43. ...Kochał

Dziękuję za komentarze :* I szybko zapraszam do bardzo emocjonującego rozdziału. Jestem Bardzo ciekawa, co wy na to? :D I czy mi się udało...


43


...Kochał


Wsiadła z panem Kaulitz do auta. Przeglądała zdjęcia Natalie na Ig., Przeglądała zdjęcia Hemmlinga na Ig i wszystkich innych, których poznała na kolacji. Nie zwracała zbytnio uwagi na pana Kaulitz, co powodowało brak możliwości wypowiedzenia do dziewczyny tego, co chciał. Czekał cierpliwie parę minut, ale jego milczenie powodowało Kornelii możliwość spędzenia drogi do domu z nosem w telefonie, a tego nie chciał. Westchnął zniecierpliwiony.
-Możesz...? -Zaczął zniesmaczony.
-Spójrz! -Przerwała mu, nic sobie z tego nie robiąc i pokazując wyświetlacz swojego nowego telefonu, który zakupiła w Hamburgu. -Nie widziałam, żeby ktoś robił tam zdjęcia.
-Chodził mężczyzna... -Odrzekł na wydechu, zerkając na obraz w telefonie, przedstawiający cały stół z gośćmi podczas kolacji.
-Nie widziałam go. ...Masz podziękowania od Hemmlinga za wizytę... Dlaczego nie masz Instagrama?
-Nie bawią mnie takie rzeczy.
-Gdybyś miał Instagrama, to być może miałbyś więcej fanów. Powinieneś sobie założyć profil... -Mówiła jakby do telefonu.
-Ja wiem lepiej, co powinienem, a czego nie Kornelio.
Kornelia zerknęła na niego uważnie i przekręciła niewidocznie oczami.
-Widziałem to.
-Wcale nie.
-Oczywiście.
-Że nie.
-Ekhm. Kornelio. -Z irytował sie.
-Tak Billu? -Popatrzyła na niego jak pani prezes.
Chwilę na nią patrzył, chcąc rzucić jakąś ripostą, ale zwątpił. Uśmiechnął się do niej, widząc jej słodką minę i błyszczące, czarne oczy. W końcu zwróciła na niego uwagę, a to pozwoliło mu w końcu powiedzieć, to co zamierzał.
-Zrobiłaś dobre wrażenie na osobach, na których mi nie zależało... Na osobach, na których mi zależało, nie zrobiłaś nic. -Westchnął.
Kornelia nie wyglądała na zaskoczoną jego wypowiedzią.
-Wybacz, że cię zawiodłam. Z całego serca będę teraz ubolewać nad tym całe wieki wieków... Jest mi tak bardzo wstyd za siebie, że aż nawet nie mogę spojrzeć ci w oczy. -Zasłoniła oczy. -Że aż nawet nie proszę cię o wybaczenie... Tak cholernie mi wstyd... Jak ja mogłam to zrobić? Nie wierzę, że to zrobiłam...
Kaulitz przyglądał się jej zaskoczony. Mówiła to tak realistycznie i akcentowała swoje wypowiedzi, że aż kierowca zwrócił na nich uwagę. Zrobiło mu się tak bardzo głupio!
-Przestań tak robić! -Zawołał zły.
Kornelia się uśmiechnęła.
-No co? -Rozłożyła dłonie, żeby pokazać dogłębnie jej niewinność. -Skąd mogłam wiedzieć, na kim ci zależy, a na kim nie. Powiedziałeś, że kolacja jest dla ciebie ważna, więc zachowywałam się do wszystkich miło... A raczej starałam się być miła. Pomimo że siedział tam ten cały Hem-coś tam, a ja skrytykowałam bezczelnie jego kolekcje. To była masakra dopiero. Pierwszy raz w życiu zaliczyłam tak wielką wpadkę... Jeszcze ty mnie szturchnąłeś, Natalie mnie szturchnęła, nie wiedziałam, o co wam chodzi? I mówię, jak najęta, no bo przecież głupia Nela, -Klepnęłą się w czoło. -Zamiast oglądać pokaz, to błądziła myślami w chmurach. Jak ja nawet nie wiedziałam, kim jest ten cały Ronaldinio...
-Ronald. -Poprawił.
-Nie wiedziałam, w ogóle, że są konkursy dla modeli! Czułam się tam jak idiotka. De Luca! -Popatrzyła na niego. -De Luca! Co to jest w ogóle za słynna marka, której nie znam!? De Luca sobie wymyślili... Na dodatek nie wiedziałam, kim jest Jenny. Tego akurat nie żałuje. -Ukazała minę, jakby właśnie ulotnił się nieprzyjemny smród. -Wyżej sra niż dupę ma. Nie lubię takich lu... -Zakryła dłonią usta i zerknęła na blondyna.
Kaulitz słuchał jej z lekkim dystansem i obserwował ją całą, jak się emocjonuje przy swoich wrażeniach. Wydawało mu się, że pierwszy raz widzi Kornelię pijaną. Wcześniej tak bardzo tego nie pokazywała. W sumie nie był pewny, czy jest pijana. Nie wyglądała na taką i nie przypominał sobie, żeby widział Kornelię z alkoholem w ręku. Na początku tylko wypiła jeden kieliszek, czego był świadkiem.
-Tym razem mogę ci to wybaczyć, dzisiaj mnie też trochę denerwowała...
-Była niemiła, wredna i...
-Dobrze, już przestań. -Przerwał jej.
Kornelia się wyszczerzyła.
-Powiedziała do ciebie kochanie! -Zapiszczała, gdy sobie to przypomniała.
Kaulitz uniósł brew.
-Co w związku z tym?
-No jak ona mogła się tak do ciebie odezwać? Ja tu się produkuję, mówię ci na per pan, a ona wyjeżdża 'kochanie'. -Naśladowała jej głos i minę. -Znacie się chyba długo, co?
-Nie zbyt, ale dłużej niż znam ciebie.
-Nie lubię jej. -Warknęła. -Nie będę jej obserwować na Ig.
Kaulitz obdarzył Kornelię politowaną miną. Teraz dogłębnie poczuł jej nastoletni wiek i jej młodzieńcze problemy. Westchnął pod nosem, gryząc się w język, ze swoimi nie zbyt miłymi komentarzami. Skupił wzrok na przesuwający się obraz za przyciemnianą szybą. Chciał już znaleźć się w swoim domu.
-Nie lubisz jej, bo powiedziała do mnie 'kochanie'? -Jednak nie dawało mu to spokoju. Ciekawość wzięła górę. Skoro już się tak rozgadała, to czemu nie pociągnąć jej bardziej za język. Skupił na niej ponownie wzrok. Chciał się upewnić, że Kornelia powiedziała to zdanie, tylko dlatego, że jest o niego zazdrosna, a Ta myśl sprawiła u niego lepsze samopoczucie.
-Nie? Nie lubię jej za to, że się tak panoszyła. Mówiąc do ciebie 'kochanie' chciała mi pokazać, że JA nie mam nic do gadania? Nie wiem, po co to zrobiła. Chciała się pochwalić przy mnie, że tak blisko cię zna? Czy co? To było wszystko zaprojektowane przez nią. Mówię ci. Ona miała swój cel, głupi jakiś...
Kaulitz się uśmiechnął pod nosem. Nie mógł uwierzyć, że Kornelia może mówić takie rzeczy. Jej zbuntowany ton głosu i postawa była zabawna i przesłodka jego zdaniem. Rzadko ją widywał taką emocjonującą sie. Wydawała się w tym momencie bardzo prawdziwa, dlatego nie chciał jej przerywać tego. Zaobserwował nawet to, że marszczyła nos, gdy się denerwowała. Niezmiernie mu się to podobało. Miał ochotę ją przytulić do siebie.
-Czemu blondynki są takie głupie i idiotyczne...? -Westchnęła pod nosem, kręcąc głową. -Oczywiście nie obrażając twojej mamy! -Zawołała po chwili, przerażona.-No i ciebie. -Zauważyła. Miał już swoje tlenione piórka do ramion, a przy jego lekkim zaroście, wydawał się bardzo seksowny i pociągający. -Kaulitz nie mógł już się powstrzymać i się zaśmiał.-No i Natalie i wszystkich blondynek, których nie znam. ...Ją polubiłam. W porządku kobieta. Mówiła, że ma dziecko, ale wcale nie widać, że rodziła. Trzyma się bardzo dobrze. Chciałabym wyglądać tak jak ona po ciąży... Ona z pewnością nie jest głupią blondynką... Może jest farbowana? Tak jak ty?
-Nie. -Pokręcił głową z uśmiechem.
-Twoja mama jest farbowana, dam sobie rękę uciąć, ale to też jest w porządku kobieta... Chciałabym mieć taką mamę. Mieć taką mamę to istny dar z nieba...
-Dużo wypiłaś? -Zapytał w końcu, chcąc mieć wytłumaczenie, jej zachowania.
-Nie, parę kieliszków, ale nie lubię blondynek. W szkole też miałam głupie blondynki, u ciebie w firmie też pracują głupie blondynki. Recepcjonistki, wielkie panie prezesowe... Oh... Ja nie wiem, jak ty z nimi wytrzymujesz... Ria chyba nie jest blondynką?
-Nie, jest brunetką.
-To jest normalna.
Kaulitz nie wytrzymał, zaśmiał się swobodnie, choć wcale nie chciał. Ten cynizm był dla niego bardzo płytki i niegodny do wdawania się w taką dyskusję. Dlatego przemilczał jej wypowiedzi.
-Z czego się śmiejesz? To taki niby stereotyp o blondynkach, ale zawsze, gdy poznaję blondwłose kobiety, czy dziewczyny, mam szczęście, że ten stereotyp się sprawdza. Albo ja mam pecha, albo naprawdę tak jest. Poza tym czuję się u ciebie w firmie z dyskryminowana.
Tego nie zamierzał już zostawić bez komentarza. Poruszyła go tym zarzutem.
-Dlaczego?
-Jestem jedyną czarnoskórą osobą w niej! Jak tam jestem, to mam wrażenie, że się wszyscy na mnie patrzą. Jakby nigdy nie widzieli ciemnoskórej osoby. To trochę dziwne... Dziwnie mi w ogóle jest przy wszystkich twoich znajomych.
-Dlaczego? -Jeszcze bardziej się zaskoczył.
-Bo wszystkie. Przepraszam. -Z ironizowała ostatnie słowo. -Ponieważ wszyscy twoi znajomi mają jakąś przeszłość. Ta malowała Elvisa Presleya, ta tańczyła z Michaelem Jacksonem, tamtego fotografował Picasso, tamten jadł kolację z Madonną... Hello! -Kaulitz nie mógł uwierzyć w to, co ta dziewczyna mówi. Roześmiał się, gdy kierowca raczył ich również podobnym zachowaniem, nie mogąc utrzymać już powagi, słysząc dialog pasażerów. -Jestem przy nich nikim, a ty mnie zabierasz w otoczenie takich ludzi i nie mogę nawet powiedzieć, że mam te cholerne siedemnaście lat! Nic w sumie nie mogę mówić. Wiesz co? -Zerknęła na niego poważnie. Widząc jego rozbawienie, zwątpiła, że w ogóle rozumie, co do niego mówi. -Słuchasz mnie w ogóle?
-...Tak. Mów... -Ogarnął się w miarę.
-Na drugi raz, jak mnie zabierzesz w takie miejsce. To od razu powiedz, że nie umiem mówić w żadnym języku i mów, co chcesz. Albo jeszcze lepiej powiedz, że jestem niemową i wtedy nie będę miała żadnych wpadek, a ty będziesz zadowolony, że spotkanie przeszło gładko, tak jak chciałeś.
Kaulitz się jeszcze zaśmiał, ale po chwili przeanalizował jej słowa i spoważniał. Już chciał się odezwać, gdy ta kontynuowała.
-Bo raz mówisz, że mam nie mówić ile mam lat, choć wszyscy już wiedząc, że jestem nastolatką. Raz mówisz, że jestem znajomą, raz mówisz, że pracowniczką. Raz w ogóle mnie nie znasz, choć pokazujesz się ze mną na ulicy, chodząc po Hamburgu i robiąc sobie zdjęcia z fankami. Robisz trochę z ludzi debili, a przy tym ja się już plączę i zapominam, czy dziś miałam być człowiekiem, czy raczej kosmitą. Albo mnie to przerasta, albo to jest po prostu brak twojego zdecydowa... -Ziewnęła, zakrywając usta. -...nia. Przepraszam... Zmęczyłam się. Zaschło mi w gardle od tego mówienia.
Kierowca się zatrzymał.
-No i pięknie. Dziękuję za podróż. -Odrzekła do kierowcy i wysiadła. -Zaraz. To jest twój dom. -Zauważyła.
-Tak. ?-Nie rozumiał.
Kornelia wiodła za panem Kaulitz wzrokiem. Wspiął się na ostatni, trzeci stopień schodów i otworzył drzwi, kierowca odjechał, a ona stała, jakby nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
-Wejdziesz? -Pogonił ją ruchem dłoni.
Kornelii przypomniały się jego słowa z podwórza. Zestresowała się, a jej ogromna pewność siebie, jaką przed chwilą emanowała, spadła na ziemię z wielkim hukiem, jak mosiężna ciężka kula, która nie zamierzała się z powrotem wzbijać w powietrze. Nie miała pojęcia, co ma ze sobą zrobić.
-Mam ochotę się przejść. -Wymyśliła na poczekaniu.
-Teraz? -Zaskoczył się. -Jest druga w nocy.
-To co, że jest druga NAD RANEM -Poprawiła. -Nastolatkowie żyją w nocy. A w dzień śpią. -Cofnęła się z podjazdu i stając na chodniku, rozejrzała się. Znała tę okolicę, a raczej ten widok. Była tutaj mnóstwo razy, ale nie miała jeszcze okazji wybierać się tutaj na spacer. Może to był dobry czas...
-Ty naprawdę to mówisz? -Skwasił się.
-Na niby, panie Kaulitz. -Odrzekła z lekką ironią, po czym skupiła swój wzrok prosto w jego oczy, które błyszczały od światła latarni ulicznych. -Słowa, które wypowiadamy, nic nie znaczą, jeśli nie zamienimy ich w czyn. Proszę zapamiętać, a tymczasem. -Rozejrzała się. -Idę na spacer zgubić pantofla. Może znajdzie go jakiś książę z bajki i się zakocha w tej nieszczęsnej, przepoconej, obcierającej stopy rzeczy materialnej, w której tańcowała pół nocy ta szkarada, zgnębiona przez swojego macocha.-Ruszyła, by po chwili się jeszcze cofnąć, zza wysokiego żywopłotu, wyznaczającego granicę jego działki i chodnika. -Tylko ta szkarada, zgubi dwa pantofle, bo w jednym ciężko się chodzi. -Teraz mogła odejść i odeszła, kierując się wzdłuż ulicy, w mało określonym kierunku.
Pan Kaulitz był znowu nieco zaskoczony zachowaniem Kornelii, a tym bardziej jej ostatnią wypowiedzią. Pokręcił głową do siebie, nie mogąc uwierzyć, na co się pisał. Zaśmiał się jednak pod nosem, słysząc tę bardzo realistyczną zapowiedź bajki, która nie była dla niego kusząca. Miał wrażenie, jakby jej w ogóle nie znał, ale też nie mógł pozwolić na szwendanie się jej w środku nocy po ulicach! Przymknął drzwi i poszedł za nią szybkim krokiem.
-Przykro mi księżniczko... -Wyrównał jej kroku. Cieszył się, że Kornelia była niska, przy tym mając wiele krótsze nogi od niego, dlatego nie odeszła daleko swoim tempem. -Ale książę jest zbyt leniwy. -Nie wiedząc, co robić i wcale się nad tym nie zastanawiając, skoro nikt ich nie widział, gdyż normalni ludzie, jego sąsiedzi, których nawet nie znał, o tej godzinie śpią. Zwinnym ruchem przełożył Kornelii ciało przez swoje ręce. -...Żeby zbierać za nią pantofle. -Dokończył i ruszył z powrotem do domu. -Więc przejdźmy od razu do rozdziału końcowego, bo morały są najlepsze. -W tym momencie poczuł się naprawdę jak książę ze swoją księżniczką na rękach. Czuł się wręcz cudownie, czując jej słodki ciężar.
Jej oczy błyszczały i wpatrywały się w niego z zaciekawieniem. Nawet się nie złapała kurczowo jego szyi, jak podejrzewał, że to właśnie zrobi. Przełożyła tylko rękę przez jego ramię. Kornelia miała zaufanie do niego, pomimo że pierwszy raz ją coś takiego spotyka z jego strony. Czuła po prostu, że jej nigdzie nie zrzuci i że może czuć się bezpiecznie. A Kaulitz doskonale rozumiał, że Kornelia wypiła o jeden kieliszek szampana za dużo i musi postawić sprawę jasno, inaczej go nie posłucha.
-Jaki z tego morał? -Zapytała zaciekawiona.
-Morał z tego taki, że kto jak chciał i kto jak wymyślił, za dnia spał, a w nocy... -Wspiął się na schody i ostrożnie przeszedł z nią przez drzwi wejściowe.
-...Co w nocy?
-Nie wiem... -Zamknął nogą drzwi.
Kornelia wyciągnęła rękę i przekręciła zamek, nie spuszczając z niego wzroku. Wyglądali, jak zaczarowani, ale jego umysł przetwarzał informację.
-Sypialnia? Salon? Kuchnia? Czy łazienka?
Stał chwilę i się zastanawiał.
-Łazienka nie w tym czasie, sypialnia kusząca... Ale chyba najlepsza będzie ta niepozorna...
Położył ją ostrożnie na salonowej kanapie.
-Nie potrafisz prawić morałów... -Usłyszał z jej ust.
-Za to potrafię prawić coś innego...
-Co takiego?
Wyprostował się. Światła latarni wpadające przez okno oświetlały skrawki jej ciała. Nie mógł się na nią napatrzeć, a sam widok ciągnął go do niej, jak magnez. Miała na sobie czerwoną sukienkę, którą stworzyła jego mama. Tego rodzaju sukienki, były unikatowe. Było ich zaledwie parę sztuk, były przepiękne i bardzo kobiece, zwłaszcza na ciele kobiety, która szalenie mu się podobała. Była po prostu w tym momencie dla niego wyjątkowa.
Pan Kaulitz zacisnął pięści. Jej nagie uda, choć nie tak apetyczne, jakie były jeszcze w Los Angeles, ponieważ teraz były wychudzone, to nadal go bardzo kusiły. Wkurzał się, że Kornelia go nie słucha i nadal nie je...
-Dlaczego tak na mnie patrzysz? -Zapytała lekko zawstydzona.
Blondyn się ocknął. Zrobiło mu się trochę głupio, ale jej cichy, nieśmiały głos, wywołał na nim uśmiech, który zakrywał swoim znaczącym spojrzeniem i również znacząco i bardzo szczerze odrzekł:
-Kornelio... Czuję się, jakbym miał na kanapie pyszny deser po wyśmienitej kolacji... Jeśli nie wstaniesz i nie znikniesz mi z oczu...
-...To co?
Czarnowłosa ściągnęła szpilki, ocierając nogę o nogę, co wywołało jeszcze większą pokusę u Kaulitza. Podniosła się i stanęła na kanapie. Była parę centymetrów wyższa od niego. Pierwszy raz się widzieli z takiej perspektywy, co również wydało mu się bardzo wyjątkowe.
-Nie odejdziesz... -Stwierdził, patrząc jej wymownie prosto w oczy.
-...Kiedy ja nie chcę od ciebie odejść...
Jej głos brzmiał w tym momencie jak głos małej dziewczynki. A jej delikatne opuszki palców na jego policzku, były niczym paluszki niewinnego dziecka. Wydawała się w ogóle nie odbierać jego sygnałów albo zdawała sobie sprawę z jego ostrzeżeń, tylko robiła mu na przekór, bo... Przełknął ślinę. Nie chciał się czuć, jak zboczeniec i zaczynał się poważnie obawiać swoich myśli, a raczej wrażeń, jakie wywoływała na nim.
Złapał ją za dłoń i przycisnął bardziej do swojego policzka. Jeśli tak, to miał w tym momencie pragnienie poczuć kobiecą rękę, nie rękę dziecka...
Uśmiechnęła się delikatnie do niego. Nie wiele myśląc, złapał ją obiema dłońmi w talii i przysunął się do niej blisko. Bez zbędnych ceregieli wpił się w jej usta, by zatonąć w najbardziej namiętnym pocałunku, jaki do tej pory przeżyli. Jeszcze przez chwilę był przerażony swoimi dziwnymi odczuciami, ale potem już tylko zapragnął ją posiąść. Pocałunki, które robiły się coraz bardziej gorące, a ich języki szły w parze w namiętnym tańcu, powodowały u Kaulitza zaniknięcie wszelakich myśli. Nie przeżywał jeszcze nigdy, takiego silnego uniesienia podczas takiego, zwykłego zbliżenia. Jej usta, jej słodki język, wybudzał gorące fale, które bez wahania zalewały jego ciało. A kontrolę nad jego ciałem i umysłem zwinnie przejął jego krok, który zaczynał się dusić w tych ciasnych spodniach. Jego dłonie zaczynały się szalenie niecierpliwić.
Poczuła na swoich udach jego dotyk, delikatnych dłoni. Nigdy nie pozwalała nikomu dotykać się w tym miejscu, lecz to był Kaulitz, który na pewno wiedział, co robi. Chciała mu pozwolić na to, żeby mógł napoić swe dłonie jej ciałem. Już nie raz udowodnił jej, że w jego oczach jest piękną kobietą. Jego spojrzenie to mówiło. Tylko przy nim czuła się jak stuprocentowa dziewczyna. Bardzo jej się to podobało. Nie miała pojęcia, na czym się skupić, czy na tych gorących pocałunkach, czy na jego dotyku, który był przesadnie delikatny, co zaczęło ją bardzo łaskotać.
W końcu miał tę możliwość, poczuć, co dzień eksponowany mu ten kawałek, ciała. Jego dłonie, jakby z lekką obawą przemierzały po jej nagich udach. Robił to tak delikatnie, żeby tylko jej nie wystraszyć; żeby tylko mógł trwać w tym jak najdłużej.
Kornelia odsunęła się od niego w końcu z lekkim uśmiechem.
-Łaskoczesz mnie... -Wyznała cicho z uśmiechem i potarła nagie udo.
Kaulitz nie spuszczał z niej wzroku. Wymienił z Kornelią delikatne uśmiechy, by móc położyć dłonie z powrotem w jego upragnione miejsce, już normalanie tak jak chciał. Docisnął  pewnie, choć nadal delikatnie swe dłonie w jej ciało i namiętnie przesunął je, już nie ostrożnie, ku górze, zbaczając przy tym z prostej linii, na jej wydatne, pół nagie pośladki.
Gorące wody tym razem zalały jej ciało, tak, że aż zaparło jej dech w piersi, a myśli się splątały, układając w nielogiczny ład.
Kaulitz widząc jej reakcję, jej rozchylające się usta i pociągający wyraz twarzy, który również pierwszy raz miał okazję widzieć, widział już tylko jeden ich koniec. Miał wrażenie, że jego spodnie zaraz się rozerwą. Nie było mu miło tak stać i się napawać widokiem jej gorących emocji. I nie chcąc mieć finału w spodniach, nie mógł już dłużej pozwolić sobie na przeciąganie tej sceny. Wpił się z powrotem w jej usta, pragnąc ją czuć w każdy możliwy sposób.
Kornelia zrozumiała, że to nie zabawa. Jej ciemna skóra pokryła się dreszczem, czując, że jego dłonie nie zamierzają się nigdzie zatrzymywać, a tym bardziej, jak namiętnie zaciskały się na jej pośladkach i szalenie szybko przechodziły do kolejnych posunięć, nad którymi przestawała nadążać. Wymieniali się rozgrzanymi oddechami na zmianę z szalonymi pocałunkami. Czuła jak jej dolna część ciała, zaczyna się obnażać, a to było autorstwa Kaulitza, który zaczął już pozbywać się z niej sukienki.
Kaulitz analizował szybko w myśli, czy zdąży z niej ściągnąć sukienkę przed finałem, czy zabrać się od razu za jej dolną część bielizny. Nie był pewny. Pragnął uprawiać z nią seks, widząc jej w pełni nagie ciało, a nie od razu przechodząc to konkretów, lecz jego męskość alarmowała, że chyba nie ma na to czasu. A najbardziej pod górkę w tym momencie robiła mu właśnie Kornelia, która chyba nie zamierzała rozbierać jego ciała i się nim napawać tak jak on nią. Jej dłonie kurczowo trzymały się poziomu ramion i szyi. Nawet ani razu, nawet przez sekundę nie dotknęła jego klatki piersiowej, już nie mówiąc o brzuchu i całej reszcie.
Kornelia zaczynała się czuć, coraz bardziej zagrożona. A co gorsze, nie chciała go ani odrzucać, ani trwać w tej sytuacji, która była dla niej bardzo krępująca. Jego usta na jej szyi i obojczyku były tak przyjemne, że pozwalała sobie odpływać w nieznany jej jeszcze świat emocji. Głaskała go delikatnie po karku, czując, jak każdy kolejny jego pocałunek doprowadza ją do enigmatycznego stanu. Już nie miała żadnych obaw, może dlatego, że pozwolił jej nie patrzeć w swoje oczy i nie widzieć jego przenikliwego wzroku. Zwłaszcza że pierwszy raz, czuła tak blisko siebie męskie ciało. Nie miała pojęcia, że ta męska twardość torsu, może być tak przyjemna. Pragnęła czuć go jeszcze bliżej.
Kaulitz zrozumiał, że coś jest nie tak. Odsunął swe usta od niej i zaprzestał ściągania z jej ciała miłego w dotyku materiału. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że w ogóle mu nie pomagała w tym, żeby go z siebie ściągnąć. Zerknął w jej oczy. To, co zobaczył, było nielada zagadką. Jej twarz była zmieszana, a co gorsze, nawet nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.
-...Tęskniłam za tobą... -Wyszeptała, nie wiedząc, co ma powiedzieć.
-...Do prawdy? -Nic z tego nie rozumiał. Mówi mu takie rzeczy, a wcale z nim nie współpracuje. Zgłupiał.
-...Tak... Dzisiaj... Przy kolacji.
-Byłem obok. -Mówił pośpiesznie.
-Wiem... Ale... Wolałam być z tobą, gdzie indziej...
-Gdzie?
-Gdziekolwiek byśmy tylko byli sami...
-...Jesteśmy już sami... -Wyjaśnił, jakby to było logiczne. Nie wiedział, o co w ogóle jej chodzi. Żądał w tym momencie od niej konkretów. Nie miał czasu na żadne gierki i zamierzał jej to uświadomić, czarno na białym, wracając dłońmi na jej tyłek i przyciskając jej ciało mocniej do swojego.
Kornelia ponownie zesztywniała. Nie miała pojęcia, co robić. Najchętniej wyciągnęłaby jego dłonie spod swojej sukienki. Niestety też tego pragnęła.
-...Znowu...
-Co znowu? -Nie rozumiał. Starał się mówić spokojnie, ale chyba mu to nie wychodziło.
-...Gdy wrócę do siebie, znowu będę tęsknić... -Pogłaskała go po policzku, jej oczy zabłyszczały mocniej, już łzami. -Tylko jeszcze bardziej...
-...Też bym wolał, gdybyś była tu cały czas... Z  tobą kawa smakuje o wiele lepiej. -Odrzekł, starając się być jeszcze przez chwilę cierpliwym.
Uśmiechnęła się lekko, czując jego dotyk już nisko na tyle ud. Zrobiło jej się trochę lepiej. Poczuła się bezpieczniej, choć jego wzrok nadal ją obnażał.
-Czy to ma sens?
-...Wszystko ma swój sens...
Jej wydatna klatka piersiowa kusiła, by ją w końcu odkryć. Miał ochotę zerwać z niej ten materiał. Gdy Kornelii dłonie nadal spoczywały na jego ramionach. Stała biernie, podążając za jego ruchami. Trochę zaczynało go to już irytować. Przez nią nie był pewny tego, co robi. Nie współpracowała z nim. To pozwoliło mu się od niej znowu na chwilę odsunąć i spojrzeć w jej oczy już trochę rozzłoszczony.
Kornelii oczy znowu nie potrafiły na niego spojrzeć, a ona cała była już dogłębnie zawstydzona. Serce mu zabiło ze strachu o to, że to on może zrobił coś źle. Przecież nie chciał, by się go bała i nie rozumiał tego w ogóle!
-...Co się stało...? -Zapytał w końcu.
Kornelia pokręciła lekko głową, a na jej twarzy pojawił się wstydliwy uśmiech.
Przyglądał się jej chwilę, analizując wszystko i zupełnie przypadkowo, przeleciała mu przez głowę jedna myśl.
-...Czy ty...?
Zerknęła na niego, wzrokiem małej, niewinnej dziewczynki.
-...Czy ty nigdy...? -Aż nie mogło mu to przejść przez gardło.
-Tak. -Przerwała mu, nie chcąc tego słyszeć, wbijając wzrok w dół. Czułą się zażenowana...
Kaulitza wmurowało w podłogę. O tym wcale nie pomyślał! Wszystko, co przed chwilą czuł, co stworzyli razem, ulotniło się w niepamięć. Był tym bardzo zaskoczony. Nigdy by mu to nie przeszło przez głowę! Nie mając wyjścia, ściągnął materiał sukienki w dół, na swoje miejsce. Odszedł od niej, by odetchnąć.
-...Przepraszam... -Usłyszał jej cichy głos, widząc jego reakcję, choć nie wiedziała, czy powinna to zrobić, czy raczej zamilknąć i przeczekać to wszystko.
Kaulitz nie chciał się na nią unosić. Bronił się przed tym, ale bardzo się zdenerwował.
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?! -Był poirytowany całą tą sytuacją.
-...To by coś zmieniło? -Zapytała nieśmiało.
-Tak! Prawie wszystko! ...Nie rzucałbym się tak na ciebie... -Wyjaśnił, jakby było to logiczne, rozkładając przy tym ręce, lecz gdy ujrzał jej zmieszanie, spuścił z siebie powietrze.
Podszedł do niej i ściągnął ją z kanapy, jak małe dziecko i powędrował z nią na rękach na piętro domu. -A tobie oszczędziłbym stresu. -Dodał po drodze.
-...Panie Kaulitz... -Odrzekła, gdy postawił ją na ziemię w 'jej' sypialni.
-Słucham?
-...Ja... Ja chciałam... Tego...
Kaulitza to wcale nie pocieszyło. Czuł się jak ostatni dupek, tak bardzo źle się zabierając za nią, gdy ona była dziewicą. Cieszyło go to, że Kornelia jest nienaruszona cieleśnie. To sprawiło, że jeszcze bardziej jej pragnął, jak i to, że teraz był pewny, że jest już jego. Nie ma innego wyjścia, ale to było kompletnie coś innego. Postąpił źle, ponieważ źle się za to zabrał. Gdyby wiedział o tym, to chyba nawet by jej nie zaproponował przyjazdu do jego domu po kolacji. Był wściekły na nią, że tak bardzo go pokusiła! Miał ją ochotę zbesztać! Czuł się pokrzywdzony! I to boleśnie pokrzywdzony!
Gdy powtórzył sobie jej zdanie w myśli, które przed chwilą wypowiedziała, zacisnął pięści.
-...Ja też tego chciałem, już od bardzo dawna... Ale... -Podszedł do niej, opanowując swój wybuch i pogłaskał po policzku.
Miał teraz zupełnie inny jej obraz. Już nie widział w niej tak seksownej kobiety, jaką widział jeszcze przed paroma chwilami. Przeraził się na myśl, że gdyby posunęli się jeszcze krok na przód i już by miał dostać to, co pragnął dostać, a ona by mu wtedy odmówiła. Nie wyobrażał sobie nawet tego! To by było coś strasznego! Nawet nie wiedział, jakby na takie coś zareagował! Żadna dziewczyna mu nigdy nie odmówiła! A co jeszcze gorsze! Gdyby jednak się to stało, a ona by do samego końca trzymała swą czystość w tajemnicy, to mógłby ją przeraźliwie bardzo skrzywdzić! Był tego pewny, wiedząc i znając swoje możliwości... Bardzo rzadko uprawiał namiętny seks. Od bardzo długiego czasu tego nie praktykował, a teraz w salonie, właśnie miał ochotę zrobić z nią to, co robił z Alą. To było teraz dla niego szczęście w nieszczęściu i opanowując już niemalże do końca swoje emocje, przyznał sam przed sobą, że dobrze, że tak to się skończyło, a nie inaczej...
-Musimy jeszcze zaczekać... Tak? -Pogłaskał ją po włosach z westchnieniem.
-Zaczekać? Zaczekać na co? -Nie rozumiała.
-...Aż będziesz pełnoletnia... -Odrzekł na poczekaniu. -Chyba nie chcesz, żeby ktoś się dowiedział, że Kaulitz sypia z dziećmi. Nie obraź się, dla mnie nie jesteś dzieckiem, ale media mają swą siłę przebicia...
-...Rozumiem...
Tak naprawdę nic z tego nie zrozumiała. Zaprzeczał sam sobie i analizowała to jeszcze długo w 'swoim' łóżku.
-Jeśli dla niego nie jestem dzieckiem, to w czym problem? A media, jak miałyby się o tym dowiedzieć, jeśli jesteśmy tu sami i nikt nas nie widzi? Raczej żadne z nas nie gadałoby na prawo i lewo o tym, że ze sobą sypiamy! Co ma do tego wszystkiego mój wiek?! Moje wszystkie znajome, już dawno mają to za sobą i nikt ich raczej nie oskarża, że gdy uprawiały sex, mając piętnaście lat... Nic z tego nie rozumiem! Przecież chciał tego! -Podniosła się, mając zamiar pójść do niego i podyskutować na ten temat. Jednak wstyd jaki odczuwała, odbierał jej odwagi.
-Że niby mam iść do niego i dyskutować o tym, że ja chciałabym to z nim zrobić?! To by był dopiero wstyd!
Kaulitz długo nie mógł zasnąć. Pierwszy raz w życiu spotkał na swojej drodze dziewicę, której pragnął. Nie zraził się, wręcz przeciwnie. Ucieszył się, że może w końcu jego doznania erotyczne będą wyglądać i znaczyć co innego, niż zwykle po prostacku znaczyły. I był świadomy tego, że to nie będzie przelotny numerek. Miał wrażenie, jakby doznał olśnienia, pragnienia czegoś więcej, niż zaspokojenie potrzeby, którą właśnie zakończył, sam ze sobą, zamknięty w toalecie.
Spojrzał w lustro, prosto w swoje oczy.
-Czeka cię wyzwanie. -Wyznał w myśli sam do siebie. -Ale jak temu sprostać, kiedy to mała dziewczynka? -Gubił się.
Oblał twarz zimną wodą i przetarł mocno swą twarz.
-To będzie coś, czego ani ja, ani ona jeszcze nie przeżyliśmy. -Uśmiechnął się do siebie, czując dziwnie mocne i znaczące bicie serca w jego piersi. Jakby ktoś mu wstrzyknął w nie coś z dużej strzykawki. Coś, czego już długo nie odczuwał. Coś, co sądził, że już nigdy go nie spotka. Zwłaszcza ze strony kobiety. Uśmiechnął się do siebie ponownie.
Napływ szczęścia tak zaczął go rozpierać, że nie mógł wytrzymać z nim sam na sam. Wyszedł z łazienki, zerkając jeszcze w stronę drzwi do sypialni Kornelii. Zajrzał tam cicho. Spała. Nadal wyglądała w jego oczach jak księżniczka. Był pewny, że jest już jego księżniczką i to się nie zmieni. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a serce cały czas mocno biło. Zamknął się w swojej sypialni i wybrał numer do swojego brata. Po krótkiej chwili, aż podniósł się z łóżka z kolejnego szoku, mianowicie usłyszał takie zdanie z jego ust.
-No jakby ci to powiedzieć... Wiedziałem o tym już dawno. -Wyjaśnił bez przejęcia.
-Że co!? -Zawołał.
-No tak.
-Skąd to wiedziałeś!? Dlaczego mi nie powiedziałeś!? -Krzyczał cicho, poruszony.
-Wyczaiłem to podczas pierwszej sesji w apartamencie, a ona miło mnie poprosiła, żebym nikomu o tym nie powiedział.
Kaulitz doznał kolejnego olśnienia.
-Dlatego nazwałeś kampanię 'Nastoletnia kobieta'? Dlatego robiłeś takie zdjęcia?
-Tak. -Westchnął Tom. Sądził, że to już mieli wyjaśnione, a okazało się, że jednak nie...


CDN

Komentarze

  1. Wow wow i jeszcze raz wow. Mega odcinek pełen emocji. Az mnie skręca z ciekawości co będzie dalej...choc mam nieodparte wrazenie ze ich pełne zbliżenie nastąpi dopiero w ostatnim odcinku tej części...nie myle sie prawda?? :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałabym nikogo martwić, ale chyba finał będzie trochę jeszcze dalej... Zapowiadam to na 2. część... ...
      Mam nadzieję, że nie odstraszyłam, ale naprawdę w tym opowiadaniu o to nie chodzi ;)
      Wiem, że fajnie by się takie coś czytało, sama czasem się niecierpliwie, czytając inne opowiadania xD Jednakże... Nie długo koniec części pierwszej i zaczyna się 'coś nowego' dalej, na podstawie oczywiście cz. 1.
      Pocieszyć mogę jedynie tym, że na pewno będzie związek xD Czy szczęśliwy i długi, tego raczej już nie będę zdradzać ;) Na pewno będzie pełen emocji.
      Jestem w trakcie pisania 25. rozdziału 2 części i naprawdę się nie mogę doczekać, aż przejdę do dwójki.
      Poza tym cieszę się, że się podobał odcinek. Na pewno będzie mnóstwo zbliżeń. Miłych, złych, 2. cz. niesie za sobą ich pełno. Wydarzenia będą czasem bardzo okrutne, które już się zaczynają pod koniec cz. 1. Jak i szalenie szczęśliwe. Nie które z tych wydarzeń, podczas pisania, doprowadzały mnie do łez. Wiem, może dziwne, ale czasem się wczuwam chyba w to zbyt bardzo xD
      Uf... Ale się rozpisałam. Nie długo na pewno powstanie ankieta, czy w ogóle ktoś chce 2. cz. tego opowiadania, czy po prostu zakończę tę historię na tej części. :)
      Dziękuję, że tak długo jesteś z tą historią i cieszę się, że mogę liczyć czasem na twoje miłe słowa :* I mam nadzieję, że dotrwasz do końca :*
      Również pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  2. Wiesz co?! Jak można przerwać w takim momencie?! :P Chcę więcej, szybko, dużo więcej! Czekam na kolejny. Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę napisać coś, zanim skończę odcinek, bo zapomnę, a co po prostu rozłożyło mnie na łopatki. Uwielbiam ten tekst: "-Nie lubię jej. -Warknęła. -Nie będę jej obserwować na Ig.".
    Wygrywa wszystko! :D
    Już myślałam, że Kornelia straci dziewictwo z Billem w tym odcinku, ale nie. Z jednej strony trochę się zawiodłam, bo już od jakiegoś czasu się zanosi na coś takiego, ale z drugiej strony, cieszę się, że Bill jeszcze ma resztki rozumu i myśli trzeźwo, nawet w takich sytuacjach.
    Odcinek bardzo mi się podobał, widzę u Ciebie coraz lepszy styl pisania, zmienił się od początku, widać to, kiedy nadrabia się tak wszystkie rozdziały po kolei. Dajesz dużo opisów, co bardzo przydaje się w wyobrażaniu sobie danej sceny. Wielki plus dla Ciebie za to.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg