13. Pozytywny błąd

Dobry wieczór, a raczej noc :) Która niesie mnie na sentymenty przez ostatni tydzień...

Na wstępie chciałabym bardzo podziękować Quesse 483 za Wszystkie 64 komentarze :* ( Ja też jestem z Ciebie dumna <3 hehe) Czytać tak szczere, miłe, krytyczne i motywujące komentarze jest Naprawdę czymś cudownym. Nie raz mi nimi poprawiałaś humor i nie raz wskakiwał mi uśmiech na twarz czytając je :* Cieszę się, że tak pilnie nadrobiłaś Całą 1. cz. tej historii i Nadal jesteś xD Mam nadzieję, że Cię nie znudzi szybko, a raczej postać Billa nie zrazi Cię aż tak bardzo, że w końcu przestaniesz czytać, ale chyba nie wydaje mi się, czytając równie miłe wiadomości. Dziękuję również za sympatyczne wymiany zdań i tak dłuuugie wiadomości na priv :*
Chciałabym zaprosić chętnych na skosztowanie historii Quesse, która jest bardzo lekka do czytania i bardzo wciągająca - Mnie wciągnęła bardzo :) Nadająca się idealnie na relax w niedzielne popołudnie <3 https://loneliness-in-the-crowd.blogspot.com/

Chciałabym również podziękować Martynie Szyćko za cudowne rozmowy, które przenosiły w Ten świat wyobraźni; za które co najmniej bracia K. mogliby nam nawrzucać xD Niesamowicie również poprawiasz mi humor i cieszę się, że są jeszcze tak przyjaźnie nastawieni ludzie do ludzi, jak Ty :*

Wybaczcie mi za ten wstęp, ale naprawdę nie mogłam obejść obok tego obojętnie i nie napisać tego, co myślę :) Po prostu już długo nie 'spotkałam' takich sympatycznych osób.

Nowy rozdział na Lux Hotel pojawi się dzisiaj :)
Trzymam kciuki Mistyczna <3 I Tobie też podziękuję, jak już piszę o sentymentach :) Pisanie tyle miesięcy z Tobą sprawiło już we mnie myśl, że nie mogłoby być inaczej xD :* 

Wszystkie jesteście wspaniałe i właśnie pożałowałam, że dzielą Nas komputery/telefony i tyle kilometrów...

A teraz zapraszam na rozdział typowo w stylu pracowniczym - jak to nazwałam ;)

Mam nadzieję, że podzielicie się ze mną swoimi opiniami, tak jak do tej pory robi Quesse :)


13


Pozytywny błąd


Patrzyła po nich wszystkich chwilę, po czym zerknęła na zegarek. Było już parę minut po ósmej, a pana Kaulitz nadal nie było. Gdy się obejrzała za siebie zniecierpliwiona, ponieważ nie wiedziała, co ma jeszcze mówić do tych ludzi, pan Kaulitz poprawiając swoją gustowną marynarkę, przemierzał już schody.
- Mój książę z bajki... - Westchnęła w duszy.
Uśmiechnęła się na jego widok. Pan Kaulitz miał jednak wymalowaną na twarzy powagę i skupienie. Uśmiechnął się służbowo do zgromadzonych ludzi, witając się z nimi grzecznie. Kornelia nie mogła pojąć, skąd on bierze taki spokój i pewność siebie w takich sytuacjach. Pragnęła się tego nauczyć jak najszybciej.
- Zapraszam pierwszą osobę. - Odrzekł, otwierając drzwi do pokoju rekrutacji.
Kornelia natychmiast zajrzała w teczkę, szybko wyczytując imię i nazwisko z pierwszego CV.
Kobieta zestresowana podniosła się z antycznej sofy i podążyła za nimi. Kornelia przepuściła z miłym uśmiechem kobietę przez drzwi. Pan Kaulitz czekał z pełną kulturą, aż uściśnie sobie z kobietą dłoń i ta zajmie miejsce naprzeciwko niego przy stole, by sam spocząć.
- Na jakie stanowisko pani aplikowała? - Zerknął na kobietę, po czym na Kornelię.
Czarnowłosa westchnęła w duchu. Mówiła mu, zanim wyszła z jego gabinetu, od jakiego stanowiska zaczynają...
- Stanowisko kadrowej. - Kornelia od razu wyjaśniła, a kobieta skinęła głową. Kornelia podała Kaulitzowi jej dokument. Wiedziała, że w ogóle nie zaglądał w te teczki z wiadomych przyczyn - braku czasu. Blondyn rzucił okiem na dokument, mówiąc w trakcie do kobiety, iż ma powiedzieć o swoich doświadczeniach na tym stanowisku. Kaulitz robił wrażenie, jakby w ogóle jej nie słuchał, co było dla Kornelii bardzo dziwne, a przede wszystkim lekceważące. Czyżby miał aż nadmiar tej pewności siebie?
- Dobrze. Powie mi pani, dlaczego chce pani pracować w Domu Mody, skoro pracowała pani w samych przedsiębiorstwach typowo magazynowych.
- Fuck. - Przeszło Kornelii przez myśl, próbując sama się domyślić, jakby ona na takie coś odpowiedziała, będąc na jej miejscu. Kobieta, jak wiadomo, zestresowała się trochę.
- Uważam, że to nie ma znaczenia, jakie były moje wcześniejsze miejsca pracy, ale ważna jest adaptacja nowego. Chcę pracować w Domu Mody, ponieważ uważam, że ludzie w takim miejscu pracy nie mogą być nudni i nie mogą nic nie umieć. Dążę do ciągłego rozwoju osobistego i wolałabym zatrudniać ludzi wykształconych, reprezentujących sobą coś więcej, niż doświadczenie na produkcji i wykształcenie podstawowe, jakich przyjmowałam w poprzednich pracach.
Kornelia była już kupiona, ale Kaulitz nadal był niewzruszony.
- Powie mi pani więc, jakiego człowieka by pani zatrudniła na stanowisko kierownicze? Co pani uważa za najważniejsze, co powinien posiadać na tym stanowisku pracy, by mógł dostać takie stanowisko?
- Fuck, po raz drugi. - Przeszło Kornelii przez myśl.
- Zależy, o jakie stanowisko kierownicze chodzi. Czego miałby być kierownikiem?
- Nie wiem. Powiedzmy kierownik działu szycia. - Rozłożył lekko ręce, odkładając jej dokument na stół i splatając na nim swe palce dłoni. Patrzył na nią swym pewnym, skupionym wzrokiem. Obserwował ją całą. Kornelia właśnie stwierdziła, że nigdy w życiu chyba by nie przyszła do niego na rozmowę o pracę. Jego wzrok był tak przeszywający, że nawet siedząc obok, nie będąc w jego centrum uwagi, czuła jak gubi myśli. Był taki atrakcyjny w takiej postaci, że aż niedostępny...
- Uważam, że powinna być to osoba, która już miała stanowisko kierownicze w podobnej branży. Poza tym jego kompetencje i szczególna cecha - dokładność, jeśli chodzi o dział szycia.
- Dokładność w jakim sensie? Proszę rozwinąć swoją wypowiedź.
- Dokładność w sensie... - Poprawiła się nerwowo na miejscu. - W sensie dostrzegania najmniejszych błędów swoich pracowników.
- Nie uważa pani, że każdy kierownik powinien mieć tę cechę? Nie tylko kierownik działu szycia?
- Uważam tak.
- No dobrze. Ostatnie, co chciałbym wiedzieć, to proszę sobie wyobrazić, że na przykład panna Millian stara się o stanowisko kierownika działu szycia i chce pani udzielić jej rad, które przydadzą jej się na sprostowaniu wymagań na tym stanowisku. Jedna najlepsza pani zdaniem rada, jaka by była?
Kobieta zerknęła na Kornelię. Kornelia miała i tak wrażenie, że to ona jest rekrutowana, nie ta pani. Bardzo przeżywała tej kobiety stres, dlatego teraz wcale się nie zmieniło...
- Hm... Myślę, że poleganie na swojej zdobytej wiedzy i doświadczeniu w tym kierunku.
- O stanowisko pani bufetowej?
Kornelia się uśmiechnęła. Teraz to miała wrażenie, że pan Kaulitz robi sobie z tej kobiety zwykłe jaja.
- Moja rada by była taka, żeby przygotowała sobie na pół godziny przed lunchem wszystkie kanapki. - Kobieta również się uśmiechnęła.
Po kolejnych paru pytaniach Kaulitz odrzekł.
-Dobrze. Dziękuję za rozmowę, z mojej strony to wszystko. Chciałaby pani dodać coś od siebie?
- Chciałabym dodać tylko tyle, że zależy mi bardzo na własnym rozwoju, dzięki czemu moje obowiązki postaram się spełniać, jak najlepiej.
- Chciałbym zwrócić uwagę na to, że w ofercie pracy, jasno było napisane, że szukamy doświadczonych osób. Nie osób, które chcą się uczyć. Pani spełnia większość warunków, jednak nie ma pani doświadczenia w przyjmowaniu kierownictwa i innych konkretnych stanowisk. Bardzo mi przykro, muszę pani podziękować.
Kornelia była w szoku. Nie sądziła, że ją odrzuci, poza tym, że w ogóle nie sądziła, że będzie mówić tak od razu o tym, że kogoś nie przyjmuje do pracy! Poczuła zażenowanie, ponieważ to ona wybierała tych ludzi. Nie miała pojęcia, co przeoczyła w cv, że się nie nadawała na to stanowisko...
Kobieta wyszła, a Kornelia skupiła na nim swój wzrok.
- Dlaczego się nie nadawała? - Nie rozumiała.
- Sama się przyznała, że zatrudniała tylko ludzi na produkcję. Szukam osoby, która będzie umieć zatrudniać ludzi wyżej wykształconych. Dałem jej szansę wykazania się w innych wyczerpujących pytaniach, ale ona tego nie wykorzystała, dając mi nie wyczerpujące odpowiedzi. Nie mam czasu na szkolenia innych od podstaw. A jeżeli dla niej są najważniejsze zrobione kanapki na czas, to proszę cię Kornelio, wypada z gry.
- A co może być najważniejszego na takim stanowisku pracy? - Zawołała, rozkładając ręce.
- Co? Oczywiście, że prezentacja siebie, wysoka kultura osobista i prezentacja podawanych produktów. Bufet znajduje się w głównym holu przy wejściu, tam, gdzie będą wchodzić nie tylko pracownicy, ale także specjalni goście, którymi powinna się taka osoba zająć i ugościć ich w razie czekania. I takiej odpowiedzi oczekuję.
- Może nie wiedziała o tym.
- To jest właśnie to, co mnie irytuje w rekrutacjach. Ludzie czasami nie wiedzą, gdzie składają swoje dokumenty. Zamiast wejść w internet i się z daną firmą najpierw obeznać...
Kornelia chwilę milczała.
- Czuję się, jakbym to ja nie dostała pracy...
- Dlaczego?
- Ponieważ to ja wybierałam tych ludzi.
- Kornelio. - Uśmiechnął się. - Skąd mogłaś wiedzieć, że zatrudniała tylko takich ludzi. W dokumencie wszystko odpowiada wymaganiom. Rekrutacje są po to, żeby rozwinąć swoją pierwszą prezentację.
- Więc nie jest pan na mnie zły?
- Nie. - Uśmiechnął się. - Idź po kolejną osobę, nie chcę tu siedzieć cały dzień.
Kornelia wyszła z pokoju, zawołała kolejną osobę i już wiedząc mniej więcej, o co panu Kaulitz chodzi i czego szuka, starała się myśleć tak, jak on i sama oceniać wypowiedzi. Niestety kobieta z chwilą, gdy padło pierwsze pytanie ze strony pana Kaulitz, poprosiła o jego powtórzenie, a Kaulitz ze spokojem powtórzył.
- Czy pyta mnie pan o to, co robiłam w poprzedniej pracy?
- Właśnie tak, o to pytam. - Kaulitz odłożył jej dokument przed siebie. Czuła jego z irytowanie, ale był na tyle miły, że dawał jej szansę.
Kobieta powoli zaczęła mówić. Gubiła się w składaniu zdań w języku angielskim. Kornelia już czuła, że jest po niej. I się nie myliła. Kaulitz dał kobiecie skończyć swą wypowiedź i zadał jej pytanie.
- Pani się tak bardzo stresuje, czy... - Zerknął w jej dokument, a potem znowu na nią. - Czy pisząc w cv, że komunikatywna znajomość języka angielskiego jest kłamstwem?
- ...Mógłby pan powtórzyć? To wszystko jest przez stres.
- Przerwijmy rozmowę. Zaczeka pani w holu i, gdy pani trochę ochłonie, przyjdzie pani jeszcze raz. Dobrze? ...Rozumie mnie pani?
- Tak. Nie dostanę tego stanowiska?
Kaulitz westchnął, rezygnując już ze swojej propozycji.
- Nie. Przykro mi. Nie zna pani języka, który jest wymagany. Dziękuję za przyjście. - Odrzekł już w języku niemieckim.
Zestresowana kobieta wyszła. Kaulitz westchnął ponownie już głośno.
- Nie sądziłem, że tacy ludzie przyjdą na spotkanie. Podczas rozmowy z nią przez telefon dobrze cię rozumiała?
- Tak. Ona na pewno się tak zestresowała. Mówiła normalnie. - Kornelia bardzo była zaskoczona. - Na pewno stres ją zżarł. Da jej pan szansę.
- Jeśli tak bardzo nie potrafi sobie poradzić z emocjami, to co to będzie na co dzień w pracy? Nie mogę tego zrobić. Next. - Kiwnął głową.
Kornelia się zaśmiała, słysząc ostatnie słowo. Wyszła z pokoju. Niestety, widząc płaczącą kobietę i innych, jak ją wypytują, zrobiło jej się przykro. Nie chciała, by ludzie się tak stresowali, dlatego wpadła na pomysł oszczędzenia im tego.
Podeszła do nich.
- Przepraszam. - Zaczęła w języku niemieckim. - Chciałabym przekazać państwu informację, która, sądziłam, że jest zbędna, ale jednak nie jest. Jeśli ktoś z państwa podwyższył sobie stopień znajomości języka angielskiego i nie posługuje się tym językiem biegle, od razu proszę się zgłosić. Rekrutacje są prowadzone w języku angielskim i nawet, gdy ktoś myśli, że uda mu się prześliznąć, to mówię od razu, nie uda mu się to. Czy są takie osoby? Pozwoli nam to zaoszczędzić czas i skupić się na osobach, które spełniają wszystkie warunki i najważniejsze, oszczędzi to Wam niepotrzebnego stresu.
Wszyscy milczeli. Przez chwilę można by było uznać, że hol jest pusty. Nawet Adam chyba przestał oddychać.
- Ja się wycofuję. - Wyszła jakaś w średnim wieku kobieta. - Nie sądziłam, że rozmowy będą w języku angielskim, a ten język wymagany jest biegły.
- W ofercie pracy, jest napisane jasno, że są poszukiwane osoby z biegłą znajomością języka angielskiego.
- Nie proszę pani. Była informacja o komunikatywnej znajomości. - Wtrąciła inna.
Kornelię zatkało. Nie wiedziała przez chwilę, co ma zrobić. A pan Kaulitz przysłuchujący się donośnego głosu Kornelii zza ściany, aż zdębiał. Natychmiast wszedł w internet, by sprawdzić ofertę. To, co zobaczył, powaliło go z nóg.
- Musiała wystąpić jakaś pomyłka. - Kornelia pokręciła głową.
Mężczyzna najbliżej siedzący podszedł do niej z telefonem i pokazał jej ofertę pracy.
- Rzeczywiście... - Przyznała. - ... Z naszej strony wystąpiła pomyłka, za co bardzo przepraszam. - Nie miała pojęcia, co ma zrobić. Czy iść do pana Kaulitz, czy nie? Jednak biorąc na logikę, że pierwsza pani, bardzo sprawnie mówiła w tym języku, a też miała napisaną znajomość komunikatywną, nie odbierała szansy innym. - A więc muszę powiedzieć już z przykrością, że osoby, które nie czują się na siłach, by być rekrutowanym w języku angielskim, proszę o rezygnację.
Kaulitz się uśmiechnął pod nosem, Kornelia zrobiła coś bez jego zgody, a więc wzięła odpowiedzialność na siebie. Podobało mu się to, że tak go wyręcza. Niestety sam już będzie musiał przyczepić się o błąd do autora napisanej oferty.
Poszedł sobie do bufetu. Spokojnie zaparzył sobie kawę. Czuł się tak luźno, dzięki Kornelii, jak chyba nigdy nie czuł się przy Ali. Ala by już przybiegła do niego, by wytknąć błąd jemu, że tego nie zauważył, a potem by zrobiła awanturę na całą firmę. Praca z Kornelią zaczynała mu się podobać. Gdy zaparzył sobie kawę i spokojnie merdał w niej mieszadełkiem, stwierdził, że chyba zrobi coś dla czarnowłosej. Zaparzył kawę i jej, by ją wyręczyć, przy tym słuchając dyskusji ludzi, którzy z lekką pretensją zwracali się do Kornelii, a ta próbowała załagodzić sytuację i najlepsze było to, że jej się udawało, choć wiedział, że jest to dla niej kolejna nowa sytuacja i robi wszystko na wyczucie.
- Do odważnych świat należy. - Stwierdził w myśli, zerkając ukradkiem na tych wszystkich ludzi, co opuszczali pałac. - Nie wierzą w swoje możliwości, więc dostaną ci, co są pewni siebie. Jakże czyjś błąd może ułatwić komuś życie. - Westchnął w duchu z wielkim, ironicznym uśmiechem, uważając się w tym momencie za największego szczęściarza na ziemi.
Pan Kaulitz uwielbiał odważnych i pewnych siebie ludzi, dlatego już z chęcią chciał poprowadzić dalszą rekrutację. Ludzie pozostali w pałacu, mówili tylko jedno. Wierzą w siebie, a pan Kaulitz pragnął z takimi współpracować.
- Piętnaście ludzi. - Policzył głowy. - To jakieś dwie godzinki i wolne. - Uśmiechnął się do siebie, zadowolony z dzisiejszego dnia, jak nigdy wcześniej.
Wrócił z dwiema kawami do pokoju rekrutacji, po drodze posyłając Kornelii miły uśmiech. Kornelia weszła zaraz po nim, zapytać, czy może już przysłać kolejną osobę.
- Oczywiście Kornelio. - Uśmiechnął się do niej szeroko.
- Wystąpił błąd w ofercie... - Powiedziała poruszona.
- Wiem. Słyszałem wszystko. Pomimo ceglanych ścian, wszystko słychać.
Kornelia zaskoczona była jego podejściem do błędu. Błąd plus uśmiech pana Kaulitz? Coś niewiarygodnego, ale nie dopytywała już. Wyczytała kolejną osobę.
Rozmowy szły już gładko. Pan Kaulitz wszystkie kolejne osoby pytał prawie że, o co innego. Jedno pytanie tylko powtarzało się monotonnie. Co, kto, by doradził Kornelii na wymyślnym stanowisku. Odpowiedzi były najróżniejsze i czasem śmieszne. Kaulitz miał chyba radochę z pytania o obowiązki bufetowej.
Tak, jak pan Kaulitz myślał. Pewne siebie osoby siedziały naprzeciwko niego. Parę znalazło się takich, że jak zaczęli mówić, to nie mogli skończyć. Kornelia miała ubaw. Po godzinie słuchania tych ludzi już ochłonęła ze swoim stresem. Pan Kaulitz paru osobom powiedział, że odezwą się najpóźniej do jutra, a to znaczyło, że miał ich na oku, a ich dokumenty szły na bok.
Rekrutujący na stanowisko sekretarek byli również dla pana Kaulitz bardzo ważni, ponieważ ta osoba miała pracować z nim.
- Dziękuję. Odezwiemy się najpóźniej do jutra. - Kaulitz wstał, pożegnał się z kobietą i przeszedł się po pokoju.
- Odstawiłeś na bok sześć dokumentów. - Kornelia wymieniła każdą osobę po kolei.
- Nie mam zdania na ten temat. Żadna z tych osób mnie nie zadowoliła do samego końca. - Odrzekł pół szczerze. Chciał najpierw poznać Kornelii zdanie, czy czegoś się może nauczyła, dzięki obserwacjom.
- Mogę je zaprosić na kolejną rozmowę.
- Nie dziękuję. - Odrzekł od razu.
Kornelia się uśmiechnęła.
- Kogo byś wybrała?
- Marię bym wybrała na sekretarkę. Była bardzo miła i ładnie mówiła w języku angielskim. Cała jej osoba była bardzo sympatyczna. Ma spore doświadczenie i podobno zna Włoski. No i była blondynką i się najładniej do niej uśmiechałeś.
Kaulitz zerknął na Kornelię z uniesioną brwią, pełny zaintrygowania, a Kornelia odpowiedziała mu szerokim uśmiechem.
- Chcesz, żeby pracował tutaj ktoś, do kogo się 'najładniej' uśmiechałem?
- Czemu nie? Wydawało mi się, jakbyście się dobrze rozumieli. A przecież szukasz osoby, z którą będzie ci się dobrze współpracować, zwłaszcza że to ona będzie ciągle do ciebie z czymś przychodzić.
Kaulitz nie chciał się jeszcze przyznawać, że nie miał na oku tej młodej kobiety, ale bardziej dziwiło go to, że wybrała właśnie ją. Gdyby on był na jej miejscu, to właśnie przez ten uśmiech, by ją sobie odradził. Nie rozumiał, czy to jakiś chwyt Kornelii, czy naprawdę tak uważa. Poza tym, że Kaulitz poczuł się tak, jakby nie zależało jej na nim...
- Masz rację Kornelio. Będzie mi miło współpracować z kimś, kto nie dosyć, że jest bardzo miły dla mnie, to dodatkowo jest piękny. - Odgryzł się.
- Czy piękna była, to nie wiem. Dla mnie normalna. Zwykła, naturalna blondynka, z ładnym uśmiechem i miły głosem. Przeciętna.
Kaulitz zawiesił na Kornelii dłużej swój wzrok, próbując ją rozczytać.
- Dobrze. Zadzwoń do niej i umów ją na podpisanie umowy, jutro z rana.
- Tak szybko podjąłeś decyzję?
- Zgadzamy się oboje w tej sprawie, więc dlaczego nie?
- Wyczuwam w twoim głosie przekąs. - Zmrużyła oczy, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje.
- Nie. Dlaczego? Mówię całkiem poważnie. - Patrzyli sobie zawzięcie w oczy.
- Co się stało? - Dopytała.
- Nic. Nie rozumiem, co miało się stać?
Znowu się wymieniali spojrzeniem.
- Dobrze. Zadzwonię. Druga sekretarka?
- Jeśli ta okaże się być dobra, nie będę potrzebował drugiej. Zresztą mam już Adama.
- No dobrze...
- Z kadrową, jakie masz zdanie?
- Nie mam w ogóle. Wszystkie wydawały się być odpowiednie. Choć... Wzięłabym tą najstarszą... Tą... - Odszukała konkretny dokument. - Panią Dusman.
- Dlaczego akurat tą?
- Ponieważ wydawała mi się najbardziej z nich wszystkich odpowiedzialna. Miała obwisły tyłek i brzuch, więc na pewno urodziła dzieci. A to jest gwarancją odpowiedzialności, przy tym, jak się prezentowała. Iii... Sprawia wrażenie przyjemnej kobiety. Każdy nowy pracownik, wydaje mi się, że widząc ją, będzie się dobrze czuł na rozmowach. Nie tak, jak przy tobie, się stresowali, że aż zapominali, do czego służy język.
Kaulitz, choć nie chciał, to się zaśmiał, słysząc ostatnie zdanie. Już na język mu się nasuwało, by przytoczyć Kornelii różne propozycje używania języka, ale powstrzymał sie.
- Co? - Kornelia się zawstydziła.
- Nic, nic, Kornelio. Nie sądziłem, że patrzysz na kobiece tyłki. - Wybrnął ze śmiechem.
- Rzuciło mi się to w oczy, miała duży tyłek.
- Dobrze. - Zaśmiał się jeszcze i wrócił do powagi, choć radosna mina mu pozostała.
- Przy Marii, jednak nie jestem pewna. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że ta młoda osoba może przyprawiać nam problemy.
- Jakie problemy? - Zainteresował się.
- Zbyt szybko się na nią zgodziłeś i zbyt bardzo się do niej uśmiechałeś. Nie chcę być zazdrosna o ciebie. Wiem, że to nie ma wpływu na relacje służbowe, ale może się to na nas odbić...
- Więc, dlaczego ją zasugerowałaś?
- Ponieważ nie chciałam brać swoich osobistych odczuć w sprawach firmy.
Kaulitz pokiwał głową.
- Jedno i drugie jest dobrym podejściem i zaczyna się problem. - Przyglądał się jej, ale skoro milczała, odrzekł. - Umów kobietę... Panią Dusman. - Zerknął w papiery. - I panią Hoffer na podpisanie umowy. Jeśli są wstanie, to jeszcze dzisiaj, jeśli nie, to na jutro.
- Więc jednak nie Maria?
- Nie, Kornelio. Nie wszyscy, którzy mają ładny uśmiech, mają z górki. Wolę wziąć osobę, która się nie narzuca na oczy i mieć pewność, że dzięki temu skupi się na pracy i żaden mężczyzna nie będzie jej rozpraszać, a przede wszystkim siebie. - Nie chciał już dodawać, że miała bardzo zgrabne nogi, a jej piorunujące spojrzenie go urzekło.
Kornelia się uśmiechnęła. Na koniec podeszła do pana Kaulitz i się wtuliła w jego tors.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też... Zrobiłaś na mnie dzisiaj dobre wrażenie trzy razy. - Pogłaskał ją po plecach.
- Jakie trzy razy? - Zainteresowała się, zerkając w górę, w jego czekoladowe oczy.
- Pierwsze, sama wybrnęłaś z sytuacji, w której pracownik popełnił błąd, do którego zaraz muszę pójść i zwrócić mu na to uwagę. Nie musiałem się o nic martwić. Po drugie siedziałaś cierpliwie cicho i nie przeszkadzałaś w rozmowach, gdzie ja, bym już po godzinie nie wytrzymał i trzecie, bardzo ładnie ci w tej bluzce.
Kornelia się wyśmiała z ostatniego zdania.
- Panie Kaulitz! Ale humor panu dopisuje! - Zawołała, poprawiając kołnierzyk.
Kaulitz się słodko uśmiechał, wpatrując w jej bluzkę, na której widniało jego własne nazwisko. Sam uniósł dłonie ku niemu.
- Tylko ja bym nosił tę bluzkę tak. - Odpinał po kolei małe guziczki.
Kornelii zrobiło się gorąco, a podbrzusze dało o sobie znać. Na dodatek jego błyszczące oczy i słodki uśmiech sprawiał u niej wrażenie rozpływania się. Czując, jak odpina już guzik, który odsłaniałby jej na tyle mocno dekolt, że byłoby widać rowek piersi, odsunęła się od niego zawstydzona.
-Panie Kaulitz! Jesteśmy w pracy! Zresztą! Mieliśmy nie powtarzać tego, co było na imprezie... - Zawołała do niego, od razu odsuwając od siebie jego dłonie.
- Właśnie dlatego pani widok, panno Millian jest dla mnie bardziej znaczący niż w domu. - Uniósł seksownie brwi. Kornelia posłała mu tylko znaczący uśmiech, spojrzenie, którym go jeszcze bardziej skusiła i wyszła z pokoju, czekając przy otwartych drzwiach, aż wyjdzie.
Uśmiechał się pod nosem, nie spuszczając z niej wzroku. Dopiero jak wyszedł na hol, zaprzestał suszenia zębów.
Kornelia zapięła jeszcze jeden guzik, czując się nieodpowiednio przy pracy w takiej firmie z takim dekoltem i zamknęła za nim drzwi.
- UU... U... U... - Usłyszała zaczepkę Adama.
Zerknęła na niego, a jego znaczący uśmiech mówił wszystko. Dopiero teraz zobaczyła siebie przy drzwiach, zapinającą bluzkę i Kaulitza wychodzącego z pokoju z uśmiechem, jego oczami. Spaliła się po całości!
- Głupi. - Pokręciła głową.
Ten tylko poruszył brwiami.
Kornelia jeszcze bardziej pokręciła głową i poszła do bufetu, zaparzyć sobie kolejną kawę i przy okazji zatelefonować.
Gdy skończyła rozmawiać, usłyszała za sobą.
- Pani Prezes. Co słychać na rekrutacjach? - Mówił znacząco.
- Weź się odczep! - Zawołała z uśmiechem. - To tylko tak wyglądało dziwnie!
- Ehem. Wiem o tym. - Uśmiechał się.
- Skoro o tym wiesz, to po co się tak głupio uśmiechasz? - Mruknęła już zła.
- Czemu jesteś dla mnie taka niemiła ostatnio?
- Nie wiem. Irytujesz mnie czasami... - Wyznała, merdając mieszadełkiem. Jak zauważyła, w zlewie widniało już kilka nieumytych kubków, co bardzo ją zniesmaczyło.
- Kto po sobie nie myje?
- Nie wiem.
- Wiesz. Widzisz, kto odnosi kubki.
- Nie wiem. Myślisz, że ja nie mam nic do roboty, tylko siedzieć i patrzeć, kto po sobie nie zmywa? - Przyczepił się ostro.
- Tak właśnie myślę.
Adam westchnął.
- Alex, Konrad, Reni, Vera i Ina. - Wymienił, oglądając znudzony swoje paznokcie. - Weź, jak będziecie przyjmować ludzi do bufetu, to daj mi kogoś normalnego do pogadania. Umrę tu z nudów. Albo kogoś nie normalnego, wtedy nie będzie mi się wcale nudzić.
Kornelia się uśmiechnęła.
- Panie Schneider, wezmę pod uwagę pańską prośbę. - Odrzekła tonem służbowym i ruszyła na górę. Po drodze spotkała Alexa, który podał jej ulotkę, a Adam pokręcił głową.


CDN

Komentarze

  1. Dziękuję za Twoje miłe słowa skierowane do mnie we wstępie. Nie musisz dziękować mi za żadne komentarze, ponieważ była to dla mnie sama przyjemność nadrabianie Twojego opowiadania. Mam tylko nadzieję, że moje słowa krytyki i to, że nie podoba mi się zachowanie Billa w pewnych momentach, nie wpłyną źle na Twoje samopoczucie, czy opowiadanie. Jeśli jakoś Cię kiedykolwiek urażę, daj mi znać. ;)
    Tak właśnie wyobrażałam sobie rozmowę kwalifikacyjną przeprowadzoną przez Billa. I ja chyba bym umarła gdybym była na miejscu któregokolwiek z kandydatów. Nawet, gdybym starała się o najgorsze stanowisko, gdzie nie trzeba by było mieć jakichkolwiek kwalifikacji. Nie dziwię się tym wszystkim ludziom.
    Spojrzenie Billa dotarło aż do mnie i mnie samej zrobiło się gorąco jak rozpinał Kornelii bluzkę! Jestem ciekawa, kiedy w końcu dziewczyna zdecyduje się na współżycie z Kaulitzem. Jestem pod wrażeniem tego, że minęło już tyle czasu, a ona wciąż mu się nie oddała. W innych opowiadaniach już po pierwszym odcinku czytałam o seksie. :D
    Czekam więc na kolejny rozdział i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. O jej Kornelia i ten Adam.. Miałam skomentować na sam koniec, jak nadrobię, ale nie mogę się powstrzymać, żeby nie powiedzieć kilku słów już tutaj. Przede wszystkim, jak już nadmieniła Quesse, poczułam niemal fizycznie dotyk Billa gdy rozpinał koszulę Neli. To zdecydowanie mnie wytrąciło z równowagi do tego stopnia, że musiałam jeszcze raz doczytać końcówkę. :D

    Co do wstępu.. Szalenie mi miło, że mogłam zacząć w ogóle współpracę z Tobą. Mimo tak długiej nieobecności w świecie FF również nie wyobrażam sobie pisać Luxa z kimkolwiek innym <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg