38. Szczyt

Ugh... Przepraszam za tę nieobecność, ale czeka mnie wyjazd i nie mogę ostatnio zebrać myśli, chociażby na to, żeby poprawić rozdział. 
Ten rozdział poprawiłam, ale nie jestem go pewna, więc jeśli są jakieś błędy, to bardzo za nie przepraszam.
Nie przedłużam już, bo rozdział sam w sobie jest nieco długi.
Zapraszam :*


38


Szczyt


- Dokonałam tego... - Przeszło jej przez myśl. - Przecież sama dążyłam do tego, żeby akurat dzisiaj poznać mój świat... Tylko mój... - Złożyła na jego torsie delikatny pocałunek. - Nie ważne, co ma być... Przecież pragnęłam być przy nim... Nie ważne, gdzie... Ważne, że przy nim... Takie moje życie... A ja nie potrzebnie zadręczam się myślami o sytuacjach, które pewnie nigdy się nie wydarzą... Cóż... Zakochałam się chyba na nowo, tak, że znowu cały świat dookoła stracił sens. Który to już raz? Nie mam pojęcia... Może trzeci albo czwarty... Jeśli tak wygląda prawdziwa miłość... To pragnę w niej umrzeć... - Wtuliła się w jego ciało mocniej. - Któż by pomyślał, że akurat na mnie przypadnie to wielkie szczęście? Sama nawet o tym nie myślałam... Jeszcze równy rok temu, miałam właśnie dzisiaj wylądować na kanapie u przyjaciela... - Uśmiechnęła się. - Nigdy bym nie cofnęła czasu... Jestem tego pewna... Żyję w innym świecie, o którym nigdy nie myślałam... Ludzie traktują mnie inaczej... On mnie kocha... A ja jego... To jest ten świat... I inna ja... - Zamknęła oczy, a przez jej twarz przeszedł cień zadowolenia, gdy Kaulitz się przeciągnął.
- Teraz dopiero zrobisz skandal, gdy wyznasz, że nie jesteś już dziewicą. - Usłyszała jego stonowany, jeszcze śpiący głos. - Już się nie musisz bać, że ktoś cię ukradnie, bo nią jesteś...
Otworzyła oczy i przerażony wzrok wbiła w mało określony punkt. Serce jej mocniej zabiło na myśl, że miałaby to zrobić. Przecież nie chciała, żeby świat wiedział, że właśnie dzisiaj w nocy uprawiała seks! Co kogo to obchodzi!
- Nie powiem o tym nikomu.
- Będziesz wprowadzać ludzi w błąd? Co z grupą "Virgin Team"? - Uśmiechnął się wrednie.
Tego również nie chciała! Poczuła się znowu w kropce. Nie była jeszcze na to gotowa, żeby opowiadać o swym pierwszym razie! Chyba nigdy nie będzie na to gotowa! Jednocześnie nie miała ochoty wprowadzać ludzi w błąd!
- Skandalem jest to, że przeżyłam swój pierwszy raz ze swoim pracodawcą...
Kaulitz się zaśmiał pod nosem.
- Gdybyś o tym powiedziała, to by był chyba największy skandal. Wszyscy uważają cię za świętą.
- Każdy święty ma swoje rogi. - Uniosła ironicznie brew, a przez jej twarz przeszedł wredny uśmiech. - I wiesz, co? Chyba o tym właśnie powiem.
- Oszalałaś. Ja nie chcę mieć żadnych skandali. Wiesz, jakby na mnie ludzie patrzyli w pracy? - Aż się zląkł.
- Skoro ja mogę robić skandale, to ty tym bardziej.
- Nie.
- Aha. Więc o mnie mogą mówić wszystko, a o tobie tylko dobrze?
- Właśnie tak, Kornelio. Dzięki temu zarabiasz ogromne pieniądze.
Kornelia aż się podniosła, wspierając na łokieć, by obdarzyć Kaulitza swym znaczącym wzrokiem.
Kaulitz odwzajemnił wredny uśmiech i przetarł zaspaną twarz, a ta ze złości chciała już wybuchnąć, gdy ten zabrał nagle głos.
- Kocham cię. - Zbliżył jej twarz do siebie i złożył na jej ustach pocałunek, który i tak nie zmienił Kornelii emocji.
