2. Zgrzyty

Cześć kochani! Jest mi bardzo miło, że aż tyle osób odwiedza mojego bloga, ale, czy mogłabym Was poprosić o zostawienie jakiegoś małego komentarza? :)

Rozdział - ...moim zdaniem... - Mogłoby go w ogóle nie być, ale jednak, choć może dość infantylnie, to bardzo jasno przedstawia stosunek bohaterów do siebie i nie miałam serca usunąć tych dialogów. xD

Ogólnie to coś się stało! :/ Przeglądałam rozdziały i coś zrobiłam, że rozdział 28, części 1. wznowił się z inną datą :( To jest chyba coś nieodwracalnego, co mnie bardzo z irytowało :( Kocham mieć porządek, a tu takie coś... :( Eh... ;( ;( ;(
Na dodatek nie wyświetla się zdjęcie nagłówka, gdy publikuję post na fb... ;(
KTOŚ MOŻE MI POMÓC? ;(

Poza tym pozwolę sobie niekiedy wrzucać cytaty na przód rozdziału, które dla mnie - a może nie tylko dla mnie - będą coś znaczyć, więcej, niż tylko słowa. :) 

Zapraszam...


2


Zgrzyty


"To jest człowiek kochający jeść korzyść, nie zostawiając żadnego okruszka, więc albo dasz się zjeść, albo pokażesz, że jesteś głodna, a zaprosi cię do stołu i zjesz z nim."


Kaulitz nie mógł zasnąć. Cały czas mówił Kornelii o pałacu. Był tak bardzo nim zachwycony, że chciał się tam wprowadzać od zaraz.
Kornelia za to była padnięta. Samo czekanie i niecierpliwienie się, że to tak długo trwa, było męczące. Śmiała przyznać, że nie zmęczyła się tak bardzo, burząc ściany, niż jak zajmowała się oglądaniem, komentowaniem, poprawianiem, wymyślaniem, przedstawianiem, oprowadzaniem i najważniejsze - tym, ile straciła na to nerwów i stresu, ale też ekscytacji i wielu innych silnych, wykańczających ludzi emocji.
Kaulitz chodził po salonie, nie mogąc usiąść, choć na chwilę z wrażenia. Wisiał na telefonie. Zdjęcia, które po robił niektórych z pomieszczeń, powysyłał bratu. Opowiadał mu wszystko to, co tam ujrzał. Zapraszał też mamę na obiad. Nie mógł wytrzymać i powiedział jej o przeprowadzce. Tłumaczenie wszystkiego również zajęło mu multum czasu. W dodatku o mało co znowu się z nią pokłócił. Pani Simone zarzuciła, że on sobie kupuje pałace, więc ona może jeździć na wakacje...  Dyskutowali tyle, że Kornelia po prostu zasnęła po raz drugi na kanapie. Nie przeszkadzały jej nawet okrzyki radości pana Kaulitz.
Następnego dnia Kaulitz poznał w szczegółach innowacyjne techniki zabezpieczeń. Między innymi były to czipy w karcie. Prezes, Tom i kierownik działu produkcji. Trzy karty, ale tylko Toma i Billa otwierały wszystkie drzwi i miały dostęp do systemów. Nie było mowy o wykradaniu danych pod nieobecność. Bez Toma, czy Billa do studia nikt nie wszedł i nikt nie wyszedł. W praktyce, jak już pan Kaulitz założył i tak pewnie drzwi będą otwarte cały czas podczas pracy, ale to nie o drzwi chodziło w tym wszystkim, a o dane przechowywane na dyskach.
Pani Simone zjawiła się w pałacu razem z Jenny, jak już pan Kaulitz miał z niego wychodzić. Kornelia rządziła w budynku numer dwa. Musiała ustawić stoły i krzesła. Musiała przygotować wszystko do jutrzejszego obiadu. Nie uczestniczyła po raz kolejny w tym samym wykładzie przedstawiciela. Miała tylko Adama, jako pomocnika. W tym wypadku można było powiedzieć, że byli oboje swoimi pomocnikami. Jenny na rozkaz Kaulitza zajęła się mediami, które miały się pojawić o godzinie osiemnastej.
-Dzień dobry. -Usłyszeli damski głos. Pani Simone przyszła zwiedzić na koniec budynek dwa.
Jeansy, szpilki, dłonie w kieszeniach i luźna z dobrego materiału bluzka. Zwykła kobieta, jakich pełno było na ulicy, lecz jakże ważna i wielka osoba w tym miejscu. Jej głos, opinia i samopoczucie było dla panny Millian najważniejsze. To właśnie ta kobieta była Matką tej firmy, a jej młodszy syn bez jej wiedzy pozwolił sobie przeprowadzić ją w inne, lepsze miejsce. Jeśli by się jej nie podobało, to nie tylko pan Kaulitz by ucierpiał, ale i Kornelia, gdyż to z jej rąk to wszystko powstało.
Kornelia z panią Simone pocałowały się jak zwykle w powietrze.  Stres był ogromny, a moment bardzo napięty.
-Dzień dobry pani Kaulitz. -Uśmiechnęła się do kobiety szeroko.
-Jestem zachwycona. Bill pokazał mi już salony na dole. Są po prostu epickie.
Jedne proste zdanie, a mogło wywołać u czarnowłosej euforię.
-Piękne... -Również tak, jak Kaulitz dorwała się do jednej z białych chust. -Takie proste, a jaki piękny efekt. A ta palma... Widzę, że wprowadziłaś trochę swojego miasta rodzinnego w to miejsce.
-To fakt. -Uśmiechnęła się.
-Wszędzie są palmy. Uwielbiam je... Zaraz... Czy te materiały nie są z naszego magazynu?
Kornelia zerknęła zawstydzona na Adama, sądząc, że może to jej jakoś pomóc, ponieważ nie  wiedziała, czy się przyznawać, czy lepiej będzie, jeśli tego nie zrobi.
-...Tak pani Kaulitz... Pani Barbara powiedziała, że leżą już od paru lat w magazynie i nic się z nich nie robi... -Odrzekła nieśmiało.
-To prawda. Leżały bardzo długo. Wiesz, ile tysięcy powiesiłaś tutaj?
Kornelia aż zdębiała.
-Tysięcy? -Powtórzyła cicho.
-Powiesiłaś na sufit jedwab... -Napawała swe opuszki palców tym samym materiałem, co Kaulitz. -To są drogie materiały.
-...Jeśli są takie drogie, to dlaczego leżały tyle w magazynie? -Nie rozumiała.
-Za każdym razem, gdy projektowałam jakąś koszulę, czy suknię, uważałam, że one się nie nadają na ten krój i tylko je zmarnuję. Tej niepewności nabawiłam się podczas sporów między innym projektantem, dlatego też firma obniżyła się w sytuacji rynkowej... -Mówiła z lekkim żalem w głosie na swe niemiłe przeżycia. -Ale nie wątpię, że twoja dekoracja nie długo zniknie stąd, ponieważ Bill w końcu zrobi coś z tych materiałów. -Zerknęła na swojego syna, jakby ocknęła się ze swych myśli.
-Czy ja wiem? Na razie mam drogą dekorację i niech taka pozostanie. Wydałbym teraz na czyszczenie... -Zerknął znacząco na Kornelię. -...Zbyt dużo pieniędzy. -Dodał na wydechu.
Pani Simone zachichotała pod nosem.
-Wybaczcie, że się nie znam na materiałach... -Kornelia miała ochotę zapaść się pod ziemię.
-Chodząc częściej na zakupy z Billem, na pewno je poznasz. Nie przejmuj się. Naprawdę bardzo mnie zaskoczyliście... -Przeżywała.
-Chodźmy na górę. -Zaproponował Kaulitz i tak też zrobili.
Kornelia została na dole z Adamem i kontynuowała nakrywanie do stołu.
-...Nie wiedziałam, że to taki materiał... -Wyznała cicho do kolegi.
-Ja też nie. -Wzruszył ramieniem. -Kaulitz nie narzekał, mówiłaś.
-No nie. I też mi o tym nie powiedział...
-Olej to. Mają tyle kasy, że mogą sobie miliony metrów tego kupić.
-No nie powiedziałabym... Okay. Nic więcej nie możemy zrobić. Jutro rano wszystko się dokończy.
-Też tak myślę. Więc o której mam po ciebie przyjechać?
Kornelia znowu poczuła stres. Adam jak wszyscy prócz Toma! - Nie wiedział, że zamieszkała z Kaulitzem. Kaulitz stwierdził, że zrobiłby się z tego skandal, gdyby ktoś się dowiedział, że są parą, a co dopiero, że ze sobą mieszkają. Co prawda mieli osobne sypialnie, ale i tak coraz częściej sypiali w jednym łóżku.
-Nie wiem jeszcze. Rano będę musiała jechać jeszcze do firmy, więc pewnie zabiorę się tu z Kaulitzem... -Wymyśliła.
-No okay.

***

-Jestem podekscytowana i zdenerwowana. Na pewno dobrze wyglądam?
-Jak możesz źle wyglądać w mojej sukience? Wyglądasz cudownie.
-Czuję się trochę jak stara kobieta...
-Wyglądasz jak pani prezes. -Uśmiechnął się pod nosem.
-Ha ha ha...! To nie jest śmieszne. Ta sukienka naprawdę mnie postarza.
-Nie. Sprawiasz w niej wrażenie dojrzałej kobiety.
-Starej kobiety.
-Kornelio? Przestań, proszę się ze mną przekomarzać. -Skwasił się.
-Wolałam tamtą sukienkę... -Mruknęła pod nosem.
-Ona nie była moja.
-Ale była ładna.
-Od dzisiaj będziesz chodzić tylko w moich ciuchach. Pracujesz dla mnie, pokazujesz się, więc będziesz reklamować moje ciuchy nawet prywatnie.
Kornelia otworzyła usta z zaskoczenia.
-Ty nie masz aż tyle rodzajów ciuchów, żebym mogła nosić tylko to, co ty zaprojektowałeś. Zresztą nie wszystkie sukienki mi się podobają.
-Dlaczego nigdy nie wspomnisz nic o spodniach?
-Ponieważ NIE lubię nosić spodni. Uważam, że każdy człowiek powinien eksponować to, co ma najpiękniejsze i zakrywać to, co nie.
-Co uważasz w swoim ciele za takiego, co trzeba zakrywać?
-Rowek między cyckami.
Kaulitz zerknął na nią bardzo zaskoczony, a Kornelia, widząc jego śmiejące się zaskoczenie, sama się zawstydziła.
Wycofał auto na pierwszym lepszym skrzyżowaniu.
-No coo...? Nie lubię nosić dekoltów. Uważam, że dekolty są dla odważnych osób. Ja nie jestem na tyle odważna, żeby pokazywać swój biust wszystkim.
Kaulitz nie miał komentarza na jej argument. Był bardzo zaskoczony tą ciekawostką, jednak gdy sobie streścił cały okres widywania się z nią, musiał przyznać, że naprawdę bardzo rzadko ją widywał w dekoltach. Chyba tylko wtedy, gdy poszli na imprezę w Paryżu. Pamiętał też, że bardzo irytowało go to, że przyciąga nim wzrok innych mężczyzn. Dlatego wolał jej nie namawiać do dekoltów. To było lepsze dla niego.
Zaparkował pod swoim domem.
-Idź się przebierz... -Zarządził.
-Dziękuję panie Kaulitz za pozwolenie posiadania zdania co do mojego wyglądu. -Odrzekła z przekąsem.
-Nie ma za co. Pociesz się, bo rzadko będzie się to zdarzać.
Kornelia posłała mu karcące spojrzenie, ale uśmiechnęła się i pokręciła głową. Oczywiście, że nie podobało jej się takie zachowanie z jego strony, ale co miała zrobić? Kłócić się z nim o takie coś? Bo gdyby zaczęła ten temat, na pewno wynikłaby z tego kłótnia, bo ON musiał mieć wszystko tak, jak on sobie to wymyślił i upatrzył...
Włożyła sukienkę, którą miała na egzaminie. Czuła się w niej pięknie i seksownie. Tak. Rozmowa z panem Kaulitz w aucie pozwoliła jej się odważyć na nagie nogi w takiej kreacji. Kreacja była bardzo luźna, bez dekoltu, za to mega seksowna, zwłaszcza przy szpilkach na podwyższeniu.
Wyszła z domu. Widziała, jak Kaulitz ją z lekkim uśmiechem mierzy. Zrobiło jej się gorąco, ale zacisnęła zęby, żeby czasem nie uśmiechnąć się wstydliwie i wsiadła do auta, udając, że nic nie widziała.
-Nie masz pojęcia Kornelio, jak się cieszę, że wymyśliłem taką sukienkę.
Kornelia się zaśmiała, wiedząc bardzo dobrze, o co mu chodzi.
-Choć nie podoba mi się to, że ubierasz ją na obiad firmowy. Męska część mojego składu pracowników nie oderwie od ciebie wzroku.
-Trudno. Przeboleję. -Wzruszyła lekko ramieniem. -To jest nic w porównaniu z tym, że ta sukienka będzie w reklamie i będzie na mnie patrzeć miliony osób.
-Na moją sukienkę. -Sprostował.
-I na mnie.
Uśmiechnęli się do siebie.
-Cóż... Szkoda tylko, że nie mogę powiedzieć wszystkim, że jesteś Moją kobietą.
-Możesz, jeśli tego zechcesz.
-Nie mogę, ponieważ nie masz ukończ...
-Oj już przestań z tym... -Zawołała.
-Kornelio, nie przerywa się w trakcie zdania. -Skarcił.
-Przepraszam panie Kaulitz, ale nie mogę już tego słuchać...
Kaulitz westchnął pod nosem.
-Czy ja naprawdę przesadzam? -Zapytał się w myśli. Jednak wyobrażając sobie już nagłówki mediów "Bill Kaulitz z nastolatką!", od razu stwierdził, że w ogóle nie przesadza.
-Panie Kaulitz, proszę podjechać do kwiaciarni, jeśli pan może.
-Nie mogę. -Odrzekł od razu. -Po co ci kwiaty?
-Na stół do dekoracji. Proszę cię, podjedź.
-...Podjadę... -Westchnął cicho.
Zatrzymał się po paru minutach.
-Tylko pośpiesz sie.
-Dobrze! -Zawołała, trzaskając drzwiami od auta. Kaulitz aż zacisnął zęby, Audi, którym się prowadził po niemieckich drogach, miało zaledwie cztery miesiące. Tyle ile był prezesem. Szybko zeszło mu jednak ciśnienie, mierząc Kornelię i tym samym odprowadzając ją do sklepu wzrokiem.
Uśmiechnął się i oparł głowę o zagłówek. Przez jej wygląd sam czuł się dzisiaj niezbyt przystojny. Zerknął aż w lusterko. Poprawił i tak już idealnie ułożone tlenione włosy, które sięgały mu już do ramion i odpiął jeszcze o dwa guziki więcej swojej satynowej koszuli. Podobał się sobie. Choć stwierdził, że chyba potrzebna mu by była trochę siłownia. Tom miał większe cycki od niego, ale Tom był wytrwały, Billowi częściej się nie chciało. Po drugie jechał na obiad firmowy... Zapiął koszulę, zostawiając tylko trzy niedopięte guziki.
-Kornelia odważyła się pójść na obiad w Takiej nie odpowiedniej sukience... -Przekomarzał się ze sobą. Odpiął je z powrotem.
-Jestem w końcu projektantem, powinienem tym bardziej w firmie być modny. -Popatrzył na swoje odbicie z pewnym uniesieniem głowy.
-Ale to obiad firmowy z pracownikami, nie chcę, żeby moi pracownicy oglądali moje nagie ciało. -Zakrył klatkę piersiową z powrotem, po czym westchnął. Zapiął ponownie guziki. Zerknął na zegarek. Minęło już dziesięć minut. Wyciągnął telefon i napisał do Kornelii wiadomość.
"Długo jeszcze tam będziesz?"
Dopiero po chwili dostał odpowiedź.
"Przecież dopiero, co weszłam."
Kaulitz zamarudził. Już odzwyczaił się od kobiecych zakupów. Po kolejnych pięciu minutach napisał kolejną wiadomość.
"Chodź już. Nudzi mi się."
"To przyjdź do mnie i mi pomóż"
"Dobrze wiesz, że NIE MOGĘ."
"Możesz, tylko nie chcesz :)"
"Nie mogę. Co jeśli kobieta mnie rozpozna? He?"
Chwilę później.
"Mówi, że cię nie zna, chodź."
Pan Kaulitz zatopił się w swoim siedzeniu. Rozejrzał się ślepo dookoła. Chciał się zapaść pod ziemię!
"Nie wierzę, że się zapytałaś o to!"
"No tak. xD Dlaczego nie? lol"
Złapał się za głowę, ale końcem końców wysiadł z auta, ryzykując i wszedł do środka.
-OMG. TO jest Bill Kaulitz! -Zawołała dziewczyna na jego widok.
Kaulitz się zawahał, ale już się nie wycofał, choć ciśnienie mu wzrosło.
-Mówiłaś, że go nie znasz. -Odezwała się Kornelia.
-Bo dopiero, jak go zobaczyłam, zrozumiałam, o kogo ci chodzi! -Zawołała. -Mogę z tobą zdjęcie?
-Przykro mi, ale dzisiaj nie rozdaję zdjęć. Mogę ci się podpisać.
-Niee, nikt mi nie uwierzy, że to ty napisałeś...
Kornelia zaśmiała się pod nosem, nie wierząc w to, co słyszy.
-Więc to ty byłaś na zdjęciach z Tomem, tak? -Emocjonowała się.
Tym razem Kornelia chciała zapaść się pod ziemię.
-Daj mi, proszę to, co powiedziałam. Śpieszymy się. Mamy ważne firmowe spotkanie.
-OMG. A z tobą mogę zdjęcie?
Kornelia nie wiedziała, co ma zrobić. Dopóki nie wszedł tam pan Kaulitz, wszystko było normalnie. Teraz zrobiło się napięcie i tragicznie.
-Proszę cię. Zależy mi na czasie.
-Już, już. -Popędziła na zaplecze.
Kaulitz karcił Kornelię wzrokiem, zaciskając zęby. Miał dzisiaj wyzwanie, zjeść obiad ze swoimi pracownikami przy jednym stole, rozdać awanse i przemówić do nich. Kornelia nie pozwalała mu się nawet zastanowić nad logicznymi zdaniami, które zechciał wypowiedzieć podczas przemowy, a co gorsze, przeciągała to wszystko, przez co jeszcze bardziej się denerwował. Wolał być już na miejscu i wiedzieć, że nie jest spóźniony i przygotowany.
-...Mówiła, że cię nie zna...-Tłumaczyła się z przepraszającą miną.
-...Co mam wziąć? -Odrzekł pośpiesznie.
-To...-Wskazała w stronę żółtych, zwisających kwiatów. -To są solaris Com-coś tam. Powieszę je przy wejściu. Weź cztery takie.
-Miały być kwiaty na stół. -Zauważył.
-Tak, ale spodobały mi się. Ta praktykantka powiedziała, że mają złocisty odcień. A złoty kojarzy mi się z twoim logiem...
-Są po prostu żółte... -Znowu zauważył, zerkając na Kornelię ironicznie. Nie myślał, że jest aż tak podatna na wszystkie te tanie teksty reklamowe, zachęcające do kupna...
-Ojej. No weź je. -Zamarudziła, zniecierpliwiona, uśmiechając się do niego słodko.
Kaulitz westchnął w duchu, ściągając jednego z wystawy. Praktykantka przyniosła jeszcze trzy takie, a po chwili przyniosła jeszcze metalowe wiaderka, średnie i małe. Kornelia wzięła jeszcze ozdobne słoneczniki, które praktykantka związała w bukieciki. Po czterdziestu minutach wyszli z kwiaciarni. Kornelia już w aucie włożyła jeden z bukiecików do wiaderka.
-Idealnie będzie pasować do tego surowego wnętrza, nieprawdaż? -Zaprezentowała Kaulitzowi.
-...Godzinę straciliśmy w kwiaciarni... -Zawiadomił.
-Nie godzinę. Sprężyła się, gdy wszedłeś do środka.
-Chociaż jeden plus...
Kornelia zrobiła zdjęcie kwiatów we wiaderku i wstawiła na swój profil.
-Powinieneś panie Kaulitz założyć swój profil na IG. Miałbyś więcej fanów.
-...Nie narzekam na ich brak. -Odrzekł z uniesioną brwią. -Poza tym już mówiłem, że nie mam na to czasu.
-Jej. To tylko zdjęcia, które wstawiasz...
-To załóż. Będziesz wstawiać Tylko zdjęcia.
-Ja?
-A kto? Ty ciągle siedzisz w telefonie, nie ja. Mogłabyś się zająć 'moimi fanami'.
-Dobrze. -Odrzekła poważnie. -Zrobię to. Zobaczysz, że zwiększy ci się liczba fanów.
-Dobrze. Poznaj najpierw liczbę teraz, żebyś mogła do mnie mówić takie rzeczy... W sumie podoba mi się. Będziesz musiała być wszędzie tam, gdzie ja, żeby wstawiać takie zdjęcia. -Uśmiechnął się. Przecież na tym mu zależało, żeby Kornelia była dosłownie wszędzie, gdzie był on, by móc nie spuszczać z niej oka.
-Świetnie. Pierwszym zdjęciem, jakie dodam, będzie pałac.
-Tego nie możesz zrobić. Nikt jeszcze o tym nie wie.
-Dziś będą media, więc mogę. A kto pierwszy o tym powie? Ty. Bo będziesz miał IG. Ludzie nie będą wchodzić na strony mediów tylko do ciebie, żeby dowiedzieć się, co nowego.
-Racja. Załóż to.
Kornelia cieszyła się jak dziecko. Od razu założyła jego profil, który nazywał się "kaulitzfashionhouse". Też od razu dodała zdjęcie pałacu, które zrobiła wczorajszego dnia.
"Nowy prezes, nowe kolekcja, nowe życie, więc nowy Dom Mody. Aww... Podoba wam się?"
Pokazała opis wraz z odpowiednimi hashtagami.
-Dopisz Bill Kaulitz. I po co "Aww..."?
-To oznacza wielką radochę, satysfakcję z czegoś. -Wytłumaczyła, jakby to było logiczne.
-Nie możesz Tego napisać, tylko "Aww"?
-Nie. Będę pisać skrótami, bo tak się piszę na IG. -Aż jej się dziwnie zrobiło, że tak po prostu, kategorycznie wyjaśniła swoje zdanie. Zerknęła kątem oka na blondyna z zainteresowaniem. Nie wyglądał, jakby chciał się z nią kłócić, choć i tak czuła się z tym dziwnie.
Dopisała "Nowy prezes Bill Kaulitz" i opublikowała zdjęcie.
-Mogę zaobserwować siebie?
-...Nie...
-Dlaczego nie?
-Bo sprawisz tym domysły. Gdybym to zrobił, to dziwne by było, że innych fotomodelek nie obserwuję. Wyjdzie reklama, to może wtedy...
Dojechali na miejsce. Metalowe ogrodzenie zostało ściągnięte, a pałac wyglądał jak pałac. Kornelia natychmiast z Adamem i ekipą kelnerów, doprowadzili wygląd stołu do perfekcji. Kwiaty zawisły i znalazły swoje miejsce na stole.
Pan Kaulitz był bardzo skupiony. Kornelia w takich sytuacjach najczęściej się mu przyglądała, próbując odgadnąć, co siedzi mu w głowie. Nigdy nie potrafiła się tego domyśleć. Zawsze pozostawał pod znakiem zapytania, gdy miał ten stan, a Kornelia wolała też mu nie wchodzić w drogę w takich sytuacjach. Domyślała się jedynie tego, że rozplanowywał po kolei swoje działania. A może myślał o poważnych rzeczach dotyczących firmy. A może tak okazywał swój stres. Choć jego mina była bardzo pewna i surowa, to uważała, że to mogła być tylko przykrywka tego, co naprawdę siedzi mu w głowie.
-Haloo! -Zawołał do Kornelii Adam.
-Słucham? -Oderwała wzrok od Kaulitza i zerknęła na bruneta.
-Zobacz, kto przyjechał. -Wskazał za jedno z okien.
Kornelia podeszła do szyby. Pracownicy zaczynali się zjeżdżać, ale ten, o kim mówił Adam, naprawdę ją zaskoczył. Z auta pani Simone wysiadł Tom. Serce zabiło jej mocniej. Tego nigdy w życiu by się nie spodziewała! Spojrzała z uśmiechem, zaskoczona na kolegę. Ten pokazał jej znak 'cicho', przykładając palec do ust i zerkając na przechadzającego się prezesa.
-Panie Kaulitz. Pracownicy zaczynają się zjeżdżać. Mam ich przyprowadzić, czy pan do nich wyjdzie?
-Idź Kornelio. -Odrzekł spokojnie, nadal bardzo skupiony.
Zrobiło jej się cieplutko, słysząc jego ton głosu. W tym momencie wydał się być bardzo słodki. Miała ochotę się w niego wtulić i zatopić w jego ustach. Wiedziała, że to nie możliwe, ale i tak bardzo tego pragnęła w tym momencie.
-...Chodź Adam ze mną. -Zawołała.
Ten posłusznie wyszedł z koleżanką.
-Dzień dobry. -Podeszła z wielkim, przyjaznym uśmiechem do grupy, którą stworzyli pracownicy. Bardzo przeżywali wygląd posiadłości. Już na tyle znała ten język, że mogła to zrozumieć.
-Kornelio. Jak ty pięknie wyglądasz! -Zawołała do niej pani Simone, gdy ta już chciała coś powiedzieć do gromadki elegancko ubranych ludzi.
Speszyła się trochę. Stali tam pracownicy, a pani Simone mówiła jej na 'ty'.
-Dziękuję pani Kaulitz. -Podeszły do siebie i dały sobie buziaki w powietrze. Od początku to witanie z nią, Kornelia uważała za jakieś fałszywe, ale teraz widząc, że wita się tak z panią Barbarą i resztą krawcowych, uważała, że po prostu ma taki styl. Dopiero teraz też zauważyła, że Jenny jechała z nimi autem, co od razu spowodowało podejrzenia wobec Toma.
Przywitała się z czarnowłosym buziakiem w policzek, tak samo, jak z Jenny. Gdy zauważyła, że nie witają się tak z nikim innym, znowu poczuła się inaczej. Nie za bardzo jej to pasowało, ponieważ czuła na sobie dziwny wzrok pracowników. Nie lubiła być w Takim centrum uwagi. Czuła się po prostu inna niż oni. Na dodatek strony plotkarskie głosiły jedno, a teraz można było to uznać za prawdę...
Pani Kaulitz zagadnęła tak pracowników, że nie musiała już tego robić Kornelia. Tom stał z boku i rozglądał się po posiadłości. Nie miała pojęcia czemu i dlaczego, ale podeszła do niego niewinnie i zagadnęła, twierdząc, że jeśli się z nią przywitał, choć był na nią za coś obrażony, to zagadać też może. Najwyżej przecież powie, że nie ma się do niego odzywać i przecież najwyżej, Kornelia to zrozumie i odejdzie.
-Podoba ci się?
Tom zerknął na nią poważnie i z powrotem na pałac.
-...Podoba mi się. -Przyznał szczerze.
Słyszała kontem ucha, jak pani Simone przeżywa to miejsce razem z pracownikami. Zachowywała się całkiem normalnie, niż jak na założycielkę firmy przystało. Podobało się jej to. Nawet wyznała im, że Bill zrobił to w tajemnicy nawet przed nią. Pracownicy więc czuli się na równi z nią. Ta kobieta zaczynała stawać się przykładem dla niej samej, tak samo wielkim, jak pan Kaulitz, pomimo że mieli odmienne zdania co do traktowania pracowników.
-...Nie musisz tu stać, jeśli nie chcesz. Pan Kaulitz jest w środku sam... -Wskazała głową na mniejszy budynek.
Tom zerknął na Kornelię z ironią. Nie sądził, że będzie dla niego taka fair po tym, co jej powiedział w LA na imprezie. Podobało mu się jej zachowanie, ale i tak jej nie lubił.
Kornelia poczuła się obserwowana i nie tylko ona była obserwowana, ponieważ Tom również. A jej wzrok, którym objęła obserwatorkę, spowodował prowokację słuchacza i podszedł do niej, gdy już Tom odchodził.
-Założyłaś IG Billowi, czy sam w końcu to zrobił? -Służbowy ton Jenny był jak najbardziej na miejscu. W LA na planie prawie w ogóle do siebie nie mówiły. Kornelia od samego początku czuła jej nie chęć do siebie. Może i było jej przykro, ale zaczynała mieć ją gdzieś. Przecież nie potrzebne jej było uznanie kogoś, na kim jej wcale nie zależy.
-Ja założyłam. Chciał tego. -Wyjaśniła takim samym tonem, próbując za wszelką cenę pokazać tej kobiecie, że nie ma na nią wpływu. Tak. Jenny wpływała na Kornelię bardzo źle. Niemalże tak samo bardzo obawiała się jej zdań, jak pana Kaulitz. To się zaczęło już od niewygodnych pytań, które przez samego Kaulitza nie były wygodne, zakazując jej mówić cokolwiek o sobie podczas pokazu u Hemmlinga.
-Dziwne, bo gdy Ja mu o tym mówiłam, to zapierał sie. -Odrzekła tonem, jakby miała jej coś za złe. Reasumując słyszane jej rozmowy nawet z braćmi Kaulitz podczas planu, mogła stwierdzić, że ona chyba już taka jest. Nie owijała w bawełnę i chyba nikt nie potrafił jej zawstydzić. Najbardziej nie lubiła w tej kobiecie tego, że odzywała się do pana Kaulitz 'kochanie'. Drażniło ją to niemiłosiernie!
-Przy mnie też się zapierał cały czas, ale dzisiaj odpuścił. -Wyjaśniła spokojnie.
-Pewnie będzie tego żałować za chwilę. -Zrobiła ironiczną minę i się rozejrzała.
-Nie wiem. -Wzruszyła ramieniem.
-Ale ja wiem. -Sprostowała twardo. -Znam ich dłużej niż ty. -Przypomniała. -Jeśli myślisz, że będzie cię za ten pałac całować po stopach albo w jakiś sposób doceniać, to się grubo mylisz. To jest człowiek kochający jeść korzyść, nie zostawiając żadnego okruszka, więc albo dasz się zjeść, albo pokażesz, że jesteś głodna, a zaprosi cię do stołu i zjesz z nim. To jest twój wybór i wola.
Kornelia nie mało była zaskoczona jej wypowiedzią. Aż przez chwilę nie wiedziała, co ma powiedzieć! Trochę również ją to oburzyło.
-Straszysz mnie, czy dajesz 'cenną' radę, bo nie rozumiem sensu twojej wypowiedzi. -Odrzekła z przekąsem.
Jenny zerknęła jej w oczy. Wyglądała tak, jakby się nie spodziewała takich słów z Kornelii ust.
-Jeśli z nim wytrzymasz, to sama zobaczysz. -Chciała odejść, ale Kornelii wzrosło już tak ciśnienie, że nie mogła ot tak zakończyć tej rozmowy.
-Jesteś fałszywa, mówiąc o nim za plecami takie rzeczy, gdy w twarz zwracasz się do niego 'kochanie'. -Zarzuciła.
-Kochanie. Nie jestem fałszywa, tylko cię ostrzegam. Z Kaulitzami wytrzymują silne osoby, więc jeśli zamierzasz płakać na planach, tak jak na ostatnim, to nie widzę dla ciebie w tej firmie przyszłości.
Zostawiła Kornelię, jeszcze bardziej zdenerwowaną. Czuła się w tym momencie jak tykająca bomba! Miała ochotę rozerwać tę babę na strzępy!

***

-Tak. Zrobiłem to, bo mnie mama namówiła. -Odrzekł Tom, dotykając tego samego materiału, co Bill i ich mama. Może dlatego, że był w zasięgu ręki i najbliżej wejścia.
-Mam tylko jeden gabinet. Kornelia postarała się o to, żebyś miał aż dwa.
-Serio? -Nie chciało mu się w to wierzyć, poza tym, że zbytnio go to nie interesowało.
-Tak. Ona wierzy cały czas w to, że tu wrócisz...
-...Ty nie?
-Odpuściłem sobie, ale ona nie.
-...Mówisz tak, żebym zmienił zdanie co do niej. -Oburzył się.
-Nie prawda Tom. Ona jest bardzo rodzinna i sentymentalna. Uważa, że rodzina powinna się wspierać, a nie porzucać. -Odwrócił się od niego i przeszedł kawałek. -Posadziła nawet choinkę specjalnie dla atmosfery świątecznej.
-...To, że ma braki w rodzinie, nie znaczy, że masz je ty.
-Nie mam? Mój najbliższy brat, jedyny, który zawsze był przy mnie, ot tak, nie wiadomo dlaczego, bo praca nie jest dla mnie wytłumaczeniem, nie chce przy mnie być, gdy ja oddałbym wszystko, żeby być przy tobie. -Spojrzał na niego.
-Serio? To dlaczego nie zjedziesz do LA? -Spojrzał na niego wymownie.
-Gdybym wiedział, że mnie potrzebujesz, zrobiłbym to, ze względu na to, żebyś nie czuł się samotny i żebyś wiedział, że możesz na mnie liczyć.
-Wiesz, że możesz na mnie liczyć. Pracuję z tobą, tylko jestem w innym miejscu. Przyjechałem tutaj. Jestem. -Rozłożył ręce. -Nie widzę w tym żadnego problemu. Zresztą nie jesteś tutaj sam. JA tam jestem sam.
-Masz Rię.
-Masz Nelę.
Wymieniali się chwilę zawziętym spojrzeniem. Żaden z nich nie był ugięty.
-Sugerujesz, że gdyby nie było dziewczyn, bylibyśmy razem? -Kaulitz zmrużył oczy.
-Nie sądzę.... Chociaż...?
-To jest chore... -Westchnął Bill.
-Nie chcę, żebyś myślał, że jesteś tu sam. Jest tu mama, cała rodzina, tylko mnie tu nie...
-Nie ma AŻ ciebie Tom... -Przerwał bratu. -Kiedyś sobie mówiliśmy, że nic i nikt nas nie rozdzieli. Teraz wychodzi na to, że to były tylko puste słowa...
-...Już ci zryła beret, he? -Tom się zdenerwował.
-Przestań zwalać winę na nią! -Oburzył się Kaulitz. -Ona nie ma z tym nic wspólnego! Ona chciałaby, żebyś tu był. Myślisz, że nie widzę, jak na ciebie patrzy!? Jak kontroluje całą twoją osobę wzrokiem, jak się robi bardzo mała, gdy do niej coś mówisz, jak się zawstydza, gdy na nią patrzysz. Nie podoba mi się to wcale, ale to jest poważny dowód, że ona po prostu cię uważa za kogoś wielkiego. Za kogoś, kto ma na nią wpływ. Za kogoś, którego warto słuchać.
-A jak ma na mnie patrzeć!? To jest dzieciak! Na ciebie też tak patrzy. Bo jak inaczej? Jest świadoma, że jesteśmy od niej starsi, mamy pracę, domy, rodzinę. Imponuje jej to. To tak jakbyś spotkał się ze swoją fanką! To jest to samo i niczym jej to od nich nie wyróżnia. -Odrzekł na wydechu.
-Może po części masz rację, ale opowiadała mi, co do niej mówiłeś podczas spotkań, podczas załamania, gdy wyszły wasze zdjęcia i widziałem, jak uciekałeś od pracy, siedząc u niej, gdy była chora. Zrobiła dla ciebie dwa gabinety. Jedno jest przy mnie, drugie w studiu. Całe studio jest zaprojektowane pod Ciebie. Ja nie miałem wglądu ani głosu, co do projektu. Ona to zrobiła. A to znaczy, że...
-Że chce nam się przypodobać. Liże ci dupę. Nie widzisz tego? -Tom był bardzo zły, że jego brat tego nie widzi.
-To znaczy, że nie wyobraża sobie życia Domu Mody, bez ciebie, tak samo, jak ja. Nie wyobrażam sobie funkcjonującego studia bez ciebie... -Dokończył, podtrzymując.
-Słyszysz sam siebie? Jesteś naprawdę takim idiotą, że nie widzisz tego, że ona po prostu robi to wszystko pod Ciebie?
-...Jak ma inaczej robić, skoro to ja kazałem jej się zająć remontem? -Bill rozłożył ręce. -Ale nie ja jej kazałem robić Tobie dwa gabinety. Zrobiła to bez mojej wie...
-Weź już Bill, proszę cię. -Skwasił się zniecierpliwiony Tom. -Nie wiem, co ty w niej widzisz, dla mnie jest fałszywa, nie jest prawdziwa i tyle... -Chciał już skończyć ten chory temat. -Najgorsze jest to, że miała przyjechać tu tylko na zdjęcia, a już z tobą mieszka. To jest chore Bill. Powiedz, jaka normalna dziewczyna, by z tobą zamieszkała po tak krótkim okresie znajomości. Nawet jej nie przeleciałeś. Nic praktycznie o niej nie wiesz. Kompletnie cię nie rozumiem, ale też nie chcę myśleć, że się w niej zakochałeś. To by było...
-Teraz myślisz, że się zakochałem. -Prychnął. -Może tak, może się zakochałem i nie widzę żadnych wad, może to prawda, tak, zakochałem się w nastolatce, ale ona wcale nie jest, jak nastolatka, a może jest, tylko nie chcę tego widzieć, albo mnie to pociąga, nie wiem sam. Ale gdybyś jej wysłuchał, tak naprawdę, to zmieniłbyś zdanie... Bo teraz zachowujesz się jak Jenny... Za nic jej nie lubisz. -Oczy błyszczały mu żalem.
Drzwi się otworzyły, Kaulitz natychmiast się odwrócił do nich tyłem, by móc zapanować nad swoimi emocjami.
-...Czy mogę już przyprowadzić ludzi? -Zapytała ostrożnie Kornelia, zerkając na obydwóch. Tom zajmował ręce zwisającym materiałem i nie raczył jej odpowiadać, dlatego Kaulitz odwrócił się i przytaknął.
Kornelia zniknęła za drzwiami, a blondyn zerknął na brata ponownie.
-Dlaczego nic nie powiesz?
-...Bo cokolwiek nie powiedziałbym w tym momencie, zostanę skreślony. -Wyjaśnił. -Zakochałeś się w kimś, kto tobą manipuluje i nie widzisz tego. Przy czym będziesz się upierać, że to prawda, bo tak, jak powiedziałeś, nie widzisz w tym wszystkim wad, a twoje racjonalne myśli są otumanione jej osobą...
Kaulitz się zdenerwował. Brakło mu sił na tłumaczenie bratu, że wcale tak nie jest. Zresztą ludzie zaczynali wchodzić do budynku, więc czas było emocje schować do kieszeni na później.


CDN

Komentarze

  1. Kolejny raz jestem pod wrażeniem. Jak pisałam wcześniej - coraz lepiej opisujesz emocje bohaterów, co mi się bardzo podoba.
    Super, że Simone i Tomowi spodobał się pałac. Szkoda tylko, że Tom wciąż jest negatywnie nastawiony do Kornelii. Liczę na to, że z czasem się to zmieni i może zechce chociaż wypróbować swoją pracownię w Domu Mody.
    W pierwszej części była Ala, która nie cierpiała Kornelii, a teraz będzie Jenny? Chyba nie lubię jej bardziej od tej pierwszej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg