11. Natrętna przyjaźń

Dzisiaj zapraszam Was na odcinek 'inny' niż wszystkie :) Będzie jeszcze takich kilka ze względu na to, żeby przyśpieszyć bieg wydarzeń. ;) Przy tym stylu wydaje mi się bardziej ciekawy i mam nadzieję, że Wam się spodoba :)

Zapraszam do czytania i komentowania :*


11


Natrętna przyjaźń


"Pokazywanie, że komuś zależy, jest natręctwem?"


Kaulitz zrobił sobie selfie z Kornelią, w które wpieprzył się Andreas, pokazując dłonią znak rocka i wystawiając przy tym język. Dziwnie to wyglądało przy słodkich uśmiechach pary.
- Zniszczyłeś mi sobą zdjęcie... - Narzekał Kaulitz, ale i tak wstawił je na swój prywatny profil.
Andreas objął Kornelię ramieniem, przysiadając się na ramieniu kanapy. Chyba miał najlepszy humor z nich wszystkich.
To właśnie była ich sobota, która miała być odpoczynkiem. Pomysł na dzisiejszą imprezę wyszedł całkiem naturalnie, gdy Andreas i Alex odwiedzili braci Kaulitz w domu i zaczęli drinkować.
- Będziesz ze mną tańczyć, he? - Zapytał, stylem głosu zboczeńca.
Kaulitz posłał przyjacielowi głupie spojrzenie, a Kornelia speszona nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. I wybrała to pierwsze.
- Nie będę z tobą tańczyć! - Zawołał z uśmiechem.
- Dlaczego? -Zaskoczył się. - Ze mną nie zatańczysz? - Ironizował. - Ze mną? Jesteś tego pewna?
Kornelia ściągnęła z siebie jego rękę, bo Kaulitz by ich chyba zaraz zabił wzrokiem, pomimo że udawał, że to go nie interesuje.
- Mm, z kim tańczyć. - Włożyła swą rękę pod rękę Kaulitza i wtuliła się w jego ramię. Kaulitz miał już lekki uśmiech na twarzy, choć nie odrywał się od telefonu. Wolną ręką złapał Kornelii dłoń i splótł ich palce ze sobą.
- Billy nie tańczy! - Zawołał Andreas.
- Ze mną na pewno zatańczy, prawda Billy? - Uśmiechnęła się szeroko. Pierwszy raz użyła tego zdrobnienia w jego stronę, co wydawało jej się tak samo bardzo słodkie, jak i nie stosowne, przy jego prezesowskiej postawie.
- Nie wiem. Jak mnie upijesz to może wtedy. -Odrzekł jakby na odczepnego.
- Mówiłem! Ze mną będziesz tańczyć, całą noc. Zostawimy te zrzędy i polecimy.
Poczuła, jak Kaulitz zaciska dłoń na jej dłoni.
- Odczep się od niej. Kornelia nie będzie z tobą tańczyć. - Odrzekł, zerkając na kipiącego dobrym humorem blondyna.
- Więc ty będziesz ze mną tańczyć. - Poruszał do niego prowokująco brwiami.
Kornelia się wyśmiała z tego głośno, a Kaulitzowi zrobiło się gorąco.
- Nie będę z tobą tańczyć i z nikim nie zamierzam tańczyć. - Odrzekł w końcu, widząc rozbawioną Kornelię.
- Zobaczymy! - Zawołał. - Zobaczymy, jak się zachlejesz i nie będziesz znać drogi do kibla.
Alex wyśmiał się głośno z Tomem, przerywając swoją dyskusję, słysząc słowa Andreasa. Kornelia, chcąc nie chcąc, też się zaśmiała. Zerknęła na Kaulitza, który miał zażenowaną, wstydliwą minę.
- Pamiętam tamtą akcję... - Zaczął ze śmiechem Alex.
- Zamknij się. - Warknął Kaulitz, przez co chłopcy znowu się zaśmiali głośno.
- Ile to było? Pół godziny? - Śmiał się Andreas.
- Gdzie? Godzinę chyba, łaził po klubie i nie mógł znaleźć... - Odrzekł Alex.
Kornelia się zaśmiała pod nosem.
- To prawda? - Zapytała cicho, wtulając się bardziej w jego ramię.
- Nie. Nie słuchaj ich. Są wredni.
Chłopcy się śmiali, ale przez to wspomnienie, zebrało im się na kolejne i kolejne. Kornelia sporo się nasłuchała o ich wyczynach na imprezach i właśnie dopisał jej humor. Miała ochotę właśnie tak się z nimi beztrosko pobawić i wyszaleć. To co, że nie mogła pić alkoholu przez antybiotyk. Nie obchodziło ją to. Miała ochotę spuścić z siebie to całe powietrze.

***

- Świetnie tańczysz... - Wymruczał blondyn już na pół śpiąco, wtulając się w jej małe ciało. Jego dłoń pod pościelą, przesunęła się na jej biodra, po czym zjechała na jej pół nagi pośladek.
- Ty też świetnie tańczyłeś. Najlepiej jak Andreas się do ciebie dostał. Wyglądał trochę, jakby był ciepły. - Zaśmiała się pod nosem, chcąc na siłę nie czuć spięcia i przyjąć do wiadomości, że jego dłoń na jej pośladku jest normalnym ruchem.
Kaulitz również się zaśmiał ospale.
- On jest pojebany... - Skomentował, nadal się pijacko śmiejąc.
Kornelia chyba pierwszy raz w życiu słyszała, jak pan Kaulitz przeklina. To znaczyło, że musiał mieć naprawdę nieźle w głowie.
- Denerwowało mnie, gdy ciebie podrywał... - Dodał po chwili.
- Mnie? Kleił się do ciebie i Alexa, ze mnie robił sobie żarty... Jak na planie... - Skwasiła się na wspomnienie. - Może jest bi. - Przeszło jej przez myśl, widząc w swej pamięci jego prowokacje, co do Kaulitza.
- Może.... - Wymruczał i poruszył dłonią na jej pośladku, po czym lekko zacisnął na nim swoją dłoń.
Kornelia już nie mogła tego znieść. Zwłaszcza po tym, co się wydarzyło na imprezie...
- Jestem głodna, a ty?
Musiała to powiedzieć. Nie chciała przeżywać ponownie tej samej sytuacji, a ona nie była jeszcze przyzwyczajona i na tyle ogarnięta, żeby móc olać jego dotyk, nawet jeśli tylko sobie tam położył dłoń.
- Ehm... Jak wilk... - Zerknął na Kornelię, uchylając jedno oko.
- Pójdę zrobić jakieś kanapki. Zaraz przyjdę. - Wygramoliła się z jego objęcia. - Ile zjesz?
- Mhm... Jaka kochana jesteś... Dużo zjem... Dziesięć.
- Dziesięć?  - Zaśmiała się.
Uśmiechnął się, zerkając w jej stronę. Wyglądał bardzo słodko, gdy się wtulał w poduszkę.
- Pięć.  - Wymyślił.
- Z czym?
- Obojętnie, ale przyjdź szybko...
- To chodź ze mną... - Bała się to powiedzieć, ale miała nadzieję, że jednak nie pójdzie. I tym razem nadzieja nie zrobiła sobie z niej żartów.
- Nogi mnie bolą... Tańczyłem całą imprezę...
- Zaraz wrócę. - Odrzekła z uśmiechem i zniknęła z jego sypialni.
Na schodach odetchnęła. Martwiła się. Martwiła się o to, co będzie. Nie miała, jak  z nim po rozmawiać na ten temat. Mieli nie iść na żadną imprezę, ale i tak to zrobili, dołączając do jego brata i jego znajomych.  Czuła się taka pogubiona.
- Pewnie, gdybym miała mamę, ona by mi wszytko powiedziała... - Posmutniała. Wzięła się za robienie kanapek.
- Dlaczego jest to dla mnie takie trudne? Przecież to Kaulitz... Każda go pragnie... Ja też... Może, gdyby nie był doświadczony, nie bałabym się tak bardzo? Może, gdybym wróciła z nim do domu... Może miałabym już ten cały głupi stres za sobą... Ale przecież mówił, że nie będzie ze mną uprawiać seksu, dopóki nie skończę osiemnastu lat... Ehh... To przez alkohol... To chyba dobrze, że odmówiłam... Mógłby tego żałować jutro... Ale nie słyszałam, żeby jakiś facet żałował seksu, nawet gdyby zrobił to z jakąś dziwką... Ale ja bym może żałowała... Jest pijany... Nigdy nie chciałam, żeby mój pierwszy raz tak właśnie wyglądał... Gdyby chciał tego na trzeźwo... Oddałabym się cała...
Zerknęła w kierunku schodów, których i tak nie było widać przez ścianę je zasłaniające. Słyszała kroki. Żołądek się jej ścisnął podejrzewając, że pan Kaulitz jednak zechciał jej towarzyszyć w przygotowaniu kanapek.
Zza ściany wyłonił się Tom. Na jego widok, zrobiło jej się bardzo gorąco. Był w samych bokserkach! I wyglądał, jakby się nie spodziewał Kornelii w kuchni o takiej porze. Od razu odwróciła od niego wzrok. Śmiała twierdzić, że robią to specjalnie...
On, podchmielony zmierzył czarnowłosą. Uniósł brew, jak miał w zwyczaju robić to jego młodszy brat i uśmiechnął się krzywo.
- Zrobisz mi też, jak już robisz?
- Tak. - Odrzekła prawie że od razu. Przy nim to dopiero czuła się naga. Stresował ją swoim pobytem w kuchni. Miał o wiele ładniej rozbudowaną klatkę piersiową. A jego mięśnie brzucha tak bardzo podniecające...
Tom przysiadł się do półwyspu i przyglądał się chamsko jej kształtom. Czekał tylko, aż się nachyli, widząc jej mega krótką koszulkę.
- Jak impreza? Bill się trochę upił, co nie?
- Od kiedy ty się do mnie odzywasz? - Burknęła, sama nie wiedząc dlaczego. Chyba stres na nią tak działał w tym momencie. Zerknęła na niego przez ramię, by skontrolować jego wyraz twarzy, ale jego uśmiech pozwolił jej się szybko z powrotem odwrócić się i powrócić do smarowania kanapek.
Tomowi co prawda zrobiło się trochę głupio, ale oczywiście, że nie zamierzał tego pokazać.
- Od teraz.
- Już na zawsze, czy tylko teraz, bo jesteś pijany?
- Nie jestem pijany, to po pierwsze. Po drugie nie szukaj zaczepki.
- Nie szukam. Tylko mnie zaskoczyłeś.
- No i super.
Cisza, nie zwykle napięta.
- Może w końcu dowiem się, za co mnie tak bardzo nie lubisz?
- Już ci to mówiłem.
- Nie wierzę, że to przez to. Nie powinno cię obchodzić to, że jestem z twoim bratem.
- Drażnisz mnie i tyle. Nienawidzę, jak ktoś się bezczelnie wpierdala w coś, co nie jest dla niego.
Kornelia poczuła bolący ucisk serca. Gardło jej się przez chwilę ścisnęło, ale przezwyciężyła to.
- Pamiętasz, co mi kiedyś powiedziałeś?
- Dużo rzeczy mówiłem.
- Powiedziałeś, że 'mam ciebie', że o nic nie muszę się martwić... - Przerwała swą wypowiedź, bo usłyszała jego ciche parsknięcie. Zerknęła na niego, nie dowierzając, że naprawdę to zrobił. Uśmiechał się, choć po chwili przyjrzenia się, ujrzała, że jest trochę skrępowany. Teraz już sama nie wiedziała, czy widziała to, bo chciała to widzieć, czy naprawdę taki był.
- To były twoje słowa... - Kontynuowała.
- Nie pamiętam, żebym ci takie coś mówił.
- Ale ja pamiętam. To było wtedy, gdy rozmawialiśmy o mediach. O plotach, przez zdjęcia... U ciebie w aucie... Powiedziałeś też, że ci przykro, że musiało mnie to spotkać w takim momencie...
Tom pamiętał tamtą rozmowę doskonale.
- Kłamałeś. - Dodała po chwili.
- Wtedy nie wiedziałem, że kłamię.
- Jesteś fałszywy.
Zaszkliły się jej oczy. Bolała ją jego oschłość. Bolała ją jego obojętność.
- Że co, kurwa? - Zaskoczył się.
- To, co słyszałeś...
- Powtórz to. - Odrzekł oburzony.
- Po co? Masz coś ze słuchem? - Żałowała od razu po tym, jak to powiedziała. Nie wiedziała, że tak tknie go swoimi słowami.
- Jesteś wredną ździrą. Za to cię nie lubię. - Wysyczał z jadem.
Podszedł do niej i ukradł jej parę kanapek, które zdążyła już przygotować i zniknął.
- Tom! - Zawołała za nim, wychodząc zza półwyspu.
W odpowiedzi dostała tylko jego środkowy palec. Nawet się nie obejrzał. Nic.
Otworzyła usta. Była tak wściekła i zarazem tak zaskoczona. Miała ochotę pójść za nim i się z nim pokłócić! Wyzwać go za to, co do niej zrobił. Z drugiej strony, była świadoma, że to ona zaczęła tę toksyczną wymianę zdań. Serce ją ściskało. Rozpłakała się z nerwów i z bezsilności.
Miała niby udawać i wykorzystać fakt, że jest pijany, dzięki czemu w ogóle się do niej odezwał? Może powinna... Ale to by było dziwne. Jutro rano znowu by się do niej nie odzywał, więc to nie miałoby sensu.
Powróciła do przygotowania kanapek, ale nie mogła tego robić. Oparła się o szafki, po czym przycupnęła na podłodze, chowając twarz w kolana.
Gdyby on wiedział, jak bardzo jej zależy na ich przyjaźni. Na tym siedzeniu na kanapie i wtulaniu się w siebie. Na witaniu się z nim, gdy przynosił jej pyszne ciastka, prawie co dzień w apartamencie. Brakowało jej, jego żartów, jego wsparcia, jego bliskości i silnych ramion, w krórych czuła się tak bezpiecznie. Tak bardzo tęskniła za nim. Pragnęła mieć takiego przyjaciela przy sobie na zawsze. Nie rozumiała, dlaczego tak po prostu to wszystko urwał. Nie wiedziała, co się tak naprawdę wydarzyło, że podjął taką decyzję. Miała ochotę zamordować tego kogoś, kto przyczynił się do takiego zachowania ze strony Toma. Znał jej obawy, uczucia, plany. Był przy niej, gdy nawet pana Kaulitz nie było. Dzięki niemu miała dobrą minę, gdy było jej tak źle. Dzięki niemu nie było źle. Dzięki niemu wiele razy uniknęła kłótni z panem Kaulitz, był jak jej anioł stróż...
Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że za ścianami byli obydwoje, a czuła się, jakby była sama.
Jej cichy płacz, zagłuszył kolejne kroki, ale pytania już nie.
- Masz jeszcze? - To był znowu On.
Gdy zajrzał do kuchni i nie ujrzał tam dziewczyny, zaskoczył się trochę, ponieważ niedokończone kanapki i wszystko było jeszcze w proszku. Zdecydował się sam je dokończyć. Zdziwił się, widząc Kornelię na podłodze. Jej postawa bardzo go tknęła, szczególnie na myśl, że to przez niego płacze, ale zacisnął zęby.
- Co jest? Przecięłaś się nożem? He? Potrzebujesz karetki?
Kornelia może i w innej sytuacji by się zaśmiała, ale nie teraz. Otarła łzy i podniosła sie.
- Bill się ciebie nie może doczekać. Idź do niego. Wołał cię, jak szedłem do pokoju... Aaa... - Zaskoczył coś. - Jak szedłem tu z powrotem, to już cię nie wołał, a ty pewnie specjalnie tu siedzisz i czekasz, żeby zasnął. Tu cię mam. Co już ci powiedział, że nie lubi, jak się mu odmawia, że nie zrobisz tego wprost?
Kornelia zabrała się za dokończanie kanapek.
- Powiedział, ale nie w tym czasie...
Tak właśnie było. Dzisiejszej nocy jej uszy mogły usłyszeć, takie słowa z ust pana Kaulitz.
Zaczęło się wszystko od niewinnego tańca, który urozmaicali kuszącymi gestami, zbliżeniami, dotykiem i zaczepnym muskaniem swych ust. Te wszystkie czynniki wpłynęły na ich myśli. Kornelia się tylko bawiła. Nie raz już miała taką sytuację na imprezie, gdy podobał jej się jakiś chłopak. Kaulitz niestety odbierał te wszystkie gesty na poważnie i jednoznacznie. Wiele dziewczyn z takim czymś się spotykało w klubach. Większości wtem został proponowany szybki numerek, w który albo się szło albo - gdy się dziewczyna po prostu bawiła i szanowała, dostał w twarz. Tutaj było dokładnie to samo. Ich pocałunki, zbliżenia i dotyk narosły do tego stopnia, że Kaulitz już przestał zważać na to, ile Kornelia ma lat i na to, co sobie postanowił...

***

Zagryzła namiętnie wargę, nie spodziewając się, jaką siłę jej ruch będzie miał.
Pan Kaulitz nie mógł uwierzyć, że Kornelia naprawdę to robi. Miał wrażenie, jakby wyszło z niej jej prawdziwe JA, czego nie zamierzał już zostawiać w spokoju. Zaczął nawet twierdzić, że nie jest świadoma skutków, takiego zachowania.
Przełknął po raz drugi ślinę, decydując się na ostateczny krok.
- Jeśli tego chce, nie zamierzam się powstrzymywać. - Zdecydował w swoich alkoholowych myślach.
- Wróćmy do domu... - Odrzekł, nie mogąc się od niej oderwać.
Widział zmianę na Kornelii twarzy, ale był zbyt zniecierpliwiony, żeby się przejmować jej zaskoczeniem. Jego spodnie już zbyt bardzo go ściskały.
- Chodź... - Pociągnął ją za rękę.
Kornelia chwilę za nim szła i to, co czuła w tym momencie nie było miłe. Wyśliznęła z jego uścisku swoją dłoń. Odwróciła się napięcie, tak samo, jak on. Odchodziła, a on w ostatnim momencie złapał ją za warkocz. Niestety w dłoni po nim została mu tylko gumka. Ruszył za nią. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Złapał ją za rękę i używając zbyt dużo siły, odwrócił ją w swojej stronę, o mało jej nie przewracając. Teraz w ostatniej chwili udało mu się chwycić jej ramiona i nie pozwolił jej oczywiście upaść.
- Co się dzieje? - Zawołał, intensywnie wpatrując się w jej czarne oczy. Głośna muzyka, którą odczuwali doskonale w swoich piersiach, wydawała się w tym momencie bardzo cicha.
Nie widząc, że zamierza odpowiedzieć, zbliżył się do niej po raz kolejny. Położył dłoń na jej plecach i zniżył w kierunku tyłka. Zatrzymał się na kciuku, który wsunął za jej jeansy. Dawał im jeszcze jedną szansę.
Kornelia położyła dłoń na jego klatce piersiowej. Była tak oszołomiona tymi pewnymi siebie czynami i słowami, że aż się ich zaczęła bać. Nadal czuła na swojej twarzy jego pewny uścisk dłoni i to, jak ją bardzo całuje. Miała uczucie, że zaraz oszaleje. Sprawił z jej głową totalną mieszaninę wyobrażeń na temat ich dwójki. Pierwszy raz czuła się jak obiekt seksualny. Pierwszy raz mężczyzna, tak dosłownie jej pokazał, że tak bardzo jej pragnie. To nie było straszne, ale ona bała się, że nie podoła. Przecież nie ma żadnego doświadczenia! A to przecież Bill. Bill Kaulitz, któremu dogadzała z pewnością profesjonalna w tym fachu Ala.
- Co się dzieje? - Pogłaskał ją po policzku.
- Nie możemy iść do domu...
- Właśnie, że możemy Kornelio. - Odrzekł pewnie i nie czekając chwili dłużej, ponownie ją pociągnął za rękę.
Jego uścisk był tym razem mocniejszy, a ona czuła się, jak szmaciana lalka, którą pan Kaulitz wlecze z imprezy do domu, by się zabawić.
Zaszkliły się jej oczy. Była przerażona tą sytuacją.
- Zaczekaj! - Zawołała za nim, ale on chyba nie słyszał. Nie miała pojęcia, że alkohol tak na niego działa. Była w rozsypce.
Dopiero w okolicy baru, gdzie dzieliło ich parę kroków od wyjścia, udało jej się go zatrzymać.
- Nie możemy stąd iść! - Zawołała głośno. Kompletnie nie wyczuła tego, że tutaj muzyka gra ciszej i niektórzy ludzie zerknęli w ich stronę.
- Możemy wszystko.
- Nie. - Odrzekła stanowczo, patrząc mu prosto w oczy. Aż po chwili sama zlękła się tej swojej stanowczości. Przecież nie chciała się z nim kłócić. - Wracamy do chłopaków. -Dodała już milej. - Przyszliśmy z nimi, więc wrócimy z nimi.
- Nie obchodzą mnie 'chłopaki'. - Oburzył się. - Mam ich gdzieś.
- A ja nie mam ich, gdzieś. Chcesz, to idź. Ja nigdzie nie idę. - Odsunęła się od niego i zawróciła. Oczywiście po dwóch krokach odwróciła się za siebie. Była wręcz pewna, że za nią pójdzie i się grubo pomyliła.
Kaulitz kierował się już do wyjścia. Przypomniała sobie, że to pan Kaulitz, a nie Nikodem, czy Nate, którzy zawsze za nią lecieli. Nie miała innego wyjścia. Poszła szybkim krokiem za nim. Gdy wyszła już z klubu podbiegła do niego i złapała go za ramię, by go zatrzymać.
Wyszarpnął się z jej uścisku i obdarzył ją jednym ze swoich najwredniejszych spojrzeń.
- Po co tu przyszłaś? Idź do swoich chłopaków. Andreas ma na ciebie chętkę.
- Mam w dupie Andreasa! Co ty wyprawiasz?!
Odszedł.
Otworzyła usta z zaskoczenia, a potem wydała z siebie dźwięk złości.
- Bill proszę cię! - Podbiegła do niego i znowu go zatrzymała. - Zostań tutaj. Wróćmy do stolika. Proszę cię... Nie rób... Scen. - Odrzekła ostatnie słowo nie pewnie. Nigdy w życiu w innych okolicznościach nie powiedziałaby tak do niego.
- Ja scen mam nie robić? - Zapytał dziwnie spokojnie. - Ty w takim razie, co zrobiłaś? Teatr? - Zbliżył się do niej blisko, nie spuszczając z jej oczu swojego przenikliwego wzroku. -Po co to robiłaś, co? Bawisz się mną? Czy, o co ci chodzi?
Kornelia zrobiła duże oczy i przełknęła ślinę grozy.
- Co ja ci zrobiłam? - Zapytała w miarę spokojnie.
- Co mi zrobiłaś? - Był bardzo po irytowany. - Jeszcze pytasz? Aż tak doświadczona nie jesteś, że się nie potrafisz domyśleć? -Mrużył swe oczy. Po chwili odsunął się jednak od niej. Był wściekły. Miał ochotę kogoś zabić.
- Ekhm... To było tylko...
- Tylko! - Przerwał jej. - Nie pozwolę ci się mną bawić. - Zagroził jej palcem.
- To było... - Czuła się głupio, ale... Po chwili stwierdziła, że raczej nie powinna się tak czuć. Spojrzała na niego. - Matko! Nie wiedziałam, że ty tak to odbierasz! Przepraszam! - Złapała go za dłoń. - Nie chciałam cię w żaden sposób urazić. Przecież wiesz o tym... Domyślam się, co czułeś... Ja... Czułam to samo... - Wyznała lekko skrępowana.
- Więc, dlaczego mi odmawiasz? - Zapytał zły.
- Ja... - Była w szoku, zresztą już po raz kolejny. - Oh... Przestań. Proszę cię... - Zbliżyła się do niego i wtuliła w jego bluzę. Nie poczuła odwzajemnienia, ale nie przejmowała się tym. Chciała załagodzić jego gniew i tą całą szokującą ją sytuację.
- Nienawidzę, gdy ktoś mi odmawia... - Warknął po chwili wściekły.

***

- Mówiłem, żebyś uważała, w co się pakujesz. Bill jest egoistą. Bądź tego świadoma, a nie płaczesz po kątach.
Kornelia się z irytowała.
- Nie z jego powodu płakałam. - Burknęła.
- Nie? Z mojego? Czy na serio się przecięłaś nożem?
- Przestań, dobrze?! - Zawołała, jednak nie tak głośno, by nie zbudzić Kaulitza. - Nie bawią mnie wcale twoje głupie żarty.
Tom zamilkł, czując tę powagę sytuacji dostatecznie.
- Boli mnie to, co ty robisz. Nie rozumiesz? Źle mnie oceniasz. - Łza po raz kolejny spłynęła jej po policzku. Miała mu ochotę wygarnąć wszystko, co do niego ma. Wszystko, co dobre i wszystko, co złe. Choć więcej było tego dobrego, pomimo jego wrednego traktowania jej osoby.
- Ogarnij się. Nie gadam tylko z tobą. - Nie rozumiał, czemu widzi problem w nie odzywaniu się do siebie. Nic jej tym dzięki temu nie robił, jak twierdził. - Nawet z tobą się nie kłócę, bo nie mam, o co. - Gestykulował.
- Nie umiem tak... Myślałam, że jesteś dla mnie przyjacielem... Ściągnąłeś mnie tu...
- Nie ja cię ściągnąłem. Ja tylko zaoferowałem ci sesję. Wszystko inne zrobił Bill.
- Bill mówił, że to ty mnie tu ściągnąłeś.
-...
-...?
-...
- Opiekowałeś się mną, gdy byłam chora. - Kontynuowała. - Bardzo cię lubię...
Tom nie wiedział, co ma powiedzieć. Pierwszy raz był w takiej sytuacji, w której jego złość, wredność i nienawiść do osoby, ta osoba odpowiada, sympatią, uczuciem i przyjaźnią. Normalnie każdy już by się z nim pokłócił o to, że pokazał komuś fuck'a. Sam już nie wiedział, co ma myśleć. Czy ona robi to specjalnie, by znowu wjechać mu na banie? Czy robi to, bo jest aż tak głupia i daje sobie po prostu pojeżdżać po sobie?
- Nie możesz mnie lubić, skoro jestem dla ciebie 'wredny' - Zaznaczył gestem. - I 'fałszywy'.
- Jesteś taki... Ale i tak cię lubię... - Pokręciła przecząco głową.
- Chyba wspomnienia ze mną lubisz, a nie mnie. - Prychnął.
- Oh, Tom. Przestań. - Skwasiła się. - Powiedz mi. Tak szczerze. Kto i co zrobił, że tak się zmieniłeś?
Patrzył na nią chwilę.
- Ty.
- Na pewno nie... Lubiłeś mnie.
- Lubiłem cię, ale nigdy nie widziałem cię u boku mojego brata, a co gorsza, pracującą tak, a nie inaczej w firmie.
- Nie rozumiem tego. W czym ci to przeszkadza? Nie jestem z tobą tylko z nim. Nie pracujesz w firmie, więc to też ci nic nie robi.
- Nie pracuję tam, bo ty tam jesteś. - Palnął.
Kornelia aż otworzyła usta z wrażenia.
- W to ci nigdy nie uwierzę! - Zawołała, grożąc mu palcem. - Nie chciałeś tam pracować jeszcze zanim byłam z Billem i to wszystko robiłam. I nie zganiaj tego na mnie! - Mówiła śmiertelnie poważnie.
Tom się uśmiechnął krzywo, widząc, że nie przeszło.
- Robisz te kanapki? Głodny jestem.
- Sam sobie zrób! - Warknęła. - Nie masz powodu, żeby mnie nie lubić. Nic ci nie zrobiłam! Nigdy ci nic nie zrobiłam! I nigdy nie zrozumiem twojej decyzji. Nigdy. - Spłynęły jej kolejne łzy.
- Dlaczego ci tak, kurwa, na tym tak zależy? - Teraz on się skwasił. - Nie chciej, żebym sobie coś pomyślał.
- Nie. Nie kocham cię, ale bardzo cię lubię. - Wyznała.
- Jezu... Jaka ty jesteś natrętna. - Wyszedł stamtąd, spoglądając na nią, jak na coś okropnego.
Kornelia zatrzymała się w czasie.
- Natrętna? Ja?! - Przeraziła się.
Natychmiast łzy wyparowały. Trafił ją bardzo głęboko i przenikliwie. Przełknęła ślinę, odchrząknęła. Brzydziła się natręctwem. Nienawidziła takich ludzi, a sama się tak zachowała?
- Przecież walczyłam o... O przyjaźń... - Posmutniała. - Pokazywanie, że komuś zależy, jest natręctwem? - Przeraziła się.
Nie zgadzała się z tym. Tom pewnie znowu tak powiedział, żeby się odczepiła, jednak chyba już kolejnego ruchu, raczej nie zrobi już, by nie usłyszeć tego określenia w stronę jej osoby ponownie.
Kanapki zostały dokończone i zaniesione do sypialni blondyna. Smacznie spał. Przysiadła na skrawku łóżka i przyglądała mu się. Rozejrzała się po jego sypialni.

***

- Zależy mi na tobie. Czuję do ciebie coś więcej niż tylko ochotę... - Uniosła twarz, by spojrzeć mu w oczy. - Nie chcę się z tobą kłócić o takie coś i o nic innego, nigdy. To mnie bardzo boli... Rozumiesz? Kocham cię. - Zerkała na niego zmartwiona.
Zmierzył jej twarz z nieugiętą, złą miną, ale po chwili spuścił z siebie powietrze. Objął ją i przytulił do siebie.
- Nie rób mi tego drugi raz, jeśli wiesz, że z tego nic nie będzie... A jeśli zrobisz... Nie uda ci się z tego w żaden sposób wybrnąć... - Wyznał, po czym pogłaskał ją po włosach i pocałował jej czoło.
- Obiecuję... - Odrzekła, ponownie robiąc przerażone oczy. - Ale... ty tego też nie rób w takim razie...
Ale, czy rzeczywiście miała się czego obawiać? Przecież to normalne w związku i to normalne, że mężczyźni o wiele szybciej i bardziej reagują na gesty kobiet.
- OMG! Bill, czy to ty!? - Zawołały jakieś dziewczyny, podbiegając w ich stronę.
Kornelia usunęła się na bok. Kaulitz nie zamierzał tej nocy rozdawać swoich selfie, zwłaszcza gdy był zdenerwowany i mocno pijany. Dziewczyny jednak nie zamierzały odpuszczać sobie takiego szczęścia i wkradły się na imprezę za nimi. Parę minut później wrócili do domu, wiedząc, że już nie mogą się tam bawić.


CDN

Komentarze

  1. Co mam napisać... Przeczytałam rozdział parę minut temu i wciąż nie mogę zebrać odpowiednich słów, które mogłyby określić, jak zareagowałam na ten odcinek...
    Cóż... Jestem w szoku, to na pewno. Jestem też trochę zła.
    Ale od początku.
    Okej, impreza, super, że wszyscy się świetnie bawili, ale z jednej strony Bill miał trochę racji - Kornelia nie powinna specjalnie robić czegoś, co później określa jako żart i że nie było to na poważnie, a Bill za bardzo wziął to do siebie. Dziewczyna przecież dobrze powinna wiedzieć, że bardzo się Billowi podoba, a wzbudzanie jego popędu seksualnego i robienie sobie z tego żartów nie jest fair. Tu jestem za Billem.
    Jednak on też nie jest taki święty. Najpierw mówi, że nie chce sypiać z siedemnastolatką, żeby nie posądziła go o wykorzystywanie seksualne, ale jego myśli są zupełnie sprzeczne z tym, co robi. Można być pijanym, można się nie kontrolować, ale jak coś się postanowiło to trzeba się tego trzymać. I tu jestem za Kornelią.
    A sprawa z Tomem... Jestem w szoku.
    Kiedy tak ze sobą rozmawiali w kuchni byłam prawie pewna, że ona jednak jest zakochana w starszym z braci. Że jej umysł tylko płata jej figle, bo tak naprawdę to Tom jest dla niej ważniejszy. Mówiła w taki sposób, jakby naprawdę była w nim zakochana. Zresztą, kiedy Tom mówił o tym, że nie chce pracować w firmie, bo Kornelia tam jest, pomyślałam sobie, że to może on jednak coś do niej czuje. I tutaj jestem zagubiona.
    Muszę powiedzieć, że odcinek zrobił na mnie wrażenie, a Ty zrobiłaś mi wodę z mózgu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg