40. Hamburg

Cześć :) Dziś nadchodzę bardzo późno, dlatego że rodzina mi się zjechała na cały weekend... Nawet nie miałam czasu dopracować odcinka, który powstał z trzech różnych, dlatego też taki prosty tytuł... 
No cóż, muszę Was tym WYKAŃCZAJĄCYM rozdziałem zadowolić do środy. Osobiście ten rozdział mnie wykończył, dlatego nie zaskoczę się, gdy będę czytać krytykę w komentarzach pod nim.
Następne będą wiele, wiele, lepsze i już tylko lepsze. To mogę zapewnić. ;)

Poza tym, dokładnie 8. grudnia, zostało przekroczone już 5 tys.! Dziękuję Wam, że tak często odwiedzacie mojego bloga :* Jesteście wspaniali :* <3


40


Hamburg



Spędzanie czasu z panem Kaulitz, było czymś niewiarygodnie męczącym, poza tym, że był to ekscytujący czas. Kornelia czasem nie potrafiła za nim nadążyć. Miał w sobie tyle energii, że ona przy nim wymiękała. Całe siedem dni, dwadzieścia cztery na dobę, przebywanie z panem Kaulitz pozwoliło jej na wywnioskowanie jednej rzeczy. Pan Kaulitz był niezastąpiony. Jego myśli biegły dwa razy szybciej niż jej. Podejrzewała, że to może przez ogrom wiedzy zyskanej na studiach. Wrażenie robił na niej cały czas. Nic się nie zmieniło. Co było w tym wszystkim najlepsze? Kornelia nie musiała zbytnio wytężać swoich myśli. On robił wszystko za nią. Kochał rządzić i mieć wszystko pod kontrolą. Kochał wydawać rozkazy, ale też sam się nie obijał. Nie miała pojęcia, skąd on bierze tyle energii. Raz mu nawet zarzuciła, że coś ćpa i ma się z nią tym podzielić. Pan Kaulitz nie przyjął z humorem tego żartu, tak jak zakładała, ale zaczynała się przyzwyczajać do jego nadmiernej powagi. Sama nawet zapomniała przez chwilę o tym, że jest nastolatką. Biegła z nim, a raczej za nim. Świetnie się rozumieli i dogadywali. Pan Kaulitz w trakcie tego tygodnia odrzekł na głos już parę razy, że już dawno z nikim tak świetnie się nie dogadywał. Cieszyła się z tego bardzo. I tak jak można było powiedzieć o panu Kaulitz, jak o trzech w jednym, tak Kornelia była niestety tylko jedna, a tempo narzucone przez Kaulitza, było zbyt szybkie i zbyt zawalone mnóstwem rzeczy, przez które, Kornelia niestety zaczynała zawalać pracę przy pałacu. Uświadomiła sobie to, podczas sobotniej, porannej kawy; sobotę, którą też mieli już zaplanowaną.
-Panie Kaulitz. Muszę jechać w końcu do pałacu. Nie wystarcza mi to, że Adam tam jeździ i informuje mnie o przebiegu remontu.
Blondyn uniósł na Kornelię swój wzrok, po czym lekko się uśmiechnął.
-Czujesz się więc tak, jak ja.
-Rzeczywiście... Myślę, że się trochę zagalopowaliśmy... -Mówiła spokojnie.
-Chcesz mi powiedzieć, że chcesz wrócić do apartamentu i zająć się dalej tylko pałacem?
Kornelia się uśmiechnęła. Jednak sformułowanie  i określenie 'tylko pałacem', wydało się jej bardzo ironizujące, jakby się przyznawała, że sobie nie radzi, a co najgorsze, nie jest ambitna.
-Oczywiście, że nie, o ile tobie nie przeszkadza to, że tu jestem. Poza tym miałam na myśli prace przy remoncie. Ogromnie mnie stresuje myśl, że mogę nie zdążyć na czas ze wszystkim. -Mówiła ostrożnie.
-Wiesz, że chcąc nie chcąc, sama tego nie przyśpieszysz.
-Wiem... Nie chciałabym, żebyś się na mnie zawiódł.
-Ufam ci. Wierzę, że się nie zawiodę.
Wymieniali się chwilę głębokimi spojrzeniami. Już nie uciekała tak często wzrokiem. Już przyzwyczaiła się do jego osoby. Do jego spojrzeń i przenikliwego wzroku. Zawstydzenie nie chciało minąć tylko wtedy, gdy unosił prowokująco swą jedną z brwi. To działało na nią nadal tak samo.
-Bardzo dobrze mi się z tobą pracuje. Irytuje mnie trochę twoja mała wiedza na temat prowadzenia działalności, ale wiem, że irytuję się nie potrzebnie, ponieważ wcale nie musisz tego wszystkiego wiedzieć. -Wyjaśnił jakby sam sobie. -To jest takie błędne koło, o którym myślę.
-Myślisz tak, przez to, że zapominasz, że jestem nastolatką. -Stwierdziła.
-Tak. W ostatnim tygodniu wcale cię nie uważałem za nastolatkę, panno Millian. Jednak dziś mogę stwierdzić, że chyba nie jest dobrze traktować cię, jak kogoś dorosłego. Przez to, zarzucam ci brak wiedzy. -Uśmiechnął się sam do siebie.
-Wiesz, że się staram...
-Wiem. Widzę to każdego dnia i... Muszę przyznać, że jestem z ciebie dumny. Jeszcze nigdy się na tobie nie zawiodłem, nigdy jeszcze nie zrobiłaś żadnej gafy i nie miałaś żadnej wpadki. Twoja postawa jest wybitnie dobra i stwarzasz wrażenie poważnej, młodej kobiety. A zakupy we Francji w końcu pozwoliły mi mieć pewność, że nigdy nie będę musiał się za ciebie wstydzić, a wręcz przeciwnie, z dumą i śmiałością się z tobą pokazywać.
Kornelię zatkało. Wpatrywała się w niego tempo, powtarzając sobie w głowie, każde wypowiedziane przez niego zdanie. To było dla niej coś niemożliwego. Przez chwilę miała wrażenie, jakby nie mówił tego o niej.
Pan Kaulitz wpatrywał się w nią całkiem normalnie jak zwykle. To, co przed chwilą powiedział, było szczerymi stwierdzeniami i wnioskami z ostatnich dni. Poza tym nie chciał, żeby zajmowała się tylko pałacem. Musiał jej schlebić, żeby czasem się nawet nie zastanawiała nad odmową.
Kornelii było aż wstyd przyznać się, że pierwszy raz w życiu, ktoś powiedział do niej, że jest z niej dumny. I jak pamięcią sięgała, chyba już kiedyś wspominała o tym Kaulitzowi, że jej tata, nigdy jej tego nie powiedział, ale teraz już nie była pewna, dlatego wolała to przemilczeć.
Wzruszyła się, a na twarz wstąpił szczery uśmiech.
-Jest mi bardzo miło panie Kaulitz, słysząc z pana ust, takie piękne słowa.-Wyznała.
-Kornelio, dużo ci jeszcze brakuje do ideału, ale jak na twój wiek i tak krótki okres, zrobiłaś na mnie wrażenie. Jeśli byś chciała się zgodzić, chciałbym zabrać cię na jedną z ważnych kolacji. Jeśli zrobisz na mnie kolejne dobre wrażenie, żadne inne spotkanie cię nie ominie. Chyba że będzie to jakieś bardzo poufne spotkanie. Praca w papierach idzie ci dobrze, więc może czas, żebyś posmakowała czegoś innego. 
-...Dlaczego to dla mnie robisz?
-Chciałbym, żebyś przygotowywała się już do dorosłego życia w biznesie. Że jesteś tutaj, znasz mnie, więc mogę ci to umożliwić. Dlaczego nie?
-Zależy ci na moim wykształceniu?
-Powiem tak. Zależy mi na tym, żebyś się nie zmarnowała. Pomysł ze ściągnięciem ciebie tutaj okazał się lepszy niż dobry. Spójrz na siebie. Już nawet przestałaś się 'zapominać' garbić, przestałaś się unosić, pyskować, naskakiwać i stałaś się rozważną osobą. Wiem, że miało wpływ na ciebie to, że sama musiałaś podjąć decyzję o doborze projektanta i wycenie wszystkiego, pomimo braku wiedzy. Samo podarowanie ci konta bankowego z oszczędnościami firmy, wzbudziło w tobie poczucie odpowiedzialności. Prawda?
-Tak. -Skinęła głową.
-O tym właśnie mówię. Zrobiłaś ogromne postępy moim zdaniem. Zaczęłaś panować nad swoimi emocjami i stałaś się pewniejsza siebie. To jest najważniejsze. Zwróć uwagę, że w pięć dni zdołaliśmy ogarnąć całe zeszłe dwa lata i dojść do momentu, w którym znikanie pieniędzy się rozpoczęło. Ja robiłem to sam przez sześć dni i nie potrafiłem zrobić jednego miesiąca. To trochę leży mi na sumieniu... -Przyznał. -Ale cóż. Doszedłem do wniosku, że bez ciebie, nie zrobiłbym tego w najbliższym czasie i odkładałbym to dalej. Dlatego też chciałbym ci podziękować za poświęcenie mi czasu. Poza tym chciałbym cię uświadomić jeszcze w jednej rzeczy.
-Słucham? -Słuchała jak zaczarowana.
-Mam co do ciebie duże i poważne plany. Pozostaje tylko twoja decyzja, czy mi zaufasz, czy nie.
-...Wiesz, że ci ufam. -Wpatrywała się w jego czekoladowe tęczówki.
-To nie jest też rozmowa na teraz. To są plany na przyszłość. Na parę najbliższych lat. To nie są decyzje podejmowane od ręki. -Spuścił z niej wzrok w swoją kawę, jakby się nad czymś zastanawiał i po chwili ponownie objął ją wzrokiem. -Chciałem, tylko żebyś o tym wiedziała, że nie znaczysz już dla mnie nic i myślę nad twoją przyszłością.
-...To znaczy... -Nie chciała się na nic nastawiać. Broniła się przed tym, choć on dosłownie jej to właśnie powiedział! -Jak dobrze się domyślam... Że nie chciałbyś, żebym wracała do Los Angeles? -Mówiła ostrożnie.
-Jak zwykle dobrze się domyślasz. -Uśmiechnął się lekko. -Intryguje mnie sprawność, naszego porozumiewania się.
Uśmiechnęła się.
-Wiesz, że mam szkołę...
-Wiem. Doskonale o tym wiem i to jest podstawa. Bez szkoły, wszystkie moje plany dotyczące ciebie legną w gruzach.
-Więc. Jak skończę szkołę, chciałbyś, żebym tu wróciła?
Pan Kaulitz nie do końca miał właśnie to na myśli, ale poniekąd, tak. Jednak nie było co, teraz się rozwodzić nad tym. I tak był pewny, że to, co zaczął planować w szczegółach, wszystko wejdzie w życie.
-Między innymi.
Pan Kaulitz był zbyt pewny Kornelii, by móc mieć jakiekolwiek obawy co do odrzucenia jego oferty. Zwłaszcza gdy wczorajszego wieczoru, gdy leżeli razem w 'jej' łóżku, nie mogąc zasnąć, dowiedział się o kłótni Kornelii z jej ojcem. Niemniej ich kłótnia, była przyczyną jego pewności siebie.
Nie był żadnym diabłem, ale potrafił wykorzystać sytuację, by móc udogodnić swoje życie. Kornelia bardzo mu je uprzyjemniała i ułatwiała. Co dzień od tygodnia, miał podane śniadanie, obiad i kolację. Robiła nawet zakupy wczesnym rankiem, gdy on jeszcze spał. Świeże pieczywo z okolicznej piekarni było wyśmienite. I co najważniejsze, przestał obżerać się śmieciowym żarciem. Nie musiał sprzątać, choć to czasem robił w zamian za pyszny posiłek. Wieczorami, gdy myśli kłębiły mu się wokół syfu w firmie, gdy normalnie złapałby już za butelkę alkoholu, Kornelia, jakby czuła jego samopoczucie i przechodziła obok jego drzwi lub po prostu w nie pukała. Rozmowa z nią była wiele lepsza od zapijania problemów. Rankiem, gdy wchodził do kuchni, witała go słodkim buziakiem, mówiąc grzecznie 'dzień dobry'. Witał go jej świeży zapach, który nie miłosiernie go przyciągał do niej. Gdy wsiadali do auta i jechali do firmy, jej nagie, gładkie uda były dla niego, niczym umilenie widoków i nudnej jazdy do pracy. Jak wcześniej zaskarżał, że musi mieć w swojej szafie coś takiego, jak spodnie i teraz gdy już takie posiadała i tak wolał ją w tych swoich krótkich sukienkach. Nagie uda, wysokie szpilki i sukienka. To była cała ona. Wieczorami, pozwalał sobie na rozszerzenie wyobraźni, gdy ukazywała mu się w rozpuszczonych, długich włosach. Uwielbiał jej włosy. Zawsze wyobrażał sobie, że podczas stosunku, namiętnie ją za nie ciągnie. Nawet zaprzestał nakazywania jej, noszenia rozpuszczonych włosów do pracy. Jego wyobrażenia z nimi były tak intymne, że nie chciał, by ktokolwiek inny mógł, się tak podniecać,jak on, na ich widok. A największy plus, jaki jej przyznawał był plusem za nie mówienie bzdur - nie licząc tych po alkoholu, którego już od tygodnia nie spożywali. Kornelia była jedyną osobą płci żeńskiej, z którą się spotykał, która nie zatruwała jego uszu zbędnymi opowieściami, które kompletnie go nie interesowały. Inne tego nadużywały. Przy niej, to on mógł zatruwać jej uszy. Podobało mu się, żezostała tak wychowana przez Roberta. Kaulitz już dzisiaj mógł stwierdzić, że Robert wychował Kornelię, na typową kobietę, żonę, z którą można założyć rodzinę. Potrafiła doskonale gotować. Pożerał jej posiłki czasami nawet na dwie dokładki. Sprzątała. Towarzyszyła, była piękna i pięknie się prezentowała. Nie odzywała się nie proszona, podczas godzin spędzonych w pracy, dbała o niego. Nawet zrobiła pranie, gdy zobaczyła, że kosz w łazience jest pełny. Prasowała. Rozwieszała. Nie musiał się o nic martwić. Wszystko miał zrobione. To było coś pięknego. Zaczynała być dla niego idealną kobietą do dzielenia z nim życia. Wcale nie zniechęcał go już jej brak wiedzy. Wiedzą i praktyką sam się zajmie. Miał w planach zrobić z niej genialną wspólniczkę do biznesu. Wiek mu tylko przeszkadzał nadal w zbliżeniach. 
-Zapraszam cię dziś na kolację.
Przyglądała mu się miło.
-Dziękuję za zaproszenie, ale nie pamiętasz, że mieliśmy jechać dzisiaj do Hamburga?
-Oczywiście, że pamiętam. Pójdziemy na kolację tam. Zostaniemy tam do jutra.
-Jutro przecież miałeś spędzić czas z mamą. Wyjaśnić sprawę z pieniędzmi.
-Mama może poczekać.
-Panie Kaulitz...
-Tak Kornelio?
Wymieniali się przyjaznymi spojrzeniami.
-Cieszę się, że spotkałam cię w moim życiu.
Uśmiechnął się lekko.
-Nikt nigdy nie powiedział do mnie, tak pięknych słów, jak ty przed chwilą.
-...Więc cieszę się, że jestem pierwszy.
-...Panie Kaulitz... -Westchnęła. -...Chcąc nie chcąc jestem nastolatką... Nie mam dużego doświadczenia... Tak naprawdę w niczym... Wszystko, co mnie spotyka w ostatnim czasie, jest dla mnie nowe... Dlatego... Boję się, że... Że nastawię się na coś... Czego nigdy nie dostanę i znowu będę cierpieć... 
-Co masz na myśli?
-...Mam na myśli twoje słowa... Twoje propozycje... One są zbyt piękne, by były możliwe... Boję się ich...
-Panno Millian. Powinnaś wiedzieć już doskonale, że nie puszczam słów na wiatr.
-Wiem... -Chciała coś powiedzieć. Chciała mu dużo powiedzieć, ale gryzła się w język. Znali się już prawie tak dobrze, ale nadal nie przebiła między sobą a nim bariery, która nie pozwalała jej wyjawić swoich uczuć.
-Gotowa? 
-Od wczoraj. -Mruknęła pod nosem, wyrwana z myśli.
-Cieszy mnie to. 
-Naprawdę chcesz zostać tam na noc? -Zapytała już trzeźwiej.
-Tak. Zabierz ze sobą strój kąpielowy. -Cofnął się do swojej sypialni
-Strój kąpielowy? Byśmy musieli podjechać do apartamentu...
-To podjedziemy. -Zawołał z wnętrza swojej sypialni.

-Hotel z basenem? 
-Oczywiście.
Dostała wiadomość na messengerze. Od razu zajrzała zobaczyć, komu się o niej przypomniało.
"Możesz rozmawiać? Chciałbym do ciebie zadzwonić"
Uśmiechnęła się pod nosem.
"Pewnie"
Kaulitza zżerała ciekawość, kto do niej wypisuje. Po chwili rozdzwonił się jej telefon. Dźwięk z komunikatora.
-To Nikodem. -Wyznała Kaulitzowi.-Nie będzie ci przeszkadzać, jak odbiorę?
Zaprzeczył lekko głową. Wolał już słuchać, o czym rozmawia z tym chłopakiem niż, żeby rozmawiała z nim za jego plecami.
-Cześć Nik. Coś się stało?
-Hej. Jedziesz gdzieś? 
-Tak. Jadę z panem Kaulitz na spotkanie.
-Aham... -Przygasł trochę. -Pozdrów go ode mnie.
-On ciebie słyszy.
-Aham... Więc, cześć... Panie Kaulitz.
-Cześć. -Odrzekł bezpłciowo blondyn. 
-Coś się stało?
-W sumie nie. Chciałem ci tylko powiedzieć, że do Ameryki dotarły twoje zdjęcia z Tomem. Chciałem zapytać...
-Okay. -Przerwała mu. -Wiem o nich. Nie, to nie jest prawda, co piszą...
-Tak myślałem, wolałem się upewnić.
-Co napisali? -Wtrącił pan Kaulitz.
-Dość niemiłe rzeczy. Nela wyszła na taką, co puszcza się za kontrakty. Dziwne, że na to pozwalasz.
Kornelia była w szoku, że odezwał się tak do Kaulitza, aż jej serce zabiło mocniej. Jak on tak śmie? 
-Nie mam wpływu na paparazzi i na to, co Kornelia robi z moim bratem, gdy mnie nie ma. -Wyjaśnił nadal bezpłciowo Kaulitz.
Nikodem się zaskoczył.
-Aham. Sądziłem, że wolisz...
-Tak. -Przerwała mu. -To wszystko jest kłamstwem. Ktoś prócz ciebie widział te zdjęcia?
-...No jakby... Cała szkoła. Wszyscy mnie atakują, czy to prawda.
-Czemu cię atakują?
-Przecież się z tobą trzymałem...
-...Ich nastawienie jest raczej dobre, czy raczej złe?
-...Pół na pół...
-...To nie jest zbyt fajnie...
-No nie... Nawet Nate się odezwał do Davisa, w tym temacie.
-Co chciał? - Serce znowu mocniej jej zabiło.
-Dowiedzieć się, czy to prawda. Davis powiedział, że nie. Ale on... No. Mało ważne.
-Nie wierzy i myśli, że spadłam na dno.
-Taa... Co tam ogólnie u ciebie? U was? -Poprawił się.
-Wszystko w porządku. Właśnie jedziemy na spotkanie do Hamburga, zostajemy tam do jutra i od poniedziałku znowu praca.
-Kiedy w końcu będzie można zobaczyć twoje zdjęcia?
-Nie prędzej niż za dwa miesiące. -Odrzekła nie pewnie, zerkając na Kaulitza. Ten skinął głową.
-Uczysz się w ogóle?
Kornelia się zestresowała. Kompletnie zapomniała, że na mailu ma nie odebrane wiadomości z materiałami od pana Nadima.
-Widzę, że nie. -Westchnął. -Chyba nie zawalisz szkoły, co?
-Nie. -Odrzekła pewnie. -Nie musisz się martwić. Mów, co jeszcze słychać w szkole?
-Nic. Wszyscy się teraz orają o bal.
Kornelia się zaśmiała.
-Ile tym razem dostałeś zaproszeń?
-Mało. 
-No ile? Pochwal się.
-Dwa, ale nie chcę z nimi iść. 
-A kogo zaprosiłeś?
-Nikogo jeszcze. Gdybyś tu była, logiczne, że bym zaprosił ciebie, ale skoro cię nie ma, chyba zaproszę Cloe.
-Cloe?! Myślałam, że powiesz, że Harumi! -Zawołała zszokowana, aż Kaulitz się zląkł jej krzyku.
-Harumi? -Zdziwił się. -Ona nie jest z mojego roku.
-To, co z tego. Ona... No. -Wyszczerzyła się.
-Co?
-Nic. Byłoby jej na pewno miło. Nie wiem, czemu nie miałeś jej na myśli, tylko Cloe. Cloe jest wredna.
-Dla ciebie jest wredna, nie dla mnie.
-Tylko mi nie mów, że z nią świrujesz. To znaczy. -Zestresowała się, zerkając na Kaulitza, który obarczył ją swym odpowiednim do momentu wzrokiem. -Że się z nią spotykasz.
Nikodem zrobił głupią minę, widząc koleżanki zachowanie.
-Nie spotykam się z nią, ale skoro gada z Harumi, a my gadamy z Harumi, to jest nawet całkiem okay.
-Całkiem okay? Cloe gada z Harumi?! Nie wierzę. Przecież one się nienawidziły!
-Tak. Cloe, Mendy i Aleksa ostatnio często rozmawiają z Harumi. Zaczęło się to od ciebie, parę dni temu, gdy dotarły tutaj twoje zdjęcia. Wypytywały ją o ciebie. Tak się zaczęło.
-Nie wierzę... -Poczuła się zdradzona.
-Ja się nie wtrącam w babskie sprawy, to jest jej decyzja, z kim rozmawia, z kim nie.
-Nie wtrącasz się w babskie sprawy. -Powiedziała z ironią, przypominając sobie sytuację, w której o mało co nie pożarła się z nim, z powodu jego chęci wtrącania się między nią, a Kaulitza.
-Nie wypominaj mi tego. Tamto było dla twojego dobra psychicznego...
-Już się nie tłumacz.
-Ale co? Powiedziałaś już?
-Nie. -Zaczynała czuć ogromne spięcie, na myśl, że mogłoby się w tak idiotyczny sposób wydać to, co czuje do Kaulitza. Nie zamierzała nawet takimi 'tajnymi' słowami rozmawiać z NIikodemem o tym, przy blondynie.
-Wow... To chyba coś jest nie tak?
-Nie. Wszystko w porządku. A co tam u Davisa?
-W porządku. Dziś ma do mnie wpaść. Mamy nagrać nowy kawałek.
-Wow. Znowu gracie?
-Tak. Pomału wracam. Chcę czegoś nowego, może coś na poważnie.
-To nie źle. Jak nagracie, wyślesz mi ścieżkę?
-Pewnie, że tak. Szkoda, że cię tu nie ma. Nagrałabyś refreny.
Kornelia się spaliła. Wyśmiała się głośno, tak bardzo się zawstydziła. Nigdy nie przypuszczałaby, że pan Kaulitz dowie się, że Kornelia śpiewała! 
-No co? Kiedyś nagrywałaś. 
-Nie nagrywałam nic! Wszystko było kiepskie!
-Było dobre, tylko kiepskie teksty. Żałuję, że cię słuchałem i wszystko kasowałem... Mógłbym to teraz przerobić i użyć.
Kornelia znowu się zaśmiała. 
-Dziecinne. Nigdy już mnie do tego nie namówisz. Nie masz pojęcia, jak JA się cieszę, że nic z moimi próbami udziału, nie istnieje.
-Widziałaś na youtubie? Mamy już około czterdziestu pięciu tysięcy wyświetleń.
Kornelia ponownie się roześmiała.
-Tak! W przeciągu dwóch lat! To jest nic.
-To jest już coś. -Śmiał się.
-Masakra w ogóle. Dobrze, że mnie tam nie ma. -Naprawdę bardzo się z tego cieszyła.
-To były fajne czasy.
-Fajne... -Westchnęła z wielkim uśmiechem. -Okay Nik. Będę kończyć, zadzwonię do ciebie jutro wieczorem, albo w poniedziałek. Pozdrów Davisa i Luisa ode mnie.
-Harumi nie?
-Też... -Burknęła.
-No dobrze. -Zaśmiał się znowu. -To trzymaj sie. Miłego pobytu w Hamburgu.
-Dzięki. Papa.
-Pa.
-Masakra... -Westchnęła, rozłączając się.
-Nie wiedziałem, że nagrywasz piosenki.
-Nie nagrywałam! To znaczy, Nik próbował mnie namówić. -Przewróciła oczami. -Nic z tego dobrego nie wyszło. Nigdy w życiu już mnie do tego nie namówi. Never ever.
-...Wystarczy parominutowa rozmowa ze znajomym, żebyś wróciła do swojego poprzedniego zachowania. -Skarcił ją ponownie.
-Przepraszam panie Kaulitz. -Uśmiechnęła się słodko.

Spotkanie z dystrybutorem nowatorskich maszyn drukarskich poszło płynnie i miło. Kornelia miała okazję zapoznać się z maszynami twarzą w wyświetlacz. To było coś cudownego, rysować na kartce, wrzucać to w komputer i kliknąć drukuj, i miało się ten obrazek na przeróżnych przedmiotach i rzeczach. To była bardzo wygodna rzecz, w takiej firmie jak ma pan Kaulitz.
Niestety pan Kaulitz nie podjął decyzji o kupnie takowych maszyn, na momencie przekalkulował, że sam zakup, nie zwróciłby mu się przez parę dobrych lat, chyba że robiłby ciuchy hurtem do sieciówki. Sam dystrybutor przyznał, że takie domy mody, jak jego raczej lepiej wychodzą na kontraktach z drukarniami, niż na samym zakupie.
Pan Kaulitz wstrzymał się z decyzją. Logiczne było to, że wolał mieć takie cudeńko do własnych potrzeb i korzystać, kiedy mu się tylko chciało, niż wysyłać zlecenia i projekty. Zresztą przyjechali tutaj też ze względu na Toma. To Tom miał zachciankę, posiadania nowatorskich maszyn, a biedny Bill robił wszystko, żeby mu dogodzić, byleby tylko w końcu się zgodził. 
Kornelia nie mówiła tego głośno, ale naprawdę z całego serca było jej go żal. 
Mężczyzna oczywiście zaprezentował parę maszyn w ich faktycznym działaniu. Kornelia dzięki temu dostała darmową koszulkę bokserkę ze swoimi imieniem. Czcionkę i kolor sama sobie wybrała. Ciuch był czarny, napis kontrastowo biały i zdobny. Mężczyzna się zabawił i dodał jeszcze trzyramienną koronę nad imieniem. Cały przebieg druku trwał parę sekund. Laserowy druk na przedmiotach również zaprezentował, dzięki czemu Kornelia dostała też kubek ze swoim imieniem.
Kornelia wyszła zadowolona i pod wrażeniem. Kaulitz nie za bardzo.
-Wiesz. Zawsze możesz poszukać drukarni, gdzie posiadają takie maszyny i podpisać z nimi umowę. -Próbowała pocieszyć.
-To nie jest to samo Kornelio. Umowa z drukarniami kosztuje. Zazwyczaj z góry zakładają liczbę zleceń w miesiącu i ilość zamówienia na dany druk. To nie jest tak, że jednego miesiąca nic nie zamówisz, drugiego mnóstwo.
-Tego nie wiedziałam...
-Teraz już wiesz. Na siłę wtem trzeba wymyślać projekty do druku, żeby tylko nie płacić kary, za nie wywiązanie się z umowy. Wiadomo, że każda ze stron chce mieć zyski.
-Wow. Ale zawsze można wziąć najniższą możliwą umowę.
-To nie w tym sens. Zresztą. Nigdy nie projektowałem ciuchów z nadrukami. Dla mnie zawsze liczyła się sztuka ręczna.
-Tom chce iść do przodu. Ciuchy z nadrukami dobrze się sprzedają. Tom miał w tym swój cel. Zna się na programach graficznych, jeśli chciał takie maszyny, to na pewno miał jakiś plan na nie. Wątpię, że chciał je ot tak, żeby się nimi bawić...
-Na pewno miał w tym cel... Tom nic nie robi bez celu...
-Widzisz. Może gdyby powiedział swoje plany, zakup takiej maszyny zwróciłby się szybciej, niż byś się tego spodziewał. Słyszałeś, co powiedział ten mężczyzna. Są drogie, bo są dobre jakościowo z nowymi ekonomicznymi technikami druku. Ta jedna maszyna nawet barwiła materiał. Panie Kaulitz, to mogłoby być genialne. Kupiłbyś jakiś dobry materiał hurtem. Powiedzmy, że biały. Kupując hurtem jest taniej, a sam sobie go farbujesz, jak tylko ci się podoba. Widziałam u Mannatta bluzy ombre... -Już nie chciała mówić, że jej się podobały.
-Słucham? -Zmrużył oczy.
-No... Przechodziłam obok jego sklepu, gdy szwendałam się po mieście z Adamem, w poszukiwaniu biura projektowego zajmującego się ogrodami. Wisiała na wystawie... -Wytłumaczyła się.
Widziała naburmuszenie się pana Kaulitz. Nie chciała go przecież denerwować bardziej. Mówiła mu tylko to, co myśli i to, co widziała...
-Denerwuje mnie ten człowiek. Zabiłbym go, gdyby mi wszedł w drogę. Tak go nie cierpię. -Syczał zły. -Zniszczyłbym go i podpaliłbym mu sklep i całą jego firmę... Nie słuchaj mnie Kornelio... Dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedziałaś?
-Sądziłam, że wiesz o tym... Dopiero przed chwilą się dowiedziałam o tym, że to nowe techniki...
Kaulitz zacisnął dłonie na kierownicy. Zatrzymał się w środku miasta i wyciągnął kluczyk ze stacyjki.
-Wysiadamy tutaj? -Zaskoczyła się. Był dzień, a pan Kaulitz nie był wcale zamaskowany. Wręcz modny i przykuwający oko.
-Tak. Muszę odwiedzić parę sklepów. -Mówił z jadem.
-A co z ludźmi?
-Mam ich w De. -Odrzekł zły.
-Panie Kaulitz, proszę cię. Nie chciałabym, żebyś później żałował, że widzieli mnie z tobą.
Kaulitz otworzył jej drzwi. Wysiadła niepewnie. Z Tomem ją przyłapali, a co dopiero z Billem! Bill się wiele bardziej rzucał w oczy swoim imagem. 
Dorównała mu kroku i szli przez zatłoczone uliczki. Co Kornelia robiła? Oczywiście, że wypatrywała ludzi, czy oby nikt się na nich nie patrzy, przez co sama zwracała ich wzrok na siebie.
-Nie prowokuj nikogo, proszę cię. -Usłyszała nad sobą jego poważny głos.
Wyciągnęła telefon. Zrobiła zdjęcie pięknego ratusza i stawu, gdzie pływały swobodnie łabędzie.
-Pięknie tu jest, prawda? -Odrzekła, gdy dorównała mu kroku. 
-Tak.
-Nie chciałam panu psuć humoru! -Zawołała w końcu. -Przepraszam, że ci powiedziałam o tej bluzie... -Naprawdę czuła się winna jego złego samopoczucia.
-Nie przepraszaj mnie za to, nic nie zrobiłaś. Irytuje mnie coraz bardziej to, że moja matka tak zawaliła sprawę. Też mieliśmy swój sklep. Oczywiście, że został zamknięty, ponieważ moja mama latała po sądach i lekarzach. Przez kogo? Przez Mannatta. -Syczał. -Dobił moją matkę, ale ja na to sobie nie pozwolę. Czas wyrównać rachunki.
Kornelia się przeraziła. Z Kaulitza wydobywał się istny diabeł.
-Chcesz się z nim sądzić?
-Nie Kornelio. Ja go zniszczę. -Wysyczał.
Kornelia się uśmiechnęła. Chcąc nie chcąc spodobał jej się jego pomysł. Lubiła słodkie zemsty.
-On nie wie, z kim zatarł. Pożałuje tego, że żyje. Z moją rodziną się nie zadziera.
-Co chcesz zrobić?
-Jeszcze nie wiem... Ale na pewno...
-Oh matko! Bill! Mogę z tobą zdjęcie?! -Zawołały jakieś dwie dziewczyny.
Kornelia czuła poddenerwowanie. Dziewczyny zrobiły sobie z panem Kaulitz zdjęcie i odeszły. Niestety kawałek dalej kolejna dziewczyna go zaczepiła. I nim weszli do jednego ze sklepów, którego markę widziała pierwszy raz na oczy, rozdał około sześciu swoich zdjęć. Kornelia nie komentowała. Udawała, że tego nie było. Poza tym, że zaczęła się zastanawiać nad tym, czemu obce dziewczyny, które go nie znają, mówią mu na 'ty', gdy ona odnosi się do niego na 'pan'... Nie doszła do żadnego wytłumaczenia. Chyba jeszcze nigdy nie powiedziała do niego wprost "Bill, słuchaj...", aż nawet głupio się jej zrobiło, gdy pomyślała o tym, że mogłaby takie coś zrobić. 
-To by było chyba zbyt śmiałe... -Przeszło jej przez myśl.
-To jest włoska marka, bardzo dobrych ciuchów. Jedna z moich ulubionych. Spójrz. -Wyciągnął jeden z wieszaków.
-Zechcą się państwo napić lampkę szampana?  -Zaproponowała elegancka kobieta.
-Nie dziękuję. Dzisiaj prowadzę. -Kaulitz uśmiechnął się służbowo miło do kobiety i powrócił do opowiadania Kornelii o materiałach już z powagą. Kornelia również odmówiła szampana.
-Jak sobie wyobrażasz, na przykład na takiej bluzce nadruk? -Wziął pierwszą lepszą z brzegu.
-Panie Kaulitz, ale przecież pan nie jest włoską firmą mody, tylko niemiecką. -Uniosła brew. Czasami już robiła to nawet odruchowo, a spowodowane to było zbyt częstym przebywaniem w jego towarzystwie. Udzieliło się jej.
Kaulitz na chwilę zamilkł.
-Może pan robić ciuchy, jakie panu się żywnie podobają. Nie musi się pan trzymać włoskich, czy francuskich standardów. Chyba pan Damien stał się dla pana zbyt wielkim przykładem, hmm?
-...Chyba masz rację panno Millian... -Westchnął.
Kornelia oglądała sobie z ciekawością ciuchy.
-Są piękne... Te koronki... Ten materiał... Widać od razu, że bluzka jest mega droga... -Wyciągnęła jedną, bez ramiączek, z koronką opiętą na szyi. -To jest piękne...
-Ten model mamy dostępny w trzech kolorach. -Wtrąciła kobieta. 
Kaulitz olał kobietę.
-Czy ty tego nie widzisz? -Wyciągnął tę samą tylko, że ecru. -To nie jest szajsowaty, barwiony materiał. To prawdziwy materiał. O to w mojej firmie chodzi. Nie sprzedaję podrobów i tanich, barwionych szmat, idąc po najniższej jakości produkcji. Ten czarny pozostanie czarny na długie lata, tandetnie barwiony materiał, parę prań i już nie jest czarny.
-Rozumiem panie Kaulitz... Już rozumiem, o co panu chodzi...
-W końcu... -Westchnął blondyn. -Tak. Masz rację, możesz przymierzyć tę bluzkę. Jest piękna. -Dodał.
Kornelia odszukała swój rozmiar i zniknęła w przymierzalni. Gdy wyszła się pokazać, Kaulitz stał już z bluzką i spodniami. Całe szczęście podobały się jej te ciuchy, a ona podobała się w nich panu Kaulitz. Spodnie były eleganckie, trzyczwarte, luźne z mankietami, powiększające biodra. Wszyscy byli szczęśliwi. Kupiła wszystkie trzy rzeczy. Na tym się nie skończyło, choć tak zakładała. Weszli do Gucciego, marki, za którą Kornelia niezbyt przepadała. Tam od razu zbystrzyła nadruki i zaprezentowała je. Przyglądał się im, dotykał i rozciągał materiał.
-Spójrz na to. Zwykła skórzana torebka z przyczepionymi kawałkami materiałów i guzikami. Mnie się to w ogóle nie podoba. Każdy może sobie takie coś zrobić. 
-Ale nie każdy może sobie zrobić oryginalne logo Gucciego. -Uniósł brew. -To jest mój cel Kornelio.
-Twoim celem jest satysfakcja klienta z marki, a nie z tego, jak ktoś wygląda w danej kreacji?
-To zależy od klienta, jak do tego podchodzi. -Wybronił się, robiąc triumfalną minę.
-Ohh... To jest boskie... -Wybrała bluzkę z szermezowej tkaniny, ozdobioną zwisającą, luźną kokardą na szyi i falbankami przy ramionach. Była bardzo elegancka. Miała długie rękawy i kołnierzyk nachodził na szyję.
-Czy ta bluzka idealnie będzie pasować do tych spodni? -Wskazała na papierową torbę w dłoni. Zaczynała się uczyć i chyba nawet jej to zaczynało wychodzić. Jednakże nie mając do siebie zaufania już, co do ubioru, ponieważ straciła go przez pana Kaulitz, tak teraz zawsze wolała się go spytać.
-Idealnie. -Przytaknął. -Te buty dopełnią całość. -Podał jej botki na wysokim, stabilnym obcasie, który był obszyty błyszczącymi, brokatowymi ozdobami.
-To? -Skwasiła się. -Sądziłam, że będzie do tego coś prostego...
-Jasne, ale to robi wrażenie.

Ściągnęła z siebie szlafrok, klapki i zabrała się za związywanie włosów, gdy poczuła na swojej talii jego dłonie. Poczuła miłe spięcie swojego ciała, lecz tym razem było to, coś, na co musiała zareagować i to w dodatku z paniką.
-O nie! Nie! Ja nie umiem pływać! -Zawołała, odskakując od niego.
-...Zapomniałem... -Uśmiechnął się lekko, choć właśnie jego cały entuzjazm prysł, jak bańka mydlana. Próbował również nie patrzeć na jej klatkę piersiową, ale to mu wcale nie wychodziło. Po chwili przestał na nią czekać, aż zwiąże włosy i wskoczył do wody. Gdy się wynurzył parę metrów dalej, przejechał dłonią po swych włosach. Kornelia uśmiechnęła się pod nosem, czując łaskoczące skrzydła motyli. Przez chwilę nie wierzyła, że jest sama na basenie, który został wynajęty całkowicie dla nich i to w dodatku, że jest tam z panem Kaulitz. Zauroczenie jego osobą, wcale nie chciało jej minąć. Tłumaczyła sobie nawet w myśli, że przecież ostatnio widzi go na co dzień, nie ma się czym zachwycać, ale jednak było czym. On po prostu był dla niej bóstwem.
-Zimna? -Zapytała, podchodząc do zanurzonych w wodzie schodów.
-Nie. Jest idealna.
Usiadła więc na jednym ze schodów, w miejscu, w którym woda sięgała jej po pachy. Przyglądała mu się z satysfakcją, gdy płynął w jej stronę. Wyglądał tak bardzo seksownie.
-...Gdybyś mi przypomniała, że nie umiesz pływać, spędzilibyśmy czas inaczej.
-...Zepsułam ci plany?
-Nie, ale gdy mam sobie sam pływać to trochę nie fajnie.
-...Wybacz mi... Sądziłam, że jeśli mówisz o stroju kąpielowym, to masz na myśli jacussi albo saune.
-Dobrze wybrnęłaś panno Millian.
Wymienili się uśmiechami. Usiadł obok niej.
-Nigdy nie uczyłaś się pływać?
-Uczyłam, ale nie wyszło. Odstawiłam pływanie na bok i pokochałam jackussi i brodzik, w którym można leżeć i popijać drinki. 
-No właśnie. Moglibyśmy się, czegoś napić. -Wyszedł z basenu, by złożyć zamówienie.

Ten cały basen był totalnym niewypałem. Plany pana Kaulitz nie wyszły w pełni, ponieważ oczekiwał jakiegokolwiek relaksu i minimum zabawy z panną Millian, by się trochę lepiej poznać, jednak znowu pozostawały im tylko rozmowy. Żałował, że w ogóle to wymyślił. Uważał, że tylko stracili czas. Mógłby równie dobrze leżeć z nią w łóżku i oglądać filmy, do tego odpoczywać po całości. To co, że śmiali się niemalże do łez, gdy Kaulitz próbował Kornelię nauczyć pływać. Alkohol dodał im trochę pewności siebie, ale to wszystko było nie tak, jak planował. Kornelia nadal nie umiała pływać, a on był wykończony dzisiejszym dniem i wieczorem. Do tego jeszcze zniesmaczony, ponieważ Kornelia 'wypomniała', że Tom ma bardziej rozbudowany tors, przez co widać, kto ma więcej czasu dla siebie. Oczywiście, że nie odebrał tego, jako zarzut, ponieważ ładnie złożyła zdanie, ale on po raz kolejny poczuł się przez Kornelię urażony... Zaczynał nawet myśleć, że może zbyt bardzo dał jej fory, że sobie pozwala na takie rzeczy. Tej nocy, gdy kulał się w łóżku, pomimo zmęczenia, nie mogąc zasnąć, zapragnął cofnąć się na początek znajomości z Kornelią. Wtedy była jego zdaniem idealna, gdy wtedy za taką ją wcale nie uważał...


CDN

Komentarze

  1. Narzekaczka <3 Nie mam nic do zarzucenia temu rozdziałowi, jak dla mnie jest naprawdę fajny, chociaż wątek z basenem bym rozbudowała :D Wiesz jakieś.. Jackussi? Bill mógłby w końcu zacząć coś do niej ten tego, no! :D
    Przyjemnie się czytało jak znowu szkolił Nelę pod kątem mody <3 Jak dla mnie super. Czekam na więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tak, jak się człowiek śpieszy. :/ Poza tym, rozdział złożony został z dwóch, lub trzech rozdziałów, już nie pamiętam, dlatego żeby nie przedłużać i napisać tylko to, co moim zdaniem jest ważne... Osobiście, jak już mówiłam, nie jestem z tego odcinka zadowolona, ale cieszę się, że jednak nie wyszedł tak źle :) Dziękuję za pocieszenie kochana :*

      Usuń
  2. No nie, niech Bill tylko nie będzie znowu dla niej taki oschły i niemiły! Tak dobrze im szło zbliżanie się do siebie, że on po prostu nie może cofnąć się do początku! Jestem stanowczo na nie!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg