44. Drogowe rozmowy
Cieplutkich i rodzinnych świąt chciałabym Wam wszystkim życzyć. Dużo prezentów, ale przede wszystkim dużo empatii, wyrozumiałości i przyjaźni. Miło spędzonego tego wyjątkowego czasu wśród bliskich i otwarcia się na obcych.
44
Drogowe rozmowy
-Dzień dobry panno Millian. -Usłyszała jego pewny siebie ton głosu.
Otworzyła swe oczy. Zawstydziła się, widząc pana Kaulitz już doprowadzonego do stanu normalności, stojącego w drzwiach.
-Czas wstać. Nie wiem, jak to zrobisz, ale ja muszę najpóźniej za dwadzieścia minut stąd wyjechać.
-Wyjechać? -Jej głowa jeszcze nie pracowała tak, jak należy. Poza tym czuła się ciężka, a w ustach brakło jej śliny. -Dokąd pan wyjeżdża?
-Do pracy Kornelio. -Uniósł lekko brwi.
Kornelia się szeroko uśmiechnęła, czując zawstydzenie.
-Radziłbym ci już wstać. Odwiozę cię do apartamentu. -Wyszedł.
Kornelia przetarła twarz dłońmi. Czuła się dziwnie. Jego sztywność była dziwna. Przecież jeszcze wczoraj było wszystko dobrze... Chyba...
Zerkała w śnieżnobiały sufit. Wspominając ich gorące pocałunki, jego dłonie na jej ciele, doskonale odczuła te emocje ponownie w swoim podbrzuszu, a na twarz wkradł się uśmiech.
-Dwadzieścia minut!? -Dotarło do niej.
Wyszczerzyła się mocno i jeszcze objęła czystą sypialnię wzrokiem. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę jest w jego prywatnym domu i to naprawdę wszystko się dzieje...
Podniosła z łóżka. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Czy brać prysznic, czy ubrać się tylko i ogarnąć w apartamencie. Czuła się wczorajsza, dlatego postanowiła jednak wskoczyć szybko pod prysznic. Przypomniała się jej Natalie i wszystkie te poznane osoby, a z twarzy nie schodził uśmiech. Tłumiła w sobie wiele emocji.
-Podobałam się jakiemuś słynnemu amigosowi. -Cieszyła się.
Wszystko ją cieszyło. Nawet to, jak pan Kaulitz ją popędzał z kluczykami w dłoni. Końcem końców wskoczyła do auta, a Kaulitz musiał na nią czekać tylko trzydzieści minut. Pierwszy raz w życiu nie przeszkadzał jej kac. Prawie o nim nie myślała.
-...O czym myślisz? -Zapytał miło.
-Dlaczego pytasz?
-Uśmiech nie schodzi ci z twarzy.
Uśmiechnęła się szerzej.
-Czuję się przy panu obnażona, poza tym, wczorajsza kolacja bardzo mi się podobała.
Kaulitz uniósł prowokująco brew.
-Co się takiego wydarzyło podczas kolacji, że tak panią cieszy?
-Spodobałam się jakiemuś amigosowi, którego imienia nie pamiętam... -Zamarudziła. -Poza tym, że siedział mi pan w głowie cały wieczór...
-Pierwsze nie fajne, ale drugie zadowalające. -Uśmiechnął się krzywo, zwłaszcza gdy widział, jak przegląda Ronalda profil na Instagramie.
Kaulitz nie rozumiał, jak można się cieszyć z tego, że się spodobało komuś nic nieznaczącemu.
-Cóż... To był dziwny wieczór... Cały ten wieczór był dziwny...
-Dziwny?
-Tak. Nigdy takiego nie przeżyłam, więc zapamiętam go na długo.
-...Mam nadzieję, że było to wasze pierwsze i ostatnie spotkanie. -Odrzekł z irytowany, widząc kątem oka, gdy ta cały czas bezczelnie zachwycała się zdjęciami tego modela.
-...Polubił mi zdjęcie. -Oświadczyła z uśmiechem.
Kaulitz zacisnął mocniej dłonie na kierownicy, chcąc uzbroić się w cierpliwość. Nie miał pojęcia, co mu jest, ale na bardzo go to denerwowało. Serce mu biło ze złości, a ona dalej przeglądała jego zdjęcia i na dodatek też mu lajkowała. Nie wytrzymał.
-Możesz przestać to robić? -Powiedział ostro, nie ukrywając swojego niezadowolenia.
-Jak ona może!? -Wołał w myśli. Jeszcze dzisiaj w nocy, o mało co się nie przespali, a ona teraz zachwyca się jakimś kolesiem! To był już szczyt granic przyzwoitości dla niego.
-Przecież nic nie robię. -Nie rozumiała.
-Jesteś bezczelna. -Fuknął.
Kornelia się zaskoczyła. Już chciała się odezwać, gdy on kontynuował.
-Proszę cię, żebyś nie korzystała z telefonu, gdy ze mną rozmawiasz. To jest lekceważące.
Kornelia otworzyła szeroko oczy. Jakoś wcześniej mu to nie przeszkadzało! ...Jednak faktem było to, że on nie używał telefonu w jej obecności, chyba że ktoś do niego dzwonił... Poczuła się głupio, ale i tak twierdziła, że przesadził ze swoimi słowami... Przewróciła oczami, zablokowała telefon i wbiła wzrok w szybę.
-O tym też już rozmawialiśmy...
Miała ochotę przewrócić oczami jeszcze raz, już ze złości, ale powstrzymała sie.
-Co cię ugryzło? -Nie wytrzymała.
Kaulitz zerknął na nią, tak jakby w ogóle nie miała się o to pytać. A Kornelia miała totalną olewkę na te znaczące gesty i spojrzenia.
-Twój brak manier mnie ugryzł. -Warknął.
-Wcześniej jakoś ci to nie przeszkadzało! -Zawołała.
Kaulitz się zaskoczył, słysząc jej ton.
-Chcesz ze mną dyskutować i na mnie krzyczeć? Jesteś tego pewna? -Nie mógł uwierzyć, że naprawdę się na niego uniosła.
-Nie krzyczę na ciebie przecież... Tylko pytam.
-To proszę o zmianę tonu i doprowadzenie siebie do normalności.
Kornelia zacisnęła zęby ze złości.
-...Nie rozumiem, o co ci chodzi...
-O twoje zachowanie panno Millian w stosunku do mnie. Chyba za bardzo znowu się rozbrykałaś...
Kornelia otworzyła aż usta.
Kaulitz się zaśmiał w duchu, widząc jej minę.
-...Panie Kaulitz. Zaczyna pan poważnie przekraczać granice, braku szacunku do mojej osoby.
-Oh. Doprawdy? Siedząc z nosem w telefonie i zachwycanie się jakimś wypolerowanym modelem, który nic sobą nie reprezentuje, prócz wyglądu, to uważasz za stosowne? Sądziłem, że masz wyższe aspiracje.
-Panie Kaulitz! -Zawołała oburzona. -Uważa pan, że jestem pusta!?
-Nie chciałbym cię za taką uważać, panno Millian, ale sama narzucasz mi tę myśl swoim zachowaniem.
-Ughhh!
Kaulitz znowu się zaśmiał w duchu.
-Nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi i źle wpływa na relacje.
-...Mam ochotę pana wyzwać... -Nie patrzyła na niego.
-Takich komentarzy wolałbym nie słyszeć w moim kierunku. -Skwasił się.
-Ależ proszę bardzo! W ogóle nic nie będę mówić ani robić! Wszystko ci nie pasuje! Wstałeś lewą nogą!?
-Radziłbym ci panno Millian nie unosić na mnie głosu, gdy do mnie mówisz. Mówię to teraz bardzo poważnie.
-Bo co?
Kaulitz był załamany jej odzywkami. Zamiast doprowadzić się do porządku, ona po prostu zachowywała się coraz gorzej. Podejrzewał, jaka jest przyczyna jej zachowania, dlatego zaczął trochę żałować zbliżenia się do niej. To była jednak prawda, że im bardziej to robił, Kornelia coraz bardziej, nie odpowiednio się zachowywała...
-Nie dyskutuj ze mną. Zachowujesz się w tym momencie jak rozpieszczona nastolatka. Z taką osobą, która nie potrafi się wysławiać, która ma brak szacunku do swojego rozmówcy i lekceważy go bezczelnie, nie będę rozmawiać. -Zatrzymał się. -Wiem, że potrafisz się zachowywać, jak na kobietę reprezentującą coś więcej przystało, niż lajki w Instagramie, dlatego proszę cię, żebyś się ze mną nie kontaktowała, jeśli nie wrócisz do stanu normalności. -Wcale na nią nie patrzył. Był na nią wściekły.
Kornelia przetwarzała w zwolnionym tempie jego słowa. Była tak nimi oszołomiona, że nie wiedziała, co ma powiedzieć. Jego pewność siebie, powalała ją na starcie, co niemiłosiernie ją denerwowało! Tak bardzo miała ochotę się z nim pokłócić! Przeżywała podobną złość, do złości na swojego ojca, gdy się z nim kłóciła. W tym momencie już całkiem jej go przypominał.
-Mogłabyś już wrócić do swojej pracy, jestem już spóźniony do swojej. -Zauważył, grzecznie dając jej do zrozumienia, że ma już wysiąść z jego auta.
Jego ton głosu był tak oschły, że aż poczuła tę suchość w piętach i również było jej zarazem bardzo przykro.
-...Nie chciałam, żebyś tak to odebrał...
-Spóźnię się do...
-To się spóźnisz! -Zawołała. Kaulitz na nią w końcu zerknął, wzrokiem tak wściekłym i karcącym, że aż trochę zwątpiła w to, co chciała powiedzieć... -Wiem. Nie powinnam przerywać. Wiem! Ale nie chcę się z tobą kłócić. To jest chyba nawet nie ostatnia rzecz, którą bym chciała. Zależy mi na naszych dobrych relacjach. ...Przepraszam panie Kaulitz... Nie chciałam, żeby się pan poczuł zlekceważony. Mam do pana szacunek... -Zmiękła...
-Przepraszasz mnie, bo chcesz, żeby było dobrze, czy dlatego, że rozumiesz swój błąd i nie popełnisz go nigdy więcej?
-...To i to...
-Zastanowiłaś się nad tym, co właśnie powiedziałaś? Przyjmę twoje przeprosiny, ale jeśli znowu to zrobisz, to pomyślę, że mnie okłamałaś i nie trakatujesz poważnie.
-Traktuję pana poważnie. Jak nikogo innego!
-...Dobrze. Przyjmuję przeprosiny i trzymam cię za słowo.
-Ja proszę pana o zaprzestanie krytykowania mojej osoby. Ja pana nie krytykuję.
-Dobrze wiesz, że nie robiłbym tego, gdybyś zachowywała się dobrze.
Przyglądali się chwilę sobie. Po czym Kornelia wysiadła z auta.
-Przyjadę po ciebie o osiemnastej. Ubierz się tak, jakbyś miała iść przed kamerę.
-Pamiętasz temat kampanii?
-...Jakiej kampanii?
Pan Kaulitz westchnął w duchu.
-Nastoletnia Kobieta.
-...Chcesz mi teraz wypominać tamtą sprzeczkę?
-Nie Kornelio. Chcę dokończyć tamten temat, na który wtedy nie miałaś ochoty. -Wypomniał.
-Teraz? W aucie?
-Nie ważne. Czy zgadzasz się z tym pojęciem?
-...Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym.
-Więc zastanów się teraz.
-...Kobietą jest określana dziewczyna, która jest dojrzała, moim zdaniem. Nastolatka, nie. To więc nie pasuje do siebie.
Kaulitz się krzywo uśmiechnął.
-Tak. Kontrowersja. Więc, co rozumiesz przez pojęcie 'Nastoletnia kobieta'.
-Co rozumiem? Raczej słysząc to, widzę jakąś nastolatkę, która zbyt wcześnie zaszła w ciążę i zakłada rodzinę. Jeśli masz na myśli mnie, nie widzę się w tym.
-Nie sądzisz, że nie trzeba zachodzić w ciążę i zakładać rodziny, będąc dorosłą kobietą?
-Będąc dorosłą kobietą - nie, ale nastoletnią - tak.
-Czy ty jako siedemnastolatka, uważasz się za nastolatkę?
-...Poniekąd tak. Choć myślę, że teraźniejsze życie nie pozwala mi nią być.
-Więc chciałabyś być nastolatką, ale otoczenie ci na to nie pozwala?
-Sama też tego chciałam.
-Dlaczego?
-Ponieważ... -Westchnęła, wcale na niego nie patrząc. -Zaczęło mi na panu zależeć...
Kaulitz nie mało się zaskoczył. Zerknął na nią, ale ona na niego nie patrzyła. Zaczął żałować dzisiejszej sprzeczki. Rzeczywiście ostatnio mu to bardzo pokazywała swoją osobą. Poczuł się trochę durnie, że tego nie zawuwarzał...
-...Nic innego nie miało na to wpływu?
-...Oczywiście, że miało. Chciałam być w końcu doceniona. Mój tata zawsze traktował mnie jak starszą od moich rówieśników. Nie potrafił zrozumieć, że popełniam błędy, ponieważ jestem jeszcze dzieckiem. Jego zdaniem zawsze powinnam być rozważna i odpowiedzialna, przez to dużo traciłam.
-Co traciłaś?
-Dzieciństwo. Moi znajomi robili, co chcieli. Ja nie mogłam robić tego, co chce, bo nie wiedziałam, czego chce. A ich pomysły zawsze wydawały się tak samo bardzo genialne, jak nie rozważne. Dlatego w nich nie uczestniczyłam lub po prostu byłam obserwatorem, stałam z boku. Wszystko mnie omijało.
-Więc nie czujesz się na siedemnaście lat?
-Nie. Czuję się na więcej. A o moim wieku czasami muszę sobie przypominać.
-Gdybyś mogła zrobić wszystko, nawet cofnąć czas, to co byś zrobiła?
-...Urodziłabym się wcześniej. Jakieś pięć lat. Żebym teraz mogła mieć dwadzieścia dwa i żebym mogła robić to, co zaplanowałam.
-Planowałaś pracować w mojej firmie?
-Dobrze wiesz, że nie.
-Skąd się o niej dowiedziałaś?
-Od koleżanki. Siostry mojego przyjaciela. Są Polakami, mieszkającymi w Ameryce. Jego siostra miała na sobie sukienkę, która mi się bardzo spodobała. Zapytałam, gdzie ją kupiła. Odpowiedziała, że przez internet 'od Kaulitza'. Zaczęła chwalić tę markę, więc odszukałam ją w sieci i sama stałam się klientką. W międzyczasie dowiedziałam się, że znam ciebie. Gdybym nie weszła na tę stronę, nie wiedziałabym, że jesteś projektantem, który przychodzi do mojego domu.
-Jak ci się współpracuje z naszą firmą?
-Czy to wywiad? -Odrzekła w końcu.
-Tak.
Kornelia popatrzyła na niego rozkojarzona.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jedziemy właśnie na wywiad! -Zawołała.
-Właśnie tak. Nie denerwuj się. W miarę dobrze i z sensem brzmiały twoje wypowiedzi. Musisz tylko wyciąć z nich, niektóre zdania dotyczące mnie.
Kornelia zacisnęła zęby ze stresu. Żołądek zaczął ją boleć.
-Co chcesz przekazać ludziom poprzez tę kampanię?
-...Nie wiem.
-Nie możesz nie wiedzieć. Musisz być tego pewna, jak tego, że twoje włosy są czarne. Na jakim przekazie ci zależy?
-...Panie Kaulitz, nie mam pojęcia.
-Zdjęcia masz kontrowersyjne. Sesja polegała na tym, żeby pokazać seksowne ciało kobiety i beztroską nastolatkę w jednym.
-...Uważam, że te zdjęcia z bielizną w baloniki podchodzą pod pedofilizm.
-Dlaczego? -Zaintrygował się.
-Ponieważ, pokazuję tam, że jestem nastolatką, a zarazem kobietą. Ta sesja cała mi się wydaje, zbyt przesączona erotyką, dla chorych ludzi...
-Uważasz, że pedofile mogliby się tymi zdjęciami podniecać?
-Tak. Tak właśnie uważam.
Bill się trochę zaciął. Nie patrzył na tę sesję od takiej strony. Słowa Kornelii w niego mocno uderzyły. Aż zwątpił we wszystkie zdjęcia z tej sesji i w całą tę kampanię. Zatrzymał się na jednym z poboczy i popatrzył na Kornelię poważnie.
-Uważasz, że te zdjęcia wpłyną na takich ludzi?
-Tak. -Odrzekła, jakby to było logiczne. -Pedofilii podniecają małe dziewczynki. Ja na dodatek jestem tam wysmarowana olejkami, pokazuję dekolt i... Nie wiem, co miał na myśli Tom...
Kaulitzowi aż serce zadrżało ze strachu.
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że Tom bawił się w pedofila! -Odrzekł uniesiony.
-Nie mówię, że Tom się bawił w pedofila. Może miał inny przekaz, nie wiem. Nie rozmawiałam z nim na ten temat. Ja to tak odbieram teraz. Wtedy świetnie się bawiłam. Podobała mi się ta kontrowersja. Mieliśmy dużo śmiechu przy tych zdjęciach. Wtedy o niczym nie myślałam.
-...Gdyby wyciąć z tej sesji zdjęcia z bielizną, nadal byś sesje uważała za taką?
-Em... Nie wiem... Piję tam wino przez słomkę. Obżeram się lodami, wyglądam, jakbym chciała wyskoczyć przez okno... Chyba nie. Bez tych zdjęć, byłoby chyba dobrze. Sama nie wiem...
-Dlatego nie jesteś pewna tego przekazu? Przez myśl, że sesja mogłaby trafić w chorych ludzi?
-Nie jestem pewna tych zdjęć i tego przekazu, bo nie jestem pewna, czy w ogóle chcę pokazywać to, że jestem nastolatką. W życiu prywatnym nie chcę nią być, a ludzie mnie mają taką zobaczyć. Żadna modelka albo większość, nie wiem, nie pokazuje swojego prawdziwego ja. Swojego prawdziwego życia. Stoją przed aparatem i grają jakąś rolę. Odkąd tu przyjechałam, zaczęłam oglądać pokazy. Z tego, co widziałam, to w oczach kamery są piękne, pewne, bo mają na sobie piękną kreację, są seksowne, poważne, dominujące. A za kulisami śmieją się, zawstydzają, wygłupiają. Jednak żadna z nich nie jest promowana, jako kobieta, tylko jako modelka. Ludzie widzą tylko pokaz, nie to, co się dzieje za kulisami.
-...Więc uważasz, że twoje życie powinno zostać za kulisami, a do zdjęć powinnaś tylko grać.
-Tak myślę. -Skinęła głową. -...Boję się oceny innych. Przez tę sesję, wiedzieliby o mnie więcej, niż bym chciała i na dodatek bym im to pokazała czarno na białym. Roztwarzaliby się nad tym. Gdybym tylko miała zdjęcia, jako normalna modelka, a podpis byłby 'siedemnastoletnia Kornelia reklamuje ciuchy Kaulitza', i tak by wiedzieli, że jestem nastolatką. Ale nikt by się na ten temat nie rozpisywał, ponieważ dużo jest młodych dziewczyn, które reklamują coś, lub są modelkami. To normalne.
-Zależy ci na prywatności.
-...Tak. -Odrzekła niepewnie, bojąc się reakcji.
Kaulitz chwilę milczał. Przyglądał się Kornelii uważnie, a jego szare komórki pracowały na wysokim poziomie.
-Wiem, że chciałeś, żebym była waszą 'wisienką na torcie'. Tom mi mówił, że będę pierwszą ciemnoskórą fotomodelką, promującą waszą firmę i to, że wiele dla was znaczy, mój wygląd... Dlatego nie chcę wam niczego psuć. Podpisałam kontrakt... Nie wycofam się z niego.
-...Kornelio, to co powiedziałaś przed chwilą, uważałaś tak od samego początku?
-Nie. Wcześniej o tym w ogóle nie myślałam. Dopiero teraz się nad tym zastanowiłam.
-I uważasz, że nie zmienisz zdania?
-...Raczej nie. Nazwa 'nastoletnia kobieta' jest przeze mnie odbierana w inny sposób niż przez was. Na dodatek pokazuje moje prawdziwe życie. Kroczenie na krawędzi między jednym a drugim. Nie chciałabym chyba tego pokazywać.
-Chyba?
-...Nie chciałabym tego pokazywać...
-...Kornelio, jestem pod wrażeniem twojej decyzji. Szanuję ją i niestety przyznaję ci rację.
-Niestety?
-Niestety, dlatego że, kampania jest już prawie zakończona, a teraz będę musiał ją całą wycofać. Czyli że straciłem półtora miesiąca pracy na coś, co nie powstanie... -Patrzył przed siebie, załamany. -I ogrom pieniędzy...
-Pieniędzy? -Kornelia nie przypominała sobie, żeby Kaulitz inwestował w coś, dotyczącego kampanii.
-Tak, Kornelio. Płacę pracownikom za pracę. Praca w ostatnim miesiącu dotyczyła kampanii, która nie powstanie. Wywaliłem tysiące w błoto.
-No tak... -Kornelia klepnęła się w myśli w czoło.
Odważyła się położyć swą dłoń na jego. Kaulitz zerknął w jej oczy.
-Przepraszam... -Odrzekła cicho.
-Gdybym wcześniej z tobą o tym porozmawiał, nie byłoby tego. Nie obwiniaj się znowu o coś, z czym nie zawiniłaś. -Ujął w dłoń jej i pogłaskał.
-Kiedy ja się właśnie czuję, jak winna...
Kaulitz nie skomentował. Odwrócił od niej wzrok. Czuł się załamany. Toma słowa można było nazwać w tym momencie jak wyrocznia.
-Robisz wszystko od dupy strony... -Powtórzył sobie w myślach Toma zdanie.
Czuł, że zaczyna się wszystko sypać, a najgorsze było to, że nie miał w nikim wsparcia. Odczuł doskonale to, że jest z tym wszystkim sam. To nie było dobre w tej sytuacji.
-...Pamiętasz, o czym ci mówiłam? -Wybił go z myśli Kornelii głos.
-Co takiego?
-Że sesję można by było kontynuować w pałacu.
Kaulitz zerknął na nią ponownie. Już chciał się odezwać, gdy przypomniały się mu kolejne słowa brata.
"-Status firmy podnosi się, gdy firma rządzi rynkiem! Tak się właśnie pokazuje, że rządzisz! ..."
-...Na, kiedy jest planowane zakończenie remontu?
-Za... Równy miesiąc. Na szesnastego czerwca.
-Kiedy masz egzaminy?
-Za półtora tygodnia.
-Proszę cię o przerwanie prac remontowych.
-Słucham? -Zaskoczyła się.
-Nie mam innego wyjścia.
Rozdzwonił mu się telefon. 'Jenny' pisało na wyświetlaczu, z tego, co Kornelia zbystrzyła. I z tego, co się dowiedziała. Kaulitz odwołał spotkanie, a Jenny tym nie była zachwycona. Kaulitz więc ostro ją potraktował i zapowiedział spotkanie na dniach.
-Naprawdę chcesz przerwać pracę? -Zapytała od razu, gdy zakończył połączenie.
-Tak.
-I co mam im powiedzieć? Do kiedy?
-Do odwołania.
-Jesteś tego pewny?
-Tak.
Kaulitz ruszył z pobocza i zawrócił na najbliższym skrzyżowaniu.
-Zawieszam waszą pracę przy remoncie. Adam dostanie naprawdę urlop i będzie musiał zdać mi auto.
Kornelia była zdruzgotana tą informacją. Nie miała pojęcia, jak powie o tym Adamowi. Tak bardzo się cieszył z tej pracy. Najgorsze było to, że namówiła go na wyjazd do Hamburga z Julią i miał właśnie jechać służbowym autem. Miała nadzieję, że jeszcze nic nie powiedział Julii...
-A Arthur!? -Zawołała w myślach. Dała mu tylko zaliczkę. Dzięki remontowi miał otworzyć swój własny biznes i na dodatek zwolnił się ze swojej pracy!
-A Majster!? -Znowu zawołała w myśli. Planował budować dom. Na dodatek kupił już działkę.
-Co się stało? Twoja mina nie jest zadowalająca.
-...Nie wiem, jak mam im to wszystko powiedzieć. Arthur - projektant zwolnił się z pracy i miał w planach otworzyć swój biznes za ten projekt. Dałam mu tylko zaliczkę.
-...Więc wypłacisz mu połowę. Drugą połowę, dostanie na zakończenie pracy.
-Kiedy?
-Nie wiem tego jeszcze. Kornelio. -Oburzył się. -Nie obchodzi mnie to, co ktoś miał w planach. Gdybym ja miał się przejmować każdym pracownikiem, co z nim będzie, gdy go zwolnię, to nikogo bym nigdy nie mógł zwolnić. Nie możesz się przejmować czyimś życiem.
-Czuję się odpowiedzialna za to, co oni zrobili.
-To błąd. Nie masz z tym nic wspólnego. To jego decyzja, że się zwolnił z pracy. Nie masz z tym nic wspólnego.
-Ale zaufał mi. Jak mam mu to powiedzieć?
-Normalnie. Tak, jak na kierownika przystało.
-Nie jestem żadnym... -Kornelia westchnęła, widząc jego uniesioną ironicznie brew.
-To jest to Kornelio, o co mi chodziło. Już rozumiesz?
-Wkręciłeś mnie, tak?
-Oczywiście, że nie. Ale jestem zadowolony, że pracownik ci zaufał. To znaczy, że musiałaś być bardzo wiarygodna i godna zaufania. To się liczy na stanowisku kierowniczym.
-...Nie chcę im tego mówić... Będzie im przykro.
-Kornelio. Sądzisz, że tobą będzie się ktoś przejmował, gdy będzie cię zwalniać z pracy? Oby nigdy takie coś się nie zdarzyło, ale nikt się nikim nie przejmuje w dorosłym życiu. Musisz to przełknąć. Taka jest rzeczywistość.
Zatrzymali się pod firmą. Szła za Kaulitzem szybkim krokiem.
-Ja nie potrafię być taka bezpłciowa...
-Musisz się tego nauczyć, jeśli chcesz otworzyć swój kurort i zatrudniać pracowników. Wiesz, co na takim stanowisku jest najgorsze? -Odrzekł już w windzie.
Zerknęła na niego w odbicie lustra.
-Będąc na stanowisku kierowniczym, nie powinno się rozmawiać z pracownikami o życiu prywatnym. Nie powinno się z nimi spotykać poza pracą i nie powinno się z nimi zaprzyjaźniać. To doprowadza do właśnie takiego typu sytuacji. Gdzie sumienie nie pozwala nam czegoś zrobić, bo wiesz więcej, niż powinnaś. Wtedy nie jest się obiektywnym. Kierujesz się uczuciami. To nie jest fair dla firmy i innych pracowników, z którymi nie złapiesz takiego kontaktu. Pracownik to pracownik. Człowiek, który dla ciebie pracuje, a ty go za to wynagradzasz. Tyle. -Wyjaśnił. -To nie jest tak, że się nie posiada uczuć. To jest po prostu praca. Życie prywatne, uczucia zostawia się przed wejściem do firmy.
-Przecież sam miałeś inne stosunki niż praca z Alą.
-Tak. A myślisz, dlaczego jeszcze jej nie zwolniłem?
Kornelii serce podskoczyło do gardła.
-Nie wiem. Czujesz coś do niej? -Bała się usłyszeć odpowiedź, ale musiała się upewnić w tym, czy Kaulitz wczoraj chciał ją tylko przelecieć, czy może jednak coś do niej czuje więcej niż sam pociąg...
-Nie czuję do niej żadnych miłych uczuć, jednak sentyment pozostał. Znam jej życie, wiem, jaka jest. Była tu sama, gdy moja mama wyjeżdżała na urlopy. Cała firma leżała na jej rękach i musiała sobie dać z tym wszystkim radę. I dawała radę. Dlatego ciężko mi to poniekąd zrobić...
Nie pocieszył jej dosadnie, ale też nie załamał...
-...Więc chcesz ją zwolnić, tylko dlatego, że nie jesteście razem?
-Nie, Kornelio. Chcę ją zwolnić, ponieważ nie daje od siebie nic. Radzi sobie z firmą, ale nie ma na nią pomysłu. Trwa w niej po prostu. Leci cały czas na jednej linii. Nie podnosi się ani nie upada. A życie firmy powinno cały czas piąć się w górę. Dlatego, gdy ja wnoszę do firmy coś nowego, i gdy pomysł wejdzie w życie - zostanie wysoko nagrodzony, ta kobieta będzie miała z tego korzyści, tylko dlatego, że jest na takim stanowisku. Dlaczego ma mieć zyski z czegoś, do czego nie kiwnęła palcem?
Pokierowali się korytarzem do jego gabinetu.
-Na jej miejscu mógłby być ktoś, kto daje coś od siebie. Angażuje się ponad przeciętnie. Powinien współpracować, a nie wykonywać tylko swoje monotonne zadania. Wtedy pomysły są lepsze, jeszcze lepiej wynagradzane i pracownik doceniony. Godnie doceniony, nie tak jak Ala. A od paru lat firma stoi w miejscu, ponieważ Ala się do niczego nie przykłada. Dobrze zarządza firmą, ale nic poza tym. Stanowisko zastępcy prezesa jest moim zdaniem, dla niej za wysoką posadą. Weź na przykład Alexa. Jest kierownikiem działu reklamy i grafikiem z zawodu. I na przykład Verę. Vera jest kierownikiem działu sprzedaży i marketingu. Tych dwoje ludzi dają mi więcej od siebie niż jedna Ala. Co chwilę do mnie przychodzą z nowymi pomysłami. Omawiamy je wspólnie. Czasem są dobre, czasem kiepskie. Beatrice od ręki szacuje wszystkie koszty i zyski, zaleca, ile można przeznać na to pieniędzy i ile nie da, a Marc od razu obeznaje się na rynku lub sam przychodzi i mówi 'prezesie, wyszła nowa moda, na puchate torebki, można by było coś z tym zrobić', albo Jenny 'Za dwa miesiące jest pokaz w Monachium, będzie tam ten, ten i ten, powinieneś się zgłosić do udziału. To znane marki, więc masz czysty zysk na popularności'. Uwielbiam takie informacje. To się nazywa zaangażowanie i współpraca. Ala przy tym tylko jest. Komentuje. Uwielbia to robić. Albo jej się podoba, albo nie. Tyle ma w firmie do powiedzenia.
-Rozumiem.
-Zostaje wynagrodzona, za ciężką pracę innych. To nie jest sprawiedliwe i musi stąd odejść.
Kaulitz włączył komputer i natychmiast zaczął coś na nim pisać.
-Ty Kornelio miałaś pod sobą projektanta, który na twoje zlecenie robił projekt i kierownika budowy, który wykonywał remont, ponadto, miałaś swojego zastępcę Adama, który pomagał ci w pracy. Uważasz, że Adam był produktywny?
-Tak. Bardzo. Razem tworzyliśmy projekt. Wszyscy troje.
-A więc udzielał się, dawał swoje pomysły i podważał wasze.
-Tak.
-A więc był dobrym zastępcą kierownika, choć nie potrzebnym, gdybyś była pełnoletnia. Gdyby go nie było, znałabyś język, poradziłabyś sobie?
-Ciężko by mi było, ponieważ nie znam rynku niemieckiego ani miasta.
-Dobrze. Więc inaczej spytam. Gdybyś była w Los Angeles, dostałabyś takie zlecenie, poradziłabyś sobie?
-Myślę, że tak.
-Tak, czy nie? Jasna odpowiedź.
-Tak.
-Adam wtedy mógłby być twoim pomocnikiem tylko ze względu na to, że nie chciałoby ci się gdzieś jechać. Prawda? I zrobiłby to za ciebie.
-No tak. Ale mi się chcę pracować, więc nie byłby mi potrzebny.
-Otóż to. Robert. Kierownik działu krawcowych. Ten człowiek nawet nie potrafi szyć. Dlaczego jest kierownikiem takiego działu?
-Bo musi wypisywać papiery i przekazywać informację i chodzić na zebrania? I obrywać od biura, gdy coś pójdzie nie tak?
-Dobrze to ujęłaś. -Zmarszczył brwi, zerkając na czarnowłosą. -Długo się nad tym zastanawiałem i nie mogłem dojść do tego, dlaczego moja mama zatrudniła kogoś takiego.
Kornelia się uśmiechnęła.
-Zerknij na to. -Podsunął Kornelii dwie kartki papieru. Oczywiście, że przy okazji sprawdzał jej stopień znajomości języka.
Zapoznała się z nimi.
-Jakie widzisz różnice?
-...Na tej jest przejrzyście, choć pisane od ręki, na tej są tabele i mnóstwo liczb, ale jest estetycznie.
-Tak Kornelio. Co jeszcze?
Zastanawiała się chwilę.
-Na tej po bazgranej jest dopisana strata ilości materiału, na tej estetycznej nie. I jeszcze... -Skupiła się na nawiasie. -Nie rozumiem zbytnio... -Przeczytała to zdanie w języku niemieckim na głos, choć się trochę wstydziła. -To znaczy, że tę ilość... -Zaczęła pomału. -Można użyć, do szycia... Do uszycia. -Poprawiła się. -Czterech różnych strojów?
-Czterech innych kreacji. -Poprawił. -Tak Kornelio. Czterech innych kreacji, które można stworzyć jako dodatkowe, pojedyncze, czyli unikatowe kreacje, jako bonus. Na takim czymś zarabia się najwięcej pieniędzy. Ponieważ powstają one w pojedynczych egzemplarzach. Jak myślisz więc, która została szybciej przygotowana?
-Ta z tabelami?
-Otóż to. -Zostawił komputer i zwrócił się do Kornelii. -Wydałem rozkaz przygotowania dla mnie rozpiski na temat stanu magazynu i ilości z niego uszytych kreacji, które są już w sklepie. Tę pisaną ręcznie, dostałem niemalże od razu. Tę z tabelami, dostałem po dobrej godzinie. Na dodatek bez dopiski. Tę od ręki, przygotowywała mi krawcowa, pani Barbara, tę drugą przygotowywał mi Robert. Kierownik.
Kornelia się zdumiała. Rozumiała, do czego Kaulitz dąży.
-Pan Robert straci pracę?
-Jeszcze o tym myślę. W każdym razie, pani Barbara ma szansę na zostanie Mistrzem działu. Pani od jakości również nie poradziła sobie z ostatnim zleceniem, dlatego też mam ją na uwadze. Nie mam do nich zaufania. Za to wiem, że gdy przekażę projekty pani Barbarze, one wyjdą z kartki idealnie tak, jak tego chcę.
Ponownie zaczął coś pisać na komputerze.
-Poza tym. Dobrze znasz język. -Odrzekł w języku niemieckim.
Kornelia się uśmiechnęła.
-Nie bardzo... -Odpowiedziała na wydechu, również w jego języku.
Kaulitz się uśmiechnął, słysząc Kornelii akcent.
-Gdy się nauczysz już dobrze języka, popracujemy nad akcentem. -Cały czas mówił w języku niemieckim.
-Nad czym? -Zapytała już w języku angielskim.
Kaulitz przetłumaczył słowo.
-Więc rozumiałaś, o czym mówiłem do telefonu?
-Mniej więcej. Wiem, że odwołałeś, wiem, że jakieś spotkanie na dniach w firmie, ale nie wiem, czy przeniosłeś to spotkanie na inny dzień, czy z nią się umówiłeś.
-Umówiłem się z nią.
-Ahm.
-Więc dużo już rozumiesz. -Zaskoczył się. Stwierdził, że już powinien uważać na to, co mówi w swoim języku ojczystym przy niej.
-Po co w ogóle tu przyjechaliśmy? -Zapytała, odkładając kartki.
-Musiałem sporządzić wypowiedzenia i odprawę, którą dostaną jutro niektórzy pracownicy. A tobie Kornelio chciałem dać parę podręczników... -Rozejrzał się dookoła siebie. Ściągnął z parapetu parę książek i jej podał.
-Chciałbym, żebyś się dobrze z nimi zapoznała.
Kornelia zerknęła w nie. Były to podręczniki do prawa pracy, przepisy, 'Kryzysowi mówimy stanowcze Nie.' Podręcznik dla właścicieli dużych przedsiębiorstw, książka pod tytułem 'Konkurencja' i to, co najbardziej ją zainteresowało 'Płeć w biznesie - stereotypy i fakty'.
-Dobrze. Przeczytam je... Ty je czytałeś?
-Tak. Pierwsza jest najważniejsza. Powinnaś znać prawo pracy i wszystkie przepisy.
-Bardziej zainteresowała mnie ta ostatnia.
-Nie wątpię. Moja mama uwielbia tę książkę.
-...Twoja mama kontaktuje się z moim ojcem? -Przypomniało się jej.
-Kornelio nie widzę w tym nic szczególnego. Odpowiada za ciebie w tym miejscu. Pozwól teraz ze mną. -Wyszedł z gabinetu.
Zaprowadził ją do magazynu. To, co tam zobaczyła, o mało nie zwaliło ją z nóg. Czuła się jak w jakiejś hurtowni materiałów. A materiał każdy przypadł jej do gustu. Wszystkie jej się podobały. Niestety pytanie Kaulitza, 'jak myślisz, co by można było z nich uszyć?', pozwoliło jej stwierdzić, że kompletnie się na tym nie zna. Kaulitz przyjął to do wiadomości, bez zbędnego komentarza. Wiedziała, że on widząc te materiały, miał już w głowie całą linię. Zachwycała się dodatkami. Wszystkiego musiała dotknąć, a Kaulitzowi nie było ciężko wyjaśniać, do czego używa się danego materiału. Zaprowadził ją również do archiwum. Znajdowało się tam całe mnóstwo ciuchów na wieszakach. Nie wszystkie się jej podobały, ale większość.
-Dlaczego one tu są?
-To są końcówki kolekcji, które się nie sprzedały. Moja mama bazowała na nich, dopóki się tu nie pojawiłem. Przerabiała je i tworzyła z nich 'nowe' kolekcje.
CDN
Uuuooou yeah! Pierwsza :D Cud, miód, malina. Niesamowity odcinek, choć mogłoby coś między nimi być, noo! :P Czekam na więcej kochana :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i dobranoc :* :D
Kochana odcinek jak zawsze cudowny ;) a z okazji chciałabym Ci życzyć Wesołych Świąt w gronie rodziny a także szczęścia, zdrowia i weny ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZmartwiłam się trochę tym, że Bill chce odwołać kampanię, ale jednocześnie jestem pod wrażeniem, że tak bardzo liczy się z opinią Kornelii. Ja również zgadzam się z jej zdaniem, że zdjęcia mogą trafić do chorych ludzi. Mam jednak nadzieję, że wszyscy ruszą głowami i szybko wymyślą coś równie dobrego jak 'Nastoletnia Kobieta'.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, komu Bill postanowił wręczyć wypowiedzenie umowy i liczę, że Ala znajdzie się wśród tych osób.