32. Nie-Spełnione marzenie

Już myślałam, że się nie wyrobię! Uf... 
Całe szczęście jestem i z chęcią zapraszam Was na jeden z moich ulubionych rozdziałów <3 Pisałam go krótko przed świętami w zeszłym roku. Były jeszcze dwa inne tego typu, ale je po prostu wyrzuciłam. Jeden, najciekawszy i najważniejszy moim zdaniem zostawiłam :) (zostały przesunięte rozdziały i niektóre nie zostaną opublikowane, ale o tym napiszę w niedzielę, przy następnym odcinku pod nazwą "Elysa")
Mam nadzieję, że się w nim nie pogubicie :)
I od razu chciałabym przeprosić, jeśli jakieś błędy w nim znajdziecie. Siedziałam nad nim teraz jakieś dwie godziny, ale śpieszyłam się, żeby mi dzień nie minął (zostały mi 3 minuty xD) I chciałabym, żebyście z przymrużeniem oka potraktowali przemowę. Przyznaję się szczerze, że raczej nie umiem pisać tego typu rzeczy (to samo miałam z artykułami i ze streszczeniami na Astral Love)
W tym przypadku zależy mi na sensie i znaczeniu, nie na formie. 

Miłego czytania :*


32


Nie-Spełnione marzenie


"Ktoś, kto nie miał, a może dać, niech da, żeby nie miał tak jak ja." 



(...)
Obraz przedstawiał kolejny rzut 'rozmów kominkowych'
- Ja nigdy się nie dzieliłam opłatkiem w domu z moim tatą, ale znam wiele historii od moich przyjaciół.
- Dlaczego się nie dzieliliście opłatkiem? Nie obchodziliście świąt? Czy obchodziliście, tylko akurat tego nie praktykowaliście?
- To mnie przytłacza... Zawsze mnie to przytłaczało, jak moi znajomi przeżywali swoje święta z rodziną i tak bardzo się cieszyli i narzekali, a to wujek się uchlał, a to babcia się co chwilę czepiała, że krzywo ktoś siedzi, a to ciocia komentowała jedzenie na stole, albo, że dzieciaki tak latały, że o mało co nie przewróciły choinki. Każdy z nich narzekał, ale nie robiłby tego, gdyby tak bardzo nie przeżywał tego dnia. Ludzie mówią, że nie lubią świąt... 
Obraz kamery przedstawił piękny Berlin i jedną z najbardziej znanych ulic, na której był sklep Kaulitza. Obraz pokazał życie tej ulicy od rana do nocy w przyśpieszonym tempie. A w trakcie obrazu dalej była opowieść Kornelii.
- ... Ale tak naprawdę są to jedyne dni, które można zapamiętać idealnie, do końca naszego życia, bo zawsze są inne; wyjątkowe. Nawet jeśli są biedne. Moich paru znajomych, wcale nie dostawało prezentów pod choinkę... 
Obraz znowu pokazał Kornelię przy kominku, na tle choinki.
- ... Ale nie narzekali z tego powodu. Oni się cieszyli, że mogą spędzić czas ze swoją rodziną, przed jakimś filmem familijnym w telewizji. Mało tego, miałam taką paczkę znajomych, że wiedzieliśmy o tym, że tak mają i sami... 
Zbliżenie do jej twarzy.
- Wychodziliśmy z domu wieczorem, po kolacji obładowani... - Przełknęła niemiłą kluchę w gardle. - ... Jedzeniem, ciastami, słodyczami i wszystkim innym, i szliśmy do nich, by spędzić razem, chociaż pół godziny. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ile im sprawialiśmy taką małą rzeczą radości. - Spłynęła jej łza, którą szybko otarła. - Przepraszam... Rozklejam się jak dziecko, ale muszę powiedzieć ci, że to były wtedy moje prawdziwe święta. - Pokiwała głową na przytaknięcie szczerego wyznania. 
Ekran przedstawił ponownie tę samą ulicę w przyśpieszonym tempie jej życia. Droga została zamknięta, a na środku ulicy zaczynała stawać choinka, a w tle nadal dudniła wypowiedź Kornelii.
- Właśnie wtedy, gdy szłam do tych znajomych i mogłam się cieszyć z widoku, że się cieszą; ich uśmiech i wzruszenie było dla mnie największym prezentem, jaki kiedykolwiek w życiu mogłam dostać. Mama mojego przyjaciela czasami była dla mnie jak moja własna.
 Obraz znowu przedstawił Kornelię.
- Pewnie zaraz zapytasz, dlaczego, skoro wychowałam się w 'luksusach', bo mój ojciec jest bankierem. - Z ironizowała. - Dlatego że, ja nigdy nie dostałam tyle ciepła od mojego taty, ile dostałam od swoich właśnie tych, przyjaciół i ich rodziców. Do dziesiątego roku życia spędzałam ten dzień z nianią albo u niani w domu z jej rodziną. 
Obraz pokazał wczesny ranek, gdy wysoka parometrowa choinka stanęła, stabilnie.
- ... Gdy miałam dziesięć lat, żadnej innej niani już nie było. 
Na ulicę wjechał bus. Druga kamera już podążała za Kornelią, która z niego wysiadła.
- Ubierałam choinkę sama, gdy mój tata siedział z nosem w laptopie, albo wisiał na telefonie, negocjując jakieś kontrakty. - Kornelia od razu zbystrzała choinkę i aż otworzyła szeroko oczy i usta. Opowieść w tle została przerwana, by przedstawić krótki dialog z miasta.
- Jaka piękna! Skąd ona się tu wzięła!? - Zachwyciła się, zerkając na kamerzystę, który był Tomem. - Czy to ta z pałacu? - Zapytała bardzo zaintrygowana.
Tom się zaśmiał.
- Pewnie. Wykopaliśmy ją z ogródka pałacu, żeby Bill mógł więcej widzieć. - Odrzekł ze śmiechem.
Kaulitz się zaśmiał razem z Kornelią z tego komentarza i przysunęła się do blondyna na kanapie, czując, co zaraz przedstawią kolejne klatki drugiego jej filmu.
- Oh Tom... - Pokręciła głową. - Ale jaka pięknaaa... Czuję się taka mała przy niej. Ona jest prawdziwa?
- Idź i sprawdź.
Ruszyła do niej.
- Ale co ona tu robi? Zamknęli ulicę? - Zbystrzała.
Andreas wymienił spojrzenia z Tomem.
- Będzie tu drugi pokaz. - Wyjaśnił Tom z lekkim, cwanym uśmiechem.
- Naprawdę? Na dworze? W taki mróz? Przy choince? - Nie mogła się nadziwić. Dotknęła choinkę. - Prawdziwa... Więc to nasza choinka?
- Tak. Bill kupił ją specjalnie dla ciebie.
Kornelia przekrzywiła głowę.
- Przestań sobie ze mnie żartować.
- Mówię serio.
Kornelia zerknęła bacznie na Andreasa, potem znowu na Toma.
- Nie wierzę ci. Zbyt dużo razy sobie ze mnie żartowałeś, żebym mogła ci uwierzyć...  Jak to drugi pokaz? Pan Kaulitz nic mi nie mówił o drugim pokazie.
- Bo to pokaz niespodzianka. Będzie mnóstwo gości, których nie znasz.
- Naprawdę się dałam na to nabrać... - Odrzekła z uśmiechem.
- O to chodziło, co nie? - Zawiadomił zadowolony Tom, a Kaulitz ponownie ją objął ramieniem, przytulając do swego torsu.
Obraz wrócił do pałacu.
- Ubieranie choinki zawsze sprawiało u mnie wtedy radość. Gdy ją ubierałam, zawsze wyobrażałam sobie pełny stół jedzenia, mnóstwo ludzi przy nim i że wszyscy się cieszą. Tak jak na filmach... Wprawdzie wyglądało to tak, że jadłam po prostu kolację z moim tatą w ciszy, później musiałam po niej posprzątać, tata szedł spać, a ja siadałam pod choinką... - Spłynęły jej łzy wzruszenia. - Przepraszam...
- Możemy zmienić temat... - Odrzekł zachrypniętym głosem Tom, na którego Andreas zrobił zbliżenie, ukazując jego wzruszenie.
- Nie... - Pokręciła głową i się uśmiechnęła. - Mam chyba wystarczająco dużo lat, żeby mówić o takich rzeczach. Zawsze się z nimi ukrywałam. Wymyślałam znajomym niestworzone sytuacje z mojego domu, gdy oni opowiadali mi o swoich prawdziwych świętach. - Pokręciła z westchnieniem głową. - Siadałam pod choinką, patrzyłam w górę... 
Obraz przedstawił Kornelię, w mieście, która stała pod choinką i nie mogła się na nią napatrzeć, a w tle leciała jej opowieść.
- Na tę błyszczącą gwiazdkę... 
Ujęcie filmu przedstawiało Kornelię, nagraną z przybliżeniem, gdyż Tom stał od niej zbyt daleko, nie chcąc jej przeszkadzać. Kornelia na ujęciu zamyka oczy i ściska pięści.
- ... Zamykałam potem oczy i ściskałam pięści, myśląc swoje życzenie.
- Omg... Nie wiedziałam, że to nagraliście. - Zaskoczyła się. Zrobiło jej się głupio...
Ekran ponownie przedstawił zrobiony salon w pałacu.
- Ono było co roku takie samo. Wiem, że to się wydaje śmieszne, bo miałam już jedenaście, dwanaście lat. Wiedziałam, że Mikołaj nie istnieje, również wiedziałam wtedy już o tym, że moja mama nie żyje, dlatego myślałam... "Proszę cię, żebyś sprawił, żeby moja mama śniła mi się... W każdą noc, żebym przynajmniej tam mogła... - Przełknęła kluchę. - ...się z nią spotkać." - Spłynęły jej kolejne łzy, ale się uśmiechnęła. - Tak wyglądały moje święta. Szłam spać i czekałam na sen. Nigdy mi się nie przyśniła. Rano wstawałam i udawałam, że się cieszę z nowej bluzki. Ostatni raz pomyślałam to życzenie, mając trzynaście lat. Później poznałam swoich przyjaciół, do których uciekałam z domu, by z nimi móc spędzić ten czas.
Ujęcia z miasta. Tom cicho podchodzi z kamerą do Kornelii. Gdy go widzi obok siebie, uśmiecha się do niego.
- Pomyślałaś życzenie? - Zapytał ciepłym głosem i z miłym uśmiechem, gdyż tamte sceny nagrywane były wcześniej i znał już jej opowieść.
- Tak. - Przyznała zawstydzona.
- Takie samo jak co roku?
Kornelia pokręciła głową, po czym odrzekła.
- Nie... Zupełnie inne. - Zerknęła w górę na choinkę swymi zaszklonymi oczami i znowu na Toma.
- O czym teraz myślisz?
- Wyobrażam sobie radość tych wszystkich ludzi, gdyby usiedli przy jednym stole.
- Co, jeśli nie byliby szczęśliwi?
- Dlaczego mają nie być? Przyjaźnią się, a dobrą przyjaźń trzeba pielęgnować, chociażby w taki sposób, jak towarzyskie, miłe spotkania przy jednym stole i wymianą spostrzeżeń raz do roku. Dzięki temu uściślają ludzie więzy. Mogą się lepiej poznać, a może i też ktoś odnaleźć swoją miłość. Wszystko może się wydarzyć. "Każdy dzień jest niespodzianką". Pan Kaulitz jak zwykle powiedział znikąd coś prostego, a zarazem mądrego. Tylko trzeba sobie pozwolić na te niespodzianki, a czasami nawet i prowokować życie, żeby taką dostać... Będziemy ją sami ubierać?
- Mmm... Kochana jesteś... - Odrzekł Kaulitz i pocałował ją w głowę, a ta zawstydzona, wtuliła się w niego bardziej.
- Tak. - Uśmiechnął się do niej. - Jesteś najwyższa z nas wszystkich, więc będziesz mogła zawiesić gwiazdkę na czubku.
Kornelia otworzyła usta zaskoczona i się zaśmiała, patrząc w górę.
- Wyciągnę rękę gadżeta. - Wyciągnęła rękę w górę.
Obraz wrócił do pałacu.
- Nie wiem, co będzie w tym roku. Dużo się po zmieniało w moim życiu, ale na pewno będę chciała odwiedzić moich przyjaciół w jakiś dzień świąt, by poczuć znowu to ciepło, które dają. Jestem dlatego zdenerwowana, że nie mogę spełnić mojego pomysłu... Zależało mi na tym, żeby zrobić tę wielką kolację wigilijną, by móc zobaczyć tych szczęśliwych ludzi... - Otarła kolejną łzę. - Wzruszam się jak nienormalna. Pewnie, gdyby mi się udało zrobić tą wigilię, całą bym przepłakała. - Zaśmiała się.
- Co to miała być za kolacja? - Dopytał w końcu Tom.
Kornelia się uśmiechnęła wstydliwie.
Obraz ponownie przedstawił miasto. Przyśpieszone tempo, rozkładania stołów i krzeseł. Normalne tempo zakładania przez Kornelię gwiazdy i specjalne oklaski modeli i pracowników, którzy przyjechali z pomocą do jej udekorowania. Pstryknęła im z góry zdjęcie i wstawiła na profil Domu z podpisem "Family Time", które pojawiło się przez parę sekund na ekranie filmu. Przyjechała nawet Adama dziewczyna, Julia. Wielu ludzi nie znała. Ciężarówki i busy z jedzeniem zaczynały się zjeżdżać. Było tam całe mnóstwo ludzi i robiło się coraz więcej, a Kornelii opowieść nadal leciała w tle.
- Kolacja miała być zrobiona dla tej wielkiej, pięknej rodziny, która tak bardzo się wspiera. Zależy mi na tym, żeby każdy z nich dostał mały, ale szczery upominek. Wiem, że moja sytuacja nie jest jedyna na świecie, a w ten dzień pieniądze są bez wartości. Żyją na ziemi ludzie, którzy zarabiają miliony, ale są sami. Dlatego tak bardzo chciałam, żeby prócz swojego domu, wiedzieli, że mogą liczyć na swoich przyjaciół, czy z podwórka, czy ze szkoły, czy z biznesu, że tak naprawdę nie są sami, że wszyscy są równi, każdy jest tylko człowiekiem, który posiada w sobie uczucia, niespełnione marzenia, czy pragnienia. Ta kolacja miała być z taką intencją. Prawdziwą intencją od serca. A najlepiej, jakby całe miasto usiadło przy jednym wielkim stole i napawali się swoim towarzystwem... - Zażartowała. - To jest zbyt piękne, by było możliwe. - Zaśmiała się. - Ale chciałabym coś takiego zobaczyć. W sumie wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną.
- Nadal nie powiedziałaś dla kogo. - Uśmiechnął się Tom.
- Rzeczywiście. - Zaśmiała się. - Ta wigilia miała być zrobiona dla pracowników Domu Mody Kaulitz. Wiem, że nigdy nie mieli takiej kolacji, choć pracują ze sobą mnóstwo lat. Są jak rodzina, którą stworzyła pani Simone, a pan Kaulitz ją powiększa. Nie mówię, że są niedocenieni, pan Kaulitz ich docenia, ale moim zdaniem brakuje w tym wszystkim ciepła i relaksu. Miałam okazję nie raz widzieć, jak wszyscy pracują. Każdy biega obok siebie po korytarzach, to z papierami, to z telefonem, to z nowym projektem. Szwaczek w ogóle tam nie widać, one są w swoim 'pokoju' i pracują na te wielkie zasługi tego Domu. Każdy z nich jest bardzo ważny. Gdyby chociaż jednego z tych pracowników nie było, byłby problem. - Obraz wrócił do pałacu. - Oni sprawiają, że ten Dom żyje. Są bardzo kreatywni i pracowici. Pan Kaulitz również zachowuje się jak mrówka robotnica... - Wyszczerzyła się i rozejrzała... - Wytniesz to? Nie chciałabym, żeby to usłyszał.
Kaulitz się głośno zaśmiał, razem z Tomem w telewizorze i pogłaskał Kornelię po ramieniu. Kornelia miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Miałeś to wyciąć! - Zawołała oburzona do Toma.
- Cicho... To będzie dobre. - Nabijał się czarnowłosy.
- Dlaczego?
- Nie chcę, żeby wiedział, że porównuje go do mrówki. Wstyd by było...  - Wyśmiała się.
Kaulitz się znowu zaśmiał.
- Oh... Nie chcę, żebyś to oglądał... - Zamarudziła, rzucając w jego stronę kontrolujące spojrzenie.
- Cicho! - Zawołał Tom. - To jest dobry wywód. Bill jeszcze takiego szerokiego opisu siebie nie słyszałeś. - Śmiał się Tom.
- Jesteś wredny! - Zawołała Kornelia.
- Przez was muszę cofnąć! - Zdenerwował się Kaulitz i to zrobił.
- ... że porównuje go do mrówki. Wstyd by było... - Wyśmiała się. - Pan Kaulitz pracuje za pięciu. Ja nie wiem, jak on to robi. To jest tak... Ja pomyślę o czymś, a on w tym samym momencie rozwinie od A do Z całe moje jedno zdanie.
Kornelia zakryła swą twarz, nie chcąc tego widzieć ani słyszeć, gdy Tom się nabijał pod nosem, a Kaulitz słuchał z wielkim zaciekawieniem.
- ...Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć. - Zaśmiała się. - Myśli pięć razy szybciej niż ktokolwiek inny! - Mówiła pobudzona. - I to na dodatek logicznie. Zawsze to, co powie, ma sens. Ja czasami muszę się zastanowić, żeby nie palnąć czegoś głupiego, a on jak palnie coś, to aż w pięty pójdzie... Na przykład z tym hasłem do reklam... Jest pracoholikiem. Ten człowiek w ogóle się nie męczy. Zachowuje się czasem, jakby praca była jego życiem. Z taką chęcią zawsze wchodzi do tego pałacu; z taką energią i motywacją do pracy. Siedzi tutaj od rana do wieczora i tworzy. - Wyróżniła ostatnie słowo. - Tworzy. - Machnęła rękoma jak jakiś fanatyczny projektant. Tom się śmiał.
Wyśmiał się znowu teraz, razem z Billem. Kaulitz nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
- ...Tu telefon odbiera, tu coś pisze. Jak on pisze w ogóle szybko po tej klawiaturze. Tu coś pisze na kartce, ale tu już z drugiej strony woła kogoś i ma coś do niego. Tu pójdzie zerknąć, tam zerknie. Wszędzie mówi na temat i do rzeczy. Wchodzi do jakiegoś biura w trakcie pracy i zaczyna mówić, jakieś wymyślne rzeczy, jakby miał wszędzie tam podsłuchy, w każdym biurze, jakby był z nimi na bieżąco, choć on jest na piętrze, a oni na dole, czy nad nim. On wie wszystko.
Kaulitzowie znowu się wyśmiali, a Kornelia zapadała się już dogłębnie.
- ...Nie mam pojęcia, jak on to robi. - Powiedziała na jednym wydechu i skupiła wzrok w ogniu kominka, przy którym nagrywane były ujęcia. - A najlepsze jest to, że ci wszyscy pracownicy nadążają za nim. Wejdzie gdzieś, powie monolog na pięć stron, pracownicy skiną głową i już to ma. - Gestykulowała wpatrzona w ogień. - To jest tak zgrana ekipa. Jakby wszyscy stali zawsze gotowi na starcie. Gotowi na wszystko i czekali, aż Kaulitz powie 'start'. - Zerknęła na Toma, robiąc przerywnik. - Takie mrówki... - Uśmiechnęła się. - Pan Kaulitz jest dumny ze swoich pracowników. Może większość myśli, że wcale tak nie jest, ale on naprawdę ma do nich zaufanie, a co najpiękniejsze - może na nich polegać. Ile razy ja miałam z czymś problem. Zapytałam kogoś o pomoc, od ręki ją dostałam. To jest coś niesamowitego. Jestem dumna, że mogę pracować w takim Domu Mody z takimi pracownikami no i w tak pięknym budynku, jak ten pałac. - Pogłaskała ramię fotela w stylu klasycznym, na którym siedziała i się rozejrzała po pomieszczeniu. -  Nie zawsze jest miło, to wiadomo, ale więcej jest dobrego, niż złego. - Odrzekła poważnie. - Chciałabym właśnie ten bieg zatrzymać na chwilę. Chciałabym, żeby w tym dniu pan Kaulitz powiedział "fajrant", a nie 'start', żeby każdy z nich mógł się rozluźnić i zrelaksować. A w szczególności właśnie on sam, który dolewa tyle paliwa do ognia. 
Obraz pokazał ponownie miasto. Ubraną choinkę i zdjęcia modeli przy niej. Muzycy na instrumentach grali już świąteczne piosenki, a stoły zostały nakryte. Przechodnie również się zatrzymywali i robili sobie zdjęcia z choinką i ze znanymi modelami, a w tle jej dalszy ciąg opowieści.
- Chciałabym, żeby zamknął na chwilę ten swój napędowy kurek, wyłączył myśli i mógł spędzić miło czas ze swoimi pracownikami.
Tom się już wyśmiał głośno, a przez niego Kornelia, choć nie chciała bardzo.
- Słuchaj tego. - Rzucił do brata, pobudzony.
- ... Żeby nie myślał o całej produkcji śledzia na talerzu i kosztach jego podania na stół i liczenia normy, ile kawałków i w jakim czasie trzeba ukroić, żeby zdążyć go zjeść... - Zaśmiała się, widząc  Toma rozbawioną twarz. Tom się tak roześmiał, że aż się położył na tej sofie, a przez to Kornelia nie mogła przestać się śmiać. Andreas miał to samo, aż ręka mu przez chwilę drżała.
- Szkoda, że tego nie słyszy... - Śmiał się do łez Tom.
- Chyba dobrze, że tego nie słyszy... Pewnie by się zdenerwował, że się z niego śmiejemy... To nie jest miłe Tom. - Próbowała się ogarnąć. - Przestańmy to robić. Nie mówiłam tego, żeby się z niego śmiać! - Zawołała z uśmiechem. - Szanuję go. Imponuje mi swoją wiedzą i tym wszystkim, co robi, ale... No Tom przestań... - Zaśmiała się.
Tom nie mógł powstrzymać śmiechu, przez co stanął w roli głównej kamery Andreasa. Tak się śmiał, że naprawdę się aż popłakał.
- Nie będę z tobą rozmawiać... - Oburzyła się.
- Nie, no mów dalej. - Doprowadził się w miarę do normalności.
- Chciałam powiedzieć, żeby choć raz usiadł sobie na krześle i nie myślał o tym... Co powiedziałam dla przykładu. - Uśmiechnęła się, nie chcąc już tego powtarzać. - Tylko żeby się rozejrzał, spojrzał sobie na choinkę i pomyślał...
- Ile czasu rosła, żeby ją ściąć i ile kosztowało przywiezienie jej i ubranie... - Śmiał się Tom.
Bill z Tomem mieli ubaw. Blondyn nie wykazywał swoją osobą, że jest zły na nich za to, dlatego Kornelia czuła się trochę bezpieczniej.
- Oh Tom! - Zawołała z uśmiechem, gdy ten prawie ryczał. - Nie! Żeby się rozluźnił, żeby pomyślał sobie 'oh, jaka ładna choinka i jaki miły wieczór'. - Wyjaśniła w końcu, ale to już nie miało sensu dla Toma i Andreasa,  gdy tak bardzo się śmiali. Kornelia się oburzyła. Podniosła się i poszła sobie stamtąd. Andreas zaraz pobiegł za nią.
- Dokąd idziesz?
- Nie będę z wami rozmawiać. Nie lubię, jak ktoś się naśmiewa z kogoś, kto tak się ambitnie poświęca dla pracy. Żałuję, że to wam powiedziałam... Wytniesz to wszystko. - Zaznaczyła palcem.
- Sama się z tego śmiałaś.
- Śmiałam się, bo nie mogę znieść Toma śmiechu. Tom jest jego bratem, więc on może robić, co chce, ale ja sobie na to nie pozwolę. Pan Kaulitz ma do mnie szacunek, ja mam do niego. Tak ma zostać i nigdy w życiu nie chcę tego niszczyć.
- Zależy ci na nim?
- Zależy mi na naszych dobrych relacjach. Nie pozwolę  tego zniszczyć nikomu! -Zawołała i pokierowała się do wyjścia z pałacu.
- Biedna... - Rozczulił się ze śmiechem Kaulitz i pocałował jej włosy, głaszcząc po ramieniu.
- Naprawdę się zdenerwowałam... Nie mówiłam tego, żeby się z ciebie naśmiewać...
- Cicho! Moja najlepsza reklama teraz. - Zawołał Tom, skupiając wzrok w telewizji. Reklamę nagrywaną w Nowym Jorku i w Wenecji mieli już za sobą, tak jak i dodatkowe materiały z ich planu. Teraz czas był na Paryż.
Otworzyła wrota pałacu w Berlinie, za którymi mieścił się plac w Paryżu. Miała na sobie jedną z kreacji pana Kaulitz, która była w każdym calu, idealnie przedstawiona w ujęciach kamery i stanęła szpilką na oblodzonym stopniu, wcale na niego nie patrząc, gdyż zachwycała się widokiem. Klasyczna, choć nieco unowocześniona przez Toma muzyka leciała w tle. Drugiego kroku nie zdołała zrobić. Ześliznęła się z niego i upadła na plecy. Muzyka ucichła. Dmuchnęła w swój kosmyk włosów, który opadł jej na twarz i zobaczyła nad sobą wieżę Eiffla.  Uśmiechnęła się zdumiona. Podniosła się do pozycji siedzącej i zobaczyła na swoich nogach bialutkie łyżwy. Pomachała nogą i zdała sobie sprawę, że cały plac jest pokryty lodem, w którym odbijały się nastrojowe światła, pięknych latarni, a przy tym nagle zrobił się wieczór. Kamera z górnym ujęciem Kornelii zaczęła lecieć w górę, ukazując widok wieży i lodowiska z lotu ptaka, który naprawdę robił wrażenie. Po chwili w przyśpieszonym tempie kamera zleciała na dół, rozpoczęła się muzyka i Kornelia zobaczyła okrytą męską rękawiczkę z dodatków pana Kaulitz dłoń. Już chciała ją złapać, po ujrzeniu szelmowskiego uśmiechu na twarzy modela, gdy ten zabrał dłoń szybko, muzyka się wstrzymała. Ściągnął rękawiczkę, zerkając na nią jak prawdziwy dżentelmen i teraz wyciągnął do niej dłoń. Kornelia w końcu ją ujęła z uśmiechem, muzyka poleciała ponownie, a on pomógł wstać jej na nogi.
- Dobre jest to ujęcie. - Zawiadomił Kaulitz. - Podoba mi się to.
Trzymając się za dłonie, pojechali płynnymi ruchami dookoła niewidzialnego kółka, pod wieżą, mijając innych modeli na łyżwach, którzy również się pojawili znikąd.
Kornelia się już zaśmiała razem z Tomem, wiedząc, co nastąpi.
Model zatrzymał Kornelię na samym środku wieży 'po zabawie' z innymi modelami i przybliżył ją do siebie namiętnie. Namiętna muzyka, która sprawiała napięcie i zerknięcie w górę, gdzie wisiały listki jemioły. Chłopak się uśmiechnął, a ta również, ale przerażona. Odgarnął jej długie włosy, zamknął oczy i z namiętnymi ustami zaczął się do niej zbliżać. Kornelia się mocno skwasiła i otworzyła szerzej oczy, widząc jego zbliżającą się twarz. Zbliżenie na twarz modela i pocałowanie nicości. Chłopak otworzył oczy i się rozejrzał, po czym dostrzegł ją niską, przed sobą. Kamera, stając na jego miejscu idealnie pokazała, jaka była niska, ujmując przy tym jej bose nogi na lodzie, słodki uśmiech i słodkie wzruszenie ramionami, mówiące "nic na to nie poradzę, że jestem taka niska". Po czym wycofała się, robiąc kroki w tył, nadal z tym niewinnym uśmiechem. Muzyka przycichła, a ona rzekła.
- Sorry. I luv Him... - Wskazała paluszkiem za niego.
Chłopak odwrócił się za siebie zaskoczony, ale nikogo nie dostrzegł. Rozłożył ręce i zdezorientowany spojrzał na Kornelię, ale ta stała już w drzwiach pałacu i słodko go pożegnała, machając paluszkami. Zamknęła wrota. Chłopak stał już otoczony modelami, którzy robili swoimi ciałami mur, każdy o każdego się różnorodnie podpierając. Modelka z pewnym wyrazem twarzy, nie patrząc na głównego bohatera, podała mu czarną wizytówkę z napisem "Kaulitz". Model obrócił ją i przeczytał. "Every day is a surprise". Po czym uniosła zarozumiale brew z miną "Co ty na to?"
- To jest obłędne... - Odrzekł Kaulitz.
- Wiem. - Wyszczerzył się Tom.
- Kocham tę reklamę. - Przyznała Kornelia.
Obraz przedstawił Kornelię, siedzącą na zdobnej ławce przy fontannie na dziedzińcu pałacu, już odzianą w płaszcz. Przyglądała się tej wielkiej choince, którą zasadziła, którą ubrała z pracownikami.
- Jak się czujesz?
- Czuję się szczęśliwa. - Uśmiechnęła się do niego. - Wszystko się udało. - Zerknęła na niego.
Obraz przedstawił miasto. Wszyscy siedzieli już przy stołach i pojawił się Kaulitz w gustownej, bordowej marynarce. Jego tlenione włosy były idealnie wyżelowane i zaczesane na tył. Tuż obok niego stanął Tom w identycznej marynarce, tylko że w czarnej. Pomiędzy nimi stanęła Pani Simone, która ubrana była w piękną złotą suknię. Wszyscy przywitali ich gromkimi oklaskami. Media miały darmowy materiał do nagrywania. Pani Simone pierwsza na podeście zabrała mikrofon.
- Chciałabym was wszystkich powitać w ten naprawdę wyjątkowy wieczór. Jesteście niesamowici. Tak dużo was się tu zebrało. - Mówiła zachwycona. - Gdy akcja "Ciepłe Święta" trwała zaledwie tydzień. Chciałabym wam podziękować, za tak wielkie wsparcie... - Zaczynała wymieniać wszystkie marki, które wzięły udział w tym przedsięwzięciu, a było ich naprawdę sporo. - Wasz pobyt, wasz udział w tym wszystkim, znaczy tylko jedno. Naprawdę jesteśmy jedną wielką rodziną. A to jest czas tylko i wyłącznie dla nas. Dziękuję wam jeszcze raz.
Oklaski i świsty pojawiły się, a Bill już się przygotowywał do przemowy. Gdy trochę ucichły, zaczął.
- Pragnę się dołączyć do podziękowań mojej mamy. Naprawdę jesteście niesamowici. Ponadto, chciałbym zwrócić uwagę na jedną bardzo ważną rzecz. Cel naszego spotkania tutaj, w tym miejscu jest jeden i bardzo prosty. Mamy się cieszyć, że możemy spędzić ze sobą te parę chwil. Nie ważne, czy jesteśmy starsi, młodsi, wyżsi, chudsi, czy ktoś ma pieniądze, czy nie. Dzisiaj możemy być tylko ludźmi. Braćmi i siostrami, którzy mają napoić się swym towarzystwem. I przeraża mnie myśl, że to może być TYLKO dzisiaj. Dlaczego nie zawsze? Dlaczego nie każdego dnia? ... Wielu z was nie wie, skąd wynikło to spotkanie i chciałbym, żebyście byli świadomi. Mój brat, Tom kręcił materiał na drugą część filmu pod tytułem "Nastoletnia Kobieta". Gdy mi pokazał materiał, jeszcze przed montażem, sam się wzruszyłem. Z tego filmu wyciągnąłem tylko jeden wniosek. "Ktoś, kto nie miał, a może dać, niech da, żeby nie miał tak jak ja." Nie mówię tutaj o potocznym znaczeniu słowa 'rodzina', mówię o nas wszystkich. Tej osoby nie było marzeniem spędzić te parę godzin podczas kolacji wigilijnej z rodziną. Tej osoby było marzeniem Widzieć szczęście innych. Nie swoje. Ta osoba pragnęła wystawić stoły na ulicę, żeby każdy człowiek mógł usiąść do kolacji, bo wie, że nie jest sama, która doświadczyła samotności przy choince. Wszystko zostało przygotowane w tajemnicy przed tą osobą, ale czy byście uwierzyli w to, gdybym powiedział wam, że wasza obecność jest dla kogoś największym prezentem, jakim mogliście się podzielić? - Zrobił przerywnik i zebrał kolejne myśli. - Film nie został sprzedany mediom i nie będzie oficjalnej premiery. Film będzie można kupić w salonach Empik i za pośrednictwem naszej strony internetowej. Zachęcam do nabycia go, ponieważ połowa ceny została przeznaczona na pomoc miejskich domów dziecka, by każde z nich mogło się cieszyć prezentem pod choinką. Pragnąłem z Tomem podarować ten prezent tej niezwykle małej, choć naprawdę wielkiej osobie, która zapewne już się domyśla, że żaden pokaz się dzisiaj nie odbędzie. Kornelio. Pragnę ci podziękować, za to, że podzieliłaś się z nami swoim ciepłem i pragnę ci powiedzieć właśnie dzisiaj. Dzisiaj mówię "Fajrant". - Uśmiechnął się do niej, poprzez swoje wzruszenie.
- To była najcięższa przemowa, jaką mogłem w życiu powiedzieć. - Wyznał Kaulitz, który dostał wielkiego buziaka w policzek od Kornelii, po czym jego ciało zasłoniło jej ciało, gdyż się w niego tak wkleiła, że chyba nie można by było na ten moment jej z niego ściągnąć. A czując spadającą łzę na jego obojczyk, wzruszył się ponownie. Głaskał ją po plecach, skupiając wzrok dalej w ekranie telewizora.
Kamera Andreasa przedstawiała Kornelię, która zalana była łzami.
Nie mogła wtem uwierzyć, że naprawdę to zrobili i nadal w to nie wierzyła, siedząc z braćmi tutaj w domu, w salonie na kanapie, po zjedzeniu kolacji wigilijnej. Wszyscy bili brawo, czuła się w tym momencie kompletnie jak nie ona. Nie mogła wytrzymać, gdy wszyscy pracownicy Domu Modu podnieśli się z miejsc i zaczęli klaskać jej na stojąco. Kornelia wstała z miejsca i poszła do nich, przeciskając się przez tłum ludzi. Natalie starania z makijażem na nic się nie zdały. Z Kornelii oczu wypływał wodospad. Wchodząc na podest z pomocną dłonią jak zwykle Toma, wtuliła się w niego mocno, tak, że aż ją uniósł i się z nią okręcił, zaciskając powieki, żeby się samemu nie rozpłakać. Wtuliła się w Billa. Na końcu w panią Simone. Bill podał jej mikrofon... (...)
- Nie macie pojęcia, ile dla mnie to znaczy. Nigdy nie zapomnę tego dnia. Umrę z uśmiechem, wspominając ten wieczór. - Wyznała, ciągnąc nosem, odsuwając się od Kaulitza, by zerknąć na obydwóch.
Bracia byli rozczuleni i było im bardzo miło, że mogli kogoś tak bardzo ucieszyć. Sami byli szczęśliwi, bo tą akcją zdobyli jeszcze większe uznanie i szacunek. Media nadal się rozpisywały kilometrami na temat Domu, a sprzedaż płyt przez te dwa tygodnie prawie dobiegła końca i się zastanawiali, czy nie ponowić nakład. Bo zamówienia były nawet z zagranicy, gdyż berlińska kolacja wigilijna z Domem Mody Kaulitz obiegła niemalże cały świat, jako sensacja.
Kornelia przyciągnęła do nich Toma i obydwóch przytuliła na raz.
- Jesteście najwspanialszymi ludźmi, jakich mogłam w życiu spotkać. Kocham was. - Dała obydwóm buziaki. - I kocham naszą piękną choinkę. - Zerknęła w róg salonu z uśmiechem.
Na zakończenie filmu była pokazana scena z 'Billem - Mikołajem', który zostawia prezent pod choinką i odjeżdża czerwoną Audi... Zakończona sloganem na zaparowanej szybie 'I luv him'.


CDN

Komentarze

  1. Tą przemową Bill nadrobił większość tym momentów, kiedy był chamem.
    Bardzo mi się podobał ten odcinek i chciałabym, żeby zawsze Bill był taki, jak w tym filmie. Bo - według mnie - tak właśnie wygląda związek dwojga ludzi, którzy się kochają. Zrobią dla siebie jak najwięcej, żeby ta druga osoba była szczęśliwa. Do tej pory widziałam, że stara się tylko Kornelia, ale po tym odcinku widzę j w Billu faceta, który może jednak coś do dziewczyny czuje.
    Mam wielką nadzieję, że dalej będzie tylko lepiej i Bill przestanie się zachowywać jak pajac. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg