39. Czas to koszt
Reedit: Jeśli ktoś zna się dobrze na funkcjach blogspota, prosiłabym o kontakt na maila: enoaram@gmail.com Potrzebuję paru cennych porad :*
Jak zauważyliście, zmieniło się parę rzeczy w wyglądzie bloga :) Jestem z niego teraz zadowolona. Mam nadzieję, że Wam też przypadnie do gustu.
Jak zauważyliście, zmieniło się parę rzeczy w wyglądzie bloga :) Jestem z niego teraz zadowolona. Mam nadzieję, że Wam też przypadnie do gustu.
Strona "Nastoletnia kobieta" powstała ze względu na to, że czas szybko biegnie, a my zbliżamy się wielkimi krokami, do zakończenia części pierwszej, by rozpocząć część drugą. Dzięki powstałym stronom w menu, będzie można łatwo powrócić do starszych odcinków i odnaleźć się w tym wszystkim :)
Odpowiedzi na Wasze komentarze jak zwykle miewam - zostawiłam pod komentarzami
Życzę miłego czytania i pozdrawiam wszystkich moich komentujących czytelników, jak i tych, którzy się nie udzielają w dyskusjach :*
39
Czas to koszt
"Mam ją tak blisko, na wyciągnięcie ręki, a nie mogę nic zrobić. To jest coś, co przeżywam pierwszy raz w życiu. Chcę, ale nie mogę. Im bardziej chcę, tym bardziej mózg mi mówi - NIE! Czuję się, jakbym miał sparaliżowane ciało... Czy to jest to, o czym myślę? Mam nadzieję, że nie. ;(" -Wysłał, ale jego chude palce dotykały dalej literki klawiatury Qwerty.
"Nie chcę do tego wracać. Nigdy. Chcę żyć normalnie. " -Upite myśli nie dawały mu spokoju.
Kornelia zerkała na niego co jakiś czas. Rozczesywała włosy przy lustrze w grubej, złotej ramie. Nie miał zbyt radosnej miny, dlatego śmiała twierdzić, że dyskutuje z kimś na jakiś nie bardzo miły temat. Niestety ich mur był jeszcze na tyle gruby i wysoki, że nie ośmieliła się go zapytać o tak prywatną rzecz, z kim pisze i o czym. Choć bardzo ją to ciekawiło, tak wiedziała, że nic z tego. Poza tym nie mogła odgonić od siebie wspomnień, gdy ich dłonie były złączone. Zakładała, że jakby powiedziała o tym, że odrzuciła Kaulitza na imprezie, ta by ją zbluzgała za ten idiotyzm.
-Tamta dziewczyna była tak pewna siebie do niego. Była mu obca, czemu ja nie mogę taka być? Przecież już mnóstwo razy powiedział, że to Ala go uwiodła, nie on ją. Może on naprawdę lubi pewne siebie dziewczyny? ...Ale co, jeśli zrobię coś źle? Zaliczę jakąś wtopę, a on się zacznie śmiać. To by było coś strasznego...
"Nie. Czesze włosy, a ja siedzę na kanapie, jak... Ugh... Nie wierzę po prostu... " -Odpisał na kolejną wiadomość, ale dosłownie sekundę potem dostał odpowiedź.
"Bierz ją!"
Kaulitz westchnął. Zerknął w jej stronę. Skupiona była na włosach. Stwierdził, że nawet chyba o nim nie myśli, skoro zarzuciła mu, że dobiera się do niej tylko po pijaku...
Pokręcił głową i już zabierał się za napisanie wiadomości, gdy dostał kolejną.
"Jeśli tego nie zrobisz, uznam, że jesteś debi..."
-Z kim piszesz? -Usłyszał nad swoją głową jej dziewczyński głos.
Natychmiast schował ekran telefonu, tak, żeby nie mogła nic przeczytać, a jemu serce prawie wyskoczyło przez gardło.
-To by było, gdyby coś przeczytała! -Zawołał przerażony w myśli.
-Z przyjacielem.
-Georgiem? Emm... Czy Alexem?
-Andreasem.
-Znam go?
-Nie. -Schodził mu stres powoli z ciała. -Jeszcze go nie poznałaś. -Zerknął w końcu przez ramię w jej stronę.
Kornelia opierała się dłońmi o oparcie kanapy, tuż za nim. Jej ramiona były blisko głowy, przez co jej biust aż sam się prosił, żeby się nim zaopiekować.
Przełknął ślinę, widząc jej postawę. Ich wzrok się spotkał na tej samej ścieżce. Uśmiechnęła się nieśmiało, dzięki czemu cała jej osoba zrobiła się bardzo słodka.
-Nie chce ci się spać? -Zapytała spokojnie, mierząc niewinnie jego twarz.
-Nie. -Pokręcił głową, dla uwiarygodnienia słów. -Tobie tak?
-Nie bardzo... -Przeszła wokół kanapy i usiadła na niej w bezpiecznej odległości, dlatego włączył wyświetlacz iPhona ponownie. Przeczytał jeszcze raz ostatnią wiadomość od przyjaciela i schował telefon do kieszeni spodni.
Przez chwilę czuł spięcie. Cisza napierała na jego uszy. Nie miał pojęcia, co ma do niej powiedzieć. Czuł się jak niedoświadczony palant. Właśnie sobie uświadomił, że raczej nigdy nie był w takiej sytuacji. Podrywał parę dziewczyn w swoim życiu, ale zawsze to one robiły te pierwsze kroki. Zawsze miał łatwo. Jak zechciał to miał, a potem już, gdy się poznawali, wychodziło z niego jego wielkie JA. Nigdy nie miał tak, żeby to on musiał się tak bardzo starać. Kornelia bardzo mocno podcięła mu skrzydła. Zakładał, że to przez jej słowa, teraz już kompletnie nie wiedział, co ma robić. Nie chciał, żeby uważała go za łatwego po alkoholu. Ugodziła jego wielkie ego. Zerkał na nią co jakiś czas. Była zajęta swoimi paznokciami. Ta cisza go roznosiła. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nie chciało mu się tak siedzieć bezczynnie, na dodatek w milczeniu. Był pewny, że gdyby była gdzieś tutaj ukryta kamera, a Tom by siedział przed ekranem, śmiałby się z niego do rozpuku. Uśmiechnął się, słysząc w myśli, głośny śmiech brata i widząc jego roześmianą twarz.
-Hmm? -Kornelia zerknęła na niego.
-Niee... Nic. -Uśmiechnął się szerzej. Po czym pokręcił głową, nie wierząc w to, co robi i wstał z miejsca. Oczywiście, że poszedł do barku po butelkę whisky. Zaczynał czuć suszę w ustach. Przyniósł dwie szklanki i zajął swoje miejsce z powrotem. Zawiesił wzrok na butelce.
-Robię znowu to samo... Upijemy się, potem znowu nic nie zrobię, bo ona będzie pijana. Czy to jest, kurwa, mój jakiś pretekst, żeby tylko mieć wymówkę ze swojej nieudolności? ...W sumie, co mamy robić? -Myślał do butelki. -I tak nic nie zrobię, bo powiedziała, że robię coś, tylko po pijaku, a jesteśmy teraz po imprezie... Jednak, gdy to zrobię, będzie miała kolejny dowód na prawdziwość swoich słów. ...Nie. -Odrzekł stanowczo w myśli i odłożył butelkę na stolik.
Kornelia kątem oka przyglądała się blondynowi. Stwierdziła, że musi mieć naprawdę niezłą fazę, jak się tak wgapia w tę butelkę. Uśmiechnęła się pod nosem, próbując się nie wyśmiać. Gdy odłożył butelkę, zerknęła na niego uważnie.
-Nie nalejesz?
-Nie.
-Dlaczego? -Zaśmiała się, już nie mogąc wytrzymać.
-Odechciało mi się.
-Doprawdy? Widzę, jak na nią patrzysz.
Kaulitz się uśmiechnął, czując się jak przyłapany na gorącym uczynku.
Kornelia przysunęła się do niego i sama otworzyła butelkę.
Kaulitz uniósł brew.
-Jak ja się cieszę, że to zrobiłem. -Westchnął w duchu, mając już ją bliżej, niż na wyciągnięcie ręki. Położył dłoń na jej plecach, ujmując jej idealnie rozczesane włosy. Kornelia sama nalała im whisky do połowy szklanek. Podała mu, ale on już miał zajęte ręce jej włosami, z których zaczął pleść warkocz. Dreszcz za dreszczem ponownie wędrował po jej ciele. Serce jej mocno zabiło na myśl, że mogłaby się teraz do niego zbliżyć.
-Jest pijany, więc nawet jakbym coś źle zrobiła, to by się nie z czaił. -Przemknęło przez jej głowę.
Zerknęła na niego. On na nią. Wymienili się lekkimi uśmiechami.
-Jezu! Nie potrafię tego zrobić! -Zawołała w myśli. -Najwyżej mnie odepchnie! Boże! Ile ludzi na co dzień się odpycha! ...Kaulitz ma w tym wprawę, ale jest pijany, więc może tego nie zrobi... Ale co, jeśli się do niego zbliżę, a on zechce to zrobić? -Przeraziła się. -Jest pijany, a ja wypiję... -Wzięła łyka alkoholu i wygięła twarz.
-Fuuuu! Co to jest!? -Zawołała.
-Czysta whisky. -Wyjaśnił spokojnie.
-O fuuu!
Kaulitz się uśmiechnął pod nosem.
-Przynieś colę. Whisky się nie pije samej. -Wyjaśnił spokojnie, kończąc fryzurę.
Kornelia natychmiast po nią poszła. Gdy wróciła z zimną butelką i usiadła obok niego, Kaulitz złapał butelkę, dotykając przez przypadek jej palców. Chwila jak z bajki. Ich wzrok z ich dłoni przeniósł się na oczy. Czas się zatrzymał. Stereotypowe, ale zawsze działające tak, jak ma zadziałać.
Kaulitz odłożył butelkę na stolik, nie spuszczając z niej wzroku. Złączyli swe usta w delikatnym, niewinnym pocałunku. Okoliczności pozwoliły im się w nim zatracić, ile tylko zapragnęli. Nie było niestety francuskiego pocałunku. Zerknęli sobie w oczy z bliskiej odległości. Nie było to dobre dla Kaulitza, czując szum w głowie i rozmazane, czarne iskry przed sobą. Odsunęli się od siebie na normalną odległość. Kaulitz opanował swój zachwiany mózg i odrzekł.
-Nie chcę, żebyś myślała, że zbliżam się do ciebie tylko po alkoholu.
-...Ale tak łatwiej... Co nie? -Dokończyła.
Uśmiechnął się krzywo.
-Wcale nie chcę mieć łatwiej. Nie chcę, żebyś na mnie w ten sposób patrzyła. Dlatego, przystanę tylko na tym. -Zaglądał jej ciekawsko w oczy. Wyczekiwał jej reakcji, ale nie widział jej. Widział jak zwykle to samo. Spuściła wzrok i uśmiechnęła się wstydliwie. Lalka z toalety przemknęła mu przed oczami na ten widok, ale natychmiast ją odrzucił. Pogłaskał czekoladowy policzek dziewczyny.
-...Nie pozwoliłabym ci na nic więcej... -Odrzekła po chwili.
Kaulitz uniósł brew, zaintrygowany wypowiedzią. To on był przecież od pozwalania!
-Doprawdy? -Bardzo powątpiewał.
-Ehm... Nie wtedy, gdy jesteśmy po alkoholu. -Uśmiechnęła się po raz kolejny zawstydzona.
Kaulitz spuścił z tonu. Jej słodkość go rozczulała, zresztą był tego samego zdania.
-Cieszę się, że się rozumiemy. -Przełożył jej warkocz na przód, po czym objął dziewczynę ramieniem, a ta się w niego wtuliła.
Obudzili się połamani, narzekając cały ranek, jeden przez drugiego, nadając głośno swe żale, co do kaca po alkoholowego. Ich ziewanie przypominało maraton, który więcej razy to zrobi. Byli twardzi. Ogarnięci wyruszyli na podbój kosmetyczek, fryzjerów i spa. Spa, w którym o mało co nie zasnęli. Dziwnie może to zabrzmi, ale wczorajsza noc zbliżyła ich do siebie. Kaulitz przestał się obawiać swojego wizerunku w jej oczach, a Kornelia przestała się bać, że za każdym razem, gdy piją, będzie się do niej dobierać. Czuli się wyśmienicie. Po zjedzeniu pysznego obiadu, w bardzo dobrej francuskiej restauracji, stwierdzili, że nie chce im się biec do hotelu po rzeczy i gnać na lotnisko, gdy ich lot był dokładnie za godzinę i piętnaście minut. Kaulitz wykonał parę telefonów i ich pobyt we Francji przedłużył się o dwa dni. Dwa dni, które były jednym wielkim wydatkiem. Kornelia pierwszy raz w życiu wydała tak dużo pieniędzy. Musiała kupić dodatkową walizkę, żeby pomieścić te wszystkie ciuchy. Obawiała się nawet, że nie pomieści ich wszystkich w swojej szafie. Kaulitz nie był lepszy. Sam musiał dokupić sobie torbę. Nie tak wielką, jak kupiła Kornelia, ale jednak. A tylko dlatego, że odwiedzili butik Damiena. Kornelia pierwszy raz miała styczność oko w oko z ciuchami tego projektanta, którego cały czas upiększał Kaulitz słowami. Ciuchy były na tyle dojrzałe, że nie które bardzo odważne i mega seksowne. Sukienka z samej koronki? Oczywiście, że ją przymierzyła i zrobiła sobie w niej zdjęcie, ale to tyle. Nigdy by chyba nie pokazała się w takiej kreacji, nigdzie. Nie czuła się na tyle dojrzale i pewnie, żeby się w takie coś ubrać. Dwie sukienki wieczorowe z tego butiku trafiły na paragon, którego wolała nigdy nie widzieć. Na dodatek pan Kaulitz z prezentował jej piękny naszyjnik. Z obawy, że odmówi, po prostu kupił u jubilera to, czym się zachwyciła. Kornelia była na tyle zszokowana, że aż nie wiedziała, czy ma go wyzwać, śmiać się, pokłócić, odmawiać, czy płakać, dlatego nie narobili sobie wstydu w sklepie. Dopiero po drodze usłyszał wywód, ale przypomniał jej, że to prezent, a prezentów się nie odmawia. Dlatego Kornelia spuściła z tonu, a jego policzki zostały parę razy wycałowane, a jego ciało mocno wyściskane. Dla takich reakcji mógł jej co dzień prawić takie prezenty.
-Swoją drogą... -Odstawił zakupy na blat i otworzył szampana. -Jak budżet remontu? Masz już wszystko wyliczone? Starczy, czy zabraknie?
-Na razie nie będę nic o tym mówić. Na razie trwa remont, który z twoim terminem wynosi więcej, niż ze zwykłym zleceniem.
Kaulitz się uśmiechnął pod nosem.
-Czas to pieniądz.
-W rzeczy samej. Choć powiedziałabym tutaj raczej, czas to koszt.
-Widziałem, że dwadzieścia tysięcy już zagospodarowałaś, zostało jeszcze całe mnóstwo, więc chyba nie muszę się martwić.
-Jakie dwadzieścia tysięcy? Dałam tylko niedużą zaliczkę Arthurowi i robotnikom, plus wydałam na materiały budowlane. To jest o wiele więcej... Sama nawet nie wiem...-Weszła na konto.
Pan Kaulitz zerknął na dziewczynę uważnie i podał jej kieliszek. Podobała mu się w takim wydaniu. Długa, elegancka sukienka z dużym rozporkiem. Piękna fryzura jak z okładki katalogu, zadbane dłonie, błyszczące łydki i stopy pokryte sandałkami. Na jej szyi promieniały małe diamenciki w srebrnej oprawie, co przy jej ciemnej karnacji, robiło wrażenie. Kornelia zaczynała bardziej zwracać uwagę na urodę niż na wygodę, czy pogodę za oknem. Na gustownym fotelu i tle francuskiego stylu wnętrza z kieliszkiem szampana w dłoni. Takie wydanie mógłby oglądać całe wieki i zapragnął uwiecznić ten obraz na swoim telefonie, robiąc jej parę zdjęć.
-Cóż, tego nie widziałem, konto sprawdzałem jakieś dwa tygodnie temu.
-Dwa tygodnie temu? -Zaśmiała się. -Dwa tygodnie temu to ja jeszcze czekałam na projekt.
-To niemożliwe.
Kornelia zaśmiała się znowu.
-Panie Kaulitz, ma pan tyle spraw na głowie, że już ci się myli wszystko.
-Na pewno mi się nie myli nic. Dwa tygodnie temu, dokładnie w poniedziałek wchodziłem na konto. To pamiętam, bo dwa dni później pokłóciłem się z Tomem.
Kornelia się cały czas uśmiechała, bo wiedziała, że ona ma rację i z chęcią mu to udowodniła, pokazując wyświetlacz.
-Widzisz? Pierwszy raz użyłam pieniędzy, gdy dostałam cały projekt. Tutaj... -Wskazała na pierwszy przelew. -Jest zaliczka dla Arthura, dwa dni później dla robotników i dalej materiały...
Kaulitz się zdenerwował. Odstawił kieliszek na szklany, zdobny stolik i przyniósł swojego notebooka.
-Co się stało? -Zapytała, widząc jego zachowanie.
-...Coś mi nie pasuje... -Włączył komputer i od razu wszedł na stronę do logowania się na konto.
Kornelia podeszła do niego.
-Panie Kaulitz, przecież na początku jest siedem, zero, zero, jeden, a nie zero, zero, siedem, jeden. -Uśmiechała się.
Blondyn zerknął na nią. Właśnie go olśniło i wychodziło na to, że pomylił konto z oszczędnościami firmy z głównym firmowym kontem. Jednak to go zaniepokoiło jeszcze bardziej. Przecież tylko on ma dostęp do tego konta, a zniknęło dwadzieścia tysięcy! Zalogował się na to konto. Kornelia mu się przyglądała. Nie patrzyła na hasło, które wpisywał. Choć i tak by nawet nie wiedziała, co wpisał, ponieważ pisał bardzo szybko. Kaulitz widząc, że zostało wypłacone kolejne dziesięć tysięcy, zagotował się.
-Co się dzieje? -Spoważniała.
-...Nie wierzę... -Kręcił głową, przeglądając całą historię konta.
-...Ktoś ci wypłaca pieniądze? -Zapytała ostrożnie.
-Wiedziałem, kurwa, żeby nie odstawiać tych beznadziejnych wyliczeń kosztów do archiwum! -Aż się podniósł z sofy.
Kornelia nie wiedziała, co ma powiedzieć. Jeśli pan Kaulitz przeklina, to znaczy, że było bardzo źle, wręcz tragicznie.
Natychmiast się spakowali, a ich pobyt we Francji dobiegł końca. Kornelia nie miała żadnych 'ale' do tego nagłego powrotu. Była przerażona, że ktoś mógł wykradać pieniądze firmy.
-Pomożesz mi? -Zapytał ostro.
-Pewnie, że tak. Jak tylko będę umieć.
-Dziękuję... -Miał wstręt do brata, za to, że wyjechał i zostawił go z tym wszystkim, ale złość na niego, teraz dodawała mu siły. Był sam, więc musiał dać radę sam.
Zostawili torby w jego domu. Kornelia miała okazję w końcu się dowiedzieć, gdzie tak naprawdę pan Kaulitz mieszka. A było to prywatne osiedle na obrzeżach Berlina. Nie zwiedzanie było teraz najważniejsze i pora dnia też nie była ważna. Oczywiście był wieczór, a oni znaleźli się w firmie. Ochroniarz był nieco zaskoczony. Natychmiast wyłączył swój serial. Kaulitz to widział, ale nie skomentował tego.
Weszli do gabinetu Kaulitza, tam dostała pierwsze zadanie. Wydrukować całą historię konta od stycznia. Blondyn zniknął w archiwum, by po chwili znaleźć się z segregatorami w gabinecie.
Tak wyglądała ich cała noc. Obydwoje, kartka po kartce, zlecenie po zleceniu, przeglądali wszystkie wyniki. Kornelia z kont, pan Kaulitz z archiwum.
Zawalili nockę. Nie doszli jeszcze nawet do marca, taki bałagan był w tym wszystkim.
-Może zacznij od tyłu?
-Jak od tyłu? -Irytował się.
-Od tyłu... Spójrz... Nie wiem, może tak się uda do tego dojść... -Nie była pewna, czy tak do tego dojdą, ale każda taktyka była dobra. Wzięła parę kartek i mazaki w rękę. -Z konta zostało wypłacone tyle... -Zapisała sumę czarnym flamastrem. -Teraz podaj wszystkie potrzebne koszty produkcji. Twoje koszty produkcji. Wyceń to sam. -Bill westchnął, ale spróbował. Oczywiście korzystał z cen podanych w internecie danego producenta materiałów. Zapisała wszystko. -Podaj teraz sumy z papierów. -Tutaj już były różnice. Prawie wszystko było zawyżone. Zawyżenia zaczynały się od stu euro do pięciu set i razem tworzyły nierealną sumę.
-Więc sugerujesz mi, że w tym wszystkim siedzi więcej osób niż tylko jedna?
-Jak więcej osób?
-Zamówieniami zajmuje się jedna, Antonie -Przypomniał sobie imię. -Zlecenia wydawała Ala, które tworzy Robert, koszty szacuje księgowa... Reni.
-...Może być to sama księgowa albo być w zmowie z kimś innym. Tego raczej się nie do... -Ziewnęła. -Przepraszam. Dowiemy.
-...Ale dowiemy się, kto wypłacał dwa dni temu dziesięć tysięcy... I musimy się dowiedzieć, kto kradnie pieniądze firmy. Sprawdźmy wszystko do tego miesiąca. Później zajmiemy się poprzednim rokiem.
-Chcesz się cofać tak daleko? -Zaskoczyła się.
-Tak. Do momentu, kiedy się to zaczęło. Muszę wiedzieć, ile firma jest w plecy. Gdy złapię złodzieja. Zapłaci mi dwa razy tyle, za niesubordynację. -Mówił z jadem w głosie. -Zniszczę tego człowieka albo tych ludzi. -Mrużył oczy.
Kornelia się uśmiechnęła.
-Musimy to zrobić Kornelio. Muszę mieć czystą kartę w czasie przeprowadzki. Syfu i złodziei nie zabiorę ze sobą.
-Tak jest szefie. -Odrzekła oficjalnym tonem.
Teraz to on się uśmiechnął. Zawiesił dłużej na Kornelii wzrok.
-Cieszę się, że tu przyjechałaś i, że tak świetnie się dogadujemy.
-Czekaj. Ja śnię, czy naprawdę to powiedziałeś? -Kornelia była pod wrażeniem.
Uśmiechnął się szerzej. Podszedł do niej. Kornelia podniosła się z fotela, widząc, co zamierza. Skrył ją w swoich ramionach. Kornelia wtuliła się w niego mocno i zamknęła oczy, napawając się tą wyjątkową chwilą. Pogłaskał ją po plecach i westchnął pod nosem.
-Jesteś zła na to, że przyjechałaś tutaj w innym celu, niż wykonujesz?
-...Nie...
-Możesz mi powiedzieć.
-Mówię przecież...
-Naprawdę nie jesteś zła?
-Naprawdę... Wiesz, że nigdy nie chciałam być fotomodelką.
-Ale nią będziesz.
-Ta... -Mruknęła pod nosem. -Kto będzie robić sesję, jeśli Tom wyjechał?
-Wróci, żeby ją zrobić, o to się nie martw.
-...Nie lubi mnie... Tak mówiłeś...
-Mnie też.
Uśmiechnęła się, a on odsunął ją od siebie, choć nie puścił jej talii. Popatrzył z lekkim uśmiechem na jej twarz.
-Jesteś zmęczona... Wróćmy już do domu. Wyśpimy się i wrócimy tutaj, hm? -Odgarnął jej kosmyk włosów ze skroni.
-Że... Że do ciebie? -Serce jej zabiło. Jak ręką odjął, już nie czuła się senna.
-...Nie podobało ci się u mnie?
-Bardzo mi się podobało. -Przyznała szczerze. -Czuć od progu, że tam mieszkasz.
Kaulitz zrobił głupią minę, a Kornelia się zaśmiała. Krępowała się trochę stać przy nim tak blisko i rozmawiać. Nie wiedziała, gdzie ma podziać swój wzrok.
-Jak to?
-No tak... Wchodzi się i czuje się tę sztywność i luksusy. Wiadomo już, że to dom Kaulitza.
Blondyn pokręcił głową z uśmiechem. Puścił jej szczupłą talię i zebrał swoje rzeczy. Za oknem było już widno. Za godzinę Kaulitz powinien jechać do pracy, a tymczasem z niej wracał i to na dodatek w towarzystwie Kornelii. Kornelia była tak zauroczona Kaulitzem, że zapomniała poinformować Adama, że nie będzie jej w pracy. Spokojnie weszli do piętrowego, nowoczesnego domu, zajęli się lodówką i poszli spać.
Obudzili się koło godziny piętnastej. Gdy się obydwoje ogarnęli i zjedli szybki obiad zrobiony przez Kornelię, pojechali do firmy. Kolejna noc zleciała im na obliczeniach. Teraz już łatwiej i szybciej, bo wiedzieli, co mają robić. Niestety Kornelia nie była taka mocna jak Kaulitz i zasnęła koło godziny pierwszej, na nie wygodnej, twardej sofie. Kaulitz nie budził jej. Sam pracował do białego rana. Został w firmie tak długo, jak tylko spała. Przechadzał się po firmie i obserwował wszystkich. Nie został ominięty przez Alę, która natychmiast, jak go zobaczyła, to go zaczepiła.
-Twoja kolekcja jest zakończona. Nie ma następnego zlecenia. Tak pracujesz?
-Posłuchaj mnie. -Warknął do niej, podchodząc do niej blisko. Gdyby był parowozem w tej chwili, to by buchnął tak, że całe Niemcy, by go usłyszały. -To ja tu jestem od zwracania uwagi pracownikom. Chyba się nieco zapędzasz. -Karcił ją wzrokiem. -Jeszcze raz zwrócisz się do mnie, tak niestosownie, wylecisz stąd na kopach. Uważaj lepiej.
Ala była w szoku jego zachowaniem.
-Ty coś ćpałeś?
-Jeszcze jedno słowo. -Czekał. -Zajmij się swoją pracą.
Ala odeszła bez słowa.
Kaulitz pokierował się do konkretnego biura.
-Henry. Proszę na bieżąco informować Roberta o zamówieniach. Nie czekaj z tym do końca dnia.
-Dobrze.
-Pani Antonie pokaże mi pani stan magazynu. -Poszedł parę biurek dalej.
Kobieta włączyła spis. Kaulitz chwilę leciał po nim wzrokiem.
-Okay. Proszę o uwagę. -Zwrócił się do wszystkich pracowników z działu sprzedaży. -Pozbywamy się wszystkiego z magazynu. Wszystkie sprzedawane kolekcje do tej pory mają zniknąć z firmy. Ma być czysty magazyn. Do ostatniej sztuki. Pani Antonie wydrukuje mi pani cały ten spis i proszę o zaznaczenie tego, co najsłabiej schodzi i to, co idzie najszybciej.
-Już się robi. -Antonie natychmiast kliknęła 'drukuj strony'.
-Za chwilę przyniosę wam konkretne informacje o ewentualnych chwytach.-Antonie w minutę odpowiednio pozaznaczała rubryki kolorem. Wyszedł stamtąd. Udał się do męskiego lokum Alexa.
-Witam. -Podał kartki Alexowi. -Zielone to, co schodzi najszybciej, czerwone, co schodzi najsłabiej. Czyścimy magazyn. Wszystko ma zniknąć. Proszę o propozycję ewentualnych zniżek i o nowe zdjęcia ciuchów na stronę.
-Na kiedy?
-Na wczoraj. Wszystko jasne?
-Jasne... -Odrzekł, zaskoczony Alex.
-I tak ma być. Z kseruj mi to... -Alex od razu to zrobił.
Tak bardzo mu się nudziło, że sam zaniósł Robertowi kserówki, zawiadamiając go o wszczęciu nowego działania.
-Proszę na papierze stan materiałów. Chcę wiedzieć, jakie ciuchy można jeszcze uszyć.
-Dobrze. -Robert patrzył w kserówki, a Kaulitz na niego. Gdy ten zrozumiał, że Kaulitz jeszcze nie wyszedł, zerknął na niego.
-Teraz?
-Czy się nie jasno wyraziłem? Czekam.
Wszedł na dział szycia.
-Dzień dobry paniom.
-Dzień dobry prezesie. Co nowego nam pan przynosi? -Zaczęła jedna z kobiet.
-Pani Barbaro, przynoszę wieści o czyszczeniu magazynu, zlecenia będą szły na bieżąco od klientów. Zaraz dostanę informację o ewentualnych ciuchach, które można doszyć.
-Już się cieszyłam, że coś nowego.
Kaulitz uniósł brew. Nienawidził takich komentarzy.
-Nie długo będzie pani miała dosyć tych nowości. Wierzy mi pani na słowo. -Odrzekł poważnie.
-Będę w siódmym niebie. -Cieszyła się.
Kaulitz chcąc nie chcąc odwzajemnił uśmiech.
-A te ankiety, do czego były, jeśli można wiedzieć?
-Ankiety miały na celu sprawdzenia jakości, wygody i swobody na danym stanowisku pracy. Po to, żeby je ulepszyć.
-Będzie remont? Dlatego czyszczenie magazynu? -Zapytała inna.
-Dobrze pani myśli, ale nie remont.
-Przenosi pan firmę?
-Pani Barbaro. Nie długo zostaniecie wszyscy wzorowo docenieni, o ile będziecie się wykazywać stosunkowo dobrze. To mogę wam obiecać.
-Podwyżki? -Zapytała jeszcze inna.
-Muszę stąd wyjść, bo zaraz wyciągniecie ode mnie więcej, niż chciałbym wam powiedzieć. -Skomentował pół żartem, pół serio, wycofując się.
Te się śmiały.
-Chyba brakuje wam Adama, co?
-Tęsknimy za nim! -Zawołała pani Barbara.
-Nie długo wróci. Jeszcze z jakiś miesiąc. -Wyszedł stamtąd.
-Proszę. -Robert podał mu rozpiskę. Nie pytał go już o nic. Wrócił na szycie.
-Pani Barbaro. Wykazuje się tu pani bardzo dobrą wiedzą, proszę. Spróbuje pani oszacować, co i ile ciuchów jeszcze można zrobić.
-Kierownik ma wolne?
-Nie. Sprawdzam wasze kompetencje. Kto, jak kto, ale pani jest z nami od początku. Powinno pani to przyjść z łatwością. -Podpuszczał.
-Pewnie. Mogłabym być kierownikiem. -Zaśmiała się.
-I panią od jakości. -Odrzekła ze śmiechem druga.
-Tak, wszystkim mogłabym być. -Powiedziała z ironią. -Co my tu mamy... -Zerknęła w papiery, a po chwili dostał informację, którą od razu kazał zapisać w odpowiednich polach. Miło się zaskoczył, choć nie wątpił, że będzie umiała to zrobić. Podziękował, od razu kazał im brać się do pracy i udał się do Roberta.
-Zrobi mi pan spis, co i ile można jeszcze zrobić. Przyniesie mi pan to na górę do recepcji.
Wyszedł stamtąd. Recepcjonistka, jak zwykle udawała, że pracuje. Psiapsiółka Ali. Miał ochotę ją zwolnić, ale w ostatnim momencie się powstrzymał. Pojechał na górę.
Suzy, jak zwykle oglądała paznokcie, a na barze się opierała Ala.
-Nudzi się wam? -Przyczepił się.
Ala bez słowa odeszła od recepcji i zamknęła się w swoim gabinecie. Skarcił Suzy wzrokiem.
-Pan Robert za chwilę przyniesie papiery. Zostaw je u siebie, ja je odbiorę i zrób mi dwie kawy.
Poszedł do Henrego. Podał im odpowiednie informacje.
-Panie Kaulitz. Mamy ostatnio mnóstwo maili z zapytaniem o szycie na zamówienie indywidualne. -Zawiadomiła Vera.
-Nie. -Odrzekł na odchodnym, ale zatrzymał sie. To by był świetny pomysł na nadrobienie trochę pieniędzy. -Jasne. Przyjmij te zgłoszenia. W dodatkowej informacji napisz, że nie przyjmujemy niższej wartości kreacji, niż dwadzieścia tysięcy. Sformułuj ładnie tego maila, żeby nie odstraszyć i pokaż mi go przed wysłaniem. Dopisz jeszcze, że okazja trwa przez najbliższe dwa miesiące i spraw, że odbiorca będzie się czuł wyjątkowo, że firma przyjmie jego zlecenie.
Udał się do Alexa. Poinformował go o nowej taktyce i od razu kazał wrzucić w stronę internetową informację o takiej okazji.
Sam odebrał swe kawy i papiery od Roberta. Zamknął się w swoim gabinecie. Kornelia już nie spała. A on czuł się wykończony tym szwendaniem po firmie. Pomysł Toma o swej prawej ręce był teraz jak najbardziej wygodnym pomysłem...
-Dzień dobry Kornelio. -Podał jej gorącą kawę.
Ufał Kornelii. Nawet bardziej niż Ali. Ali, która była jego zastępcą! To Ala powinna robić to, co właśnie on robił przed chwilą.
-Dziękuję i dzień dobry panie Kaulitz...
-Zaraz wrócę. -Odstawił swą kawę na biurko i wyszedł.
-Weź sobie urlop. Wyjedź gdzieś daleko, tam, gdzie cię nie będę musiał oglądać. I idź już do domu. Wróć za jakiś tydzień, dwa. To nie jest prośba. Dzięki.
Wrócił do siebie.
CDN
Wow no no mam wrażenie że Billy Ali ma dosyć i dobrze tylko zawadza mu. Jest coraz bardziej ciekawej. Coraz bardziej się zbliżają do siebie i ten mur powoli upada.. Coraz niżej 😉. Zaczynają się zbliżać małymi kroczkami.
OdpowiedzUsuńNie chciała bym widzieć tak zdenerwowanego Billa. Super odcinek 😊.
Sama jestem ciekawa kto wykrada pieniądze z firmy i kiedy powiedzą sobie co do siebie czują..
Czekam na next
Życzę weny
Pozdrawiam 😘
Oj ma jej dosyć, to nie tylko twoje wrażenie :P Kto jest złodziejaszkiem, okarze się niebawem ;)
UsuńCieszę się, że się podobał odcinek :*
Również pozdrawiam :*
Zwrot akcji niesamowity. Odcinek ekstra i ja rowniez czekam na next tym bardziej jak tak podkrecasz akcje i sama atmosferę ;)
OdpowiedzUsuńJest mi niezmiernie miło, że odcinek przypadł do gustu. Zapewniam, że teraz już tylko będzie się dziać. Cały czas. :)
UsuńPozdrawiam :*
Kaulitz w akcji <3 Miód malina :) Uwielbiam go takiego :)) I wciąż czeeeekam :D Na to "COŚ" między nimi ;D Już tak blisko było.. Ach! Mam nadzieję, że Bill nie postawi znowu muru! :D Weny :*
OdpowiedzUsuńAww...! Ja też go uwielbiam takiego (czasem nawet sama po publikacji posta, czytam sobie sceny z nim xD Wiem odwala mi haha ) <3 Emm... Na to "COŚ" jeszcze chwilunia zejdzie :D Choć teraz już chyba w każdym odcinku będzie "coś". Tak mi się wydaje z tego, co pamiętam :P
UsuńZ tym murem to też trochę się będzie dziać. ;)
Pozdrawiam serdecznie :*
Bill podchodzi do Kornelii, jak pies do jeża. Serio. ;-) Jakże ona musi na niego działać, skoro uchodzi z niego cała pewność siebie, niczym powietrze z przebitego balonika. Zaintrygowałaś mnie tym zwrotem akcji z kontami. Przyznam, że zżera mnie ciekawość, kto okaże się być złodziejem i czy nie jest to przypadkiem jakaś niecna intryga? ;-) No i przede wszystkim - jak zareaguje Pan Kaulitz? I nie wiem, czy mi gdzieś umknęło, czy to celowe zakończenie, ale do kogo zwracał się Bill w ostatnim dialogu? Kogo wysyła na przymusowy urlop? Alę?
OdpowiedzUsuńI tradycyjnie - SEKSU DAJ. Niech się parzą, jak dzikie króliki.
Ok, tego nie powiedziałam.
No dobra, powiedziałam.
Chyba wystarczy, bo znowu polecę wyobraźnią gdzieś zdecydowanie za daleko.
Buziaczki! ;*
To taka jego 'faza' hehe
UsuńA przyznam szczerze, że będziecie narzekać właśnie na ten zwrot akcji. Jestem bardzo miło zaskoczona! <3 Jak już wspomniałam wyżej, okaże się niebawem, kto jest złodziejaszkiem ;)
Dokładnie tak. Alę wyrzucił na urlop, żeby nie zatruwała mu życia. ;) (sama nie lubię tej postaci xD)
Seksuuu...? To jeszcze chwila na to. Co ci się tak śpieszy? hehe Głodnemu chleb na myśli xD Jesteś szalona haha <3
Pozdrawiam :*
Bo ja zboczona jestem! Lubię pikanterię. Z resztą chyba wiesz. :>
UsuńAh! Jutro rano wrzucam drugi odcinek na california-high <3
Mam nadzieję, że się nie zgorszyłaś treścią u mnie. xD
OdpowiedzUsuńWyjaśnienie zostawiłam w odpowiedzi na Twój komentarz. I najważniejsze pytanie, z którym tutaj przyszłam - kiedy kolejny odcinek?
Już w niedzielę :*
UsuńWysłałam Ci PW na Facebooku, weź przeczytaj. Pewnie masz w folderze "Inne". :>
OdpowiedzUsuńNareszcie Bill coś zrobił z Alą! Już mnie irytowała sama jej obecność w Twoim opowiadaniu. Ale każda historia ma jakichś bohaterów, których czytelnicy od razu by wyrzucili, ale bez nich byłoby nudno. :D
OdpowiedzUsuńOdcinek bardzo mi się podobał. Dobrze, że nareszcie coś się zaczyna wyjaśniać. I świetnie, że Bill ma Kornelię do pomocy, chociaż jednocześnie szkoda, że Toma przy nim teraz nie ma, kiedy naprawdę jest potrzebny. Oby szybko wrócił.