42. "The life is brutal"

Cześć wszystkim!
Zapraszam dziś na dość ciekawy (jak dla mnie xD) rozdział. Mam nadzieję, że się będzie podobać!

Chciałam Was również zachęcić do komentowania. W ostatnim tygodniu mogę podziękować tylko Mistycznej za miłe słowa otuchy :*

To dla Was tylko parę chwil na napisanie komentarza z własną oceną, a dla Mnie naprawdę coś wielkiego i motywującego. :)


42


"The life is brutal"


Jak już dawno Kornelia sobie stwierdziła, że wcale dobrze nie wygląda w długich sukniach, tak się tego trzymała. A sukienki wieczorowe nie musiały być wcale długie.
Piękna tulipanowa sukienka zawisła na jej wiotkim ciele. Brak dekoltu, obszyty z góry koronką, nadrabiały gołe plecy.
-To czysty jedwab i francuskie koronki, wyszywane ręcznie przez moją mamę. Tych sukienek wyszło tylko dziesięć. Dlatego były bardzo drogie... -Mówił pan Kaulitz parę miesięcy temu, gdy właśnie tę sukienkę wyciągnęła ze swojej szafy. -Jeśli mi ją zapakujesz, naprawię ją. Ona nigdy nie wyjdzie z mody, bo jest jedyna, dlatego osobiście ją poprawię. I przykro mi, że spotkało cię coś takiego ze strony firmy.
Bordowy kolor idealnie współgrał ze złotą, równie delikatną biżuterią. Klasyczne, czarne, matowe szpilki. Czuła się w nich bardzo elegancko, tym bardziej że nie były na dodatkowym podwyższeniu. Sukienkę już dawno naprawił, a ona znalazła ją u siebie w szafie, jeszcze ani razu jej nie przymierzając. Dziś w prawdzie był to pierwszy raz, gdy ją w końcu ubrała na siebie.
Kaulitz oniemiał na jej widok, gdy wysiadła z czarnego, wynajętego auta. Pierwsze co mu się rzuciło w oczy, to gruby warkocz, idealnie spleciony i zarzucony na przód. Wyglądała w jego oczach jak księżniczka.
-Halo, słyszysz mnie? -Zaśmiała się blondynka u jego boku, wymachując mu przed nosem telefonem.
-Tak. -Odrzekł zniecierpliwiony, na odczepnego, nie mogąc stracić swej Kornelii ze wzroku.
-Spójrz. -Szturchnęła blondynkę, druga blondynka wskazując na czarnowłosą i Kaulitza. Obydwie się do siebie znacząco uśmiechnęły, widząc zauroczonego Kaulitza, który nie mógł się nadziwić, że Kornelia pierwszy raz ubrała się idealnie, do czego nie mógł się w żaden sposób doczepić. Kompletnie się nie spodziewał takiego widoku. A suknia jego mamy, wcale nie wydawała się taka stara. Wyglądała w niej przepięknie i kompletnie nie jak nastolatka.
Kornelia, wysiadając z auta, czuła ogromny stres. Mnóstwo eleganckich ludzi kręciło się przed niezbyt ciekawym wejściem do budynku. Szukała automatycznie wzrokiem pana Kaulitz, zapewniał, że będzie na nią czekać przed wejściem. Żołądek się jej ścisnął z nerwów. Na dodatek kręciło się tam mnóstwo kamerzystów i reporterów. Kaulitz jej nic nie wspomniał o żadnych mediach!
-Jak pani myśli? Dzisiejszy start Hemmlinga uważa pani za trafny, zwłaszcza gdy firma Kaulitz powraca w świat mody? -Zaczepił ją jeden z reporterów, a mocne światło kamery oślepiło jej oczy. Nawet nie słyszała dobrze pytania, tak bardzo się stresowała.
-...Wygląda na zestresowaną. -Przyznała jedna z blondynek.
-No idź ją ratuj! -Szturchnęła Kaulitza druga.
-Nie. Ona sobie poradzi... -Przyglądał się jej z bezpiecznej odległości.
Tak naprawdę stresował się i martwił, żeby nie zaznała żadnej wpadki.
-Uśmiechnij się. -Mówił nerwowo w głowie. Co jak, co, ale uważał, że Kornelia miała piękny uśmiech, który nadrabiał każde jej wypowiedziane słowo. Czuł, że popełni jakiś błąd, dlatego uśmiech był teraz niezbędny. Poza tym miał trochę wyrzutów, że nie wdrożył ją bardziej w temat. W sumie powiedział jej tyle, co nic. Że jest pokaz. Nawet nie miała pojęcia kogo pokaz! Czuł, że jeśli Kornelia zrobi z siebie idiotkę, to tylko i wyłącznie z jego winy.
Z drugiej strony, to przecież, nawet gdyby chciał ją uratować, to nie mógł tego zrobić. Nie chciał się z nią oficjalnie pokazywać przed kamerami.
Kornelia się uśmiechnęła delikatnie, marszcząc brwi, co sprawiało ją w tym momencie niewinną, jak dziewice. Lampa kamery naprawdę była oślepiająca.
-Może pan powtórzyć pytanie? -Po chwili doszło do niej, że nie zrozumiała pytania nie ze stresu, tylko z powodu tego, że zadał je w języku niemieckim. Stres się dzięki temu trochę zmniejszył.
-Skąd pani przyjechała? -Reporter od razu podłapał nowy temat.
-Pochodzę z Kalifornii, ale aktualnie mieszkam w Berlinie. -Przyznała z uśmiechem. Nie przestawała szukać Kaulitza wzrokiem. Czuła się jak żywcem wrobiona w to wszystko.
-Hemmling jest znany w Kalifornii?
Tego się nie spodziewała również. Zrozumiała, jak to zabrzmiało! Ona przecież nawet nie wiedziała, kim jest ten człowiek!
-Do Berlina sprowadziła mnie praca. A na pokaz, mój dobry znajomy. -Dobrze słyszała nazwisko 'Kaulitz' wypowiadane przez niego, a że wiedziała o nim więcej niż o człowieku, o którego pytał, zapytała, o to pierwsze pytanie.
-Tak. Pytałem, czy uważa pani, że start Hemmlinga jest słuszny w tym czasie, zwłaszcza gdy firma Kaulitz powraca na rynek mody.
No to się udupiła. Wolała nie słyszeć tego pytania!
-A dlaczego miałby nie być słuszny? -Wybrnęła.
-Jest to dwóch projektantów, którzy, ujmę to w słowa tak 'zrobili sobie przerwę' i powracają na rynek. Uważa pani, że mogą stać się rywalami?
Kornelia dostrzegła Kaulitza zupełnie na uboczu w towarzystwie dwóch eleganckich kobiet. Sądziła, że gdy ujrzy jego osobę, odetchnie, a tu się stało zupełnie coś innego. Zdenerwowała się jeszcze bardziej, a jej pewność siebie upadła.
-Raczej nie, jeśli pan Kaulitz osobiście przyjechał na pokaz.
-Naprawdę?-Reporter się rozejrzał, zbystrzył go. Od razu podziękował za rozmowę i rzucił się na niego. Jego towarzyszki odeszły, zostawiając go w spokoju.
-Natalie. -Wyciągnęła dłoń do Kornelii, która zaskoczona odwzajemniła gest.
-Jenny.-Przedstawiła się druga.
-Czekałyśmy na ciebie. -Zawiadomiła Natalie, której uśmiech z ust nie schodził.
-Miło mi... -Zerkała na Billa, który bezpłciowo na nią w tym momencie zerkał tak jak na innych ludzi kręcących się za kamerą.
-Chodźmy do środka. -Natalie złapała Kornelię pod rękę i pociągnęła ją do wnętrza budynku. Tam zostawiła swą narzutkę i udała się z kobietami do głównej sali. Sala była ogromna. Stało w niej mnóstwo krzeseł. Surowy wystrój wcale nie wyglądał źle. Kobiety co rusz się z kimś witały, przy okazji poznając z nimi Kornelię. Kornelii już dawno się wszystkie imiona i nazwiska pomieszały. Nie mogła się doczekać, kiedy Kaulitz do nich dołączy, ale śladu po nim nie było.
-Hej! Rozluźnij się. -Zawołała szczęśliwa Natalie. -Oh. Masz. To ci poprawi humor. -Podała jej lampkę szampana, ściągniętą z tacy kelnera.
-Za miły wieczór. -Stuknęła się z nią kieliszkami.
Oh tak. Natalie pomysł był bardzo dobrym pomysłem. Nie dosyć, że szampan był przepyszny, to bardzo rozgrzewający. Czuła się o wiele lepiej po wypiciu kieliszka.
-Więc współpracujecie z panem Kaulitz, tak? -W końcu odważyła się zagadać te kobiety.
-Tak. Dotychczas z panią Kaulitz. Z Billem formalnie tylko na zaproszeniach.
-Na zaproszeniach? -Nie rozumiała.
-Tak. Jeździłam z chłopcami często na sesje. Z Billym również na pokazy.
Było Kornelii głupio zapytać Natalie, czym się zajmuje. Miała dylemat, czy zapytać i być świadoma, z kim rozmawia, czy udać, że ją zna. Na dodatek czuła często wzrok Jenny na sobie, co ją niemiłosiernie krępowało. Nie była aż tak miła i otwarta jak Natalie. Zerknęła  na nią, przyłapując ją na obserwowaniu jej osoby. Właśnie teraz do niej doszło, że to jest Jenny! Kobieta, z którą pisał wiadomości Tom, gdy byli w Magdeburgu na obiedzie. Musiała przyznać, że Tom to ma gust. Była idealna pod każdym względem i prawie jak Kornelia, była drobną kobietą. Jej wzrok był tak pewny, razem z całym wyrazem twarzy, że śmiało mogła rzecz, że pasowałaby do pana Kaulitz, nie do Toma.
-Wiesz... Ja cię chyba już gdzieś widziałam.
Kornelia miała poczucie, że sama ją sprowokowała do odzewu tym wpatrywaniem się w nią. A Natalie cały czas się uśmiechała.
-Tak? Gdzie dokładnie? -Kornelia sobie nie przypominała, żeby miała okazję już ją gdzieś widzieć. Sądziła, że na pewno by zapamiętała tę twarz.
-Chyba byłaś z Kaulitzami u Hilary, nie mylę się?
Kornelia lekko zdrętwiała. Chciała wyciąć tamten pokaz ze swojej pamięci.
-Byłaś tam?
-Niestety nie mogłam wtedy przyjechać, ale widziałam zdjęcia. Studiujesz, tak?
-Kornelia nie studiuje jeszcze.
Pan Kaulitz spadł jej z nieba. Uśmiechnęła się do niego, choć on nie odwzajemnił uśmiechu.
-Ma jeszcze czas na to.
-Coś mi się obiło o uszy, że Kornelia studiuje.
-Najwidoczniej musiało ci się pomylić. -Uśmiechnął się do Jenny.
Kornelia pierwszy raz była świadkiem kłamstwa Billa Kaulitz. Wolała tego zachowania nie komentować nawet w myślach.
-Więc czym się zajmujesz?
-Kornelia jest moją bliską znajomą. -Odrzekł twardo Kaulitz.
-Pytałam się Kornelii, nie ciebie kochanie. -Uśmiechnęła się do niego, choć jej wzrok go karcił.
-Kochanie!? -Zawołała w myśli czarnowłosa. Serce jej tak mocno zabiło, że myślała, że wyskoczy jej z piersi. -Jak ona może tak do niego mówić!? Kim ona jest!? -W jednej sekundzie się do tej kobiety zniechęciła.
-Kornelia raczej nie chce mówić, kim jest i najwidoczniej nie potrafi wywinąć się z tej sytuacji. -Odrzekła nieugięta.
Kornelia zdała sobie sprawę, że Jenny zadała jej pytanie, a ona była tak oszołomiona jej zwrotem, że zapomniała kompletnie o manierach.
-Ona jest chyba gorsza od Ali! -Zawołała wściekła w myśli.
-Jenny, proszę cię. -Kaulitz nie był zadowolony z tonu kobiety. -Powiedziałem ci, kim jest Kornelia, nie musisz droczyć tematu. Przepraszam was teraz na chwilę. Kornelio, pozwól ze mną. -Mówił zły, choć opanowany.
-Przyjdźcie do nas później! -Zawołała miło Natalie. -Naraziłaś się mu. -Dodała poważnie do koleżanki.
-Mam to gdzieś. Bill chce mi wmówić, że się pomyliłam? Wiem, co czytałam o niej. -Odrzekła naburmuszona. -Z nią jest coś nie tak. Coś ukrywa. Mówię ci...
-Przepraszam cię za nią. -Odrzekł na poczekaniu Kaulitz.
-Nie przejmuj się.
Wziął dwa kieliszki alkoholu i zniknęli na dziedzińcu od środka budynku. O dziwo, nikogo tam nie było.
-Chciałbym ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz. Jestem pod wrażeniem...
-Dziękuję... -Uśmiechnęła się do niego wstydliwie.
-Kiedy to wszystko zrobiłaś? -Dotknął jej warkocza.
-Dzisiaj. -Wzruszyła lekko ramieniem.
Kornelia dostatecznie wpływała na Kaulitza poruszająco, wzbudzając większe uczucia. Jej niewinny uśmiech był tak słodki, że miał ochotę ją zabrać stamtąd i całą wycałować. Kornelia czuła się podobnie. Jego dłoń na jej włosach spowodowała ucisk w jej podbrzuszu. Ich oczy iskrzyły, a spojrzenie było pęłne uczucia. Oczywiście Kornelia pierwsza spuściła wzrok. Nigdy nie była dobra w patrzeniu mu długo w oczy. Jeszcze, gdy uniósł prowokująco brew, było po niej. Zagryzła wargę i nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić.
-...Nie patrz tak na mnie...
-Dlaczego? -Uśmiechnął się zaczepnie.
-...Czuję się, jakbym była naga. -Wyznała zmieszana.
Kaulitz się zaśmiał. Podszedł do niej i objął ją ręką, by zamknąć ją w lekkim uścisku.
-Sama mnie prowokujesz do tego...
-Wcale nie.
Uśmiechał się.
-O co się ciebie pytali?
Zerknęła na niego w górę. Kaulitz wypuścił ją z objęć, ale nie puścił jej wzrokiem.
-Reporter? Nie wiem. O jakiegoś Hem-coś tam, czy jego start jest odpowiedni, teraz gdy ty wracasz na rynek. Czy coś takiego. -Skwasiła się. -Nawet nie wiem, o co chodziło. Pytali, czy jest on sławny w Kalifornii... -Widząc, że Kaulitz już chce zabrać głos, od razu dodała. -Nie, nie powiedziałam nic o tobie. Powiedziałam ogólnie, że praca mnie tu ściągnęła i, że przyszłam tu z dobrym znajomym, a na pytanie o Hem-coś tam, powiedziałam, że chyba nie jesteście konkurencją, skoro się tu zjawiłeś, wtedy poszedł do ciebie. Chyba nie jesteście?
-Nie. Nie jesteśmy konkurencją.
-Uf... To dobrze trafiłam.
-...Zauważyłem, że sprawiłem ci dzisiaj dużo stresu. Wiem, że to z mojej winy, nie wiedziałaś, co powiedzieć Jenny i denerwowałaś się przy kamerze... -Pogłaskał ją po policzku. -Chciałbym cię za to przeprosić.
Kornelia czuła się jak w raju. Pierwszy raz w życiu Kaulitz ją przepraszał! Była pod wrażeniem! Wręcz czuła się zaszczycona!
-Panie Kaulitz... Wpływa pan na moje emocje, których raczej wolałabym tutaj wcale nie okazywać... -Przyznała się w końcu zmieszana, ale naprawdę nie mogła już wytrzymać tego napięcia. Miała ochotę się rzucić na niego!
Kaulitz się uśmiechnął. Zbliżył się do niej, a ona nie wierzyła, że to robi. Najpierw poczuła na swoim policzku jego opuszki palców, jego ciepły oddech, by potem poczuć najpiękniejsze, co mógł jej na ten moment dać.
Gdy się odsunął, popatrzyła mu głęboko w oczy.
-...Pan chyba lubi takie emocje... -Wydusiła z siebie, delikatnie oblizując usta.
-...Uwielbiam... -Przyznał, równie cicho, jak ona, mierząc jej twarz.
-Szkoda, że w takim miejscu... -Serce nie przestawało jej mocno bić. Czuła się jak nie ona.
-Żałujesz? -Uniósł brew.
-Nigdy... -Pokręciła lekko głową, dla uwiarygodnienia.
-To jest najważniejsze... ...Wrócisz dzisiaj ze mną? -To było coś dziwnego. Pan Kaulitz zadał jej to pytanie, wpatrując się w jej warkocz, zamiast w oczy. Czyżby wstydził się o to zapytać wprost? To przecież nie możliwe!
Myślała, że zaraz się zapadnie. Nie chciała się domyślać, po co ma dzisiaj z nim wracać, choć wyobrażenia nie chciały opuścić jej głowy. Przełknęła ślinę. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić.
On się uśmiechnął, robiąc krok w tył.
-Chodźmy do środka. Pokaz zaraz się zacznie. A. -Zatrzymał się jeszcze przy wejściu. -Nie pij alkoholu przy kamerach, wydaje mi się, że co niektórzy kojarzą, że nie jesteś pełnoletnia. -Wszedł pierwszy, zostawiając ją na dziedzińcu samą.
Uniosła brwi i wytrzeszczyła oczy.
-On serio mi to zaproponował!? To znaczy, że chce mnie przelecieć? Czy może po prostu zaprasza mnie na noc? -Miała mętlik w głowie. Jego zachowanie było całkiem nie w jego stylu. A może i było w jego stylu, tylko że dopiero poznaje go od takiej strony? Sama nie wiedziała. Miała pustkę w głowie!
Wypiła cały trunek z kieliszka i uświadomiła sobie, że ją zostawił.
-Obraził się, że się nie zgodziłam od razu? A czy ja w ogóle chciałam się zgodzić? -Wystraszyła się.
Tak pan Kaulitz zrujnował jej pokaz. Kompletnie na niczym nie mogła się skupić. Mało mówiła. Gdy ktoś, coś do niej mówił, musiała prosić o powtórzenie. To było irytujące. Kontrolowała każdy ruch Kaulitza. Ani na chwilę już nie spuściła z niego wzroku. W towarzystwie był dla niej całkiem neutralny, jakby moment z dziedzińca był zwykłym snem, który nigdy się nie wydarzył.
Natalie była bardzo miła. Jenny również, ale tylko dla Billa i paru innych osób. Chciała zrobić jak najlepsze wrażenie przy znajomych Kaulitza, ale oczywiście musiał jej zawrócić w głowie w tak nieodpowiednim momencie. Jedyne, co ją obudziło, to były słowa Natalie przy stole, gdy jedli kolację po pokazie.
-Jest fascynującym człowiekiem. -Uśmiechała się do niej znacząco. W pierwszym momencie nie wiedziała, o co jej chodzi, ale gdy wskazała głową na wystylizowanego blondyna siedzącego obok niej po drugiej stronie, zawstydziła się kompletnie. W tym momencie poczuła swój brak doświadczenia z mężczyznami i swój nastoletni wiek. Inaczej by tak bardzo emocjonalnie nie reagowała na takie słowa.
-Tak. -Przyznała z uśmiechem.
-Nie odciągasz od niego wzroku.
-...Nie potrafię...
-Nie tylko zresztą ty... -Wskazała dyskretnie kobietę siedzącą naprzeciwko nich. -A ten młody człowiek, nie spuszcza wzroku z ciebie. -Wskazała na drugiego wystylizowanego mężczyznę, siedzącego tuż obok kobiety. Na dodatek, gdy na niego zerknęła, on się do niej uśmiechnął.
Kornelia uniosła brew.
-Czy ten chłopak czasem nie był na wybiegu? -Powiedziała jeszcze ciszej.
Natalie ściągnęła ze stołu swój telefon i coś w nim napisała. Po chwili pokazała jej wyświetlacz, w którym było napisane "Tak. Ronald Adams jest dzisiaj gościem wieczoru, jak nasz Billy. Nie dawno rzuciła go dziewczyna. Gdybym nie miała dziecka i byłabym tak młoda, jak ty brałabym się za niego. Ciacho, jak ich mało" Puściła jej oczko, z wielkim uśmiechem. Kornelia się zaśmiała, wzięła od niej telefon, nie chcąc wyciągać swojego z pajęczyną na ekranie.
"Jest projektantem?"
-Nie. Nie słuchałaś, jak go przedstawiali? -Powiedziała cicho.
-Nie. -Zrobiło jej się głupio.
-On gra w reklamie De Luca. -Mówiła zachwycona. -Reklamuje garnitury i buty De Luca. Nie widziałaś?
-Nawet nie znam tej marki... -Przeszło jej przez myśl.
-Serio? -Udawała zachwyt.
-Taak. Wygrał włoską edycję Look of the Year w zeszłym roku. Robi teraz karierę.
-To też nie wiem, co to jest... -Znowu przeszło jej przez myśl.
-Nie wiedziałam. -Udawała zaskoczenie. -Raczej logiczne, że nie widziałam. Nie mieszkam we Włoszech i rzadko tam bywam.
-Ale dziwne, że nie widziałaś go w reklamach... Lecą non-stop w telewizji.
-Jakoś nie zwróciłam uwagi...
-Jak można nie zwrócić na Niego uwagi? -Mówiła, zasłaniając dyskretnie usta.
Kornelia się zaśmiała.
-Gdyby reklamował BellyBell, to bym go znała. -Wybrnęła czarnowłosa.
Natalie się zaśmiała dość głośno, ale całe szczęście nikt nie zwrócił na to uwagi.
-Też uwielbiam BellyBell, mają profesjonalne kosmetyki, z których korzystam w pracy. -Przyznała blondynka z wielkim uśmiechem.
-Zagadaj do niego. -Kornelia się rozbawiła.
-A przestań. -Natalie zawstydziła sie. -Ja mam dziecko, a on jest młody... Pasowalibyście do siebie...
-Co ty mówisz. -Zaskoczyła się i aż się odsunęła od niej.
-...Jenny z nim miała okazję pracować. -Napomknęła na boku.
-Kim ona jest?
-Ona jest fotomodelką. Nie znasz jej? -Znowu się zdziwiła, a Kornelia znowu się czuła jak głupek.
-Nie wiem właśnie, czy dobrze ją kojarzę. -Wybrnęła kolejny raz.
-Jej zdjęcia robią furorę na całym świecie. Nie dawno otworzyła własną agencję modelek, a poza tym miała swój program w Fashion. W sumie dzięki programowi, jej agencja zaistniała.
Kornelia skinęła głową na znak, że rozumie. Już się nie dziwiła, czemu jest taka pewna siebie...
-Nie ma u niego szans. -Szepnęła Natalie, zerkając na kobietę naprzeciwko, która namiętnie zagadywała Kaulitza, razem z Włochem.
-A kto ma... -Westchnęła.
-No. -Wyprostowała się. -Ala jakoś go zdobyła. -Zironizowała.
Kornelia znowu czuła spięcie. Dziwnie jej było mówić o osobie za jej plecami, gdy ta osoba siedziała tuż obok niej. Natalie wydawała się tym nie przejmować. Polubiła ją bardzo, więc nie mogła się opanować, choć wiedziała, że źle robi.
-Ta... Jedyne, co miała mu do zaoferowania to swoje kościste ciało.
Natalie się wyśmiała głośno. Kornelia się speszyła, a Kaulitz zerknął w ich stronę. Słysząc jej śmiech i wzrok Billa, sama się zaśmiała. Było jej tak głupio i im bardziej to czuła, tym bardziej się śmiała. Ale zdołała się opanować, gdy poczuła wzrok nie tylko Billa, ale i ludzi z przeciwka i z okolic.
-Co was tak śmieszy dziewczynki? -Zagadnął Włoch.
Kornelia nie rwała się, żeby mu odpowiadać na pytanie, za to Natalie była bardzo chętna.
-Jesteśmy szczęśliwymi kobietami, a śmiech to zdrowie. -Wyjaśniła, zalotnie się do niego uśmiechając.
Kaulitz przez chwilę nie spuszczał z dziewczyn wzroku. Cieszył się, że Kornelia polubiła się z Natalie i denerwował się, że Jenny nie zwraca uwagi na Kornelię. Zależało mu na tej kolacji nie bez powodu. Jednak czuł się tej sytuacji nadal poniekąd winny.
-To widać i słychać. -Odwzajemnił uroczy uśmiech.
-Nie można tego samego powiedzieć o tobie. -Kontynuowała. Kornelia przyglądała się im z uśmiechem, by po chwili znowu zawiesić wzrok na przystojnym blondynie siedzącym obok niej. Obdarzył ją głębokim spojrzeniem i wrócił do konwersacji z ludźmi po jego drugiej stronie.
-Wiesz. Ktoś pracuje, żeby ktoś mógł się bawić. -Wyjaśnił.
-The life is brutal. -Zaśmiała się Natalie.
-W rzeczy samej. Jak wam się podobał pokaz? -Zapytał. Kobieta obok niego i elegancki mężczyzna siedzący po jego drugiej stronie, wydawali się zainteresowani pytaniem. Nawet Jenny przestała rozmawiać z osobą obok niej.
-Dla mnie? Jestem w szoku taką zmianą. Nie spodziewałam się, takiego kroku w nowoczesność. -Przyznała. -Jestem pod wrażeniem.
-A tobie? -Zwrócił się konkretnie do Kornelii.
Natalie szturchnęła ją pod stołem nogą, nie rozumiała dlaczego, ale to spowodowało na jej twarzy uśmiech.
-Jeśli mam być szczera, to na mnie nie zrobiły te ciuchy wrażenia.
Kaulitz cały czas kontrolując rozmowy Kornelii kątem ucha i oka, aż zerknął na nią, by upewnić się, że naprawdę mogła to powiedzieć. Jeszcze na dodatek szeroko się uśmiechała. Miał ochotę zapaść się pod ziemię!
Włoch się szeroko uśmiechnął. Zerknął na mężczyznę obok i odrzekł.
-W końcu ktoś szczery. -Zaśmiał się. -Co ci się nie podobało?
Miała dziwne wrażenie, że ten przysłuchujący się im mężczyzna po jego lewej stronie był kimś... Kimś. Nie miała pojęcia kim. Wyglądał na typowego, przeżartego bogacza z wyższych sfer, któremu śmierdzi wszystko pod nosem.
-Jak dla mnie, ciuchy były zbyt smutne. Za mało dodatków i zbyt przygnębiające kolory. Jak na start w modzie, czy powrót, wydaje mi się za smutne to wszystko.
Tym razem poczuła szturchnięcie z drugiej strony jej stolika. Zestresowała się, zerkając na blondyna, ale on na nią nie patrzył.
-Dobrze słyszeć takie uwagi. -Odrzekł mężczyzna obok Ronalda.
Kornelia klepnęła się w myśli czoło. Już rozumiała te szturchnięcia. Przecież ten cały Hemmling to był właśnie on. Czuła się zażenowana, ale nie mogła się już teraz z tego wycofać.
-Wie pan. Każdy inaczej na to patrzy i odbiera. Starszym osobom może się to podobać mega i z pewnością kolekcja nie była szykowana dla młodych ludzi, więc raczej nie musi się pan sugerować moją opinią.
Mężczyzna pokiwał głową z miną taką, jakby był zamyślony. Kornelia, prawie że odetchnęła.
Kaulitz za to miał wielką ochotę jej coś zrobić. Nie wiedział, co, ale z pewnością coś, co doprowadziłoby Kornelię do porządku. Zerknął kontrolująco na Hemmlinga, czy czasem nie czuje się urażony, jednak nic po jego minie nie mógł wyczytać.
-Tak. Kolekcja była kierowana do dojrzałych już osób. -Wyznał Ronald. -Ale skoro tu jesteś, to chyba cię właśnie takie interesują?
-No to po mnie. -Przemknęło przez jej głowę.
-Raczej nie, ale nie mogłam odmówić znajomemu przyjścia tutaj, po drugie sama byłam ciekawa nowej kolekcji. Że przyjechałam akurat do Berlina, więc czemu nie?
-Skąd przyjechałaś?
-Z Kalifornii. -Wyszczerzyła się.
-Jeah. Piękna Kalifornia, oh Jenny też tam mieszka. -Zaskoczył Włoch. -Jeszcze powiedz, że z Los Angeles.
-Tak. -Zaśmiała się. -Właśnie z Los Angeles.
-Mmm. Kocham to miasto. Muszę w końcu tam pojechać.
-To zapraszam od razu do Cataliny.
-Cataliny? Restauracja?
-Nie. -Zaśmiała się. -Wyspa nie daleko Long Beach. Znajduje się tam najpiękniejsze miejsce, w jakim mogłam być. Miejsce nazywa się Sunny Palace. Jest to pięciogwiazdkowy kurort, ze spa i z wieloma akweduktami basenowymi. Nie trzeba jechać nad żadne Malediwy. Domki wyglądają przepięknie. Są ze słomianych dachów, okrągłe i stoją na wodzie. Mówię ci, cudowne miejsce. -Cieszyła się, że rozwinęła temat. Przynajmniej w końcu mogła mówić o czymś świadomie i pewnie, a w szczególności, nie czuć się jak idiotka.
-Nie słyszałem o tym miejscu. -Wydawał się zainteresowany tak jak kobieta obok niego. -Naprawdę byłby to świetny pomysł, odwiedzić to miejsce, gdy będę w Los Angeles.
-Nie będziesz musiał już jechać na inne wyspy. -Zaśmiała się Natalie.
-To prawda. Jak się nazywa ta wyspa, możesz powtórzyć? -Odezwała się kobieta obok Ronalda.
-Catalina Island. Jest świetny dojazd z Long Beach, motorówką lub wygodniej... -Uśmiechnęła się szeroko, unosząc brew. -Jachtem.
-Zapewne pływasz tam jachtem? -Zaśmiał się Włoch.
-Wiesz. -Też się zaśmiała. -Gdy się tam wybieram, nigdy nie jadę sama. Zabieram przyjaciół, więc raczej motorówką nie bardzo. A na jachcie zawsze może się coś wydarzyć i miło spędzić podróż przy lampce szampana.
Kaulitz po raz kolejny zerknął na Kornelię. Jej ton głosu zaczynał być coraz bardziej uprzejmy, wręcz prowokujący. Ten Włoch zaczynał go drażnić swoim lizactwem. Kornelia odwzajemniła spojrzenie, ale nie była przejęta nim. Zaczynała się w końcu, całkiem rozluźniać.
-Rzeczywiście. Może będę miał okazję się z tobą tam spotkać i wybierzesz się tam ze mną. -Uśmiechał się do niej czarująco.
-Wow. Ale szybki. -Przeszło jej przez myśl, po czym znowu poczuła Kaulitza wzrok na sobie. Wyglądał na zainteresowanego jej odpowiedzią.
Kornelia się zaśmiała.
-No pewnie. Wszystkich was tam zapraszam. -Miała nadzieję, że wybrnęła tą odpowiedzią.
-Spójrz. -Kobieta obok niego podała mu swój telefon.
-Wow. To jest ten kurort? -Włoch pokazał wyświetlacz Kornelii.
-Dokładnie tak. -Odrzekła, widząc stronę internetową. -Obsługa jest bardzo miła, a świeże owoce morza, przepyszne. Polecam. Przepraszam. Muszę wyjść na chwilę.
Podniosła się z miejsca i pokierowała się do toalety. Nie chciała czuć tego napięcia ze strony Billa. Martwiła się, że coś zrobiła nie tak. Nie chciała być dla nikogo niemiła. Wyciągnęła telefon i napisała wiadomość.
"Panie Kaulitz nie narzekam na kolację, ale długo tutaj będziemy?"
"Wydawało mi się, że się naprawdę świetnie bawisz. O co chodzi?"
"Tak naprawdę o nic. Tylko pytam."
"Zaczekamy, aż parę osób opuści kolację, wtedy też pójdziemy. Nie chciałbym rzucać się w oczy, rozumiesz mnie chyba?"
"Rozumiem"
-Bardzo zabawna jest twoja znajoma. -Przyznał Hemmling, zwracając się do Kaulitza.
Kaulitz w pierwszej chwili nie wiedział, jak ma odebrać jego komentarz. Czy powiedział to raczej z przekorą, czy na poważnie, dlatego zainteresował się tematem.
-Przyglądam się jej od początku kolacji. -Pogłaskał się po swoim kłującym zaroście. -I muszę przyznać, że ta dziewczyna ma w sobie to coś. -Mówił powoli, każdy wyraz zdania, wypowiadając pewnie i świadomie.
-To prawda...
-Ma bardzo ładny uśmiech i wie, kiedy go wykorzystywać. -Przerwał Kaulitzowi. -To mi się w niej spodobało. Ile ona ma dokładnie lat?
-Wiek nie gra roli przy jej wyglądzie i zachowaniu. Uwierz mi. -Przyznał szczerze Kaulitz, czując lekkie zdenerwowanie, dlatego popił swojego szampana.
-Jest nastolatką. -Wyznała Jenny. -Ma niespełna osiemnaście lat i gdyby przybyło jej choć jeden metr, mogłaby śmiało zostać modelką.
-Szukasz modelek, mających ponad dwa metry? -Oburzył się Kaulitz, choć mówił bardzo opanowany.
-Oczywiście, że nie. Ale nie ma co na siłę robić z igły widły. -Jenny jak zwykle nieugięta.
-To wcale nie znaczy, że ma ładną twarz, jest sympatyczna, ma poczucie humoru i jest szczera. Mogłaby być śmiało fotomodelką i zrobić na tym karierę. -Wtrąciła Natalie.
-Pewnie! -Z ironizowała Jenny.
-To po pierwsze. -Odrzekł Włoch do Natalie, po czym zwrócił się do Jenny. -Po drugie sama byłaś tylko fotomodelką, bo też ci braknie centymetrów.
Kaulitz się uśmiechnął pod nosem. Pierwszy raz jego zdaniem Ronald powiedział dzisiejszego wieczora coś z sensem. Na dodatek rozbawił swą wypowiedzią towarzystwo, które jeszcze bardziej zaciekawiło się wymianą zdań.
-To prawda. Jej wzrost wcale jej nie dyskryminuje przed podjęciem się kariery. Zgadzam się tutaj z Natalie. Ta dziewczyna ma w sobie dużo energii i jest bardzo pozytywna. Nawet krytykując moją kolekcję, zrobiła to tak, że wcale nie poczułem się urażony.
-Ma gadkę i tyle. -Wtrąciła Jenny.
-Ma ten uśmiech, to coś w sobie. Fajnie mieć taką pozytywną osobę w biznesie. -Przyznał Kaulitzowi. -Ja jestem jak najbardziej za. To jest moje zdanie.
Kaulitz skinął głową.
-Ja też jestem za. Fajnie byśmy razem wyglądali na zdjęciach. -Rozmarzył się Włoch.
-Jesteś dla niej za wysoki, by pozowała z tobą do zdjęć. -Zaśmiała się kobieta obok Włocha.
-Założyłaby wysokie szpilki i byłoby po problemie. -Przyznała Natalie. -Polubiłam ją. Chciałabym z nią współpracować. -Zerknęła na Kaulitza. -Mogłabym zacząć od zaraz.
-Nie malowałaś nigdy murzynek. -Wtrąciła znowu Jenny.
-To nie jest dla mnie problem. Co cię dzisiaj ugryzło? -Przyczepiła się w końcu do niej.
-Nic... -Za pstryknięciem palca Jenny zrobiła się przygaszona. -Bill powiedział, że będzie z Tomem, nie z jakąś nastolatką. -Wyjaśniła po chwili.
Natalie się zaśmiała.
-Oh Billy, dlaczego nie przyszedłeś z Tomem? Jenny ubolewa. -Mówiła z żartem.
-Tom wyjechał do LA. Nie mógł się zjawić. -Odrzekł ostro.
-Co do startu Bill. Jak tam ci się układa? -Zapytał mężczyzna.
-Wszystko idzie w dobrym kierunku. Jestem w trakcie analiz rynku i przygotowywania kampanii na co najmniej rok.
-Ambitnie. -Przyznał.
-Tak. Chcę mięć wszystko dopięte na ostatni guzik i nie wystartuje, gdy tak właśnie nie będzie. Jedyne co mogę wam wyjawić, to to, że Kornelia będzie grała w kampanii rolę główną.
Jenny prychnęła. Kaulitz zacisnął zęby, by powstrzymać swój niemiły komentarz.
-I obawiam się, że będę musiał zmienić swoją ekipę, która będzie pracować przy kampanii. -Musiał to powiedzieć.
Jenny się wyprostowała i zerknęła na Kaulitza.
On uniósł brew, wymienił z nią rywalizujące spojrzenie i kontynuował.
-Czeka mnie ogromna rewolucja. A jak Tom nazwał Kornelię? Będzie to nasza wisienka na torcie. -Mówił z przekorą, tak żeby dobić Jenny.
-Na czym najbardziej ci zależy?
-Na wkroczenie na pierwsze miejsce rankingów dotyczących jakości produktu. To jest mój główny cel, drugim najważniejszym jest zamiar utrzymania się wysoko na liście przez następne lata w kategorii zadowolony klient. Nie ma nic lepszego od zadowolonych klientów, którzy sami reklamują produkt drogą pantoflową.
Hemmling zaniemówił. Tak, jak cała reszta.
Wypiła w przyśpieszonym tempie lampkę szampana, ściągniętą po drodze z tacy kelnera. Nie mogła przecież pić oficjalnie przy tych wszystkich ludziach, a stres ją tak dobijał, że nie widziała innego wyjścia z tej opresji. Zrobiła co swoje, poprawiła makijaż, włosy i wróciła na salę. Cały stół na co najmniej pięćdziesiąt osób był roześmiany od ucha do ucha. Zajęła swoje miejsce. Tylko w tym miejscu, trwała zacięta dyskusja. Włoch obdarzył Kornelię uśmiechem, więc nie mogła go nie odwzajemnić. Zerwała sobie kulkę winogrona.
Kaulitz rozmawiał z Hemmlingiem o rzeczach, w które w ogóle nie była wtajemniczona. Chodziło o jakieś koncepcje, trwałość i ustabilizowanie rynkowe. I choć na siłę chciała zrozumieć, o czym mówią, Natalie jej w tym przeszkodziła, robiąc sobie z nią selfie i dodając zdjęcie na Instagrama. Dzięki czemu zaczęły się obserwować. Gdy Włoch to zbystrzył, sam zrobił sobie z nimi selfie, odwracając się tyłem do stołu i łapiąc parę osób po drugiej stronie. Tak. Telefony poszły w ruch. Kornelia musiała przyznać, że profil Ronalda na IG, ukazywał mega przystojnego Ronalda, choć nieautentycznego. Poważny, uwodzicielski, głębokie spojrzenie, kuszący. Jego twarz była w rzeczywistości trochę bardziej... Roześmiana i promienista. Zdjęcie dodał na swoje story. Tylko Natalie dodała na swój profil z podpisem. "Moja kochana wisienka! :* Szykuje się na wielki start. Kto się nie może doczekać? Ja bardzo! <3"
-Jaki start? -Zaśmiała się.
-No twóóój!
Kornelia zerknęła na Kaulitza, a ten się w końcu do niej uśmiechnął.
Goście zaczynali się rozchodzić, gdy w otoczeniu Kaulitza była najfajniejsza atmosfera. Oczywiście, że zostali dłużej. Każdy chciał wymienić z Kaulitzem choć jedno zdanie. Kornelia miała bardzo dobry humor. I nawet żegnanie się z tymi wszystkimi ludźmi, których poznała, trwało około godziny. Kornelia również dodała zdjęcie na swój profil z Natalie i Ronaldem. "Miło było was poznać kochani! Super atmosfera i najlepsza kolacja, na jakiej byłam. <3 Dziękuję :*" Czuła się naprawdę dziwnie w takim towarzystwie. Byli bardzo eleganccy i stosowni, choć po wypiciu alkoholu, zamieniali się w normalnych ludzi. Nigdy w życiu nie robiłaby sobie zdjęć w takim towarzystwie, zwłaszcza przy stole, ale jeśli Natalie i Ronald i wielu innych osób, które nawet podchodziły do Kaulitza specjalnie po to, to chyba nie było w tym nic niekulturalnego.


CDN

Komentarze

  1. Zawsze do usług, kochana ;*
    Btw. Pięknie Nela wybrnęła :D Czekam na kolejny odcinek :P Nie mogę się doczekać aż będą sam na sam z Billem ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również po razy kolejny gratuluję. Odcinek naprawde bardzo fajny i energiczny. Next next next...prosze. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż sobie wyobraziłam Kornelię w takim stroju! Nie dziwię się, że Billowi się spodobała. Chociaż nadal nie mogę go rozgryźć. Raz jest taki miły, taki oddany jej, żeby za chwilę zmienić się w zwykłego bufona. Mam nadzieję, że wkrótce jakoś się między nimi ułoży lub nie.
    Jestem w szoku, że to już 42 odcinek, a nadrobienie tego wszystkiego nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Muszę nawet napisać, że spodziewałam się, iż zajmie mi to pięć razy dłużej!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg