3. Wzruszająca radość

Dzisiaj tak krótko i po prostu: Zapraszam do czytania :)


3


Wzruszająca radość


 "Tyle ile głów, tyle różnych interpretacji jednego słowa. Nie wszyscy rozumieją jedno zdanie, tak jak ty je rozumiesz."


-...Dziękuję jeszcze raz panno Millian. -Jenny podała mu duży bukiet kwiatów.
Czarnowłosa się zmieszała, nie miała pojęcia, kiedy i skąd on wziął te kwiaty, a Adam, widząc, że Kornelia zaniemogła, pomógł ją wypchnąć ze stołu.
-Gdybyś się nie podjęła tego remontu i nie zaryzykowała, ten pałac stałby nadal pusty, a my nadal byśmy tkwili w tym szarym biurowcu. Jednak w szczególności pragnę ci podziękować za zaangażowanie, tak dobre rozeznanie w tak krótkim czasie, za pomysł i chęci, i danie nam możliwości goszczenia innych projektantów w naszym Domu Mody.
Wręczył Kornelii bukiet kwiatów, kopertę, której wcześniej nie widziała i na koniec pocałował się z nią w policzki.
-Dziękuję bardzo... -Odrzekła zaskoczona. -Czy ja mogę powiedzieć kilka słów? -Zapytała.
-Oczywiście, tylko mów głośno. -Uśmiechnął się do niej lekko. Nie spodziewał się, że Kornelia będzie miała zamiar przemawiać. Już się obawiał. Chyba gorzej jej przemowy niż swojego składania zdań.
-Chciałabym powiedzieć do państwa kilka słów... -Zaczęła niepewnie, nie mogąc się jeszcze ogarnąć z tym że Kaulitz ukrył przed nią ten piękny bukiet świeżych kwiatów. Aż się wzruszyła. Nie miała pojęcia, czy da radę mówić, ale zebrała swe siły. To była jej pierwsza oficjalna okazja, w której mogła choć trochę siebie przedstawić i być może poprawić swój wizerunek w oczach tej całej firmy.-Przez te trzy miesiące pracy przy administrowaniu remontu, załatwianiu mnóstwa dokumentów i spraw, nie tylko wydawałam miliony na zakupy. -Uśmiechnęła się, a co niektórzy się zaśmiali. -Ale i też przyglądałam się wam wszystkim z boku. I jedyne, co widziałam prócz waszej pracy, to wasz cień. Cień, którego nie rozumiałam. Przyjeżdżając tu z Ameryki, wyobrażałam sobie Dom Mody pełen ciekawych, kolorowych i bardzo modnych ludzi. Ludzi szczęśliwych, którzy robią to, co kochają i poprzez wygląd pokazują swoją osobowość. Wiem, wiem. Trochę wyobraźnia mi koloryzowała obraz... -Uśmiechnęła się wstydliwie. -Pani Barbara i inne krawcowe nakreśliły mi przeszłość waszej firmy, jej wzloty i upadki. Z tego, co sobie wyobrażam, nie mieliście czasu na plotkowanie i marudzenie. Byliście szczęśliwi i każdy jeden podbój motywował do następnego i jeszcze większego. Zrozumiałam tylko jedno. Pan Kaulitz zjawił się tutaj po to, żeby zrobić na nowo wielkie show. Chce postawić firmę na nogi. Pozwolę sobie zacytować jego słowa, podczas gdy oferował mi pracę przy pałacu. -Zerknęła na niego lekko zestresowana, ale z uśmiechem. -"Gdybyśmy się tu przenieśli, zyskałbym od razu renomę. Ten pałac sam sobą narzuca tchnienie bogactwa w moje projekty. Wszyscy pracownicy mają czuć ten klimat wysokiego poziomu. Mają czuć, że pracują w wysoko postawionej na rynku Domu Mody. Mają być dumni, że mogą tu pracować." I te słowa były dla mnie mottem przy pracy. Chciałabym, żeby pragnienia pana Kaulitz wcieliły się w życie do samego końca. A to znaczy, że bez was, waszego entuzjazmu, waszej dumy, waszego zaangażowania, bez zgranej ekipy, która jest z firmą od lat, to nie wyjdzie. Wiem, że pan Kaulitz bywa przerażający... -Ludzie się zaśmiali, dlatego Kornelia się speszyła. Nie spodziewała się tego... Zerknęła na Kaulitza, który pokiwał głową, również trochę skrępowany, choć z uśmiechem. Poza tym nie mogła wyczytać z jego twarzy nic innego. -Ale nie bójcie się ryzykować i mówić mu to, co siedzi wam w waszych głowach. Ja zaryzykowałam. W tym budynku miał powstać dział szycia, nie zgodziłam się na to. Zgrana ekipa musi być razem. Bałam się cholernie, że stracę pracę, że pan Kaulitz zrówna mnie z ziemią. A to, co zobaczyłam na koniec, to jego wzruszenie.  Budynek powstał z myślą o Was. Będzie to miejsce integracyjne i finalne. Będzie to miejsce do waszego użytku, takiego jak na przykład dzisiaj. Będziecie razem. Równy każdy z każdym. Zależy mi, żeby takich spotkań było wiele więcej. A pan Kaulitz mi to obiecał. -Zerknęła na niego, a ten skinął głową. -Zgodził się również na kolacje wigilijne, które będą się odbywać każdego roku. Musicie wiedzieć, że gdyby nie wy, nie byłoby zasług i całego Domu Mody. Razem tworzycie jedność, a zgrany zespół jest kluczem do sukcesu, jaki już wcześniej osiągnęliście. Czas zrobić to na nowo. Dziękuję, że mogę z wami tu być, że nie z dyskryminowaliście mnie z racji tego, że mogłabym być dzieckiem niektórych z was. Wiek się nie liczy. Liczy się to, co mamy w głowach i, co mamy w sercach. To ja dziękuję panu Kaulitz za zaufanie i powierzenie tak odpowiedzialnego zadania. Drugi raz bym się na to nie zgodziła... -Ludzie znowu się zaśmiali. -I na tym właśnie rzecz polega. Jeśli ktoś daje wam, coś od siebie, odwdzięczcie się tym samym. Macie na to szansę. Bądźcie kolorowymi ludźmi, w końcu pracujecie w Domu Mody. Tutaj tak można... Dziękuję.
Gromkie oklaski zaistniały, a Adam nawet za wiwatował. Uśmiechnęła się speszona i usiadła z powrotem do stołu. Jednak dla niej, najważniejszy był uśmiech pani Simone. Jeśli go miała a miała, to znaczyło, że nie zrobiła z siebie idiotki.
-Dziękuję panno Millian za wykład. -Odrzekł, jakby z lekkim przekąsem, co bardzo zestresowało Kornelię. Od razu zaczęła analizować każde ze swoich zdań... -Przyłączam się do apelacji, ponieważ mam nadzieję, że pokażecie po raz drugi na co was stać. Zanim jeszcze przystąpimy do obiadu, chciałbym poruszyć parę ważnych spraw dotyczących konkretnie spraw firmowych. Jak zauważyliście, na obiedzie nie pojawiły się panie sekretarki, nie pojawił się kierownik produkcji pan Robert, jak i mój zastępca, pani Beiger. Wymienione osoby dostały wypowiedzenia umowy. Mam zatem parę propozycji, które również od razu chciałbym przedstawić. -Jenny podała mu parę teczek. Jedną z nich otworzył od razu. -Panie Schneider. Zacznijmy od pana.
Adam zerknął zaskoczony na Kornelię, a ta się do niego uśmiechnęła i tym razem ona go wypchnęła, bo zaniemógł.
-Ze względu na brak zastrzeżeń co do pana wykonywanej pracy, brak skarg, brak spóźnień, za punktualność, ostrożność i powagę, a co najważniejsze, za kompetencje wizerunkowe, które pan zyskał w ostatnich trzech miesiącach oraz bardzo dobrej komunikatywności w języku angielskim, otwartość i przyjazne nastawienie do pracy, chciałbym panu zaproponować umowę na stanowisku główny recepcjonista Domu Mody Kaulitz.
Tym razem Kornelia za wiwatowała i zaczęła klaskać, a wszyscy się do niej przyłączyli. Adam był bardzo lubianą osobą wśród pracowników, dlatego każdy mu za wiwatował tak, jakby dostał złotego globa.
-Dziękuję... -Był zmieszany i podekscytowany.
-Odpowiedzi poproszę na koniec naszego dzisiejszego spotkania.
Adam więc usiadł, od razu zerkając w teczkę na umowę. Oczywiście, że spojrzał na miesięczne wynagrodzenie, na które zareagował otworzeniem ust i wielkim szokiem, tak jak na okres umowy, który mówił o trzech latach.
-Również bardzo ważne stanowisko pracy. -Zaczął pan Kaulitz, zerkając w kolejną teczkę. -Kierownik działu produkcji. Szczerze powiedziawszy, długo się nie zastanawiałem nad wyborem i jestem pewny, że osoba, którą wybrałem, perfekcyjnie będzie wykonywać swoje zadania. Osoba ta ma wieloletni staż, ogromne doświadczenie i jest z nami od samego początku. -Kaulitz uśmiechnął się, widząc, jak krawcowe szturchają panią Barbarę. -Cóż. Niestety już wszyscy się domyślili, o jakiej pani mówię. Pani Barbaro. Pragnę współpracować z taką kompetentną i kreatywną osobą jak pani. Zależy mi na tym, żeby pani się na to stanowisko zgodziła. Nie wiem, dlaczego wyszło tak, że przez te wszystkie lata nie została pani zauważona, ale chciałbym to zmienić i docenić pani pracę.
-Ja nie wiem, czy ja tego chcę. -Zaśmiała się. -Wolę szyć, niż siedzieć w papierach. -Wszyscy się zaśmiali.
-Rozumiem i właśnie o taką osobę, jak pani, pani Barbaro mi chodzi. -Podszedł do niej osobiście. -Proszę się zastanowić, choć nalegam na pozytywną decyzję.
Wszyscy byli podekscytowani. Kornelia wiedziała, że ma tylko kilka takich propozycji, a ich tu jest dziesiątki i co niektórzy mogą się zawieźć, ale nadal dla niej był najciekawszy widok pani Kaulitz. Ewidentnie było widać jej pozytywne zaskoczenie z wyczynów swojego syna. Zapewne była w tym momencie z niego bardzo dumna.
Zerknęła na blondyna, rozdając kolejne awansy.
-Jaka mama by nie była dumna, mając Takiego syna. -Westchnęła w duchu. -Takich synów. -Poprawiła swe myśli, zerkając na lekko uśmiechniętego Toma, bardzo skupiającego się na tym, co się dzieje wokół niego.
Propozycję dodatkowego stanowiska dostała również pani od jakości. Miała się zajmować nie tylko dbaniem o jakość wychodzących produktów, ale i sama pakować ciuchy do wysyłki. Kaulitz poinformował, że postara się, jak najszybciej zatrudnić jeszcze około dwóch, trzech pakowaczy. Drugie stanowisko kierownika działu od spraw reklamy dostał zwany przez Kornelię 'ciastek', czyli Konrad. Ten mężczyzna naprawdę był przystojny i już chyba zawsze będzie jej się kojarzyć z ciastkami. Kaulitz miał zamiar sprawić sobie drugą grupę kreatywnych ludzi, a na ich czele miał stanąć Konrad, jak wytłumaczył pan Kaulitz.
-Z tego względu, że zawsze ma pan odmienne zdanie, niż Alex i zawsze tak uparcie broni pan swego.
Dział sprzedaży został nie ruszony, jak i pozostałe.
-Dla wszystkich mam jednak dobrą wiadomość. Każdego pracownika minimalnie zostanie podwyższona stawka wynagrodzenia. Na razie minimalnie, to jest na zachętę do waszego zaangażowania. -Jego brew drgnęła, trochę ironicznie. -Pozostałość zostaje bez zmian. Premię od większej sprzedaży i sukcesu będą nadal wypłacane jednorazowo. Nadal będzie zależeć wszystko od was. Po obiedzie zaproszę państwa na zwiedzenie pałacu, po którym oprowadzi was pan Arthur i zapraszam was już w To miejsce do pracy. Odbędziecie niezbędne szkolenia z bezpieczeństwa i higieny pracy, jak i wszystkie inne niezbędne wam do poprawnego funkcjonowania w firmie. To chyba wszystko, co miałem do przekazania. A teraz, w końcu życzę wszystkim smacznego.
Pan Kaulitz dostał oklaski. Wszyscy nadzwyczajnie byli bardzo szczęśliwi i podekscytowani. Przy stole podczas obiadu nie było nawet przez sekundę ciszy. Żarty trzymały się wszystkich. To pożartowali z Adama, to z Ciastka i Alexa, że teraz będą walczyli ze sobą, to z pani od jakości, że teraz sama zobaczy, jak to jest pracować fizycznie. Tego komentarza autorem był nie kto inny jak Adam. Kornelia zrozumiała, że pewnie miał dosyć jej poprawek.
Gdy po obiedzie nadszedł na to czas, poszli do pałacu. Wszyscy nie mogli wyjść z podziwu, jak zrozumiała, spodziewali się, czegoś fajnego, ale nie aż tak 'zajebistego', jak powiedział Alex. Adam rozweselał wszystkich. Od razu wskoczył za recepcję. Śmiali się z niego, że jest bardzo mały przy niej.
-A co to za wycieczka? Buty, chociaż wytarliście przed wejściem? Posadzka jest na wagę złota. -Udawał.
Kornelia była bardzo spięta. Miała wrażenie, że właśnie odbywał się główny sprawdzian zadowolenia przyszłych użytkowników tego miejsca. Nawet dwa kieliszki szampana wypite po kryjomu u kucharzy nie pomogły jej w rozluźnieniu. Przed oczami miała tylko kręcącą głowę pani Simone i Natalie, które nie mogły wyjść z podziwu i komentowały wszystko między Tomem, Jenny i Billem. Nie na długo. Kaulitz ściągnął osobiście Kornelię, żeby zaprowadziła Toma do studia. Rozmowa sprzed obiadu dała mu w kość.
Zatrzymali się na 'szklanym' korytarzu na poddaszu. Tom, widząc zza szyby swoje nowoczesne biuro, od razu się uśmiechnął. Otworzyła mu drzwi i zaprosiła do środka. Kaulitz pokazał mu te wszystkie sztuczki, jakie poznał dzień wcześniej. Tom był zachwycony wielkością pomieszczenia, a Kornelia cieszyła się, widząc jego uśmiech. Przeżywał sprzęt, jaki tam znalazł. Oświadczył wszystkim, że:
-To nie komputery, to są maszyny. -Co miało oznaczać, chyba że są bardzo dobre. A całe studio nazwał 'profesjonalnym', dodając, że w końcu Bill się takiego dobył. Długo mu nie zajęło odnalezienie dostępu do nagłośnienia studia. Oczywiście Kornelia również pokazała Natalie garderoby, która również była zafascynowana swoim nowym miejscem pracy. Chyba najbardziej rozweseliła ich lodówka, która zaopatrzona była już w alkohole i napoje.
Identyczny zachwyt mieli, oglądając swoje główne biura piętro niżej. Przesuwające ściany były dla nich atrakcją. A Tom znowu komentował sprzęty i wbudowane panele do grafiki w biurka.
Kornelia nie wytrzymała. Spłynęły jej łzy wzruszenia. Nie mogła znieść szczęścia na twarzach braci. A najgorsze było to, że pan Kaulitz miał cały czas nadzieję, że gdy Tom to zobaczy, to zgodzi się na pracę w firmie. Zauważyła to, gdy sam mu podekscytowany wszystko pokazywał, z uwagą przyglądając się brata reakcji. Tak bardzo się bała, że Tom go rozczaruje...
-Heeej! Co się dzieje!? -Zawołała czułym głosem Natalie i od razu podeszła do Kornelii.
-Nic. -Było jej wstyd. -...Nie wiedziałam, że zrobię aż tyle radości... Kaulitzom...
-Mmm... -Pani Simone się rozczuliła. -Powinnaś być z siebie dumna! Odwaliłaś kupę wspaniałej roboty. -Pogłaskała ją po ramieniu.
Ocierała łzy.
-Przepraszam za... Moje wzruszenie.
-Ohh. Przestań już. Ja jestem pod wielkim wrażeniem, więc chłopcy na pewno też są dumni z twojej pracy.
Uśmiechała się, ale widok szklanych oczu pana Kaulitz, po raz kolejny pozwoliły jej się rozczulić. Tym razem Kaulitz nie wytrzymał i podszedł do niej, zamykając ją w swoich ramionach.
-To prawda. Powinnaś być z siebie dumna. A my możemy ci tylko podziękować, choć wiem, że to i tak za mało na to, co tu zrobiłaś... -Pogłaskał ją po plecach i się odsunął od niej.
-A ja mam pomysł. -Zawołała pani Simone. -Zróbmy sobie zdjęcie. Wszyscy. Wszyscy razem, całą firmą przed pałacem dla uczczenia tej pięknej chwili.
-Jestem za. -Przyznał młodszy z synów.
Zdjęcie się udało. Wszystko się udało. Nawet potańcówka 'na salonach', jak już dostało przydomek pomieszczenie w piwnicy w budynku numer dwa. Pani Simone chciała zatańczyć ze swoimi synami, ale ci kategorycznie się od tego obronili, co nie zmieniało faktu, że prowadzili żywe rozmowy. Pracownicy pierwszy raz mieli okazję widzieć w takiej normalnej postaci pana Kaulitz i chyba zaczynali zmieniać, co do niego nastawienie. A co gorsze, Ciastek porwał Kornelię do tańca. Od wtedy robiło się coraz więcej par. Pani Barbara musiała porwać Adama. A Alex tańczył z Verą. Natalie dobrała się w parę z Jenny i zawojowały obydwie, stojąc na jednej z kanap.
Kornelia dzisiejszego popołudnia zebrała całe mnóstwo komplementów. Nie była przygotowana na takie coś. Jak Adam Kornelii na boku oświadczył:
-Jeszcze nigdy nie widziałem ich takich szczęśliwych.
-Kogo?
-Wszystkich! Pierwszy raz chyba, są tak rozluźnieni przy właścicielce i prezesie. Twój obiad się udał. -Wyciągnął do niej piątkę, a Kornelia mu ją przybiła.
-Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę.
-Nie masz pojęcia, jak JA się cieszę. Jestem najważniejszy w firmie i mam najpiękniejsze stanowisko pracy ze wszystkich! -Cieszył się.
Kornelia się zaśmiała.
-Co prawda, to prawda. Masz najpiękniejsze stanowisko pracy. -Pokiwała głową.
-Tak będę tam siedzieć. -Wyprostował się mocno i uniósł głowę do góry, robiąc minę snoba.
Kornelia się zaśmiała.
-Tak odstraszać będziesz wszystkich.
Adam sam się wyśmiał.
-Nie, ale serio. Wiesz, co jest najlepsze?
-Co?
-Julia starała się o stanowisko sekretarki, a JA dostałem stanowisko recepcjonisty! -Cieszył się.
-Powiesz jej o tym?
-Pewnie! Wiesz, jak będzie przeżywać, że będę miał stały kontakt z Kaulitzem? Haha powiem jej, żeby zaaplikowała na stanowisko pakowaczki. -Śmiał się z Kornelią.
-Jesteś wredny. -Skomentowała czarnowłosa.
-Ja też tak zaczynałem. -Wzruszył ramieniem. -Dobrze, że ten fotograf robi zdjęcia, bo gdy jutro się obudzę, to nie uwierzę, że wszyscy są tacy szczęśliwi. Będę miał to na papierze... A co ty nie pijesz?
-Przecież nie mogę.
-Dlacze... Aha... Haha -Wyśmiał ją głośno. -Zapomniałem, że nie jesteś pełnoletnia.
-Ha ha ha... Ale śmieszne. Nie długo będę... Mam już siedemnaście i pół...
Adam znowu się wyśmiał głośno, ale Kornelia również.
-Siedemnaście i pół. To jest ważne. Nie siedemnaście, ale siedemnaście i pół. -Śmiał się bardzo.
Kornelia pokręciła głową. Dopiero teraz zauważyła, że pan Kaulitz im się przygląda. Miny nie miał zbyt zadowolonej. Dlatego, jak najszybciej zakończyła rozmowę z Adamem i podeszła do niego. Czuła się dziwnie, musząc kontrolować swój każdy ruch, gest, spojrzenie, czy uśmiech. Czuła się cały czas mocno obserwowana.
-Obiad się chyba udał. -Uśmiechnęła się do wyprostowanego i przystojnego blondyna. Miała wrażenie, jakby przez to, że nie mogła się zachowywać w takich momentach swobodnie, podobał się jej jeszcze bardziej niż wtedy, gdy są sami. To było bardzo gnębiące jej psychikę.
-Tak. Nawet bardzo. -Odrzekł, obmiatając wzrokiem całe pomieszczenie. Zszedł z hokera i przeszedł z Kornelią lekko na ubocze. -Za dwie godziny mają pojawić się media. Nie wiem, jak to zrobisz, ale pracowników nie chcę pokazywać publicznie.
-Nie ma problemu. -Naprawdę nie widziała w tym problemu.
-No to dobrze. O czym rozmawiałaś z Adamem? -Przyglądał się ludziom, jakby  w ogóle nie obchodził go temat ich rozmowy.
-O niczym. -Uśmiechnęła się. -O obiedzie. Że się udał.
-To było takie zabawne?
-Śmiał się, że powiedziałam, że mam siedemnaście i pół lat.
Kaulitz zerknął na nią z uniesioną głową.
-Mogłaś się do tego nie przyznawać. -Skomentował na wydechu.
-No co... -Zawstydziła się. -...Tom chyba też jest zadowolony?
-Jest...
-Zostanie tutaj?
-Nie wiem jeszcze... -Westchnął. -Do przemowy się przygotowywałaś?
-Jakiej przemowy? Aha... Tej przy obiedzie? Nie. -Pokręciła głową.
-Tak myślałem, że improwizujesz... -Prawie wcale na nią nie patrzył, a jego miny były dla niej całkiem obojętne. To granie przy ludziach zaczęło wydawać się jej bardzo stresujące, ponieważ sama nie chciała się mu przyglądać, ani zbyt często uśmiechać, co było problemem... Bardzo ją krępował i zawstydzał.
-Po czym to pan widział? -Zaciekawiła się.
-Po długości zdań. Na przemowach mówi się zwięźle i krótko.
-Powiedziałam krótko...
Kaulitz uniósł brew.
-I proszę cię następnym razem, żebyś przemyślała moje zdanie, które zechcesz cytować. I cytuj moje słowa jak najmniej. Albo w ogóle tego nie rób.
Kornelia się zaskoczyła.
-Powiedziałam coś źle?
-Całe szczęście nie, ale przez to, że pozwoliłaś sobie zacytować moje słowa, czego nie robiła nawet Ala, która była moim zastępcą, zostaniesz potraktowana inaczej, niż sobie to wyobrażasz. Mówię ci to zawczasu, żeby nie było później z twojej strony rozczarowań.
Kornelia na chwilę zamilkła.
-Nie myśl teraz o tym. Mówię ci to już na przyszłość. Powinnaś też wiedzieć, że tyle ile głów, tyle różnych interpretacji jednego słowa. Nie wszyscy rozumieją jedno zdanie, tak jak ty je rozumiesz. To również proszę zapamiętać na przyszłość.
-...Przecież chciałam dobrze...
-Rozumiem panno Millian. -Odrzekł poważnie, gdy przechodził obok nich jeden z pracowników. -Ale nie wszyscy zawsze będą cię rozumieć tak, jak ty tego chcesz. -Dokończył, jak znowu nikogo nie było blisko nich. -A żeby przekazać komuś to, na czym ci zależy, to używa się krótkich i konkretnych zdań. Co do mediów, chciałbym, żebyś uczestniczyła w spotkaniu.
Kornelia ponownie zaskoczona zerknęła na blondyna.
-Tylko się nie stresuj i nie pij więcej po kryjomu, jeśli ktoś to zauważy, będzie skandal, że rozpijam nastolatki. A teraz przepraszam panno Millian. -Odszedł od niej.
Kornelia stała tam chwilę oszołomiona tym wszystkim. Chyba za wcześnie się pocieszyła, że wszystko wychodzi jej idealnie dzisiejszego dnia.
Media jedno po drugim zjeżdżały się na parking. Kornelia nie piła więcej, tak jak pan Kaulitz jej radził. Na miejscu została tylko rodzina Kaulitz, Jenny, Natalie i Kornelia. Nigdy w życiu tak bardzo się nie stresowała, nawet jeśli nie miała uczestniczyć w żadnym wywiadzie, tylko się przyglądać. Już dawno nie czuła alkoholu w sobie. Stres wszystko wypalił jej z organizmu, za to Tom z Billem, nie rozstawali się ze swoimi kieliszkami. Odstawili je tylko na chwilę, na wywiad, który odbył się w głównym holu na tle robiącej szał recepcji. Na hokerach zasiadł nie tylko Bill, ale i jego brat i ich mama, tuż po tym, gdy Natalie zrobiła wszystkim make-up.
Pytania dotyczyły nowego startu Domu Mody. To było oczywiste. Simone rozwodziła się trochę nad przeszłością, a pan Kaulitz nad przyszłością. Tom wspomniał o starcie kampanii i zachwalał, że będzie to coś zupełnie nowego. Pan Kaulitz stwierdził, że to tak, jakby otwierali zupełnie nową firmę. A przy pomocy zaufanych ludzi dzieje się to bardzo szybko. Tutaj pan Kaulitz wyjawił publicznie nazwisko Kornelii, oświadczając, że to główna osoba, która będzie reprezentować ich kampanię. Arthur również nie został pominięty, który został nazwany przez panią Simone 'wybitnie pomysłowym i otwartym na nowości projektantem, który nie boi się wyzwań'. Dodała również, że takich odważnych i kreatywnych młodych ludzi świat potrzebuje, ponieważ dzięki nim, możemy iść do przodu.
Kaulitz miał najwięcej pytań. Na niektóre z nich, Kornelia nie miałaby pojęcia, co odpowiedzieć, ale dla niego, żadne pytanie nie było trudnością. Przynajmniej takie wrażenie sprawiał swoim zachowaniem.
A w telewizji na drugi dzień zostało dodane przez prezentera, że Dom Mody Kaulitz, poszukuje nowych, kreatywnych ludzi do współpracy z jego firmą. A na tło dali jego zdjęcie, za biurkiem, a reporter nie kończył.
-Mając takiego szefa, chyba żadna kobieta nie obejdzie się bez wysłania tym razem nie listu miłosnego, a swojego portfolio.
Kornelia się zaśmiała i zerknęła na Kaulitza, który tylko uniósł brew z zadowolenia.
-On chyba nie wie, co mówi. Zatonę teraz w tych papierach...
-Myśli pan, że dużo będzie aplikacji? -Zaśmiała się Kornelia, wracając do kuchni, by dokończyć przygotowanie kolacji.
-Pewnie. Kto by nie chciał pracować dla mnie, na dodatek w Pałacu. -Podkreślił ostatnie słowo.
Kornelia tylko zrobiła ironiczną minę. Jego pewność siebie, czasami ją dobijała, choć i tak wydawało jej się to bardzo urocze z jego strony.
-Niech przyjdą jakieś ładne. -Odrzekł Tom, odrywając się na chwilę od swojego telefonu, w którym non-stop coś pisał.
-Pewnie. Przyjdą same modelki, a męskie grono, zamiast skupić się na pracy, będzie patrzeć zza szyb na korytarz... -Westchnął blondyn. -To nie jest dobre i wcale mi się to nie podoba.
-Dobrze sobie umilać wzrok, gdy siedzi się tyle godzin w papierach. -Podtrzymywał Tom.
-Panowie, zapraszam do stołu. -Zawołała radosna.
Bracia wymienili się spojrzeniami, które tylko oni rozumieli i grzecznie usiedli do stołu jadalnianego. Irytowało Toma, że Kornelia zwraca się do jego brata na 'pan'. Przecież byli w swoim chorym związku. Tom zaczynał odbierać Kornelię, coraz bardziej za lizusa, pomimo że kolacja mu smakowała i zechciał dokładkę.
Czuł po kościach, że obydwoje oczekują jego decyzji, której sam jeszcze nie był pewny. Dlatego całe te dwa dni pobytu w Berlinie byli dla niego tak bardzo uprzejmi. A jeśli tak? To postara się tę ich uprzejmość podtrzymać jak najdłużej. Miał radochę z tego, że się tak produkują przy nim tym miłym traktowaniem jego osoby.


CDN

Komentarze

  1. A ten Tom :D Jej słodki jak zawsze. Mam nadzieję, że na nowo przekona się do Neli! No i Bill mógłby być dla niej nieco bardziej.. Ciepły? Nie pogniewałabym się. Dawno nie komentowałam, ale czytam w miarę regularnie nowe notki :) Zastanawiam się ciągle nad tym, czy Tom właściwie zamierza zostać w Berlinie i co z nim i z Rią? :D

    Czekam niecierpliwie ;) Weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko 'soon', że tak powiem xD Tom będzie wyjaśniony, tak samo jak jego związek z Rią jak i Kornelią już niebawem :)
      Kaulitz to Kaulitz :) Ma swój sposób ukazywania czułości xD

      Dziękuję za komentarz kochana :* Również ciepło pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Super, że obiad pracowniczy przebiegł tak dobrze. Mam nadzieję, że pracownicy Billa sprawdzą się dobrze na nowych stanowiskach. Zabrakło mi trochę wątku zwolnienia Ali z pracy. Miałam nadzieję, że dodasz ich rozmowę, bo byłam ciekawa tej konfrontacji (chyba, że dodasz to jakoś później, chociaż nie jestem pewna, czy później miałoby to sens i trzymało się całości).
    Jestem bardzo ciekawa, jak wszystkim będzie się pracować w pałacu i czy Tom zgodzi się zostać w Berlinie. To ostatnie ciekawi mnie najbardziej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg