37. Diabeł w kościele

Witam

Jak zauważyliście, postanowiłam udostępnić przycisk "Subskrybuj" - dla jasności - jeśli klikniecie przycisk, powiadomienia o nowych rozdziałach i wszystkim, co tu się dzieje, będziecie dostawać od ręki. Jest to bardzo pomocne, gdyż czytam wiele opowiadań, a nie wszyscy tolerują spam w komentarzach, informujący o nowych odcinkach. Dlatego, jeśli chcecie być informowani na bieżąco o nowych postach, klikajcie.

Miyoshi nie wyrobiłam się, wiem, ale teraz to nadrabiam :)

Zakupy z panem Kaulitz - czas - Start

Miłego czytania życzę :*


37


Diabeł w kościele


Kornelia nie wiedziała, jak teraz powinna się zachować. Pisała z Kaulitzem wiadomości od dwóch godzin. Każdy jego esemes powodował na jej twarzy uśmiech. Nie ważne, czy było to przytaknięcie, czy wiadomość o treści "chyba tak". W brzuchu osiadło się jej wczoraj stado motyli, które chyba nie miały zamiaru nigdzie odlatywać. Czuła się, jakby zwariowała. Na dodatek pisali w formie oficjalnej, co sprawiało im frajdę.
Nie wiedziała, co ma ze sobą zabrać, pomimo że wczoraj była pewna całej listy ułożonej w głowie. Wybrała same najlepsze z najlepszych sukienek, jakie posiadała w swej szafie. Za chwilę miała się dobyć innych ciuchów, dlatego zrobiła na nie miejsce.
"Miss Millian, jeszcze pięć minut" - Odczytała ze swojego ekranu ozdobionego pajęczyną.
Taksówka podjechała pod jej apartament przed piętnastą. Kaulitz był takim dżentelmenem, że przyszedł po Kornelię do samego apartamentu, by nie musiała dźwigać swoich rzeczy i ją w tym wyręczyć. Czuła się jak dama przy jego boku, pomimo że wcale by się nie zdziwiła, gdyby odleciała stąd, mając w sobie tyle skrzydeł.
-Nie będzie mnie do niedzieli. -Rzuciła z czarującym uśmiechem do recepcjonistki i podała jej klucze.
Recepcjonistka uśmiechnęła się do Kornelii znacząco, a Kornelia poczuła, jak jej policzki się rozpalają. Miała wrażenie, że każdy wiedział o tym, że całowała się z Kaulitzem, a teraz lecą razem, Sami do Paryża.
-Miłego weekendu państwu życzę. -Kobieta dodała do swojego uśmiechu.
-Dziękuję. -Odrzekła z dusznością i odeszła.
Odźwierny lekko skinął głową na pożegnanie, również z uśmiechem.
Gdy wsiadła z panem Kaulitz do srebrnego auta, usłyszała.
-Bardzo mili są dla ciebie ci ludzie.
-Tak. Lubię ich.
-Poznałaś się z nimi?
-Nie. To znaczy, parę razy rozmawiałam z recepcjonistami, o niczym tak naprawdę. Rano jest chłopak, po południu dziewczyna. Chodzą tak na zmianę, co tydzień. Obydwoje są pogodni.
-Rozumiem. Mówiłaś im o swojej pracy?
-Oczywiście, że nie, ale wiedzą, że mój apartament jest wynajęty na panią Kaulitz.
Kornelia zrobiła zdjęcie lotniska, gdy do niego dojeżdżali, by móc wstawić je na swój profil z odpowiednim opisem.
-Cóż. Mamy jeszcze pół godziny, więc pójdźmy coś zjeść.
-I się napić. -Dodała czarnowłosa.
-Panno Millian, czyżby za dużo pani wczoraj wypiła? -Uśmiechnął się pod nosem.
-Powiedzmy... -Zawstydziła się. -Plotłam panu bzdury o mojej przeszłości, że aż mi wstyd za to.
-...Czułem z pani strony wiele emocji, więc bzdury to raczej nie były. Sam się wzruszyłem słuchając cię.
-? Pan się wzrusza? -Zaskoczyła się. -To znaczy...-Spaliła się. -Wzruszył się pan?
-Tak. -Uśmiechnął się szeroko i objął Kornelię lekko w pasie.
-To takie dziwne? Jestem tylko człowiekiem. -Wyznał w myśli.
Ten ruch nie był przemyślany z jego strony. Zrobił to z czystego odruchu, dlatego od razu, gdy poczuł jej szczupłą talię, serce mu zabiło ze stresu. Skarcił się bardzo ostro w głowie i rozejrzał wzrokiem po lotnisku. Nie chcąc jednak wyjść na głupka, szedł z nią tak chwilę. Serce to myślał, że mu zaraz wyskoczy z piersi, na myśl, że ktoś go rozpozna, pomimo ciemnych okularów na nosie, czapki i dodatkowego, cienkiego szalika luźno przerzuconego przez szyję.
Kornelii motylki zbudziły się jak na zawołanie do pysznego obiadu. Czuła się tak wyjątkowo, jak nigdy dotąd. Czuła się taka piękna przy jego boku, że aż zajebista, że KAULITZ śmiał ją tak objąć publicznie. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę to robi. Tak samo, jak nadal nie mogła uwierzyć w to, że się z nim wczoraj całowała!
Nic ją nie obchodziło. Nawet to, o której mają lot, skąd, gdzie, jak, bilety, to, gdzie idą coś zjeść, nawet mogła lecieć z nim na kolejny koniec świata, nic. Miała w głowie tylko jego osobę. Jego dotyk, jego usta, jego zapach, jego głos i najważniejsze było to, że była przy nim.
Kaulitz zabrał dłoń z jej talii, wykorzystując pierwszą lepszą sytuację ku temu. Mianowicie, usunął się z drogi mężczyźnie w podeszłym wieku, stąpając chwilę za Kornelią. Gdy wrócił na swoje miejsce, zajął dłoń telefonem, by spojrzeć na godzinę, pomimo że miał takich informacji wszędzie dookoła.
-Tak, jak mówiłem. Trzydzieści pięć minut. -Westchnął.
Nie chciał urazić ani w szczególności pokazać Kornelii, że żałuje, że ją tak objął. Gdy szedł obok niej, a nie z nią, czuł się o niebo bezpieczniej.
Najedli się fast foodem i napoili mrożoną pepsi. Choć Kaulitz nie przepadał za takim odżywianiem się, to był zmuszony do tego, by to zjeść, ponieważ nie mieli aż tyle czasu, by czekać na przyrządzenie normalnego posiłku.
W samolocie Kornelia zajęła miejsce przy oknie. Telefon poszedł w ruch, a widok panoramy Berlina musiał trafić na portale społecznościowe. Lot nie był długi. Kornelia miała wręcz uczucie, że trwał parę minut, a to tylko za sprawką jej ekscytacji z minionych, teraźniejszych i przyszłych wydarzeń. Taksówką podjechali pod jeden z hoteli w centrum miasta. Kornelia kompletnie zapomniała się po stresować tym, że może będą mieli wspólny pokój. I gdy weszli do apartamentu, przyznała w duchu, że dobrze, że o tym nie myślała. Nie miała czym się stresować. Apartament miał dwa osobne pokoje. Była pod kolejnym wrażeniem pana Kaulitz. Wszystko potrafił zrobić idealnie.
Po objęciu wzrokiem luksusowego, zdobnego wnętrza, miała ochotę napomknąć panu Kaulitz, że wystrój pałacu będzie wyglądał podobnie, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Ujrzawszy wyjście na balkon, rzuciła torbę i popędziła w to miejsce, robiąc kolejną serię zdjęć miasta. Kaulitz po chwili stanął tuż obok, napawając się widokiem.
-Spójrz. -Wskazała, podniecona w konkretnym kierunku.
-Tak. -Zerknął na cel. -Wieża Eiffla.
-Wydaje się taka mała.
-Ponieważ jest daleko. Nie byłaś tu nigdy wcześniej?
-Nie. -Pokręciła głową. -Zazwyczaj jeździłam do Hiszpanii, Włoch... Chorwacji, ale najczęściej do Hiszpanii.
-Już rozumiem twój styl ubierania się.
-Tak? -Zerknęła na niego zaciekawiona. Sądziła, że w ogóle nie ma stylu ubierania się, przez jego docinki.
-Tak. W LA ubierałaś często sukienki z falbankami w mocnych kolorach, przy tym malując usta na czerwono.
-Czyż on nie jest zajebisty!? -Zapiszczała w myśli. -Pamięta, w czym chodziłam! -Cieszyła się. -Eh... Jakby miał nie pamiętać, skoro ciuchy to jego życie? -Sprowadziła się na ziemię.
-To styl Hiszpański? -Nie rozumiała.
-Poniekąd. Można powiedzieć, że trochę też Włoski, dlatego chciałbym cię zobaczyć w wydaniu Francuskim.
-Czyli jakim?
-Chcę zobaczyć twoje ciało w koronkach, kwiatkach, golfach i płaszczach.
-...? -Zerkała na blondyna uważnie. -Tak się nie ubierają Włoszki? -Nie rozumiała nadal. -Nie odróżniam tych stylów. Dla mnie są wszystkie takie same i piękne. I z tego, co wiem, to Hiszpanki lubują się w krótkich bluzkach, pokazujących brzuch i krótkich spodenkach.
-Tak. -Uśmiechnął się. -Nastoletnie Włoszki, tak samo. Plus do tego falbanka, wokół całego górnego zakończenia takiej bluzki.
-Podobają mi się te bluzki. -Zabłyszczały jej oczy.
-To jest to, o czym przed chwilą mówiłem.
-Więc zgadł pan. -Wyszczerzyła się. -Będziemy szli teraz do miasta?
-Pewnie. Nie będziemy tracić czasu. Chodźmy.
Opuścili apartament. Kaulitz pół ich spaceru, próbował wytłumaczyć Kornelii, czym się różnią style, które wymieniali wcześniej, niestety dla Kornelii było to wszystko takie samo. Dlatego już siadając w jednej z kawiarenek, zakończył ten temat. Drażniło go bardzo, że Kornelia nie rozumie, co do niej mówi. Dał sobie spokój.
Objedli się tam pysznym ciastem i napoili żołądki gorącą czekoladą, dzięki której marzyli tylko o jednym. Żeby się położyć wygodnie i robić nic. Kac doskwierał im do końca dnia. Dlatego nie robili niczego na siłę. Wrócili do apartamentu i po kolei wzięli kąpiel.
Kaulitz zaśmiał się głośno, gdy ujrzał Kornelię po kąpieli. Miała na sobie za duży, hotelowy szlafrok. Wyglądała teraz w jego oczach jak typowe małe dziecko. Nie mógł się oprzeć i wyciągnął aparat, karząc jej stanąć w miejscu i zrobił jej zdjęcie.
-...Były tylko uniwersalne... -Tłumaczyła ze śmiechem.
Założyła wielki kaptur na głowę, przy czym jej twarz była cała zasłonięta. Jedynie długie włosy opadały jej po bokach.
Kaulitz śmiał się z tego jeszcze długo, razem z Kornelią. Po ujrzeniu zdjęć kazała mu sobie je wysłać i oczywiście wstawiła to, z zakrytą twarzą na Instagrama z hashtagiem "lol".

-Ah... -Wydał z siebie dźwięk zadowolenia, poprawiając się już ostatecznie w lustrze. -Uwielbiam takie dni jak ten.
Kornelia, przyglądając się Kaulitzowi kątem oka, zrobiła niewidoczną, ironiczną minę, kręcąc w myśli głową.
-Ja chyba się boję tego dnia... -Wyznała po chwili, zabierając się za splatanie warkocza.
-Nie, nie, nie! -Zawołał, widząc, co robi.
Kornelia znieruchomiała, nie wiedząc, o co chodzi.
Kaulitz podszedł do dziewczyny i sam rozplątał jej włosy, od razu układając je z tyłu.
-Nie możesz dziś tego robić.
-Dlaczego? -Nie rozumiała.
-Ponieważ dobrze tak wyglądasz.
-To, że dobrze wyglądam, nie znaczy, że się tak czuję. A jak wrócę do domu, to nie będę mogła ich rozczesać, bo mi się całe poplączą.
-Dla piękna trzeba trochę pocierpieć. -Uniósł ironicznie brew, tym samym kończąc dyskusję.
Kornelia westchnęła cicho i zerknęła w lustro. Już sobie wyobrażała przymierzanie ciuchów w rozpuszczonych włosach. Tragicznie to wyglądało. Kaulitza jednak nie można było przegadać. Aczkolwiek wciągnęła na nadgarstek swą gumkę do włosów, tak na wszelki wypadek...
Ruszyli w miasto. Od pierwszego odwiedzonego sklepu, Kornelia miała już na sobie trzy różne kreacje. Nie było źle, ponieważ samej jej się one podobały. Jednak zmieniło się, to gdy weszli do sklepu, w którym Kornelia doznała szoku sztywności. Same stonowane barwy. Zero koloru. Górowały w nim czerń i biel. To było coś, co raczej nie pasowało do jej wieku. Jednak zaciskała zęby, przymierzając niektóre z tych ciuchów.
-O taki smoking panu chodziło? -Wyszła w całości czarno biała w dodatku z głową okrytą melonikiem. Chciała się zapaść pod ziemię, gdy ekspedientki zwróciły na nią swój wzrok.
-Ohh... Kornelio, nawet nie masz pojęcia, jak dobrze wyglądasz. -Uśmiechał się, składając ręce, prawie, jak do modlitwy.
-Pan to naprawdę mówi? -Skwasiła się. Odwróciła się do niego tyłem, zerkając jeszcze raz w lustro, by choć trochę spojrzeć na siebie ze strony piękna. Lecz nic podobnego się nie stało.
-Ta koszula jest w porządku, ale nic poza tym...
-Nawet nie wiesz, co mówisz Kornelio. Do twarzy ci w takiej kreacji.
-Tak. Wyglądam, jakbym szła na pogrzeb...
-Jakbyś szła do teatru. Nie na pogrzeb. -Poprawiał jej włosy i melonik.
-Nie podoba mi się to. Chcę to już z siebie ściągnąć i nigdy więcej tego nie zakładać.
Taka rozmowa przebiegała za każdym razem, gdy Kaulitz wybierał dla niej coś naprawdę poważnego i eleganckiego w dobrym stylu, dlatego blondyn zaczynał się irytować.
-Dlaczego każdą podobną marynarkę, czy spodnie, musisz tak źle komentować?
-Ponieważ nie podobają mi się takie sztywniackie ciuchy, tym bardziej te prążki na spodniach. Czuję się, jak taka, stara, zrzędząca, baba, która nie pasuje do dwudziestego pierwszego wieku.
Kaulitz się uśmiechnął i pokręcił głową.
-Wyglądasz bardzo elegancko... Stare style wracają na rynek.
-Panie Kaulitz! -Zawołała cicho. -Proszę nie zapominać, że na nieszczęście mam te siedemnaście lat i lubię kolory, falbanki, dodatki i wszystko, co wiąże się z nastolatkami. Eleganckie też lubię, ale nie AŻ takie. Te spodnie wyglądają, jakby ktoś je specjalnie źle wyprasował z tym zgnieceniem na środku...
-To jest taki krój. Nikt tego źle nie wyprasował. To tak ma być. -Emocjonował się.
-No to mi się to nie podoba... Możemy iść do innych sklepów? -Była oburzona.
-Do H&M'u? -Uniósł ironicznie brew.
-Byłoby najlepiej. -Mruknęła.
-Nie. -Warknął stanowczo. -Nie będziesz się ubierać w sieciówkach. W szczególności wtedy, gdy masz podpisany ze mną kontrakt.
-Oh. W kontrakcie nie ma napisanego, jak mam się ubierać.
-Dobre spostrzeżenie! -Zawołał. -Muszę dopisać taki punkt specjalnie dla ciebie Kornelio.
-Ughh... Dlaczego nie możesz za tolerować mojego zdania?
-Dlaczego nie potrafisz mi zaufać?
Wymieniali się zawzięcie wzrokiem. Oczywiście Kornelia odpuściła pierwsza. Ekspedientki zerkały na nich ukradkiem, dlatego odchrząknęła i w milczeniu zamknęła się w przymierzalni.
Kaulitz się do niej nie odzywał przez dobre parę minut. Kornelia oglądała wszystkie wystawy sklepowe z ciuchami, w których widoczne były kolory. Oczywiście wszystkie mijali. Denerwowała się. Sądziła, że zakupy będą przyjemnością, a nie karą.
-Może pan się już odbrazić?
-Nie reaguję na takie zaczepki. -Odrzekł, wcale na nią nie patrząc. -Zresztą, co to jest za słowo 'odbrazić'? -Skrzywił się.
Kornelia się wyśmiała, słysząc to słowo z jego ust. A im bardziej skwaszoną, niezadowoloną minę robił, tym bardziej ją to śmieszyło. Tak. Dostała napad śmiechu, który zamienił się w śmiech z samej siebie, że się śmieje z takiej nieśmiesznej rzeczy. Nie mogła się opanować. Kaulitz zerkał na nią co chwilę. Musiała od niego odejść. Nie mogła wytrzymać ze śmiechu, a jego ironiczny wzrok, rozbawiał ją jeszcze bardziej. A widząc na przodzie czerwony szyld, co prawda z innym sieciowym sklepem, nie mogła się powstrzymać.
-Panie Kaulitz! -Zawołała po chwili, w miarę się opanowując. -Chcę w końcu coś kupić! Normalnego, w czym będę mogła chodzić! Pójdźmy tutaj. -Zatrzymała się przy danym sklepie.
Kaulitz zerknął w górę na markę.
-Oszalałaś. -Pokręcił głową i odszedł, ale zatrzymał się parę kroków dalej. -Czy ty naprawdę chcesz, żebym zaliczył TAKĄ wtopę? Przyjechałaś specjalnie do Paryża, żeby kupić ciuch w sklepie, który jest dostępny na całym świecie?
-Nikt nie wie, że ty to ty. A jeśli chcesz, mogę na ciebie mówić... -Myślała, ale nie długo. -Steuert. -Parsknęła śmiechem.
-Jak?! -Prawie zapiszczał.
-...Steuert... -Mówiła poprzez śmiech.
-Dlaczego tak?! -Kwasił się.
-Nie wiem... Haha... Gdzieś usłyszałam to słowo i je zapamiętałam... I mnie śmieszy, jak o nim myślę.
-W pracy mogłaś słyszeć to słowo. -Odrzekł zniesmaczony. -Tak nazywa się jeden z moich pracowników, Kornelio. Stefan Steuert.
-Sztefan Sztojert. -Powtórzyła ze śmiechem. -Kto go... haha... Tak skrzywdził?
Kaulitz nie wytrzymał. Sam się zaśmiał pod nosem, widząc łzy śmiechu Kornelii. Nie mógł uwierzyć, że takie coś mogło tak bardzo ją rozśmieszyć.
-Dobrze, chodźmy już Steuert... Nie wejdę tam. -Chciał odejść, ale Kornelia złapała go za rękę, powstrzymując od tego.
-Chodźmy, pleeeas... Naprawdę. Tylko zobaczę, co mają... Chodźmyyy... -Włączyło się jej dziewczyńskie 'ja'.
Kaulitz się uśmiechnął, widząc jej minę i słysząc jej słodki ton głosu. Aż mógł na to pójść, rozczulił się, ale jednak czerwony szyld mówił stanowcze 'precz mi stąd'.
-Nie. Nie tym razem.
-Proooszę... Tylko zerkniemy. Nic nie kupię. Obiecuję.
-To po co chcesz tam wchodzić?
-Zobaczyć, czy mają coś innego, niż w Niemczech.
-Chodziłaś w Niemczech po sieciówkach!?
Kornelia się szeroko uśmiechnęła, przekrzywiając lekko głowę.
-Chodźmy, pleas'ka...
-Nie, Kornelio. Mogę przystać na to, że ja pójdę coś zjeść i poczekam na ciebie ewentualnie...
-Niee... Ja też jestem głodna. Wejdziemy tam, a potem pójdziemy coś zjeść razem.
-Nie, Kornelio. To jest ostatnie moje słowo. -Odrzekł stanowczo. -To, jakby diabeł wszedł do kościoła! -Zawołał po chwili. -Nie. -Dodał kolejny raz.
-Pleeeas... Jak tam ze mną wejdziesz, to kupię coś naprawdę sztywniackiego i coś, co mi się w ogóle nie podoba, ale tobie tak i nie będę narzekać na to, w co mnie ubierasz.
Kaulitz się zaśmiał, słysząc jej propozycję, po czym westchnął. Właśnie się dowiedział, że nie potrafi jej odmówić, gdy była taka słodka... Jak wiadomo, nie podobało mu się to wcale.
Naciągnął bardziej na twarz swój kapelusz. Poprawił swój szary płaszczyk i szalik, i trzymany za dłoń przez Kornelię, by czasem jej nie uciekł, wszedł za nią do środka.
Kornelia była uśmiechnięta od ucha do ucha. Właśnie udało jej się namówić pana Kaulitz na wejście do sieciówki! Była z siebie dumna. Zaglądała między regały i przebierała w nich. Kaulitz niezadowolony chodził za nią. Dookoła kręciło się mnóstwo ludzi. Wiosenna kolekcja i zimowa wyprzedaż były tego powodem. I już myślał, że chociaż Kornelia nie da się naciągnąć na przeceny, ale oczywiście powędrowała tam.
-Zobacz, jakie słooodkie... -Wyciągnęła z regału futrzaną, grubą, bluzę z pomponikami.
-...Nie dałbym za to nawet złamanego euro... To jest wszystko sztuczne...
-Ale jest ciepłe, a mi ciągle zimno, i jest słodkie i jest tanie... -Zerknęła na niego w górę, a ten mroził ją wzrokiem.
Zaśmiała się i zerknęła na metkę.
-Ma tylko dziewięćdziesiąt pięć procent poliestru, reszta to wełna. -Zerknęła na niego.
-Możesz kupić taką z czystej wełny.
-Ale czysta wełna gryzie, a to jest milusie... -Głaskała futerko. -A prawdziwych futerek nigdy nie kupię. Dostaje się od nich alergii i jest to brutalizm człowieczeństwa.
-Chociaż w jednym się zgadzamy... -Westchnął Kaulitz.
-Też nie lubisz prawdziwych futerek? -Zaskoczyła się.
-Nie. Nie kupiłbym czegoś takiego, wiedząc, że będę nosić zabite zwierzątko.
-Ohhh... Ale pan jest słodki, panie Ka... -Ucięła w połowie zdania, widząc jego napierający wzrok.
-Panie Sztojert. -Dokończyła z uśmiechem.
-Nie mów tak do mnie. -Zaśmiał się, kręcąc głową. -Już? Obejrzałaś? Możemy stąd iść?
-Nie jeszcze... -Przylgnęła do regału obok, gdzie wisiały sweterki.
-Kornelio, proszę cię. To wszystko jest kiczem. -Mówił znudzony, a dziewczyna obok, aż się na niego spojrzała, słysząc jego komentarz. Zmierzyła go i odeszła od regału.
Obydwoje w końcu się zaśmiali do siebie.
-Właśnie wpadłem na pomysł odstraszania ludzi z sieciówek.
-Nadawałbyś się. -Przyznała ze śmiechem.
Było widać, że Kaulitz nabrał entuzjazmu. Już nie marudził tak bardzo, żeby stamtąd wyjść. Do każdego regału, do jakiego podeszli, głośno komentował 'co to za shit', tak, żeby ludzie go słyszeli. Kornelia miała ubaw, widząc miny ludzi, którzy rozumieli język angielski. Mało tego. Do każdego z komentarza dodawał swoje trzy grosze, wymieniając jakąś markę z pewnością dobrą, w której można kupić to, nieco drożej, a dobrej jakości. Jedna dziewczyna z chłopakiem nawet przystanęli i zapytali, gdzie jest sklep, o którym właśnie mówił, a on śmiało im wytłumaczył. Uszczęśliwiona para wyszła ze sklepu.
-Ah... Powinni mi zapłacić za to, że przysyłam im klientów. -Wywyższył się. -Wiesz Kornelio, co jest najbardziej odrażające dla mnie w takim sklepie?
-Hmm?
-To, że... -Wziął pierwszą lepszą bluzkę z wieszaka. -Że na przykład ta bluzka kosztuje dwadzieścia euro, a ta obok piętnaście i jest taka sama, tylko że ta droższa ma wstążkę na plecach. Czy ty wiesz, ile taki kawałek, takiej wstążki kosztuje?
-Nie. -Uśmiechała się.
-Kosztuje pare centów. A wiesz, ile kosztuje taki kawałek, sztucznego materiału?
-Nie.
-Hurtowymi cenami, za taki kawałek materiału zapłacisz parę euro. Góra trzy. A wiesz, ile kosztuje wstawienie takiej wstążki na plecy?
-Nie.
-Nic. Po prostu rozcinasz materiał, obszywasz końce i przyszywasz wstążkę. Ta bluzka ma hurtową wartość, jakieś trzy euro pięćdziesiąt centów. Plus do tego koszt produkcji, to wyjdzie jakieś niecałe pięć euro, dlatego, że robią to maszyny, nie ludzie i takich bluzek, jak ta w jednym dniu, może powstać tysiące.
-To dlaczego jest przecenione z dwudziestu pięciu euro na dwadzieścia?
-Ponieważ firma produkująca ten badziewny materiał musi zarobić, produkcja, która robi z tego materiału ciuchy, musi zarobić, projektant musi zarobić, sklep musi zarobić i pracownicy w sklepie i  pracownicy produkcji muszą zarobić.
-Utrzymuję ekspedientki, kupując ten ciuch? -Zaskoczyła się.
Kaulitz się uśmiechnął.
-Widzisz? Gdybym nie kupywała w takich sklepach, to ludzie by nie mieli pracy.
Kaulitz się skwasił, kompletnie nie o to mu chodziło. Odwiesił bluzkę z powrotem na wieszak.
-Podoba mi się ta bluzka... Chcę ją kupić. -Wzięła ją z powrotem.
-Mogę ci zrobić taką nawet za darmo. -Odrzekł zdeterminowany, zabierając jej wieszak i odkładając na miejsce.
-No właśnie panie Ka... -Rozejrzała się. -Chyba zostaniesz panem Ka. dzisiaj. -Zaśmiała się.
-Wolę Ka. niż Steuert. -Uniósł brew.
Kornelia się zaśmiała.
-Dobrze panie Ka. Dlaczego w ogóle, chodzę po takich sklepach, jeśli sam tworzysz ciuchy i mogę się ubrać u ciebie.
Kaulitz ponownie się uśmiechnął.
-No właśnie, dlaczego?
-Dlaczego tego nie robię? Ponieważ nie masz takiego szerokiego asortymentu, w którym mogłabym przebierać... A twoje ciuchy nie nadają się do noszenia na co dzień, ponieważ są zbyt drogie, by się ubrudzić na przykład przy gotowaniu. Dlatego chodzę po takich sklepach, ponieważ wtedy nie żal mi wydanych pieniędzy.
-Panno Millian? W tym momencie niestety, z wielkim bólem, muszę przyznać ci rację... -Schował ręce do swoich dużych kieszeni płaszcza.
Kornelia się uśmiechnęła.
-Więc mogę wziąć tę bluzkę?
-Możesz, o ile nie będziesz mi się w niej pokazywać.
-Super. I tak nie przychodzisz do mnie na obiady, więc nie ma sprawy.
-Ty gotujesz w ogóle w apartamencie?
-Tak. Dlaczego nie?
-Sądziłem, że zamawiasz z restauracji...
-Czasami, jak mi się nie chce gotować, to z niej korzystam, ale głównie gotuję.
-Dobrze wiedzieć. Kiedy robisz obiad i mnie na niego zaprosisz?
-Jeśli nie będzie pan patrzył na to, co biorę z tego sklepu, ma pan dożywotnie zaproszenie na obiady, każdego dnia.
Kaulitz się uśmiechnął.
-Zaczynają mi się podobać nasze układy.
-Mi również. -Cofała się do regałów, które już przejrzała i brała z nich konkretne rzeczy.
-Tylko proszę bez tego swetra! -Zawołał, widząc, jak łapie za sweterek z pomponikami. Kornelia się uśmiechnęła i z bólem odłożyła sweterek na miejsce. Gdy pokierowali się do kasy, Kaulitz zawiadomił, że poczeka na zewnątrz, gdyż już się zgrzał.
-Oh... Schowaj tę torbę... -Odrzekł, gdy wyszła ze sklepu.
Kornelię już tylko śmieszyły jego komentarze. Oczywiście zrobiła tak, jak kazał. Zwinęła te parę bluzek w jak najmniejszy rulon i wcisnęła do swej torby. Po zjedzeniu lunchu Kornelia doznała pana Kaulitz słodkiej zemsty. Ubierał ją w ciuchy, na które nigdy, by nawet nie spojrzała. Połowa z tego jej się nie podobała, ale tak, jak obiecała, nie narzekała. Za to narzekała, gdy Kaulitz chciał za nią płacić. Nie interesowało ją to, czy się kłócą przy ekspedientach, czy nie. Nie mogła pozwolić na to, żeby Kaulitz płacił za jej ciuchy! Wystarczająco się już z nim poprztykała w temacie płacenia za bilety lotnicze i wynajęcie apartamentu, wczorajszego wieczora. Po prostu nie pozwoliła na kolejne 'prezenciki'. Nawet jeśli płaszczyk kosztował ponad dwa tysiące euro, na którym punkcie oszalała, ponieważ był czerwonego koloru z czarnymi, zdobnymi guziczkami na przodzie i czuła się w nim, jak księżniczka,
Kaulitz przez te pół dnia wyczuł gust Kornelii. Nie chciał przecież, żeby nosiła czegoś, co jej się w ogóle nie podoba, w czym się nie czuje dobrze. Dlatego zaprowadził ją tym razem do sklepu, w którym pierwszy raz ujrzał jej szczery uśmiech zadowolenia. Sklep był typowo damski, który nie miał tylko butów i kreacji wyjściowych, ale także ciuchy na co dzień i co najlepsze, posiadał bieliznę, do której bez problemu podszedł.
Kornelia, widząc to, zrobiło jej się mega gorąco. Ekspedientki były bardzo urocze i miłe. Poczęstowały ich szampanem, a Kaulitz był w siódmym niebie. W sumie można było powiedzieć, że wypił już tyle szampanów i win w takich sklepach, że miał chyba już bardzo dobry humor. Kornelia musiała przyznać sama przed sobą, że chyba wszystko podobało jej się w tym sklepie. Te ciuchy pomimo wysokich cen, były tak słodkie, tak inne, tak modne, w takich kolorach, sukienki w takich fasonach, że mogłaby wykupić cały ten sklep. Spędzili tam bardzo dużo czasu. Kaulitz siedział wygodnie na kanapie, oglądając Kornelię. Cieszył się, ponieważ sama dobierała sobie kreacje, do których nie mógł się przyczepić. W prawie każdym, z tych ciuchów, bardzo mu się podobała, ale jedno go zastanawiało. Jeszcze nie wybrała żadnej bluzki, żadnej sukienki, która miała dekolt. W obuwniczym, szpilki brała, jak najbardziej wulgarne i rzucające się w oczy. Dlatego sam musiał wkroczyć do akcji, by ujrzeć w końcu choć trochę ciała, innego niż nogi.
Podał jej parę sukienek i bluzek takiego typu. Już myślał, że będzie narzekać, ale bez problemu mu się w nich zaprezentowała. Jedna z bluzek była najzwyklejsza z najzwyklejszych krojów. Biała, prosta, z długimi rękawami, ale za to miała elegancki dekolt w kształcie prostokątnym, który odkrywał również całe jej obojczyki i ramiona, jak i kwadratowo również kończył się za jej łopatkami na plecach.
-Podoba mi się. -Odrzekła, wychodząc z przymierzalni.
Kaulitz popił szampana, widząc w końcu całe jej kobiece kształty, zwłaszcza gdy miała na sobie obcisłe jeansy i te swoje wulgarne buty na platformie. Co dziwne, wydawała mu się wiele chudsza i wyższa niż zwykle, niż jak chodziła cały czas w sukienkach. Co bardziej dosłownie, wyglądała bardzo seksownie, zwłaszcza, robiąc przy tym gest odrzucania swoich długich włosów na tył. Była tak szczupła i drobna, że jej odstający tyłek i piersi, wyglądały, jakby były trochę sztucznie powiększone. To było dla niego coś niesamowitego, widząc, jak jeansy opinają idealnie jej tyłek, a bluzka rozciąga się na jej klatce piersiowej.
-...Podwiń nogawki. -Odrzekł w końcu, przyglądając się jej, jak pozuje do lustra i ogląda swoje ciało. -Na dwa razy... -Dodał, uparcie nie spuszczając z niej wzroku. Czekał teraz tylko, aż zrobi ten ruch, czy pomyśli, jak kobieta ubrana w sukienkę.
Oczywiście nie pomyślała, jak kobieta w sukience, a Kaulitz się uśmiechnął pod nosem, przy czym jego oczy zabłyszczały.
Kornelia nie wypięła się konkretnie w jego stronę, ale prawie. Co lepsze, rzuciło mu się w oczy, co go poruszyło, to to, że nie ugięła przy tym kolan. Aż poczuł ból w nogach, widząc to, zwłaszcza że była na wysokich obcasach.
-Nie bolą cię nogi? -Uniósł brew.
-Nie. Dlaczego mają mnie boleć?
-...Jesteś rozciągnięta.
-Tak. Zostało mi jeszcze. -Uśmiechnęła się do niego, prostując się. -Kiedyś, jak jeszcze tańczyłam przed telewizorem, to się rozciągałam. Nicole Scherzinger była moją idolką wtedy. -Przyznała z lekkim zawstydzeniem.
Kaulitz przypomniał sobie zdjęcia Toma, na których Kornelia stoi na parapecie i unosi nogę tak, że obydwie tworzą pion. Przełknął ślinę, wyobrażając sobie już co nieco...
-Zrobisz tak? -Nie mógł się powstrzymać. -Jak na tym zdjęciu, na którym masz tak nogę. -Pokazał dłonią.
Kornelia się zaśmiała.
-Nie zrobię. Mam na sobie jeansy.
-Spróbuj, są elastyczne.
Kornelia się zawstydziła. Jak miała robić takie wygibasy, gdy w sklepie były ekspedientki? Pokręciła lekko głową, zerkając w ich stronę.
-Nie patrz na nie. Zrób to. -Uśmiechał się. Chciał choć trochę urealnić swoje wyobrażenia z nią związane.
Kornelia westchnęła w duchu i z lekkim wstydem uniosła nogę.
-Omg... -Zachwycił się. -Długo musiałaś ćwiczyć, żeby takie coś zrobić? -Kornelia stanęła na dwóch nogach.
-Tak. Parę długich miesięcy z ćwiczeniami co dzień. Gdy jednego dnia zrobiłam sobie przerwę, to cofałam się o dwa dni w tył. To było coś strasznego, dlatego ćwiczyłam co dzień.
-Teraz też ćwiczysz?
-Czasami, jak mi się przypomni. -Przyznała. -Podoba mi się ta bluzka, ale gdyby miała mniejszy dekolt, byłaby lepsza.
-Nie, nie, nie. Taka jest idealna i jeśli ty jej nie weźmiesz, ja ją ci wezmę.
-Gdzie ja w takiej bluzce się pokaże? Czuję się naga.
-Gdzieś na pewno. Możesz ją ubrać do obiadu, gdy mnie będziesz gościć. -Kaulitz się uśmiechał.
Kornelii zrobiło się gorąco, nie skomentowała już tego, ale obdarzyła go szerokim uśmiechem.
-Zaczekaj jeszcze. -Wstał z kanapy i podszedł do dodatków. Poprosił ekspedientkę o otworzenie szyby i wyciągnął stamtąd naszyjnik, który zrobiony był z koronki, poprzeplatany małymi perełkami. Odgarnął Kornelii włosy na bok i zapiął jej go. Widząc na jej karku dreszcz, uśmiechnął się do siebie, a serce zabiło mu mocniej.
-Jesteśmy w sklepie. -Odrzekł do siebie w myśli, zabierając od niej dłonie.
Popatrzył na jej odbicie w lustrze. Jej wygląd niemiłosiernie oddziaływał w tym momencie na jego emocje. Zwłaszcza z tą dekoracją na szyi. Wyobraził sobie nic innego jak obrożę. Przy czym jej rozciągnięte ciało, dodawało pikanterii w jego myślach, w planowanych, wymyślnych zabaw z nią w łóżku.
-...Chyba nie jestem taka odważna, żeby tak się pokazywać publicznie... Wolę nie nosić dekoltów.
-...Wyglądasz seksownie. Jeszcze bardziej byś wyglądała, gdybyś nie miała na sobie stanika, tylko wkładki.
Kornelia zerknęła na niego przez ramię, zaskoczona. Kaulitz również zerknął w jej oczy w realu. Uśmiechnął się lekko i położył na jej pół nagich ramionach dłonie. Ujął delikatnie w palce ramiączka od jej stanika i zsunął je z jej ramion, chowając pod materiał bluzki.
Kornelii dreptał po ciele dreszcz za dreszczem, a motyle się rozmnożyły. Przełknęła ślinę, czując jego delikatne dłonie. Serce biło jej tak mocno, że aż słyszała jego dźwięk.
-Teraz wyglądasz pięknie, Kornelio. -Zabrał z jej ramion dłonie, zerkając w lustro.
Jego niski ton głosu sprawiał, że się rozpływała, przez co ślepo spojrzała w swoje odbicie.
-Masz długą szyję, więc możesz ozdabiać ją takimi naszyjnikami. -Dodał po chwili.
Miał ochotę ją zabrać z tego butiku i zamknąć się z nią w apartamencie. Było mu w tym momencie wszystko jedno, czy jest nastolatką, czy nią nie jest, czy nic ich nie łączy, prócz pracy, czy łączy, czy jest jego pracownikiem. Miał ochotę zatopić się między jej udami i bawić się jej ciałem do białego rana.
Jego myśli były tak silne, że jego dłonie już objęły jej szczupłą, obciśniętą bluzką, talię, sam zbliżając się swoimi biodrami do jej tyłka, przy tym drażniąc swój krok. Jak bardzo w tym momencie cieszył się, że Kornelia miała na sobie te wysokie buty. Bez nich nie mógłby sobie pozwolić na takie inscenizacje.
Kornelii robiło się coraz bardziej gorąco. Nie miała pojęcia, co zrobić. Nie była głupia, domyślała się, co może oznaczać takie zbliżenie. Nate już nie raz próbował się do niej dobrać, ale tym razem nie był to Nate. Był to Bill Kaulitz we własnej osobie, który osiadł się w jej umyśle i całym jej ciele, już parę miesięcy temu. Teraz tylko uczucie się zwiększało i nabierało coraz większych rozmiarów i coraz większej mocy. Był taki męski, a jego, choć delikatne, to stanowcze dłonie, i twardość jego kroku, który czuła na swoich pośladkach, sprawiał wrażenie, że chyba, gdyby w tej chwili byliby w innym miejscu, sami, popłynęłaby bez zbędnych słów.
Widok jego głębokiego, iskrzącego wzroku, który mówił wszystko, sam za siebie, było tylko dowodem jej podejrzeń. Niestety w lustrze prócz pana Kaulitz ujrzała przechodzącą ekspedientkę, która wybudziła Kornelię ze snu.
Natychmiast podciągnęła ramiączka z powrotem na swoje miejsce, zanim jeszcze się od niego odsunęła. A za tym szło lekkie otarcie się o jego biodra. Przełknęła ślinę, podejrzewając, że sprawia mu to przyjemność, i dopiero po chwili odsunęła się od niego, choć bardzo tego nie chciała. Zerknęła na Kaulitza, odwracając się do połowy. On się lekko uśmiechnął. Nie miała pojęcia, co to znaczy. Wydawało jej się to, jakby była to zapowiedź czegoś, co może się wkrótce wydarzyć, czego się zaczęła bardzo obawiać.
Zniknęła w przymierzalni, a Kaulitz przysiadł z powrotem na kanapę, dopijając swojego szampana i poprawiając spodnie w miejscu kroku, które zaczynały go uwierać.


CDN

Komentarze

  1. Aaaa wowo wow powiem tak teraz to się dopiero dzieje zaczyna mi się podobać. Robi się gorąco 😘. Jest coraz bliżej tego na co czekam 😘.. Ten odcinek jest poprostu ZAJEBISTY... Akcja się rozkręca . Coś czuję że w następnym odcinku wydarzy się coś nie zwykłego 🙂.
    A co do poprzedniego odcinka to już czułam że coś się będzie świecić i świeci ku dobremu 😉.
    Życzę dużo weny
    Pozdrawiam
    Buźka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydarzy się na pewno 'coś' choć nie wiem, czy na to 'coś' czekasz ;)
      Cieszę się, że się podobało <3

      Usuń
  2. Wow wow wow odcinek mega. Naprawde ekstra sie go czyta i jest w nim tyle przyjemnych emocji ze ma sie wrazenie jakby samemu sie tam bylo. Pozdrawiam i czekam na next....;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Jesteś! A już myślałam, że straciłam czytelniczkę <3
      Cieszę się, że się odezwałaś! I równie bardzo się cieszę, że się spodobał odcinek :) Dziękuję za tak miłe słowa :*
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
    2. O nie nie. We mnie czytelniczki na pewno nie stracisz do ostatniego odcinka. Co do braku komentarzy to po prostu brak weny i odpowiednich slow. Tak jak mówiłam czytam każdy odcinek i na każdy następny czekam z niecierpliwością ;))

      Usuń
    3. Zapamiętam kochana :* <3

      Usuń
  3. No, nie powiem.. Uwielbiam Billa z Paryża <3 Jest cudny.. Boski i słodki.. I chce się w końcu przełamać! Kochana, oby tak dalej :)
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to znaczy, że podołałam :D Już myślałam, że mi ten odcinek nie wyjdzie, ale widzę, że się wszystkim spodobał <3 Jest mi niezmiernie miło czytać takie komentarze <3
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jak mnie śmieszy ten poważny Pan Kaulitz. :P Chciałabym zobaczyć jego poważną minę i Kornelię, która uporczywie prosi go, aby wejść do sieciówki. Rzeczywiście, dobre stwierdzenie z diabłem w kościele, bo tak właśnie widzę Billa w tychże sklepach. ;-) I widzę, że Panu Kaulitz zaczynają puszczać pomału hamulce, bo coraz to śmielej podchodzi do Panny Millian. W ogóle ten dystans między nimi, a jednocześnie przyciąganie magnetyczne, to jak zapalony lont. Mam nadzieję, że w końcu iskra dobrnie do końca i wybuchnie. I to porządnie! Niech się rzucą na siebie, niech zapomną o całym świecie, a na końcu niech mają z tego powodu problemy. xD Ok, poniosło mnie, jak zawsze z resztą... Ale działasz mi na wyobraźnię, bo takie budowanie atmosfery nieźle pobudza czytelniczy umysł. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam uśmiech na twarzy, czytając Twoje komentarze! Sprawiasz nimi, że sama się śmieję z 'mojego' Billa haha Ja w ogóle nie widzę sobie Billa w sieciówce haha ale jednak coś naskrobałam xD
      Muszę ci powiedzieć, że dałaś mi niezłą wenę do pisania, jednakże, gdybym zrobiła to, co napisałaś, to zburzyłoby wszystkie dalsze wydarzenia, (piszę już tego drugą część, pierwsza jest skończona, choć trzecią też już zaczęłam spisywać w telefonie xD), ale może... Jeśli udało mi się 'wkleić' rozdział o zakupach, którego nie miałam, a pisałam specjalnie dla Was, to może da się coś zrobić. Nie wiem. Pomyślę nad tym. :D
      Cieszę się, że zadziałałam na Twoją wyobraźnię <3 To jest dla mnie duży komplement <3
      Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  5. No nie, tego jeszcze nie było! Nigdy nie czytałam opowiadania, w którym zdarzyło się coś podobnego. O seksie w przymierzalni też jeszcze nie czytałam, więc byłoby ciekawie! Ale wierzę, że ani Kaulitz, ani Kornelia nie są na siebie AŻ TAK napaleni, żeby robić takie głupstwa. Rozumiem, że Paryż jest tak romantycznym miejscem, które sprzyja zakochanym parom, ale nie przesadzajmy.
    Cieszę się, że coraz bardziej się do siebie zbliżają i coraz bardziej widać, że są sobą w podobny sposób zainteresowani, ale jednak czegoś mi brakuje. Dla mnie to dzieje się trochę za szybko. Mam nadzieję, że masz w tym jakiś cel i nie zawiedziesz mnie kolejnymi rozdziałami.
    Tymczasem przechodzę do 38. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg