30. NDA

Kolejne 15 karteczek przed Wami :) 

Wiem, wiem, nie możecie się doczekać ciepła w tej historii, zapewniam, że one będą. I nie będą to sceny cenzuralne, (nie bez powodu jest ustawiona informacja, że treść bloga jest tylko dla osób po ukończeniu 18. roku życia ;) )Dlatego proszę wszystkich o jeszcze trochę cierpliwości.

Poza tym chciałam powitać KatAsię na moim blogu, nie wiem, czy jesteś tutaj długo, czy dopiero nie dawno zajrzałaś, ale miło mi, że dałaś o sobie znak :*

I apeluję do Wszystkich, którzy tutaj zaglądają, żeby dali o sobie znak :)


30


NDA


Kornelia z Adamem mieli za sobą cztery dni obfitej pracy, a pierwszy dzień wyglądał bardzo ciekawie.
-Od czego chcesz zacząć? -Adam rozglądał się po holu.
-...Najlepiej od początku... -Rozłożyła sobie plastikowe krzesło i usiadła na nim, zakładając nogę na nogę. Na udzie umieściła sobie jeden z bloków w kratkę i wzięła długopis.
-Masz zamiar wszystko robić, siedząc na środku holu?
-Chcę zaplanować nasze działania, żeby było nam łatwiej. ...Możemy najpierw spisać wszystkie rzeczy, jakie mają na pewno zostać.
Adam rozejrzał się po holu.
-Żyrandol?
Kornelia zerknęła w górę.
-Nie jest zbyt kiczowaty?
-Pasuje tutaj. Wystarczy go wyczyścić.
-Nie wiem, czy akurat to spodoba się panu Kaulitz...
-No to, jak mamy to zrobić, jak nie wiemy, czy Jemu będzie się to podobać?
Kornelia olała jego obawy.
-Chciałabym, żeby główne drzwi zostały. Są piękne.
-Są zdobne jak ten żyrandol. Pasuje to do siebie.
-Ehh.. Nie myślałam, że będzie to takie trudne... -Zamarudziła.
-Spokojnie. Najgorzej zacząć... Zróbmy plan. Ja będę rysować, ty pisz adnotacje. Hol może zostawmy na końcu... -Zrobił przerażone oczy i ponownie się rozejrzał. -Powiedział ci, chociaż, co gdzie ma być?
-Tak.
-Super. To będzie łatwizna. Weź kartki te przylepne i chodźmy.
Otóż to. Po godzinnym siedzeniu i marudzeniu, że to zbyt trudne do zrobienia, Adam dodał Kornelii optymizmu. Aż trudno uwierzyć, ale dzisiejszego dnia 'zbadali' każde pomieszczenie na obydwóch piętrach. Każdy sprawdzony pokój został oznaczony numerkiem na drzwiach. Ład i porządek miał swoje miejsce. A z każdym kolejnym pokojem mieli coraz łatwiej, to znaczyło, że dochodzili do wprawy.
Dużo zabawy przyniosło im zamówienie pizzy. Ponieważ zamówić pizze na nieznany adres było nie lada wyczynem. A hasło "proszę pizzę do parku" śmieszyło ich do późnego wieczora.
Pan Kaulitz wyręczył Kornelię w podstawowych rzeczach przed remontowych. Zaraz na drugi dzień zjawił się architekt i wykwalifikowany budowlaniec z technicznym. Sprawdzili budynek od fundamentów po dach. Tutaj było wszystko okay. W kolejnym dniu zjawili się elektrycy i hydraulicy. Tu już nie było tak fajnie. Rynny były do wymiany i kanalizacja do oczyszczenia. Bezpieczniki również do wymiany. Tymi rzeczami się zajmowali do końca tygodnia, by w piątek przywitać z powrotem specjalistów i dostać pozytywną ocenę.
Sobota nie była dniem wolnym. Dla Kornelii był ten dzień kolejnym małym wyzwaniem. Od samego rana była kłębkiem stresu. Nerwy spowodowane były wyglądem. Kornelia wcale nie chciała dzisiaj wyglądać jak nastolatka. Dlatego też po dwu godzinnych staraniach się, poddała się i była zmuszona zadzwonić do specjalisty, by użyczył jej paru rad.
-Od razu chciałabym przeprosić, że tak wcześnie dzwonię i to na dodatek w sobotę, ale mam mały problem...
-Jaki? -Usłyszała zaspany głos pana Kaulitz, przez co jeszcze bardziej się jej zrobiło wstyd za ten telefon. Jednak nie widziała innego wyjścia z tej małej opresji.
-Mam dzisiaj spotkanie z Adamem i jego dziewczyną. Mamy się wybrać na zakupy, by poprawić wygląd Adama, tak, jak sobie tego zażyczyłeś. Adam oświadczył, że jego dziewczyna w ogóle nie ubiera się elegancko, więc nie będzie mu, wstanie doradzić, dlatego poprosił o to mnie. Tyle że ja w tym momencie sama mam problem ze swoim wyglądem. Udało mi się uniknąć odpowiedzi dotyczącej mojego wieku i dzisiaj chciałabym już w ogóle uniknąć tego typu pytań, więc od razu chciałabym zadbać o to, żeby nie było żadnych podejrzeń o to, że mogłabym być nastolatką. Siedzę już nad tym ze dwie godziny. To, co udało mi się stworzyć, to wygląd starej baby, albo bezguścia... Mam problem... Jesteś tam jeszcze? -Zdała sobie sprawę, że chyba zbyt długo mówiła.
-Tak, jestem. Słuchałem cię. -Zaśmiał się. Rozśmieszyła go 'stara baba'. -Okay, pomogę ci, ale musimy się przenieść na wideo rozmowę.
-Dziękuję!
Pół godziny później stała już odpowiednio ubrana. Zerkała na siebie w odbicie lustra i niezbyt jej pasowały botki na stabilnym obcasie ubrane do krótkiej sukienki.
-Mogłabym przynajmniej założyć czerwone szpilki?
-Idziesz na randkę?
-Nie. -Uśmiechnęła się.
-Wyglądasz bardzo dobrze Kornelio.
-Nigdy nie zakładałam botek do sukienki... Na dodatek szalika... -Poprawiała zwiewną chustę, luźno obrzuconą na szyi, ala komin.
-Po pierwsze, to nie jest szalik, tylko apaszka, po drugie wolałbym, żebyś dzisiaj ubrała spodnie i bardzo mnie dziwi to, że nie masz ani jednej pary w swojej garderobie. -Kręcił głową.
-Nie lubię nosić spodni...
-Spodnie nie oznaczają braku elegancji. Jest mnóstwo spodni, które wyglądają bardziej elegancko od sukienek. Powinnaś posiadać taką część garderoby w swojej szafie... -Mówił poważnie. -W twojej garderobie można znaleźć tylko krótkie sukienki i spódniczki. Ewentualnie legginsy... Przepraszam, że to powiem, ale to świadczy o tym, że masz zero wyobraźni i brak pomysłu na swój wygląd... W zimę też nosisz krótkie sukienki?
Kornelia przyjęła do siebie słowa krytyki pierwszy raz tak dobrze. Wcale się nie czuła poniżona. Przyznała Billowi szczerą rację.
-Przepraszam panie Kaulitz, ale w LOS ANGELES, nie ma czegoś takiego, jak zima. -Przypomniała mu.
Blondyn westchnął.
-No tak... Ale jednak botki posiadasz w swojej garderobie.
-Te botki kupiłam tutaj! -Zawołała z radością. -Bardzo mi się spodobały... -Już nie chciała mówić, w jakim sklepie je kupiła, bo by pewnie kazał jej, je zniszczyć.
-Twoje nogi bardzo dobrze wyglądają w botkach. Powinnaś mieć ich więcej.
-Panie Kaulitz. Mam też różne inne w domu. Nie zabrałam całej szafy ze sobą. Tylko że botki zakładałam tylko do legginsów i ewentualnie do krótkich spodenek.
-Wzięłaś ze sobą krótkie spodenki?
-Nie...
Bill ponownie westchnął.
-Musimy MY iść na zakupy...
-...Podoba mi się ten pomysł. Wzięłam ze sobą same eleganckie ciuchy. Nie mam w co się ubrać na co dzień...
-O której się z nimi spotykasz?
Kornelia zerknęła w esemesa.
-O dwunastej.
-Masz więc jeszcze godzinę, żeby się uczesać i pomalować. Powiem ci tylko tyle, że gdybyś nie miała tej narzutki, to nie miałbym jak cię ubrać, mając tylko twoje ciuchy...
-Dobra już... -Skwasiła się, zawstydzona. -Wystarczy, że czuję się staro...
-Podwiń rękawy do łokci i nie ściągaj tej chustki. Masz zegarek?
-Mam.
-Załóż go. Mogłabyś jeszcze ubrać pierścionek na palec serdeczny. -Uśmiechnął się.
-Dlaczego? -Zaciekawiła się.
-Będziesz robiła wrażenie poważnej osoby. -Wymyślił na poczekaniu.
-Do prawdy? -Uniosła brew, zaintrygowana. -Będę raczej wyglądać, jakbym była zaręczona... -Ubrała srebrny pierścionek z trzema małymi diamencikami na środku i pokazała blondynowi do kamery.
-Idealnie. -Szczerzył się.
-Niech będzie... -Odrzekła niepewnie.
Billowi oczywiście, że chodziło o to, by nikt czasem Kornelii nie podrywał. Cieszył się również z tego, że przystała na założenie pierścionka. Poza tym doradził jej jeszcze w uczesaniu, jakim był luźny, duży kok i lekki makijaż, przy czym już przystał na mocny kolor szminki.
-Jaki masz pomysł na ubiór Adama?
-Na pewno kupi parę marynarek i koszul. Wydaje mi się, że garnitury nie będą odpowiednie dla niego...
-Dobrze. Adam ma bardzo dobrą postawę. Jest wysoki i prosty. Mogę ci doradzić, żebyś nie szukała zbyt dopasowanych marynarek. Mogą być ciut większe i luźne. Dobrze w nich będzie wyglądać. Unikaj kolorów grafitowych i szarych...

15 minut później...

-...O dodatkach mówiłbym o wiele dłużej, więc daruję sobie to. Na pewno coś dobierzesz odpowiedniego. Na pewno radziłbym ci z nimi nie przesadzać.
-...Dziękuję za te informacje... Nie sądziłam, że aż tak... Nie ważne. Dziękuję. -Przyznała, kiwając lekko głową, oszołomiona takimi szczegółami, jak nogawki zwykłych jeansów!
-Miałaś inny pomysł?
-Tak, to znaczy nie. Chciałam marynarki, ale o spodniach, a tym bardziej o T-shirtach wcale nie myślałam. W ogóle o tym tak nie myślałam... Okay, nie będę się bardziej pogrążać.
-Więc chyba dobrze, że to powiedziałem...
-Tak. -Przyznała szczerze.
-No zobaczymy, jak ci pójdzie. Aż jestem ciekaw.
-No właśnie! -Przypomniała sobie. -Dobrze, że mi przypomniałeś. W poniedziałek przychodzą ludzie z kontroli i ochrony zabytków. Chciałabym również w poniedziałek dobrze się rozejrzeć po firmie. Mam na myśli meble stojące w pomieszczeniach i rozmieszczenie. Chciałabym mieć jakąkolwiek wizje, jeśli chodzi o to, a nie tylko myśleć o regałach na segregatory, biurkach i krzesłach. -Uśmiechnęła się. -Czy będzie dla mnie i Adama możliwość na takie coś?
-Jak najbardziej, jeśli ma ci to jakoś pomóc. -Uśmiechał się.
Kornelia nie miała pojęcia, czy się z niej naśmiewa, czy po prostu ma taki dobry humor. Ale wiedziała dobrze to, że krępowała ją, jego rozweselona twarz. Chyba jeszcze nigdy nie widziała go takiego rozweselonego.
-Najlepiej po godzinie szesnastej, gdy wszyscy skończą pracę. Będę miał również okazję, zobaczyć 'nowego' Adama i po przyglądać się waszej pracy. Nadal nie rozumiem, dlaczego akurat Adam miał ci towarzyszyć, więc z chęcią spędzę z wami trochę czasu.
Kornelia się zestresowała trochę.
-Wątpię, żeby Adam się przy tobie rozluźnił. Tak samo, jak ja. Wiesz, że nigdy nie robiliśmy takich rzeczy.
-Wiem. Ja też nie. Dlatego jestem ciekawy, jak do tego podchodzicie i, jak się za to zabieracie. To ekscytujące z jednej strony.
-Dobrze... Ale jeśli się choć raz z nas wyśmiejesz, wyjdę stamtąd.
-Dlaczego!? -Przeraził się, ale jego szeroki uśmiech nie schodził z twarzy.
-...Stracę wiarę w swoje możliwości i podetniesz nam i tak małe skrzydełka.
-No dobrze. Rozumiem. Obiecuję, że nie będę się śmiał. Będę się tylko przyglądał.
-Dobrze... -Odrzekła nie pewnie.
Sądziła, że skończy się już jej stres, ale właśnie pan Kaulitz narobił jej kolejnego. Jej żołądek niemalże cały czas był mocno zaciśnięty z tych wszystkich 'nowości', które robiła. Odstresowała się trochę, będąc z Adamem w pałacu i to tylko dlatego, że byli tam sami i obydwoje byli bardzo świeży.
Pan Kulitz polecił Kornelii jeszcze parę sklepów, do których może się, jak najbardziej udać z Adamem na zakupy. Zapisała sobie je w telefonie z obawy, że może zapomnieć.
I jak już mieli się rozłączać, zadała mu pytanie.
-Dlaczego cały czas się tak uśmiechasz?
Pan Kaulitz się zaśmiał.
-To źle, Kornelio, że się uśmiecham? -Uniósł ironicznie brew.
Kornelia wiedziała, że to ironiczny odruch, ale jego twarz w takim wykonaniu, sprawiała u niej napływ ciepła. Nie mogła nawet tego przezwyciężyć. Tyle razy już to miała i nadal nie umiała sobie z tą reakcją poradzić. Jego równiutkie, białe zęby, idealnie czysta twarz, błyszczące oczy, które obnażały ją, ruchy jego grubych, ciemnych brwi i roztrzepane, tlenione, przydługie włosy... To wszystko razem wydawało jej się takie idealne, że aż perfekcyjne i godne jej fascynacji. Już nie broniła się przed sobą, że ten mężczyzna szalenie jej się podoba. To był już fakt, który chyba nigdy nie zostanie obalony.
-Nie... -Odrzekła nieśmiało, przyglądając mu się uważnie. -Tylko nie rozumiem, skąd ta radość? -Dodała po chwili, wracającmyślami do świata żywych. Bardzo się cieszyła, że widzi w tym momencie jego osobę w ekranie maca. Gdyby był w jej sypialni jego prawdziwa osoba, pewnie z tego ścisku żołądka, nie powiedziałaby nic. Albo na pewno jakąś głupotę. No i na pewno nie zapytałaby się, czemu się tak uśmiecha.
-Wyspałem się, jest sobota. Na pobudkę usłyszałem twój głos i rozmawiamy na moje ulubione tematy, przy okazji móc na nowo poznać twoją szafę. Dlaczego mam nie być szczęśliwy?
Kornelia poczuła, jak jej policzki robią się gorące. Rozejrzała się ślepo z nerwów po pomieszczeniu, próbując ukryć uśmiech zawstydzenia, jakże i radości. Właśnie usłyszała bardzo wielki komplement. Dzięki niej miał dobry humor. Serce jej mocniej zabiło.
-Panie Kaulitz...
-Panno Millian...
Kornelia nie wytrzymała. Zaśmiała się, spuszczając z siebie powietrze a z nim swoje emocje.
-Chciałam ci coś powiedzieć! -Zawołała ze śmiechem.
-Ja tobie też. -Odrzekł, jakby to było logiczne. Choć ona czuła, że zaczyna się z nią droczyć.
Westchnęła.
-Idź już lepiej, bo się spóźnisz. Nie lubię się spóźniać.
-To nie ty się spóźnisz, tylko ja. -Śmiała się pod nosem.
-Wiem, ale nie lubię spóźniania się też u innych. To brak szacunku do drugiej osoby, która musi na ciebie czekać.
Kornelia zrobiła minę "łohoho...".
-Dobrze. Panie Kaulitz. Więc IDĘ, bo się spóźnię, a pan Adam będzie na mnie za to zły.
-Już nie przedrzeźniaj mnie. -Uniósł brew i posłał jej karcące spojrzenie, ale i tak miał założony uśmiech.

-Dzień dobry! -Zawołała na widok naturalnej, wysokiej blondynki. Nie była zbyt szczupła, a tak w ogóle to była przeciętną osobą. Zakrywała trochę swą urodę zbyt mocnym makijażem. Miała na sobie czarne, obcisłe rurki z poszarpanymi kolanami, baleriny i białą bokserkę. Wszystko było obcisłe. Nawet skaja opinająca się na jej ramionach. Duże koła w uszach i długi łańcuszek na szyi z błyszczącym kłem na końcu.
Kornelia od razu stwierdziła, że gdyby pan Kaulitz ją zobaczył, roznosiłoby go od środka. Uśmiechnęła się do niej przyjaźnie i wyciągnęła do niej dłoń. Nie tylko ona poprawiła humor Kaulitzowi, ale on jej. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Nawet bardzo miło dzisiaj się przywitała z odźwiernym i nawet zapytała go, jak się czuje. Mężczyzna w średnim wieku był bardzo mile zaskoczony Kornelii zachowaniem, dzięki czemu zaraziła go uśmiechem.
Blondynka wyglądała trochę na speszoną i bardzo zdezorientowaną. Kornelia jednak olała to. Sama była zestresowana i cieszyła się, że nie było tego po niej aż tak bardzo widać, jak było widać po Julii.
-To co? Jedziemy najpierw coś zjeść, czy od razu zabieramy się za zakupy? -Uśmiechała się. Czuła, że nawet Adam był jakiś nieswój. Starała się nie zwracać na to uwagi, żeby nie powiększać napięcia.
-Zabierzmy się od razu za zakupy. Chcę mieć to już z głowy. -Odrzekł Adam z uśmiechem na twarzy.
Kornelia się zaśmiała. Wsiedli do służbowego auta, znanej już wszystkim markę, i ruszyli. Od razu napomknęła nazwy sklepów, o których wspominał pan Kaulitz, żeby tylko nie zapomnieć. Wtem Julia i Adam wymienili spojrzenia, co nie uszło przed oczami Kornelii, zwłaszcza gdy siedziała z tyłu.
-To już wiem, skąd ta suma. -Zażartował Adam.
-Wiesz... Nie musimy tam iść, ale ja nie znam jeszcze miasta, a te sklepy polecił sam Bill Kaulitz, więc wydaje mi się, że tak czy siak, zajrzymy do nich.
-Te sklepy są w cholerę drogie! Nie chciałbym wydawać całych tych pieniędzy tylko na ciuchy. Wcale nie muszę wyglądać jak on. -Zraził się. -Nie jestem żadnym prezesem, kierownikiem, czy jakimś dyrektorem, żeby tak się ubierać... Co ja zrobię potem z tymi ciuchami, jak wrócę na pakowanie?
-Będziesz mógł je sprzedać i zwrócą ci się pieniądze, ale sądzę, że nie wrócisz już na pakowanie. -Odrzekła Kornelia.
-Nie? -Aż zerknął na nią przez ramię, a potem na swoją dziewczynę.
-Nie wiem, ale myślę, że nie.
-Więc nie wiadomo. Po co mi tak mówisz? Ja zaraz się nastawiam... -Zamarudził.
Kornelia się zaśmiała.
-Zobaczymy, co będzie... W poniedziałek na szesnastą jedziemy do firmy.
-Więc rozmawiałaś z nim.
-Tak. Jest bardzo ciekawy naszej pracy. -Zaśmiała się. -Mówiłam mu, że jeśli będzie przy nas, będziemy się stresować.
-Właśnie! -Zawołał poruszony Adam.
-Obiecał, że na pewno nie będzie się z nas śmiać. Ale i tak będę się stresować...
-Ja też... Nie może zostawić nam kluczy i sobie stamtąd pójść?
-Hehe byłoby najlepiej! ...Ale nie sądzę, żeby chodził wszędzie za nami. Znudzi mu się to. Zresztą podejrzewam, że to nie będzie godzina chodzenia, tylko więcej. Pewnie z nami pobędzie, a później pojedzie.
-Mam nadzieję.
-Ty znasz Billa osobiście? -Zapytała w końcu, milcząca Julia.
Kornelię trochę zatkało.
-Nie za bardzo. Zazwyczaj kontaktujemy się tylko w sprawach służbowych. Czemu pytasz?
-Mówisz tak, jakbyś go bardzo dobrze znała. Adam mi mówił trochę o tobie. Z tego, co się dowiedziałam, jesteś z Los Angeles, a Kaulitzowie też tam mieszkali. Dlatego myślałam, że znasz ich osobiście.
-Tylko sprawy służbowe.
Dojechali na miejsce. Kornelia musiała przyznać Adamowi rację. Kaulitz chyba przesadził z tymi sklepami i podzielała zdanie Adama. Rzeczywiście bez sensu marnowanie pieniędzy na tak drogie ciuchy. Aż miała ochotę zadzwonić do pana Kaulitz i się o to do niego przyczepić. Adam ma kupować marynarkę za parę set euro tylko po to, by dobrze wyglądał przy Kornelii i w załatwianiu małych spraw. W tym nie było logiki.
Dopiero jak wyszli z trzeciego sklepu z niczym, Kornelia nie wytrzymała. W tych sklepach nawet T-shirt kosztował nie mniej niż sto euro...
-Zadzwonię do niego. Nie będę chodzić do sklepów, po to, żeby po oglądać i wyjść z niczym.
-Oszlałaś? Jest sobota!
-Okarze się, czy czasem nie pracuje w soboty...
Kornelia już więcej nie chciała tego komentować. Wybrała prywatny numer do Kaulitza, odsuwając się trochę na bok, by czasem nie widzieli nazwy kontaktu, na wyświetlaczu. Po paru sygnałach odebrał. Jemu najwidoczniej dobry humor się utrzymywał, ponieważ od razu przywitał ją rozbawionym tonem, pytając, w czym mają problem.
-Panie Kaulitz. Sklepy, które pan polecił, nie sięgają rzeczami tańszymi niż sto euro za głupi T-shirt, który identyczny kupilibyśmy w H&Mie za dziesięć euro. Uważa pan, że ubieranie się Adama w tak drogich sklepach, na dwa miesiące takiej pracy ma sens? Nie uważałabym tego za bezsensowne, jeśli pan myśli nad zmianą stanowiska pracy Adama, gdzie rzeczywiście takie ciuchy by się mu przydały. -Mówiła formalnym tonem.
-Ona jest obłędna... -Skomentował, zaskoczony Adam pod nosem, zerkając na swą dziewczynę, która również była bardzo zaskoczona, ale i uśmiechnięta.
-Panno Millian, właśnie mi sugerujesz zmianę stanowiska Adama?
-Nie. Próbuję panu urealnić bezsens kupowania tak drogich ciuchów, tylko dlatego, że jeździ ze mną służbowym autem.
-Kornelio. Proszę zmienić ton, jakim się do mnie zwracasz. Czuję się napadnięty przez ciebie.
Kornelia się zaśmiała i próbując to ukryć, przyłożyła dłoń do ust, dotykając się w nie chwilę.
-Przepraszam, ale  nie wiemy, co mamy robić. Wyszliśmy właśnie z trzeciego sklepu z niczym.
-Naprawdę dziwne jest dla mnie to, że Adam dostał pieniądze, by mógł zadbać o swój wygląd i jeszcze narzeka.
-To nie jest kobieta. -Przypomniała mu.
-Kornelio, pragnę ci przypomnieć, że sklepy, jakie ci poleciłem, były tylko sugestią. To, co wy zrobicie, jest inną sprawą. Jednak nie chciałbym, żeby ktoś poruszający się autem służbowym wyglądał tandetnie, ponieważ jest moim pracownikiem. -Kornelia zerknęła na Adama, czy oby przypadkiem nie słyszał poniżenia jego osoby. Odetchnęła z ulgą, gdy wcale na takiego nie wyglądał.
-Panie Kaulitz...
-Kornelio. -Przerwał jej. -Róbcie to, co uważacie za słuszne.
Kornelia westchnęła, nie wiedząc, co robić.
-I mam nadzieję, że jakoś wybrniesz z tego, że posiadasz mój prywatny numer. Pragnę ci przypomnieć, że podpisałaś klauzulę o poufności, a właśnie stąpasz na krawędzi jej złamania.
-Nie panie Kaulitz. No dobrze. Dziękuję za informację i przepraszam, że przeszkadzam panu w pracy. Do zobaczenia w poniedziałek.
-Do zobaczenia.
Rozłączyła się.
-Po rozmowie z nim, stwierdzam, że te sklepy tylko zasugerował. Możemy robić, co chcemy. Cieszy mnie to. Dzięki temu, że weszliśmy do tych sklepów, wiem, o co chodzi panu Kaulitz i możemy znaleźć podobne w o wiele tańszych sklepach. Znacie takie?
-Jasne. -Odrzekła pewnie Julia.
-Świetnie. Chodźmy.
Zakupy tak naprawdę zaczęły się dopiero teraz. Julia się trochę rozluźniła. Obydwie przebierały w wieszakach i obrzucały Adama ciuchami. Blondynka była zachwycona jego nowym wyglądem, przez co, jak stwierdziła i ona musi zadbać bardziej o swój wygląd, co na Kornelię podziałało, jak płachta na byka. Natychmiast przenieśli się do damskich sklepów. Kornelia zyskała trochę wiedzy o tutejszych fajnych butikach. A co najlepsze. Kornelia, zamiast rozglądać się za sukienkami, jak w zwyczaju miała, rozglądała się za spodniami. Jednak nic nie kupiła, prócz butów, ponieważ niczego nie była pewna. Butów kupiła sobie dwie pary i były to również botki. Zaczynały jej się podobać. Tak samo, jak przeceny i wyprzedaże wiosenne. Bała się zrobić krok w kierunku kupna spodni, a chyba najbardziej kolejnego niemiłego komentarza Billa. A sądziła, że obsesja na jego punkcie minęła... Niestety Julia, chyba czując napływ dużej gotówki swojego chłopaka, sama sobie kupiła trzy pary spodni, bo wszystkie jej się podobały i nie mogła się zdecydować. Dlatego namówiła też Kornelię. Czarnowłosa jednak nie była chętna, pomimo że dużo jej się ciuchów bardzo podobało, jednak nie miały zbyt dobrej marki, jak dla pana Kaulitz.
-Chciałabym ci podziękować za to, co zrobiłaś dla Adama. Mówił mi o tym, że go poleciłaś. -Odrzekła Julia, gdy spożywali obiad w dobrej restauracji.
-Nie musisz mi dziękować. Mnie poleciła Adama Pani Kaulitz.
-Simone Kaulitz? -Zaskoczyła się.
-Tak.
-Z nią też masz kontakt?
-Miałam, gdy tu leciałam. Właśnie pani Kaulitz zaproponowała mi współpracę z ich firmą. -Cieszyła się, że znowu nie do końca skłamała. Wprawdzie to Tom zaproponował jej współpracę, ale to pani Kaulitz to zrealizowała formalnie, więc, jakby wcale nie skłamała.
-To poznałaś się z Billem tutaj, tak?
Kornelia zaczynała znowu czuć stres. Naprawdę nie chciała kłamać. Nienawidziła kłamać, to nie leżało w jej naturze.
-Nie. W Los Angeles. Jednak nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Słyszałam, że ty chciałaś pracować w firmie Kaulitz. -Jakże bardzo się cieszyła, że Adam jej o tym wspomniał, a ona mogła wspomnieć teraz.
Julia się uśmiechnęła.
-Chciałam, ale kompletnie nie wiem, co bym mogła tam robić! ...Sprzątaczką chyba zostać...
Zaśmiali się.
-Tak serio, to chciałabym, CHOCIAŻ, zostać recepcjonistką. Żeby tylko móc mu mówić 'dzień dobry'. -Była podekscytowana. Adam zerknął na swą dziewczynę z ironią, po czym pokręcił głową. Zaczynał się wstydzić przed Kornelią za jej słowa.
-Świetny pomysł. Dlaczego nie zaaplikujesz?
-Przecież mają cały komplet pracowników. Nie szukają nikogo... Ale jak tylko się pojawi takie ogłoszenie albo Adam skądś się dowie, albo ty, TY z nim masz kontakt! -Zaskoczyła, uradowana -Ty byś mogła mi dać znać? Będę tam pierwsza z cv! -Ekscytowała się.
-Pewnie, że dałabym ci znać. A masz już doświadczenie w tym?
-Nie... Ale pracuje w sklepie, mam kontakt z klientami co dzień.
-No to super. Jak będzie jakaś okazja, to mogę zapytać, czy nie szuka recepcjonistki. ...Zaraz... Kaulitz nie ma recepcjonistek, tylko sekretarki
-Co to za różnica! -Machnęła energicznie ręką. -Matko! Zrobisz to?!
-Pewnie. Przecież to nic takiego. -Nie rozumiała jej zachwytu. Przecież tylko zapyta. Westchnęła w duchu. Chcąc uciąć temat, rozpoczęła nowy. -Cieszę się, że cię poznałam. Adam mówił mi dużo o tobie i tak mi trochę dziwnie, znając cię z opowiadań i siedząc teraz tutaj z tobą...
-Co mówił? -Ucieszyła się.
-Czym się zajmujesz, co lubisz, jaka jesteś. Dużo rzeczy. No i właśnie, że szalejesz za Billem i, że nie może w domu nic złego na niego powiedzieć przy tobie. -Zaśmiały się.
-Czasem tak jest... Bo go nie zna, a słucha od innych jakichś bredni i mi to gada. To nie jest w porządku wobec Billa. -Oburzyła się.
-Mówię tylko to, co inni o nim mówią. Przecież ja z nim nie rozmawiam.
-Rozmawiałeś. O matko... Tak wam zazdroszczę, że mieliście okazję z nim rozmawiać twarzą w twarz. Ty pewnie lepiej go znasz, powiesz mi, jaki jest? -Promieniała cała.
-Adam nie jesteś zazdrosny? -Zażartowała Kornelia.
-Nie, czasem mnie z tym wkurza, ale nie jestem. Nie mam o kogo. To wiadome, że Billa kręcą tylko starsze od siebie dziewczyny. Nie mam się o co bać.
Kornelia doznała lekkiego szoku i zwątpienia w swoje wielkie, piękne wyobraźnie, które stały się jej codziennością i normalnością.
-Czyżby dlatego z chęcią dzisiaj ją tak postarzał? Podobają mu się starsze od niego? Czy wywnioskował tak, tylko po tym, że był z Alą?! -Zawołała w myśli.
-Powiesz mi, jaki jest, gdy z nim rozmawiasz?
-Naprawdę chcesz to wiedzieć? -Skwasiła się.
-Naprawdę! W mediach zawsze jest taki promienny, idealny, taki... Uśmiechnięty, miły, uprzejmy. Taki boski... Na żywo też taki jest?
-Heh. Chyba tak. -Przyznała szczerze. Cieszyła się, że nie tylko ona tak myśli o Billu. Miała ochotę zaprzyjaźnić się z Julią! Miałaby, z kim plotkować na jego temat! To było coś cudownego, rozmawiać o tym mężczyźnie. Serce jej zaczynało znowu mocniej bić, a uśmiech znowu nie schodził z twarzy.
-Aww...! Wiedziałam! A ty zawsze mówisz, że jest wredny, niemiły i patrzy na wszystkich z góry. I patrzy, tylko żeby kogoś zwolnić -Przyczepiła się do Adama.
Adam złapał się za głowę z westchnieniem.
-Nie... -Już chciała mówić 'nie tylko taki jest. Jest jeszcze wredny, krytyczny, samowystarczalny, zadufany w sobie, bezczelny, arogancki, ma nadmiar pewności siebie, i czasem uchodzi w oczach za snoba..." Ale w ostatnim momencie przypomniało się jej to, co podpisała. Nie pamiętała, który to był punkt, ale dobrze znała jego brzmienie.
"Zabrania się hańbić mienia i nazwiska publicznie i niepublicznie..."
I bardzo dziwne wydawało się jej to, że Adam może mówić takie rzeczy, a ona nie. Dziwne, że nie dostał takiej klauzuli do podpisania. Czyżby Bill Kaulitz jej nie ufał? Ufał bardziej pakowaczowi niż jej? Może chodziło mu o to, że Kornelia będzie pokazywać się publicznie, pakowacz nie... Choć też przecież dostał podobną klauzulę, gdy podpisywał ostatnią umowę... Może Julia nie wydawała się dla niego jakimś zagrożeniem, że mówi jej o takich rzeczach. Tak czy siak, Kornelia wolała nie ryzykować i żyć ze swoim sumieniem, umową i panem Kaulitz w zgodzie.
-Nie zawsze jest niemiły. Tylko wtedy, gdy ktoś go naprawdę bardzo z irytuje. Gdy ze mną rozmawia, raczej jest miły, lub... Nie wykazuje swą osobą nic. Jest obojętny, formalny i poważny. Tak jak, wydaje mi się, że na prezesa firmy przystało.
-Więc wczuwa się w rolę.
-Tak. Heh...
Kornelia doszła do wniosku, że nici z takiej 'fanowskiej' przyjaźni, jeśli nic złego nie mogła o nim powiedzieć. Po chwili jednak zastanowienia, to co by mogła złego o nim powiedzieć? Przy nim nawet określenie 'krytyczny, arogancki, zadufany' wskazuje, że jest wyjątkowy i nie podoba mu się byle co. Wredny? Takie określenie już by mogło być uznane za plotę. Wszystko, co jej powiedział nie miłego, było szczere z jego strony, niewredne. Przecież mówił to, co myśli, nie mówił tego specjalnie, by kogoś urazić. Przeraziła się, że mogłaby puścić taką plotę. Ona sama na pana Kaulitz, gdy dla niej samej jest oczkiem w głowie! Pokręciła głową, karcąc się w myśli.
-Tak, jak wtedy najechał na Alę. -Przypomniał sobie Adam. No i się zaczęło to, czego się obawiała. Adam bez żadnych hamulców opowiedział tę sytuację swej dziewczynie. Przyglądała się brunetowi, gdy to wspominał. Albo zapomniał o umowie, albo miał ją po prostu gdzieś. Jednak pragnęła mu ją, jak najszybciej przypomnieć, w najbliższej idealnej okazji.
-Więc teraz pracujecie razem przy remoncie. -Zaczęła Julia.
Kornelia miała ochotę już zakończyć to spotkanie. Rozluźnienie się Julii, kompletnie nie sprzyjało czarnowłosej. Była już zjeżona jej pytaniami i była wściekła, że Adam jej tyle powiedział. Chyba że naprawdę nic nie wie...
Z drugiej strony przeszło jej przez myśl, czy Adam naprawdę nie boi się sankcji, za złamanie głównej umowy o poufności? Sankcja miała tam wartość pałacu wraz z ilością przekazanych Kornelii sumy pieniędzy na remont, jak i cały zysk z przeniesienia w to miejsce firmy. To nie były tysiące, to nie były nawet setki tysięcy, a miliony! Nigdy nie narzekała na brak pieniędzy, jej tata zarabiał kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie od wielu lat, ale i tak nie chciałaby płacić takiego odszkodowania, nigdy nikomu. Zresztą to jest logiczne! Przecież nie bez powodu podpisała taką umowę. Podpisała ją, żeby pan Kaulitz czuł się bezpieczny i mógł im zaufać. Nie po to, żeby rozgadywać to wszystkim dookoła.
Czarno włosa zerknęła z zapytaniem na Adama. Ten zrozumiał, o co chodzi. Uśmiechnął się i kiwnął głową.
-Nie musisz się niczego obawiać, nie powiem o tym nikomu. Wiem o wszystkim. Adam mi powiedział o tej umowie o poufności.
Kornelia już całkiem poczuła gniew. Serce biło jej bardzo mocno i tym razem nie z uniesienia dobrymi emocjami. Nie rozumiała, dlaczego Adam zachował się tak bardzo nieszczerze z panem Kaulitz. Sama go wybrała na swojego współpracownika, bo pani Kaulitz go już wcześniej wybrała. Wstawiła się za nim przy samym prezesie! Kaulitz musiał jej zaufać dwa razy! I zawiedzie się na Kornelii, gdy się dowie, że Adam nie trzyma się regulaminu! Była naprawdę wściekła.
-Przykro mi, ode mnie niczego się nie dowiesz. Podpisałam umowę i zamierzam żyć z nią w zgodzie. -Odrzekła bardzo poważnie i stanowczo.
-Heeej. Dziwne by było, gdybym o tym nie wiedziała, gdy jestem jego dziewczyną.
-Przykro mi Julia. Dla mnie, tak czy siak, nie jesteś bliską osobą, której mogę zaufać. Jeśli Adam to zrobił, jego sprawa. Ja nie zamierzam ponosić konsekwencji ze złamania umowy. -Zerknęła potępiająco na bruneta.
Adam poczuł nutkę strachu.
-Chyba nie powiesz mu, że powiedziałem o tym komuś.
A więc jednak się wystraszył. To był dobry znak. Może dopiero teraz go olśniła powaga, jaką nosił ten dokument. Dobrze, że teraz, gdy jeszcze zbytnio wszystkiego nie rozpoczęli.
-Wolałabym, żebyś trzymał się regulaminu. Zgodziłeś się na umowę, podpisałeś, więc chyba nie po to, żeby ją niszczyć.
-Hej. Sorry, ale ja nie jestem jakąś plociorą, żeby to przekazywać dalej. -Przyczepiła się urażona blondynka.
-Julia. Przecież wiesz, że nie o to chodzi. Rozumiem, że Adam ci ufa. W porządku. Znacie się nie od dziś. Ja jednak wolałabym na ten temat nie rozmawiać. Chyba że stać was na płacenie kilkudziesięciu milionów odszkodowania.
Blondynka najpierw się przeraziła. Chyba o tym nie wiedziała i Kornelia dobrze się poczuła, wspominając o tym i ją w tym uświadamiając, ale po chwili znowu przybrała obrażoną minę.
-Nie bądź zła. Podpisałam taką umowę, więc będę się jej trzymać. Przykro mi.
-Toć spoko. Nic do ciebie nie mam. -Burknęła. -Nikomu o tym nie mów! -Zawołała, szturchając swojego chłopaka.
-Ty też nie. -Odrzekł do blondynki.
-Ja nikomu nie powiem! Nie mów tego twojej mamie! Ona z zachwytu powiedziałaby całej kamienicy!
-Nie powiem! -Zawołał, rozdrażniony chłopak.
Czuł się głupio przy Kornelii i był wściekły, że Julia wspomniała o tym wszystkim. Jednak jeszcze bardziej był wściekły na siebie. Nie uważał tego dokumentu za aż tak poważny, bo wiedział, że nie złamie tego regulaminu. A wspomnienie swojej dziewczynie o pałacu, nie uważał, za coś złego. Sam się cieszył, że teraz będzie tak pracować i zarabiać więcej. Podzielił się tą informacją ze swoją dziewczyną z tych wszystkich emocji i dopiero teraz dostrzegł, jak trudno utrzymać coś w tajemnicy.
Kornelia westchnęła. To chyba był dobry moment na zakończenie tego spotkania. Czuła się pogubiona i nadzwyczaj samotna... Zbliżał się ponownie czas tego kryzysu tęsknoty, jaką się przeżywa, będąc za granicą.
Odwieźli ją pod apartamentowiec. Pożegnała się z parą miło. Julii już w aucie przeszła złość. Zaprosiła Kornelię nawet do siebie do domu w nie określonym czasie. Było czarnowłosej bardzo miło.
A gdy wróciła do domu, od razu sięgnęła za swojego maca i zalogowała się na Facebooku, by móc skontaktować się ze swoimi przyjaciółmi.



CDN

Komentarze

  1. Miałam piękny, długi komentarz napisany, ale szlag trafił dziś mój internet i wszystko poszło w daleką podróż.. Powiem krótko.. Cudo. Cieszę się niezmiernie, że Bill tak bardzo był wesoły <3 podobał mi się ten motyw.. Chciałabym "zobaczyć" ich wspólne zakupy :3 No, w każdym razie.. Mimo, że to 15 stron to i tak strasznie szybko mi się to czytało. Wręcz za szybko ;)
    Życzę weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam czasami... :( Drugi raz się nigdy nie napisze tak samo :/
      Ojej, zakupy z Billem!? Przyznam się szczerze, że mam tylko taki mały urywek podczas wspólnych zakupów. Nie spodziewałam się, że będzie ktoś chciał czytać takie coś. :o Ale może coś wyskrobię...
      Staram się, żeby odcinki nie były krótsze od 10 str. A od 10 w górę. :) Powiem ci, że pisać 15 str. na jeden temat jest trochę trudno, ale staaaram się :*
      Dziękuję i również pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Kozacki😀 chociaż jak dla mnie za mało braci 🤔 mam nadzieję że dokladnie opiszesz te zakupy z Billem i sie nie pozabijają😀😂 czekam na kolejny niecierpliwie😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... Ja nie jestem gotowa chyba na to, żeby pisać ich zakupy razem. :o To by było dla mnie mega wyzwanie! Przez nadany Billowi charakter i trzymając się go, aż sama myślę, że wynikła by z tego jakaś kłótnia hahha
      Ale jesteś drugą osobą, która pisze mi o zakupach, więc chyba naprawdę będę musiała coś takiego nasrkobać hm...
      W każdym bądź razie, cieszę się, że ci się podobało i mam nadzieję, że dalej będzie ci się podobać tak, jak do tej pory :*
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Teraz jestem bardzo ciekawa zakupów Kornelii i Billa. Oby tylko wszystko poszło gładko, bo - znając ich charaktery (w szczególności Billa oraz jego poglądy na temat stylu ubierania Kornelii) - nie będzie to łatwa sprawa. Dobrze, że Kornelia przywiązuje dużą wagę do umowy. Ja również nie lubię osób, które nie wywiązują się z zadania albo mają gdzieś zasady. Jeśli jest napisane czarno na białym, bez względu na wszystko, trzeba się do tego dostosować. Zwłaszcza, jeżeli dostaje się za to takie pieniądze.
    Jestem ciekawa, co przyniesie kolejny odcinek i rozmowa Kornelii z przyjaciółmi, więc przechodzę dalej. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg