31. Dialogi i nawiedzony pałac
Witam kochani. Dziś przechodzę samą siebie i dodaję 18 karteczek. Tylko ze względu na lekkość i mnóstwo rozmów :)
Co do zakupów z Kaulitzem, trochę się obawiam, tak jak już pisałam w odpowiedziach na komentarze pod ostatnim postem. Nie mam pojęcia, co z tego wyjdzie, ale jeśli chcecie taki rozdział, to specjalnie dla Was taki stworzę. :)
31
Dialogi i nawiedzony pałac
Kornelia również się szeroko uśmiechnęła, widząc przyjaciółkę w ekranie komputera.
-W końcu? Rozmawiałyśmy parę dni temu.
-Parę dni temu? Minęło półtora tygodnia. I co z tą sesją? Zrobiliście ją?
-Nie jeszcze. Tom czeka na odzew właściciela budynku.
-Aha. To co robisz na co dzień?
-Właśnie wróciłam z miasta. Byłam ze znajomymi na zakupach.
-Oh! Masz już tam znajomych? -Zaskoczyła się.
-Tak jakby. Adam jest współpracownikiem, a Julia jego dziewczyną, więc... Tak... Powiedz mi, co u ciebie? Co słychać u Nika, Davisa i Luisa?
O wiele bardziej interesowało ją to, co się dzieje w jej rodzinnym mieście, niż to, co robi tutaj. Tak daleko od domu.
-Właśnie dzisiaj Nik robi imprezę. Ma przyjść pół szkoły. Wiesz, jak to bywa, gdy on robi imprezy. -Przewróciła oczami.
-Wiem, wiem. -Uśmiechała się.
-Pan Kaulitz już by narzekał, jakby widział, że przewróciła oczami. Mhm... Ciekawe, czy nadal utrzymuje mu się ten dobry humor z rana? -Przeszło jej przez myśl, a lekki uśmiech wkradł się na jej twarz.
-Luisa jak zwykle pełno wszędzie. A Davis? Davis jakiś dziwny się zrobił. Co się tak cieszysz?
-Nic. Jaki dziwny? -Zmartwiła się.
-Nie wiem. Wkurza go wszystko. Luis gada, że ćpać zaczął z Natem. Ale nie wiem, czy to prawda. Choć ostatnio chodzi jakiś nadpobudliwy. Ostatnio pobił się z jakimś kolesiem ze szkoły, bo nie chciał się przesunąć w drzwiach. Dziwny jest. Aż czasami się boję do niego odezwać.
-Nate... -Pomyślała. Od razu zmniejszyła ekran wideo i włączyła jego profil. Nic nowego na nim nie znalazła, ale jego zdjęcie profilowe, pozwoliło jej się rozczulić i zatęsknić za ramionami tego chłopaka. Był jedynym, razem z Nikodemem chłopakami, którzy najczęściej ją przytulali. Czuła się wtedy taka należąca do kogoś. W szczególności w ramionach Nata... Ale to Davis zawsze słuchał, co ma do powiedzenia... Był idealnym przyjacielem. Nigdy się z nim nie pokłóciła, gdy z Natem prawie, co dzień miała sprzeczki.
-A co Nik na to? -Zapytała, nadal błądząc we wspomnieniach.
-Niby z nim gadał, ale niczego się nie dowiedział. Ah! Słuchaj tego! -Zaśmiała się na wspomnienie. -Ostatnio na imprezie Nik się tak zachlał, że płakał, że nie zostanie w tym roku królem balu! Haha czaisz to!? Co za dupek! Gadał, też, że ciebie nie będzie na balu. A chciał cię na niego zaprosić. Końcem końców wymyślił, że przyjedzie do ciebie, weźmie cię stamtąd i wbijecie się na bal. -Śmiała się, szczęśliwa. -Ale jak się zachlał! Pierwszy raz go takiego pijanego widziałam. Musiałam z taksówki odprowadzać go do sypialni, bo nie chciał iść.
-Uuu... Co ja słyszę. -Zaśmiała się Kornelia. Wprawdzie, bardzo jej zazdrościła...
Harumi się zawstydziła.
-Nie. Nie było nic między nami. Już sobie tam nic nie myśl w tej głowie.
-Nic? Naprawdę nic? Ani przytulenia? Buziaka?
-No przytuliliśmy się... -Zaczęła zawstydzona. -Dziękował mi za to, że go nie zostawiłam na imprezie. Ale, jak ja mogłabym go zostawić takiego na imprezie!? Ty też byś go nie zostawiła przecież.
-No nie. Bym ci pomogła go odprowadzić.
-No właśnie... Mhmmm... Szkoda, że cię tu nie ma...
-Też tęsknie...
-To wróć. Co ty tam robisz, jak nie masz żadnych sesji?
-Mnóstwo rzeczy robię. Uwierz, że czasami nie mam czasu nawet zjeść.
-No widzę, jesteś jeszcze chudsza, niż przed wyjazdem. Dziwnie blada... No nie jesteś blada, bo jesteś murzynką, nigdy blada nie będziesz... Ale blada w sensie, wiesz... Że jakby chora...
Kornelia się zaśmiała głośno.
-No coo...?
-Niiic...-Śmiała się.
-Wróć już... Nie mam od kogo pożyczać ciuchów. Jessica nie ma takich fajnych jak ty. Normalnie wybredna się stałam przy pożyczaniu.
Śmiały się.
-Hej. Jeśli chcesz coś pożyczyć, to przecież możesz do mnie pójść. Nie zabrałam przecież całej szafy ze sobą.
-Byłoby super! Ale jest tam twój stary. Wiesz, że go nie lubię. Nie zamierzam być wyrzucona z Jego posesji. -Śmiała się.
Jednak dla Kornelii trochę już nie było do śmiechu. Zrobiło się jej przykro, że jej tata stał się pośmiewiskiem wśród jej znajomych. Całe szczęście było coś takiego jak uśmiech, który potrafił zasłonić wszystko.
-A co tam u Pana Kaulitz? -Zapytała nadal radosna. Kornelia po raz drugi poczuła jakiś dziwny sarkazm w jej słowach.
-W porządku. Pracuje. -Wzruszyła ramieniem.
-I co? Ale nic?
-Co nic?
-No wiesz. Nic z nim nie tego?
-Ale co nie tego?
-Już nie udawaj, że nie rozumiesz!
-Nie rozumiem? -Odrzekła poważnie. Przecież już nie raz mówiła Harumi, że nic między nimi nie ma i raczej nie będzie. Dlatego nie rozumiała jej pytania. Miała wrażenie, że zaczyna pytać o to już specjalnie, przez co kompletnie nie było jej do śmiechu.
-Eh... Nie było nic między wami?
-Nie. -Kornelia przewróciła oczami. -Raz, czy dwa razy się do siebie przytuliliśmy, ale to nic nie znaczyło.
Przecież nie może powiedzieć nikomu o tym, co się wydarzyło między nimi. Pan Kaulitz ją o to prosił.
-Nie?! Serio!?
-No nie. Mamy do siebie dystans. On jest moim pracodawcą, a ja jego pracownikiem. Nic poza tym.
-Ahm... To powiesz w końcu, co robisz, gdy nie masz sesji?
-Zajmuje się innymi rzeczami. Przychodzi do mnie babeczka z kursu. Uczę się języka... No właśnie... Muszę się nauczyć na poniedziałek dwustu słówek...
-OMG. Czemu aż tyle?
-Bo nie nauczyłam się stu na piątek. Umówiłyśmy się, że co tydzień w piątek będzie mi robić test z całego tygodnia... Straszny jest ten język... Ciężko mi się wymawia te słowa...
-No nie dziwię sie. To twardy język. Ale umiesz już coś powiedzieć? Zdanie jakieś?
-Tak. To przyśpieszony kurs. Więcej mam mówienia niż gramatyki. Jak przychodzi, muszę się zwracać do niej tylko w języku niemieckim. Jak chcę jej zaproponować coś do picia, to też muszę w tym języku. Ciężkie to jest, ale naprawdę dużo daje. Lepiej zapamiętuję.
-To super.
-Nik zna ten język, nie?
-Ta. On wszystkie języki zna. Ma taki mózg. -Zaprezentowała, a potem się wyśmiała. Kornelia się przyłączyła do niej. Może była wcześniej zbyt drażliwa, na dziwny sarkazm przyjaciółki.
-Nie zna wszystkich. Japońskiego nie zna.
-Nie. Haha! Ale wcale bym się nie zdziwiła, gdyby zaczął się go uczyć.
-On zna język niemiecki, polski, hiszpański...
-Zna Hiszpański? -Zaskoczyła się Harumi. -Myślałam, że francuski, a nie hiszpański.
-Hiszpański, na pewno, bo czasem sobie rozmawialiśmy w tym języku.
-Angielski jeszcze zna. -Zabłyszczała, szczerząc się...
Po rozmowie z Harumi zadzwoniła do Nikodema. Chwilę nie odbierał, ale za drugim razem już tak.
-Matko święta, a kogo ja widzę!? -Zawołał z pięknym uśmiechem do ekranu.
Kornelia w sekundę poczuła, jak policzki się jej rozgrzewają.
-Cześć. Nie przeszkadzam?
-Niee. Ty mi nigdy nie przeszkadzasz kochana. Co słychać w Berlinie?
-Wszystko jest w porządku.
-Dobrze ci się tam żyje? Uczysz się języka?
-Tak. Uczę się. Muszę się nauczyć na poniedziałek dwieście słówek. Nie wiem, jak ja to zrobię...
-Wow. To powodzenia. Będzie ci o wiele łatwiej, gdybyś miała kogoś, z kim byś mogła na co dzień rozmawiać w tym języku.
-Tak. Znam tu już... -Zastanawiała się. -Około dziesięciu Niemców.
-To super. Kto to taki? Masz możliwość z nimi rozmawiania w tym języku?
-Em... Raczej tylko z Niemką, która mnie uczy tego języka. -Zaśmiała się. -Reszta to Kaulitzowie. Pokojówka, ale ona jest Polką, odźwierny, kobieta z recepcji i znajomy z pracy i jego dziewczyna, którą dzisiaj poznałam.
-Aham. Więc nie masz tam nikogo? -Zmartwił się.
-Nie... Ale nie jestem tutaj sama. -Dziwne to było. Ponieważ przed Harumi potrafiła zakryć wszystko, a przy nim jakoś bardzo trudno było jej to zrobić. Czuła, że nawet uśmiech na jej twarzy zdradza jej uczucia.
-Nie? Ktoś cię odwiedza?
-Bill z Tomem byli u mnie parę razy w pierwszym tygodniu mojego pobytu tutaj, ale to pewnie dlatego, że byłam chora i się martwili. Dzisiaj zostałam zaproszona do domu Julii i Adama. Adam to mój znajomy z pracy.
-Ahm. Więc nie jest tak źle. -Rozchmurzył się.
-Nie. Jest dobrze.
-A kiedy cię w końcu zobaczę w gazecie?
-Niiik... Przestań. -Wstydziła się. -Robiliśmy tę sesję, o której ci mówiłam i na niej się skończyło. Tom czeka na odzew właściciela tego budynku, jeśli się nie zgodzi, będą musieli wymyśleć co inn... Oh matko...
-Co się stało?
-Przypomniało mi się coś... No nieważne... -Wzięła telefon i zapisała sobie informację w notatniku, by znowu o tym nie zapomnieć.
-Co mówiłam? Aha, no czekamy na informację.
-Wiesz, ostatnio sobie myślałem z Luisem, żeby cię odwiedzić w Berlinie.
Kornelii serce podskoczyło do gardła. Tak bardzo się zachwyciła tą informacją!
-Przyjedźcie! Cieszyłabym się bardzo!
Nikodem się zaśmiał.
-No ja bym mógł wpaść w każdej chwili. Luis chodzi do szkoły. To jest problem. Najwyżej sam bym przyjechał. Albo na weekend.
-Na parę dni. Może sobie wolne zrobić przecież parę dni. Powie, że chory był.
-Hehe Nela. Dziś nie da się kłamać z takim czymś. Teraz są fejsbóki, które wszystko widzą.
-Oj trudno! Przyjedziecie? -Cieszyła się strasznie.
-No nie wiem, porozmawiam jeszcze z Luisem, obgadamy wszystko i dam ci znać, ok? -Uśmiechnął się pięknie.
-Możecie nawet u mnie spać. Mam drugi pokój.
-Super. A ty będziesz miała jakieś wolne?
Kornelia uświadomiła sobie, że nie ma żadnego miejsca w grafiku, a w przyszłym tygodniu planowała pracować nawet w sobotę...
-Na pewno, zrobię sobie wolne. Nie na długo, ale zrobię. W każdym razie fajnie by było, gdybyście przyjechali. Harumi i Davis też. Harumi mogłaby spać ze mną, a ktoś na kanapie.
-Okay. Ale nie zapewniam, że Davis w ogóle się na to zgodzi.
-No właśnie słyszałam od Harumi, że zaczął brać narkotyki?
-Nie bierze narkotyków. Przynajmniej tak mnie zapewniał. Rozmawiałem z nim. Powiedział, że ma trochę problemów. Wczoraj się dowiedziałem od Nata, że mama mu zmarła tydzień temu... Więc się wcale nie dziwie, że chodzi taki przygaszony.
-O mój Boże... -Przeraziła się. -Muszę do niego zadzwonić.
-Prosił mnie, żebym nikomu tego nie mówił. Więc proszę cię o to samo.
-No dobrze... Ale to, czemu Harumi mówi, że zaczął ćpać? -Skwasiła się.
-Bo wszyscy tak myślą. Nata widzieli, jak kupował kokę. Był z nim Davis, na dodatek mama mu zmarła i chodzi taki nerwowy, załamany no i uznali, że ćpa. Powiedziałem już o tym Nadimowi, żeby nie miał problemów.
-...Wspierasz go? -Martwiła się bardzo.
-Tak jak tylko się da. Ale wiesz, że zawsze ciężko było z nim rozmawiać o jego problemach. Nigdy się nimi nie chwalił.
-Tak. Zawsze był zamknięty... A Nate? On zaczął brać?
-Nie chcę ci nic mówić, ale on już długo to robi z tego, co usłyszałem od Davisa.
-Że co? -Zaskoczyła się. -Nie wierzę...
-Wiesz. Mnie tutaj długo nie było, więc nie wiem, jak było naprawdę, ale chyba Davis mi nie kłamał, bo po co miałby to robić?
Kornelia była załamana. Nigdy w życiu nie podejrzewałaby, żeby Nate brał narkotyki. Parę razy widziała jak pali trawę, ale tylko to i zapewniał, że to okazyjnie...
-...A mówił coś o mnie? -Zapytała nie pewnie.
Nikodem się uśmiechnął.
-Tęsknisz za nim?
-...Jak mam nie tęsknić? Widzieliśmy się co dzień, a jego słowa tak bardzo mnie zabolały, że, jak sobie je wspomnę to bolą tak samo bardzo, jak wtedy... Albo i jeszcze gorzej... Nigdy nie chciałam dla niego źle. Zawsze go lubiłam. Odkąd go poznałam. Tyle lat się znaliśmy. Wiedział o mnie wszystko. Był dla mnie jak brat. Ufałam mu... Czasami się zastanawiam, czy na pewno dobrze zrobiłam, kończąc z nim znajomość... -Zaszkliły się jej oczy. -Chciałabym mieć z nim kontakt, chociaż taki, jak z tobą, czy Harumi... Żeby móc go zobaczyć... Wiem, denerwował mnie, miał mnie za własność, irytowało mnie to, ale...
-...Brakuje ci tego... -Dokończył, również rozczulony blondyn.
-...Chyba tak... -Zamrugała parę razy, by móc odgonić swoje łzy i udało jej się to po chwili.
-Pogadam z nim. Też się pytał o ciebie.
-Naprawdę? -Zachwyciła się.
-Tak. Pytał, czy się wyprowadziłaś, bo przestał cię widzieć, jak przychodzisz do Davisa. Powiedziałem, że wyjechałaś na parę miesięcy do Niemiec, bo dostałaś kontrakt od Kaulitza... Już więcej nie chciał wiedzieć i nie karz mi powtarzać jego bluzgów w kierunku Billa.
-...Więc on myśli, że to wszystko przez Billa?
-Chyba tak. Bo, zanim zaczęłaś z nim gadać, byłaś z Natem.
-...Ty też tak uważasz?
-Nie wiem... Tak to wygląda, jakby to była jego sprawka i nie chcę myśleć, że dałaś się Billowi tak zmanipulować, że to przez niego, zostawiłaś Nata...
-...Chyba właśnie tak było... -Przeszło jej przez myśl.
Nie zadzwoniła do Davisa. Sama nie wiedziałaby, co ma mu teraz powiedzieć. Musiała się sama najpierw z tym otrząsnąć.
Kolejną noc nie mogła zasnąć. Tak bardzo tęskniła za Natem i wszystkimi innymi. Dopiero teraz to czuła. Czuła się w tym miejscu poniekąd uwięziona. Nie mogła jeździć autem, gdy teraz pragnęła wsiąść do swej białej Audi i przejechać się gdziekolwiek. Pragnęła iść do Nikodema i się w niego wtulić. Do Nata, wyzwać go za to, co do niej powiedział i cofnąć się w czasie, gdy stał zawsze pod szkołą i na nią czekał. Siedzieć u siebie na łóżku z Harumi i obgadywać ludzi ze szkoły.
Nic nikomu nie mogła powiedzieć. Co dziwne, czuła ogromną ochotę na przytulenie się do Toma. Ale może to było dlatego, że był przy niej najbliżej, podczas choroby. Wtedy dość często ją przytulał swoimi męskimi, silnymi ramionami. Ale gdyby miała samochód, pojechałaby teraz do Billa z wytłumaczeniem, że jej się nudziło i tak wpadła ich odwiedzić...
Rozpłakała się.
Jedyne, co miała, to telefon, który niby zaspokajał widok, informacje o znajomych i wszystko inne, ale tak naprawdę tylko drażnił. Ponieważ nie było tam jej...
W pewnej chwili miała zamiar zadzwonić do taty. Już nawet złapała telefon w dłoń. Jednak to było dla niej tak trudne do zrobienia, że zaniechała tego. No bo, co by miała mu powiedzieć? O czym z nim rozmawiać, kiedy on nigdy z nią nie rozmawiał...
Zadzwoniła do pana Kaulitz. Napadł ją stres, gdy uświadomiła sobie, co robi. Natychmiast odchrząknęła, by pozbyć się chrypy i podciągnęła nosem, by czasem nic nie podpadło.
-Panno Millian. -Odebrał. Jego głos wpływał jak zawsze. Uśmiechnęła się do siebie.
-Wiem, że pewnie już masz mnie dosyć panie Kaulitz. Dziś ciągle do ciebie dzwownię... -Było jej głupio. -Ale jakoś tak...
-Tak... Jak? -Pytał poważnie. Przez co czuła skrępowanie.
-...Długo pana nie widziałam i... Jakoś tak. -Wydusiła z siebie, po czym zacisnęła zęby z obawy o jego reakcję.
-I? -Zapytał, cały czas poważnym głosem, aż zacisnęła mięśnie i pożałowała tego, co powiedziała i tego, że w ogóle do niego zadzwoniła.
-Panie Kaulitz... -Westchnęła.
-Panno Millian, nie lubię, gdy ktoś zaczyna i nie dokańcza zdań.
Kornelia przewróciła oczami.
-I proszę nie przewracać oczami. Obiecała mi pani, że oduczy się pani tego nawyku.
Kornelia aż się podniosła z łóżka i rozejrzała.
-Skąd wiesz, że to zrobiłam? -Przeraziła się.
-Nie wiem. Podejrzewałem i najwidoczniej się nie myliłem.
Poczuła, jak Kaulitz się uśmiecha.
-Ugh... -Opadła z powrotem na łóżko.
-Myślałaś, że cię śledzę? -Rozweselił mu się głos.
-Tak...
-A co jeśli kłamię, a tak naprawdę tam jestem?
-Przeraziłabym się! Jestem nieogarnięta! -Zawołała w myśli z uśmiechem. -...Byłoby mi miło... -Odrzekła spokojnie i trochę ciszej, powstrzymując swe emocje.
-Do prawdy? -Kaulitz chyba to łyknął, ponieważ jego ton głosu również się zniżył i zrobił się milszy.
-...Oczywiście. Nie widzieliśmy się tydzień...
-Nie cały tydzień. Widzieliśmy się fizycznie we wtorek, a dzisiaj jest sobota, i też się widzieliśmy.
-Oh... Szczegóły...
-Ważne szczegóły.
-Teraz akurat mało ważne. Czuje się, jakbym cię nie widziała o wiele dłużej niż tydzień.
Kaulitz na chwilę zamilkł, dlatego przeanalizowała szybko swoje słowa. Nic podejrzanego, oprócz wrażenia, że powiedziała właśnie, że za nim tęskni...
-...Jak zakupy z Adamem?
Kornelia właśnie poczuła ogromnego kosza. Oczy w setną sekundę zaszły jej łzami na nowo. Gryzła się w myśli, że powiedziała takie coś. Zacisnęła powieki.
-...Dobrze. Julia też w porządku, bardzo miła dziewczyna... -Właśnie się jej przypomniały słowa Adama. "Lubi starsze", a to by wyjaśniało wszystko.
-Ale... W takim razie, co miały oznaczać te gesty? Spojrzenia. Jego dłoń na moim policzku... We włosach... Jego bliskość... Przecież mnie pocałował... -Głowiła się rozżalona. -...No tak... Przeprosił mnie za to... A przeprasza się wtedy, gdy się czegoś żałuje... Naprawdę tego żałował?!
-...Halo... -Usłyszała w telefonie. -Jesteś tam?
-Tak. -Odrzekła szybko i to był błąd. Zapomniała odchrząknąć.
-Kornelio? Wszystko w porządku? -Zmartwił się.
-Tak. Czemu pytasz?
-Masz dziwny głos... Coś się stało?
-Wydaje ci się. Wszystko w porządku.
-Odpowiesz więc mi na pytanie?
-Możesz je powtórzyć? -Otarła łzy, które po chwili znowu spłynęły.
-Znowu mnie nie słuchałaś... -Westchnął. -Pytałem, czy robiliście zakupy w sklepach, które poleciłem, czy w innych?
-W innych. Jedną marynarkę kupił w sklepie, który poleciłeś, ale nie pamiętam, jak się nazywał... -Odchrząknęła cicho.
-Kornelio, czy ty znowu jesteś chora?
-Nie. Nie wiem. Mam jakąś małą chrypę. -Tak bardzo się ucieszyła, że Kaulitz podsunął jej takie wytłumaczenie.
-Dlaczego nie dbasz o siebie? Zdajesz sobie sprawę, że jeśli zachorujesz, to nie skończysz tego w określonym czasie?
-Zdaję sobie z tego sprawę. Wzięłam tabletkę. Będzie w porządku.
Pan Kaulitz westchnął.
-...Jest ktoś koło ciebie, że nie mówisz o remoncie otwarcie?
-...Tak.
-Ahm... Co robicie?
-Oglądaliśmy wiadomości, ale Tom przełączył na jakąś komedię...
-Ahm... -Głosy w tle ucichły.
-A ty Kornelio, co robisz? Nie czytasz kolejnych ciekawostek na temat mojej pracy, by móc mi docinać?
Kornelia aż otworzyła usta z zaskoczenia.
-Panie Kaulitz! -Zawołała, od razu odchrząkając kluchę.
-Żartuję przecież. -Odrzekł z uśmiechem.
-Nie czytam. Wszystko już przeczytałam. Muszę zaopatrzyć się w nowe... Może znajdę coś o dobrych ripostach... -Mruknęła pod nosem.
-Oh. No tak. Twój styl poznawania ludzi poprzez książki, nie kończy się tylko na tym. Teraz będziesz się ze mną sprzeczać książkowo? Jestem ciekaw, jak to będzie brzmieć.
-Nie lekceważ mnie...
-Nie lekceważę. Żartuję tylko.
-To nie są miłe żarty...
Kaulitz cicho westchnął. Usłyszała w tle zapłon silnika.
-Nie masz humoru. Kto ci go zepsuł?
-Nikt... -Mruknęła. -Sama sobie go zepsułam. Jedyny Nikodem mnie trochę pocieszył. Rozmawiałam z nim i powiedział, że chce mnie odwiedzić. To miłe i chciałabym, żeby to się nie skończyło tylko na planach.
Usłyszała ciszę z jego strony, choć w tle grała cicho muzyka.
-Jedziesz gdzieś?
-Do ciebie.
Serce mocno jej zabiło. Od razu poprawiła ręką włosy.
-To kolejny żart? -Sama już nie wiedziała, choć już wyskoczyła z łóżka.
-Być może. -Słyszała, że się uśmiecha.
-Dlaczego tak ciężko mi się z tobą rozmawia? -Zamarudziła. -Ugryzło cię coś? -Przysiadła na skrawku łóżka i przyglądała się sobie w odbiciu lustra szafy. Nie wiedziała w końcu, czy ma się ubierać, czy nie.
-Mnie nie. No może tak trochę.
-Co takiego?
-Nie było żadnego tematu o odwiedzinach twoich znajomych.
-Jak mam to rozumieć? -Zaskoczyła się.
-Jak tylko chcesz panno Millian.
-To znaczy, że nie mogą mnie odwiedzić? -Miała ochotę się wydrzeć z tego oburzenia, ale powstrzymała sie.
-Przecież nic takiego nie powiedziałem. Raczej chciałem ci przypomnieć o pracy i terminie. Żadne wolne nie było w umowie brane pod uwagę.
-...Ale weekendy mam wolne.
-Twoi znajomi przelecą pół kuli ziemskiej, by spędzić z tobą weekend?
-Być może. Zresztą mogę się widzieć z nimi po pracy. Nie pracuję od rana do wieczora. -Gestykulowała.
-Dziwne, bo ostatnio chyba właśnie tak pracowałaś.
-Tak, ale gdy przyjadą, ograniczę parę dni do co najmniej ośmiu normalnych godzin pracy.
-...
-Mam wrażenie, że nie chcesz, żeby tu przyjeżdżali, mylę się?
-Tak Kornelio. Mylisz się. Martwię się tylko o to, czy się wyrobisz...
-Wyrobię się. Obiecałam ci to. Podpisałam to i zaświadczyłam to. Nie wątp.
-Cieszę się.
-Jakoś nie słychać...
-Co im powiesz, że gdzie pracujesz, skoro nie ma sesji?
-...Nie wiem jeszcze...
-Pamiętasz o...
-Pamiętam. -Przerwała mu, przewracając oczami. -Nie musisz się o nic martwić.
-Cóż... Jeszcze mnie nie zawiodłaś w takich sprawach, więc pozostaje mi, wierzyć w twoje słowo.
-Teraz to ja się cieszę...
-Więc? Jaki kolor lubisz? Biały, czerwony, czarny, złoty, żółty, niebieski, czy zielony?
-Chabrowy. -Ponownie wstała z łóżka.
-Dobra odpowiedź panno Millian.
Uśmiechnęła się pod nosem.
-Niebieski więc wchodzi w grę?
-Jak najbardziej panie Kaulitz. -Szukała w szafie czegoś, co przypominało ubiór domowy, choć nie na wyjście. Niestety... Same sukienki. Zdenerwowała się. Czas było się ubierać jedną ręką.
-Dobrze.
-Złoty też lubię.
-Cieszę się. Ja również.
-Czemu o to pytasz?
-Z ciekawości. To źle?
-Nie... Trochę się poczułam, jakbyś nie miał ze mną, o czym rozmawiać i na siłę wyszukujesz tematu.
Kaulitz się zaśmiał.
-Gdybym nie chciał z tobą rozmawiać, to bym cię o tym poinformował.
-Raczej nie...
-No pewnie nie dosłownie, żeby cię nie urazić. Zapewne powiedziałbym: Przepraszam Kornelio. Muszę wziąć kąpiel, bo jutro czeka mnie pracowity dzień i muszę się wcześniej położyć'.
-Nie przeszłoby. -Uśmiechała się.
-Niby dlaczego?
-Jutro jest niedziela.
-...No tak. Więc powiedziałbym... Zaraz... Dlatego do mnie dzwonisz, bo wiesz, że nie miałbym nic na wymówkę, żeby z tobą nie rozmawiać?
Tym razem ona się zaśmiała.
-Nie. Nie dlatego, ale dobre spostrzeżenie. Muszę zapamiętać.
-Wiesz Kornelio, zawsze mógłbym być teraz na imprezie, tak, jak w zeszłym tygodniu.
-Jeszcze nie byliśmy wtedy na imprezie. Jest dopiero po ósmej.
Ta dziwna rozmowa trwała parę minut. I w sumie nie można było powiedzieć do końca, o czym ona jest. Kornelii nie schodziło uczucie, że rozmawia z nią na siłę. Gdy się już ubrała i przysiadła na skrawku łóżka, dostała pytanie.
-Jadłaś kolację?
-Tak.
-Co zjadłaś?
-Bułki z kremem czekoladowym.
-Mmm... Mam na nie ochotę. W ogóle zjadłbym twój obiad. Taki, jaki robiłaś w Los Angeles. Mam nadzieję, że kiedyś mnie znowu tak pysznie ugościsz.
-Pewnie. -Cieszyła się. -Jutro jest niedziela, mogłabym przygotować jakiś obiad.
-Znalazłaś już sklepy spożywcze?
-Nie do końca, ale wiem, gdzie jest Lidl.
Kaulitz ponownie się zaśmiał.
-No co? W okolicy nie ma żadnych spożywczych...
-Dobrze Kornelio. Wybiorę się z tobą na spacer.
-Do prawdy?
-Tak. Jeśli masz tylko ochotę.
-Pewnie, że mam.
-Cieszę się. Więc jesteśmy umówieni.
-Tak. -Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Poprawił się jej humor.
-Jesteś ubrana?
-Może. Dlaczego pytasz? -Uśmiechnęła się już z podekscytowania.
-Niestety muszę powiedzieć, że byłoby lepiej, gdybyś nie oddziaływała na moje emocje, swoim wyglądem dzisiejszego wieczoru.
-Jednak przyjechałeś? -Do końca nie była pewna.
-Tak. Mogłabyś mi otworzyć drzwi.
Wyszczerzyła się do siebie i natychmiast popędziła do frontowych drzwi.
Kaulitz wyglądał podobnie jak w zeszłą sobotę. Zwykłe jeansy, T-shirt z jakimś nadrukiem, materiałowa kurtka, adidasy, no i nie mogło zabraknąć czapeczki z daszkiem. W dłoni trzymał kluczyki od auta i wcale się nie rozsiadał. Gdy oświadczył, że chce iść na spacer, wszystko wyjaśniało. Kornelia natychmiast popędziła wsunąć na nogi swoje nowe botki i swą skaję, cały czas rozmawiając. Kaulitz miał natłok słów, jakby go ktoś nakręcił.
Spacerowali po okolicznych ulicach. Pan Kaulitz pokazał Kornelii parę sklepów, między innymi piekarnię i osiedlowy spożywczak. Znalazło się też parę aptek, butików typu 'modna pani', 'szwedka' lub po prostu 'secondhand'. Odnalazła drogerię i natrafili też na chińskie centrum handlowe, które nie przypominało centrum handlowego. Był to zwykły sklep.
-W sumie to mogłam sobie wpisać to w mapy i wiedziałabym, gdzie, co jest. -Wyznała w końcu.
Kaulitza komentarzem było uniesienie brwi.
-W sumie, gdybyś to zrobiła Kornelio, to nie poszlibyśmy na spacer.
Kornelia się szeroko uśmiechnęła. Było jej miło słyszeć z jego ust, takie słowa.
Gdy wracali do apartamentowca, zeszli na temat pałacu. Ten temat nie zaznał końca, nawet gdy weszli już do domu, by Kornelia mogła spakować parę potrzebnych rzeczy i ciuchów, by jechać z Kaulitzem do jego domu. Słysząc jednak, że pan Kaulitz nie zwiedzał pałacu, prócz korytarzy, Kornelia się poruszyła.
-Przecież ten pałac ma swój urok! Po remoncie już taki nie będzie. Musi pan tam jechać zanim wszystko zaczęliśmy! -Zawołała.
-Pojadę tam, gdy dostanę do ręki klucze i usłyszę. "Panie Kaulitz misja wykonana".
Uśmiechnęli się do siebie.
-Ale musisz tam pojechać przed. Takie stare budynki są piękne ze względu na to, że są stare! Chyba że nie podchodzisz tak do tego...
-Nie Kornelio. Masz rację. Powinienem się spokojnie po nim przejść. Ale naprawdę chcesz to robić teraz?
-A kiedy? Jutro... -Nadal nie mogła w to uwierzyć. -Będziemy w twoim domu. A od poniedziałku pracujesz, a ja zaczynam przestawiać ściany.
Pan Kaulitz otworzył szeroko oczy.
-Chcesz przestawiać ściany?
-Parę na pewno.
-...Teraz muszę tam pojechać.
Ucieszyła się. Całą drogę rozmawiali o planach, jakie Kornelia miała i gdy weszli do głównego holu, bardziej urealniła swe tłumaczenia.
-Po lewej recepcja, naprzeciwko poczekalnia, za nią toalety. Muszę w tej ścianie zrobić drzwi.
-Wyobrażałem sobie recepcję na środku, przed głównymi schodami.
-Też o tym myślałam, ale wpadłam na pomysł i niestety przeniosłam ją na bok. Będzie pięknie, zobaczysz panie Kaulitz.
Blondyn chwilę się rozglądał, jakby wyobrażał sobie to wszystko.
-Wolałbym, żeby naprzeciwko recepcji znajdował się bufet. Nie chciałbym, żeby moi goście, czuli się jak w kolejce do lekarza. Recepcja, poczekalnia i toalety.
Kornelia się głośno wyśmiała, a wysokie sufity, pusta, duża przestrzeń, spotęgowały jej ton.
-Rzeczywiście, ma pan rację. Ale... -Śmiała się. -Mówiłeś przecież, że bufet ma być przy tylnym wyjściu, z wyjściem na podwórze do stolików.
-Nie sądzisz, że moi goście woleliby zjeść ciastko, napić się kawy w czasie czekania, niż siedzieć i patrzeć się na recepcjonistkę?
-Tak, ma pan rację. To fajny pomysł, ale wtedy toalety nie mogą tu być... Zaraz... Przecież mogą. Zrobię jedną parę drzwi i będzie się wchodzić do jednej dużej toalety, przecież nie musi być osobno damska i męska.
-To oczywiste.
-Dobrze... Co chciałam jeszcze... Aha. Żyrandol, drzwi i poręcze schodów chciałam zostawić, bo one ze sobą współgrają i zastanawiam się nad tą kamienną posadzką.
-Nie. -Pokręcił głową. -Kamienna może być, ale nie ta. Ta mi się nie podoba, zresztą jest popękana.
-Weźmie pan pod uwagę to, że jest brudna...
-Nie. Widzę te wzory, nie podobają mi się. I mam nadzieję, że żadne drzwi nie będą skrzypieć i nic nie będzie skrzypieć, ani się ruszać...
Tak obeszli cały pałac. Pan Kaulitz znalazł parę pomieszczeń, na które kompletnie nie miał pomysłu, było to między innymi jedno z pomieszczeń, w którym były schody na strych. Kornelia wywnioskowała, że najlepiej, by zamknął te pomieszczenie i wyrzucił klucz.
Strychu nie zwiedzali. Nie było tam światła, a pan Kaulitz nie chciał się brudzić. Do piwnicy tylko zerknęli, ale była ona cała zawalona rupieciami. Nie było widać niektórych ścian. Nawet usłyszeli dźwięk przypominający uderzenie o drewno, jakby coś spadło. Był on stłumiony, nie głośny, ale pan Kaulitz wystrzelił stamtąd jak oparzony. Kornelia też się zlękła, ale lęk przykryło rozbawienie, reakcją blondyna.
-Nigdy w życiu już tam nie wejdę! Co to było!? -Zawołał już na górze, zapominając o swojej postawie.
-Nie wiem! -Śmiała się pod nosem. -Coś, jakby spadło. -Przeszedł jej dreszcz, wyobrażając sobie duchy.
-Dobrze, że nie weszliśmy na strych. Moja noga tam też nie stanie! Mam nadzieję, że to nie były żadne duchy, że to było... Omg, jeśli są szczury w tym budynku... -Wstrząsnął się.
Kornelia wolała przemilczeć. Wiedziała, że była tam drugi raz i nie ostatni. Wolała sobie nie wyobrażać, co tam może być.
-Chodźmy już stąd... -Ruszył przodem.
Kornelia zaśmiała się pod nosem i ruszyła za nim i przypomniało się jej coś, co oddawana miała już powiedzieć.
-Panie Kaulitz proszę zaczekać. W końcu mi się przypomniało, to co miałam ci powiedzieć jakiś czas temu.
-Nie możesz powiedzieć mi tego na zewnątrz?
Kornelia znowu się zaśmiała, ale zgodziła sie. Opuścili pałac.
-Tak sobie pomyślałam, że gdyby ten facet, to znaczy... -Wyszczerzyła się, widząc, jak unosi brew i wypala ją wzrokiem. -Właściciel hotelu. -Poprawiła znacząco. -Nie odezwał się, albo nie zgodził na sesję, to mogłaby się odbyć tutaj. Wydaje mi się, że byłoby to nawet lepsze miejsce na zdjęcia, bo hotel to hotel, zwykłe miejsce, a to jest pałac... -Mówiła nie pewnie.
Pan Kaulitz zdenerwował się. Nie mógł uwierzyć, że odkąd Kornelia się zjawiła w Berlinie, wszyscy dookoła mają genialne pomysły, tylko nie on. Przecież łatwo można było wpaść na ten pomysł. Był zły na siebie, że on na niego nie wpadł. Teraz musiał chwalić ją za pomysł, który bardzo mu się spodobał.
-Kornelio. Jesteś genialna. -Uśmiechnął się lekko. -Masz rację. -Wzdychał w duszy. -To miejsce jest wiele lepsze od hotelu, ale będzie można robić tu sesje dopiero... -Ucieszył się nagle. -Do prawdy!? -Zawołał w myśli do siebie. -Dopiero po remoncie. -Odrzekł już bardziej szczęśliwy.
-A nie przed? Ten pałac ma swój urok osobisty. Te mury obrośnięte... Spójrz. -Wskazała za siebie.
-Tak. Pomyślimy nad tym... Muszę to skonsultować z Tomem. Na pewno wejdzie to w życie. -Uśmiechnął się do niej lekko. -Dziękuję za podsunięcie pomysłu. Zaraz... Nie skonsultuje tego z nim, ponieważ on nic nie wie o pałacu...
-Nie ma za co...
-A co z tamtym budynkiem? -Wskazał na budynek numer dwa, w którym miała powstać produkcja.
-Tam lepiej nie wchodźmy. Są tam tylko pokoje, duża kuchnia i łazienka, jak z obozu pracy. Całe wnętrze tego budynku będzie inne, więc nie ma sensu tam wchodzić.
-Dobrze. Więc możemy już stąd jechać. Mam wrażenie, jakby ktoś się na mnie patrzył...
Kornelia znowu się zaśmiała, ale wsiadła do auta.
Całą drogę do Loitsche rozmawiali na temat pałacu, remontu i sesji, ale temat duchów był epicki. Kaulitz naprawdę się bał takich nadprzyrodzonych mocy. Nawet odrzekł, że ma wezwać księdza, żeby po ukończeniu prac ochrzcił te budynki i ten teren, dla własnego psychicznego spokoju. Kornelia cały czas się z niego śmiała. Wydawał się taki dziecinny, gdy tak poważnie o tym mówił!
Poza tym Kornelii zaschło w ustach, jeszcze nigdy chyba z nikim tyle nie rozmawiała. Non-stop, tyle godzin. A godzina wybiła druga nad ranem, gdy znaleźli się w Kaulitzowskiej kuchni. Kaulitz przygotował pyszny makaron z kurczakiem i warzywami. W ogóle go nie obchodziła godzina, choć po zaczerwienionych oczach, można było stwierdzić, że jest mega zmęczony.
Lampka białego wina jednak podziałała inaczej, niż sądziła. Gdy usiedli w małym, przytulnym salonie, Kornelia nie dotrwała nawet do połowy filmu, jaki blondyn włączył. Lampka wina miała swoje zasługi.
Kaulitz dopiero po chwili zauważył, że Kornelia wymiękła. Jemu też się już trochę oko przymykało, ale jednak to jeszcze nie był dla niego czas na spanie. Zrobił Kornelii zdjęcie. Jak przejrzał swą galerię, to uświadomił sobie, że ma już sporo jej zdjęć. Uświadomił sobie coś jeszcze.
"Nastoletnia kobieta" -określenie, w którym Kornelia oficjalnie się przyzna wszystkim do swojego młodego wieku. Miał inne plany...
Zmarszczył brwi. Poszedł do pokoju brata, wiedząc, że ten nie śpi, ponieważ załapał się na makaron, więc wyciągnął go sprzed komputera, na którym widniała jakaś abstrakcyjna grafika.
-Co to jest?
-Nie wiem, jeszcze. Alex mi to przysłał.
-Przeniesiesz Kornelię do pokoju? Nie chcę, żeby spała na kanapie...
-Nie możesz sam jej wziąć? Ona jest lekka.
-Nie. Nie chcę jej obudzić. -Wyjaśnił, wychodząc z pokoju i nie zostawiając Tomowi wyjścia.
Czarno włosy westchnął. Wziął Kornelię zwinnie na ręce i zaniósł ją na górę do pokoju dla gości. Bill ściągnął jej buty i zadbał, żeby czasem nie było jej zimno, okrywając pościelą.
CDN
Cudo! Nie mam słów :D Mam nadzieję, że uda Ci się te Kaulitzowe zakupy opisać <3 Odcinek super, tylko za szybko się go czyta :/ Czekam na next :* Pozdrawiam i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńCaly czas się obawiam tego rozdziału :o I chyba naprawdę zacznę go pisać, by wrzucić go między inne rozdziały. Sama jestem ciekawa, jak to wyjdzie :o
UsuńSzybko, ponieważ to dialogi :P Ale miło mi, że się podobało. :D
Pozdrawiam :*
Odcinek rewelacyjny , muszę przyznać z komentarzem wyżej szybko się czyta ��. Jest doskonały ��.
OdpowiedzUsuńCoraz więcej się dzieje BOMBA ��
Czekam na next ��
Pozdrawiam oraz życzę weny
Billowa2107
No właśnie, jak pisałam wyżej. Szybko się czyta, ponieważ jest dużo rozmów. :)
UsuńI też się cieszę, że ci się podobało :*
Tak jak poprzedniczki uwazam ze odcinek super. Zresztą jak wszystkie. Jest tak lekko napisany ze czyta sie go moment. Malo Toma cos ostatnio i tej jego " przyjacielskiej" czułości w stosunku do Korneli. Pozdrawiam i czekam w niecierpliwością;)
OdpowiedzUsuńMmmm... Muszę ci się przyznać, że mam jakiś dziwny sentyment do Toma z tej historii <3 Nie wiem, czy to dlatego, że jestem prywatnie 'team Tom' hehe, czy dlatego, że 'jest, ale go nie ma'. Ale nie martw się kochana, w następnym odcinku Tom zasłuży sobie aż na tytuł rozdziału xD
UsuńDziękuję za miłe słowa i pozdrawiam :*
Mam nadzieję, że przyjaciółka Kornelii nie jest zazdrosna o jej współpracę z bliźniakami, bo wtedy by się porobiło! Jestem ciekawa, czy jej przyjaciele przylecą do Berlina w odwiedziny. Wiadomo, że Billowi się to nie spodoba, więc tym bardziej chciałabym o tym przeczytać.
OdpowiedzUsuńDobrze, że bohaterowie tak się ze sobą dogadują, ale liczę na to, że jeszcze podkoloryzujesz tę historię i będę mogła poczytać więcej o ich potyczkach. :D