46. Pech idzie parami

Wow! Nie spodziewałam się takiej liczby głosów!? Jest Was aż tylu? Tylu Was naprawdę czyta moje opowiadanie? Po osobach komentujących sądziłam, że może będzie Was z pięć, może sześć, ale nie 17!? Nie mogę w to uwierzyć! Chyba że większość głosów pochodzi od ludzi, którzy nie czytali mojej historii, a zaczną czytać drugą <3

Bardzo mnie zaskoczyliście <3 Dzięki temu wiem, że jest sens pisać dalej. Kocham was <3 To jeden z lepszych dni i cieszę się, że tak mogę pożegnać stary rok. Uwielbiam dla Was pisać, a teraz chyba zaczynam to kochać, hihi... <3

Miło by mi było jeszcze, gdybyście zostawili po sobie również ślad w komentarzu i pokazali, że naprawdę jesteście ze mną <3

Oczywiście! Chciałabym Wam wszystkim, odwiedzającym mojego bloga życzyć samych udanych dni w Nowym Roku. Oby tytuł dzisiejszego odcinka, stał się dla Was czymś obcym i nieznanym ;) Żebyście w przyszłym roku, znaleźli więcej miejsca na swoje hobby i oddali się temu, czego tak naprawdę pragnęliście i, co kochacie.

Zapraszam


46


Pech idzie parami


Mężczyzna otworzył drzwi i zaprosił ją do środka. Weszła pierwsza i to, co zobaczyła, było chyba najpiękniejsze, co mogła zobaczyć podczas remontu tego pałacu. Przepiękny, błyszczący parkiet. Wszystko wykończone tak, jak należy. Blaty, regały, szyby weneckie w korytarzu. Coś pięknego.
Oczywiście Kornelia skomentowała to w języku angielskim, czego Majster nie zrozumiał.
-Bardzo się cieszę. -Wyjaśniła w języku niemieckim. -Piękne. -Dodała.
-To nie wszystko. -Ruszył szczęśliwy na drugi koniec korytarza. Otworzył kolejne drzwi, za którymi były schody.
-Niee! Naprawdę!? -Zawołała zaskoczona.
-Zapraszam. -Ponaglił z uśmiechem.
Zeszła na dół. To było to. Gabinet pana Kaulitz również był skończony. Gabinety po obu jego stronach tak samo. Nie było w nich jeszcze mebli, ale można było śmiało już zagospodarowywać wnętrza.
-Jestem taka szczęśliwa! -Zawołała. -Tu jest pięknie! ...Całe piętro jest skończone?
-Nie jeszcze. Zostało nam parę pomieszczeń.
-Co takiego? -Nie rozumiała.
Denerwowało ją to, że go nie rozumie. Adam już jej powiedział, dlaczego ma taki problem ze zrozumieniem tego mężczyzny. Majster był Polakiem zamieszkującym Niemcy i przez jego mocny akcent, czasami sam Adam nie rozumiał, co niektórych słów.
-Parę pokój nie jest skończona. -Wytłumaczył.
-Ok. -Uśmiechnęła się. -Ohh... Panie Majster. Ja mam dla pana niedobrą wiadomość. -Zamarudziła.
-Nie dobrą? Coś się stało?
-Tak... Wiem o tym wczoraj. -Wytłumaczyła. -Jest mi przykro. Mam dla pana niedobrą informację... Chodź pan ze mną... Pan Kaulitz ze mną jechał tutaj.
-Co się stało?
Mężczyzna poszedł za Kornelią. Robotnicy miło się z nią witali, ale ona nie była szczęśliwa.
-Chodźcie wy wszyscy ze mną. Mam wiadomość...-Zawołała do robotników.
Kornelia wyszła przed pałac.
-Powiedziałaś im już?
-Nie.
-Dzień dobry. -Zawołał Majster.
-Witam. Bill Kaulitz. -Wyciągnął do mężczyzny dłoń.
-Tadeusz Poznański, a to moja ekipa. -Wskazał na wychodzących z pałacu ludzi.
Kaulitz widząc, że liczba ludzi cały czas się zwiększa, nie mógł uwierzyć, że Kornelia to wszystko zrobiła. Było ich dziesiątki.
-Sprawdzian? Teraz? Posprzątalibyśmy trochę. Chyba nas naprawdę nie lubisz. -Zawołał jeden z młodych robotników. Był to syn Majstra.
Kornelia się zaśmiała pod nosem.
Na teren jednak wjechało srebrne auto. Kornelia nie przypominała sobie, żeby umawiała się na dziś z Arthurem.
-Kto to? -Zapytał Kaulitz.
-Arthur. -Wytłumaczyła krótko.
Arthur wysiadł speszony z auta. Nie wiedział, co się dzieje. Podszedł nie pewnie do nich, od razu się witając.
-Panie Kaulitz, to jest Arthur projektant, Arthurze, pan Kaulitz. -Przedstawiła.
-Miło pana poznać. -Przyznał Arthur. -Coś się stało? -Zwrócił się do Kornelii.
Kornelia stąpnęła z nogi na nogę. Bardzo się stresowała tym wszystkim.
-Proszę chwilę zaczekać. Panno Millian, proszę na słowo. -Kaulitz odszedł od nich, a Kornelia powędrowała za nim.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś, że pracuje tutaj aż tylu ludzi? -Był naprawdę zdumiony ich liczbą.
-Nie było okazji... A musiałam zwiększyć liczbę, żeby wyrobić się w czasie... Panie Kaulitz, wolałabym, żeby to pan im to powiedział...
-Ile oni godzin dziennie tu pracują?
-NIE pracują tu przez sześć godzin. -Wyjaśniła. -Nie było mnie tak długo, ponieważ Majster pokazywał mi strych i pańskie biuro. Piętro skończy się na dniach i zostaje jeszcze parter piwnica i ten budynek. -Wskazała za siebie. -Trzy czwarte prac jest już za nami...
-Uważasz, że zdążą zrobić to wszystko w jeden miesiąc?
-Myślę, że tak. Dlatego jest ich tak dużo.
-Co z kosztami? Zmieścisz się ze wszystkim w budżecie?
-Tak. Wszystkie meble są już zamówione. Zaoszczędziłam na projekcie, dzięki temu mogłam wziąć więcej robotników. Arthurowi zależy tylko na mojej obietnicy i na pieniądzach na start jego biura projektowego.
-Co mu obiecałaś?
-Zgodę na wykorzystanie tego projektu w jego celach marketingowych. Przecież mówiłam o tym panu.
-Wyleciało mi z głowy... -Skwasił się. -No dobrze... A to co? -Zerknął na równe wgłębienie w ziemi.
-Tu będą ułożone dekoracyjne płyty betonowe, ma być tu parking. Z tego, co wiem, już dzisiaj mają je kłaść.
Kaulitz się rozejrzał, intensywnie myśląc.
-To tak, jakbym przerwał seks przed najlepszym... -Przeszło mu przez myśl.
-No dobrze. Wróćmy do nich.
-Co pan zamierza?
-Nie przerwiesz remontu. Wracamy do firmy.
Kornelia się szeroko uśmiechnęła.
-Dziękuję panie Kaulitz. -Cieszyła się jak głupia.
-Miło było mi was wszystkich poznać. -Zaczął w języku niemieckim. -Mam nadzieję, że prace się zakończą w ciągu jednego miesiąca. Jeśli będzie zadowalojąco, wypłacę wam wszystkim jednorazową, niedużą premię. Tylko tyle z mojej strony. Jestem zadowolony, że tak sprawnie wam to wszystko idzie. Nie będę wchodzić do środka, nie martwcie się. Czekam na efekt końcowy, dlatego wracajcie do pracy. Panie Arthurze. Nie widziałem pańskich projektów, panna Millian je skrywa przede mną, ale wierzę, że powalą mnie z nóg.
Wszyscy byli zadowoleni jak nigdy.
-Kornelia wspominała mi na temat pańskich planów na otworzenie swojego biura projektowego.
-Tak.
-Ma pan już wybrane miejsce na takowe biuro?
-Jeszcze nie. Nadal szukam.
-Dobrze. Więc jeśli już pan je znajdzie, proszę powiadomić Kornelię, która powiadomi mnie, i się do pana odezwę.
-Dobrze. -Zaskoczył się.
-No dobrze. Panno Millian, musimy jechać.
-Chwila. -Przerwał Arthur. -Chciałbym poprosić Nelę na chwilę. Dosłownie parę minut.
Kaulitz nie chętnie się zgodził.
-Co się stało?
-Wiem, że teraz może nie na miejscu o tym rozmawiać, ale muszę ci pokazać projekt, którym mi mówiłaś... Musisz to zobaczyć... -Wyciągnął z auta teczkę i pokazał Kornelii zawartość.
-...Wow... ...Mówiłam ci już, że świetnie rysujesz? -Zerknęła na niego.
-Nie. -Zaśmiał się.
-To właśnie ci mówię. Podoba mi się to. Jest surowo tak, jak chciałam, ale przecież nie miałeś tego robić.
-Wiem, ale nie mogłem się oprzeć, jak zaczęłaś mi to wszystko mówić, to musiałem, chociaż tak to urealnić. Dodałem parę rzeczy od siebie... Nie chcę za to żadnej zapłaty. Zrobiłem to z czystej przyjemności.
Kaulitz denerwował się, widząc, jak Arthur patrzył na Kornelię. Miał ochotę do nich podejść i przerwać tę bardzo milusią rozmowę. Już chciał się odwracać, by tego nie widzieć, gdy zobaczył, jak się przytulają na pożegnanie. Aż otworzył szerzej oczy, nie wierzył w to, co widzi. Stąpnął z nogi na nogę. Ciśnienie miał chyba z dwieście w tym momencie.
Kornelia odeszła od chłopaka i wsiedli do auta. Kaulitz zaciskał mocno dłonie na kierownicy. Nie odzywał się, ale jej uśmiech na twarzy go prowokował do kolejnego posunięcia.
-Znacie się już chyba bardzo dobrze?
-Nie bardzo. Arthur zrobił dla mnie projekt, choć nie musiał i na dodatek nie chce zapłaty. To bardzo miłe z jego strony.
-Bardzo miło. -Z ironizował.
Kornelia nie była już głupia. Słyszała jego ton głosu. Zerknęła na niego uważnie. Widząc jego bardzo skupioną minę, westchnęła w duchu. Chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. Tom miał rację, że z nim lepiej nie wdawać się w kłótnie, lecz Kaulitz sam nie wytrzymał, gdy wjeżdżali do miasta.
-Ze wszystkimi pracownikami w pałacu się tak przytulasz? Czy tylko z tymi wyjątkowymi?
-Przytuliłam się z nim, bo wyszło wszystko pomyślnie. Na dodatek był miły i sam to zrobił pierwszy, więc nie mogłam go odepchnąć.
-Nie? Ktoś ci zabronił odpychać go od siebie?
-Nie. Panie Kaulitz, znowu zaczyna pan przesadzać. -Wyprostowała się. Już nawet nie patrzyła na niego, żeby go tylko nie prowokować.
-Przesadzać? Ktoś, kto mówi mi, że mu na mnie zależy, przytula się do innych.
Kornelia poczuła zażenowanie, ale nie zamierzała siedzieć cicho. Denerwowały ją jego zaczepki.
-Ktoś, kto mi nie powiedział nic, co dotyczy uczuć, jest wściekle zazdrosny o innych.
Kaulitz uniósł brew. Kornelia, widząc to kątem oka, uśmiechnęła się pod nosem i odwróciła głowę. Czekała na odpowiedź. Dostała ją. W formie czynu. Poczuła jego dłoń na swoim nagim udzie. Cała zdrętwiała.
-Sądziłem, że to jasne...
-...No chyba jednak nie...
-...Pragnę byś przy mnie była zawsze i wszędzie, i wiedz o tym, że denerwuje mnie bardzo to, że witasz się ze wszystkimi buziakami i się do wszystkich przytulasz.
-Nie przytulam się ze wszystkimi, a buziak na przywitanie nic nie znaczy. To przywitanie. -Oburzyła się.
-Jednak to pocałunek. Proszę cię, żebyś zaprzestała witania się taką formą. Tak się witają przyjaciółki. Nie znajomi i z pewnością nie pracownicy ze swoim pracodawcą.
Kornelia się uśmiechnęła, a po chwili wybuchła niepohamowanym śmiechem. Widok niezrozumiałej miny Kaulitza powiększył jeszcze bardziej jej napad śmiechu. Łzy aż zakręciły się w jej oczach.
-Przepraszam... -Odrzekła, gdy już myślała, że przeszło, ale jednak nie.
Kaulitz nie komentował jej zachowania. Przypomniała mu w tym momencie, że siedzi koło niego dziecko. Westchnął w duchu, jednak słysząc jej niewinny śmiech, nie potrafił się nie uśmiechnąć. Oczywiście zakrył uśmiech, zerknięciem w boczną szybę.
-Ekhm... Przepraszam. -Uspokoiła się, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy.
-Mogę się dowiedzieć, co cię tak bardzo rozbawiło? Może się pośmieję z tobą...
-Hehe... Pańskie ostatnie słowa mnie rozśmieszyły... Wyobraziłam sobie, że wchodzisz do firmy, sztywny bardziej od... Nie ważne. Cały elegancki... I witasz się ze wszystkimi... Buziakami... -Śmiała się dalej.
Kaulitz się lekko uśmiechał, ale minę miał ironiczną. Kornelia właśnie się mu przyznała, że się z niego naśmiewa. To było bardzo nie na miejscu. Stukał palcami w kierownicę, nabierając cierpliwości.
-To nastolatka. -Tłumaczył sobie w głowie raz po raz.
Zaparkował pod firmą i razem udali się do windy.
-No przepraszaaam... -Zawołała, widząc jego obrażone odbicie. -Nie śmiałam się z ciebie, tylko z własnej wyobraźni...
Okręciła swoją rękę wokół jego, lekko się do niego przytulając, ale Kaulitz stał sztywny.
-Chyba się na mnie nie obraziłeś?
-Nie. -Odrzekł krótko.
-Przecież widzę...
-To źle patrzysz.
Winda się zatrzymała na jakimś piętrze. Kornelia odskoczyła od Kaulitza, jak oparzona, gdy zobaczyła, że wsiada do niej dwóch garniturów, którzy zawzięcie ze sobą szprechali.
Kornelia zerknęła na blondyna w lustrze. Próbowała ukryć uśmiech, dlatego Kaulitza usta lekko i nie pozornie drgnęły.
W recepcji przywitali nie tylko Suzy, co było małym zaskoczeniem dla Kornelii. Na kanapie, ze swoim wielkim iPhonem w dłoni, spoczywała wystylizowana Jenny. Nie sprawiło to zbytnio na Kornelii wielkiego wrażenia. Przecież pan Kaulitz się z tą kobietą umawiał. Tuż obok niej, w pięknej długiej do kostek sukience, siedziała piękna pani Simone Kaulitz. Kornelia nie rozumiała zbytnio wizyty kobiet w firmie, ale też o nic nie wypytywała. Zwłaszcza gdy pani Simone przywitała się jak zwykle bardzo ciepło z Kornelią buziakiem w powietrzu.
Pan Kaulitz zaprosił kobiety do pokoju konferencyjnego. Gdy w nim zniknęły, a Kornelia szła nadal, jak cień za panem Kaulitz, spotkali Alexa. Kornelia miała zbyt dobry humor, by nie zawołać do mężczyzny:
-Dzień dobry Alex! -Tuż po tym, jak pan Kaulitz mruknął zwykłe 'hi'.
Alex, jak i Kaulitz zerknęli wtem na Kornelię, ale ta się nie przejmowała niczym.
-Cześć. -Odrzekł w końcu, speszony mężczyzna.
Kornelia miała ochotę się wyśmiać. Wszystko jej dzisiaj wychodziło, nie miała powodu, żeby być poważną.
-Za pięć minut w konferencyjnej. Przekaż informację Verze, Marcowi i Beatrice. -Zawiadomił pan Kaulitz i ruszył dalej, a Kornelia za nim, jak cień.
Gdy znaleźli się w końcu w gabinecie, a pan Kaulitz zasiadł przy swoim biurku, włączając komputer, rzucił Kornelii baczne spojrzenie. Miała wrażenie, że na jego twarzy malowała się trochę ironia. Kornelia, jak już było wiadomo, miała to gdzieś. Odłożyła torebkę na sofy i również usiadła na drugi fotel przy biurku. Przyglądała się przystojnemu mężczyźnie.
Kaulitz zabrał z komputera pendriva, zwinął laptopa, jakiś notes i pokierował się do wyjścia.
-Chodź. -Ponaglił Kornelię, czekając aż wyjdzie, by zamknąć za nią drzwi.
-Gdzie? Przecież ma pan zebranie.
-Kornelio? -Uniósł brew.
Kornelia się już nie odezwała. Wyszła pośpiesznie z pokoju.
-Idzie pani ze mną na zebranie. -Wytłumaczył, ruszając przodem.
Kornelia zrobiła głupią minę, ale ludzie wchodzący do konkretnego pokoju, już nie pozwolili jej na komentarz. Weszła posłusznie do środka i zajęła speszona jedno z miejsc za tymi wszystkimi ludźmi, by nie przeszkadzać.
Kaulitz podłączył sprzęt do rzutnika, zasłonił jedno z okien roletą, włączył skypa, kierując doczepioną kamerkę na salę i połączył się z Tomem.
-A więc tak pracują... -Przeszło Kornelii przez myśl. Jednak większą uwagę skupiła na zdjęciach. Były to duże miniatury. Widziała te zdjęcia tylko raz, zaraz po sesji. Nie miała okazji się im poprzyglądać. Zaczynała odczuwać lekki stres. Wstydziła się tego, że ci wszyscy ludzie będą na nie patrzeć.
-Dobrze. Dzisiejsze zebranie będzie dotyczyć kolejnej z rzędu analizy kampanii "Nastoletnia Kobieta". Panna Millian...
Kornelia poczuła ucisk w żołądku.
-...Pozwoliła mi wczorajszego popołudnia na spojrzenie na kampanie ze strony, jakiej nie braliśmy wcale pod uwagę, którą uważam za sensowną, dlatego proszę o wysłuchanie panny Millian.
Wszyscy zwrócili na Kornelię swój wzrok. Czuła się taka mała przy nich! Znienawidziła Kaulitza za to bezczelne wrobienie!
-Kornelio zapraszam. -Kaulitz zrobił jej miejsce, sam siadając na jednym z krzeseł, obok laptopa.
Kornelia zesztywniała, podniosła się nie pewnie. Nigdy w życiu nie przemawiała do ludzi! Nawet nigdy w życiu nie była przewodniczącą klasy w szkole! Na giętkich nogach stanęła na środku.
-...Nie wiem, od czego mam zacząć... -Przyznała szczerze, bardzo zestresowana.
-Od  początku. -Wyjaśnił logicznie pan Kaulitz. -Powiedz, co sądzisz o tych zdjęciach?
Przerażały ją te wyczekujące spojrzenia ludzi. Czuła się przy nich nic niewarta. Przecież to oni byli wykształceni, poważni i wiedzieli więcej od niej. To, co mówiła wczoraj, było tylko jej małą uwagą. Nie chciała się dzielić nią ze wszystkimi! Była wściekła i mega zestresowana. Na dodatek pewny siebie wzrok Jenny i jej mina sprawiająca wysokie mniemanie o sobie, wpływała na Kornelię tak, że miała totalną pustkę w głowie.
Pan Kaulitz zerknął na nią, nie słysząc żadnej reakcji. Czuł się odpowiedzialny za jej stres w tym momencie. Czuł jej emocje doskonale. Jednak był zdania takiego, że gdyby jej powiedział o zebraniu wcześniej, już dawno by się stresowała, a nawet mogłaby się nie zgodzić. Poza tym widział Kornelię w akcji, gdy podpisywał umowę z Adamem. Wiedział, że potrafi doskonale argumentować swoje zdanie i mówić bardzo przekonująco, dlatego wierzył, że pokona swój stres.
-Przepraszam... -Odrzekła w końcu. -To, co mówiłam wczoraj, było tylko moimi przemyśleniami... Nawet nie przemyśleniami, ponieważ zastanawiałam się nad tym wszystkim z biegu...
-Panno Millian, proszę tylko o powtórzenie swoich słów. -Wyjaśnił pan Kaulitz.
Jenny się poruszyła niecierpliwie na krześle, co Kornelię dobiło.
-Mów, o co ci chodzi. -Usłyszała głos Toma z komputera.
Kornelia nabrała w płuca powietrze i zacisnęła piąstki.
-...Sądzę, że te zdjęcia mogłyby poruszyć... Chorych ludzi.
Nikt nic nie rozumiał. To było najgorsze...
-Proszę jaśniej, panno Millian. -Usłyszała stanowczy głos pana Kaulitz.
Kornelia miała ochotę stamtąd uciec. Robiło się jej słabo. Serce jej biło, jakby miała zaraz dostać zapaści. Nie widziała jednak odwrotu z tej sytuacji. Gdyby uciekła po prostu stamtąd, zrobiłaby z siebie jeszcze większe pośmiewisko, niż stojąc tu i mówić, coś, co dotyczy jej osoby. Dlatego stwierdziła, że czym szybciej to powie, to będzie mogła stamtąd uciec. Tylko był jeszcze jeden problem. Nie chciała urazić Toma pracy... On wymyślił tę całą sesję, a ona właśnie miała powiedzieć, że nie chce brać w tym udziału. Zwłaszcza gdy wiedziała o tym, że Tom jest na nią za coś zły...
-Eh... Uważam, że pedofile mieliby świetną pożywkę z tych zdjęć i cieszyliby się, że publicznie ukazały się dla nich zdjęcia. -Odrzekła na wydechu, wpatrując się w długi, błyszczący stół.
-Że co? -Usłyszała głos Toma. Wszyscy siedzący w pokoju wymienili między sobą spojrzenia.
-Argumenty, proszę. -Odrzekł ponaglająco i bardzo służbowo Kaulitz.
-...Nie mówię o wszystkich zdjęciach, ale o nie których. Konkretnie, między innymi, zdjęcie z dziecięcą bielizną.
Kaulitz powiększył zdjęcie na cały ekran.
Kornelia zerknęła za siebie. Musiała przyznać, że zdjęcie było naprawdę piękne i profesjonalne. Widać było, że Tom przepuścił je przez retusz, co sprawiło, że wyglądała, jak prawdziwa fotomodelka.
-...Uważam, że... -Było jej tak ciężko mówić o sobie... -Wyglądam tutaj, jak dziecko przebrane za kobietę, co mnie pogrąża.
Jenny się zaśmiała pod nosem. Kornelia, słysząc to, jeszcze bardziej się zestresowała, jeśli było to możliwe w tym momencie. Zaczęła nawet wątpić w to wszystko, co wczoraj powiedziała... Te zdjęcia wyglądały jak z jakiejś gazety! Czuła, że zrobiła z siebie idiotkę.
-Oświadczyłaś wczoraj, że nie jesteś pewna tego przekazu. Dlaczego? -Mówił Kaulitz jakby lekko zniecierpliwiony.
-Tak... Pokazuję na tych zdjęciach, że jestem nastolatką. Choć nie... Niżej niż nastolatka. Jakaś dziewczynka. W moim wieku...-Poczuła na sobie wzrok Kaulitza. Czuła, że wszystko spieprzyła w tym momencie.
-No trudno... -Odrzekła w myśli. -Mam tego dosyć. Jestem tym, kim jestem. Mam dosyć ukrywania się. Jeśli komuś się to nie podoba, to mam to w dupie! -Zawołała w myśli oburzona. -To są moje zdjęcia, ja na nich jestem, więc powinnam powiedzieć jasno, czego chcę. Tu o mnie chodzi! -Jej twarz się zmieniła i kontynuowała już pewniej.
-To, że mam siedemnaście lat, nie znaczy, że chcę pokazywać to, że je mam. Inne dziewczyny w moim wieku nigdy by nie pozwoliły na to, by takie zdjęcie trafiło do sieci. Byłaby to żenada dla nich...
Kaulitz przestał bazgrać w notesie i skupił na Kornelii swój wzrok. Jej ton głosu go zaintrygował. Był pewny i oburzony. Idealnie pasował do zbuntowanej nastolatki. Aż się uśmiechnął lekko pod nosem.
-...Nastolatki pokazują to, jakie to one nie są piękne, seksowne, boskie i w ogóle...
Kaulitz ponownie się uśmiechnął, słysząc ostatnie wyrazy. To było dla niego tak, nieodpowiednie słowo używane podczas przemów, że Kornelia była żywym przykładem, jak źle się przemawia.
-Ja, będąc również nastolatką, tak jak miliony innych dziewczyn, miałabym pokazywać dziecięcą bieliznę wszystkim? Stałabym się pośmiewiskiem. "Nastoletnia Kobieta" kojarzy mi się z nastolatką, która wpadła z dzieckiem, przez głupotę, jaką było niezabezpieczenie się, która musi w dziewięć miesięcy zmienić swój tryb życia i w przyśpieszonym tempie dorosnąć. Słowo 'kobieta' dla mnie to dorosła, dojrzała, niezależna osoba. Ja. Osobiście, nie czuję się na te siedemnaście lat. Czuję się na co najmniej ponad dwadzieścia. Sądzę, że to kwestia wychowania mnie przez mojego ojca. W moim życiu nie było miejsca na błędy, nie było miejsca na szaleństwo. Dlatego zawsze byłam poniekąd odsunięta od moich rówieśników, którzy robili, co im do głowy wpadło, czy dobre, czy złe. Ja zawsze tylko się temu przyglądałam, uważając, że nie powinnam tego robić, bo to nie odpowiedzialne, lub głupie. Jak już rozumiecie państwo, mój tata nie potrafił zaakceptować nigdy mojego wieku i tego, że mogę się mylić. Gdy miałam pięć lat, traktował mnie na osiem. Gdy miałam dziesięć lat, traktował mnie na trzynaście. Gdy miałam szesnaście, traktował mnie już, jak dorosłą kobietę. Poznając pana Kaulitz, czułam się przy nim jak małe dziecko. Jednak jego młody wiek i tak wiele, co osiągnął w tak krótkim czasie, bardzo mi zaimponowało. Jego zachowanie, przeszłość, doświadczenia, wiedza i poważne plany na przyszłość, nie pozwalały mu na beztroskie, imprezowe życie typowego studenta. Twardo piął się w górę, wiedząc, czego chce od życia i to dostawał. Stwierdziłam, że nie ważne, że mam siedemnaście lat, mogę być już dorosła. To kwestia psychiki i dojrzałości człowieka, nie wieku. To tak, jak z żartami starszych osób, których ręce się już trzęsą, ale mówią, że czują się, jak młody Bóg. -Zebrani się zaśmiali. -Ja mam to samo, tylko że w drugą stronę. Nie wiem, po co ja to mówię... -Westchnęła, spuszczając głowę. -Przepraszam, rozpędziłam się, ale dążę do tego, że wiek nie mówi o stanie psychicznym. Pan Kaulitz. -Wskazała na komputer. -Zapewne miał na myśli, robiąc te zdjęcia, pokazanie właśnie tych dwóch różnic w ogromnym kontraście, który mnie... Po prostu teraz zawstydza. Tak bardzo, jak nie chciałam, żeby mnie traktowano, jak dziecko, teraz mam publicznie to pokazać. Sesja bardzo mi się podobała. Miałam z Tomem przy niej bardzo dużo zabawy, ale nie jestem pewna, czy chcę być przedstawiona w takiej formie... Chyba skończyłam... -Odrzekła speszona.
Wszyscy chwilę milczeli.
-Bardzo piękna przemowa. -Przyznała pani Kaulitz.
Kornelia się zażenowała. Wiedziała, że jej przemowa nie była 'piękna'.
-Bardzo dobrze, że powiedziałaś o swoim życiu i uczuciach. Zawsze powtarzałam swoim synom, że mają robić wszystko to, co uważają za słuszne, ale tak, żeby współgrało z ich sumieniem i uczuciami. Jeśli masz się czuć z tą kampanią nie pewnie i źle, jestem za wycofaniem jej z życia i nienadawaniu Kornelii żadnej 'nowej twarzy'. Jestem za normalną sesją zdjęciową na planie.
Kornelia bardzo ucieszyła się, słysząc pani Simone słowa, ale nie na długo, ponieważ Jenny zabrała głos.
-Uważam, że uczucia w show biznesie nie mają znaczenia. Zdjęcia to produkt, na którym zarabia się pieniądze. Temat "Nastoletnia Kobieta" jest trafnym zaprzeczeniem wszystkim zepsutym dziewczynom, które pstrykają sobie selfie swojego nagiego tyłka. Ty miałabyś pokazać wszystkim, że nie są one kobietami, tylko zwykłymi, małodojrzałymi nastolatkami.
-Taki hejt. -Wtrącił Alex.
-Biorąc jednak pod uwagę najważniejszy fakt w tej całej kampanii. Nela miałaby wystąpić pod logiem Kaulitz, mając na sobie jego ciuchy. Zastanówmy się nad tym, czy chcemy hejtować te nastolatki, które z pewnością się odwrócą do nas plecami, czy zależy nam na tym, żeby do nich trafić tak, żeby powiększyć sprzedaż. -Odrzekł Marc.
-Dobre spostrzeżenie. -Wtrącił Kaulitz.
-Nastolatki robią wszystko na opak. -Zaczęła znowu Jenny. -Nela by je z hejtowała, ale żadna by się do tego nie przyznała. Kupując ciuchy z tej kampanii, pokazałaby, że 'ona przecież taka nie jest'. Przestańcie się skupiać na tym jednym zdjęciu. Spójrzcie na zdjęcie, gdzie Nela wygląda, jakby chciała skakać z okna. Albo zdjęcie, gdzie wisi na zasłonach. -Bill przedstawił te zdjęcia na tle. -Pokazuje tu, że jest zbuntowana i powala wszystkie zasady dobrego wychowania. Na dodatek jest nastolatką i pije wino przez słomkę. To jest tak kontrowersyjne i wystarczający dowód na to, że nastolatki widząc te zdjęcia, wpadną w szał zazdrości? Nela się tu nie wywyższa. Robi typowe rzeczy po swojemu. Pokazuje, że jest zwykłą dziewczyną popełniającą błędy, która daje się ponieść szaleństwu. Nastolatki kochają takie rzeczy i z chęcią się upodabniają do takich ludzi.
-Zgadzam się z Jenny. -Odrzekł Tom z komputera. -Nela nie wygląda jak rozwydrzone dziecko, tylko jak zbuntowana, seksowna nastolatka. Opowieść Neli o charakterze wychowania jej, przez jej ojca, nadawałoby się na świetny artykuł i chwyt, na jaki mogłoby polecieć mnóstwo nastolatek, ale najważniejsze, rodziców, którzy dzięki temu mogliby spojrzeć na swoje dzieci pod innym kontem.
-Tak. Każdy rodzic chce, żeby jego dziecko było odpowiedzialne i rozsądne. Wiek nastolatków jest wiekiem, w którym się graniczy między dorosłością a dzieciństwem. Rzeczywistość pokazuje im, że są nastolatkami, nie mają większego głosu, zabrania się im pić alkoholu, palić papierosów, chodzić na imprezy i wracać po dwudziestej drugiej do domu, na dodatek mają obowiązek uczęszczać do szkoły. Jednak rodzice ciągle powtarzają, że mają się zachowywać odpowiedzialnie, przecież ma już tyle lat, że powinien być już rozsądny. -Wyznała Vera. -Te zdjęcia to idealnie przedstawiają i nic nie trzeba do nich dodawać.
-Szum się z tego zrobi wielki. To jest pewne. Zakładam, że będzie tyle samo za ile przeciw. Ludzie w tych czasach są powierzchowni. Nastolatków nie obchodzą napisy i artykuły tylko zdjęcia. Same zdjęcia można odebrać na mnóstwo sposobów. Tak, jak Nela powiedziała. W świecie nastolatków pokazanie dziecinnych majtek w takim wieku jest czymś ośmieszającym tę osobę. Kampania jest bardzo ryzykownym posunięciem. -Podtrzymywał Marc.
-Bill. Radziłabym ci się grubo zastanowić, czy chcesz kreować wizerunek fotomodelki, czy reklamować swoje ciuchy. -Odrzekła pani Simone. -To jest najważniejsza kwestia w tym wszystkim. Nasza marka nigdy się nie zajmowała promowaniem osób, tylko promowaniem ciuchów. Uważam tę kampanię za dobrą, ale nie dla firmy. -Pani Simone wstała z miejsca i przysunęła na środek tablicę. Mazakiem narysowała dwa koła i jedno podzieliła na trzy różnej wielkości części. -Te dwie duże części są to nasi klienci i osoby bez zdania. Ta mała, są to osoby, które nie polecają produktów firmy. Wcielając w życie kampanię. -Narysowała drugi wykres. -Ci obojętni zamienią się na anty, a ta mała w bez zdania. Wydając typowe zdjęcia, reklamujące tylko ciuchy, możemy manipulować tylko tymi dwoma grupami. -Wskazała na pierwszy wykres, wskazując ludzi bez zdania i anty. -Możemy powiększyć liczbę klientów i na pewno się to stanie, gdyż Kornelka jest ciemnoskórą osobą, rasiści powiększą nieznacznie liczbę anty, ale najważniejsze - możemy zmniejszyć liczbę ludzi bez zdania. Jest to gwarantowane, wydając Kornelię w formie zwykłej fotomodelki. Sądzę, że liczba klientów znacznie się zwiększy. -Poprawiła na wykresie. -Biorąc jeszcze pod uwagę to, że jest nastolatką. Każda będzie chciała nosić to, co Kornelia. Po drugie. Z kampanią "Nastoletnia Kobieta", Kornelia będzie miała ograniczone możliwości kariery. Będzie naruszone jej życie prywatne, gdzie jasno powiedziała, że nie jest pewna, czy właśnie tego chce. Bez kampanii ma możliwość wystąpienia w obojętnie jakich spotach reklamowych i dodatkowo, będzie mogła reklamować różne inne produkty. Nie tylko te dla nastolatek. Przemyślcie to. -Zajęła swoje miejsce.
Wszyscy skinęli głowami.
-Wszyscy się z tym zgadzają? -Zapytał po chwili pan Kaulitz.
Wszyscy ponownie skinęli głowami.
-Tom?
-Tak.
-W takim razie kampania ostatecznie zostaje zamknięta. -Odrzekł nie w sosie Kaulitz. -Ktoś chce jeszcze zabrać głos w tej sprawie?
-Tak będzie lepiej dla wszystkich. -Odrzekła pani Simone do syna.
Kaulitz jednak nie odzywał się do niej.
-Tom, będziesz musiał przyjechać.
-Nie mogę przyjechać.
-Musisz zrobić drugą sesję.
-Może zrobić ją Jenny. Naprawdę nie mogę przyjechać w najbliższym czasie. Wyjeżdżam do Nowego Jorku na targi.
-Kiedy stamtąd wracasz?
-Jadę tam za cztery dni na tydzień. Wtedy ewentualnie mogę przyjechać na weekend.
-Nie będzie mnie wtedy. Ja muszę wrócić do LA... -Przypomniała Kornelia.
-Będziecie więc mogli zrobić sesję w Los Angeles.
-Dla mnie lepiej. Ale będziesz musiał mi wysłać całą linię.
-Proponowałabym połowę albo jedną czwartą. W resztę wrzuciłabym profesjonalne modelki. -Odrzekła Jenny.
-Profesjonalne modelki nie wejdą w te ciuchy. -Wytłumaczył zniecierpliwiony blondyn.
Pani Simone westchnęła.
-Więc jak to? To jak chcesz zrobić pokaz? -Jenny była bardzo zaskoczona.
Kornelia była załamana, widząc, załamanego pana Kaulitz. Znowu miała wrażenie, że robi sobą tylko problem.
-Linia nie będzie reklamowana na pokazie. Tom nagra spot reklamowy do tv... -Zarządził.
Jenny była bardzo niezadowolona z Kaulitza decyzji. Z tego względu, że nie będzie uczestniczyć w kampanii tak, jak zwykle to robiła, organizując pokazy i miejsca na sesję.
-Marc, proszę o przygotowanie szczegółowej kampanii reklamowej na najbliższe miesiące, musimy zająć się już linią jesienną, Beatrice przygotuj kosztorys. Chcę to mieć na wczoraj. Dziękuję za spotkanie.

-Simone Kaulitz. -Usłyszał w telefonie męski głos, swojego prywatnego detektywa.
-...Że co proszę? -Prawie zapiszczał.
-Niestety tak. W tym tkwiła również jeszcze jedna osoba.
-Kto?! -Zawołał poruszony. Aż się podniósł z miejsca ze swojego fotela.
-Ala Beiger. Śledztwo wykazuje, że na niektórych wakacjach były razem.
-...To niemożliwe!
Kornelia nie chciała podsłuchiwać, ale co nieco już rozumiała w tym języku.
-Przykro mi. Większość wakacji jednak była spędzonych w Los Angeles przez pańską matkę. Skoro pan tam mieszkał, dziwne, że się pan nie spostrzegł.
-...Wiedziałem o tym, ale...! -Emocjonował się.
-Wszystkie dowody dostanie pan, gdy się spotkamy.

Simone Kaulitz. Ta kobieta igrała sobie z losem.

-Halo? -Usłyszał w telefonie matczyny głos.
-Wróć na górę. Muszę z tobą jeszcze po rozmawiać. Czekam na ciebie w gabinecie...
-Dobrze. Coś się stało?
-Porozmawiamy na górze. -Rozłączył się.
Wyciągnął z kieszeni kluczyki od auta i podał Kornelii.
-Zaczekaj na mnie w aucie. Za parę minut do ciebie przyjdę i odwiozę cię do domu.
Kornelia bardzo chciała się zapytać, co się stało, ale chyba wolała tego nie robić w tym momencie. Wzięła kluczyki i posłusznie odeszła.

-Jak możesz kraść pieniądze firmy na swoje wakacje!!!? -Zawołał wściekły, gdy jego mama zjawiła się w gabinecie.
-...Słucham? -Kobieta była zaskoczona tym napadem swojego własnego syna.
-Jak możesz!? -Powtórzył.
-Ale nie rozumiem. -Odrzekła zaskoczona. -Nigdy w życiu nikogo nie okradłam...
-Nie!? -Przerwał jej. -Imprezujesz sobie za firmowe pieniądze i to się nie nazywa kradzież!? Zaraz...! -Olśniło go. -Czy ty czasem nie posadziłaś mnie w firmie PO TO, żebym mógł zarabiać na TWOJE wakacje!? -Aż prawie zapiszczał.
-Bill. Proszę cię o zmianę tonu. Jak możesz tak do mnie mówić? -Kobieta była zaskoczona oskarżeniami syna.
-Wytłumacz mi to! Nie! Na to nawet nie ma wytłumaczenia! Jak możesz to robić!? Masz SWOJE pieniądze! Za nie sobie imprezuj, podróżuj i wypoczywaj! Nie za pieniądze przeznaczone na działalność firmy! -Wołał wściekły.
-Nie rozumiem, o co ci w ogóle chodzi? To są moje pieniądze, mogę sobie z nimi robić, co mi się podoba. -Z irytowała się już.
-Do prawdy!? Otóż olśnię cię. Nie! To nie są TWOJE pieniądze, tym bardziej Ali! To są pieniądze firmy! Jak ty sobie wyobrażasz wielki start, skoro wybierasz z konta pieniądze!? -Miał ochotę wybuchnąć.
-Kochanie. Pragnę ci przypomnieć, że to nadal jest MOJA firma. Mogę od czasu do czasu brać z niej korzyści, które mi się należą.
-Należą!? Od czasu do czasu!? -Zawołał z ironią. -Jeździsz na wakacje kilkanaście razy w roku!!! W ogóle już twoje życie to jedne wielkie wakacje! Dobrze! Miej sobie te wakacje, ale NIE ZA PIENIĄDZE FIRMY! Na to ci nie pozwolę!!! -Wrzasnął zdruzgotany. -TYM BARDZIEJ ALI!!!
-Przestań się na mnie wydzierać! -Zawołała również już podburzona.
-Nie! Nie pozwolę ci na to! NIGDY! Nie będę zawalać nocy, żeby robić na twoje wakacje! Masz swoje pieniądze! I oświadczam ci w tym momencie, że masz do oddania firmie prawie pół miliona euro! Wraz z Alą! Zmieniam konto! Nigdy bym się nie spodziewał tego po tobie! Nigdy! -Mówił już drżącym, choć nadal wściekłym głosem. Nie będę zapierdalać za dwóch, żebyś ty w jednym miesiącu jeździła na podwójne wakacje, przez cały rok! To jest już przesada! Powinnaś siedzieć ze mną w firmie! Pomóc mi choć trochę!
Bolało go, że jego matka tak postępuje.
-Wiedziałeś, na co się piszesz. Jeśli nie, to przykro mi, ale takie jest życie prezesa. Nie ma na tym stanowisku czasu na przyjemności. Przeżyłam to i trwałam w tym wiele lat. Dlatego należy mi się odpoczynek. Dopiero teraz czuję, że żyje.
-Nie zabraniam ci tego!!! -Wrzasnął. Już opadały mu ręce. -Rób sobie to! Żyj, jak chcesz! Ale nie za pieniądze firmy!!!
-Powtarzam ci mój synu, że to nadal jest moja fir...
-NIE DŁUGĄ NIĄ NIE BĘDZIE!!! -Wrzasnął pewnie. -Zostawiłaś mnie z długami i... Z wielkim gównem! Na dodatek kradniesz z firmy pieniądze! Jak ty sobie to wyobrażasz!? Jak ja mam ruszyć z kampanią, skoro nie ma na nią pieniędzy przez ciebie i przez Alę!!!?
-Radź sobie kochanie. Mówiłam ci cały czas, że to nie jest takie proste, jak się wydaje. Zapewniałeś, że TY sobie poradzisz, zaufałam ci i wiem, że sobie poradzisz.
-Ale nie w takim trybie życia!
-Przykro mi. Liczę na ciebie. To wszystko? Śpieszę się na samolot.
Miał ochotę rzucić telefonem, ściskanym cały czas w dłoni, ale tego nie zrobił.
-Założę Ali sprawę. Zniszczę ją za to, co zrobiła.
-Nie możesz tego zrobić, ponieważ to były moje decyzje. Więc jeśli chcesz zakładać jej sprawę, to tak, jakbyś założył ją mnie.
Wpatrywali się w siebie identycznym, zapartym wzrokiem.
-...Zmieniam konto. Macie oddać te pieniądze. -Zarządził. -...Jak możesz to robić!? -Nie mógł nadal w to uwierzyć. -To ja płacę z własnej kieszeni na kampanię, gdy ty sobie jeździsz na wakacje!? Tak nie będzie. Przykro mi mamo, ale na to nie pozwolę!
-Zarobisz na Kornelce więcej, niż ci się wydaje. Zwróci ci się to wszystko. Ja naprawdę muszę już iść. -Podeszła do niego i jeszcze raz się z nim pożegnała, wtulając zdenerwowanego syna w pierś i całując jego policzek. -...Żeby coś zyskać, trzeba w to zainwestować kochanie. -Dodała na odchodnym.
Gdy opuściła jego gabinet, wykrzyczał straszne rzeczy. Takie, których chyba nikt nie powinien słyszeć, zwłaszcza że chodziło o jego własną matkę. Że był sam, pozwolił sobie na uwolnienie emocji, raniąc pojedyncze gorzkie łzy. Czuł jak wszystko w jednej chwili, zaczyna mu się walić.


CDN

Komentarze

  1. Znowu mnie zaskoczyłaś takim zwrotem akcji. Alę podejrzewałam o to, że może kraść firmowe pieniądze, lecz zadziwiłaś mnie, wtrącając w to jeszcze Simone. Mało które opowiadanie kiedykolwiek mnie tak wciągnęło i Tobie się udało. Jestem ogromnie ciekawa, co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg