drugi się zaczął. -Poprawiła, zbywając poprzedni temat. -A to znaczy, że nie mam trzech miesięcy, tylko dwa i pół... -Żołądek się jej zacisnął.
-Czy ja dobrze zrozumiałem z umowy, że będziemy nadzorować jakiś remont? -Zmarszczył czoło.
-Dobrze zrozumiałeś.
-Ale remont, czego?
-Pojedziesz, to zobaczysz. -Uśmiechnęła się.
-To Kaulitz planuje otworzyć drugą firmę? A ty masz być jej prezesem?
-CO?! -Zawołała. Tego się nie spodziewała z jego strony! -Adam! Ja prezesem!? -Nie mogła uwierzyć, że w ogóle mógł tak pomyśleć!
-No co. Tak przynajmniej wyglądaliście... -Zaśmiał się.
-Niby jak!? -Znowu dzisiejszego dnia zrobiło jej się dziwnie ciepło.
-No... Nie wiem. Jakbyście się znali od lat. Jeszcze, jak powiedział o tej 'własnej agentce', mówiłaś tak pewnie... I tak pomyślałem. -Wzruszył ramieniem.
-No cóż. -Szczerzyła się. -To by było zbyt piękne, by było możliwe. -Rozmarzyła się.
Właśnie Kornelia zdała sobie sprawę z tego, że Adam nadal nie wie, ile Kornelia ma lat, bo gdyby wiedział, nie pomyślałby tak o niej wcale. Śmiała się w duchu z tego. Też jednak lekko się zestresowała. Co, jeśli zapyta o jej wiek? Pan Kaulitz kazał jej unikać tego typu pytań i odpowiedzi. Ale co, jeśli?
Otworzyła zardzewiałą bramę.
-Przydałby mi się jakiś notatnik... -Zapisała sobie w pamięci, że musi się nabyć takich i podobnych rzeczy. Do tej pory pisała wszystkie plany na swym Macu, ale przecież nie będzie jeździć wszędzie z komputerem. Adam wjechał na posesję, a ona zaraz za nim zamknęła bramę z powrotem.
-Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ten remont ma być... Tego! -Wychylił się z auta.
-Właśnie tak, Adamie. Właśnie tego pałacu i mamy na to dwa miesiące. -Odrzekła z przerażeniem.



CDN

Komentarze

  1. Anonimowy1/11/17 12:12

    Poprostu brak słów ... �� super odcinek... Postawa Billa zaskoczyła mnie coraz bardziej się przekonuje do niej
    Super.. Mara odc MEGA ��

    Billowa3107

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Kornelia mi zaimponowała :D Genialnie dopiekła Ali :D Cudownie, że wstawiła się za Adamem :D Odcinek bardzo mi się podobał :D Szkoda, że tak szybko się go czytało:( Czekam na więcej :D
    Życzę weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie jest nieziemskie#!! Czekam na kolejny odcinek i wiecej akcji z Kornelia i Billem sam na sam😎😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten odcinek mnie zaskoczył. Nie sądziłam, że Kornelii uda się przekonać Billa. I to bez jakiegoś dużego problemu. Coraz bardziej zaskakuje mnie to opowiadanie i wzajemna relacja bohaterów.
    Jestem ciekawa, czy Kornelia podoła zadaniu i wyremontuje pałac w ciągu wyznaczonego czasu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg