19. Skandal

Dziękuję Martyna :* 

Dziś przybywam z głównym rozdziałem 2. części tej historii, który otwiera 'bramy do piekieł'. ;) Ale nie tylko. Powrót Toma nadchodzi <3

Nie piszę już nic, tylko zapraszam do czytania i komentowania :*


19


Skandal

"Ludzie wolą oceniać na podstawie czyichś błędów, niż samemu je popełniać i wolą żyć w cieniu, dając tylko komentarze w sieci, lajki, czy nie lajki, zamiast się odważyć i żyć własnym życiem. Bo tak po prostu łatwiej i bezpieczniej."


Dzień o nazwie piątek dla Kornelii rozpoczął się o godzinie szóstej. Może i dziwne było to, że Kaulitz w dniu pierwszego w pełni swojego autorstwa pokazu jeszcze smacznie spał nawet o godzinie ósmej, ale musiał po prostu dłużej pokimać, gdyż ten dzień miał się skończyć dla nich dopiero w sobotę. No i dzięki temu Kornelia mogła ukraść mu po raz kolejny auto, by móc jechać do piekarni po świeże pieczywo i przyrządzić pełno wartościowe śniadanie. Jak zwykle udało jej się przebyć dwie strony drogi bez zatrzymania policji. Przywitała również Natalie, która z całym swym asortymentem wpadła w odwiedziny, gdyż później już by nie miała czasu ani na Kornelię, ani na Billa.
Okropnie przeżywały dzisiejszy pokaz. Znowu Kornelia poznała jakąś część życia Domu z opowieści przyjaźnie nastawionej do życia blondynki. Co rusz też wypisywała do Adama, by powiedział jej na temat atmosfery w pałacu, a ten zdawał jej relację na bieżąco. Po szybkim śniadaniu Kaulitz wstał na nogi, by nadrobić czas dłuższego spania.
Cały plac przed pałacem był zawalony autami. Kaulitz ciągle był w oczach kamer i nie mógł im uciec ani na sekundę, gdyż umowa z Fashion tego wymagała, prócz oczywiście przerw na posiłek, który też niestety odbywał się w locie.
Modele kręcili się dosłownie wszędzie wraz z innymi ludźmi od sprzętu, oświetlenia i dźwięku. Wybieg był lśniący, jakby oblewany non stop wodą, obwód był w kolorze złota, a całość wyglądała bardzo standardowo. Podest ciągnął się niemalże przez całą długość budynku 'numer dwa'. Krzesła dopiero były rozstawiane. Jakieś dziewczyny wygłupiały się na podeście, popijając soki. Nerwówka trwała niemalże cały dzień. I jeśli ktoś się łudził, że gdy zacznie się pokaz, wszystko u stopuje, to był w wielkim błędzie.
- Panno Millian. Proszę za mną. - Zaczepił ją, pojawiający się znikąd pan Kaulitz. Oczywiście, że zanim poszła. On był przecież tutaj szefem szefów. Wyszli z budynku, kierując się do pałacu. Gdy do niego weszli, Kornelia nie poznawała holu. Wydawało jej się, że nie było jej tam tylko jakąś godzinę, a wygląd zmienił się diametralnie. Mnóstwo kabli, kamer, operatorów, mnóstwo ludzi, dziesiątki wieszaków na kółkach, modele w bufecie. To było dopiero życie firmy...
Kaulitz zwinnie pokonywał wszystkie kable i wzmacniacze, kierując się na piętro, dlatego nie mogła być gorsza, by za nim nadążyć. W gabinecie panował spokój, a rolety na szklanych szybach szczelnie maskowały jego sacrum.
- Przejdę od razu do rzeczy. - Oparł dłonie o swoje biurko. - Albo lepiej nie, bo się przestraszysz... - Sam nie wiedział.
Kornelia poczuła lekką obawę. Czy to miało znaczyć, że znowu Kaulitz ją wpieprzył w administrowanie czegoś, na czym się nie zna, w tak ważny dzień!?
- Główna kreacja, w której nagrywaliśmy spot reklamowy, nie została przerobiona. Nie mam pojęcia, dlaczego tak wyszło. Nie ma czasu teraz na dochodzenie. Zajmę się tym później. Pani Barbara mnie o tym poinformowała dzisiaj rano, gdy Jenny powiadomiła, że nie ma sukni dla jednej z modelek. Dlatego chciałbym cię prosić, ale nie mogę tego zrobić. Więc powiadamiam cię o tym... - Zaznaczył poważnie. - ... Że będziesz uczestniczyć dziś w pokazie jako modelka. Do pokazu zostały trzy godziny. Adam zastąpi cię w twojej roli, a ty masz godzinę na to, żeby przećwiczyć schodzenie po schodach. No właśnie. Co ważne. Miejsce naszego pokazu przeniosłem do pałacu. Stąd tyle ludzi tutaj. Cieszę się, że nie zamknęłaś wieżyczek. Modelki z piętra będą się nimi przedostawać i pojawiać się na głównym holu. Wszystkie pozostałe bonusowe kreacje będą schodzić po głównych schodach. Wychodzisz ostatnia razem z Hansem. Ty z prawej, on z lewej i łączycie się na dole. Kornelio. Proszę cię, żebyś nic nie mówiła. Jestem wściekły na to, co się stało, ale nie widzę innego wyjścia. Musisz uratować tę chorą sytuację i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. - Patrzył na nią intensywnie.
- Panie Kaulitz... Przecież wiesz, że ja...
- Nie chcę tego słyszeć. - Przerwał jej dalej stanowczo. - Masz godzinę, żeby to przećwiczyć. - Wybrał numer telefonu i kazał komuś przynieść do jego gabinetu buty, w których miała wyjść na pokaz.
- Za chwilę będziesz miała buty. Kornelio... - Podszedł do niej i złapał ją za ramiona. - Liczę na ciebie. - Mówił śmiertelnie poważnie. - Jest tu mnóstwo mediów, które będą transmitować pokaz na swoich kanałach telewizyjnych i w sieci. Nie możesz się pomylić z niczym.
- Ale ja... Nie chcę brać w tym udziału... - Odrzekła niepewnie, choć szczerze.
- Musisz to zrobić.
- Nie muszę. - Wyszeptała i pokręciła głową, opętana strachem.
Kaulitz się zdenerwował, stąpnął z nogi na nogę, uzbrajając się w cierpliwość.
- Jeśli tego nie zrobisz, trzeba będzie odwołać pokaz. To jest główna suknia, wieczoru... Bez niej nie odbędzie się nic. - Wyjaśnił.
- Nie możesz znaleźć kogoś innego? - Zapytała niepewnie.
- Proszę buty. - Adam przyniósł do gabinetu odpowiednie pudełko, widząc jednak miny pary, zaniepokoił się.
- Adam. - Zawołał Kaulitz, gdy ten już się wycofywał. - Przekaż Jenny, że pokaz jest odwołany.
Kornelia się zlękła.
- Nie! - Zawołała od razu.
Adam nie wiedział, o co chodzi.
- Więc zgodziłaś się? - Zapytał Kaulitz.
- Nie, ale...
- Adam, proszę to przekazać.
- Nie! Adam nie idź nigdzie! - Zawołała. - Panie Kaulitz, nie może tego zrobić ktoś inny!? Ktoś, kto się na tym zna!?
- Nie ma modelki, która ma takie wymiary ciała, jak ty. Ponieważ takie nie istnieją. Suknia jest szyta na miarę twojego ciała. - Odrzekł zniecierpliwiony. - Jeśli tego nie zrobisz, pokaz się nie odbędzie. Skończyłem. - Odwrócił się energicznie i usiadł za swoim biurkiem, martwiąc się całą tą sytuacją.
Kornelia wołała wzrokiem o pomoc nawet Adama, który nie wiedział, co ma w końcu robić. Pudełko nadal trzymał w dłoniach. Przyglądał się im i był oszołomiony. Wcale nie dziwił go fakt, że Kornelia mogłaby brać udział w pokazie, bardzo jednak go poruszyło postawienie koleżanki w fakcie dokonanym. Słysząc o konsekwencjach jej braku zgody, po prostu się przeraził. Każdy pracownik tego Domu wyczekiwał tego dnia od długich lat.
- Spróbuj... - Odrzekł w końcu Adam. Nie mógł znieść jej płaczących, przerażonych oczu.
Kaulitz, słysząc Adama, zerknął na niego kątem oka.
- Jak ja mam to zrobić!? Wiesz, jaki to będzie skandal!? Nie chcę być jego powodem! - Zawołała.
- Od zmartwień skandalami jestem ja, Kornelio. - Powiadomił surowo Kaulitz.
Kornelia popatrzyła na niego, nie wierząc w to, co słyszy.
- Dlaczego mi to pan robi!? - Zawołała.
Adam nerwowo się poruszył. Nigdy nie słyszał, żeby pracownik krzyczał na swojego pracodawcę, a tym bardziej na Kaulitza. Tak mu to poszło w pięty, że można było powiedzieć, że to on podniósł głos na Kaulitza. Aż chciał się zatopić pod ziemię.
Kornelii trzęsły się aż ręce z tej całej sytuacji, nie mówiąc o jej zaciśniętym żołądku i pustce w głowie.
- Wie pan, że nie dopuszczę do odwołania pokazu, bo mi na nim tak samo bardzo zależy, jak panu! Zrobił to pan specjalnie! I nie podoba mi się to wcale! Nie będę... - Adam szturchnął ją w bok przerażony, ale ta była tak zdenerwowana, że to olała i kontynuowała. - Nie będę znowu wchodzić w coś, na czym się nie znam, żeby potem znowu słyszeć, że zrobiłam coś źle! - Wielkie łzy spłynęły jej po policzkach, ale szybko je otarła.
Kaulitz przez nią poczuł się, jak idiota, składając jej taką propozycję. Nie sądził, że mu odmówi w takiej sytuacji, co bardzo go zmartwiło. Naprawdę nie miał nikogo na jej miejsce... Po raz kolejny poczuł zawód ze strony bliskiej mu osoby, co bolało wiele bardziej, niż błąd pani Barbary. Nie mówiąc już o swoim sumieniu i słowach brata, których jak zwykle nie posłuchał, twierdząc, że Kornelia jest tak mu oddana, że zrobi dla niego naprawdę wszystko.
Kornelia wpatrywała się w jego oczy, z ledwością tłumiąc w sobie emocje. Jego oczy płonęły złością, niestety poznała go na tyle dobrze, żeby dostrzec ten sam wzrok, jaki miał, gdy mówił, że Tom nie chce wrócić do firmy na stałe. Walczyła ze swoimi emocjami na śmierć i życie. Nie chciała dawać się brać na litość, choć wcale nie uważała, że tak chce na niej to wymusić. Odrzekł przecież jasno skutki braku jej zgody, zachowując swą godność i nie prosząc jej paręnaście razy, jak i ani razu nie kwapiąc się nawet do przekonań. Denerwowała się, że musiała zobaczyć ten wzrok. Nie chciała go widzieć w tym momencie.
Kolejne łzy bezsilności i stresu spłynęły jej po policzkach, a cisza i napięcie wypełniające to pomieszczenie napierały na nią zbyt mocno, by ot tak się poddać.
Zacisnęła mocno zęby. Prawie wyszarpnęła z rąk Adama pudełko z butami. Łzy nie chciały przestać jej wypływać, nawet gdy na siłę nie chciała się tak rozklejać. Przysiadła na skrawku sofy i założyła je drżącymi dłońmi.
Nie mogła go ot tak zostawić, jak zrobił to Tom.
Wydawało jej się, że płacze teraz już tylko z powodu manipulacji Kaulitza.
Stanęła na nogi i nie patrząc ani na Kaulitza, ani na Adama, pokierowała się do wyjścia.
- Wróć. - Usłyszała za swoimi plecami jego zdenerwowany głos.
Kornelia zniecierpliwiona cofnęła się dwa kroki, zatrzymując się na wysokości Adama i odwróciła się do niego przodem.
- Dlaczego się zgodziłaś? - Zmrużył wściekle oczy.
Kornelia nie rozumiała jego zachowania już wcale. Przecież tego chciał!? Chciała mu w tym momencie tak bardzo nawrzucać i musiała niestety się powstrzymać, ponieważ był tam Adam...
- Powiedziałem ci warunki i to, co się stanie, gdy odmówisz. Proszę o wytłumaczenie mi podjętej decyzji.
- Można by było uznać to za szantaż, panie Kaulitz. Niestety nie dam panu pożywki do radości, że zgodziłam się tylko ze względu na niego. Zaskoczę pana. - Zmrużyła oczy tak, jak on i zaczynała czuć wielki napływ siły i pewności. - Zgodziłam się, ponieważ nie zachowam się tak, jak robił to pański brat i nie zostawię pana w potrzebie. Za moje błędy, wpadkę, czy cokolwiek innego, nie zamierzam odpowiadać. To JA będę mieć czyste sumienie, że pana nie zostawiłam i, że może pan na mnie liczyć. Co najważniejsze, godzę się, bo mnie pan o to ślicznie poprosił.
Adam zerknął na Kaulitza, zaskoczony. Kaulitz nie ukazał tego typu emocji. Jego plan wydawał się nie być zbesztany. Z tego był zadowolony najbardziej. Choć w pewnym momencie zwątpił, to prawda.
- Nie życzę sobie, żeby pani unosiła na mnie głos, tym bardziej w moim gabinecie. Jest to pierwszy i ostatni raz. - Odrzekł surowo.
- Przepraszam panie Kaulitz. Powodem tego był stres i nerwy.
- Co do wpadki i błędu podczas pokazu, oczywiście będzie pani za to odpowiadać. Nie ma pani żadnych ulg w takim momencie. To od ciebie będzie zależeć, czy zrobisz z siebie pośmiewisko, dlatego proszę się bardzo postarać.
Kornelia zacisnęła pięści ze zdenerwowania.
Kaulitz wyciągnął w jej stronę pliczek kartek, nie spuszczając z niej pewnego wzroku.
Kornelia podeszła i zerknęła w treść, po czym zerknęła na Kaulitza. Nie drukował przecież umowy przy niej...
- Wiedział pan, że się zgodzę. - Prawie wysyczała, ponownie mrużąc oczy.
- Proszę zmienić swój ton, gdy się pani do mnie zwraca. Ma pani pół godziny na próbę. Później Natalie się panią zajmie i nie będziesz miała wolnego czasu na ćwiczenia, więc radzę szybko się zapoznać z umową.
Kornelia nie mogła wytrzymać z nerwów. Jego ton głosu brzmiał, jakby w ogóle się niczym nie przejmował. Był taki nijaki i stanowczy, że rozpierało ją od środka.
Podpisała umowę we właściwych miejscach, byle żeby stamtąd jak najszybciej wyjść.
- Popełnia pani kolejny raz ten sam błąd. - Zauważył Kaulitz, telefonując do kogoś.
- Ufam panu. - Syknęła, wymownie na niego zerkając.
- Przyjdź na schody, Kornelia już do ciebie idzie. - Odrzekł do telefonu i odłożył go na biurko, biorąc podpisaną umowę.
- Skoro pani nie przeczytała umowy i się na nią zgodziła, informuję panią o najistotniejszym dla mnie punkcie, który mówi o zakazie podpisywania i zgadzania się na współpracę z innymi markami, projektantami i firmami w jakimkolwiek wizerunku, postaci i w jakiejkolwiek czynności nawet tej odbiegającej od teraźniejszej przez najbliższy rok. W skrócie: Nie możesz przyjąć żadnych umów z zewnątrz, ponieważ jesteś Moim pracownikiem.
- Nic mi to nie robi. - Wyjaśniła, wychodząc z gabinetu, gdzie w drzwiach o mało co nie wpadła na Toma. Wyminęli się. Naprawdę miała ten punkt akurat głęboko gdzieś. Nie zamierzała z nikim pracować jak tylko z Kaulitzem. Nawet sobie tego nie wyobrażała i ani razu jej to nawet przez myśl nie przeszło, by mogła od niego odejść. Pokochała tę markę tak mocno, jak samego jego właściciela.
- Poczekaj na mnie chwilę. - Rzucił do niej Tom, zamykając za nimi drzwi. Gdy został sam z bratem, odrzekł. - Zgodziła się?
- Tak. - Kaulitz się uśmiechnął, czując się nieziemsko wysoko.
- Nie wierzę... - Czarny pokręcił aż głową.
Kaulitz uniósł umowę 'twarzą' w jego stronę z Kornelii podpisem, a Tom aż otworzył szerzej oczy.
- Masz skandal teraz na piśmie. - Z ironizował Tom, nadal będąc w szoku.
- To będzie skandal w dobrym stylu, ponieważ Kornelia da z siebie wszystko.
- Skąd wiesz? Może coś odwali.
- Nie. - Odrzekł pewnie Kaulitz. - Nie zrobi mi tego za żadne skarby. - Kręcił głową, zadowolony. - Nawet gdyby ktoś jej za to zapłacił miliony.
- Jesteś najbardziej wredną osobą, jaką znam. - Wyznał Tom z szeroko otwartymi oczami.
- Nie jestem wredny. Pani Barbara popełniła błąd, nie ja. - Wybronił się.
Tom uniósł ironicznie brew, gryząc się już w język, ale z jednym zdaniem nie mógł się powstrzymać.
- Jeśli się dowie, co zrobiłeś, to cię znienawidzi. - Uśmiechnął się.
- Nie może mnie znienawidzić Tom. Lepiej idź już do niej i pokaż jej wszystko.
- A jednak się boisz, że coś odwali.
Kaulitz się uśmiechnął pod nosem.
- To nie zmienia faktu, że w nią wierzę.
Tom pokręcił głową i wyszedł.
Pół godzinne ćwiczenia miały wystarczyć. Tom był bardzo drobnostkowy. Zwracał uwagę nawet na to, że trzyma za nisko podbródek. Praca z nim była wykańczająca. Musiała nawet liczyć stopnie, żeby na tym jednym konkretnym się zatrzymać na chwilę i poprawić kusząco jedwabny dodatek. Nie mogła ani jednego wyżej, ani jednego niżej. Tłumaczył się tym, że ma być w centrum kadru kamery.
Milczała, gdy w środku ryczała jak wół. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Każdy się zajmował swoimi sprawami, chcąc ze wszystkim zdążyć na czas. Natalie rozluźniła jak zwykle atmosferę, Jenny podczas jej ubioru, nie mówiła nic konkretnie do jej osoby. Inni modele szeptali coś pod nosami, zerkając na nią. Czuła się przy nich jak czarna owca. Pana Kaulitz widziała tylko przez parę sekund. Przyszedł tylko zobaczyć, czy już wszystko gotowe. Tom się do niej nie odzywał, choć patrzył na nią wzrokiem, jakby rozumiał jej teraźniejszy stan emocjonalny. I gdy tylko napotkała jego wzrok, pojawiały się w jej oczach łzy. Czuła się, jakby jej podświadomość sama za siebie krzyczała 'ratunku', a Tom jakby chciał, ale nie mógł nic zrobić.
Gości było mnóstwo. Muzyka idealnie dopasowana do brylowania już dawno leciała w tle. Modele po kolei pewnie zaczynali wychodzić na wybieg. Nie była sama, która się stresowała. To czekanie było najbardziej doskwierające. Modele się rozluźniali, żartując o upadkach albo wygięciu kostki na schodach, wiele z nich pierwszy raz miało pokaz na schodach. Kornelia tylko je obserwowała i wsłuchiwała się w mocne uderzenia swojego serca. Hans się do niej miło uśmiechał. Był nawet przystojnym blondynem, ale teraz Kornelia na to nie zwracała uwagi. Harmider przy szybkim przebieraniu się modelek i ciuchy latające nad głowami razem z dodatkami, nie pozwalały się na niczym skupić.
- Zaraz twoja kolej. - Podszedł do niej Tom.
Kornelii natychmiast zaszkliły się oczy, jakby powiedział jej najbardziej raniące słowa na świecie.
Przeszła się w kółko. Natalie już cztery razy poprawiała jej makijaż przez łzy. Machała dłonią przy twarzy i mrugała tak, by się pozbyć mokrych oczu. Zaczynało braknąć jej powietrza.
Poczuła na swoich ramionach jego silne dłonie.
- To tylko nawet nie minuta.
- Co, jeśli się przewrócę?
- Podniesiesz się i pójdziesz dalej. Jak będziesz taka spięta, to na pewno pójdzie coś nie tak. Nie zwracaj uwagi na ludzi. Patrz przed siebie. Wybierz sobie jakiś punkt i skup się na tym, co robisz. Ludzie nie będą patrzeć na ciebie, tylko na sukienkę... - Chciał wierzyć w ostatnie swoje zdanie, ale nie umiał jej inaczej pomóc.
- Jeśli się rozpłaczę?
- To się uśmiechniesz, udasz, że jesteś wzruszona. Jeszcze dwie osoby i ty. - Zerknął za siebie, po czym potrząsnął jej ciałem lekko.
- Wyglądasz pięknie. Nie bez powodu chciałem, żebyś reklamowała nasze ciuchy. To, że jesteś niska, sprawia cię wyjątkową, rozumiesz? Nie brzydką. Nie, niepasującą. Nie z dyskryminowaną. - Patrzył w jej oczy, skupiając się tylko na niej, a ona miała wrażenie, że naprawdę całe tło zostało wymazane. - Uwierz w to, że to nie jest przypadek, że tu jesteś. Uwierz w to, że bez ciebie nie byłoby żadnego tutaj pokazu. Nie byłoby tej kolekcji, nie byłoby pałacu i nie byłoby nic. To wszystko dzieje się dzięki tobie. To jest twoja zasługa. Ta linia została zrobiona z inspiracji twoim ciałem. Powinnaś tam wejść pewnie i pokazać, że wybieg to dla ciebie nic, w porównaniu z tym, co zrobiłaś dla firmy.
Kornelia uśmiechnęła się lekko przez łzy.
- Mówisz tak, żeby mi poprawić humor. - Zarzuciła zawstydzona.
- Też. Bo chcę, żebyś uwierzyła w siebie. Przecież wiesz, że nie chciałem nikogo innego na okładkę katalogu prócz ciebie. Będziesz twarzą firmy już za parę chwil. Jesteś dla nas bardzo ważna. To ty będziesz nas reklamować. Nie przejmuj się komentarzami, głupimi uśmiechami i niczym podobnym. Nie wszystkim się to spodoba, ale wiedz, że MY robimy to świadomie i gdyby Nam się nie podobało, nie zrobilibyśmy tego. Moda jest taka sama jak życie. Jeśli nie zrobisz pierwsza kroku w przełom, to ludzie nie pójdą za tym, bo nie będą wiedzieć, czy to dobre, czy złe. Czekają na takie osoby, bo same boją się postawić ten krok. Ludzie wolą oceniać na podstawie czyichś błędów, niż samemu je popełniać i wolą żyć w cieniu, dając tylko komentarze w sieci, lajki, czy nie lajki, zamiast się odważyć i żyć własnym życiem. Bo tak po prostu łatwiej i bezpieczniej. To jest już część naszego życia. I czy byś wyszła w piżamie, czy w sukni wieczora, która jest szyta specjalnie na Ciebie, w której wyglądasz nieziemsko przepięknie, oni zawsze będą to robić. Skup się może na tym, że wychodzisz tam, bo podpisałaś umowę i zostaniesz za to wynagrodzona. Przyjechałaś tu do pracy, przy okazji związałaś się z moim bratem, który ma szalone pomysły, ale wiedz, że to też jest rozrywka. Wyobraź sobie, że tysiące dziewczyn na świecie marzą o tym, by być na twoim miejscu. Może cię to nie przekonuje, ale jeśli się tym nie zaczniesz bawić albo nie potraktujesz tego jako zwykłego zarabiania pieniędzy na własne utrzymanie, to już nie widzę żadnej opcji, która by mogła cię do tego przekonać.
- Udało ci się trochę... - Wyznała w końcu. - Podnieść mnie na duchu... Dziękuję. -Wtuliła się w jego klatkę piersiową, uważając na swój makijaż.
Tom się uśmiechnął pod nosem i westchnąwszy, zamknął ją małą w swoich ramionach.
- To, że jesteś niska, sprawia właśnie ciebie wyjątkową... - Odrzekł ciszej.
- Nadal mnie nie lubisz? - Zapytała cicho.
- Pomału chyba przestaję... Zaskoczyłaś mnie tym, że się zgodziłaś na wzięcie udziału w pokazie. Pokazałaś nam, że możemy na ciebie liczyć w trudnych sytuacjach. Billowi bardzo zależy na tym pokazie i nie zawiedzie się, bo wierzę, że wszystko ci się uda.
- Następna! - Zawołał donośny głos Jenny.
- To ty. - Odsunął się od Kornelii i razem podeszli do wyjścia. Tam złapał ją jeszcze raz za ramiona. - Moja ostatnia rada: bądź po prostu sobą, jaką byłaś podczas wszystkich zdjęć. - Puścił jej oczko.
Uśmiechnęła się do niego.
Tom trochę się obawiał tej rady, ale czuł po kościach, że zrobi coś zajebistego. Już nie raz miał okazję widzieć ją improwizującą. I dzięki niej powstało hasło reklamowe. Więc czuł, że teraz też na pewno się coś wydarzy, co ludzie zapamiętają na długi czas, dzięki czemu marka 'Kaulitz', będzie długo na ustach innych, w mediach i w prasie nie tylko z powodu jej wyglądu. I cicho aż prosił, żeby naprawdę zrobiła coś nie tak.
Jenny jeszcze chwilę czekała, aż pani Simone powie słowo, na które Kornelia miała wyjść.
Kornelia przełknęła ślinę, gdy Jenny z panią Barbarą robiły ostatnie poprawki jej wyglądu.
- Oglądałaś bajki o księżniczkach? - Zapytał jeszcze Kaulitz.
Kornelia przytaknęła.
- To wyobraź sobie, że jesteś jedną z nich i schodzisz po schodach do swojego Księcia. - Uśmiechnął się lekko.
- To jest suknia wieczoru, dlatego nie spieprz tego. - Odrzekła Jenny. - Idziesz... - Kobiety skończyły, ale Kornelii nogi nie chciały iść. Bardzo się bała, a gdy już się ruszyła, usłyszała z ust Jenny jeszcze jedno zdanie.
- Wiedziałam, że dasz się zjeść.
Czarnowłosa zerknęła w błękit tęczówek blondynki. Zatkało ją, ale nie mogła już się zatrzymać.
- Kornelia?! - Widziała, jak Kaulitz wbiega na korytarz, szukając jej wzrokiem. Wyglądał, jakby wleciał tam spóźniony i żałowała, że nie zdążył z nią po rozmawiać przed wyjściem.
Kaulitz zacisnął usta i pokazał jej zaciśnięte pięści, wyłapując ją już w drodze na schody.
Uśmiechnęła się lekko do niego, ale widok popędzającej Jenny, zwrócił ją na ziemię. Poszła szybkim krokiem i gdy już miała się ukazać publiczności i kamerom, zamknęła oczy i zwolniła kroku. Wzięła sobie słowa Toma do siebie.
- Jestem księżniczką. Mam na sobie najpiękniejszą i najdroższą suknię ze wszystkich w tym miejscu. Nie jestem tu z przypadku. Jestem tu, bo bracia Kaulitz tego chcieli... Nikogo innego. Tylko mnie... - Otworzyła oczy i uniosła podbródek. Weszła w sam środek światła. Serce mocno jej zabiło.
- Nie gap się na nikogo. Nikt nie zasługuje na twój wzrok. - Mówiła dalej, podchodząc do samego środka schodów. Dopadł ją stres. Nie miała iść pośrodku, miała iść przy poręczy, żeby się jej elegancko trzymać, a po drugiej stronie miał zejść Hans! Zerknęła spanikowana w zdłuż korytarza, naprzeciwko, gdzie czekał Hans i pani Simone. Widziała, jak ta powstrzymuje Hansa przed wyjściem, a Kornelii pokazuje drogę wolną, uśmiechnięta od ucha do ucha.
Z ledwością powstrzymała odwzajemnienie, zażenowanego uśmiechu i zwróciła się przodem do wszystkich.
Przez chwilę panowała napięta cisza. Kątem oka widziała nerwowe poruszenie się ludzi, ale wbiła wzrok tak, jak Tom doradził, przed siebie. W piękne górne wykończenie głównych drzwi i zrobiła pierwszy krok w dół, wsłuchując się w muzykę.
- Wyszła na sam środek! - Zawołała przejęta Jenny.
- No i dobrze. Oby tylko nie spadła. - Wyznał Tom, nie spuszczając z jej profilu wzroku. Pan Kaulitz podszedł do nich i zrobił Kornelii zdjęcie.
- Oby tylko nie spadła... - Odrzekł.
- Przed chwilą to powiedziałem. - Zawiadomił Tom.
- Nie słyszałem... Ona jest piękna... - Zerknął w ekran telewizora, który wyświetlał im relację na żywo z kamer na dole.
- I takich skrzydeł dostała dzięki Tomowi, że aż wyszła na środek. Hans miał wyjść razem z nią. - Burzyła się Jenny.
- Daj spokój. Dobrze, że to zrobiła. - Cieszył się Tom. Wiedział, że ona coś odwali, to go zadowalało w tym momencie.
Kornelia zniknęła im z oczu, dlatego przenieśli  już całkiem wzrok na ekran telewizora. Wszyscy, którzy tam byli, wgapiali się w niego. To były ostatnie już wyjścia.
- Wcale nie wygląda, jakby była niska. - Odrzekła jedna z modelek, a kilka innych jej przytaknęło.
- Wiedziałam, że dasz się zjeść. - Przechodziło Kornelii przez myśl. - To znaczyło, że miałam się nie zgadzać na to? To, że się zgodziłam, to znaczy, że mnie zjadł? Chyba sama się na to zgodziłam, więc chciałam, żeby mnie 'zjadł'... Miał przygotowaną umowę... Wiedział o tym wcześniej... Dlaczego mi nie powiedział? Bał się, że się nie zgodzę? No nie zgodziłabym się... Dlaczego mnie tak wrobił? Nie chcę, żeby Jenny miała rację... Omg... Przestałam liczyć schody! - Serce znowu jej mocniej zabiło. - To chyba tu...
Tomowi zacisnął się żołądek, widząc, że zatrzymuje się na środku schodów.
- Co ona robi!? - Zawołał Kaulitz.
Tom się nie odezwał. To był jego pomysł, żeby się zatrzymała. Kornelia nawet nie wiedziała, że popełniła właśnie 'błąd'.
Kornelia położyła dłoń na swej chudej talii, która wyglądała na jeszcze chudszą w tym gorsecie i zapozowała, jak do sesji zdjęciowej, łapiąc materiał sukienki i eksponując ją idealnie.
Kaulitz się uśmiechnął i pokręcił głową z niedowierzaniem, przykładając do ust swe drżące dłonie z podekscytowania i stresu.
- Jeszcze jakby zrobiła... - Nie dokończył, ponieważ Kornelia, właśnie seksownie przerzucała swe włosy na tył, eksponując swój biust i kuszące nagie ramie. - ... Właśnie to. - Dokończył, zerkając na brata, który wymienił z nim uśmiechy.
- Tego nie miałem w planach. - Odrzekł, zwracając wzrok w telewizor.
Kornelia przeleciała wzrokiem po gościach, zawstydziła się niemiłosiernie, widząc ich wzrok na sobie. Uśmiechnęła się wstydliwie i chcąc wybrnąć z tej sytuacji, zrobiła gest ramieniem, niewinności i spuściła wzrok.
Ktoś zaczął klaskać w dłonie, do którego przyłączać się zaczęli inni, a po chwili, gdy już schodziła dalej, wszyscy bili jej brawo.
- JEAH! - Zawołał Tom, zadowolony z siebie.
Pan Kaulitz się wzruszył. Zerknął wzdłuż korytarza, na swą rodzicielkę, która również klaskała. Wymienili między sobą spojrzenia, niedowierzań i szczęścia, po czym przytulił się do swojego brata, gdy z jego strony, pracownicy i modele przyłączyli się do oklasków.
- Moja wisienka, nigdy nie zrobi nam siary. - Tom rzucił w stronę Jenny, która ta potraktowała jego komentarz obojętnie.
- Zachowała się w ogóle nie profesjonalnie, a wy się z tego cieszycie. Upadacie na psy?
Kaulitz aż się odwrócił w jej stronę z wściekłym spojrzeniem, ale Tom był szybszy, widząc zachowanie brata.
- Zamknij się. Dzięki temu jest wyjątkowa.
- Wyjątkowa? - Prychnęła. - Zrobiła tym jeszcze większy skandal niż, jakby zrobiła to tak, jak się należy.
- Zrobiła to z klasą. To będzie stylowy skandal, a ty zachowaj swoje zazdrosne komentarze dla siebie, bo jeśli chcesz, możemy się pożegnać. Zaczynasz mnie denerwować brakiem Swojego profesjonalizmu. - Wysyczał Kaulitz.
Jenny pewnie patrzyła mu w oczy.
- Jeśli tego chcesz, może to być ostatnia nasza współpraca. - Wysyczała. - Ja nie będę brała za nią odpowiedzialności.
- Nigdy nie weźmiesz za nią odpowiedzialności, Kornelia jest Moim pracownikiem, nie Twojej agencji. Więc lepiej zastanów się nad tym, co mówisz, bo nie długo takie agencje, jak twoja, będą mnie błagać o współpracę.
Jenny się nie odezwała. Podejrzewała, że Kaulitz ma rację, dlatego nie chciała z nim kończyć współpracy.
Kornelia zatrzymała się na dole schodów.
- Co ona robi? - Tym razem Tom się zestresował.
Kaulitz automatycznie obeznał się w sytuacji i zerknął na swoją mamę naprzeciwko.
- Ona czeka na Hansa! - Zawołał cicho do swej matki, poganiając ręką, żeby ten już wyszedł.
- Niech się tylko nie odwraca... - Mówił pod nosem Tom, nie odrywając wzroku od telewizora, jakby właśnie to miało spowodować, że tego nie zrobi.
Kornelia uśmiechnęła się do tych wszystkich ludzi, cały czas stojąc w pozycji do zdjęcia. A to przez to, że wznieśli owację na stojąco, patrząc na szczyt schodów. To znaczyło, że Hans wyszedł, a jej improwizacja się udała. Przeszła kawałek na bok, a ten, gdy zszedł, to wyciągnął do Kornelii dłoń, prosząc ją rękę. Wymieniła się z przystojniakiem uśmiechem, ukłonili się niczym księżniczka i książę i powrócili schodami na górę, gdzie na szczycie zatrzymali się, odwrócili przodem do widzów i skłonili jeszcze raz, rozchodząc się na swoje boki.
Kornelii nogi były tak giętkie, że myślała, że zaraz się tam przewróci. A czym bardziej się zbliżała do korytarza, w którym również widziała oklaski i wielkie uśmiechy, nerwy zaczynały z niej schodzić, a to spowodowało drżenie całego ciała i łzy.
- To było wspaniałe Kornelio. Gratuluję ci. - Pani Barbara pierwsza się do niej dostała, ściskając jej dłoń.
Kornelia czuła się onieśmielona, twierdziła, że nie zasługuje na takie owacje, ale nie było czasu na rozmowy. Teraz wszyscy po kolei mieli wyjść i zakończyć pokaz.
-Omg. Kompletnie zapomniałem, co Ja mam powiedzieć. - Bill złapał się Toma.
- To, co zwykle. "Jestem zajebisty i taki zostanę na zawsze". - Tom wzruszył ramieniem.
Kaulitz się wyśmiał z tego.
- Chętnie bym to powiedział... - Przyznał szczerze.
- Wiem o tym. - Uśmiechnął się do blondyna. - Idziesz. - Pchnął go lekko.
- A ty nie idziesz?! - Zawołał.
- Nie.  - Odrzekł pewnie.
- Idziesz! - Pociągnął go za rękaw.
- Hej! Pognieciesz mnie. - Przetarł swoją koszulę. - Dobrze wyglądam?
- Tak, a ja?  - Poprawiali się już w locie.
- Perfekcyjnie.
- Dobrze. Idziemy, bo się zaklaszczą na śmierć. - Ruszyli pewni siebie.


CDN

Komentarze

  1. Czytałam drugą połowę odcinka z uśmiechem na twarzy. Wyobrażałam sobie to wszystko, co napisałaś... Idealnie!
    Na początku jednak byłam na Billa bardzo zła. Jak on mógł tak wykorzystać to, że Kornelia jest mu tak oddana! To było naprawdę przegięcie z jego strony. Na miejscu dziewczyny powiedziałabym mu, żeby się gonił! Jednak pi przeczytaniu całego opisu pokazu, cieszę się, że się jednak zgodziła. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg