12. Zastąpienie niezastąpionego

Hej :) Dziś naprawdę tak króciutko i tak po prostu - Zapraszam na rozdział. 


12


Zastąpienie niezastąpionego


Najeździła się trochę taksówkami w tę i z powrotem. Pan Kaulitz ciągle miał jakieś spotkania i mogli spokojnie po rozmawiać jedynie w domu wieczorami i to również były tematy pracy. Dogadywali się świetnie.  Jeszcze niczego, o co ją poprosił, mu nie odmówiła. Nawet tego, żeby została w pałacu sama, by go zastępować.
To był wtorek.
Kornelia pierwszy raz w życiu się tak stresowała. Wystarczająco czuła na sobie wzrok pracowników, gdy wysiadała z Kaulitzem z jego auta, udając się do pracy. Nawet wzrok Adama, który nadzwyczajniej o nic nie dopytywał i zrobił się co do niej bardziej zdystansowany. Na dodatek, gdy została sama w jego biurze, to było tylko przytaknięcie pracownikom na ploty, które o niej chodziły. Adam jej napomknął, że pracownicy myślą, że 'kręcisz z Kaulitzem, żeby dostać najlepsze stanowisko'. Zapytała wtedy tylko, czy Adam też tak uważa. Odrzekł, że nie, ale i tak nie wiedziała, czy mu wierzyć.
Co jakiś czas pukał ktoś do drzwi jego gabinetu. Kornelia wtedy dostawała zastrzyk stresu i adrenaliny. A to Alex przyszedł z projektem ulotek prezentowych, żeby Kaulitz zatwierdził lub nie. To Vera przyszła pytać, kiedy będzie otwarcie sklepu, ponieważ informacja się rozeszła, a ludzie chcą już do niego pójść i coś kupić. A to Ciastek wpadł z projektem baneru reklamowego dla sieci i z zapytaniem, czy może już kontaktować się z administratorami poszczególnych stron. I do tego jeszcze Adam ciągle do niej dzwonił, mówiąc jej o jakiś telefonach, a co gorsze, przełączał rozmowy na jej telefon, bo sam nie wiedział, co ma mówić, broniąc się tym, że nigdy tego nie robił i jeszcze nie jest w tym tak obcykany. Kornelia miała pełną głowę i nie wiedziała, co ma robić. Przez to, że nie było Kaulitza zatwierdzeń lub odrzucenia z jego strony, pracownicy nie mieli jak pracować!
Wtedy jedynym wyjściem było zatelefonowanie do niego i powiedzenie mu o tym wszystkim. Odebrał dopiero po czwartym połączeniu i to na dodatek zły, że tak do niego wydzwania. Po krótkiej z nim rozmowie wiedziała już, co ma robić. I z zapisaną karteczką, by nie zapomnieć rozkazów Kaulitza, ruszyła na podbój biur. Najważniejsze wydały jej się biura działu sprzedaży.
- Pani Vero... - Nie miała pojęcia, czy właśnie tak miała się do tej kobiety o sympatycznej twarzy zwracać. Sądziła, że to skrót... Nie widząc, żadnej reakcji na zły zwrot, kontynuowała. - Kontaktowałam się z panem Kaulitz i wydał decyzję o sporządzeniu maila z informacją, że od dnia pokazu, wszystkie produkty zostaną wystawione do sklepu internetowego i do sklepu fizycznego.
- Kiedy będzie w pałacu?
- Nie wiem, ale dzisiaj raczej w ogóle go nie będzie.
- Pani go zastępuje, tak?
- Pan Kaulitz wydał takie oświadczenie, że mam go informować o wszystkich nie udogodnieniach i przebiegu pracy pracowników, by nie zostawiać was, kompletnie bez żadnego porozumienia z nim. Oświadczył również, że każdy wie, co ma robić, więc nic takowego nie wypadnie, a w razie wypadku, kontaktować się z nim, by rozwiązać problem.
Tak. Tę regułkę wykłuła na pamięć podczas 'obchodu' pałacu. Wszyscy zadali jej to pytanie. Czuła się z tym nie zbyt dobrze. Miała przed sobą doświadczonych pracowników, a taki ktoś jak ona - niedoświadczona, miała im wydawać rozkazy.
Jednak, gdy obeszła już wszystkich i z powrotem zniknęła w jego gabinecie, poczuła się lepiej. Pocieszała się myślą, że dzięki niej, tok pracy pracowników nie jest zakłócany i przerywany.
A podczas odbierania tych wszystkich telefonów nabrała pewności siebie. Ludzie dzwoniący byli tak uprzejmi i profesjonalni, że udzieliło jej się to bardzo. Poczuła się ważna i równie profesjonalna, jak oni. Stanowcza, ale jednak miła. Podobała jej się ta praca, pomimo że i tak nikomu nie mówiła nic konkretnego.
Wzięła ze sobą telefon, notatnik i zeszła do Adama. Nudziło jej się samej i miała ochotę napić się kawy.
- O. Prezesowa idzie. - Zaśmiał się Adam. - Jeszcze w nawyk ci wejdzie, chodzenie z telefonem w dłoni. Zobaczysz.
- Daruj sobie takie komentarze. - Skarciła go wzrokiem.
- Oh. Przepraszam, zastępco prezesa.
- Adam.
- Dobra, dobra. Toć żartuję przecież.
- Powiem ci, że podoba mi się taka praca, ale chyba nie chciałabym być prezesem. Minęło zaledwie parę godzin, a ja mam już taką głowę. - Pokazała.
- Oj tak. Ciężka jest ta praca. Odbieranie telefonu, a samo trzymanie go przy uchu, jest takie uciążliwe... - Mówił teatralnie, kręcąc przy tym głową.
Kornelia nie wytrzymała i się zaśmiała.
- Przecież pan Kaulitz nie ma na głowie, tylko telefonów. Wiesz, ile on rzeczy musi wiedzieć? Dokładnie wszystko. - Odrzekła przerażona. - Chcesz kawy?
- Mam. - Pokazał.
Odłożyła telefon i notatnik na recepcji i podeszła do ekspresu.
- Kiedy będzie bufetowa?
- Nie wiem. W czwartek rozpoczną się rozmowy kwalifikacyjne.
- Super. Oby szybko przyszła jakaś, bo mam teraz dwa stanowiska pracy.
- Hej. A Julia by nie chciała przyjść? Mówiła, że każdego stanowiska, by się złapała. Byle, by tu pracować.
- Nie. - Pokręcił głową. - Nie i nie. Dla niej nie ma tutaj stanowiska pracy. - Nadal kręcił głową.
Kornelia się zaśmiała.
- Dlaczego?
- Bo nie ma dla niej odpowiedniego stanowiska pracy w tej firmie i nigdy nie będzie.
- Nie wie, że jest czas rekrutacji?
- Nie. I nie dowie się o tym.
- No powiedz w końcu dlaczego? - Podeszła do niego z kawą.
- No co ty! Kocham ją, ale bez przesady. Nie chciałbym na nią patrzeć dwadzieścia cztery na dobę. - Wskazał naprzeciw dłonią, w stronę bufetu. - Znudziłaby mi się. Miałbym jej dosyć. Nie. I jeszcze raz Nie. Lubię przychodzić do domu, witać się z nią. Mieć podany obiad i słuchać, że tęskniła za mną.
- Ohh... Adam... Słodki jesteś...
Telefon się rozdzwonił. Adam się wyprostował. Przeczesał swe brązowe włosy, poprawił marynarkę, nabrał w płuca powietrza i w końcu wziął telefon w dłoń. Kornelia się wyśmiała z tego. On się uśmiechnął służbowo, patrząc ślepo w jakiś nieokreślony punkt i odebrał.
- Kaulitz Fashion House, w czym mogę pomóc?
Kornelia nie mogła go poznać. Był taki profesjonalny... Zupełnie inny człowiek.
- Pana Kaulitz nie ma obecnie w pracy, prowadzi spotkania służbowe, ale jeśli to pilna sprawa, to mogę pana przełączyć do jego asystentki.
Kornelii zacisnął się żołądek. Nie sądziła, że to aż tak poważnie wygląda i brzmi.
- Bardzo proszę. - Przełączył i spojrzał na nią. - Teraz ty.
Telefon jej się rozdzwonił.
- Kto to?
- Nie wiem. Jakiś przedstawiciel czegoś tam ma do zaoferowania jakieś usługi.
- Ale ja nie wiem, co mam mu powiedzieć.
Wzruszył ramionami.
- Ja wykonuję tylko swoją pracę. - Poprawił ponownie swoją marynarkę.
Kornelia się zaśmiała i odebrała w końcu.
- Kornelia Millian, Kaulitz Fashion House, w czym mogę pomóc?
- Dzień dobry. Dzwonię z firmy Perfect Clean z siedziby w Berlinie w sprawie państwa ogłoszenia w internecie. Mam do zaoferowania państwu kompleksowe usługi w dbaniu o czystość w firmie. Zajmujemy się usługami w tej branży od czterdziestu lat, a naszą kadrę wypełniają doświadczeni, profesjonalni pracownicy. Dodatkowo oferujemy własne, profesjonalne, wysokiej jakości środki czystości. Przyjmujemy również możliwość odstąpienia z oferowanej umowy, od środków...
- Proszę pana. - Przerwała mu. - Proszę sobie zapisać.
- Słucham? Co takiego?
Kornelia podała mu maila, a Adam się już wyśmiał, domyślając się, o co chodzi.
- Na tego maila proszę przysłać całą, szczegółową ofertę i warunki umowy. Będziemy się kontaktować z wybranymi osobami na dniach.
- Chciałbym jednak powiedzieć, że nasza firma działa na rynku...
- Proszę pana. Jeszcze raz powtarzam. Na wskazanego maila, proszę wszystko wysłać, będziemy się kontaktować z wybranymi osobami na dniach. - Z irytowała się, ale starała się być miła. - Dziękuję bardzo za telefon. Pozdrawiam. - Rozłączyła się.
Adam w końcu się wyśmiał głośno, Kornelia się zaraziła trochę tym śmiechem, ale była rozzłoszczona.
- Nie przełączaj do mnie takich telefonów! - Zawołała.
- Nie wiedziałem, o co mu chodzi. - Śmiał się.
- To twoim obowiązkiem jest się o to zapytać. - Odrzekła surowo. - Znałeś odpowiedź na takie telefony.
Adam powstrzymał się od śmiania i zerknął kontrolująco na Kornelię. Kornelia była wściekła, że Adam robi sobie z niej takie żarty.
- Jezu. Tylko żartowałem.
- To sobie tak proszę nie żartować. To nie jest zabawne, wręcz irytujące. W tym czasie mógł dzwonić ktoś ważny.
- Dobrze... Przepraszam! - Zawołał, zaskoczony koleżanki postawą.
Kornelia westchnęła. Rozdzwonił się jej znowu telefon.
- Tak, słucham? - Odebrała i po chwili zrozumiała, że zapomniała się przedstawić tak, jak należy.
- Czy dodzwoniłam się do Kaulitz Fashion House. - Na dodatek mówiła w języku niemieckim, ale z tym nie miała problemu, jeśli chodziło o sprawy służbowe.
- Tak, oczywiście. Kornelia Millian przy telefonie. - Skarciła Adama wzrokiem i pokręciła głową. Przez niego zapomniała się przedstawić, jak twierdziła.
- Dzwonię z firmy Amanda Grüner, w sprawie nieodnotowania wpłaty na konto przy zamówieniu o numerze osiem, zero, dwa, dwa, dwa, dwa, pięć, trzy, zero, zero, zero, trzy. O kwocie sześćdziesięciu tysięcy dwustu piętnastu euro. - Kornelia zrobiła duże oczy.
- Przepraszam, skąd ma pani ten numer?
- Ten numer został przekazany mi drogą sms, od pana Billa Kaulitz. Oświadczył, że nie może rozmawiać i podał mi właśnie ten numer. Nigdy taki przypadek nie miał miejsca ze strony firmy Kaulitz, dlatego dzwonię z zapytaniem, czy wystąpił jakiś problem z przelewami?
- Proszę pani. Proszę chwilę zaczekać. Nie ja się tym zajmuje, dlatego trudno mi na ten temat cokolwiek powiedzieć. Proszę chwilę zaczekać, tak?
- Nie ma problemu.
Kornelia zawiesiła połączenie. Nie wiedziała przez chwilę, co ze sobą zrobić. Czy dzwonić drugim telefonem do Kaulitza, czy co?
- Co się stało? - Zapytał Adam.
- Jeśli pan Kaulitz podał jej mój numer telefonu, to znaczy, że jest pewny, że sobie poradzę. Co zrobić? - Myślała intensywnie, po czym klepnęła się w czoło.
- Nic. - Odrzekła do Adama i ruszyła pędem przez korytarze. Zapukała do drzwi księgowej i bez pytania weszła.
- Przepraszam. Właśnie mam telefon, że firma... Amanda... Grün... - Kwasiła się. Nie pamiętała firmy! Stresowała się bardzo.
- Amanda Grüner. - Poprawiła kobieta w średnim wieku. - Tak, wiem. Mieliśmy problem z systemem. Przelew został zrobiony.
Kornelia się uśmiechnęła.

Tak wyglądał jej dzień w pracy. Dzień pełen stresów. Po pracy musiała jechać jeszcze do sklepu, potem na zakupy i dopiero do domu. Gdy otwierała drzwi, rozdzwonił się jej telefon. Gdy weszła do środka, ujrzała Kaulitza.
- O. Właśnie dzwoniłem do ciebie. - Zakończył połączenie. - Co tak późno?
Kornelia spojrzała na niego, by upewnić się, czy naprawdę o to zapytał.
- Panie Kaulitz nie podoba mi się zastępowanie ciebie. Ludzie mnie pytają o rzeczy, o których nic nie wiem i najgorsze jest to, że oczekują szybkiej, konkretnej odpowiedzi. A ta pani z Amandy? Dałeś jej mój numer. Dlaczego w ogóle dzwoniła z takim czymś do ciebie, a nie do firmy?
- Bo Lucy jest moją dobrą znajomą, dzięki której mam najlepsze oferty materiałów, przysyła mi zawsze nowości i dlatego kontaktujemy się prywatnie, gdy mamy z czymś problem.
Kornelia nie mało była zaskoczona.
- Ty też do niej w takim razie dzwonisz z 'problemami'?
- Oczywiście, że nie. Ja jestem tylko dla niej miły. - Uśmiechnął się cwanie.
Kornelia pokręciła głową i z pełnymi siatkami powędrowała do kuchni.
- Co tak długo robiłaś w pracy? - Ciekawił się bardzo. Ze zwiadów, jakie robił u Alexa na temat jej pracy, wiedział doskonale, że w miarę dobrze sobie dzisiaj poradziła.
- Długo? Byłam jeszcze w sklepie. Kończą remont. Musiałam tam pojechać, żeby w razie co wskazać im to, co mi się nie podoba, lub to, co zrobili źle i oczywiście, że zrobili źle, bo kupili żółte żarówki na sufit, a białe pod ladę, a miało być na odwrót. Natychmiast posłałam ich do sklepu z wymianą i czekałam aż wrócą, żeby upewnić się, że kupili tym razem dobre. Potem byłam jeszcze na zakupach. - Rozpakowywała worki. - Bo przecież jest pusta lodówka, a ja jestem głodna jak wilk panie Kaulitz.
- Zostaw to. - Pociągnął ją za rękę i przytulił do siebie. - Chyba nie było tak źle, jeśli dzwoniłaś do mnie tylko pięć razy.
- Tak. Dzwoniłam do Ciebie tylko pięć razy, bo o reszcie decydowałam sama. - Starała się nie burknąć, ale i tak trochę to właśnie tak zabrzmiało. - Bo nie miałam ochoty słuchać Twoich narzekań, że przeszkadzam ci w pracy.
Kaulitz poczuł nutkę grozy.
- O czym decydowałaś sama? - Zainteresował się.
- O wielu rzeczach panie Kaulitz. Kłamałam, że ty mi tak powiedziałeś. - Uśmiechnęła się pod nosem, czując, jak jego ciało się spina.
- Kornelio. - Odrzekł poważnym tonem głosu. - Jeśli zrobiłaś coś źle...
- To będzie twoją winą, bo narzekałeś, że do ciebie dzwonię, a co lepsze, zostawiłeś mnie tam samą, gdy ja nie mam o tej pracy żadnego pojęcia i bardzo mnie to stresuje i dzisiaj już wiem, że nigdy nie chciałabym być prezesem. Za dużo trzeba mieć na głowie. O wiele za dużo.
Kaulitz się uśmiechnął.
- Przecież chciałaś mieć swój kurort. Też byś musiała wszystkim zarządzać sama.
- Ale to kurort. Coś, co lubię i na czym będę się znać. Nie Dom Mody, gdzie ja nawet nie wiem, co i gdzie ty kupujesz.
- Dlatego prezesem nie można zostać ot tak. Trzeba dużo lat pracy i doświadczenia, żeby móc się na wszystkim poznać.
- Ty jakoś zostałeś prezesem ot tak. - Pstryknęła palcami.
- Nie Kornelio. Mój staż pracy nie formalnie to trzynaście lat.
- Trzynaście lat!? - Zawołała, odsuwając się aż od niego. - To byś musiał mieć...
- Dwanaście lat, gdy firma mojej mamy, stała się normalnym przedsiębiorstwem kreowania mody, wtedy wszedłem w nią. Oczywiście, że nie byłem pracownikiem normalnym, ale wszystkiemu się przyglądałem i wszędzie byłem i wszystko chciałem wiedzieć. Wyręczałem mamę w zanoszeniu różnych dokumentów do innych biur, gdy ona była zajęta. Spędzałem najwięcej czasu z panią Barbarą i z panią Iną. One uczyły mnie szyć, zaraz po mojej mamie.
- Wow. Nie wiedziałam o tym.
- Teraz już wiesz.
- Ale byłeś na studiach, pięć lat.
- Siedem, Kornelio. Gdy skończyłem osiemnaście lat, wyjechałem z Tomem do Los Angeles.
- No to wtedy nie pracowałeś.
- Pracowałem na odległość z mamą. Byłem wtedy też modelem. A myślisz, dlaczego Tom przejął te wszystkie, prawie wszystkie - Poprawił się. - Salony Audi w LA? Też przecież studiował. Bo znał się na prowadzeniu firmy. Był lepszy ode mnie, ponieważ on potrafił się odnaleźć w papierach, mi bardziej się podobało szycie i projektowanie. Przeskoczył nawet dwa lata studiów, ja tylko rok. A to wszystko dzięki mamie. Dzięki temu, że nie ukrywała przed nami nic i miała cierpliwość tłumaczenia nam tego wszystkiego. Tom dodatkowo zainwestował swoje pieniądze, skończył studia, a salon Audi z chęcią przyjął go do siebie. Stał się udziałowcem i ma swoje salony.
- Wow... To... To dlatego zostawiasz mnie samą w firmie?
- Dlaczego? - Uśmiechnął się.
- Dlatego, żebym przeskoczyła rok studiów? - Ucieszyła się.
Kaulitz się zaśmiał.
- Nie Kornelio. Nie dlatego. Robię to tylko dlatego, żeby ci pomóc w studiach. Kierunek zarządzania, zwłaszcza trzeciego stopnia, nie są tak proste, jak się mogą wydawać.
- Nie trzeba mieć aż takich studiów, żeby zostać prezesem. No właśnie. - Przypomniało jej się. - Dlaczego w ogóle jesteś prezesem, a nie właścicielem, czy dyrektorem?
Kaulitz się trochę zmieszał, ale starał się tego nie pokazać.
- Nie chciałam cię nigdy o to pytać, stwierdziłam, że jeśli sam mi o tym nie powiedziałeś, to znaczy, że nie chcesz, żebym wiedziała.
- I zostańmy przy tym. - Uśmiechnął się lekko.
- Więc...
- Nie myśl o tym.
- Zaczekaj. Tu chodzi o to, że twoja mama jest nadal właścicielem tego Domu Mody.
- Już w jednej czwartej jest moja. - Zabłyszczały mu oczy.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że zainwestowałem z własnej kieszeni w kampanię reklamową. Co mi się zwróci, szacuję, jakieś osiem, dziesięć razy tyle, jak nie więcej. Zysk przejmie firma, a to wyrówna koszt kupna i remontu pałacu. Mam przygotowanych pięć gigantycznych kolekcji i z każdą kolejną kampanią będzie zysk jeszcze większy, a to pozwoli mi przejąć cały Dom Mody na własność.
Kornelia była zaskoczona tą informacją.
- Pięć kolekcji?
- Tak.
- Kiedy ty to zrobiłeś?
- Mam miliony projektów z czasów studiów. Sądzisz, że, co robiłem podczas nudnych wykładów na temat finansów? - Uśmiechnął się cwaniacko. - Jeśli dopracuję te wszystkie projekty, będę miał gwarantowanych zysków nieskończoność. Bo tworzyć, nadal tworzę nowe.
Kornelia uśmiechnęła się.
- A żeby to wszystko było piękne, tak, jak się o tym mówi, trzeba dużo pracować i pracować z ludźmi, dzięki którym możesz mieć zysk, a nie go tracić.
Kornelia skinęła głową, zgadzając się.
- No dobrze. Chciałbym zrobić kolację dla odmiany, ja - tobie. Zgadzasz się?
- Tak. - Uśmiechnęła się miło zaskoczona.
- To będzie takie małe odwdzięczenie się za dzisiejsze zastępstwo, podczas którego, poproszę cię o zastępstwo na jutro.
- Oh! Już myślałam...! - Oburzyła się, ale nie dokończyła, bo blondyn zamknął jej usta pocałunkiem.
Nie mogła się na niego złościć. Był taki słodki. Odprowadziła go wzrokiem do zakupów. Westchnęła po chwili i zniknęła pod prysznicem. Opadała już z sił.
Kolejny dzień wyglądał podobnie. W środę miała już luzy, ponieważ Kaulitz pojawił się w firmie, co nie znaczyło, że Kornelia nie musiała odbierać jego telefonów. A połowę z tego, co mu zapisała, sama musiała oddzwaniać. Kaulitz odzywał się tylko na telefony bardzo ważne. Nawet nie wykazywał zainteresowania aplikacjami, gdy Kornelia go o to gnębiła.
- Nie obchodzi mnie to. Rozumiesz? Zrób to sama.
- Jak mam sama przeprowadzać rozmowy!? Nie podejmę się tego nigdy PANIE KAULITZ! Ja nie będę odpowiadać za ludzi, którzy nie będą potem się wykazywać w pracy.
Kaulitz się wtem uśmiechnął.
- To jest panno Millian właśnie ta odpowiedzialność i chwila, w której nie wiesz, czy robisz dobrze, czy źle i musisz zrobić to, co jest najstraszniejsze w tym wszystkim. Zaufać.
- Ale ja nie będę...
- Nie zaczyna się zdań od słowa 'ale'.
- Ughh...!
- Nie denerwuj się. Odebrałaś paczki?
- Jakie paczki?
- Te, które miały być już wczoraj.
- Żadnych paczek nie ma i nie było. Nie wiem. Adam się tym zajmuje. - Irytowała się.
- Dlaczego więc go o to nie zapytasz? Jeśli naprawdę nie było żadnych paczek, to karz mu dzwonić do tej firmy kurierskiej z pretensjami. Jak chcesz się wyrobić w czasie, jeśli nie ma ciuchów?
- Po pierwsze panie Kaulitz, to nie wiedziałam o żadnych paczkach.
- Nie? A tu, co jest napisane? - Odkleił karteczkę ze swojego monitora i pokazał jej. - Jasno jest napisane "Schnellläufer" i wczorajsza data.
- Skąd mogłam wiedzieć, że 'Sznellufen' to jakaś firma kurierska? Nie pochodzę z Niemiec i nie znam takich rzeczy. - Burzyła się.
- Schnellläufer. - Poprawił.
- Nawet tego powiedzieć nie umiem...
- Idź się dowiedzieć.
Kornelia nie poszła. Zadzwoniła do recepcji.
- Przyszły już paczki ze sznelufa?
Kaulitz wybuchł swym piskliwym śmiechem, nie mogąc już wytrzymać. A Kornelia nie mogła utrzymać powagi, słysząc jego zabawny śmiech.
- Kogo? - Dopytał Adam.
- No Schneluuufa. Jezu! Nie umiem tego powiedzieć. Ta firma kurierska, która miała być wczoraj z jakimiś paczkami, była wczoraj?
- Nie.
- To zadzwoń do nich i ich pogoń. Daj mi znać, jak będziesz coś wiedzieć. Dziękuję.
Pan Kaulitz nadal się rechotał pod nosem. Uśmiechnęła się z westchnieniem.
- Więc, co z tymi rekrutacjami panie Kaulitz?
- Na którą ich umówiłaś?
- Na ósmą. Trzydzieści osób jutro i tyle samo w piątek.
- Słucham?
- Której informacji pan nie dowierza? - Nie rozumiała.
- Wszystkich trzech. To zbyt dużo Kornelio. Jak ja się wyrobię? Zejdzie mi na to cały dzień.
Od tego się zaczęło... Oboje w czwartek perfekcyjnie się wyszykowali. Kornelia zechciała w końcu ubrać eleganckie spodnie marki Kaulitz. Były koloru beżowego, miały wysoki stan, mankiety, dwie kieszenie i sięgały przed kostkę, co przy jej figurze, optymalnie wydłużały nogi, dzięki czemu wyglądała na wyższą, szczególnie przy wysokich, czarnych, klasycznych szpilkach.
Zeszła po dużych, robiących wrażenie schodach, starając się nie przewrócić na wysokich szpilkach i nie zrobić z siebie idiotki przy ludziach, którzy zgromadzili się w holu. Dlaczego się tak starała nie spaść, pomimo że można było powiedzieć, że Kornelia urodziła się w szpilkach i czuje się w nich jak ryba w wodzie? Dlatego, że czuła na sobie wzrok ludzi, to odbierało jej pewności siebie. Stres był zmieszany z podekscytowaniem. Pan Kaulitz zaproponował jej uczestnictwo w przebiegu rekrutacji. Miała siedzieć z boku i słuchać. Tylko tyle, ale dla niej było to już wyróżnienie.
Adam się uśmiechnął do Kornelii, widząc na niej tę samą koszulę, którą miał na sobie, tylko w kolorze czarnym. Adam miał białą. Otóż to. Paczki dotarły w końcu do firmy. Teraz każdy kierownik, musiał nosić czarne koszulki z idealnie wyszytym, złotą, błyszczącą nicią na lewej piersi, napisem "Kaulitz". Koszulki były elegancko wykończone w postaci kołnierzyka i mankietów. Pan Schneider dodatkowo dostał czarną muszkę. Wyglądał bardzo smakowicie zdaniem Kornelii. Gdy go poznała, cztery miesiące temu, wcale tak nie wyglądał. Młody, elegancki i bardzo przystojny z nową fryzurą i włosami na żel. Idealnie teraz pasował do tego stanowiska pracy, a jego twarz świetnie reprezentowała pierwsze wejście do pałacu.
Kornelia, wyłapując jego uśmiech, zawstydziła się lekko i odwzajemniła go oczywiście. Jednak nie czas było na pogaduszki ze znajomym. Ludzie przyglądali się jej z zaciekawieniem, a ona również z teczką w ręce, miała zaspokoić ich ciekawość i niewiedzę.


CDN

Komentarze

  1. Bardzo mi się podobał ten odcinek. Wyobraziłam sobie Adama i Kornelię w służbowych strojach i nawet ich opis zrobił na mnie świetne wrażenie.
    30 osób na rekrutację to naprawdę dużo! Moja rozmowa o pracę trwała jakieś 15-20 minut, podczas której musiałam wykazać się znajomością języka angielskiego, zrobić dobre wrażenie na przyszłej szefowej i przeanalizować razem z nią moje CV. Jeśli podobnie będą wyglądać rozmowy Billa to szczerze mu współczuję! Chyba, że rozmowa będzie przeprowadzana z grupami, to już inna sprawa, wtedy mogłoby pójść dużo szybciej.
    Wciąż upieram się przy swoim zdaniu, że Bill za dużo obowiązków zwala na Kornelię. Nie zdziwi mnie, jeśli znowu się pochoruje. Wtedy już w ogóle nie będę go lubić!
    Ach! Nareszcie jestem na bieżąco z odcinkami! Muszę przyznać, że jestem z siebie bardzo dumna. Udało mi się nadrobić Twoje opowiadanie, więc może z innymi mi się uda i wtedy całkowicie powrócę do czytania FFTH. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem z Ciebie dumna <3 hehe Jestem NAPRAWDĘ pod wrażeniem, że wytrwałaś tyle. (Ja chyba bym nie wytrwała, chyba że by mnie wciągnęło xD ) A jeśli wytrwałaś, to właśnie tak o tym myślę. <3 Dziękuję :* :* ;*

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

3. Życie za życie

50. Wyzwanie - Dorosłość

41. Niepewna bliskość