4. Tragiczna sobota cz. 1

Dzisiaj witam Was nie tylko z nowym odcinkiem, ale również z informacją i zaproszeniem.

Razem z Mistyczną postanowiłyśmy już parę miesięcy temu połączyć swą wyobraźnię, by wspólnie stworzyć coś - moim zdaniem - wspaniałego. 
Historia się pisała już dłuuugo, długo, by w końcu ujrzała światło sieci. By przejść na naszego bloga, możecie kliknąć obrazek lub kliknąć w stronę powyżej.
Zapowiedź historii znajdziecie na blogu :)
Polecam! <3


A teraz zapraszam na rozdział :) 


4


Tragiczna sobota cz. 1


- Muszę być nieskazitelnie perfekcyjny. Przynajmniej przez jakiś czas.
Kornelia nie komentowała jego dziwnych uwag na głos, choć w głowie brzmiało to mniej więcej tak.
- Król i władca. - Plus ogromna, cieknąca ironia.
Uwielbiała mu się przyglądać i nie denerwował jej jeszcze ze swoim podejściem do życia. I to dzięki temu, że sama miała mnóstwo spraw na głowie. Między innymi była to przeprowadzka.
Słowa Jenny nadal gdzieś jej się plątały między myślami. Starała się je olać, ale jakoś dziwnie nie potrafiła tego zrobić. Broniła się sama przed sobą, że na planie płakała ze stresu przed ujawnieniem prawdy. Gdyby jej tata jej nie skrzywdził, wcale by nie płakała. Zresztą miała inne zdanie na temat Kaulitza. Był może i czasem wredny, ale to chyba właśnie jej imponowało. To, że jest tak pewny siebie, że nie boi się tego robić. Miał po prostu ludzi w dupie i dzięki temu żyło mu się wiele łatwiej. To właśnie podziwiała jak i wiele innych rzeczy. Też by chciała mówić otwarcie wszystkim swoje zdanie, nie przejmując się, że ktoś ją znielubi. Kaulitza właśnie za to ceniono. To było coś pięknego.
Dostawcy, którym zostało zapłacone za wynoszenie i wniesienie, sprawnie się poruszali po pałacu za kierownictwem Kornelii, gdy pan Kaulitz w tym czasie udzielał kolejnych wywiadów promocyjnych jego Domu Mody i kampanii.
Za to Tom ukradkiem przyglądał się Kornelii. Był obecny w pałacu. Nie przestawał esemesować od wczoraj i nie oświadczył jeszcze oficjalnie swojego powrotu do Berlina.
Kornelię trochę nudziło patrzenie się, jak mężczyźni wnoszą do pałacu ciężkie kartony. Wszystkie po kolei musiała odznaczać na liście, żeby się w tym nie pogubić.
Zawiesiła się na chwilę na oświetlonym przez lampy kamer, blondynie. Pstryknęła mu zdjęcie i wstawiła na Instagrama, podpisując "Promoday". Ogólnie była pod wrażeniem liczbą ludzi, którzy polajkowali jej pierwsze zdjęcie pałacu. Było ich tysiące, tak samo, jak obserwatorów i liczba cały czas rosła. To ze względu na to, że pan Kaulitz ogłosił wczoraj podczas wywiadu, że powstał taki profil.
- Nie powinnaś wstawiać takich zdjęć na profil. - Zaczepił ją Tom.
- Dlaczego?
- Bo na zdjęciu widać innych ludzi. Jeśli już zamierzasz wstawiać takie zdjęcia, to rób je tak, żeby nie było widać innych. A co najważniejsze z opóźnieniem. - Tom pokręcił głową.
- ...Przecież nie widać ich twarzy, widać tylko twarz Billa.
- No to dobrze. Mówię na przyszłość. - Odszedł.
- A z jakim opóźnieniem? - Zaczepiła go jeszcze.
- Możesz już zadzwonić po ochronę.
- Nie rozumiem. - Tym razem ona pokręciła głową.
- Wszyscy wiedzą już o pałacu. Właśnie wstawiłaś zdjęcie z jego wnętrza z Billem. Za chwilę może się tu zjawić mnóstwo jego fanów. Dlatego od razu wezwij ochronę lub zamknij ogrodzenie, żeby nie mogli się dostać na posiadłość. - Mówił z karcącą miną i w końcu odszedł.
Kornelia wiodła chwilę wzrokiem za chłopakiem. Podobał jej się jego styl poruszania się. Był taki wyluzowany i pewny siebie... Ale musiała się ocknąć. Podeszła do dużego okna, by obadać sytuację.
- Tom ma rację... - Przyznała w duchu. Żałowała, że wstawiła to zdjęcie na profil. - Co, jeśli naprawdę przyjadą jego fani? Nie ma tutaj przecież żadnej ochrony. - Nie miała pojęcia, co robić. Normalnie by podeszła do pana Kaulitz, ale nie mogła przerywać wywiadu. Panikowała trochę. Nie mogła skupić myśli na tym, co robi. Wmawiała sobie, że chyba fani Kaulitza nie będą aż tak szaleni, żeby przyjść pod pałac. Przez całe pół godziny zerkała z obawą na ogrodzenie przez okna. Gdy zobaczyła parę głów, żołądek się jej ścisnął.
Wyszła na zewnątrz. Sama pośpiesznym krokiem ruszyła w stronę bramy. Im bliżej jej była, tym zaczynała widzieć coraz więcej aut i jakichś ludzi. Na dodatek byli to nie tylko cywile, ale i reporterzy, którzy wjechali na posiadłość. Zatrzymała ich swoim ciałem, machając plikiem kartek.
- Proszę wyjechać za bramę, to jest teren prywatny.
- Jak to? Byliśmy umówieni. - Pokazał plakietkę z logiem mediów, które reprezentowali, ale to i tak jej nic nie mówiło.
Kornelia się zmieszała. Czuła, jak wszystko zaczyna jej wychodzić spod kontroli. To wszystko było nie tak, jak powinno. Nie miała pojęcia, czy kłamią, czy nie. Wiedziała, że miało dziś być sporo mediów, ale nie miała żadnych konkretnych o nich informacji.
- Na którą godzinę?
- Na trzynastą.
- To jeszcze półtorej godziny. Proszę wyjechać z posesji. - Nie mogła przy nich tak stać, jacyś ludzie kręcili się w bramie, którzy robili wrażenie, że chcą wejść dalej.
- Proszę wyjechać. Pan Kaulitz jest w trakcie wywiadów, nic tu na razie po was. Dowiem się, o której kończą, to was poinformuje. Proszę nie utrudniać.
Mężczyźni wymienili niezadowolone spojrzenia między sobą i kierowca zaczął grzecznie wycofywać auto.
Podeszła szybkim krokiem do bramy. Była zła na Toma, że nie przyszedł jej pomóc. Choć po chwili zrozumiała, że gdyby on wyszedł, mogłoby być jeszcze gorzej...
- Proszę przejść za bramę! - Zawołała do powiększającej się liczby miejscowych fanek. Na dodatek robiły jej zdjęcia i coś do niej mówiły, ale zbytnio ich nie rozumiała.
- Tom też jest w środku!? - Zawołała jedna z nich w języku angielskim.
Kornelia wolała jednak nie reagować.
- Kaulitz do nas wyjdzie? - Zapytała dziewczyna, która stała najbliżej Kornelii.
- Nie wiem. - Wyznała szczerze. - Proszę się przesunąć.
Samochód nie miał, jak wyjechać, a one wcale się nie usuwały. Jednak, gdy auto wyjechało, Kornelia złapała się bramy. Z małym spowolnieniem i utrudnieniem, zamknęła ją.
- Możesz przekazać to Billowi!? - Zawołała jedna z dziewczyn, machając kartką.
Kornelia upewniła się, że brama i wejście dla ludzi na pewno jest zamknięte i chciała odejść, ale ta dziewczyna tak krzyczała i prosiła, żeby podać Billowi głupi papier, tak bardzo jej zależało na tym, że Kornelia nie miała serca jej olać.
- Podaj mi ją. - Zawołała do niej, wystawiając rękę przez płot.
- Dziękuję ci! Bardzo ci dziękuję! - Wołała szczęśliwa.
- Nie ma za co. - Uśmiechnęła się do brunetki.
- Kiedy Kaulitz do nas wyjdzie? - Zapytała inna.
- Nie wiem, czy w ogóle to zrobi. - Odrzekła z przykrością. One tak bardzo na niego czekały... - Ale bądźcie dobrej myśli... - Chciała odejść.
- Nela! Czy będzie więcej ciemnoskórych modelek?
- Nie jestem modelką, tylko fotomodelką. Nie wiem, czy będą, ale Kaulitz rozważa taką opcję.
- Można już aplikować na stanowisko fotomodelki? - Zapytała inna.
- Aplikować można cały czas.
- Jak to zrobić, jeśli nie można wejść do budynku?
Kornelię trochę zatkało.
- Drogą mailową. - Odrzekła szybko.
- Na jaki adres?
- Wszystkie informacje będą na pewno podane na stronie internetowej. Naprawdę muszę iść. - Wycofywała się. Właśnie zrozumiała, że jak jednemu się odpowie, to końca pytań nie było widać. Musiała szybko to uciąć.
- Czym się tutaj zajmujesz, skoro nie masz żadnych sesji?! - Usłyszała jeszcze za sobą, ale już darowała sobie wyjaśnienia.
Szła szybkim krokiem do pałacu. W drodze, zerknęła na profil. Tysiące lajków i komentarzy. Mało tego, zaczynały się pojawiać znaczniki. Na znacznikach nie był nikt inny, jak ona. Na dodatek właśnie pojawił się filmik, w którym Kornelia odpowiada na pytania dziewczyn. Była przerażona, że informacje tak szybko się rozchodzą. W parę minut już wiedziało o tym pół świata.
- Już nigdy więcej tego nie zrobię! - Zawołała do siebie w myślach, robiąc wielkie oczy.
Najgorsze było to, że ludzie po wnosili jej kartony, a ona już nie wiedziała, co jest wniesione. Musiała teraz gnębić i opóźniać rozładunek. Nie zostawiła tego. Musiała wszystko sprawdzić. Była załamana, a spacerujący w kółko, cierpliwy Tom tylko bacznie się jej przyglądał i kręcił głową.
Jedne z mediów zakończyły swoją pracę i już się żegnali. Kornelia miała Kaulitzowi do przekazania informację, ale ciągle ktoś obok niego był. Nie miała, jak tego zrobić. Denerwowała się, że wnoszenie pudeł tyle trwa. Wszystko zaczynało ją denerwować. Miała ochotę powydzierać się na tych mężczyzn.
- Nie wiem, kto im to powiedział! - Usłyszała głos Jenny, gdzieś w tle korytarzy. - Jak nie możecie wejść!? Kto zamknął bramę!?
Kornelia przeraziła się trochę, ale po chwili uśmiechnęła pod nosem. Właśnie wychodziła z jednego z pokojów, gdy ujrzała Jenny drącą się do telefonu i trzymającą za głowę ze zniecierpliwienia. Gdy tylko odwróciła się w jej stronę, Kornelia rzuciła jej klucze. Ta w ostatniej chwili złapała.
- Od bramy. - Rzuciła tylko przez ramię do blondynki i odeszła zajmować się swoimi sprawami.
- Zaraz będę. - Odrzekła do telefonu. - To ty wyprosiłaś ludzi z LHS'u?!
- Nie wiem, kim byli ci ludzie, w każdym razie, musiałam zamknąć bramę. Nie widzisz, co tam się dzieje? Poza tym, jeśli to Twoi ludzie, to powinnaś się nimi sama zająć, a nie zostawiać ich na pastwę losu.
- Przecież wiedziałaś, że tu przyjadą!
- Przestań się na mnie drzeć, okay? To po pierwsze, po drugie to nie ja tu jestem od mediów. - Warknęła Kornelia.
- Jesteś wredną, małą... Glizdą! - Denerwowała się.
- Co jest? - Tom zjawił się w korytarzu.
- Wasza 'wisienka' utrudnia mi pracę! Zrób z nią porządek albo nie wytrzymam tutaj! Wyprosiła media z pałacu, dasz wiarę!? - Zawołała wściekła Jenny i przeszła obok nich, robiąc przy tym mocny powiew wiatru.
Tom skrzyżował ręce na piersi i zerknął na Kornelię.
- Słucham? Masz jakiś do mnie problem? - Od razu zawołała do czarnowłosego.
- Nie. - Odrzekł spokojnie, jakby nie wiedział, o co jej chodzi.
- No to dobrze. - Kornelia też odeszła zła.
Tom pokręcił głową, mierząc Kornelii tył.
Minęła wściekła pana Kaulitz, który o mało co nie wpadł na nią, ale nie przejęła się tym. Wyszła z budynku zobaczyć, na jakim stopniu stoi z rozładunkiem.
Kaulitz po raz drugi się zaskoczył, przelatującą obok niego dziewczyną. Najpierw Jenny, teraz Kornelia. Nie wiedział, o co chodzi, poza tym, że nie lubił, gdy się biegało po korytarzach. Zerknął na Toma.
- Pokłóciły się. - Wyjaśnił krótko.
- O co? - Skwasił się blondyn.
- Kornelia dodała twoje zdjęcie na IG podczas wywiadu. Po chwili zjawiły się twoje fanki. - Wskazał za wielkie okno. - Przy okazji wyprosiła też media i zamknęła bramę, by nikt nie mógł tu wejść. Jenny zdenerwowała się na Nelę, że wyprosiła media i, że utrudnia jej pracę. A Nela zarzuciła Jenny, że się nie wywiązuje z własnych obowiązków. Że to jej media, więc ona powinna się nimi zająć, nie Nela. - Opowiedział szybko, po czym wzruszył ramionami. - Takie pierdoły... - Dodał na koniec.
Kaulitz westchnął, zerkając za okno.
- Nie wzięliśmy ochrony... - Zmartwił się, widząc tłum.
- Powiedz o tym naszej 'wisience' albo zrób jej szkolenie z dodawania zdjęć w sieć. - Ironizował czarnowłosy.
- Tom! To nie jest śmieszne! Jak my stąd wyjedziemy bez ochrony!?
Tom westchnął głośno.
- Załatwię ją, nie oraj się... - Odrzekł od niechcenia.
- Tobias ma teraz inne zlecenia... - Martwił się.
- Trudno. Będzie musiał je odstawić na chwilę. - Tom wybierał już numer.
- Kornelia już skończyła?
- Nie.
Pan Kaulitz popił wodę i usiadł w nieczynnym jeszcze bufecie, który znajdował się naprzeciwko recepcji. Miał chwilę przerwy dzięki Kornelii. Tom się do niego dosiadł, również ze szklanką wody.
Kaulitz zmuszony był pobrać aplikację i zobaczyć osobiście, co Kornelia wyprawia w sieci. Nie znał hasła do konta Domu Mody, dlatego ostatecznie założył swój profil pod nazwą, która pierwsza wpadła mu na myśl. Było to imię jego psa z dzieciństwa, który nazywał się Scooty. Obejrzał oczywiście filmiki. Był zdruzgotany tym, co Kornelia powiedziała.
- Mailowo? Jeszcze nie posiadamy takiego maila. - Skomentował na głos.
Tom już wcześniej oglądał te filmy, dlatego jego mina mówiła "Chciałeś? To masz."
- Oh... - Zdenerwował się. - Nie wiedziała, co powiedzieć, dlatego to powiedziała... - Tłumaczył ją.
- Taa... Teraz musisz zrobić maila i przyjmować CV swoich fanek. - Wyśmiał się Tom.
Blondyn skarał tylko brata wzrokiem.
- Kornelio! - Zawołał, gdy zobaczył dziewczynę znowu przelatującą przez hol. - Pozwól do mnie. - Odsunął jej fotel, by mogła usiąść.
Kornelia zerknęła na Toma. Już podejrzewała, że ten musiał na nią naskarżyć.
- Chciałem się ciebie zapytać, czy pamiętasz moje wczorajsze słowa?
- Fuck... -Rzekła w myśli. - Nie wiem, o co chodzi? Jakie słowa?
- Rozmawialiśmy o tym, że każdy odbiera inaczej nasze wypowiadane słowa. Pamiętasz?
Kornelia skinęła głową, nie rozumiejąc, o co chodzi.
- Dlaczego więc powiedziałaś tym ludziom, że będzie można dokumenty wysyłać drogą mailową? Przecież wiesz, że nie ma takiego maila i raczej nie będzie.
- ...Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Co się robi, jak się nie zna odpowiedzi na pytanie?
Kornelia czuła się jak zbity pies.
- Nie wiem... Mówi się, że nie wiem?
- Dokładnie.
- Ohh przepraszam panie Kaulitz. - Wykrzywiła zmarnowana twarz. - Nie wiem, co dzisiaj jest, ale nic mi nie idzie! - Zawołała. - Przeze mnie ci ludzie tu wszyscy przyszli, wiem, popełniłam błąd, ale nie pomyślałam o tym. Nigdy więcej już tego nie zrobię...
- Kornelio... - Wtrącił Kaulitz.
- Proszę mi to wybaczyć. Starałam się to naprawić, poszłam zamknąć bramę. Nie miałam wglądu do spisu mediów, które mają dzisiaj być, nie tym miałam się zajmować. Wyprosiłam kogoś i Jenny się zezłościła. Nie wiedziałam, czy mi kłamią, czy nie. Dlatego tak wyszło... Jeszcze tyle jest tych pudeł...
- Kornelio. - Wtrącił ponownie.
- ...Że mnie to drażni. Będę tu siedzieć pewnie do jutra, zanim to wszystko znajdzie się na swoim miejscu. Ci faceci latają, jak głupi po pałacu i nie wiedzą, co gdzie zanosić. Muszę im palcem wszystko pokazywać, na dodatek większość z nich nie zna języka angielskiego, to jest jakaś porażka!
- Kornelio. - Odrzekł już stanowczo, a Kornelia w końcu zamilkła. - Nie musisz zanosić każdego pudła, do odpowiedniego biura. Możesz je zostawić w maga...
- Wiem, ale nie chcę, żeby robili to pracownicy. Chcę, żeby mieli już wszystko na miejscu, żeby skrócić czas rozpakowywania się. Tak, by każdy szukał swojego, byłby harmider. A chciałabym, żeby to szybko poszło, żebyś mógł już wrócić do normalnego trybu pracy.
- Dziękuję, że mnie tak wyręczasz i dbasz o mój czas, ale jeśli sprawia ci to trudność, możesz to odstawić. Pracownicy będą tu dopiero w przyszłym tygodniu. Jest sobota. Daj sobie więcej luzu.
- Nie mogę teraz tego tak zosta...
- Gdzie jest... - Mężczyzna zerknął na napis na pudle. - Księgowa?
- Przepraszam, ale muszę iść... - Wstała od stołu. - Aha... Jakaś dziewczyna prosiła, bym ci to przekazała. -Wynalazła konkretną kartkę papieru w swoich papierach i podała mu.
Kaulitz odprowadził ją wzrokiem.
- ...Chciałbym, żeby wszyscy moi pracownicy byli tak pilni. - Skomentował zadowolony.
- Jest nowa i młoda. Jeszcze się nauczy, że w pracy trzeba pracować normalnie, a nie jak robot. - Skomentował Tom.
- Ona jest po prostu kochana.
- No pewnie. Każdy, by był, gdyby tak cię wyręczał, przy brudnej robocie.
Kaulitz się uśmiechnął. Wziął w końcu kartkę i rozłożył ją.
"Cześć Bill. Jestem twoją fanką, odkąd się chyba urodziłeś. Hehe to taki żart.  Chciałabym ci powiedzieć tyle rzeczy i nie wiem, od czego zacząć. Nie dawno przesłuchiwałam waszą płytę Devilish..." -Kaulitz się uśmiechnął szeroko, ale również się skrzywił..
- Co tam masz? - Zainteresował się Tom. - Seks-list? - Dopytał, zbliżając się do brata, by móc samemu sobie czytać.
"Byliście tam z Tomem tacy mali i słodcy! I tych dwóch kolegów, Georg i Gustav, nic o nich nie słychać. Chciałabym zapytać, czy kiedykolwiek jeszcze w życiu nagracie coś razem? Czy Devilish powróci? Robisz karierę, wiem. Ale czy to nie dobry moment na wydanie nowego albumu? Tak bardzo chciałabym usłyszeć cię ponownie. Posłuchać tego, o czym śpiewacie, posłuchać tego, co siedzi teraz w waszych głowach. Czy jest w ogóle szansa, że kiedyś to się stanie? Czy kompletnie już się nie interesujecie tworzeniem muzyki? Czy może piszesz jeszcze teksty i chowasz je w szufladę, zostawiając to, jako swoje hobby? Jej... Mam tyle pytań do Ciebie, do Was... Na koniec chciałabym powiedzieć, że jestem waszą wielką fanką, tak, jak cała moja rodzina. Zawsze będziesz naszym projektantem numer 1. Kochamy cię i życzymy wielu sukcesów. Pozdrawiam i całuję. Alys"
- Tyle pytań, a nawet numeru nie podała. - Zaśmiał się Tom.
- OMG... Nie wiedziałem, że ktoś jeszcze słucha tej płyty! - Kaulitz poczuł wielki wstyd. -Ta płyta, to jedna wielka wpadka!
- Cóż... Teraz może tak, wtedy jednak byliśmy przekonani, że to jest najlepsza płyta ze wszystkich na rynku. - Uśmiechał się Tom, cofając się do wspomnień z dzieciństwa.
- Tak... I bardzo się ubiegaliśmy o to, żeby ludzie ją w ogóle zechcieli kupić. - Śmiał się blondyn. - To były czasy...
- Fajnie było. Moglibyśmy spróbować zrobić to jeszcze raz. W końcu mógłbym wydać ścieżkę osobiście, a nie sprzedawać innym piosenkarzom.
- Taa... Moje teksty bardzo dobrze się sprzedają. - Rozmarzyli się.
- Witam. - Podszedł do nich mężczyzna z plakietką Living, Home Style.
Kaulitz nie miał z nimi dużo do roboty. Robili więcej zdjęć pałacu niż jego osobie.
Ochrona przyjechała, najszybciej, jak się dało. Jenny się nimi już zajęła. Rozstawili się przy bramie. Paru też stało przy wejściu do pałacu.
Kornelia, wychodząc z pałacu aż się ich zlękła, tak upiornie wyglądali. Wymienili się badawczym wzrokiem i popędziła do dostawczaka. Musiała otworzyć drzwi magazynu. Ludzie z pudłami nie mogli kręcić się wejściem głównym, robiło się tam zbyt dużo osób. Swoją drogą, zauważyła, że Kaulitz prawie do każdego z wywiadów ubierał się inaczej. Zapisała sobie w pamięci, żeby później się go spytać, dlaczego to robi. A może jednak nie zapyta, nie chcąc po raz kolejny robić z siebie idiotki...
Rozdzwonił się jej telefon. 'Adam' pisało na wyświetlaczu. Uśmiechnęła się do siebie, ale szczęście szybko zniknęło, gdy na dworze zaczęło padać. Schowała się do magazynu.
- Siemasz, Nela. Słuuuchaj... Co robisz dzisiaj wieczorem?
Kornelia odczuła jego radość, dlatego ponownie się uśmiechnęła.
- Nie wiem. Ugrzęzłam na razie z rozładunkiem.
- Uuu... Przyjechać ci pomóc, żeby było szybciej?
- Chciałabym, ale nie wiem, czy możesz. Kręci się tu mnóstwo mediów.
- Tak, tak. Widziałem już.
Kornelia westchnęła.
- Ale możesz zapytać, co nie? Byłoby szybciej.
- A co ci się tak śpieszy?
- No chciałem zapytać, czy masz wolny wieczór? Chciałem ze znajomymi iść na miasto. To znaczy, oni chcą iść na miasto. Wiesz, mają powód, żeby się napić. - Śmiał się.
- Jak miło. Z chęcią z wami bym uczciła twój awans, ale nie wiem, czy dam radę.
To była dopiero dobra sytuacja, w której Kornelia nie miała pojęcia, czy powiedzieć o czymś takim panu Kaulitz, czy się go może spytać. Czy w ogóle odmówić Adamowi od razu, czy kłamać, a panu Kaulitz nic nie mówić? Była w wielkiej kropce w tym momencie. Co innego by było, gdyby mieszkała sama, a już w ogóle co innego by było, gdyby Adam wiedział, że prezes jest jej chłopakiem i z nim mieszka...
- No właśnie przyjechałbym do ciebie i bym ci pomógł. Ogarnęlibyśmy wszystko szybko i od razu przyjechali do mnie. Już tyle razy miałaś do nas wpaść i nigdy się to nie zdarzyło, więc dzisiaj by była świetna okazja.
Kornelia bardzo chciała się z nim spotkać i wpaść w odwiedziny. Julia nadal była zazdrosna, więc naprawiłaby to, tak jak chciała już to dawno zrobić.
- Adam... Dam ci znać, jak będę coś wiedzieć, okay?
- Dobra. To dowiedz się wszystkiego, mogę przyjechać w każdej chwili. Prezes jeszcze nie wspomniał nic o zdaniu auta. - Wyszeptał ostatnie zdanie.
Kornelia się zaśmiała.
- No dobrze. Dowiem się, ale w tej chwili od razu ci powiem, że nie mogę z nim porozmawiać. Ma wywiad. Jak skończy, to się dowiem wszystkiego i dam ci znać.
- Dobra! Czekam!
- Okay. Paa...
- Paa!
Rozłączyła się. Nie wiedziała, co ma zrobić...
- Proszę zaczekać! Co tam masz!? - Podbiegła do mężczyzny, który przeszedł obok niej z pakunkami.

- Do której masz dzisiaj te spotkania? - Kornelia dopiero po dwóch godzinach dorwała pana Kaulitz, i to na dodatek w 'garderobie', którą urządził sobie w pierwszym z brzegu pokoju, mający służyć do rozmów kwalifikacyjnych i innych tego typu.
- Nie jestem pewny konkretnej godziny. Coś się stało? - Zapinał rozporek kolejnej, nowej pary spodni. Jego nagi tors pozwolił się Kornelii zawstydzić i, żeby nie stać w przejściu, wsunęła się do środka, zamykając za sobą drzwi, by nikt go nie mógł ujrzeć.
- Nie... Adam dzwonił do mnie i mówił, że może mi pomóc z rozładunkiem.
Kaulitz uniósł brew, zerkając w jej stronę. Kornelii zrobiło się cieplej na widok jego ciała. Miała ochotę do niego podejść, ale tak bardzo się wstydziła...
- Powiedziałem ci już, co o tym myślę. - Odrzekł surowo, wciągając na siebie dużo za dużą, białą koszulę. - Nie musisz tego robić dzisiaj.
- Wiem, ale chciał mi pomóc, żeby szybko to skończyć, bo idzie z przyjaciółmi do miasta uczcić swój awans i pytał, czy nie wybiorę się z nimi.
- I? Co powiedziałaś? - Zapinał guziki od dołu. Był zaciekawiony tym tematem.
Kornelia czuła jego niezadowolenie. Żałowała, że w ogóle o tym wspomniała.
- Że nie wiem, czy pójdę, bo nie wiem, o której skończę. A on nie może przyjechać, bo są tu media.
- Więc, o której skończysz? - Wciągał już końce koszuli w spodnie.
- Nie wiem. Mało już zostało. Jakieś dwie godziny? Nie wiem... - Podeszła w końcu do niego, zatrzymując się za nim, ale tak, by widzieć siebie w lustrze. Poprawiła swoje włosy, które zmoczył okropny, zimny deszcz.
- Za dwie godziny będzie siedemnasta. - Zawijał rękawy do łokci, choć jego koszula nadal nie była dopięta.
- Tak.
- Więc jaka jest twoja decyzja? - Odwrócił się do niej przodem, zasłaniając jej widok w  lustrze. Kornelia coraz bardziej się stresowała i sama nie wiedziała, dlaczego się z jej ciałem tak dzieje. Czy to przez to, że widzi jego nagą klatkę piersiową tuż przed sobą? Czy może dlatego, że nie wie, co ma powiedzieć? Może to i to... Jednego była stu procentowo pewna. Jego włosy miały kilo lakieru na sobie, przez co sterczały niczym lwia grzywa. Bardzo jej się to podobało. Poza tym Kaulitz miał trzy razy więcej makijażu na sobie niż ona kiedykolwiek w życiu. Nawet na planie zdjęć nie była aż tak mocno pomalowana. Nawet jego brwi wyglądały chyba lepiej od jej...
- Nie wiem... - Nie mogła się powstrzymać i złapała go delikatnie za skrawek koszuli, dotykając opuszkiem jeden z małych guzików. - ...Dlatego pytałam, o której kończysz ty. Bo jeśli też mniej więcej o tej godzinie, to wolałabym spędzić wieczór z tobą. Jeśli późno... To poszłabym z Adamem.
Kaulitz się lekko uśmiechnął. Ujął jej dłoń, która była prawie przy jego ciele i zawiesił sobie ją na szyi, drugą dłonią przyciągając ją do siebie za biodra. Złożył na jej ustach namiętny pocałunek, po czym popatrzył jej w oczy, głaszcząc delikatnie jej policzek.
- Co zrobisz, jeśli powiem ci, że nie podoba mi się, że chcesz iść z Adamem do miasta i w ogóle to, że daje ci takie propozycje?
- Co zrobię? - Uśmiechnęła się lekko. Jej myśli zaczynały uciekać z głowy. Dłoń, którą położył sobie na szyi, przesunęła niżej, uważając, żeby nie dotknąć jego nagiego ciała. To samo zrobiła z drugą dłonią. Jej wzrok świdrował po jego torsie. - ...Spytam, dlaczego, jeśli wiesz, że to tylko znajomy.
- Płci męskiej.
- Więc powiedziałabym ci, że idzie też Julia, jego dziewczyna, więc nie ma opcji na nic, co mógłbyś się dziwnego domyślać.
Zerknęli sobie w oczy.
- Będą jego znajomi, chyba nie wszyscy mają pary... - Pocałował ją ponownie, już mniej czule i odsunął się od niej w zamiarze dokończenia swojego wyglądu do perfekcji. - Co więcej. - Kontynuował. - Pragnę ci przypomnieć, że masz siedemnaście lat, a to znaczy, że jesteś w tym kraju niepełnoletnia, a co jeszcze więcej, jesteś tu pod opieką mojej mamy, którą wyręczam i, gdyby coś ci się stało, moja mama, ja, mielibyśmy duży problem.
Kornelia była nie mało zaskoczona. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Nawet nigdy dotąd, tak tego nie odbierała.
- Nie rozumiem. To znaczy, że mam się pytać Ciebie o to, czy mogę iść do miasta, bo jestem pod Twoją opieką? - Podniosło się jej lekko ciśnienie.
- Nie, Kornelio. Sądziłem, że to logiczne, że nigdzie samej cię nie puszczę, bo nie chcę, żeby ci się coś stało. Po drugie, jeśli, by ci się coś stało, odpowiadam za to razem z moją mamą.
- Przecież wiesz, że nic mi się nie stanie. - Oburzyła się, że robi z niej totalnego dzieciaka.
- Przykro mi Kornelio. Wypijesz za dużo drinków, ktoś ci coś dosypie. A przecież nie możesz pić alkoholu. - Popsikał się perfumem i jeszcze raz poprawiał koszulę.
- Co ty w ogóle mówisz? - Zawołała, jeszcze bardziej zaskoczona i oburzona jego argumentami. - Sam przychodziłeś do mnie z alkoholem, a teraz nagle nie mogę pić?
- Kornelio, proszę o zmianę tonu, to po pierwsze, po drugie, piłaś pod moim okiem. Będąc w mieście z jakimiś obcymi ludźmi, których nie znam, nie będę miał cię na oku. Temat skończyłem. - Wciągnął swe lakierowane buty.
Kornelia chciała coś powiedzieć, ale Kaulitz jej przerwał, prostując się i patrząc jej prosto w oczy.
- Kornelio, powiedziałem, że skończyłem ten temat. Nie jestem twoim ojcem, żebyś ze mną dyskutowała i się wykłócała o to, czy możesz pójść na imprezę, czy nie. Jesteś tu służbowo, nie po to, żeby imprezować. Temat skończyłem. - Odrzekł poważnie i wyszedł z pomieszczenia.
Kornelię tak zatkało, że aż przestała na chwilę oddychać. Nie mogła tego znieść. Była tak zdenerwowana, że aż spięła wszystkie mięśnie, by po chwili odsapnąć i po raz kolejny zrobić zmarnowaną minę.
- UGHHH...! Jestem tu służbowo, nie po to, żeby imprezować. - Przedrzeźniała go do swojego odbicia w lustrze. Nic jednak nie pomogło. Była wściekła, że tak ją potraktował. Po raz kolejny miała ochotę z nim bardzo mocno podyskutować! Nie miała pojęcia, dlaczego od razu nie może tego zrobić. Denerwowało ją, że tak ją zatyka przy nim. Że tak bardzo nie może się przy nim skupić i śmiała twierdzić, że on idealnie wykorzystuje te sytuacje, dlatego ona później dusi się ze swoimi nerwami.
- Tatuś, kurwa! - Zawołała pod nosem znowu do lustra.
Poprawiła jeszcze raz włosy, domalowała rzęsy, przejechała usta szminką i wyszła stamtąd. Niestety pan Kaulitz w tym samym momencie chciał wejść i wpadli na siebie. Wydała ponownie z siebie dźwięk złości, widząc swoją szminkę na jego świeżo ubranej koszuli. Stanęła bezsilna, zaciskając pięści. - Niee... To jest po prostu jakaś porażka... - Odrzekła płaczącym głosem. Naruszona warga zapiekła ją dodatkowo mocno.
Kaulitz obejrzał swoją koszulę...


CDN

Komentarze

  1. No! W końcu znalazłam chwilę na dodanie komentarza. :) Odcinek jak zwykle świetny :) Nie mogę się doczekać części 2 :)
    Krótko, ale treściwie powiem, że Bill nie ma prawa traktować Nelki jak swoją własność i już! Nawet, jeśli niepełnoletnia, wciąż jest wolnym człowiekiem :P Ma prawo spotykać się ze znajomymi! :D Oby szanowny Pan K. w końcu to zrozumiał ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że Bill trochę już przesadza. Kornelia ma te siedemnaście lat, ale nie może jej przecież ciągle traktować jak dziecko! Powierza jej projekt za parę milionów, daje jej do dyspozycji drugie tyle, a na wyjście ze znajomymi jej nie pozwala, bo nie jest pełnoletnia i jest za nią odpowiedzialny w Niemczech. Jestem nie mniej zła na niego, co Kornelia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg