35. Wspomnienia

Witam :) Przybywam z 14-stoma kartkami... Nie wiem, czy to pocieszenie, czy nie xD Ale, jak wiecie, 3 ostatnie odcinki są to... Sklejki 5. albo i 6. odcinków. Wydaje mi się osobiście, że lepiej czytać najważniejsze rzeczy w skrócie, niż rozpisywać to na parę rozdziałów. Dzięki temu nie jest wcale nudno, gdyż co chwilę się coś dzieje :) 

Dziś wiele wspomnień i swego rodzaju 'dopowiedzeń' przeskoczonych w trakcie opowiadania miesięcy, dlatego można się poniekąd cofnąć do paru odcinków wstecz i ujrzeć jakieś wydarzenia nieco jaśniej. :) I to wcale by nie było ważne, aczkolwiek nie mogę zostawić Toma bez komentarza, gdyż on też jest w tym opowiadaniu ważny, nawet jeśli wcale się taki nie wydaje.

Teraz nawet stwierdziłam, że gdybym miała opisywać całą Kornelii pracę, wyszłoby na to, że opowiadanie jest o Tomie, bo Bill jest tam tylko gdzieś w tle... Byłoby całe mnóstwo przygód, pięknych chwil, żartów i zbliżeń przyjacielskich, niż w ogóle posiada takowe z Kaulitzem. Trochę żałuję, że tego nie opisywałam od razu, a raczej, że tak mało tego przedstawiłam. Takie coś jeszcze bardziej by pokazało, jak daleko Kaulitz i Kornelia są od siebie. Hm... No spieprzyłam sprawę i nie ukrywam tego, dlatego cieszę się, że nie długo będzie koniec... :/ (chcę się cieszyć...)

Rozdział miał się nazywać 'okres', jeszcze niegdyś 'orgazm', (wiem, tak dennie, co całe szczęście nie weszło w życie xD ) aczkolwiek wycięłam rozmowę z Billem, dodałam parę rzeczy i się zmieniło wszystko. Wydawała mi się smętna ta rozmowa i kojarzyłam ją z innymi rozmowami, dlatego powstało 'coś nowego' na to miejsce. (wystarczy, że sobie narzeka w myślach ;) )

Poza tym jestem podekscytowana nieco, gdyż zostało już tylko równe 10 odcinków do końca części 2. i rozpocznie się coś - moim zdaniem - fajnego w bonusie.

No już nie będę więcej przedłużać, bo odcinek sam w sobie może jest długi, także zapraszam do czytania, komentowania i zostawiania reakcji :*


35


Wspomnienia


Uniosła swe powieki, by ujrzeć śpiącą twarz swojego mężczyzny. Jego jasne włosy już dawno nie były długie, a teraz tylko kombinował ze ścinaniem ich po bokach. Co parę dni tak naprawdę musiał je traktować maszynką. A przez jego zmiany wizerunku, ciągłe farbowanie odrostów, sama pragnęła zmienić coś w sobie. Najgorsze było to, że kategorycznie zabronił Kornelii ścinać włosy. Podcinała tylko końcówki, ale to zmianą nawet nie było. Żałowała, że będąc wczorajszego dnia u fryzjera, nie zażyczyła sobie jakiegoś chociażby lekkiego rozjaśniania końcówek...
Dumała chwilę nad jego osobą, twierdząc, że jego śpiąca twarz, to tylko przykrywka tej burzy, która się wyłania, gdy już otworzy oczy, po czym zerknęła za niego, wbijając wzrok w jasne światło za oknem. Padał śnieg. To było coś nieprawdopodobnego. Nigdy nie widziała takiej pogody w dzień swoich urodzin. I ot tak, znikąd poczuła, jak gardło się jej zaciska, a w oczach jawią się łzy.
Nadal nie mogła uwierzyć, że tak bardzo zmieniło się jej życie. Dokładnie rok temu w ten dzień, wstawała szczęśliwa do granic, wybudzona przez dzwoniący telefon. Jej przyjaciele składali jej pośpiesznie życzenia urodzinowe, ale główny powód dzwonienia, była planowana impreza. Pamiętała ten dzień z roku wcześniej, jakby był wczoraj.
Z samego rana, ogarnięta do perfekcji opuściła dom. Od samego rana grandziła na slumsach u swoich przyjaciół. W ten dzień pozwoliła się całować Natowi, tyle, ile chciał. Był bardzo szczęśliwy, dzięki czemu i ona była szczęśliwa. Do końca dnia przesiedzieli na plaży. Pili alkohol, kąpali się. Grali w butelkę, a pod wieczór grali w koszykówkę na miejskim boisku. Denerwowała się, ponieważ ciągle wygrywała, a Davis cały czas powtarzał, że nie robią tego specjalnie. I tak im w to nie wierzyła... Nie martwiła się niczym. Żyła chwilą i wszystko miała gdzieś. Tego wieczora bała się wejść do domu. Bała się, że jej tata wyczuje, że piła alkohol. No i wyczuł. Dostała karę, a połowa planów weekendowych z wyprawienia urodzin miały legnąć w gruzach. Z piekącym policzkiem zamknęła się w pokoju i zasnęła w łzach i bólu, choć z uśmiechem na ustach. Następnego dnia, w niedzielę uciekła z domu. To był jej pierwszy raz, gdy nie wróciła do domu. Czy się przejmowała tym, że znowu ją uderzy? W ogóle nie. Obchodzili ją tylko przyjaciele.
- Jak skończę osiemnaście lat, to zamieszkam z tobą. - Mówiła wtem do Davisa, wisząc mu na plecach. Nate się niemalże z nią wtedy pokłócił. Dlatego uznali, że będzie mieszkać z Natem, a spać u Davisa. Nigdy nie miała bezgranicznego zaufania do Nata w tym wątku. Davis był dla niej zawsze jak brat. Czuła się w jego domu nieco lepiej, niż u Nata, ponieważ tam również była Sheyla, jego mama, która czasami spędzała z nimi czas i miała z nią, można powiedzieć, w miarę dobry kontakt.
Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Zerknęła ponownie na twarz mężczyzny. Na myśl, że gdyby plany się z iściły i że mieszkałaby teraz z Davisem albo Natem, był aż przerażający. Dzięki panu Kaulitz osiągnęła bardzo wiele. Zyskała wiele doświadczenia, nauczyła się ogromu rzeczy, o których wcale nie myślała, że będą jej kiedyś potrzebne... Podejrzewała, że gdyby była tam, zatrzymałaby się w miejscu albo przynajmniej robiła małe kroczki, nie tak jak teraz.
Wstała z łóżka i okrywając się jedwabną, srebrzystą podomką, podeszła do okna.
Rozmawiała z Davisem na temat mieszkania, ale jeszcze się tam nie wprowadził...

Dwa tygodnie wcześniej...

- Nie obchodzi mnie to! Nie rozumiesz? Martwię się o ciebie! Jesteś dla mnie jak brat! Zrobię dla ciebie tyle, ile jestem w stanie zrobić bez żadnych zobowiązań. Rozumiesz? Gdybym tam była, już dawno bym to zrobiła, ale nie jestem tam niestety, dlatego trudno mi cokolwiek zrobić. Nikodem powiedział, że mi pomoże. Że pomoże mi pomóc tobie. Proszę cię, nie odmawiaj mi, tylko przyjmij te klucze. Proszę cię... - Emocjonowała się.
- ...
- Proszę cię... - Powtórzyła przejęta.
- Nie rozumiesz, że ja tego nie chcę?
- Jak możesz tego nie chcieć? Jeśli chcesz żyć w spokoju, to musisz to zrobić. Nie masz innego wyjścia.
Bardzo ciężko jej się rozmawiało z przyjacielem. Wisiała na telefonie już prawie godzinę i jeszcze go nie przekonała do odebrania kluczy od mieszkania, które wspólnie z Nikodemem mu załatwili.
- Nie chcesz żyć w spokoju? - Zapytała, tracąc nadzieję. - Kłamałeś?
- Nie. Wiesz, że chciałbym tego, ale nie mogę...
- Dlaczego? Jaki jest tego powód? Nie rozumiem! - Uniosła się już poirytowana.
- Za osiem miesięcy urodzi się moje dziecko. Nie mogę odejść sam.
Kornelia otworzyła szerzej oczy. Tego by się nigdy nie spodziewała! Już rozumiała jego wymówki. Chciał być przy rodzinie! Ale... I tak nie widziała w tym żadnego 'ale', by się wynieść z tej dzielnicy...
- Więc zabierz ją ze sobą! Tym bardziej! Zrób to dla dziecka! - Wyskoczyła.
- Co jej powiem? Że sponsoruje mnie moja koleżanka?
- Nie musisz się jej tłumaczyć. Możesz powiedzieć, że tam mieszkałam, a że wyjechałam, to możecie tam zamieszkać - wymyślała na poczekaniu. Nie widziała w niczym żadnego problemu!
- Nie wiem...
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że będziesz mieć dziecko? Że w ogóle masz dziewczynę... - Czuła się porzucona już dogłębnie.
- Nie wiem... Bo dziecko nie było planowane... A związek... W ogóle nie było o nim mowy...
- Nie rozumiem... - Wystraszyła się. - To aż tak wpadłeś z jakąś obcą dziewczyną?
- Obca ona nie jest...
- Znam ją?
- Ta...
- Kto to jest? - Jej ciało wypełniło lekkie podekscytowanie.
- Po co chcesz to wiedzieć? To jest mało ważne. Nie mogę znaleźć normalnej pracy, nie rozumiesz tego? Nie mogę mieszkać w tym mieszkaniu, bo mnie na nie nie stać!
- Przecież pracowałeś u jakiegoś mechanika.
- Ta dziwka nie wypłaca się w terminie - warknął. - Jeszcze nie powiedziała o tym rodzicom, ale wiadome jest to, że nie długo wymówka, że zaczęła się obżerać, przez to rośnie jej brzuch, będzie gównem. Muszę mieć normalną pracę, gdzie będę mieć normalną wypłatę - emocjonował się.
Czuć było, że bardzo mu zależy i bardzo się tym wszystkim przejmuje. Cieszyła się z tego, ale uważała, że gdyby ona była na jego miejscu, to skorzystałaby z pomocy przyjaciela, a później by się starała z nim rozliczyć. Choć ona wcale nie chciała od niego zapłaty. Było ją stać na opłacenie czynszu. Nie po to zawalała szkołę, żeby zarabiać dziesiątki tysięcy, żeby się nie podzielić tym z bliską jej osobą, na której jej zależy!
- Szukałeś?
- Co dzień to robię! - Zawołał. - I gówno jest!
- A knajpa jakaś? Nie wiem... Rozwożenie pizzy, obiadów...
- Nie mam prawka! - Zawołał.
- Gdybym ci wysłała na prawko pie...
- NIE! Nie rozumiesz tego?! NIE! Nie chcę, kurwa, nic od ciebie, nie rozumiesz?
Kornelii zrobiło się przykro.
- Dlaczego? Chcę ci tylko pomóc... Bo mogę to zrobić... Bo zależy mi na tobie... - Wyjaśniła przygaszona.
- Dziękuję, ale nie chcę. Nie chcę się czuć jak ofiara losu, któremu nic nie wychodzi.
Miała dziwne wrażenie, jakby podobne słowa już gdzieś słyszała. Zmarszczyła czoło, szukając odpowiedniej sytuacji i osoby... Pamiętała.
- Nie chcesz ode mnie nic, bo Nate ci coś o mnie nagadał, tak?
- Nie? Dlaczego miałby mi coś mówić o tobie?
- Nie wiem... Miał podobne zdanie na mój temat, gdy się rozchodziliśmy... Czuję się, jakbym rozmawiała z nim, nie z tobą.
- Nate ma laskę teraz. Ćpają we dwóch. Nie przeszkadza mu to, że ma ją tylko dlatego, że daje jej dragi. Ćpunka jebana...
- Ty nie ćpasz?
- Nie - burknął.
- Przyjmiesz te klucze?
- Zastanowię się...
- Nikodem ci je zostawi. W każdej chwili możesz tam iść. Opłacone jest na trzy miesiące...
- Ta... Nie wiem, po co to robisz...
- Robię to, dlatego że mi zależy na tobie! Ile razy mam ci to powtarzać? To, że wyjechałam, nie znaczy, że zapomniałam o tym, że zawsze przy mnie byłeś! Tęsknie za tobą... Za wami wszystkimi... Chciałabym wrócić... - Posmutniała.
- To wróć.
- Nie mogę. Tutaj mam pracę... Chłopaka... Szkołę...
- Taa...
- Gdyby w Los Angeles był ten Dom Mody, byłabym najszczęśliwsza na świecie...
- To otwórzcie ją tutaj. Co to za problem dla niego?
- Co ty... Zbyt wielkie koszty, pozwoleń, zezwoleń, decyzji i tego wszystkiego... Ale byłoby super, nie powiem, że nie... Coraz bardziej nienawidzę tego kraju... Wszystko wydaje mi się tutaj takie szare... Surowe...
- Przestało ci się tam podobać?
- Chyba tak... Na początku byłam zachwycona, ale im dłużej tu jestem, to coraz bardziej tęsknie za słońcem i palmami... Plażą... Tymi uliczkami... Wzgórzami... Wodą... Media mnie chyba najbardziej dobijają... Robią ze mnie kogoś, kim nie jestem...
- To wróć tutaj.
- Nie mogę... Zaczęłam budować tutaj coś, czego nie mogę zostawić... Nie chcę zostawiać... Chciałabym, tylko żeby Niemcy zamieniły się w Los Angeles...
Davis się zaśmiał.
- Ja bym chciał znaleźć walizkę pełną pieniędzy.
Kornelia również się zaśmiała.
- Ja też bym chciała taką znaleźć!
- Ty? Po co ci to?
- Żebym mogła podzielić się nimi z moimi przyjaciółmi. - Uśmiechała się.
- Ty to jo...
- Może przyjadę na wakacje, gdy skończę szkołę i zdam maturę... - Skwasiła się. Właśnie omijała ją lekcja informatyki, gdyż wolała rozmawiać z przyjacielem, niż siedzieć na lekcji.
- Pewnie. Daj mi znać, jak już tu będziesz.
- Kochany jesteś...
- Ty też... Za dwa tygodnie masz urodziny.
Kornelia się ucieszyła z tego przypomnienia.
- Myślałam, że nie pamiętasz o nich! - Wyznała.
- Jak mógłbym zapomnieć? Są w walentynki. Gdyby to było w inny dzień, pewnie bym nie pamiętał.
- Dzięki! Wiesz co...!? - Zawołała, czując się naiwnie. - Już chciałam się cieszyć, że jesteś aż taki kochany, że po prostu pamiętasz o nich.
Davis się śmiał.
- Ale cieszę sie. Będę w końcu mogła jeździć legalnie autem... W końcu mam je tutaj w garażu. Wyobrażasz sobie to, że gdybym nie zabrała z domu auta, mój tata by je sprzedał!? Mój prezent!
- O ja... Haha! Aż taki jebnięty jest? Haha!
Kornelia się skwasiła, słysząc komentarz.
- Co to znaczy legalnie? Teraz jeździsz nielegalnie?
Teraz się wyszczerzyła.
- Czasami. Tylko nie mów nikomu. Gdyby Kaulitz się dowiedział... To byłoby źle. Ale chyba już dawno wie... - Przypomniała sobie, że Kaulitz dostaje wiadomości za każdym razem, gdy płaci kartą...
Davis się naśmiewał.
- Komu miałbym to powiedzieć? Haha! Mieszkasz na drugiej stronie ziemi! Ty to jo...

Łzy spłynęły jej po policzkach. Tak bardzo chciała być w tym momencie ze swoimi przyjaciółmi. Pragnęła ujrzeć promienie kalifornijskiego słońca. Pragnęła usiąść na starej kanapie Davisa i wtulić się w Nata, by zniknąć, tak jak zawsze to robiła. Tylko teraz, jak sobie o tym myślała, to w prawdzie nie miała przed czym wtedy znikać. Dziś by miała powód, to bardzo wielki, zbyt dużo obowiązków, zbyt dużo wyjazdów i zbyt dużo chaosu, ale wtedy? Wtedy przecież nie miała problemów.
- Ile bym dała, żeby teraz z wami tam być... - Wyszeptała, łamiącym się głosem. Serce jej się krajało wzdłuż i wszerz. Nie cieszył ją fakt, że dzisiaj oficjalnie kończy z dzieciństwem. Kompletnie tego nie czuła. Już od długich miesięcy, czuła się bardzo poważna i dorosła. Musiała taka przecież być... Gdyby nie była, Kaulitz by jej przecież nie chciał, gdy jej tak bardzo na nim zależało. Tak bardzo go kochała, że nie wyobrażała sobie już nikogo poza nim. Była świadoma też tego, że właśnie z dniem dzisiejszym spadnie na nią jeszcze więcej obowiązków. Jej umowy z Domem Mody Kaulitz przeistoczą się w inną formę. Bardziej poważną. Tak bardzo się bała tego pędu życia, jaki przy nim miała. On się nawet na sekundę nigdzie nie zatrzymywał. Biegł cały czas w przód, a ona, by wszystko było dobrze, choć nie miała czasami sił, musiała biec za nim.
Podparła łokcie o parapet i objęła dłońmi swą twarz, ocierając przy tym swe słone łzy. Wpatrywała się w płatki śniegu, w których widziała, co dziwne, a może wcale nie, starszego z braci.
Kaulitz przebudził się i przeciągnął smacznie na łóżku, okręcając na drugi bok. Jednak gdy dostrzegł przy oknie swą kobietę, ułożył się wygodnie i skupił na niej swe spojrzenie. Wyglądała bardzo smakowicie w swojej podomce. Nie żałował swojego prezentu pod choinkę. Przyglądał się jej dłuższą chwilę.
Uśmiech poprzez łzy wkradł się na jej usta, wspominając sobie plan zdjęć na drugą część filmu. W Nowym Jorku zastała prawdziwy śnieg. Wszędzie indziej był już sztuczny. Pomimo że plan zdjęć z Tomem kojarzył jej się tylko i wyłącznie ze zmęczeniem, brakiem snu i wszystkim, co najgorsze, to były jednak bardzo szczęśliwe. Tom bardzo przeżywał fakt, że Kornelia nigdy nie widziała śniegu. Wydawało jej się, jakby cieszył się wtedy razem z nią, gdy pierwsze, prawdziwe płatki śniegu spadły na nią, gdy właśnie wysiedli z samolotu w Nowym Jorku. Bardzo ją wtedy zawstydzał, ale też było to z jego strony bardzo słodkie, że towarzyszył jej w jej szczęściu. Cieszyła się jak dziecko z tego, że z nieba spada coś tak pięknego. W hotelu praktycznie cały czas siedziała przy oknie, nie mogąc się na nie napatrzeć. A wieczorem stało się coś niesamowitego. Tom odłożył kamerę na bok i zabrał Kornelię do Central Parku, by ulepić z nią jej pierwszego w życiu bałwana. Ciągle mówiła wtedy, że żałuje, że nie ma z nimi Billa... Bill również żałował, że go nie było wtedy z nimi, gdy zobaczył ich bałwanka na jej Instagramie. Było wtedy tak samo mnóstwo śniegu, jak teraz. Leżeli w tej puchowej, jasnej nawierzchni i robili aniołki. Rzucali się śnieżkami, oczywiście to ona była wtedy cała mokra. Tylko raz udało jej się go trafić w niego i to na dodatek dostał w krok...
Uśmiechnęła się do siebie, zamykając oczy. Tom był zabawnym człowiekiem i pomimo pozorów wielkiego ego, był bardzo ciepłym i towarzyskim mężczyzną. Nigdy jej nie odmówił jej zachcianek, pomimo że czasem na nie narzekał. Był dobrym chłopakiem, którego podrywało mnóstwo kobiet. Modelki, z którymi pracowała, to chyba wszystkie były w nim zakochane, bo on dał się kochać. Sama go już dawno traktowała jak bliskiego przyjaciela. Nie obchodziło ją, czy on to odwzajemnia, bo czasami miał wahania nastrojów, tak jak na początku, gdy przyjechała do Niemiec, miała to gdzieś, ale była pewna tego, że ona by nigdy go nie zostawiła w potrzebie. Znaczył dla niej prawie tyle samo, co jego brat. Choć innymi uczuciami ich obydwóch darzyła, to tak samo bardzo znaczącymi i wielkimi.
- O czym myślisz?
Wybudził ją z myśli, znany, ciepły głos.
- Ah... Tak o wszystkim... - Westchnęła z lekkim uśmiechem.
To samo było w Paryżu, gdy późnym, wolnym wieczorem natknęli się na siebie w korytarzu hotelowym. Nie przeszedł obok niej obojętnie, widząc ją ubraną wyjściowo. Miała wtem ochotę się tylko przejść, by powspominać pobyt w tym miejscu z panem Kaulitz. Nie zostawił jej samej. Wybrał się z nią. Spokojny, wieczorny spacer, który miała spędzić na refleksjach, gdzie między innymi planowała przebyć tę drogę, wisząc na telefonie z panem Kaulitz, zamienił się w świetną zabawę na lodowisku. Oczywiście nie na tym, na którym mieli zdjęcia do spotu. Bo to lodowisko wprawdzie było bardzo małe, lecz powiększone komputerowo. Raczej nikt z organów zarządzania tym miastem nie pozwoliłby Tomowi wystawić na ten ogromny plac tyle lodu, który mógłby zniszczyć cały skwer i te piękne kwiaty, których w tamtym momencie i tak prawie nie było. Zawsze była zachwycona tym, co można zrobić w komputerze na przykład z tym zwykłym lodowiskiem. Najbardziej ją fascynowało to, że na obrazie naprawdę wyglądało to tak realistycznie, że aż trudno było uwierzyć, że takie nie było w prawdziwym życiu.
Ten sam zachwyt miała, widząc spot reklamowy do BellyBell. Chodzenie po bieżni z wiatrakami, na tych zielonych tłach zamieniło się w prawdziwą ulicę Broadway. Deszcz wyglądał na prawdziwy, a co lepsze, byli nawet przechodnie. Wspinanie się po schodach pożarowych na jeden z wysokich budynków, było już prawdziwe i to jak stała na jego dachu, ciesząc się deszczem i w szczególności nierozmazanym makijażem, wyciągnęła szminkę, która dawała efekt ombre, maznęła usta, gdy za nią już pojawił się przystojny model, który podszedł do niej, objął ją w pasie, tuląc się do jej pleców. Wymienili spojrzenia. Zmierzył jej twarz i zatopił się w jej ustach.
Tych spotów była cała seria na potrzebę kampanii reklamowej. Dlatego wtedy Nikodem z Davisem więcej przesiedzieli sami w Nowym Jorku niż z nią. Spoty reklamowały tęczowe kolory szminek, uwiarygadniając odbiorcę w tym, że pomimo szarości dnia, deszczu, czy mgły, dzięki kolorowej serii kosmetyków BellyBell, tęcza w naszym życiu mogła się pojawiać zawsze, gdy tylko tego chcemy. Mężczyzna za nią idący, właśnie miał widzieć w niej tę tęczę, a gdy się pocałowali, wyszło słońce a deszcz ustąpił.
Uwielbiała te spoty. Najbardziej uwielbiała w nich to, że miała idealnie, perfekcyjnie nieskazitelną twarz, niczym w bajce. Ogólnie cery nie miała aż takiej złej. Swobodnie mogła wyjść na ulicę bez makijażu i nie przeszkadzałoby jej to, ale o wiele lepszy był widok siebie wyretuszowanej i idealnej. Nie miała pojęcia, jak oni to robią, że na ujęciach widać nawet całą tęczówkę i to, co się w niej znajduje. To było zawsze bardzo realistyczne. No i nic nie przebije tego, że od tamtej pory BellyBell przysyła jej swoje nowe produkty. Cały czas zarabiała dla tej marki, robiąc zdjęcia z tymi produktami na swój profil. Może i nie były to duże pieniądze, bo to było zależne od polubień, ale i tak przecież wstawiała zdjęcia ich produktów, nim jeszcze wystąpiła w reklamie, także mieć, a nie mieć, to zawsze różnica.
Śmiechu mieli na planie dachu budynku co niemiara. Całowała się z tym modelem chyba z sześć razy. Powodem tego było skrępowanie, iż patrzy na nich dzieścia ludzi, a do tego Tom, który cały czas miał wtedy lekki uśmiech na ustach. Bardzo ją rozpraszał w tamtym momencie.
Co jej było po tych wszystkich cudownych chwilach, jak w większości z nich nie brał udziału pan Kaulitz? Oczywiście, że nie narzekała nigdy na Toma, cieszyła się, że zawsze był, ale gdyby miała możliwość, zamieniłaby ich ze sobą. Nie wiedziała, jak by wyglądał ich związek, gdyby to z panem Kaulitz bawiła się w śniegu, jeździła na łyżwach i jakby się zachowywał, widząc, że całuje się z innym modelem. Co by było, gdyby to z nim bawiła się tak świetnie nad hotelowym basenem i jakby wyglądał ich związek, gdyby to z nim płynęła gondolą po weneckich kanałach i to z nim obżerała się spaghetti, przy czym, zamiast w żartach całować się z Natalie, wciągając nitkę, całowałaby się już nie w takich żartach, a czule z panem Kaulitz. Jakby wyglądały ich relacje po tańcach na wykwintnej uroczystości, na którą zaprosił ich Damien, gdy się dowiedział, że mają zdjęcia we Włoszech. Uroczystość była nieziemska. Czuła się w jego Domu jak prawdziwa księżniczka. Podarował jej wtem piękną suknię, którą planowała dzisiaj włożyć na kolację, na którą zaprosił ją pan Kaulitz. Nigdy nie zapomni tego, jak podsuwał jej kieliszki z wykwintnym winem w celu 'spróbowania, czy takie odpowiada', przy czym puszczał jej oczko, a wszyscy mieli ubaw. Tom później nie kwapił się, żeby tego nie skomentować. Miała wrażenie, że on dokładnie wszystko widzi. Wszystko. Wszystko słyszy i nic mu nie umknie. Żaden jej ruch. Przeszkadzało jej to? Wcale! O ile się później nie czepiał, tylko zachowywał normalnie. W takich momentach podejrzewała, że z Billem, miałaby pewnie mnóstwo niemiłych sprzeczek... A przy tym i mniej żałowała, że nie spędziła tylu cudownych chwil z nim, tylko właśnie z Tomem...
I tak to wszystko nie szło w tę stronę, w którą zawsze chciała iść. Stała się znana, choć tego nie chciała. Robi jakąś tam karierę, której Nigdy nie chciała. Pragnęła być poniekąd jak jej tata. Nie być sztywną, oschłą i wszystko, co miał najgorsze w swoim życiu, tylko właśnie tę cenioną posadę, o której może mówić z dumą. Co jej po mówieniu: "Jestem modelką, reklamuję to, to i to. Jak i pracownikiem Domu Mody Kaulitz, w którym organizuję imprezy firmowe i kolacje, oraz prowadzę butik." Każdy modelką może być w tych czasach, przy takich programach komputerowych, z takimi produktami do makijażu i z takim fotografem jak Tom Kaulitz. Ona zawsze chciała osiągnąć COŚ, tylko dzięki temu, że włożyła w to coś dużo swojej pracy... Coś, w czym musiała się trochę natrudzić, a nie dostać maila z ofertą na karierę...
  Odwróciła się od okna z lekkim westchnięciem, by podejść do Kaulitza i usiąść na skrawku łóżka po jego stronie. Pogłaskała go po włosach. Przechyliła swą głowę i się lekko uśmiechnęła.
- Nie mogę się doczekać zdjęć... - Wyznała z lekkim uśmiechem.
Wtedy miała się spotkać z Davisem. Pomysł na zdjęcia w Los Angeles wyszedł również ot tak...

Tydzień wcześniej...

Po powrocie do domu czekał w nim na nią obiad, a Kaulitz zamknięty był w swojej pracowni, tworząc, tworząc i jeszcze raz tworząc. Zajrzała do jego królestwa popiersi, szkiców i próbek materiałów.
- Dobrze, że jesteś - wyznał, czując Kornelii zapach. - UWAŻAJ TUTAJ Z TYM JEDZENIEM! - Zawołał zaraz, widząc Kornelię z talerzem w ręce.
Podszedł do niej po chwili i przyłożył do jej szyi jakiś koronkowy kołnierzyk, więc dziewczyna musiała zaprzestać spożywania posiłku. Przymierzał, oglądał, sprawdzał, poprawiał...
- Co to jest? Podoba mi się to...
- Widzisz to? - Pokazał jej ten kawałek koronki. - Z tej frywolitki zostanie zrobiona najdroższa suknia, jaką sprzedam w swoim życiu i w życiu całej firmy. Od góry będzie taka, śnieżnobiała, po czym będzie przechodzić w szarość i na dole w czerń - mówił, jak opętany - a pętelki będą wypełnione na odwrót kolorystycznie perłami.
Kornelia uniosła brwi z zaskoczenia.
- Wyobrażasz to sobie?
- Niezbyt...
Kaulitz niecierpliwie pokazał Kornelii projekt, który ją powalił.
- To trochę przypomina suknię ślubną... Jest piękna! - Zachwyciła się.
- To nie jest suknia ślubna. To jest suknia, która będzie z najwyższej półki, nadająca się... - Wymyślał. - Do przyjęcia gości w jakimś pałacu albo na jakąś bardzo ważną uroczystość. Może kupi ją jakaś księżna...
Kornelia pokiwała głową z uśmiechem. Już się chyba przyzwyczaiła do tego, że jego marzenia sięgały dalej, niż był wstanie, chyba je osiągnąć, aczkolwiek po widoku projektu i pewności, że naprawdę stworzy taką suknię, mogła powątpiewać w to, że jego marzenia są nierealne...
- Zgadzam się z tobą. Tylko perły są drogie.
Kaulitz uniósł brew.
- Cena nie jest przeszkodą, jeśli chodzi o sztukę - odrzekł takim tonem, jakby przedstawił jej jakieś podstawowe przykazanie.
- Skąd taki pomysł?
- Skąd? Wszyscy teraz noszą koronkowe obróżki na szyję. Wycinają tyły zwykłych koszulek i wstawiają beznadziejne koronki. Czemu nie ubrać się po całości w koronkę? Koronka zawsze wzbudza w odbiorcy bogactwo, piękno i namiętność. Taka będzie moja suknia. Brakuje mi w tym szarym świecie nadruków i tandety prawdziwego piękna. Sztuki. Pracy i wysiłku... Talentu.
- Cóż... Idziemy do przodu, nie w tył. - Kontynuowała jedzenie, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Sugerujesz mi właśnie, że się cofam? - Oburzył się. - Specjalnie dla ciebie może kupię powyciągany T-shirt w jakimś secondhandzie, po przyklejam do niego plastikowe koraliki, wczepię głupią wstążkę na plecy i będziesz miała świetną bluzkę do zdjęcia na Instagrama, a po pierwszym praniu w koszulkę nie wejdziesz, a koraliki zapchają pralkę, bo się odczepią. - Nadal jej wypominał zakupy, na których wyciągnęła go do sieciówki...
Kornelia była w szoku jego ripostą. Przecież nic takiego nie powiedziała!
Obdarzyła go ironicznym spojrzeniem i wyszła stamtąd. Już wolała zjeść obiad w samotności.
- Dokąd idziesz!? - Przyczepił się.
- Zrobić sobie selfie w głupiej bluzce na Instagrama, a co? - Zerknęła na niego przez ramię.
Kaulitz westchnął.
- No co? Chcesz coś jeszcze ode mnie?
- Jak w szkole?
- W porządku, a jak ma być w szkole? Wszyscy chodzą i zaliczają semestr. Prawie nie ma zajęć.
- Dobrze, że ty tego nie musisz robić.
- Nie muszę, bo zaliczyłam prawie wszystko na dwóję - mruknęła.
- Powinnaś więcej się uczyć.
To stwierdzenie zadziałało na nią jak płachta na byka.
- Tak? Kiedy? Cały czas miałam jakieś spotkania i wyjazdy. Nie miałam na to czasu i tak cud, że w ogóle zaliczyłam bez poprawek! - Oparła się o ramę drzwi i dokończyła już na pół zimny obiad.
- Podcięłaś mi skrzydła - burknął, zerkając na swą frywolitkę.
- Wybacz. Nie miałam takiego zamiaru - znowu mruknęła.
- Skrzydła... Omg! Może dodałbym do tego jeszcze akcenty piór!? - Zawołał natchniony. - Jesteś wspaniała Kornelio!
Kornelia uniosła brew.
- Nie ma za co. Idę na telewizję... Czuję się zmęczona.
- Zamknij za sobą drzwi.
Tak zrobiła, ale po jakiejś godzinie wstała z kanapy i zajrzała do jego lokum jeszcze raz.
- Długo będziesz mieć to natchnienie?
- Nie wiem. Chciałaś coś ode mnie?
- Tak...
- Co takiego? - Nawet na nią nie zerknął.
- Pobyć z tobą trochę. Jutro znowu będziemy widzieć się dopiero wieczorem i tak przez cały tydzień.
- Kornelio. We wtorek wyjeżdżamy do Francji. Zapomniałaś o zaproszeniu?
Kornelia się skwasiła.
- Po co mam tam jechać? Żeby siedzieć w hotelu i czekać na ciebie w nieskończoność?
- Ehm... Właśnie po to.
Zrobiła ironiczną minę, tak jak najbardziej to potrafiła, a Kaulitz nie słysząc komentarza, zerknął na nią z uśmiechem, czego nie mogła odwzajemnić.
- Nie żartuj sobie w taki sposób. Czasami nie wiem, co takim żartem jest, a co nie... - Podeszła do niego i zawiesiła się na jego plecach, zerkając na nowe projekty.
- Wow! - Zawołała głośno, widząc niektóre i aż wzięła je w garść, zostawiając Kaulitza w spokoju. - Naprawdę robisz W KOŃCU bluzy!?
Kaulitz się uśmiechnął.
- Podobasz mi się w moich, a żebyś nie używała moich, to robię specjalnie takie i w szczególności CIEPŁE, bo KOMUŚ ciągle zimno.
- To jest boskie!!! Chcę już tą ubrać! I tą też! I ten kangurek tak samo! O matko! - Wygrzebała spośród mnóstwa kartek jeszcze inną. - To jest bluzo-sukienka!? - Gdyby była w bajce, to z jej oczu wyskoczyłyby dwa wielkie, pulsujące serca. - Ja chcę to ubrać!!! - Zawołała. - Kombinezon!? Nadruki!? Czapeczki!? - Wynalazła jeszcze inne. - Panie Kaulitz!!! W końcu robi coś pan w moim stylu!!! - Piszczała, tuląc do siebie projekty.
Kaulitz z szerokim uśmiechem przyglądał się swej dziewczynie.
- Przed chwilą zarzuciłaś, że się cofam... - Wypomniał.
- Nie zarzuciłam! Oh!! Panie Kaulitz to jest boskie! Kiedy to wyjdzie!? O MATKO!!! - Wydarła się, widząc projekt kurtki z ogromnym futrzanym wykończeniem. - JA CHCĘ TĘ KURTKĘ!!! AAA!!! I JEST KRÓTKA! I płaszcz też jest! OH MY GOD! Dostałam epilepsji.
- Między kolekcją wiosenną a letnią - odrzekł niepewnie, z dystansem przyglądając się jej ogromnej ekscytacji. Nie sądził, że aż tak bardzo się jej to spodoba. - To będzie kolekcja puszczona bez pokazu, jako markowe ciuchy z moim logiem. Nie będą zbyt drogie. I to nie są nadruki. - Przypomniało mu się. - To jest materiał wszyty w materiał. - oburzył się, czując się znowu urażony.
- Ohmm!!! A zrobisz taką czapkę, nie z literką "K", tylko "KFH"?
- Może KFC? - Z ironizował.
Kornelia się wyśmiała głośno.
- Albo całą nazwę "Kaulitz Fashion House". Albo samo "Kaulitz" i specjalnie dla mnie "I luv him". - Wyszczerzyła się.
- Hmm... Świetna myśl. Podoba mi się napis na czapce "I luv him" albo w ogóle wszędzie ten slogan, zamiast "Kaulitz"... - Zastanawiał się. - Ehh... Przez ciebie mam teraz dylemat, jakiego wcześniej nie miałem... - Zamarudził.
- Ojej! Możesz zrobić takie i takie, ludzie sobie wybiorą sami, czy chcą nosić slogan, czy twoje nazwisko.
- Na pewno moje nazwisko - odrzekł pewnie, unosząc brwi w ironii, jakby to było najjaśniejsze na świecie.
Kornelia się uśmiechnęła, w myśli kręcąc głową i wzdychając.
- Ale zrobisz takie coś?
- Nie wiem. Zastanowię się.
- Mogłabym nosić twoje czapeczki do twoich sukienek. - Zachwycała się. - Oh! Mógłbyś nawet na stronę dodać takie zdjęcia reklamowe ze zmieszanymi stylami! Ludzie to teraz kochają! Byłbyś jeszcze bardziej na topie. Ohh... Chcę to już ubraaać...
- Widzę, że rozbudziłem twoją wyobraźnię. - Wyciągnął z jej objęć swoje projekty. - Nie gnieć mi tego, proszę.
- Tak - przyznała szczerze. - Twoja marka nie byłaby odbierana aż tak sztywno, jak teraz.
- Słucham?
Wyszczerzyła się ponownie.
- Moja marka jest jedyna w swoim rodzaju. Nie będę robić tego, co robią inni. Robię coś lepszego od innych - rzucił jakby kolejnym przykazaniem.
- Mmm... Ta sukienkowa bluza jest podobna do tych sweterków ślicznych na zimę.
- Tobie wszystko się podoba, co nosi nazwę 'sukienka' - zauważył - i to, do czego nie trzeba zakładać spodni. Gdybym zrobił tunikę, to też byś nie ubierała do niej spodni, prawda?
- Zależy, jaką długą. - Uśmiechała się.
Kaulitz westchnął, łapiąc ją za tył nagiego uda i przyciągnął ją do siebie. Usiadła mu na kolanach i się w niego wtuliła.
- Długo będziesz tu siedzieć?
- Nie... Wybiłaś mnie z rytmu... - Odrzekł niezbyt zadowolony i pocałował jej usta.
- A będziemy nagrywać do tego film? - Zapytała radosna.
- Do tej linii?
- Tak.
- Nie wiem jeszcze. To nie jest linia, którą w ogóle szczególnie będę reklamować.
- Ojej!!! Proszę cię! Zróbmy do tego film! Taki hip - hopowy! Taki w undergroundowej wizualizacji! Tom na pewno coś świetnego wymyśli! Nagrajmy go na przedmieściach Los Angeles. Proszę!
- Podoba mi się. - Uśmiechnął się lekko.
- To będzie coś zajebistego! Davis mógłby wystąpić w reklamie. On wygląda jak typowy człowiek ze slumsów.
Kaulitzowi uśmiech zszedł z twarzy.
- Muszę zadzwonić do Toma. - Od razu to zrobiła, przedstawiając mu swój pomysł.
- Co ty na to?
- No nie jest złe, ci powiem. Odbiega to od 'normy' Billa. Co on na to?
- Nie ma jeszcze zdania, ale też mu się podoba. - Wzięła rozmowę na głośnik.
- Co o tym myślisz? - Zapytał Bill.
- Podoba mi się. Jeszcze bardziej, będziemy mogli dotrzeć na rynek Amerykański.
- Nie tylko tam, ale i wszędzie. Vera ostatnio mi mówiła, że mamy dużo zamówień do Kanady i Rosji. Cieszy mnie to bardzo.
- No to nieźle. Wyślij mi zdjęcia tej linii, pomyślę nad scenariuszem.
- Tom. A będą mogli wziąć w reklamie udział nie-modele?
- Co to znaczy 'nie-modele'? Zwykli ludzie z ulicy?
- Tak. Chodzi mi o Davisa. On się nadaje na taki spot uliczny.
- Nate pewnie też, co? - Zaśmiał się.
Kornelia się wyszczerzyła.
- Jego nie chcę widzieć - odrzekł poważnie Kaulitz. - Davisa mogę jeszcze przeżyć...
- No spoko. Pomyślę i dam wam znać.

- Znowu cię nie będzie tak długo - przypomniał blondyn, a Kornelię to zbytnio w tym momencie nie obchodziło. Tak bardzo tęskniła za Los Angeles i swoimi przyjaciółmi, że już była tam jedną nogą. Cieszyła się, że się zgodził na udział w zdjęciach Devisa. To mogło przynieść Davisowi zysk i nie będzie musiał się martwić o swoje dziecko, mieszkanie, do którego miał się wprowadzić i wprawdzie przez chwilę o nic. Miała też cichą nadzieję, że może po eksmisji filmu i spotu, jakaś firma go zauważy i będzie chciała z nim współpracować.
- Wiem... Ale nie długo będę miała wakacje i będę mogła z tobą być dzień i noc - pocieszyła, składając na jego ustach buziaka.
- Nie ubierasz się? Nie długo masz przyjęcie.
- Tak! Ubieram się. - Uśmiechnęła się szeroko i powędrowała do łazienki.


CDN

Komentarze

  1. Myślałam, że do czegoś w końcu między Kornelią i Billem dojdzie, a tu znowu nic! I bardziej widzę Toma obok dziewczyny niż Billa, serio. Jakoś nie pasuje mi młodszy Kaulitz do niej. Może zmienię zdanie, kiedy Bill zacznie się bardziej starać w ich związku, chociaż pewnie nieprędko się to stanie.
    Obstawiam, że dziewczyna, z którą Davis będzie miał dziecko to Harumi, ale nie dam sobie ręki uciąć. Tak mi przyszło do głowy, kiedy chłopak przyznał, że Kornelia ją zna. Fajnie, że pomaga przyjacielowi i uważam, że powinien przyjąć pomoc, zwłaszcza że będzie miał teraz rodzinę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg