23. Bez komentarza

Jej... Czuję się, jakbym co dzień rozdział dodawała... Całe szczęście następny dopiero w środę :D

Dzisiaj - jak dla mnie - lepszy od innych rozdział - gdyż - niemalże caaały o Kaulitzach. Mam nadzieję, że uda mi się więcej rozdziałów takich zrobić, ponieważ Kornelia zaczyna mnie męczyć... I choć będzie jeszcze dużo odcinków z Kornelią w roli głównej, tak Takich TEŻ będzie więcej :D Cieszę się z tego (choć rozdział w połowie niezbyt miły...) i mam nadzieję, że Wam również będzie się milej czytać, gdyż to w sumie tu o Nich chodzi ;) 

Informacje:

W stronie 'Skandal' wyjawiłam kilka tytułów na przód. Kilka, ponieważ resztę mam do poprawki, ale postaram się opublikować wszystkie w miarę możliwości, bo może to Was zachęcić do dalszego czytania :) 

W spisie 'Bohaterowie' ten rozdział trafia w najnowsze relacje między 3. głównymi postaciami. Poza tym, że naliczyłam właśnie 99 BOHATERÓW... Wystąpiło ich tylu do Tego odcinka... Jestem w szoku... :o A myśl, że będzie ich więcej... :o)

Zapraszam do czytania i komentowania :* Napiszcie, co myślicie o tym odcinku :D


23


Bez komentarza


- Rozmawiać z nim jak z pracodawcą? Czy może jak z chłopakiem? -Przeszło jej przez myśl, podczas rozmowy z panem Kaulitz. Właśnie pytał, jak minął dzień w pracy. Bardzo się tym interesował, to nie było nic dziwnego, ale Kornelia nie miała pojęcia, czy mu się zwierzać ze swoich obaw i skarżyć na pracowników.
- Co, jeśli mu o tym powiem, a on stwierdzi, że sobie nie radzę i tym samym zniszczę mu wakacje, bo będzie musiał wrócić? - Główkowała szybko, by podjąć decyzję.
- Nie było tak źle, jak sobie wyobrażałam. Myślałam, że spotkania będą wiele trudniejsze. - Uśmiechnęła się lekko, by słyszał jej entuzjazm.
- Cieszę się. - Odrzekł ciepłym głosem jakby z odetchnięciem. Oczywiście, że znał już relacje Alexa z dzisiejszego dnia pracy. Opowiedział mu o małym konflikcie pani Barbary i Kornelii, którego był przypadkowym świadkiem, siedząc w bufecie. Kaulitz nie był z tego zadowolony, choć po tym, co powiedział Alex, to stwierdził, że Kornelia miała rację. Pakowacze mieli swoje obowiązki, różniące się od obowiązków na dziale szycia i nie powinna ich wykorzystywać.
Kaulitz zostawił pałac w takim stanie, że sam mógł pracować. Ewentualnie mogły się zdarzyć pytania, upewniające się w danej czynności i to wszystko. Pałac teraz był na etapie zamówień, produkcji i wysyłki. Dział marketingu zajmował się tylko statystykami i pracował nad zimowymi materiałami reklamowymi, ewentualnie obmyślając jakieś upominki. W czym Kaulitz nie był na razie potrzebny. Mieli teraz dwa tygodnie na to, żeby wszystko przygotować i zrobić zebranie, gdy Kaulitz wróci. Kornelię zostawił w pałacu, dając jej prawie że wolną rękę, wiedząc, że na pewno podoła zadaniom jej zostawionym. Miała uporządkować to, czego on nie zdążył przez nawał spotkań i pracy i porządkować na bieżąco, to co jest jej każdego dnia zdawane. Między innymi były to zakończone zlecenia i dzienne raporty, które wprowadził z chwilą przeprowadzki, słuchając rady Toma. Jedyne główne zadanie Kornelii, które postawił przed nią bez jej wiedzy, było to przyśpieszenie pracy pakowaczy. Nie był przygotowany na taką ilość zamówień, a miał z początku tylko dwóch pracowników do pakowania asortymentu. To go opóźniło. Teraz miał pięciu i miał nadzieję, że nadrobią stracony czas. Dlaczego nie powiedział o tym zadaniu Kornelii? Ponieważ chciał sprawdzić jej zaangażowanie w pracę. Był ciekawy, czy będzie tylko przyjmować bezczynnie raporty, czy może da coś od siebie. Jeśli Kornelia się z tym nie upora, to oczywiście nie będzie robił jej o to problemów. Tu chodziło tylko o sprawdzenie jej osobistego podejścia do zadań.
Tom cały czas się podśmiewał z Billa. Cały czas twierdził, że ją wykorzystuje, a ona jest głupia i się daje. Niestety był również osobą trzecią, która widziała to, czego nie widział ani Bill, ani jego dziewczyna; która jak zwykle była w swym zdaniu obiektywna.
- Możesz jej zostawić firmę nawet na dwa miesiące. Ona ci nie odmówi pracy. - Mówił ironicznie, gdy zjechali na temat pracy, podczas wylegiwania się na leżakach przy basenie i kolorowych drinkach. Oczywiście, że Bill, zamiast się rozluźnić, cały czas mówił o tym, że jeśli Kornelia coś źle zrobi, on będzie musiał ponosić tego konsekwencję.
- Nie zgodziłaby się. Zresztą Ja bym nie zostawił pałacu na tak długo w jej rękach. To niemożliwe. - Kręcił głową.
- Jest możliwe. Ona by nawet została z pałacem przez pół roku.
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo nie odmówi ci niczego.
- Ma prawo to zrobić.
- Ale nie zrobi. - Mówił pewnym tonem z lekkim ironicznym uśmiechem. - Bo, jeśli by się nie zgodziła, bałaby się, że się z nią pokłócisz, a to się łączy z pracą.
- Nie łączy się to z pracą. - Zapewnił. - W każdej chwili może do mnie zadzwonić i powiedzieć, że nie chce tego robić.
- I co? - Zawołał głośniej. - Nie byłbyś wkurzony, że musisz przerywać wakacje?
Kaulitz się uśmiechnął.
- Pewnie byłbym, ale to nie miałoby znaczenia.
- Nie. Wypominałbyś jej to bardzo długo.
Kaulitz ponownie się uśmiechnął.
- Może...
- Ona myśli, że jeśli ci odmówi, to zaważy to na waszych relacjach w związku.
- Skąd możesz wiedzieć takie rzeczy?
- Bo to nastolatka. Żadna nastolatka by się nie podjęła takiej pracy. Ona to wszystko robi, żeby ci zaimponować. Tak naprawdę pewnie wcale jej się to nie podoba.
- Jeśli robi to, żeby mi zaimponować, to jej się udaje. Nie widzę w tym problemu. - Uśmiechnął się zadowolony.
- Ona cię już prześwietliła. Nie jest głupia. Robi to, dla dobra związku.
- Praca nie ma z naszym związkiem nic wspólnego. - Zapewnił Bill.
- Może ty tak myślisz. Sądzisz, że gdyby cię nie kochała, robiłaby to dla ciebie?
- Gdyby mnie nie kochała, nie przyjechałaby tutaj. - Odrzekł ironicznie.
- Zajmowała się pałacem, bo nie była w stanie ci odmówić.
- Podobało się jej to. - Wtrącił.
- Tak? Słyszałeś kiedyś, żeby narzekała na pracę? Ty to robisz prawie codziennie.
-Słyszałem. Raz. Gdy poszła do szkoły publicznej. Mówiła, że się czuje jak robot...
- Zrobiła coś z tym? Nie.
- Ponieważ... - Myślał szybko, ale na nic nie wpadł.
- Widzisz? Gdyby była z tobą szczera, to by coś zrobiła z tym JEDNYM narzekaniem. Cały czas gada, że wszystko jest w porządku, gdy Alex powiedział, że zdenerwowała się na panią Barbarę. O konflikcie z nią, ci nie powiedziała. Nie sądzisz, że to dziwne?
- Nie chciała mnie martwić. - Wzruszył ramionami. - Czy to coś dziwnego? Jesteśmy w związku i ja też nie chciałbym jej niczym martwić.
- No właśnie! - Zawołał. - Jesteście w związku, dlatego cię nie chce martwić i dlatego ci niczego nie odmówi. Nadal twierdzisz, że związek a praca, to dwie różne sprawy?
- Tak.
- Ugh... Ty jesteś taki głupi, czy serio tak myślisz? - Z irytował się Tom. - Jak wy nawet nie macie swoich spraw. Ciągle gadacie tylko o pracy. - Dodał już z westchnieniem.
- Mamy inne tematy do rozmów. - Z irytował się już zarzutami brata.
- Tak? Jakie? Co o niej wiesz, czego ja nie wiem?
- Dużo rzeczy! - Zapewnił Bill.
- Tak? Wiesz może, gdzie jeździ na rzęsy? Wiesz może, gdzie robi zakupy, żebyś ty mógł zjeść 'swoje ulubione słodkie bułeczki' z rana? Skąd je ma? Wiesz może, z kim się spotyka? Kogo zna? Co ją interesuje? Co kocha? Czego nienawidzi? Jaki ma problem? Gdzie jest jej rodzina? Czy chce ją odnaleźć? Nawet na randki nie chodzicie. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz się całowaliście.
Billowi zaczynał spadać poziom pewności, robiąc miejsce na wkurw.
- Do czego zmierzasz? - Zawołał opryskliwie. - Nie wiem, gdzie jeździ na te swoje rzęsy, ale wiem, z kim rozmawia i kogo zna. Interesuje ją... Mnóstwo rzeczy, między innymi jest to literatura naukowa. - Tom się zaśmiał, słysząc ostatnie zdanie, za to Bill jeszcze bardziej się zdenerwował. - Nienawidzi dekoltów i tego, że musi się ukrywać ze swoim życiem. To jest jej problem. Nie może mieć innych, bo nie sprawiam jej żadnych, a jeśli jest, rozwiązujemy to. O rodzinie wcale nie myśli, a po śniadanie chodzi do naszego sklepu.
Tom kręcił głową z uśmiechem, podburzając jeszcze bardziej brata.
- Wiesz co? Długo ten związek nie potrwa. Tyle ci powiem.
- Zaczynasz mnie denerwować Tom.
- Mogę ci zadać pytanie? Jedno? Okay dwa, które mają związek ze sobą.
- Nie. - Warknął.
- Ty ją kochasz za to, jaka jest, czy za to, że z tobą pracuje?
- Miałeś nie zadawać pytań.
- Trudno.
Kaulitz westchnął, bawiąc się nerwowo słomką w słodkim alkoholu.
- Oczywiście, że ją kocham, za obydwie rzeczy. Nikt nigdy tak blisko mnie nie był! Nie widzisz tego Tom? Z nikim tak dobrze mi się nie rozmawiało, jak właśnie z nią! Świetnie się dogadujemy.
- Świetnie się dogadujecie, bo mówi to, co chcesz usłyszeć.
Bill podniósł się z leżaka już wpieniony.
- Nie będę z tobą rozmawiać i słuchać tych absurdalnych rzeczy. Znowu coś do niej masz?
- Ja do niej nic nie mam, na jej miejscu, w jej sytuacji, też bym pewnie robił wszystko, żeby było dobrze, wiedząc, że jeśli się postawię, pokłócę się, związek upadnie, stracę przez to jeszcze pracę i wyląduje na bruku, bo nie miałbym do kogo iść.
- Jeśli zmierzasz do tego, że do siebie nie pasujemy, to może i masz rację, ale tylko powierzchowną, co mam głęboko w dupie! Wiesz dlaczego? - Patrzył wściekły mu w oczy. - Bo nie zamierzam wracać do syfu z przeszłości! Nigdy!
Kaulitz był już tak zdenerwowany, że aż nie wiedział, jak ma brata wyzwać za te absurdalne zarzuty. Wstał z miejsca i wrócił do wynajętego domku na plaży. Kompletnie się nie zgadzał z Tomem. Był pewny stu procentowo ich miłości i to było dla niego najważniejsze... Zaraz po pracy... Oczywiście, że się nie przyzna, że nie dawno jeszcze zwątpił w to, że w ogóle do niej coś czuje prócz przyjaźni. To była jego osobista sprawa i nikt nie powinien się w to wtrącać. Nawet Tom.
Tom już wszystko zrozumiał. Teraz już wcale nie był zdziwiony porozumiewaniem się Kornelii i Billa. Oczywiście, że stał po stronie brata. Stwierdził, że gdyby powiedział mu o tym wiele wcześniej, wcale by nie zaczynał tego typu tematów. W rzeczywistości sam już dawno zapomniał o przeszłości, dlatego zarzucał bratu brak zainteresowania Kornelii osobą, lecz jeśli tak to wygląda i na tym to polega, to aż sam zamierzał zatrzymać Kornelię przy nim.
Młodszy z braci za karę nie odzywał się do Toma do późnego wieczoru. Pisał wiadomości z Kornelią. Oczywiście, że jednak Tom miał wpływ na myśli Kaulitza, pomimo że zapewniał, iż ma je 'w dupie'. Nie miałyby wpływu, gdyby nie był jego bratem, dlatego jego pierwsza wiadomość zabrzmiała "Cześć Kornelio. Jak się czujesz?", a reszta potoczyła się już sama. Chciał na siłę udowodnić sobie, że ma rację. Chciał na siłę pokazać bratu, że się najzwyczajniej w świecie, po prostu kochają.
Toma obudził chłodny wiatr, przy tym damski śmiech. Natychmiast się podniósł z leżaka. Ciemny gąszcz krzewów i drzew nie pozwolił mu dostrzec autorek śmiechu. Paniczna myśl, a raczej fobia, pozwoliła mu myśleć, że ktoś go śledzi, dlatego wrócił do domku i zamknął szczelnie drzwi.
- Co robisz? - Rzucił w kierunku brata, pomimo że widział, czym się zajmuje. On sam zajął się przyrządzeniem szybkiej kolacji. Nie usłyszał odpowiedzi z ust brata, dlatego nie mając, co robić sam zajrzał w swój telefon, który od rana leżał w jego łóżku, nieruszony. Miał parę nieodebranych połączeń i parę wiadomości. Oczywiście, że nie było w tym wszystkim żadnej osoby, o imieniu Jenny, na którą podświadomie czekał.
Krótka rozmowa z Andreasem dała mu wiele śmiechu. Nie ma to, jak poplotkować i po żartować ze starym przyjacielem, który, jak tylko się dowiedział o wakacjach braci, zwyzywał go, że go nie zabrali. Końcem końców zechciał do nich dojechać, a do rozmowy przyłączył się Bill.
- A co z Alexem? Musi jechać ze mną. - Odrzekł Andreas.
- Alex nie może tu przyjechać. Pracuje. - Zawiadomił Bill. - Nie mówiliśmy o tym nikomu, bo to prezent od Kornelii. - Dodał.
Tom zerknął na brata uważnie. Wymienili się spojrzeniami i już wszystko było jasne. Bill nie chciał, żeby Andreas do nich przyjeżdżał, choć jego entuzjazm i pobudzenie mówiło, co innego. Czarnowłosy się zmartwił. Zaczął żałować, że powiedział Andreasowi o ich wakacjach.
- Czekaj chwilę. Zaraz do ciebie oddzwonię, muszę coś zrobić. - Odrzekł poważnym tonem Tom i się rozłączył.
Ponownie wymienił z bratem spojrzenia. Przez chwilę można by było powiedzieć, że właśnie odbywają bardzo poważną rozmowę, która nie polegała na słowach. Tylko oni, tylko między sobą potrafili tak się porozumiewać i może to wydawało się dla wielu dziwne, ale rozumieli się.
- Dlatego nastolatka... - Odrzekł cicho, bardzo zaskoczony. Zaczynał już WSZYSTKO rozumieć. - Dlatego pozbyłeś się jej przyjaciół i rodziny... - Kiwał głową, podczas olśnienia.
- Z rodziną nie mam nic wspólnego. - Odrzekł oburzony.
- Co, jeśli nie wyjdzie?
- Nie może nie wyjść. - Zapewnił. - Ona mnie kocha, a ja ją i tak ma zostać. - Zapewnił poważnie i znacząco.
- Heh... - Tom nie mógł wyjść z podziwu wyczynami brata. - Wiedziałem od zawsze, że manipulujesz, że jesteś przebiegły i egoistyczny, ale żeby aż tak? - Oczy same mu się rozszerzały.
- Trudno... Ja nie zamierzam całe życie nosić na sobie nakładki. Nie obchodzi mnie nic. Obchodzi mnie tylko Kornelia.
Tom jeszcze pokręcił głową, zaskoczony i gdy prawie udało mu się przełknąć te informacje o wyczynach, zapytał, bardziej stwierdzając.
- Chcesz, żeby tu przyjechał.
- Czemu nie? Jest moim przyjacielem. Chciałbym, żeby przyjechał tu też Alex, Georg i Gustav.
- Z Alexem już wszystko w porządku?
- Tak. - Odrzekł, jakby to było logiczne. - Od dawna.
- Więc, co robimy?
- Nic. Spędzamy wakacje sami. - Znowu odrzekł, jakby to było logiczne.
- To zadzwoń do niego i sam mu to powiedz.
- Nie.
- Dlaczego? - Uniósł prowokująco brew.
- Ponieważ tego nie zrobię. - Przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu.
Tom, widząc to, odrzekł prowokującym tonem.
- Jeśli tak, to niech przyjedzie z Georgiem i Gustavem.
Blondyn wzruszył lekko ramieniem, jakby to go nie obchodziło.
- Wiesz, że tego nie zrobię. - Westchnął Tom. - Zaczęło mi bardzo zależeć na Kornelii. - Dodał. - I się trochę zdenerwowałem, że od razu mi tego nie powiedziałeś. - Wyrzucił.
Bill się uśmiechnął triumfalnie.
-Mi też na niej bardzo zależy i nie pozwolę na to, żebyś ktoś zniszczył nam związek.
-Nie zamierzam niszczyć ci związku.
-To dobrze. Cieszy mnie to niezmiernie.
-Mnie już też.
- A co do ciebie, to przecież sam to zrobiłeś, sam tego chciałeś i nie wmówisz mi, że ściągnąłeś ją do Niemiec tylko po to, żeby była na okładce. I nie mów mi teraz, że nic nie mówiłem, bo sam to dobrze wiedziałeś.
- Jej przyjazd był uzgadniany z Tobą.
- Niestety nie mogę się z tobą zgodzić. Ja byłem na początku przeciwny brania tak nie odpowiedniej wizerunkowo osoby do reklamy Mojego Domu. Ty się uparłeś na to. Ty ją chciałeś, ty ją ściągnąłeś i ty dałeś mi ją do współpracy. TY mi ją podsunąłeś.
- Wkurzyłem się, gdy dałeś jej remont pałacu i zacząłeś mieć przede mną tajemnice, a ona - obca, wiedziała o nich.
- Wiedziałem, jak zareagujesz, dlatego wolałem ci nie mówić. Zresztą zajmowałeś się problemami związkowymi z Rią, dlatego miałeś Dom gdzieś. I to JA poczułem się olany. Nie Ja Ciebie olałem. - Wypomniał.
- To nie zmienia faktu, że zmanipulowałeś jej życiem do takiego stopnia, że nawet się nie obejrzysz, a cię znienawidzi i co gorsze, ze strachu, że nie ma dokąd iść, będzie ci zatruwać życie. I nie wiedziałem, że aż tak na nią polecisz. Wypraszam sobie. To znaczy... Heh... - Wyśmiał się. - Nie poleciałeś na nią w ogóle. Sprawiłeś, że to ona na ciebie leci.
- I tak ma zostać, jak najdłużej...
- Co, jeśli się nigdy nie przełamiesz?
- Upije się i to zrobię. Nie ma szans, żebym nigdy jej nie posmakował. Ona jest moja. Nie tak jak Ala, którą też mi podsunąłeś. - Wypomniał.
- Ala... - Znowu się zaśmiał. - Ala była dobra. - Pokiwał głową.
Bill uniósł brew, wypalając go wzrokiem.
- Czy ja o czymś nie wiem, Tom!? - Oburzył się.
- Haha. Nie... Wiesz o wszystkim, o czym powinieneś. Zresztą to już jest nieważne.
- Powiedz mi wszystko! - Zarządził poruszony.
- No nic. Jezu. Kiedyś się przystawiała do mnie, gdy się pokłóciliście. Później ją i tak olałeś, więc to nie miało znaczenia, czy o tym wiesz, czy nie.
- Że co!? Ale... Było coś między wami!?
- Nie. Oszalałeś? Byłem z Rią. - Przypomniał.
Bill spuścił z tonu.
- Wszystkie dziewczyny to dziwki... - Westchnął.
- Żebyś chciał wiedzieć... - Tom wziął przykład z brata i tak samo westchnął. - Ale wiesz, co? Chciałbym mieć kiedyś taką dziewczynę, jak ty masz. Możesz robić wszystko, a ona i tak cię będzie kochać. Wredne to trochę i bardzo 'Twoje', ale daje jednak poczucie jakiegoś bezpieczeństwa i spokoju. Że wiesz, że zawsze możesz na takiego kogoś liczyć...
- Tak... Gdy o tym czasami myślę, robi mi się jej żal i mam wyrzuty sumienia, że jestem dla niej taki surowy... Co wieczór prawie słucha moich wywodów, stresu, obaw... Czego nigdy nikomu nie mówiłem, a ona nawet nie zakpi. Przejmuje się mną bardzo i potrafi mnie podnieść na duchu. - Zamyślił się. - Jest moją najlepszą przyjaciółką... Chciałbym naprawdę, żeby coś z tego wyszło... - Zerknął poważnie na brata. - JA chciałbym kiedyś móc odwdzięczyć się jej tym samym... Na razie nie mam jak tego zrobić, bo żyje moim życiem... Przeze mnie... - Skwasił się. - Gdybym jej nie odradzał życia swoim życiem i przyjaźni z tymi swoimi znajomymi... Ona nawet nikogo nie zaprasza do domu... Może naprawdę kiedyś tego nie wytrzymać... - Zmartwił się. - Nie chcę jej stracić. Jest mi potrzebna i w życiu i w pracy. Zarobiliśmy na niej trzy razy więcej, niż zakładałem. - Zaskoczył się, a Tom zrobił triumfalną minę.
- Oczekiwałem tego, ale nie spodziewałem się, że się zgodzi na pokaz. To dla Mnie był nawet szok.
- Tak... Ona jest niesamowita... - Pokręcił lekko głową, niedowierzająco. - Nie. - Odrzekł stanowczo. - Nie mogę jej stracić i dobrze, że ją odsunąłem od swojego życia. Gdy wrócimy do domu, zabiorę ją na kolację. Kupię jej jakiś prezent... Namówię ją na porządki w szafie i będzie się ubierać tak pięknie, jak wtedy w Paryżu. Nie będzie już nastolatką. Nigdy. Będzie moją piękną kobietą i wszyscy będą mi jej zazdrościć. Będzie idealna. - Rozmarzył się.
- Już zaczynasz gadać jak psychol. - Zauważył Tom. - Spytaj się w końcu chociaż raz, czego ona chce. Niech, chociaż sobie pomyśli, że interesujesz się jej zdaniem. - Prychnął Tom, kręcąc głową.
Bill się uśmiechnął pod nosem.
- Tak. Zapytam ją o to. Będzie moją wisienką. Wisienką Domu i wisienką w mediach. Będzie miała swoich fanów, a dzięki niej będę miał stałych klientów. Kocham ją... - Wyznał zauroczony swoimi planami.
- Pozwól, że tego nie skomentuje, ok? - Kwasił się Tom. - Cokolwiek nie zrobisz, życzę ci, żeby wam wyszło, a Twój Zacny 'Skandal' utrzymał się, jak najdłużej.
- Tak będzie. - Zapewnił śmiało. - Kornelia pójdzie na studia, bo nie może nie iść, chcąc u mnie pracować. Otworzy więcej sklepów. Rozprzestrzenimy się, ustabilizujemy w miarę na rynku, a później zajmę się Ameryką. Jak skończy studia, akurat będzie mogła tam jechać. Na pewno tam pojedzie już nawet nie dla mnie, ale dla siebie. To jej miasto, więc przyjmie zlecenie, jakby dar z nieba. - Uśmiechał się. - Wszystko będzie dobrze... Oby tylko do tego czasu nikt jej nie namieszał w głowie...
- Bardziej od ciebie... - Wtrącił Tom.
- Dokładnie. - Zaśmiał się Bill. - I stanie się Moją Panią Prezes. Chcąc nie chcąc i tak muszę ją u siebie trzymać. Robert by mnie zniszczył, gdybym tego nie zrobił.
- No właśnie. - Tom, jakby sobie przypomniał. - Kiedy zamierzasz jej powiedzieć?
- Myślałem nad tym, gdy skończy osiemnaście lat, ale ostatnio zdałem sobie sprawę, że taka informacja może zrujnować jej plany, do których dąży. Może nie pójść na studia,  może wyjechać, może zrobić wtedy wszystko, a tego nie chcę. Powiem jej na zakończenie studiów. Spiszemy ze sobą normalnie umowę, prawnie i szczerze przy boku prawnika, żeby nie mieć później zbędnych problemów.
- Cóż... Muszę ci przyznać rację w tym wątku.
Bill się uśmiechnął przyjaźnie do brata.
- Więc zostaw już, proszę, mój 'styl' związku w spokoju, dobrze? Zajmij się swoim życiem. Ja swoje zaczynam porządkować. - Poprosił grzecznie Bill.
- Spoko. Życzę ci spełnienia wszystkich Twoich planów i oby od ciebie nie odeszła.
Wymienili się porozumiewawczymi uśmiechami. Obydwoje poczuli w tym momencie, już długo nieodczuwalną więź. Cieszyli się, że mają siebie i mogą znowu bezgranicznie na sobie polegać. Niestety w tym momencie trzeba było dokończyć rozmowę z Andreasem. Oboje, jeden przez drugiego zaczęli nawijać o tym, że mają jeszcze inne plany, niż leżenie na leżakach, dlatego nie bardzo, żeby do nich przyjeżdżał. Andreas zrozumiał, że nie był u nich mile widziany, dlatego się obraził, wyrzygując obydwóm Kaulitzom 'jakimi są świetnymi przyjaciółmi'. Rozmowa dobiegła końca, a Kaulitzowie się brechtali ze swojej wredności.
Noc nie była wcale krótka i nudna. Oboje się wyciągnęli do miasta. To był czas na przepieprzenie pieniędzy na bzdety i idealne odreagowanie od codzienności w Berlinie. Gry w maszyny, alkohol, narkotyki, pół nagie dziewczyny. Tom był w siódmym niebie. Zaliczył nocne plażowanie i trójkąt, gdy Bill tylko plażował i spędzał czas na rozmowach z nowymi znajomymi, przy czym pisał wiadomości z Andreasem i Alexem. Otóż to. Bill nie mógł przeżyć, że Andreas się obraził na nich o tak nic nie znaczący powód, a Alex czytał, co siedzi Billowi w głowie, czym był niemalże zaskoczony, bo podejrzewał tak samo, jak Tom, że to nowe życie Kaulitza i nie sądził, że ten będzie tak wierny Kornelii.
Po południu, gdy się zbudzili z wielkim kacem i wymieniali się wrażeniami z nocy, Bill jak porażony prądem wyskoczył z łóżka i zaczął się wydzierać na samego siebie, za to, co wypisywał do przyjaciół.
- Nie! Nigdy więcej już się tak nie upije! - Wołał wściekły, gdy Tom się z niego naśmiewał.
Tom wprawdzie się zaczął trochę obawiać, ponieważ Bill zaprosił na wakacje wszystkich swoich bliskich przyjaciół, z czego nie mógł się już wywinąć, ponieważ, jak się właśnie dowiedzieli od Georga. Kupowali już bilety.
- E tam. Będzie dobrze. - Pocieszył Tom. - O ile zostaniesz przy nich wierny swojej lasce. - Dodał z uśmiechem.
- Będzie dobrze!? Dałem Alexowi prawie dwutygodniowy urlop! Kto mi przyszykuje kampanię!? - Chodził poparzony w kółko. - Niee... - Krzywił się. - Ja nie mogę mieć telefonu w dłoniach podczas spożywania alkoholu. Zapamiętaj to Tom. - Zagroził bratu palcem, jakby to Tom coś przewinął.
- Mi to nawet pasi. - Wzruszył ramieniem, zadowolony. - Przez całe dwa tygodnie imprezy, zostawiamy telefony w domu.
- Tak. Nie może być inaczej. - Odrzekł pewnie Bill. - Głowa mnie boli... - Marudził.
- Kiedy oni mają przyjechać?
- Za dwa dni...
- Więc idę spać. Za dwa dni pewnie już wcale nie odpocznę... - Tom zakrył się szczelnie cienką pościelą i zamknął oczy.
- Dobry pomysł... - Blondyn zamknął się u siebie.
Obydwoje cieszyli się jak dzieci. Już od bardzo dawna nie spędzali tak beztrosko wakacji. Leżenie na masażach godzinami, kąpiel w basenie przy drinkach, spacerowanie po plaży, nie musząc się martwić o paparazzi, przemili ludzie, a przede wszystkim byli w końcu razem. Żadna ich kłótnia, czy sprzeczka nie miała znaczenia. Wszystko potrafili sobie wybaczyć. Choć różniły ich diametralnie charaktery i podejście do życia, to nie zmieniało faktu, że darzą siebie przyjacielską i braterską, wielką, prawdziwą miłością. Zapragnęli spędzać takie wakacje co roku, podczas swoich urodzin. Każdego dnia, dzięki temu mieli co oblewać. Oblewali tak naprawdę wszystko, co się dało. Wolność Toma, rozpad jego związku, szczęście, pili za pałac, za kampanię, za Kornelię, za którą trzepali teraz mnóstwo kasy, za pomysł Toma, żeby ją ściągnąć do Niemiec, za szalony związek Billa, za urodziny, za stanowisko prezesa, za nowe kontrakty Toma, za studia, które dały im możliwość dotarcia tak wysoko, za przyjazd w to miejsce, za to, że Tomowi wpadł telefon do wody, za wszystko i za nic. A największą radochę mieli z tego, że każdy wypad na miasto już z grupą przyjaciół, bracia mieli cały czas urodziny, dzięki czemu co chwilę wznoszono za nich toast. Zbierali mnóstwo życzeń urodzinowych, objadali się tortami, a piosenka urodzinowa została zaśpiewana dla nich chyba z pięć razy, podczas jednego tygodnia. Mieli istny ubaw.


CDN

Komentarze

  1. Odcinek lekki ciekawy i z zupełnie innej perspektywy. Wszystko fajnie ale odczuwam jakąś dziwną rzecz. To jak bracia rozmawiali o związku Billa i Neli...hmmm mam wrażenie że miłości to tam nie ma. Jest przyjaźń, biznes i przede wszystkim jakas ogromna chęć udowodnienia czegoś komuś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż bardzo lubię czytać przemyślenia Kornelii na temat jej związku z Billem, to ten odcinek był miłą odmianą. Dobrze jest poznać tę drugą stronę, chociaż, szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się tego. Myślałam, że Bill już się zmienił, a przynajmniej chociaż trochę. Wydawało mi się, że szczerze się zakochał w Kornelii i darzy ją prawdziwą miłością. A tutaj... Znowu mnie wkurzył.
    Teraz jest dla mnie zwykłą świnią, która żeruje na szczerze mu oddanej dziewczynie i myśli tylko o tym, jak by tu na niej zarobić więcej pieniędzy, bo przecież "wisienka na torcie" musi być zawsze.
    Och! Nie no... "Bez komentarza" to bardzo dobry tytuł tego odcinka.
    Jestem tylko bardzo ciekawa, czego Bill nie chce powiedzieć Kornelii i aż musi czekać z tym do ukończenia przez nią studiów.
    Przechodzę dalej!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg