49. "I luv him"

OMG! Jestem podekscytowana. Jest to mój jeden z lepszych rozdziałów, który bardzo mi się podoba. Mogłabym czytać go sama dla siebie bez końca <3 

Dałam wam na koniec trochę niepokoju :P 
Wybaczcie, ale wszystko się wyjaśni w ostatnim - 50. -odcinku, który się pojawi w niedzielę, od którego zależy druga część, która na 99% pojawi się na blogu, widząc Wasze głosy na 'Tak'. :D

Bardzo chętnie przeczytam komentarze, co do tego rozdziału, by się dowiedzieć, czy Wam również tak bardzo się rozdział podobał *_*


49


"I luv him"


Parcela była w stu procentach nowoczesna oparta na budownictwie modernistycznym. Jedno piętrowy, duży i jasny dom osadzony na jednym ze wzgórzu Hollywood. Dom został wypożyczony, meble i cały wystrój wnętrza również.
Nie dane było Kornelii jednak go zwiedzać. Od razu jak tam weszła, Natalie ściągnęła ją do sporej łazienki, która była zawalona produktami do profesjonalnego makijażu, a większość z nich były to produkty ukochane Kornelii produkty BellyBell. Zostawiła ją tam, by mogła wziąć szybki prysznic.
Po domu kręciło się całe mnóstwo osób. Wszędzie były po rozstawiane lampy i parasole. Kaulitz chodził z kawą w ręku i wszystkiego pilnował, a Tom podłączał sprzęty, razem z innymi mężczyznami, przy okazji tłumacząc na biegu każdą ze scen, by czasem nie było żadnych wątpliwości. Billy nie miał żadnych obaw. Jego dusza była artystyczna i wiele by dodał od siebie do scen, jednakże był tam dzisiaj tylko jako monter kamery.
Obydwoje Kaulitzowie odczuwali napięcie. Wiedzieli, że Kornelia nigdy nie robiła takich rzeczy. Co jakiś czas wymieniali się tylko zdaniami. Między innymi takimi, jak.
-Tylko nie stresuj jej i nie komentuj. -Mówił Tom do swego młodszego brata.
-Jeśli będzie robiła coś źle, to jak mam tego nie skomentować?
-Zostaw to mnie. Proszę cię Bill. Ty weź w ogóle wyjdź gdzieś, podczas zdjęć.
-Niby dlaczego!? -Oburzył się blondyn.
-Masz na nią duży wpływ, będzie się przy tobie bardziej stresować. A nie chcemy nagrywać zawstydzonej małolaty, tylko seksowną, młodą kobietę.
-Nie wyjdę stąd. Poza tym nie ma jeszcze pudełka. Jenny czeka cały czas na odbiór.
-To zostawi się tę scenę na koniec...
Blondyn cały czas zerkał w scenariusz. Co chwilę coś w głowie przerabiał w nim i denerwował się, że Kornelia nie jest doświadczona i nie zrobi tego, tak perfekcyjnie, jak by chciał.
Kornelia wyszła spod prysznica. Jej usta wyglądały tragicznie. Krwistoczerwona, pionowa kreska wiodła po jej dolnej wardze. Zakleiła ją kolejnym plastrem. Wsunęła na siebie szlafrok i wyjrzała zza drzwi.
-Gotowa? -Zbystrzył ją Kaulitz. -Natalie!
Kornelia zakryła się bardziej szlafrokiem, ponieważ obydwoje ruszyli w jej kierunku.
Usiadła na krześle, szczelnie owinięta, puchowym, miękkim materiałem.
-Kornelio, musisz dać z siebie dzisiaj więcej niż dużo. -Kaulitz oparł się o blat.
-Wiem o tym...
-Nawet nie chcę słyszeć, że się obawiasz, że to nie wyjdzie. Będziemy siedzieć tu całe trzy dni, jeśli będzie trzeba. Musi się udać i nie ma żadnego innego wyjścia.
-Pocieszające...
-Wierzę, że się uda. -Stresował się chyba bardziej od Kornelii.
Kornelia zamknęła oczy. Natalie zaczęła smarować ją bazą pod makijaż.
-Zaraz zobaczymy, co się da zrobić z twoimi ustami.
Kornelia otworzyła przerażona oczy.
-Nie mogę zostać w plastrze? Mam go pod kolor skóry.
Kaulitz zmarszczył brwi. Zerknął kątem oka w jej stronę, zostawiając w spokoju naukę już 'naukę na pamięć' scenariusza. Zaczynało go to już poważnie zastanawiać, dlaczego Kornelia tak bardzo się uczepiła tego plastra. Na dodatek przypomniały mu się słowa jej znajomych, jak przeżywali, że ma opryszczkę.
-Jego nie można pomalować.
-Można. Ja dzisiaj malowałam.
-Kornelio ściągnij ten plaster. -Podszedł do dziewczyn bliżej.
Czarnowłosa zaczęła panikować nie na żarty. Automatycznie jej oczy się zaszkliły.
-...Nie mogę... Nie jest to potrzebne...
Kaulitz się zniecierpliwił i coraz bardziej chciał wiedzieć, co ona tam ma. Żołądek mu się ścisnął na obrazy z własnej wyobraźni.
Kornelia nie wytrzymała presji. Zwłaszcza gdy Kaulitz podszedł do niej bliżej i zrobił ruch ręką w stronę jej twarzy, jakby sam chciał się go pozbyć. Panika wzięła górę. Wyszła z łazienki szybkim krokiem, kurczowo trzymając szlafrok.
Pan Kaulitz wymienił zaskoczone spojrzenia z Natalie i wyszedł za swą dziewczyną równie szybko. Był zdenerwowany zachowaniem Kornelii. Nie sądził, że będzie się zachowywać jak dziecko w takiej sytuacji!
-Bill zadzwoń do... -Zaczepił blondyna Tom, ale on się nie zatrzymał.
Tom poczuł się dogłębnie olany. Gdy jednak zauważył uciekającą przed jego bratem dziewczynę, która wylatuje przez szklane drzwi do ogrodu na boso, również się zdenerwował. Poszedł za bratem, by doprowadzić go do porządku. Czuł od samego początku, że Bill w tym miejscu, pod jednym dachem na planie z niedoświadczoną fotomodelką to ryzyko. Przecież jeszcze przed chwilą upominał go, żeby nie niszczył Kornelii humoru, nie krytykował, albo w ogóle, żeby się nie odzywał.
Czarnowłosy zatrzymał się w drzwiach, wodząc wzrokiem za parą. Jego brat dorwał dziewczynę, łapiąc ją za ramiona.
Kornelia poczuła mocny, stanowczy ucisk jego dłoni.
-Nie uciekaj! -Krzyczał cicho, bardzo pobudzony. -Powiedz mi, co się z tobą dzieje!?
-...Ja cię przepraszam... Przepraszam panie Kaulitz, ale ja nie mogę... -Była załamana. Tak bardzo było jej wstyd.
-Co się stało? Masz mi natychmiast powiedzieć. -Fuknął. -Rozumiesz!? -Potrząsnął jej ciałem.
-Nie mogę... -Łza jedna za drugą moczyła jej policzki. Naprawdę nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Przecież prawdy nigdy w życiu mu nie powie!
Tom, widząc ich zachowanie, zdenerwował się jeszcze bardziej. Jego brat wydał się w tym momencie być zwykłym tyranem, naskakującym na jakąś niewinną nastolatkę. Najgorsze było to, że zamiast ją ogarnąć, on jeszcze bardziej prał jej mózg. Nie chciał się wtrącać, ale nie mógł na to patrzeć, zwłaszcza teraz na planie.
-Co wy robicie!? -Zawołał groźnie, podchodząc do nich. -Czemu ją szarpiesz?
-Nie wtrącaj się! -Zagroził Kaulitz.
-Zachowujecie się jak idioci! Za pół godziny mamy nagrywać pierwszą scenę. Co wy odpierdalacie?
-Odejdź stąd. Zostaw nas samych. -Warknął blondyn.
-Oszalałeś do reszty? -Tom posłał młodszemu bratu haniebne spojrzenie.
Kaulitz poczuł się dokładnie tak, jak chciał tego Tom. Jak psychol.
-Powiedziałem, odejdź stąd! -Zawołał już głośno.
Kornelia płakała. Nie obchodziło Toma, co Bill jej zrobił, ale denerwowało go jego zachowanie. Wiedząc jednak, jak może się skończyć to wtrącanie, zaniechał wszystkiego. Wycofał się. Wrócił do domu.
-Nie chcę się z tobą kłócić, ale nie możesz przede mną uciekać! -Zawołał już spokojniej. -I nie odpuszczę, dopóki się nie dowiem, co się z tobą dzieje. -Odrzekł stanowczo. -Co masz na tych ustach? Nie masz żadnej opryszczki, tak? Więc, co? Uderzyłaś się gdzieś? Ugryzłaś? Co zrobiłaś?
Kornelia pokręciła lekko głową. Odsunęła się od niego, po czym ukucnęła bezsilnie, chowając w dłoniach swoją twarz. Nie miała pojęcia, co ma mu powiedzieć.
Kaulitz westchnął. Spuścił z tonu już do końca. Ukucnął przy niej i łapiąc jej dłonie, odsłonił twarz.
-...Przepraszam cię za to...
-Za co? Co zrobiłaś, że mnie ciągle przepraszasz?
-...Przewróciłam się... -Palnęła, a ciśnienie jej się podniosło. Tak bardzo się bała, że jej nie uwierzy.  -...Na schodach... -Usiadła na trawie. -Pośliznęłam się... -Mówiła ostrożnie.
-...I rozcięłaś sobie wargę, tak? Dlaczego od razu mi o tym nie powiedziałaś? -Nie rozumiał z tego nic.
-...Bo się wstydziłam... -Chociaż z jednym nie skłamała. -Wiedziałam, że będziesz zły, bo wiedziałam, że mają być zdjęcia... Bałam się ci o tym powiedzieć... Nie chciałam, żebyś myślał, że... Jestem jakąś ofiarą losu...
Pan Kaulitz westchnął rozczulony do głębi. Naprawdę teraz poczuł się, jak psychol, atakując ją tak bardzo, gdy ona po prostu się go wstydziła. Teraz on nie wiedział, co ma zrobić. No na pewno nie będzie jej przepraszać za takie coś. Tego był pewny. Usiadł blisko niej i zamknął ją w swoich ramionach.
-...Przestań już płakać. Nie jestem przecież zły... -Odrzekł na pocieszenie. Był wściekły. Kornelia miała wyglądać idealnie dzisiaj. Rozpierała go złość od środka.
-...Ale wiem, że nawaliłam. Wyglądam z tym okropnie... Dlatego skłamałam... Nie chciałam, żeby ludzie myśleli, że mnie ktoś pobił...
Billowi serce na chwilę stanęło. Przez jego oczy przeleciał obraz, w którym Robert zamachuje się w stronę swojej córki, a potem słyszy stłumiony dźwięk uderzenia. Nie widział tego dokładnie. Nie był pewny, czy w ogóle jej coś zrobił wtedy, ale teraz gdy miała rozciętą wargę, wydawało mu się to najbardziej prawdopodobne, że dostała od ojca w twarz.
-...Nikt cię nie popchnął? -Zapytał dla świętego spokoju.
-Nie. Pośliznęłam się na schodach i uderzyłam w barierkę... Gdy szłam z walizką do pokoju...
-...Dobrze... -Odrzekł nie pewnie. Nie miał podstaw, żeby jej nie wierzyć, zwłaszcza że Kornelia nie ściągała swoich obcasów nigdy i nigdzie, oprócz momentu, w którym kładła się spać. Byłoby to logiczne, a z drugiej strony zakładał, że Kornelia na pewno by mu się poskarżyła na swojego ojca, przecież zawsze wywalała w niego swoje żale, które miała do rodzica.
-No dobrze... -Powtórzył, prostując się. -Przestań już płakać... -Sam jej otarł łzy. -Będę musiał porozmawiać z Tomem, twoja mimika nie jest zbyt dobra do zdjęć...
Kornelia się skwasiła. Czuła się jak jeden chodzący wielki problem.
Pan Kaulitz podniósł się i pomógł Kornelii wstać z ziemi.
-Idź do Natalie i zaczekaj tam na mnie... -Popędził ją, a sam zaczepił Toma, biorąc go na bok na słowo.
-Kornelia ma rozciętą wargę. Nie może się do końca uśmiechać i nie będzie mogła robić min takich, na jakie liczyliśmy.
-Fuck! -Zawołał wściekły.
Blondyn tak samo był zdenerwowany. Kolejne pieniądze były wydane na marne. Rozejrzał się.
-Od kogo dostała? -Zapytał od niechcenia.
-Od nikogo. Powiedziała, że się pośliznęła na schodach...
Wymieniali się zezłoszczonymi spojrzeniami. Kaulitz przedreptał w miejscu i przeczesał swe już sięgające prawie do ramion, włosy.
-...Ciąży nade mną fatum pecha... -Wydusił z siebie, prawie że załamany.
Tom tylko powtarzał w duchu "tylko nie to!"
-Tylko ty mi się teraz nie załamuj. -Ostrzegł Tom.
Kaulitz zerknął na niego bezsilnie.
-Nie wiem już, co mam robić... -Pokręcił głową. -Wszystko jest nie tak, jak powinno.
-...Może to ona nasłała na ciebie tego pecha. -Mruknął Tom.
Kaulitz posłał bratu ironiczną minę.
-Co teraz?
-...Powiedz Natalie, żeby zaczynała robić make-up.
-Kontynuujesz to? -Zaskoczył się blondyn.
-Tak. Chcesz znowu zaprzepaścić pieniądze? To wszystko kosztowało. -Rozłożył ręce. -Mam w dupie, co może, czego nie. Ma się pojawić na planie i tyle.
-...Będziesz robić retusz?
-Żądam podwojonej stawki za to. -Zawiadomił Tom i odszedł od niego. -Idziesz? -Rzucił przez ramię do brata.
Weszli obydwoje do łazienki.
-Pokaż mi to... -Rozkazał Tom takich tonem, że Kornelia bała się w ogóle sprzeciwić. Ściągnęła posłusznie plaster.
-Uśmiechnij się. -Ponownie rozkazał.
Natalie się przyglądała temu. Kiepsko to widziała, ale na razie się nie odzywała.
-Nie możesz bardziej? To znaczy... Normalniej?
-Nie... -Powiedziała cicho.
Tom zacisnął zęby. Już wystarczał mu widok, jak jego brat nerwowo kręci się w miejscu. Musiał być opanowany.
-Trzeba będzie odwrócić czymś uwagę od ust. -Mówił zły.
Kornelia nie rozumiała zbytnio. Przecież Kaulitz powiedział, że nie ma zdjęć, ale wolała się już nie odzywać.
-Jakaś fryzura? -Zerknął na Natalie.
-Mogę coś wykombinować... Choć stawiałabym na oczy...
-Mocny makijaż?
-Nie zgadzam się. -Wtrącił blondyn. -Kornelia ma wyglądać naturalnie pięknie.
-...Soczewki? -Wymyśliła Natalie.
-Jakie soczewki?
-Mogłaby mieć niebieskie oczy.
-Że co? -Skwasił się blondyn.
-Ok. Skontaktuj się z Jenny, ona utknęła na mieście. -Zarządził Tom.
-Jak Kornelia może mieć niebieskie oczy, skoro jest Afroamerykanką!? -Zawołał logicznie Kaulitz.
-W tych czasach może mieć nawet różowe. -Palnął Tom.
-To by było świetne. -Uśmiechnęła się Natalie.
Tom ruszył swoją wyobraźnię, zerkając w Kornelii oczy. Kornelia natychmiast poczuła moc jego wzroku, a ta moc pozwoliła jej spuścić wzrok i sprawiła, że zrobiło się jej bardzo duszno w tym szlafroku. Zerknęła po chwili na blondyna, lekko skrępowana, czy czasem nie widział, że zrobiło jej się gorąco. Nadzieja matką głupich. Jak mógł tego nie zauważyć, skoro wszyscy skupiali na niej swój wzrok? Uniósł brew i lekko zmrużył oczy, co speszyło ją dosadnie.
-Dzwoń do Jenny. Niech kupi różne kolory soczewek.
-Nie wiemy, jaki rozmiar. -Przypomniała Natalie.
-Niech weźmie z każdego po jednym. Streszczajcie się, powinniśmy już zacząć... A ty pamiętaj na drugi raz, przed takimi zdjęciami obchodzić się ze swoim ciałem bardziej ostrożnie, niż z jajkiem.
Kornelia skinęła pogrążona głową.

Zdjęcia się zaczynały przyjmować, gdy Kornelii w ostateczności podali parę kieliszków szampana. Była bardzo zestresowana, a Kaulitzowie bardzo zdenerwowani, choć starali się tego nie okazywać. Kornelia jednak widziała za każdym razem ich wymianę spojrzeń. Na dodatek kamerzyści, również byli bardzo zniechęceni. Podcinało jej to skrzydła ogromnie. Czuła się, jakby na siłę chcieli, i ona chciała, zrobić z niej, kogoś, kim nigdy w życiu nie będzie jej dane być.
Po szampanie Kornelia o wiele lepiej zaczynała przyjmować krytykę, a co lepsze, sama na siebie zaczynała być zła. Starała się z całych sił odegrać każdą sekundę, tak, jak bracia tego chcieli. Było bardzo trudno jej to zrobić. Wystarczyło, że się nie spojrzała w kamerę sekundę szybciej, już trzeba było nagrywać od nowa. Byli bardzo wymagający i widzieli każdy szczegół. Irytowało ją to. Po szampanie zaczynała również mówić na głos to, co jej się nie podoba, na nie korzyść Kaulitzów, którzy uzbrajali się cały dzisiejszy dzień w cierpliwość.
Zdjęcia trwały do późnej nocy. Wszyscy byli zmęczeni. Kornelia zasypiała już na krześle, gdy Natalie robiła jej kolejny make-up, pierwszy raz miała też na sobie soczewki. Miała na sobie trzy kolory, ale najbardziej podobały jej się szare. Miała nawet zamiar sobie takie sprawić. Kaulitz się do niej częściej uśmiechał, gdy miała taki kolor oczu. Nie narzekała.
Ogólnie rzecz biorąc, to Kornelia wcale się nie czuła jak Kornelia. Nie wyglądała jak ona. Tona makijażu, soczewki, rzęsy, całe ciało miała posmarowane rozświetlaczem, te wszystkie kreacje, boskie fryzury, droga biżuteria, cały ten dom i jego wystrój... Czuła się, jak ktoś jej bardzo obcy, ktoś, kto zaczynał jej się pomału podobać. W takim 'przebraniu' nie było jej tak bardzo wstyd zerkać zalotnie, czy kusić. Wiedziała, że to tylko rola, a słowa Kaulitzów dopingujących ją w tym wszystkim, pomagały rozbudzić w jej głowie sceny, jak z filmu, gdzie gra tylko idealną rolę. Zbliżeń obiektywu nie było zbyt dużo do jej ust, więcej było do oczu. Oczy, które prezentowały się w każdej postaci czarująco i pociągająco, a wszystko dzięki twórczości Natalie.
Po pierwszym etapie zdjęć Kornelia wróciła z Kaulitzami do domu. Była tak zmęczona, że gdy tylko poczuła pod swoją głową miękką poduszkę, przeniosła się w świat marzeń sennych. Wczesnym rankiem pan Kaulitz przerwał jej sen. Czuła się, jakby przed chwilą się położyła, leżała parę minut i musiała znowu wstać. Nie narzekała. Od wczorajszego incydentu bardzo mało mówiła. Cały czas miała wrażenie, że pan Kaulitz jej nie uwierzył.
Zdjęcia trwały do popołudnia. Ostatnią sceną była 'randka z Kaulitzem', w której Kornelia, gdy ujęła w dłoń czarną wizytówkę ze złotym zdobnym napisem 'Kaulitz', przejechała po nim opuszkiem palca i zerknęła w obiektyw, zmarszczyła nos i wyszeptała 'I luv him'.
-Mamy to! -Zawołał Tom, podrywając się z miejsca.
Kornelia była bardzo zdezorientowana. Zerknęła na blondyna, który z uśmiechem jeszcze patrzył w ekran kamery, gdy zauważył tam jej wzrok, również na nią spojrzał już w realu. Widziała, że jest zadowolony. Cieszyła się bardzo.
-Świetna robota. -Odrzekł Tom, podchodząc do niej i wyciągając dłoń, by dać jej piątkę. Oczywiście przybiła mu ją.
-A już chciałem cię skreślać. Wiesz?
-Domyślam się... -Odrzekła z westchnieniem.
Każdy dostał teraz po kieliszku szampana. Kornelia nabrała pewności siebie. Czuła się wyższa niż była przed dwoma dniami. Bała się trochę, że stanie się zwykłym pustakiem do selfie, bo narobiła sobie ich trochę w trakcie zdjęć... Teraz jednak bardziej się cieszyła. Najbardziej z tego, że Kaulitzowie byli szczęśliwi.
To nie był koniec. Na drugi dzień odbyła się długa, w końcu profesjonalna sesja zdjęciowa. Było jej już wszystko jedno, co robi przed aparatem, choć nadal zwracała uwagę na tych wszystkich ludzi, którzy skupiali na niej wzrok. Miała w sobie tyle pozytywnej energii, w głowie kłębiło się jej mnóstwo wskazówek, które uzyskała podczas ostatnich zdjęć od Kaulitzów, że bracia przy sesji o wiele mniej narzekali. To ich wszystkich zadowalało.
Tego wieczora nie było mowy, by nie uczcić koniec zdjęć. Ria wraz z Natalie zarządziły pójście do miasta. Wszystko przebiegało zbyt dobrze. Alkohol się lał, głośna muzyka, taniec, wszyscy nadzwyczaj szczęśliwi, a to był tylko wstęp.
Kornelia ruszyła do toalety. Przeciskała się przez imprezowiczów. I gdyby nie dziewczyna, która na nią wpadła i nie obróciła Kornelii bok, Tom i Jenny nie zostaliby przez nią zauważeni. Przeprosiła dziewczynę, choć to nie ona powinna to zrobić, a to tylko ze względu na szok.
Tom głaskał Jenny po policzku, prawie tak samo, jak robił to Kaulitz z nią. Ona się do niego bardzo uroczo uśmiechała. Mówił jej coś na ucho, a na jej usta wstąpił uśmiech.
Kornelia nie wierzyła w to, co widzi. Przy stoliku siedziała jego dziewczyna! Tego się nie spodziewała po nim, a w szczególności po niej. Po tej wielkiej Jenny, która robiła wrażenie nieosiągalnej, niezależnej bizneswomen.
Jenny odsunęła się od chłopaka, a ten z lekkim uśmiechem objął klub wzrokiem, popijając przy tym swojego drinka.
Kornelii podniosło się ciśnienie, gdy wyłapał ją wzrokiem. Natychmiast ruszyła z miejsca do swojego celu. Oczywiście zerknęła jeszcze na niego, aby się upewnić, czy na pewno to na nią zerknął. Nie miała pojęcia, ponieważ pożegnał się z Jenny, która pokierowała się do stolika. Czarnowłosa nie chciała mieć z tym nic wspólnego, chciała zniknąć w toalecie, jak najszybciej.
Poczuła w pasie męski uścisk. Objął ją jakby nigdy nic.
-Co jest młoda?
Gdyby nie zapytał o to prowokującym, lekko zdenerwowanym tonem, mogłaby się uśmiechnąć. W tym wypadku wcale nie było jej do śmiechu.
-Nic. -Wzruszyła ramieniem, nie rozumiejąc, o co mu chodzi, choć serce miała już w gardle.
-Znowu się wpieprzasz tam, gdzie nie powinnaś, he? -Nie patrzył na nią.
-Nie. W nic się nie wpieprzam. Nie obchodzi mnie to, co robisz z Jenny. -Musiała to podkreślić. Pomimo tego szoku, czuła dziwne rozdrażnienie. Nie była pewna, czy to rozdrażnienie spowodowane było tym, że nienawidziła zdrajców i fałszywych ludzi, czy tym, że tą dziewczyną była po prostu Jenny, której nie lubiła. W każdym razie sama zaczęła się ogarniać, wiedząc, że to przecież nie jej sprawa, ale nie mogła tego skontrolować. Miała nawet ochotę wyzwać Jenny, że to ona się wpieprza w jego związek.
-Chciałbym ci wierzyć, ale nie mogę.
-Mam to gdzieś. ...Czemu to robisz? -Nie miała tego gdzieś.
-Co robię?
-Zdradzasz Rię! -Zawołała, jakby to było logiczne.
-Nikogo nigdy nie zdradziłem. -Warknął do niej, w końcu zwracając na nią swój dziki, rozzłoszczony wzrok.
-Gdybyś tego nie robił, nie podchodziłbyś do mnie wybadać gruntu. Boisz się.
Tom zmrużył oczy i oblizał zaschnięte usta. Co prawda, trochę się właśnie zestresował, choć wiedział, że przecież nikogo nie zdradza, a co gorsze, Kornelia wydała mu się taka, za jaką od dłuższego czasu ją miał. Wtrącającą się we wszystko, nastolatkę, która lubi dużo wiedzieć o wszystkim i o wszystkich.
-Zajmij się swoim tyłkiem i swoim związkiem. Jego owinęłaś sobie wokół palca, ale ze mną tego nie zrobisz. Pilnuj się.
-Grozisz mi? -Zaskoczyła się. Właśnie się jej przypomniało to, o czym mówił jej Kaulitz. -Dlaczego ty mnie tak nie lubisz? Przecież nic ci nie zrobiłam. Nic od ciebie nie chcę. -Mówiła jak najęta. -Co się stało? Ktoś ci coś o mnie nagadał? -Cieszyła się, że wypiła trochę drinków. Pewnie, gdyby nie one, nigdy by chyba o to nie zapytała.
-Zniszczyłaś mi o mało co związek. -Wysyczał.
-Nie rozumiem. Niby czym? Tymi zdjęciami? Przecież nie miałam z nimi nic wspólnego! Dobrze o tym wiesz! Zresztą! Sam przecież chciałeś z nią skończyć! -Nic nie rozumiała.
-To, czego ja chcę, a czego nie, jest moją sprawą. Chuj ci do tego.
Kornelii zrobiło się bardzo przykro. Nie myślała, że Tom aż tak źle ją widzi. Przecież ona go tak bardzo polubiła. Dbał o nią, gdy była chora. Gotował jej obiad, pilnował, żeby brała leki, przytulał ją, był przy niej, gdy było jej źle, wspierał ją, był dla niej otwarty i bardzo ciepły. Tak bardzo się do niego zbliżyła podczas tego jednego miesiąca w Niemczech... Czuwał, żeby się czasem nie pokłóciła z Billem, poświęcił się dla niej tamtej niedzieli, w której zawitała Ala, by nie była sama, by nie czuła się źle. To on był przy niej wtedy częściej od Kaulitza, gdy z Kaulitzem praktycznie cały czas miała na pieńku...
-...Dlaczego tak mnie traktujesz? ...Przecież...
-Skończ już. Nie chcę z tobą rozmawiać. I lepiej uważaj, żeby nasza matka nie dowiedziała się o waszym chorym związku. Jeśli coś odjebiesz, będę pierwszy, który da ci popalić.
Kornelia aż otworzyła usta. Nie wiedziała, co ma powiedzieć.
-Dobrej zabawy. -Chciał odejść, ale jeszcze się zatrzymał. -Jeśli chcesz z nim naprawdę być, to dorośnij. -Zaznaczył palcem. Odszedł.
Kornelia miała ochotę się z nim pokłócić. Wyjaśnić całe to nieporozumienie. Przecież ona go tak bardzo lubiła! Był jak idealny przyjaciel. Sam jej mówił tak pięknie, a zarazem strasznie na temat przyjaźni, tak bardzo ją wspierał. NIGDY nie sądziła, że takie coś spotka ją z jego strony. Czuła się, jakby została rzucona przez jej największą miłość życia. Nie mogła znieść tego uczucia, nie rozumiała go wcale. Nic z tego nie rozumiała.
-Gdzie jest Kornelia? -Zapytał Kaulitz, po dłuższym czasie.
-Nie wiem. -Tom wzruszył ramieniem. Nie miał już dobrego humoru. Podświadomie obawiał się, że jednak jego słowa na nią nie wpłynęły i zaraz wszyscy się dowiedzą o tym, że rzekomo 'zdradzał' swoją dziewczynę.
-Jesteś w końcu. Właśnie o ciebie pytałem. -Odrzekł blondyn na widok nastolatki.
Kornelia uśmiechnęła się lekko i usiadła obok niego. Tom zerkał na nią bezpłciowo, tak, jakby nic się nie stało.
-Jestem zadowolony z twojej pracy. -Odrzekł Kaulitz, konkretnie do Kornelii i złapał jej dłoń pod stolikiem.
-Ja jestem zadowolona, że ty jesteś zadowolony.
Wymienili się uśmiechami.
-I wiesz co? Chyba sobie kupię takie soczewki. -Próbowała zachowywać się normalnie, tak, jak robił to Tom.
-Jakie? -Zaskoczył się blondyn.
-Szare albo błękitne. Podobam się sobie w nich. -Mówiła, zamyślona.
-...Mi też się w nich podobasz, ale nie wiem, czy to będzie zdrowe dla ciebie.
-Trzy czwarte rzeczy pięknych, nie jest zdrowych. -Odrzekła ironicznie.
Blondyn popatrzył na nią chwilę dłużej. Jej ton głosu zupełnie mu nie pasował, ale ostatecznie stwierdził, że może jest już przewrażliwiony.
-...Zmieniłaś scenariusz.
-Tak. Przez przypadek... Zapomniałam, co miałam tam powiedzieć. Nadal nie pamiętam.
-Nie ważne. To było dobre.
-Kiedy będzie ta reklama w telewizji?
-Jak najszybciej się da.
-Czyli?
-W niedalekiej przyszłości. Czeka cię jeszcze mnóstwo zdjęć... Dlatego chciałbym z tobą porozmawiać...
Kornelia zerknęła poważnie na blondyna.
-Nie... Nie tutaj. -Uśmiechnął się lekko, choć minę miał nadzwyczaj poważną. Poczuła się trochę, jakby była w pracy, w jego gabinecie...
-O czym? -Zapytała niepewnie.
-Chciałbym z tobą po rozmawiać na temat twojego kontraktu i to bardzo poważnie. Napomniałem już, że chcę go przedłużyć. Teraz po zdjęciach, mówię już, że chyba będę musiał, a to się wiąże z innymi poważnymi rzeczami.
-...Chcesz już wrócić?
-Świetny pomysł Kornelio. Zaczynam kochać z tobą załatwiać sprawy. -Wstał z miejsca. -Zawsze powiesz coś, co nawet nie wiem, że tego chciałem, a w prawdzie tego pragnę. -Odrzekł już ze śmiechem.
Kornelia odwzajemniła uśmiech i pokręciła głową.

Nalał im do szklanek whisky i usiedli przy stole w kuchni. Sprawa musiała być nadzwyczaj poważna, że aż nie chciał siadać na kanapie.
-Słucham? -Złożyła służbowo dłonie na stole, biorąc z pana Kaulitz przykład i spojrzała mu prosto w oczy. W oczy, których źrenice były znowu rozszerzone.
-Jesteś zmęczony...? Czy dużo wypiłeś? -Przypomniała sobie te wszystkie flaszki na ich stoliku. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby był naprawdę pijany. Jednak skoro był, to dlaczego chciał rozmawiać z nią o poważnych sprawach? To taka faza?
-Nie piłem dużo. Przecież widziałaś. -Westchnął. -Chciałbym, żebyś po powrocie ze mną do Niemiec, ze mną tam została.
Kornelia nie była wcale tym zaskoczona. Przecież już jej napominał o przedłużonym kontrakcie. Jednak coś jej tu nie pasowało, a mianowicie ta śmiertelnie poważna atmosfera i jego ton głosu. Jej szare komórki, pomimo że podburzone alkoholem, zaczynały się domyślać, czegoś, co naprawdę ją zaskoczyło.
-...Mówisz o... Przeprowadzce do Ciebie, tak naprawdę? -Nie wierzyła, nie była pewna, czy trafiła, ale jej serce już mocno biło.
-Tak. Chciałbym, żebyś zamieszkała w Niemczech ze mną na stałe. Żebyś skończyła tam szkołę i pracowała ze mną w firmie. -Przyglądał się jej.
Nie miał pojęcia, czy w ogóle się to uda. Robert już zastrzegł, że się nie zgodzi na dalszy kontrakt, ale co najważniejsze - nie był pewny, czy Kornelia w ogóle tego chce. I choć pocieszał się myślą, że Kornelia wyznała mu miłość, więc chyba... Na pewno się zgodzi, bo jak inaczej... I tak nie był pewny. To bardzo poważna decyzja, której tak bardzo poważnie nie brał do siebie, ponieważ zawsze przecież będzie mogła wrócić, jeśli będzie jej źle - był pewny, że nie będzie jej źle, nigdy - przecież nie będzie jej tam więzić...
-...Nie wiem, co mam powiedzieć...
-...Nakręcasz mnie i dajesz mi mnóstwo siły i optymizmu. To jest dla mnie bardzo ważne. -Uśmiechnął się. -Poza tym... -Już spoważniał. -Nie wyobrażam sobie mieć cię tak daleko. To tak, jakbym nie miał cię wcale... Chcę widzieć i być świadkiem twojego rozwijania się w szalenie szybkim tempie. Chcę mieć przy sobie Ciebie, nie twoje zdjęcie i nie chcę za tobą tęsknić. Nie wyobrażam sobie twojego powrotu do LA i końca twojego kontraktu, od dłuższego czasu. Nie wyobrażam sobie, tego, że nie ma cię w Berlinie. Nie wyobrażam sobie już nawet tego, że nie ma cię w moim domu, dlatego chciałbym, żeby ten dom stał się również twoim domem.
Kornelia rozczuliła się. Położyła dłoń na jego ręce, która cały czas nerwowo poruszała napojem w naczyniu. On splótł z nią swe palce.
-Kocham cię Kornelio i pragnę, żebyś była tam ze mną. I... Chciałbym wiedzieć, czy ty pragniesz tego samego?
-...Panie Kaulitz... To chyba jest bardzo poważna decyzja... Wcześniej już gdybałam, na ten temat... I... ...Stwierdziłam, że nikt by za mną nie płakał, gdybym to zrobiła... -Spuściła wzrok, wbijając go w ich złączone dłonie. Tak bardzo do siebie nie pasowały... Ona miała małą, on męską, ona miała ją czekoladową, a on kremową... Kompletne przeciwieństwa...
-Co, jeśli by ktoś płakał?
-...Byłoby to poniekąd miłe, że komuś zależy na mnie... Ale... -Westchnęła. - I tak już podjęłam decyzję... -Spuściła głowę, mierząc swój dekolt, którego wcale nie było. Nie trudno jej było podjąć decyzję. Jej tata i tak już wystarczająco pokazywał jej, że nie cieszy się z jej powrotu do domu, i wystarczająco już ją odpychał. -...Przyjechałam do ciebie z dnia na dzień... I... Nie żałuję tej szybkiej decyzji... Już dawno ci zaufałam, i to się nie zmieniło...
-Ta 'chyba bardzo poważna decyzja' -Powtórzył z lekką zaczepką w głosie, ponieważ to była BARDZO poważna decyzja, nie 'chyba'. -Została chyba już podjęta? -Serce mocno mu zabiło, ale nie chciał się cieszyć, nie słysząc jasnej odpowiedzi. Jego noga nerwowo podrygiwała. Czuł się, jakby właśnie przeprowadzał najbardziej poważną rozmowę w swoim życiu. I najlepsze było to, że był pewny, że wyjdzie po jego myśli, ale musiał to usłyszeć.
Kornelia się uśmiechnęła.
-Nie naśmiewaj się ze mnie. -Uśmiechnęła się, ale niestety przeszywający ból ust, za które odruchowo się złapała, nie pozwolił jej na to.
Kaulitz się zaśmiał. Pocałował jej czółko.
-Jesteś słodka...
Kornelia nie wytrzymała. Wstała od stołu i podeszła do niego. Zawiesiła na jego szyi swoje ręce, wtulając twarz w jego obojczyk. Kaulitz ujął jej biodra i posadził sobie ją na kolanach.
-Tak. Zostanę z tobą. Też sobie nie wyobrażam powrotu bez ciebie do LA, ale... Co, jeśli... Mój tata się nie zgodzi?
-Jeśli będziesz stanowcza, to się zgodzi. A jeśli będzie trzeba, sam też mogę z nim porozmawiać. Nie ma problemu. -Również wtulił się w jej ciało. -Cieszę się, że się zgodziłaś...
-...Jak miałabym tego nie zrobić? ...Kocham cię... Jestem młoda i głupia. Jesteś moją pierwszą prawdziwą miłością, dla której... Już dawno rzuciłam wszystko, by tylko z tobą być. Mam tylko nadzieję, że nigdy się nie zawiodę...
Kaulitz odsunął się od niej i spojrzał w jej oczy.
-Na mnie nigdy się nie zawiedziesz i nigdy w to nie wątp. -Zapewnił lekko oburzony.
Kornelia uśmiechnęła się lekko. Rozbawiło ją, jego oburzenie. A był tak blisko niej, że nie mogła się oprzeć i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Tak. Pierwszy raz zrobiła to ona. Kaulitz się do niej czarująco uśmiechnął, zapłacił za pocałunek tym samym i wkleili się w siebie ponownie.
-...A jeśli się nie zgodzi? -Zapytała po chwili.
-Nie może się nie zgodzić. -Zapewnił.
-Ale, co, jeśli?
-...To chyba nasza współpraca dobiegnie końca...
Kornelia zerknęła na niego poważnie przerażona.


CDN

Komentarze

  1. Mnie też bardzo podoba się ten odcinek. Nie podobała mi się tylko ta sytuacja z Tomem. Do tej pory myślałam, że może jego związek z Rią ma się dobrze, a wizja kochanki już dawno przestała chodzić mi po głowie. Jestem ciekawa, dlaczego Kaulitz ma do Kornelii takie negatywne nastawienie, skoro związała się z jego bratem.
    Bardzo rozczuliło mnie wyznanie Billa. Widać, że mu zależy na Kornelii, jednak nie wiem jak ja zareagowałabym na propozycję zamieszkania z nim. Jestem ciekawa, co na to ojciec dziewczyny, ale podejrzewam, że nie będzie zadowolony.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg