9. Lepszy od lepszego
Witam :)
Dziś nie tak dużo, jak zazwyczaj, ale za to bardzo treściwie, dlatego mam nadzieję, że i tak przypadnie Wam do gustu ;)
Chciałabym Was dzisiaj poprosić o jakikolwiek komentarz :) Cieszę się, że zostawiacie reakcje, dużo mi to mówi, ale nie więcej niż komentarz.
Zrobicie to dla mnie dzisiaj? :)
Będę wdzięczna :*
Dziś nie tak dużo, jak zazwyczaj, ale za to bardzo treściwie, dlatego mam nadzieję, że i tak przypadnie Wam do gustu ;)
Chciałabym Was dzisiaj poprosić o jakikolwiek komentarz :) Cieszę się, że zostawiacie reakcje, dużo mi to mówi, ale nie więcej niż komentarz.
Zrobicie to dla mnie dzisiaj? :)
Będę wdzięczna :*
9
Lepszy od lepszego
Tom Kaulitz nigdy nie poddawał się w tego typu umowach. Dlatego że takie umowy z bratem miały dla niego większą wartość od tych papierowych. Oczywiście, że się obawiał, że nie zdąży i jak twierdził - Bill miał lepiej, niż on, ponieważ Bill współpracował z mamą, a on z Kornelią. To były ogromne różnice, ale jak przypuszczał - dobry fotograf z Niczego zrobi Sztukę.
Poniedziałek był dniem, który rozpoczynał ich obfitą pracę w pałacu. Obydwoje widzieli się zza szklanych ścian. Tom miał dodatkową pomoc z rąk Natalie i Jenny, ale również i Andreasa, którego ściągnął z Magdeburga. Żadne z nich nie miało łatwo tego dnia, ponieważ trzeba było przygotować wszystko od podstaw, jak i już rozpocząć pracę. Ten dzień był produktywny, a pałac o godzinie dwudziestej drugiej wcale nie szykował się do spania.
Materiały na dziale szycia wręcz latały, a sam dział zaczął wyglądać na używany. Kaulitz wcale nie dbał w tym miejscu o porządek. Miał takie pomysły, że jak się przysiadł wieczorem do obszywania koronki diamencikami, tak skończył to dopiero nad ranem. W tym czasie jego mama robiła całość, a Kornelia latała z jednego działu na drugi, żeby przymierzyć powstały kawałek ubrania i z powrotem do studia na zdjęcia. Nikt nie miał pojęcia, jak bardzo się cieszyła, że posadziła te dwa działy obok siebie. Gdyby przyjęła projekt Kaulitza w stu procentach, musiałaby o trzeciej nad ranem latać w te i z powrotem z budynku do budynku. Pan Kaulitz przy okazji powstawania pięciu perełek zdążył zaplanować już cały pierwszy pokaz, mający odbyć się w najbliższym czasie w jego pałacu, dlatego na dziale szycia panowało skupienie przeplatane z ekscytacją.
Był zadowolony ze współpracy ze swoją mamą i bratem za ścianami. Taką pracę właśnie sobie wyobrażał, jeszcze przed przejęciem stanowiska prezesa. Cieszył się z tego, że temat znikających pieniędzy z firmowego konta został między nim a jego mamą zamknięty, w dodatku zaoferowała mu swoją pomoc. To się liczyło. Nie spory, jakie mieli między sobą, tylko to, jak się z nimi uporali i to, jak jest między nimi teraz. A było idealnie i perfekcyjnie tak, jak Kornelia mówiła o tym przy niedzieli. Bardzo ujęła go tymi słowami i czuł się jak dziecko, ciesząc się z widoku swych bliskich, razem.
W studiu nie było takiego spokoju. Tom był bardzo nerwowy. Najmniejszy Kornelii błąd był uważany za porażkę. Cały czas jej powtarzał, że nie ma czasu na błędy. Kornelia już po dwóch dniach pracy z Tomem miała tego dosyć. Jej pewność siebie latała jak rollercoaster, którego administratorem był Tom. Alkohol też polewany był najczęściej Kornelii. Nie było jednak drinków nigdy dużo, ponieważ zazwyczaj pracowała na pół głodna, a to sprawiało, że jeden kieliszek whisky, czy wódki miał podwójną moc. Tom razem z Andreasem również byli dla niej jak alkohol. W wolnych chwilach 'po pracy', czy w przerwie, Andreas był tylko drażniący, swymi bezczelnymi komentarzami, gdy podczas pracy unosił ją wysoko. Od razu było po nim widać, że ma wysoką samoocenę i nie przejmuje się tym, czy Kornelia się źle poczuje na skutek jego słów, czy nie. To było - można było rzec - wyolbrzymiona jedna cząstka charakteru pana Kaulitz. Andreas był jeszcze bardziej zuchwały i 'prywatna' z nim rozmowa, kompletnie nie odpowiadała Kornelii, czym się głośno nie dzieliła. Przecież była w pracy, w której było robionych tyle zdjęć, że sama już tego nie ogarniała. Sceny były tak zróżnicowane, że nawet nie widziała ich całościowego sensu.
Trzeciego dnia opuścili studio dzięki Jenny. Tamtego wieczoru zdjęcia odbyły się w samym centrum miasta, a do niej dołączyły dziewczyny, których nigdy nie widziała na oczy. Wszystkie były piękne, wysokie i szczupłe. Ich zachowanie przed kamerą było tak profesjonalne, że Kornelia padła równo z ziemią. Było jej wstyd, że Tom musiał pracować z taką osobą jak ona. Bardzo zazdrościła tym dziewczynom. Na dodatek wszystkie darzyły go sympatią, to już nie było nic dziwnego. Tom jednak nie zwracał uwagi na ich adorację. Był profesjonalny i skupiony, a jego żarciki bardzo słodkie.
Plan przeniósł się również do jednej z pięknych luksusowych restauracji, stylem przypominającym wystrój pałacu. Tam z inicjatywy właściciela restauracji mogli wszyscy zjeść porządny, ciepły posiłek. Nawet nie wdała się w większą rozmowę z modelkami. Nie miała na to siły i zastanawiała się, skąd Andreas i Tom biorą tyle energii. To całe przebieranie się, ta cała zmiana make-up'u i fryzury, odgrywanie roli przed aparatem było tak męczące, że Kornelia padała już z nóg. Modelki nie były tak zmęczone, ponieważ był to ich pierwszy dzień w pracy. Kornelia miała na koncie od trzech dni tylko dziesięć godzin snu. Gdy Natalie ją czesała, Kornelia już kimała na fotelu.
Tom się nie ugiął ani jednego dnia i ani jednej chwili. Jego oczy były zaczerwienione, ziewał raz po raz na zmianę z Andreasem i Kornelią, ale i tak ambitnie pracowali. Co lepsze. Tom dostawał zastrzyk energii zawsze koło drugiej nad ranem. I tak oddziaływał na Kornelię, że sama chyba była najbardziej produktywna w takich godzinach, a co gorsze - Tomowi włączało się dziwne poczucie humoru, drażnienia Kornelii. Denerwował ją tak bardzo, że czasem nie mogła wytrzymać i zaczynała na niego krzyczeć. Jej środkowy palec również raz poleciał w jego stronę. Nie mogła go znieść. Raz się nawet przez niego popłakała. Zwyzywała go tak, że gdyby pan Kaulitz ją słyszał, nie poznałby jej, a jego uszy by zwiędły. Dlaczego tak wszystko grało? Ponieważ Tom zarzucał jej granie roli przy jego bracie, a słowa:
- No pokaż, jaka jesteś naprawdę. - Z wrednym, przebiegłym spojrzeniem, działały na nią jak płachta na byka.
Tak samo, jak popłakała się i wyszła do garderoby, a on szedł z uśmiechem na ustach i aparatem w dłoni za nią. Kornelia myślała, że go zabije w tym momencie.
- Przestań mnie nagrywać! - Darła się. Wtedy zamknęła mu drzwi przed nosem.
Po chwili wsunął kartkę w szparę drzwi, na której było napisane: "Pieprzony Tom. Skop mu tyłek. To ty nosisz tu obcasy." Uśmiechnęła się pod nosem, choć nadal czuła gniew. Wzięła kartkę w dłoń i wyjrzała za drzwi. Była ciekawa, kto to napisał. Stawiała na Andreasa, ale po rozejrzeniu się, nie zauważyła żadnego podejrzanego.
Nie rozumiała jego zachowania. Po paru godzinach, czasami po paru chwilach, przytulali się do siebie i zaczynali się śmiać, zapominając o wszystkim, co złe.
Sceny były przeróżne. Aparaty i kamery funkcjonowały przez cały czas, nawet gdy jedli posiłek, czy po prostu robili sobie parominutową przerwę na redbulla. Niektóre z nich Kornelii naprawdę przypadły do gustu. Na przykład scena tłumu ludzi, przez który musiała się przeciskać. Ta scena była dla niej odzwierciedleniem jej teraźniejszego życia. W prawdziwym życiu musiała walczyć o to, żeby nie zginąć między tymi wszystkimi modelami. To była scena, w której nie musiała wcale grać. Tak samo, jak scena, w której miała krzyczeć na całe miasto. Wszyscy mieli istny ubaw z tego. Prób było tylko parę. Tomowi nie pasowało wiele rzeczy, na przykład to, że się nie pochyla, gdy krzyczy. Na przykład to, że nie zamyka oczu, gdy to robi. Powtarzał ciągle słowo "emocje". W ostatniej scenie zrobiła to idealnie. Taniec na błyszczącym od świateł bruku nie był 'na prawdziwo'. Były to wygłupy modelek, do których powoli zaczynała się przyzwyczajać. Kornelia wtedy miała bardzo dobry humor, to chyba była sprawka wykrzyczenia się w środku miasta. Czuła się jakoś lżej. Alkohol również robił swoje. Wtedy Tom puścił jeden z hitów hiszpańskich. Już jej nie przeszkadzała kamera. I jak to stwierdził Andreas, nie wyłączając kamery nakierowanej na Kornelię.
- Wszyscy murzyni mają to coś do muzyki. Nie ważne, co im puścisz, oni zawsze zajebiście zatańczą. Ciekawe, skąd się to wzięło?
Tom wtedy zerknął na przyjaciela z lekkim uśmiechem.
- Nie wiem, skąd oni to mają, ale jej tyłek w tańcu nie jest planowaną sceną. - Zaiskrzyły mu oczy.
Andreas zrozumiał ten błysk w oku przyjaciela. A Tom złapał kamerę i obszedł z nią dookoła tańczących modelek.
Piętek był dniem, którego Kornelia nie mogła się doczekać. Po grupowych zdjęciach w studiu i przymiarkach pięciu nowych kreacji, Tom pozwolił Kornelii wrócić do domu i się wyspać. Jak padła o siedemnastej, tak ani razu się nie przebudziła. Co lepsze - Tom wywalił ją z łóżka już o czwartej rano. Czuła się chyba jeszcze gorzej, niż jak spała o wiele mniej.
Była sobota, a to dla Toma oznaczało ostatnią turę zdjęć. W pałacu były nadal te same modelki. Kornelia strasznie się źle czuła. A paradowanie w takich letnich kreacjach w nocy po mieście, nie było dla jej zdrowia dobre i odczuła to doskonale w sobotni poranek. Jej nos był zapchany i miała wrażenie, że zatkał jej się również mózg. Tak bardzo ją bolała głowa i mięśnie. Czuła się o wiele gorzej, niż za pierwszym razem, gdy zachorowała trzy miesiące temu. Nikomu jednak się zbytnio nie skarżyła, ponieważ Kaulitz z panią Simone dołączyli na plan zdjęć.
Pięć kreacji było przygotowanych do użycia. Pan Kaulitz ze swoją mamą odwalili kupę dobrej roboty, ponieważ tych pięć kreacji miało swoje pary. A zatem było ich dziesięć. Każda z nich idealnie prezentowała się we wnętrzu pałacu. To była prawdziwa sztuka wypełniona klasą i bogactwem. Prawdziwe diamenty i perły. Prawdziwe, ręcznie stworzone przez pana Kaulitz koronki. Chusty o wzorach, jakich nikt inny nie miał. Gorsety dla mężczyzn? Rzadko spotykane. Wszystko było na bardzo wysokim poziomie. Wszyscy, ktokolwiek nie ujrzał tych ciuchów, każdemu błyszczały oczy z zachwytu.
Zdjęcia odbyły się w pałacu, w głównym holu. Modelki i modele pojawili się z dalekich stron, tak jak zapowiadał Tom. Muzułmanka, Azjatka, Brazylijka, Włoszka, Anglik, Amerykanin, Hiszpan, nawet pojawił się Meksykanin, którego, jak tylko Kornelia zobaczyła, zrobiło jej się bardzo gorąco. Miał takie suczowate spojrzenie, tak pewne siebie, tak męskie, że Bill wzięty razem z Tomem, nie dorastali mu do pięt. A na imię było mu Lucio, co zapisała w pamięci. Na slumsach w Los Angeles, na których mieszkał Davis i Nate, też było mnóstwo Meksykanów. Każde z modeli miało inną budowę ciała. Kornelia w końcu poczuła się normalnie. Przygotowania trwały dłużej niż same zdjęcia. Każdą kreację pani Simone z Kaulitzem musieli dokańczać już na ciałach modeli.
Niedziela wyglądała podobnie. W pałacu znaleźli się wszyscy modele, którzy wcześniej brali udział w sesjach. Każdy z nich wyglądał epicko. Każdy z nich był piękny i jedyny w swoim rodzaju. Całość wyglądała jak jedna wielka sztuka. Nikt się nie opieprzał. Każdy dawał z siebie sto jeden procent. Kornelia musiała przyznać, że Jenny miała najfajniejszą pracę. Dzięki niej całe tło, dekoracje, modele, których sprowadziła do Berlina, te wszystkie dodatki, które dopełniały całość, były oszołamiające i powalające z nóg. Nawet media się zjawiły na tym planie. Kaulitz pozwolił tylko na parę zdjęć, które nie ukazywały całości. Miała to być jedna z promocji pokazu.
Niestety dla Kornelii nie było widać końca. Wszyscy już dawno zakończyli pracę, a ona musiała jeszcze trwać przed kamerami, odgrywając kolejne sceny w korytarzach pałacu. Scenariusz sceny wydawał się dla niej najpiękniejszy ze wszystkich. I choć stereotypowy, tak zawsze robił dobre wrażenie.
Paliły się wysokie świece, gdy światła zostały wyłączone. A ona miała skradać się po cichutku korytarzami, jakby szukała sama siebie. Rozmarzona i natchniona wiodła dłonią po murach pałacu, stawiając małe kroczki, gdzie stukot jej pięknych obcasów obijał się o nie echem. Wyszła na główny hol. Okręciła się wokół własnej osi, zerkając w połyskujący żyrandol. Zamknęła oczy, przechyliła delikatnie głowę i przejechała palcami po swojej szyi. Wtedy usłyszała Kaulitza głos.
- Nie przerywaj tego. Podejdę do ciebie teraz.
Jej ciało się rozgrzało. Sądziła, że jest tam sama z Tomem i Andreasem! Z trudem powstrzymała uśmiech.
Poczuła jego perfumy, a to znaczyło, że był już blisko niej. Poczuła jego dłoń na swojej szyi. Na jej obojczyku pojawiła się gęsia skórka.
- Nabierz powietrze w płuca. - Odrzekł ciszej. - I wstrzymaj powietrze. - Dodał, muskając jej ramię i zjeżdżając w dół do jej dłoni. Gęsia skórka pojawiała się z każdym jego ruchem.
- Wypuść powoli powietrze i rozchyl usta.
Poczuła na nich jego palec, gdy haczył opuszkiem o jej dolną wargę, a po chwili jego ciepły oddech.
- Podnieś teraz swoją dłoń, jakbyś chciała mnie objąć za szyję i zbliż się do mnie tułowiem.
Położył dłoń na jej talii. Do pocałunku nie doszło, a on kazał jej zatrzymać się w bez ruchu. Miała wrażenie, że zaraz się przewróci.
Kaulitz od niej odszedł.
- Przechyl się bardziej i chciej mnie objąć. - Usłyszała głośniej. - Czujesz, że nie ma nikogo obok ciebie i o mało co się nie przewracasz, otwierając oczy. - Kornelia robiła to, co mówił. - Zaskoczenie, rozejrzyj się. Uświadamiasz sobie, że to tylko twoja wyobraźnia i się zawstydzasz. Zagryź wargę i skryj się zawstydzona.
- Teraz wychodzisz z pałacu. Tak, jak dalej w scenariuszu. Zatrzymujesz się w przejściu i patrzysz w kamerę mówiąc "I luv him". - Dodał Tom. - Zostań tam do czasu, gdy cię nie zawołam.
Gdy Kornelia to zrobiła, a drzwi się za nią zamknęły, kadr jego kamery skierował się na żyrandol, obrócił się na nim i skierował obiektyw na schody, na szczycie których stał pan Kaulitz. Uniósł brew, a jego usta drgnęły, układając się w lekkim, cwanym i męskim uśmiechu.
- Jeah! - Zawołał Tom.
Andreas poszedł po Kornelię, gdy ta weszła do środka, pan Kaulitz skrył ją w swoich ramionach, prawiąc jej komplementy za dobrą współpracę.
Impreza trwała do białego rana, gdy pomocnicy sprzątali pałac z rekwizytów. Przed godziną ósmą zjawili się pracownicy. Żadne z tutejszych pracujących wytrwale cały tydzień, nie zmrużyli oka nawet na chwilę. W pałacu zatem została tylko Kornelia i pan Kaulitz. Wszyscy byli już po pracy, ale nie oni.
Pan Kaulitz miał dobry humor. Przetrzymał wszystkich swoich pracowników do godziny ósmej rano w głównym holu. O pełnej godzinie oświadczył im, że mają rozpakować swoje rzeczy, a o godzinie dziesiątej każdy z nich przejdzie szkolenia, które mogą potrwać nawet do wieczora.
Kornelia zaprowadziła osoby, które nie miały swoich rzeczy w biurach do magazynu, by mogli je odnaleźć. Kaulitz przekazał wiadomość Verze, która zajmuje się wszystkimi artykułami i hasłami w sieci, żeby wystawiła ogłoszenie o pracę na brakujących mu stanowiskach, na zaufanej stronie internetowej, która posiadała ogłoszenia o pracę z najwyższej półki i nikt zwykły, nie mógł się tam dostać, przed wcześniejszym opłaceniem konta, by w ogóle złożyć swoje cv.
- Wymagania. Doświadczenie co najmniej trzyletnie, jeśli chodzi o biura. Biegła znajomość języka angielskiego i mile widziany profesjonalizm. - Zaznaczył ironicznie. - Do bufetu mile widziana osoba młoda i prezentująca się dobrze wizerunkowo. Mile widziany dobry styl i doświadczenie. Dla sekretarek - doświadczenie minimum trzy letnie, komunikatywność i znajomość języka angielskiego i włoskiego. - Kobieta wyciągnęła telefon, otwierając notatnik, by zapisać sobie to wszystko. - Dla kadrowej - doświadczenie minimum pięcioletnie, odpowiednie wykształcenie, wymagania: pozytywne nastawienie i doskonała prezentacja własnej osoby. Przed publikacją proszę o wgląd i wszystkie nadesłane dokumenty, poproszę na swojego maila. Odrzucaj wszystkie dokumenty bez zdjęcia. Wiem, że się tym nigdy nie zajmowałaś, ale wierzę, że dasz radę. Aha. Praca od zaraz. Stawka, etat, miejsce pracy na rozmowie kwalifikacyjnej. Numer telefonu kontaktowego prześlę ci wiadomością.
Vera przyjęła zgłoszenie, Kaulitz już chciał odchodzić, gdy przysłuchująca się chwilę wykładu blondyna Kornelia, odezwała się.
- Jeszcze stanowisko pakowacza. - Przypomniała.
- Rzeczywiście. - Zaskoczył Kaulitz. - Dwie osoby ze zdolnościami manualnymi i wyczuciem smaku. Mile widziane doświadczenie przy pracy pakowania prezentów i elastyczny wymiar godzin. Praca dla młodych, kreatywnych ludzi. To wszystko? - Zmrużył oczy, zerkając na Kornelię.
- Nie wiem. Nie byłam tu od początku.
- Jak mi się przypomni, to dam ci znać. - Rzucił do Very i odszedł.
Kornelia popędziła za nim.
- Panie Kaulitz...
- Panno Millian, mogłaby pani zamówić coś do jedzenia. Umieram z głodu. I mocną kawę poproszę.
- Dobrze. Na co ma pan ochotę?
- Na cokolwiek. Dla siebie też zamów.
- Dobrze. Panie Kaulitz... - Prawie biegła za nim.
- Dostaniesz ode mnie telefon. Podpiszemy umowę o trzymiesięczny staż, nie kontrakt. Nie mam kadrowej. Tom miał rację, żeby nim ją zwolnić, zatrudnić wszystkich tych ludzi. Od dzisiaj jesteś moją osobistą asystentką i uprawniam cię do odbioru informacji, które mają do mnie trafić. Schneider już o tym wie. Dlatego dostaniesz telefon, na który będzie się z tobą kontaktować. Jeśli będzie to informacja typu - skończył się papier toaletowy i nie ma zapasu i nie ma tego zamówić, ponieważ nie ma pracowników - załatw to sama. Nie chcę wiedzieć o niczym z takich rzeczy. - Zaznaczał gestem rąk, przemierzając korytarze. - Obchodzą mnie tylko informacje od mediów i innych projektantów. Jeśli dostaniesz taki telefon od Adama - ktoś się chce ze mną umówić na spotkanie, przełącza cię na rozmowę z tą osobą, dowiadujesz się najważniejszych rzeczy, jakimi są: termin, temat i, co reprezentuje. Tylko te trzy rzeczy. Nic więcej. Przekazujesz to mi. Ja się zgadzam lub nie. Oddzwaniasz do niego i mówisz to, co ci powiedziałem, notujesz to wydarzenie w kalendarzu. Jeśli jest to spotkanie poza miastem. Za granicą, rozmowę przekazujesz mi. Jeśli nie ma mnie blisko, zapewniasz, że oddzwonię w najbliższym czasie. Co jeszcze? Chyba to wszystko... Nie wszystko... Jeśli będę coś odwoływać, powiem ci o tym, a ty to zrobisz, no i najważniejsze. Gdy ktoś zaproponuje spotkanie w czasie, gdzie jest już spotkanie i jeśli przeniesienie spotkania nie jest możliwe, informujesz mnie o wszystkim. Mam nadzieję, że sama obeznasz się na rynku i rankingu mediów. Jeśli będziesz wiedzieć, że jest spotkanie dzisiaj z jakimś Newsweek, a zadzwoni do ciebie na przykład, nie wiem... Z telewizji Fashion, to jest już oczywiste, że się zgadzasz, a Newsweek przenosisz na inny dzień. Mam nadzieję, że się rozumiemy. - Zatrzymał się w swoim gabinecie. - Co jeszcze? - Popatrzył na Kornelię. - Podam ci maila, na który przesyłane będą dokumenty aplikujących na stanowiska. Nie wymaga to wybitnej wiedzy, żeby móc kogoś odrzucić, czy zaprosić na rozmowę. Zapoznasz się z wymaganiami, które napisze Vera i będziesz na nich bazować. Jeśli jest podany język włoski, ktoś napisze, że zna chiński, to nic tu po nim. Gdy po odrzucasz kompletnie niepasujące cv, które wyglądają mniej więcej tak, że osoba stara się o miejsce sekretarki, a pracowała w kwiaciarni, przedstawiasz mi je osobiście. Mają się zgadzać co najmniej połowę z informacjami podanymi w ogłoszeniu. To nie jest trudne, gdy się używa do tego logiki. Ktoś chce być sekretarką, a pracowała w izbie przyjęć w szpitalu, to już jest dla ciebie znak, że taka osoba miała do czynienia z terminowością. Rozumiesz mnie? Będę miał czas, to znajdę dla ciebie odpowiednie szkolenie, po którym będziesz wiedzieć więcej, niż ja ci jestem wstanie teraz powiedzieć. Dużo jednak zależy od ciebie, od tego, jak bardzo jesteś bystra i, jak dobrze potrafisz myśleć logicznie. Jeśli się uda, to odbędziesz szkolenie jeszcze dzisiaj. To chyba wszystko, co chciałem ci powiedzieć.
Przyglądał się dziewczynie.
- Wiem, że jesteś zmęczona, ale potrzebuję cię. - Złapał ją za ramiona.
Kornelia skinęła głową, że rozumie.
- Dałaś radę na zdjęciach. Tom bardzo sobie ciebie chwalił.
Uśmiechnęła się wstydliwie. Tak bardzo chciało jej się spać.
- Jeszcze jedna sprawa. - Przypomniał sobie. - Zajmiesz się zaopatrzeniem bufetu? Jest mi potrzebna świeża kawa i jedzenie.
Kornelia skinęła głową.
- Dziękuję ci, że na wszystko się zgadzasz.
- Mam inne wyjście?
- Oczywiście. Możesz mi powiedzieć. 'Kaulitz jadę do domu, bo padnę tu zaraz'. - Uśmiechnął się.
Kornelia się zaśmiała. A ten ją przytulił do siebie.
- Podczas odbierania i wykonywania połączeń, przedstawiaj się swoim nazwiskiem, dodając nazwę "Kaulitz Fashion House". Od tego momentu będziesz reprezentować moją firmę, dlatego też proszę cię o zwroty grzecznościowe, uprzejmy głos i... Uśmiech. Uśmiech czuje się przez telefon.
- Co, jeśli ktoś zadzwoni i będzie mówił w języku niemieckim?
- Będziesz musiała temu sprostać. Uczysz się przecież tego języka.
- Już dawno nie miałam lekcji.
- Czas je wznowić i przyłożyć się do gramatyki.
- Panie Kaulitz. Nie uważa pan, że zbyt dużo pan na mnie zrzuca obowiązków?
- Panno Millian, uważam, że jest pani na tyle ambitna, że podoła pani temu wszystkiemu. Początki bywają trudne. Jeśli czegoś nie wiesz, nie wymyślaj, tylko się mnie pytaj. Jestem dla ciebie, a ty jesteś dla mnie. Musimy się wspierać.
- Jeśli zatrudni pan już kadrową, nie będę musiała czytać cv?
- Oczywiście, że nie. To tylko na chwilę.
Kornelia odetchnęła.
Dzisiejszy dzień był tragiczny. Kornelia nie wytrzymała. Zasnęła na kanapie w Kaulitza biurze, a ten jej wcale nie budził. Zasłonił tylko wszystkie szyby. Było mu żal poniekąd dziewczyny, jednak z drugiej strony był surowy. Chciał, żeby zobaczyła i poczuła smak tak drogiej pracy. Za takie wynagrodzenia, jakie dostaje, powinna dawać z siebie jak najwięcej.
Poza tym nie mógł się doczekać, aż dostanie do ręki pendriva. Obawiał się trochę, że Tom się nie wyrobi w czasie, pomimo że był tego terminu tak bardzo pewny. Aż chciał się nad nim zlitować i przedłużyć termin, ale jeszcze się z tym wstrzymał.
Ponadto, że praca była ospała, choć bardzo ważna dzisiejszego dnia, to udało mu się namówić swoją mamę, żeby pojawiła się w pałacu i przeszkoliła Kornelię ze znajomości wszystkich stanowisk pracy w jego Domu Mody i obowiązków, jakie muszą wykonywać pracownicy. Kto, jak kto, ale pani Simone miała najszerszą wiedzę na temat prawidłowego funkcjonowania przedsiębiorstwa. Tyle, ile przeszła szkoleń, tyle, ile zdobyła doświadczenia, sprawiało tę kobietę niezawodną.
Kaulitz zbudził Kornelię na trzydzieści minut przed zjawieniem się jego mamy. A pani Simone nie owijała w bawełnę i bez zbędnych ceregieli zajęła się szkoleniem. Pałac obeszły chyba z pięć razy. Pani Simone wolała, żeby Kornelia szybciej zapamiętała wszystkie informacje, dzięki temu, że wchodziły do wszystkich biur po kolei i miała rzeczywisty obraz. Szósty raz, gdy obchodziły pałac, zamieniły się rolami. Kornelia oprowadzała teraz panią Simone, mówiąc jej wszystko, co zapamiętała. Było to poniekąd dla Kornelii problemem. Na dodatek bardzo ją bolało gardło i miała straszny bezsił. W niektórych momentach miała wrażenie, że zaraz zemdleje i dusiła w sobie te wszystkie obawy, nie przeszkadzając pani Simone, by nie marnować jej cennego czasu.
Niestety, gdy tylko wrócili w końcu wszyscy do domu, Kornelia nie miała siły, żeby przygotować Kaulitzowi kolację, jak zazwyczaj to robiła. Nie miała siły na nic. Oczy jej się zamykały. Gdy weszła do swojej sypialni, jak padła na łóżko, tak już nie wstała nawet na kolację. Nie miała pojęcia, skąd Kaulitz bierze tyle siły, ale bardzo mu zazdrościła.
- Kornelio... - Usłyszała przez sen. - Musisz wstać i iść do pracy.
CDN
Witaj, odcinek super choc rzeczywiście inny niz reszta. Dalej ciekawi mnie ta sytuacja dość napieta miedzy Tomem a Nela. I mysl Andreasa: " Andreas zrozumial ten blysk w oku przyjaciela". Mam jakieś dziwne wrażenia że tam klebia sie jakies uczucia i zazdrość. Podpowiedz cos bo umieram z ciekawosci a jesli nie chcesz na forum blagam o wiadomość prywatna. :))) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńOdpisałam na Hangouts :) Aczkolwiek nie ukrywam, że Andreas będzie miał swój świat w tej historii i pojawi się jeszcze nie raz :)
UsuńDobrze rozumiem, jak zmęczona musi być Kornelia. Niestety, nie zawsze dorosłe życie wiąże się tylko z wolnością i spełnianiem marzeń. Są też obowiązki, ciężka praca i minimum wolnego czasu oraz odpoczynku. Ale Kaulitz zrzucił na nią zbyt dużo obowiązków, takie jest moje zdanie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jej ciężka praca nie potrwa zbyt długo i wreszcie trochę odpocznie.