33. Pracowity urlop
Dziękuję za Wasze odpowiedzi. Już podejrzewałam, że znajdzie się osoba, która powie "Taak! Dawaj zdrady! Będzie się działo!", a tu proszę, okazuje się, że wszyscy są porządni i nie lubią czytać zdrad i złamanych serc. (nie wiem, co myślą osoby, które czytają i się nie ujawniają - a wiem, że takie osoby są - w komentarzach, więc kieruje się zdaniem osób pokazującą swą aktywność) Przyjemnie mi się zrobiło z tego powodu :) Choć nic nie obiecuję, że czegoś w tym stylu nie znajdzie się w tej historii. ;)
Dziś już mogę śmiało napisać i potwierdzić: Rozdział na temat zakupów Billa i Neli został napisany i skończony, czekając na odpowiedni moment, by wyszedł na światło dzienne xD
Tak bardzo się go obawiałam pisać, myśląc, że jak to zrobię, Bill i Nela staną się wrogami numer 1. (haha), że teraz się nie mogę doczekać, kiedy Wam go udostępnię, ponieważ jestem z niego zadowolona na maxa. ^^
Nie przedłużając, zapraszam na nowy odcinek i proszę o jeszcze chwilę cierpliwości, by w końcu zaczęło się dziać to, o co się prosi od wielu odcinków ;P
Z tego rozdziału niezbyt jestem zadowolona, ale stwierdziłam, że nie będę go wyrzucać z historii, ponieważ wydarzenia rodzinne Millianów mają swe znaczenie w przyszłości.
Z tego rozdziału niezbyt jestem zadowolona, ale stwierdziłam, że nie będę go wyrzucać z historii, ponieważ wydarzenia rodzinne Millianów mają swe znaczenie w przyszłości.
Pozdrawiam i czekam na komentarze :*
33
Pracowity urlop
W poniedziałek ruszyła do pracy z Adamem już o siódmej. Gdy tylko weszła do pałacu, uśmiech nie schodził jej z twarzy. Cały czas miała przed oczami uciekającego Kaulitza z piwnicy. Niestety nie mogła się podzielić tą śmieszną historią z Adamem, choć bardzo ją kusiło.
Adam przedstawił Kornelii, swoją minioną niedzielę, która była dla niego bardzo kreatywna. Poczuła się nawet dziwnie z tym że on zawala sobie niedziele pracą, gdy ona rozbija się z Tomem po Magdeburgu. Pomysł Adama uznała za świetny i trafiony. Mieli zamiar ten pomysł przedstawić dzisiaj prezesowi. Oczywiście Adam nalegał, żeby to ona mu go przedstawiła, przyznając, że on się zbyt mocno przy nim stresuje.
Kornelia zaś przedstawiła Adamowi wizję Kaulitza, a ten przyznał mu rację. No jakby mogło być inaczej. Przecież to wizja samego Billa Kaulitz. Po czterech godzinach męczenia się z planami spisanymi w zeszłym tygodniu, w końcu podjęli decyzję o wynajęciu profesjonalistów, którym powiedzą wszystko, czego chcą, a oni to stworzą. Kornelia nie była z tego zbytnio zadowolona, jednak chcąc uzyskać profesjonalizm, o jakim marzy Kaulitz, było to niezbędne. Tak. Czarnowłosa zapamiętała uwagę pana Kaulitz, na temat skrzypiących podłóg i drzwi, chyba najbardziej ze wszystkich innych.
Samo odnalezienie w sieci dobrego biura projektowego było czasochłonne. Kierowali się zasługami firmy. Było tego całe mnóstwo. Żadnych budynków, zaprojektowanych przez daną firmę, nie znała. Tutaj swoją wiedzę musiał wykazać Adam, ale Kornelia nie czuła się odepchnięta. Były przecież zdjęcia efektów prac.
Wybrali parę i udali się do ich biur. Cechowały się projektami sal konferencyjnych, biur banków i biur nieruchomości. Oczywiście, że Kornelia nie posługiwała się nazwiskiem Kaulitz, choć już miała taki zamiar, gdy czekali na parę minut rozmowy niecałą godzinę.
Pierwsze biuro odmówiło, ponieważ nie mieli wolnych terminów. Drugie tak samo i z każdym kolejnym było tak samo. Ostatnie biuro, do którego jechali z niechęcią, bo projektowali hotele i salony spa, wręcz od razu ich przyjęli do siebie. Miły, młody mężczyzna w eleganckiej koszuli ugościł ich tak, jak się nie spodziewali. Zaproponował kawę, z czego byli zachwyceni, bo wynudzili się tą całą wyprawą i jeżdżeniem po całym Berlinie.
-W czym mogę państwu pomóc? -Zaczął uprzejmie.
-Pierwsze, co chcieliśmy wiedzieć, to czy macie bliskie terminy.
Mężczyzna się uśmiechnął.
-Zależy, czego sprawa dotyczy.
Kornelia westchnęła, zerkając na Adama, który zrobił znudzoną minę. Kornelia więc była zmuszona znowu odmówić regułkę, którą zdążyła się nauczyć, rozmawiając z innymi projektantami.
-Wiem, że zajmujecie się hotelami i punktami wypoczynku. Nie z tym przychodzimy do pana. Przychodzimy do pana z zapytaniem, czy podjęlibyście się projektu domu mody?
Brunet się zaskoczył, ale nie przerywał, miło spoglądał na Kornelię.
-Wszystkie biura projektowe zajmujące się specyfikacją projektów biur, mają zbyt dalekie terminy. Wiem, że to nie wasza specyfikacja, ale sądząc po zdjęciach w internecie, lubujecie się w zdobieniach, przypominające pałac. Dlatego uderzyliśmy z nadzieją tutaj, ponieważ dom mody, ma mieścić się właśnie w pałacu.
-W pałacu? -Ponownie się zaskoczył.
-Tak. Jest to budynek zaliczany do zabytków miasta. Mieszkała w nim kiedyś jakaś księżna, czy nie księżna, nie pamiętam...
Brunet się zaśmiał razem z Adamem. Kornelii nie było do śmiechu. Coraz bardziej się martwiła, że w ogóle nikogo nie znajdą, dlatego jej głos i postawa była bardzo poważna.
-W każdym razie ktoś ważny. Są to dokładnie dwa budynki, pałac i osobny budynek, wybudowany set lat później, przerobiony ze stajni i bardzo powiększony, on się nie zalicza do zabytków, można tam zrobić, co się chcę, byle żeby ściany nie runęły.
Mężczyźni znowu się uśmiechnęli pod nosami, a elegancki brunet coraz bardziej nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
-Do czego zmierzam. W pałacu ma powstać biuro, w budynku numer dwa, dział produkcji. Mam czas na wykonanie remontu od podstaw dwa miesiące. Zależy mi bardzo na czasie.
-Cóż... -Brunet oprzytomniał i ocknął się po śmiałym wykładzie czarnowłosej, ale uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Zależy mi na tym, żeby pałac został pałacem, żeby nie odbiegać od jego stylu, ale też ma być nowoczesny i robić wrażenie. Ten dom mody jest słynny na całą Europę, więc MUSI robić wrażenie.
Brunet ponownie się zaskoczył.
-Podejmiecie się tego? -Zapytała z nadzieją.
-Dwa miesiące i zapewne od zaraz?
-Dokładnie. Jestem wstanie dobrze zapłacić, jednak nie przesadzajmy. Wiem, że szybkie terminy są więcej płatne, dlatego nie wzruszy mnie cena projektu. Śmiało pan mówi i nie owija w bawełnę. Chcę mieć czarno na białym.
Adam zerknął na Kornelię uważnie. Nie słyszał jeszcze, żeby projektant się zgodził. Chciał w pewnej chwili zwrócić jej uwagę, ale zaniechał, gdy brunet się odezwał.
-Nie jestem wstanie wycenić projektu, dopóki nie zobaczę osobiście budynku i pani planów. -Uśmiechnął się uprzejmie.
-Rzeczywiście... Zdjęcia nie wystarczą?
-Mogłyby wystarczyć, gdyby chodziło o coś małego.
-Więc ma pan czas na przejażdżkę do pałacu?
Adam znowu na nią zerknął.
Brunet wyglądał na osaczonego nią. Sam Adam widział po nim, że, nawet gdyby chciał odmówić, nie miałby, jak. Aż się zaśmiał w duchu, że postawiła go w takiej sytuacji. Swoje też wiedział. Brunet wpatrywał się w nią jak w obrazek.
Stresowała się, ponieważ już dawno było po godzinie szesnastej. Dochodziła siedemnasta. Pan Kaulitz nie dzwonił do niej, nie miała pojęcia, co ją spotka w firmie.
-Stresuję się. Jesteśmy spóźnieni o godzinę... -Odrzekła w windzie.
-Ja też... Będzie pewnie wściekły. Albo już dawno sobie poszedł.
-Dzień dobry. -Odrzekli chórkiem, widząc stróża.
-Dzień dobry.
-Pan Kaulitz jest jeszcze w biurze?
-Tak. Prowadzi zebranie.
Adam wymienił z Kornelią spojrzenia.
-Nie wie pan, czego dotyczy?
-Nie. Siedzą już tam od ponad godziny.
Znowu wymienili spojrzenia. Kornelia poszła korytarzem, by móc zobaczyć, z kim ma to zebranie. Przez szybę sali konferencyjnej było widać dokładnie. Był tam Alex, trzy nieznane jej kobiety, dwóch nieznanych jej mężczyzn, obydwóch Kaulitzów i pani Simone.
Przełknęła ślinę. To na pewno nie było planowane zebranie, skoro była z Kaulitzem umówiona na godzinę wcześniej. Pozostało jej czekać, dlatego się wycofała.
-Nie przestaniemy dzisiaj czekać Adamie. -Westchnęła Kornelia.
-Wolałbym już pakować, coś robić, niż czekać.
Kornelia się zaśmiała.
-Na pewno nie. Za to czekanie ci płacą.
-Fakt, ale nudzi to... -Rozsiadł się wygodnie na sofie przy recepcji.
-Nie wie pan, o której skończy się zebranie? -Zwróciła się do stróża.
-Nic mi nie wiadomo.
-Panu to musi się nudzić tutaj, co? -Westchnął Adam.
-Nie narzekam.
-Co pan robi tu całymi nocami?
-Czytam, rozwiązuje krzyżówki. Oglądam filmy. Spaceruję. Dużo rzeczy.
-Mój Boże... Umarłbym, gdybym miał taką pracę.
Drzwi się otworzyły. Ludzie z zebrania wesoło opuścili salę konferencyjną.
-Straszny pan Kaulitz. -Mruknęła z ironią do Adama.
-No co... -Burknął tak, jak ona.
-Chodźmy... -Wychyliła się od razu do korytarza i ruszyła nim, mijając pracowników.
-Żadne drzwi się nie otwierają na zewnątrz. -Przypomniała sobie. -O co mu chodziło?
-Kornelka! -Zawołała z zachwytem pani Simone, gdy ją ujrzała.
-Dzień dobry pani Kaulitz. -Uśmiechnęła się szeroko, choć poczuła lekki peszek.
-Jak miło cię widzieć. -Przytuliła dziewczynę. -Schudłaś! Pięknie wyglądasz. -Zachwycała się.
Tom z Billem wymienili spojrzenia za plecami swej matki.
-Adam. Jak długo cię nie widziałam, słyszałam, że dostałeś przymusowy urlop?
Adam zerknął na pana Kaulitz, po czym znowu na blondynkę.
-Tak. -Wydusił z siebie.
-Widzisz Bill, jakich masz ambitnych pracowników? Przychodzą do pracy nawet podczas urlopu.
-Tak mamo. -Odrzekł sucho, trochę zniecierpliwiony, choć nadal grzeczny.
Za to Tom zmrużył podejrzliwie swe oczy i z dokładnością obserwował tych dwóch.
-Jak wam się pracuje razem? Dobrze? Dogadujecie się?
-Tak pani Kaulitz. Polubiliśmy się. -Odrzekła z uśmiechem. Nawet Adam się uśmiechnął.
-To się cieszę. Kornelko, co tu robisz? Słyszałam, że Bill nie zaplanował dla ciebie pracy... -Skarciła syna wzrokiem. A ten uniósł brew, zerkając na Kornelię. Czarnowłosa miała wrażenie, jakby te wszystkie kłamstwa chciał zwalić perfidnie na nią. Nienawidziła kłamać.
-Tak, byłam z panem Kaulitz umówiona, chciał mi coś powiedzieć, a że byłam akurat z Adamem, więc przyjechaliśmy razem.
-Pf... -Prychnął Tom w swoich myślach i ze zniecierpliwienia stąpnął z nogi na nogę.
-Rozumiem. W najbliższym czasie nie ma żadnych zdjęć, nie chciałabyś wrócić do domu? Twój tata ciągle o tobie mówi. -Zbliżyła się do niej. -Nie przyznaje się do tego głośno, ale bardzo za tobą tęskni.
-No właśnie. Dobrze mamo to ujęłaś w słowa. -Skomentował nadal w myśli Tom.
Kornelię zatkało. Przez chwilę nie wiedziała, co ma powiedzieć.
-...Rozmawia pani z moim tatą? -Nie ukrywała zaskoczenia.
-No dobrze. -Zerknęła na synów. -Więc trzymaj się kochanie. Ty też Adam, miłego urlopu ci życzę.
-Dziękuję.
-Dowidzenia Kornelko. -Pożegnała ją uśmiechem, pogoniła Toma i razem odeszli.
Kornelia odprowadziła panią Kaulitz wzrokiem.
Adam dziwnie spojrzał na Kornelię. Najwidoczniej właśnie się dowiedział, że to, co robią, jest tak tajemne, że NIKT, nawet Kaulitza mama, nie może o tym wiedzieć. Czuł, że to coś dziwnego z jego strony. No i już rozumiał, skąd się wzięła Kornelia. Jeśli pani Kaulitz spotyka się z jej tatą. Wszystko już rozumiał, skąd to prezesowskie traktowanie Kornelii. Miała po prostu wielkie plecy. Również nie bardzo mu to przeszkadzało. Kornelia zrobiła plecy Adamowi, dzięki czemu ma zysk z tego, że w ogóle ją poznał.
Kaulitz zaprosił ich do swojego gabinetu.
Usiadła na ramieniu sofy. Jej skupienie zostało zaburzone. To było wiadome, jednak czas nie był dobry na refleksje i domysły.
-Macie dla mnie jakieś nowości?
-...Tak... -Oprzytomniała. -Adam wpadł na genialny pomysł.
-Co to za pomysł, panie Schneider?
Adam zerknął na Kornelię. No fakt. Właśnie sobie przypomniała, że to ona miała zaprezentować ten pomysł i to ona ma materiały w torebce. Westchnęła więc i wyciągnęła z torebki parę kartek, podając Kaulitzowi.
-Jest to krótka ankieta dla pracowników, dzięki której możemy poznać szczegółowo każde ze stanowisk firmy. W ankiecie znajdzie pan pytania dotyczące, co dany pracownik uważa za wygodę w swoim biurze, co za zbędne i to, co przeszkadza w pracy. Do każdego pytania jest dodatkowa rubryka na swoje propozycje lub skargi. Chcielibyśmy, żeby tę ankietę dostał każdy pracownik tej firmy, włącznie z panem, panie Kaulitz i poświęcił pół godzinki na wypełnienie jej. Ankiety podzieliliśmy działami. Mogą być anonimowe, ale nie muszą. Choć sądzę, że gdy będą anonimowe, pracownik będzie wiele bardziej szczery. To tyle. -Popatrzyła trzeźwo na pana Kaulitz.
Kaulitz po raz kolejny był miło zaskoczony.
-Jestem pod wrażeniem pana pomysłu, panie Schneider. Uważam pomysł za dobry i chętnie wcielę go w życie. Aż sam jestem ciekawy przebiegu tej ankiety i chyba zaczynam się obawiać tych wszystkich odpowiedzi. -Zażartował, przeglądając pytania.
-Fajnie by było, gdyby pan od razu zajął się wypełnieniem ankiety, a my z chęcią pójdziemy obadać firmę. -Zasugerowała.
-...Dobrze. -Odrzekł nie pewnie.
Kornelia z Adamem zniknęli z jego gabinetu.
-Nie będę się rozpisywać. Będę robić zdjęcia. -Odrzekła, gdy weszli do pierwszego biura.
Adam miał ochotę zapytać Kornelię o jej stosunki z panią Simone, ale zwątpił, twierdząc, że mógłby ją zrazić do siebie. Ciekawił go bardzo ten temat, ale gryzł się w język. Poza tym widział, że zepsuł się jej humor. Stała się dziwnie oschła. Mogło być to spowodowane też zmęczeniem. Brak jej entuzjazmu oddziaływał na niego. Jemu również odechciało się chodzić po biurze.
-...Zapomniałam powiedzieć panu Kaulitz, że to jest do skserowania... -Odrzekła, gdy byli w trzecim pokoju. -Masz te ankiety zapisane?
-Tak. Wydrukuję dla wszystkich... Nie sądziłem, że na to pójdzie.
-Dlaczego niby? To był świetny pomysł. Ja mam tylko nadzieję, że pracownicy będą szczerzy...
"Ja mam tylko nadzieję, że Arthur się zgodzi, jak nie, to znowu będziemy szukać... I chyba nie będziemy się ograniczać tylko do Berlina... :( " -Odesłała wiadomość do Adama.
Leżała już w łóżku. Cisza wypełniała cały apartament. Nawet psa nie było słychać za ścianą. Wsłuchiwała się w dźwięk przejeżdżających aut. Jeszcze do nich nie przywykła. Tak samo, jak do światła wpadającego do pomieszczenia z latarni ulicznych. Zasłaniała okno, ale zasłony i tak błyszczały.
"Nawet gdyby się zgodził, to przecież on się takimi rzeczami nie zajmuje. Nie zna się na biurach. Zrobi coś źle, nam się to spodoba, i co wtedy?"
Uśmiechnęła się, gdy odczytała wiadomość.
"Ale my się będziemy znać, przecież! Dostaniemy ankiety pracowników, mamy zdjęcia biur. Będzie okay!"
"Chciałbym mieć tyle optymizmu w sobie, co ty. :) Powiem ci, że ja nie jestem pewny jego projektów. Miał się zająć tym profesjonalista, a nie ktoś, kto tylko obsługuje program graficzny. "
"Żałujesz, że do niego pojechaliśmy? Ja też się trochę obawiam, ale trudno. Widać po jego stworzonych już projektach, że ma smak."
"Smak hotelu, nie biura. Nie jestem zły. Przecież był ostatni na liście. Ale jest całe mnóstwo innych profesjonalistów w tym fachu."
"Nie mamy czasu na takich profesjonalistów. Zapomniałeś, że mamy dwa miesiące!? :o"
"Dwa i pół. Jemu powiedziałaś, że dwa."
"No i dobrze. Nie wyklep się czasem ;)"
"Ja myślę, że się zgodzi. Poleciał na ciebie, poza tym, jak wyjechałaś o pieniądzach, to nie przepuści takiej okazji. "
"Haha! Skąd takie wnioski panie Adamie, że 'poleciał' na mnie?! A o pieniądzach specjalnie powiedziałam, żeby od razu mi nie odmówił ;P"
"Cwaniara. Skąd takie wnioski? Nie odrywał od ciebie wzroku i słuchał cię jak zaklęty!"
"Hmmm... Jeśli tak, to może uda mi się umówić z nim na mniejszą cenę xD"
"Hahaha! Wiedziałem, że to napiszesz! Na pewno zaniży cenę specjalnie dla ciebie xD"
"Oby! :D Ten dzień mnie wykończył. Chce mi się spać, a nie mogę zasnąć... :/"
"Mam tak samo... Ciekawe, co by Kaulitz zrobił, gdyby wszedł do pałacu, a tam łóżka z biurkami zamiast krzeseł, hahahha! "
Kornelia się zaśmiała i pokręciła głową.
"Byłoby śmiesznie, ale i tragicznie! Wyobrażasz sobie, jak by się wściekł!? Haha! "
"Zabiłby nas. Pracowalibyśmy pewnie z parę lat za darmo, żeby to odrobić hahah xD"
"Hehe pewnie tak xD Cóż... Pozostaje nam czekać do jutra i być dobrej myśli :)"
"Tak. Im szybciej zaśniemy, tym szybciej stanie się jutro xD"
"Haha, tak ci się śpieszy do pracy? ^^"
"No jasne! Taka praca, jeżdżenie autem po mieście, to marzenie!"
"hehe, cieszę się, że jesteś zadowolony :) Ale rzeczywiście czas spać. To jak jutro? 7? "
"Znowu 7? On na pewno nie zadzwoni o 7 xD"
"Będziemy mieli czas znaleźć w razie czego kogoś innego."
"No tak. Okay. Punkt 7 na dole"
"Spoko :) Więc miłych snów ci życzę :)"
"Wzajemnie :)"
Wsunęła telefon pod poduszkę i zamknęła oczy. Oczywiście, że nie zasnęła. Obrazy przelatywały jej przed zamkniętymi oczami. Arthur, pałac. Dziwny stres. Zaciśnięty żołądek. Poddenerwowanie. Bill w koszuli z niedopiętymi guzikami pod szyją. Prosta sylwetka. Jego przeszywający wzrok, zza pleców pani Simone. Tata... Otworzyła oczy.
-Mówił o mnie? -Pomyślała. -Ale jak to?
Wyciągnęła telefon, wybrała jego numer i patrzyła po ciągu liczb na ekranie.
-Ale, o czym ja mam z nim rozmawiać? -Kolejna fala stresu.
Zablokowała telefon i odwróciła się na drugi bok.
Natłok myśli nie pozwalał jej zasnąć. Kulała się po łóżku, aż do drugiej w nocy. Budzik zadzwonił jej o godzinie szóstej. Kompletnie się nie wyspała. Gdy wyłączyła budzik, jej oczom ukazał się numer taty. Wgapiała się w niego przez chwilę.
-No trudno! Jak nie będzie chciał rozmawiać, to się rozłączymy! Proste! -Zawołała oburzona.
Przejechała po zielonej słuchawce palcem. Podczas wsłuchiwania się w dźwięk sygnału, przypomniała sobie, że dzwoni z niemieckiego numeru i że może nie odebrać, ale z drugiej strony, tylko ona dzwoni do niego z takiego numeru, więc powinien zaskoczyć, że to ona. Nie odebrał.
Wybrała numer ponownie.
-Tak słucham? -Usłyszała gruby, męski głos w słuchawce, na co jej żołądek efektownie zareagował, aż podniosła się do pozycji siedzącej i zaczęła miętolić nerwowo kosmyk swoich włosów.
-Dzień dobry tato. Co u ciebie słychać?
-W porządku. Do przodu każdego dnia.
-To dobrze, nie?
-Bardzo dobrze. Musiałem zatrudnić pokojówkę, nie ma komu sprzątać i gotować mi obiady. -Odrzekł z pretensją.
-Cóż. Więc dzięki niej nie odczuwasz tego, że mnie nie ma... -Spuściła wzrok.
-Odczuwam, odczuwam. Nie ma kto mnie denerwować. Jest cisza i spokój.
-To dobrze, nie? Nie musisz już się wydzierać na moich znajomych, bo nie przychodzą.
-Rzeczywiście. Nie pomyślałem o tym wcześniej.
-...U mnie też leci dobrze. -Zaczęła nieśmiało.
-Do prawdy? Jeszcze nie widziałem cię nigdzie w mediach, więc chyba nie dobrze.
-Wiesz, że nie zależało mi na takiej pracy.
-No właśnie nie wiem. Tak cię ciągnęło do Niemiec, że tego nie jestem pewny.
-Z innych powodów mnie tu ciągnęło.
-Kaulitz? I co? Jesteście razem?
-Nie.
-Jest prezesem. Pewnie nie ma czasu dla ciebie.
-...Widujemy się, ale nie w kontekście bycia razem.
-To jak się starasz?
-Ja?! -Zawołała zaskoczona.
-A kto? Myślisz, że on ma czas? To jest ambitny, zapracowany człowiek z wielką przyszłością. Ty nie masz obowiązków, więc powinnaś się wszystkim zająć. Zresztą... Komu ja to mówię? -Westchnął głośno. -Ty od zawsze nie miałaś gustu, co do mężczyzn...
-...Możemy zmienić temat? -Zdenerwowała się.
-Więc o czym chcesz jeszcze ze mną rozmawiać?
-...Sądziłam, że chociaż przez telefon nie będziesz mnie poniżać...
-Za kogo ja mam cię uważać? Wyjechałaś na drugi koniec świata. Rzuciłaś szkołę. Rzuciłaś wszystko i sobie ot tak pojechałaś. Sądziłem, że robisz to dla Kaulitza, ale teraz słyszę tylko to, co myślałem. Skoro z nim jeszcze nie jesteś, to zostaje tylko jedno. Sława ci przyćmiła mózg. Proste. Nie sądziłem nigdy, że zniżysz się do takiego poziomu. Aż mi wstyd jest za ciebie.
Kornelię zatkało. Tak zatkało, że nawet nie czuła się urażona. Była wręcz wściekła!
-Nie rób ze mnie dna, bo nim nie jestem! A między mną a Billem nic nie ma i raczej nie będzie! Zrobiłam to dla niego! Ale nie mogę podejmować decyzji za niego!
-No proszę. Więc to on cię nie chce. -Prychnął. -Co zrobiłaś, że cię nie chce?
-...Dlaczego jesteś taki oschły dla mnie!? -Zawołała oburzona i przygaszona. -Pani Simone mi mówiła, że ciągle o mnie mówisz! A teraz słyszę tylko krytykę! Nawet się nie zapytasz, co u mnie słychać! Jak się czuję! Nie zadzwoniłeś do mnie ani razu! Nie pożegnałeś się ze mną, gdy wyjeżdżałam i nie zatrzymywałeś mnie! Chciałeś, żebym wyjechała, nie!? Przyznaj się!
-Nie chciałem, żebyś niszczyła sobie życia. Dałem ci szansę na dorosłe, odpowiedzialne decyzje. Podjęłaś decyzję, że jedziesz do Niemiec, a teraz na mnie naskakujesz?
-Nie naskakuję na ciebie! Ale jest mi przykro, że się tak zachowujesz w stosunku do mnie! To boli... -Rozpłakała się.
-Nie będę z tobą rozmawiać, jeśli nie potrafisz panować nad swoimi emocjami.
Po raz kolejny ją zatkało.
-...To,po co o mnie mówisz osobom trzecim?! Pani Simone mówiła, że tęsknisz za mną!
-Nie potrafisz docenić tego, co ktoś dla ciebie robi. Nie szanujesz nic.
-Skąd możesz to wiedzieć, skoro cię tu nie ma!
-No i mnie nie będzie.
-Nawet przez myśl mi nie przeszło, żebyś mógł mnie tu odwiedzić. Bo masz mnie w dupie! Dlaczego nie potrafisz wprost powiedzieć, tego, co myślisz?
-Znowu na mnie naskakujesz? Rozbestwiłaś się w tych Niemczech i zapomniałaś, co to znaczy kultura? Dobrze. Jeśli zrozumiesz swoje złe zachowanie i mnie przeprosisz, wtedy będziemy mogli porozmawiać. A tymczasem, dowidzenia.
Rozłączył się.
Kornelia rzuciła telefonem przez pokój. Pierwszy raz jej się to zdarzyło. Niestety telefon trafił w obraz, który spadł, rozbijając szybę na podłodze. Zacisnęła pięści i wydała z siebie dźwięk złości, głośno się rozpłakując. Uderzyła parę razy pięściami w materac, ale nic nie dało. Spadła na bok i płakała. Żałowała, że do niego zadzwoniła.
Rzeczywistość jednak nie dawała jej czasu na pozbieranie swoich emocji.
Telefon się rozdzwonił. Chwilę się wsłuchiwała w systemową melodię. Jednak, gdy przypomniała sobie, że to może Arthur, zerwała się z miejsca i podniosła telefon z wykładziny. Poza pajęczyną na ekranie zobaczyła, że to był ten, co podejrzewała.
Odchrząknęła głośno i podciągnęła mocno nosem.
-Witam Arthurze. -Uśmiechnęła się.
-Witam. Przepraszam, że tak wcześnie dzwonię, ale wziąłem pod uwagę ten krótki czas i stwierdziłem, że dobrze będzie, jeśli od razu się o tym dowiesz.
-Proszę do rzeczy.
-Okay. Chciałbym się z tobą spotkać. Podjedziesz do biura?
-To znaczy, że się zgodziłeś? -Mówiła cały czas z uśmiechem, by tylko z niczym nie podpaść.
-Taaak, ale musisz zobaczyć projekt i zdecydować, czy o takie coś właśnie ci chodziło.
-Dobrze. Jesteś teraz w biurze, rozumiem? -Przeczesała potargane włosy, wgapiając się w kawałki szkła na podłodze.
-Tak.
-Więc będę parę minut po siódmej.
-Czekam.
-Do zobaczenia! -Zawołała miło i się rozłączyła.
Olała szkło na wykładzinie. Zegarek wskazywał godzinę szóstą trzydzieści. Wpadła pod prysznic. Tam po raz kolejny uroniła parę łez, a jej ciało naładowane było nienawiścią przez brak zrozumienia.
Wskoczyła w krótką, obcisłą sukienkę. Botki znowu trafiły na jej nogi, tym razem już te nowe. Marynarka, kurtka i makijaż. Włosy spięła w koka. Nie miała czasu na rozczesywanie ich. Oczy maznęła eyelinerem i tuszem do rzęs. Czerwona szminka. Zauważyła też, że czas było się wybrać do kosmetyczki. Jej brwi zaczynały blaknąć, nie mówiąc już o paznokciach...
Zbiegła na dół. Było piętnaście minut po siódmej.
-Ło, ło, ło. Gdzie tak pędzisz!? -Zawołał recepcjonista, gdy rzuciła mu klucz od apartamentu, a ten w ostatniej chwili go złapał.
-Na spotkanie! -Zawołała.
Odźwierny zerwał się, by otworzyć jej szybko drzwi.
-Dzięki! -Zawołała za nim. Wsiadła do auta i odetchnęła.
-Co ty tak biegasz? -Zaskoczył się Adam.
-Spóźniłam się. -Wyjaśniła, jakby to było logiczne. -Jedź do biura Arthura.
-Dzwonił do ciebie? -Zaciekawił się.
-Tak. Ma dla nas projekt.
-Już? -Zaskoczył się. -Pewnie zawalił nockę. -Zaśmiał się.
-Możesz rozmawiać podczas jazdy?
-Mogę? -Zerknął na nią niezrozumiale.
-No to ruszaj. -Wyjaśniła.
-Ok? -Ruszył posłusznie. -...Coś się stało? ...Co ci się stało z telefonem?
-...Spadł mi...
-Dlatego jesteś taka zła?
-Nie...
-...Ok...
Jechali w ciszy. Kornelii, co jakiś czas błyszczały oczy od łez. Zależne było to od tego, które zdanie ojca wspomniała. Co chwilę zaglądała w lusterko, by poprawić makijaż.
-Co się stało? -Zapytał w końcu, rozczulającym głosem, widząc, jak walczy z emocjami.
Te słowa podziałały na Kornelię jak bolesny cios. Rozpłakała się ponownie. Miała ochotę się wygadać. Wykrzyczeć za wszystkie czasy, ale gdy tylko już zbierała siły, by wydobyć z siebie słowo, gardło się jej zaciskało.
Adam się zatrzymał przy jednym z chodników.
Już chciał coś do niej mówić, ale ta pokręciła głową. Otarła łzy.
-Przestań... -Wychrypiała. -Nic nie mów.
-...Ok... -Odrzekł na wydechu.
Kornelia wysiadła z auta. Adam chciał ruszyć za nią, ale w ostatniej chwili zrozumiał, że pewnie chce pobyć sama i powstrzymał sie. Martwił się. Było mu przykro, widząc jej łzy. W jego głowie kłębiły się tylko, domysły. Pierwszym oskarżonym został nie kto inny, jak Kaulitz, ale zaraz potem sobie przypomniał zdjęcia i opisy, jakie pokazała mu wczoraj Julia. Jednak dziwne wydawało mu się, żeby przez takie coś, tak bardzo płakała. Na dodatek nie uwierzył, że spadł jej telefon. Wziął go w dłonie i obejrzał. Miał naruszone kanty obudowy. Musiała nim rzucić...
Wysiadł. Nie wytrzymał. Pobiegł za nią, by ją zatrzymać. A gdy już to zrobił, popatrzył w jej oczy.
-Nie przejmuj się tym. To tylko szmatławce. -Tłumaczył.
CDN
Hej! Zaczęłam czytać opowiadanie, ale mam do nadrobienia 32 odcinki, więc zanim w pełni skomentuję przeczytam całość. :)
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam za taką bezczelną reklamę, ale powrót do FFTH jest ciężki, więc jakbyś miała ochotę, to zapraszam także do siebie - zaczęłam pisać nowe opowiadanie. http://heisnotok.blogspot.com
A tymczasem wracam do lektury i pozdrawiam cieplutko! :)
Witam :) Bardzo jestem ciekawa Twojego komentarza po przeczytaniu całości i z chęcią wpadnę do Ciebie. :) Jeśli nasze historie spodobają nam się, mam nadzieję, że zostaniemy swoimi czytelniczkami :*
UsuńRównież pozdrawiam :*
Jasne, że tak! Ja Twoją już zostałam. Niestety, dzisiaj już mało jest opowiadań pisanych z pasją. :* Wrzucę Twój link u siebie, aby przypadkiem nie zgubić i teraz już serio oddaję się lekturze.
UsuńBuziaki! :*
Jestem na 22. odcinku! Co mogę powiedzieć - cieszę się, że zaczęłaś dokładniej opisywać miejsca i zdarzenia, bo przy pierwszych rozdziałach mi tego brakowało. Jest parę błędów językowych, ale raczej nie rzuca się to bardzo w oczy podczas czytania. Jak wejdę na laptopa, to je wypiszę ewentualnie, bo na telefonie ciężko. Pasuje mi sposob, w jaki wykreowałaś Billa - niby taki ą, ę, co to nie on, ale jednocześnie ma przebłyski czułości. Chyba dobrze zakładam, że między nim, a Kornelią w końcu zrodzi się jakieś płomienne uczucie? A może i Tom coś poczuje? :) Będę czytać dalej! I zapraszam na drugi odcinek do siebie, pewnie w sobotę pojawi się trzeci. https://heisnotok.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Miyoshi. :*
Mnie też zatkało!
OdpowiedzUsuńNigdy nie chciałabym być tak traktowana przez rodziców, jak robi to Robert. Nikomu bym też tego nie życzyła. Jak tak można?! Wiem, że to tylko opowiadanie, ale na świecie jest mnóstwo rodzin, w których panuje przemoc psychiczna (bo inaczej nie można tego nazwać).
Mam jednak nadzieję, że Robert zrozumie, iż jego zachowanie jest straszne i zmieni się jak najszybciej.