Wydał jej się taki próżny! Taki oschły! Taki materialny! Że aż brakło jej słów na skomentowanie tego. Taki przebiegły! Taki wredny! Nie chciała nawet myśleć o tym, że ciągnął jej skandal pod tytułem "Kornelia -Dziewica" tylko dla pieniędzy, bawiąc się jej prywatnym, uczuciowym życiem! No nie... Nie ciągnął go, a wręcz go irytował i próbował walczyć, co mu nie wyszło, ponieważ każdemu człowiekowi wypisującemu bzdury w internecie musiałby zabrać komputer i telefon.
Zrobiło jej się nie dobrze, a cały czar z wczorajszego dnia, wieczora i nocy prysł jak bańka mydlana... Wyszła z łóżka, nie komentując już nic i zniknęła w łazience. Tam doprowadziła się do porządku dziennego, pomimo że czuła się nie świeżo w tych ciuchach z wczoraj, dlatego też od razu, gdy stamtąd wyszła, zapytała, czy wracają do domu.
- Nie zjemy śniadania? Muszę iść pod prysznic... - Przeciągnął się i podniósł do pozycji siedzącej.
- Zjemy w domu. Zrobię coś dobrego - powiedziała to tylko, żeby go przekonać. - Umówiłam się dzisiaj z Nikodemem - wyznała w końcu, przypominając sobie, że nie powiedziała mu o tym jeszcze.
- Więc do niego tak ci się śpieszy? - Uniósł brew.
- Nie, ale chciałabym wykorzystać czas, jeśli już tutaj jest.
- Dlaczego go nie zaprosisz do domu?
To był dopiero szok. Nigdy nie proponował jej, żeby kogoś zapraszała do domu. Nigdy tego nawet nie robiła. Zawsze gościli tylko jego znajomych.
- Nie wiem... Sądziłam, że może chciałby przejść się po Berlinie - wybrnęła. Przecież nie przyzna się, że się obawiała go o to pytać, żeby nie wywołać zbędnej, niemiłej wymiany zdań.
- Możemy się przejść razem.
Czuła po jego tonie głosu, że nie mówił tego, ponieważ akurat miał chęci spędzić czas z jej znajomym. Był w tym jakiś niezrozumiały dla niej przekąs.
- Dobrze - przytaknęła. - Zaproszę go do domu. Przygotuję więc jakiś dobry obiad.
- Cieszę się. - Wstał z łóżka. W locie dał jej buziaka i zniknął w łazience.
Chwilę stała tak na środku tego pokoju hotelowego i sama nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Chyba nic...
Zawiadomiła przyjaciela o miejscu spotkania, a ten przyjął to całkiem normalnie, bo chyba było to całkiem normalne, choć dla niej coś dziwnego...
Pan Kaulitz zrobił zdjęcie lustra, by nie stracić swej nocnej weny. Potem pomazał ręcznikami papierowymi tak lustro, że nic już nie można było z niego wyczytać. Niestety, że była to dobrej jakości szminka, nie potrafili go domyć... Zostawili to pokojówce. Kornelia wzięła ten piękny bukiet tulipanów ze sobą i wrócili do domu. Tam się przebrali i doprowadzili do ładu... Przynajmniej pan Kaulitz swobodnie mógł to zrobić. Kornelia utknęła na dłużej w swojej 'szafie' zrobionej z pokoju gościnnego. Ten pokój nie był już nawet w prawdzie szafą, ten pokój stał się magazynem.
Odkąd Kornelii rzeczy przyleciały z Los Angeles i wstawiła tam te wszystkie kartony, których część nie została nawet otworzona , to Kaulitz zaczął znosić tam też swoje rzeczy. Prócz tego, że szafa stojąca w tej sypialni była dość pojemna, to już się nie domykała, a wolnostojące wieszaki, identyczne, jakich używali w pałacu, do swobodnego przemieszczania ich, gdyż miały kółka, upchnięte były pod oknem, tak, żeby tylko można było przejść. Nie. Tam nie było jej ciuchów. Aż tylu nie posiadała. Te wieszaki były zajmowane przez ciuchy z kolekcji, jakie gromadził pan Kaulitz. Niektóre były z powstałych kolekcji, niektóre były jeszcze nieskończone. Pudła z butami i dodatkami również miały swoje miejsce. Gdyby Kornelia swoimi pudłami z rzeczami i butami nie zajęła miejsca pod łóżkiem, na pewno tam właśnie by trafiły. Teraz musiały zajmować miejsce u stóp wolno stojących wieszaków, przez co stały tam na stałe, gdyż nie było szansy, żeby którymś wyjechać. Okno otwierało się, stając na łóżku sypialnianym, które aktualnie - ponieważ pani Simone już długo nie zajmowała tego pokoju - również było zajęte przez segregatory i teczki z próbkami materiałów i innych Kaulitza pierdołami. Nie mówiąc o tym, że Kornelia w całym tym bałaganie nie mogła znaleźć swoich dopełnień kreacji. Oprócz teczek można było zobaczyć parę kupek poskładanych, czystych rzeczy Kornelii, które czekały na rozmieszczenie w szafie już parę długich miesięcy. A że ciągle w ostatnim czasie wyjeżdżała, to nie widziała sensu w ogóle tam sprzątać, gdyż za każdym razem pakowania się do wyjazdu, bałagan się powtarzał. Kornelia tam nawet nie wchodziła i nie odkurzała... Zazwyczaj wchodziła tam tylko na sekundę, żeby odnieść, zaczynające się gromadzić ciuchy w sypialni pana Kaulitz, żeby nie bałaganić w sypialni Kaulitza. A ciuchy, w których chodziła na co dzień, zazwyczaj ściągała wysuszone prosto z łazienki. Było ich nie dużo, ponieważ koszulki firmowe z logiem "Kaulitz" zastępowały jej swoje kreacje, dlatego zakładała do nich zazwyczaj albo ciasną spódniczkę, albo jeansy. Reszta sukienek, które ubóstwiała, zalegała ściśnięta w 'magazynie'.
I właśnie dzisiaj ją ten pokój dosadnie dobił, gdyż zechciała ubrać jedną ze swoich sukienek, zadbać o swój wygląd nieco bardziej, ponieważ najprościej w życiu czuła taką potrzebę. Niestety nie mogła przez ten harmider skupić się na konkretnej rzeczy.
Wróciła do pokoju pana Kaulitz, który akurat wciągał na siebie, w swej garderobie biały T-shirt. Pozazdrościła mu tego porządku, czystości i przejrzystości, jaką posiadał w swej garderobie.
- Billy... - Zaczęła spokojnie, opierając się o ramę drzwi.
- Hm?
- Zrobiłbyś mi jakiś wieszak, chociażby w tamtej sypialni? Nie mogę nic znaleźć...
Zerknął na nią przelotnie, wciągając w swe podziurawione jeansy gruby pasek.
- Tam jest taki bałagan, że nie mogę się tam odnaleźć... - Poskarżyła nadal spokojnym głosem.
Kaulitz zapiął pasek i wyszedł w milczeniu w ogóle z sypialni, dlatego pokierowała się za nim. Gdy stanął pośrodku 'magazynu' i podparł ręce o swój pas i zgromił całe pomieszczenie swym skupionym, poważnym wzrokiem, wykrzywił tylko usta w ni to dzióbek, ni to grymas.
- Spójrz... - Otworzyła swą niedomkniętą szafę i spróbowała coś wyciągnąć, dlatego wyszarpnęła ciuch, gdyż była tak napchana, że już nie było miejsca, na odwieszenie go, dlatego odwiesiła sukienkę na jedno ze skrzydeł drzwi.
- Nie zrobię ci wieszaka Kornelio, tylko Ty zrobisz porządek w swoich ciuchach. Połowy z tego już nigdy nie założysz, ponieważ są to stare ciuchy z sieciówek.
Kornelia nie mało się oburzyła.
- W szafie nie mam sieciówek, tylko to, co nabyłam w ostatnim roku, będąc w Berlinie. Sieciówki mam w kartonach.
- Więc, po co stoją te kartony?
- Oj... One są nieważne teraz. Chodzi mi o te ciuchy w szafie. Masz może jeszcze jeden taki stojący wieszak na kółkach?
- Mam chyba w piwnicy, ale nie jestem pewien... Musiałbym... Tom!? - Odrzekł nieco głośniej imię brata, gdyż słyszał, że znajduje się gdzieś w pobliżu.
- Co jest? - Tom wsunął się do środka. - O kurwa. Co tu się stało? - Zaskoczył się czarnowłosy. Długo już nie zaglądał do tego pokoju, cały czas sądząc, że to pokój Kornelii, w którym czasem sypiała ich mama, dlatego nie miał takiej potrzeby. - Czemu trzymasz ciuchy z kolekcji w domu? - Podszedł do wieszaków i w miarę możliwości przejrzał kilka z nich.
- Ponieważ to są pierwsze wersje, które nie są na sprzedaż, które nigdy nie będą wystawione, które mogą mi się w przyszłości przydać. Nie wiesz, czy mamy jeszcze takie wieszaki?
- Było pięć. - Policzył od razu wzrokiem te w 'magazynie'. - Wszystkie są chyba tu.
Pan Kaulitz chwilę się poważnie zastanawiał, cały czas rozglądając po pokoju. Zawiesił dłużej wzrok na plakacie w antyramie, wiszącym nad łóżkiem, na którym widniała Kornelia w wiśniowej, zimowej kreacji.
- Będziemy musieli się przeprowadzić do większego domu albo wynieść stąd to łóżko, szafki i zrobić tu garderobę - odrzekł w końcu. Wprawdzie myślał o tym, że chciałby oglądać swoje triumfy na plakatach częściej, a więc by musiały wisieć co najmniej w przedpokoju i mógłby przenieść te obrazy właśnie tam, ale nie było takiego oświetlenia na ich przedpokoju, by można było swobodnie rzucać na nie okiem... Już dawno myślał o przeprowadzce. Sam się zaczynał nie mieścić w swojej amatorskiej pracowni na parterze.
- Gdzie mama będzie spać, podczas odwiedzin? Na kanapie? - Zauważył Tom.
- Mama narzekała ostatnim razem na ten bajzel tu. Mówiła, że się czuła, jakby spała w schowku na rzeczy znalezione, jakie są na lotnisku.
Tom z Kornelią się zaśmiali.
- Na dole też mam pracownie z sypialni i przestaję się tam mieścić - wyznał pan Kaulitz.
- Możesz ją przenieść do piwnicy - doradził Tom, przeglądając pierwszy z brzegu segregator z próbkami materiałów.
- Nie będę pracował w piwnicy. Oszalałeś? - Oburzył się Kaulitz. - Jeszcze, żeby było tam ogrzewanie i większe okno. Ja potrzebuję dużo naturalnego światła - mówił, jakby to było logiczne, a Tom się śmiał pod nosem.
- Więc wynieś te rzeczy do piwnicy - doradził ponownie.
- Oh... Słyszysz, co do ciebie mówię, Tom? - Irytował się Kaulitz. - Nie ma tam ogrzewania i dobrej wentylacji. Nie zaniosę tamtych ciuchów tylko po to, żeby się zniszczyły.
- Więc nie wiem - wyznał Tom, odkładając niedbale segregator na miejsce, który ześliznął się z innych i spadł na łóżko. - Wystaw na przedpokój - dodał z uśmiechem.
Kornelia się zaśmiała, a Kaulitz już tylko zerknął na brata z politowaniem.
- No co? - Sam się zaśmiał.
- Co myślisz o przeprowadzce?
Tom wzruszył ramieniem.
- Obojętnie. I tak mieszkam w połowie tu i w połowie w LA. Nie długo tam wracam na dłużej. Mój zastępca coś nawala, muszę go zwolnić i poszukać nowego. Nie widzę żadnego problemu w przeprowadzce, o ile zrobicie mi tam pokój na moje przyjazdy.
- Oczywiście, że tak, Tom. - Pan Kaulitz znowu odrzekł, jakby to było logiczne. - Nie eksmituję cię przecież.
- No to róbcie, co chcecie. - Wzruszył ramieniem. - Byle, żebym miał łazienkę tak, jak tutaj, blisko, a najlepiej swoją, bo przez wasze kosmetyki nie mam miejsca na swoje - z ironizował tonem skarżenia się i wypominania. - Bo ostatnio to tylko na BellyBell wpadam - dowalił Kornelii, na co ona się wyszczerzyła, lekko speszona. - Większe okno, za którym nie będę musiał oglądać grillujących sąsiadów w ogrodzie, tak jak tutaj i słyszeć każdą ich rozmowę, gdy je otworzę.
Tym razem nawet pan Kaulitz się zaśmiał.
- W porządku - zaczął z uśmiechem blondyn. - Mnie też to trochę irytuje, choć całe szczęście nie muszę ich oglądać, tylko ich ścianę - Kaulitz również poskarżył. - No dobrze. Czas na przeprowadzkę do domu, w którym będzie taka łazienka, w której ja również nie będę musiał trafiać na BellyBell.
Kornelia miała wrażenie, że obydwoje nagle coś do niej mają.
- No co? - Zawstydziła się. - Nie mam gdzie tego trzymać, a co chwilę mi coś przysyłają... - Zerknęła na kartoniki prezentowe zalegające na poduszce łóżka.
- Weźcie ten dom bliżej miasta - odrzekł Tom. - Coś mniej więcej jak to osiedle. Jest spoko.
- Nie znajdę dużego domu, bez sąsiadów blisko miasta. Raczej na obrzeżach - zauważył pan Kaulitz.
- Nie chcę mieszkać na wiosce - oburzył się Tom. - Chcę wyjść z domu i normalnie iść do sklepu po fajki, czy piwo, jak zapomnę i nie będąc śledzonym przez wścibskich sąsiadów.
Kornelia znowu się zaśmiała z panem Kaulitz.
- Jak chcesz nie mieć sąsiadów i mieszkać blisko miasta, Tom!? - Zawołał ze śmiechem blondyn.
- Jak? - Zaczął pewnie Tom. - Jeśli znalazłeś pałac, który nie ma sąsiadów, na dodatek w parku i NA DODATEK w CENTRUM MIASTA, to dom chyba raczej też znajdziesz.
Pan Kaulitz uniósł brew. O tym nie pomyślał wcześniej.
- Może znajdę drugi taki pałac. Tam na pewno się pomieścimy - zażartował blondyn i wszyscy się zaśmiali.
- Dziękuję bardzo za mieszkanie w takim pałacu. Nim bym wyszedł z salonu na kibel, to bym się zdążyć obszczać, nim bym tam dotarł.
Kornelia nie mogła wytrzymać ze śmiechu.
- Tom... - Skarcił brata blondyn, choć sam się uśmiechał. - Dobrze. Postanowione. Przeprowadzamy się. Już się nastawiłem. Czas to zrealizować od razu.
- Jak będziecie się już przeprowadzać, to dajcie mi znać. Może przyjadę na parę dni, pomóc, bo na razie nie będzie mnie tu w najbliższych miesiącach.
- Kiedy wyjeżdżasz? - Zapytał pan Kaulitz.
- Za dwa dni. Jutro przysiądę do obróbki zdjęć i... Chyba to wszystko. - Przeciągnął się.
- Powinieneś mi płacić za wynajmowanie studia do własnych zleceń - zauważył Bill z ironiczną miną.
Tom posłał mu jedno z karcących spojrzeń, a Bill się uśmiechnął i z takim uśmiechem wyszedł z pokoju.
- Chciałam tylko wieszak, a wyszła przeprowadzka - zauważyła Kornelia, będąc nieco w szoku.
- Zrozum w końcu, że masz realistę Billa u swego boku - przypomniał Tom.
- To nie zmienia faktu, że nadal nie mam się w co ubrać. - Skwasiła się.
- Nara - zawołał Tom, również wychodząc z pokoju.
Westchnęła i tupnęła nogą w podłogę z wymalowanym przygnębieniem na twarzy. Wyszarpnęła inny ciuch z szafy, a na widok letniej sukienki, skwasiła się jeszcze bardziej, odwieszając ją na drzwi.
- Przecież nie będę chodzić w podomce cały dzień! - Zawołała oburzona, opadając tyłkiem na skrawek łóżka.
Pomyślała chwilę nad nowym domem, którego w ogóle sobie nie wyobrażała, gdyż miała w głowie nowoczesną architekturę, a w Berlinie raczej dominował wygląd klasyczny... Przynajmniej domków, jakie zdołała zobaczyć. Miała nadzieję, że Kaulitz podobnie widzi nowy dom i na pewno coś fajnego znajdzie. Choć sądząc po pałacu, który również był klasyczny, coś czuła, że w nowym domu znajdzie choć jedną kolumnę i zapewne mnóstwo ozdób...
Zajrzała do części szafy z półkami. Tam prawie od razu znalazła białą, obcisłą bluzkę z długim rękawem i z dekoltem w serek. Wciągnęła czarne jeansy z wysokim stanem, od razu się zastanawiając, czy przypadkiem nie są z sieciówki... Ale nie były - zajrzała w metkę - więc odetchnęła, ponieważ nie chciała dłużej siedzieć w tym pokoju. Wynalazła na dnie szafy białe szpilki i w kartonie z dodatkami utknęła najdłużej... Zdecydowała się na czarną połyskującą apaszkę, którą zechciała zawiązać na szyi. Niestety trzy razy prób zawiązania supła, z którego by wystawały równe końce, jak robił to zazwyczaj Nate ze swoimi bandanami na głowie, z irytowała się i zeszła na parter. Od razu podeszła do Kaulitza krzątającego się po kuchni, podając mu końce chustki. Ten od razu zrozumiał, o co chodzi i przerwał na chwilę przygotowywanie kawy i pomógł jej się uporać. I jak to on, dobrych parę długich chwil poprawiał ją i poprawiał, co doprowadzało Kornelię do szału. Cały czas uważała, że robi bez sensu takie rzeczy, gdyż za chwile i tak się ta rzecz ułoży po swojemu i nie będzie wyglądać tak perfekcyjnie, jak on by tego chciał. Zaciskała zęby i zniecierpliwiona czekała aż przestanie.
- Pięknie wyglądasz - wyznał po chwili pan Kaulitz, kończąc wreszcie swe poprawki.
- Dziękuję - odetchnęła cicho.
-Fajne masz buty. Mogłabyś mieć wszystkie na takim podwyższeniu. - Uśmiechnął się, łapiąc Kornelię w talii i lekko schylając, złożył na jej znowu mocno pomalowanych, matowych ustach pocałunek.
- Byłoby wtedy za nudno. - Uśmiechnęła się na koniec miłego zbliżenia.
Przerzuciła ręce przez ramiona pana Kaulitz i sama się przyssała do jego ust, od razu z przechyloną głową i z użyciem języka. Miała dziwne wrażenie, że noc, którą przeżyli dzisiaj wspólnie, pozwoliła jej się bardziej otworzyć przed nim. Pomimo kiepskiej wymiany zdań z rana i tak serce jej mocno biło, czując go tak blisko, a w szczególności z powodu dziwnej wolności, jaką teraz w sobie czuła.
Pan Kaulitz mruknął cicho w celu oznajmienia jej miłego zaskoczenia z tego niemożliwie bardzo namiętnego pocałunku, jakim go obdarzyła.
Nie mogła wytrzymać z tego powodu. Odsunęła się lekko od niego i uśmiechnęła, czując lekkie zawstydzenie.
- Chcę więcej takich pocałunków - zawiadomił nadal tym mruczącym głosem, co spowodowało miły ucisk w jej podbrzuszu.
- Nie mogę... Zaraz będzie Nikodem, a muszę zrobić obiad.
- Dobrze wiesz, że akurat To mnie nie obchodzi.
Sam uniósł jej podbródek, by wziąć sobie to, czego właśnie zapragnął.
Nie zwykle szybko ich myśli skierowały się na tę samą drogę. Tak samo szybko przyszło natężenie oddechów i ciepła, które zaczęli rozpalać. Dlatego uniósł jej ciało i posadził na blacie, przez przypadek zrzucając kubek z kawą do zlewu, czekający na zalanie wrzątkiem. Kornelia się trochę wzdrygnęła, a on uśmiechnął, przyciągając jej biodra do siebie, przy czym oplotła go swymi chudymi nogami.
- Chciałabym... Mieć w nowym... Domu większą... Kuchnię... - Odrzekła między pocałunkami.
- Wszystko będziemy mieć... Większe... - Zawiadomił tak samo, wdając się w kolejny taniec języków.
Ona gubiła myśli, czując jego dłonie na swoich pośladkach i talii, przy czym jego kciuki z umiarem męskiej, słodkiej, siły drażniły ją po bokach brzucha.
On oddawał się jej dłoniom pieszczącym jego tors i plecy, na których tak samo, jak on, używała ciut więcej ponętnej siły, wbijając w nie bezboleśnie swe palce. Mógł to przeżyć, gdyż bardzo mu się to podobało, jednakże czując, jak jej dłonie suną po jego przodzie w dół, zatrzymując się na jego podbrzuszu, oszalał. Zrobiła to tak kusząco, tak szybko, ale jednak zachowując czas, by mógł to poczuć - czego zapewne się wcale nie spodziewała - że właśnie w tym momencie już był pewny, że na tym się nie skończy.
Pan Kaulitz przycisnął jej biodra bliżej siebie, sprawiając sobie tym przyjemność, aczkolwiek z każdą sekundą pragnął więcej, zwłaszcza gdy Kornelia chciała wyciągnąć spomiędzy nich lekko zakleszczoną dłoń - czego się obawiał. Pragnął, żeby sprawiła mu przyjemność. I właśnie w tym momencie uświadomił sobie, że jeszcze wczoraj była dziewicą i zapewne jeszcze nie do końca wie, co robić. A co lepsze - sam musiał jej przedstawić całe życie seksualne.
Chwilę się zastanawiał nad tym, czy może ma to robić nieśpiesznie, czekając, aż sama się zacznie domyślać, czy może postawić sprawę jasno? W jego naturze nie leżała cierpliwość, co można było już stwierdzić po zakupie pałacu, jego remontem, Kornelii przeprowadzką do jego domu, czy po starcie z nową kolekcją, a teraz z przeprowadzką do nowego domu. Czego zapragnął, musiał to dostać w miarę możliwości jak najszybciej, dlatego odpowiedź nasunęła się sama.
Złapał jej dłoń, nadal znajdującą się między ich ciałami i wsunął ją w swoje spodnie, delikatnie się od niej odsuwając, by zrobić jej miejsce. Wcale się nie zdziwił tym, że się zaskoczyła, co wyczuł po zwolnieniu pocałunków z jej strony. Nie zrobił żadnej przerwy, nic z tych rzeczy, przeniósł się tylko z ustami na jej szyję i obojczyk, w myśli głośno hucząc, że nie po to włożył jej dłoń w swe spodnie, żeby sobie potrzymała tam rękę.
Kornelia nie była taka głupia, dlatego trochę odetchnął. Jednak jej delikatny, niepewny dotyk sprawiał w nim szał. Miły szał, z którym coraz bardziej sobie nie radził. Pragnął zdecydowanych, szalonych, doprowadzających do uniesienia ruchów. Nie mógł już dłużej w tym trwać, bo by oszalał nie tak, jak chciał.
Pan Kaulitz uniósł ją ponownie i niosąc na 'opa', pokierował się na piętro. Gdyby nie było Toma, wiadomo było, że nie przejmowałby się teraz tym, czy to jest kuchnia, garaż, pracownia, czy łazienka. Pragnął jej z całych sił i musiał ją dostać, czy tego chciała, czy nie.
- Jesteś niemożliwa - mruknął do niej po drodze.
- Nic przecież nie zrobiłam... - Naprawdę tak myślała.
- Zrobiłaś. Uwierz mi.
Prawie z hukiem otworzył drzwi swojej sypialni i z takim samym je zamknął, kopiąc nogą. Odstawił ją na podłogę i bez żadnych już gierek zsunął z niej spodnie razem z bielizną, po czym popchnął na swoje łóżko, by móc dokończyć rozbieranie jej dołu.
Kornelia oszołomiona jego zdecydowanymi ruchami i pośpiechem zdążyła się tylko wzbić wyżej na łóżko, szamotając wzrokiem po jego osobie i pustką w głowie. Trochę się poczuła, jak lalka.
- Mam nadzieję, że zrozumiesz - odrzekł w pośpiechu, stojąc chwilę nad nią, zrzucając z siebie tylko jeansy i od razu wślizgując się na łóżko, między jej nogi. Pocałował jej usta po raz kolejny bardzo namiętnie.
- Co takiego? - Zapytała między pocałunkami, próbując opanować oddech.
- To, że cię kocham... - Wyznał, wsuwając dłoń między ich złączone krocza.
Kornelia zamarła, czując jego palce przesuwające się po jej intymności. To było lekkie zażenowanie zmieszane z czymś tak miłym, że aż nie potrafiła tego opisać, ponieważ nawet jej mózg nie zdążył przyjąć do siebie jego ruchu, gdy prawie od razu ją zostawił, wyciągając swą męskość. Ta sama dłoń, a raczej palce tej dłoni zetknęły się z jego językiem, co było tak niedbałe i chorobliwie pociągające, że już sądziła, że gorętsza fala nie może zalać jej ciała, zwłaszcza gdy tymi mokrymi palcami dotknął swego penisa, od razu wypełniając ją sobą.
Nie potrafiła tego ogarnąć i nawet nie mogła, gdyż jej mózg przytłumił radar grzmiący o przeszywającym bólu, jakiego nawet wczoraj chyba nie zaznała, ale najważniejsze było to, że zrozumiała. Zrozumiała jego ruchy i jego słowa. Dotarło to do niej, aczkolwiek chyba wolała, żeby nie...
- Rozluźnij się... - Sapnął Kaulitz w jej usta, gdy ona zaciskała niewidocznie zęby, chcąc przezwyciężyć, z każdym jego zdecydowanym pchnięciem, powiększający się ból.
Miała ochotę go za to wyzwać. Wrzasnąć mu w twarz, że jak ma to zrobić, skoro sprawił jej ból? Rozzłościła się. Nawet nigdy nie sądziła, że można podczas seksu się zdenerwować; że można było czuć co innego, niż tylko przyjemność. Najwidoczniej - właśnie zdała sobie sprawę, że naprawdę nie miała przyjemności, przynajmniej nie takiej, jak w nocy, ponieważ jednak coś się pojawiało, między powoli zanikającym bólem. Po chwili coraz bardziej mogła się rozluźniać i obydwoje czuli różnicę. Aż się trochę zdenerwowała, że nie mogła tego od razu zrobić...
Pan Kaulitz poczuł doskonale jej rozluźnienie, co również się odznaczyło rozchylającymi się jej ustami. Niestety był świadomy tego, że ona jest bardzo daleko w tyle, ale nie przejmował się tym w tym momencie. Nie raz uprawiał taki seks, a raczej więcej razy, niż taki, jaki miał miejsce w nocy. Oczywiście, że wiele bardziej mu się podobało w nocy. Jej uniesienie wpływało na niego bardzo mocno. Zawsze było lepiej, gdy obydwoje mogli w tym uczestniczyć, ale wytrzymywał tyle miesięcy bez seksu, pozostając jej wiernym, ponieważ nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby iść na dziwki, tylko po to, żeby się zaspokoić i utrzymać Kornelii dziewictwo tak długo. Zresztą nigdy nikogo nie zdradził. Zawsze był wierny swojej miłości. A detoks, jaki odbył - jego zdaniem - był dla niego naprawdę godnym uwagi wyjaśnieniem dzisiejszej formy zbliżenia.
Szczytował.
To było naprawdę poznawanie siebie od innej strony i nikt temu nie zaprzeczy. Obydwoje sprawiali sobie przyjemność, aczkolwiek nie dzieląc jej po równo. Jednak, jak pan Kaulitz obiecał, gdy opuścił jej ciało.
- Wynagrodzę ci to wieczorem. - Całując przy tym jej usta.
Pocieszająca obietnica, jednakże sprawiająca niesamowicie wielkie zaskoczenie, a przy tym dziwne ukłucie rozczarowania, żalu i swojego rodzaju bólu, który właśnie Kornelia odczuła.
- To miałam zrozumieć? - Upewniła się, chcąc mu dosadnie pokazać swoje zniesmaczenie, które chyba nie wyszło, gdyż pocałował jej usta, jakby nigdy nic jeszcze raz.
- Właśnie tak. - Pogłaskał ją po policzku.
- Nela! - Rozprzestrzenił się po domu głos starszego Kaulitza.
Przełknęła ślinę, nie spuszczając wzroku z tych czekoladowych oczu.
- Nikodem pewnie już przyszedł - szepnął, muskając jej usta.
Kornelia miała tak dużo do powiedzenia, że aż żadne słowo z jej ust się nie wydobyło. Tym razem mieszała się w jej ciele i umyśle złość i pragnienie, które jej sprawił. Nie potrafiła jeszcze tego rozdzielić i móc zachować trzeźwość myśli. Emocje brały górę, sprawiając w niej istny sztorm.
- Pragnę cię - zdołała z siebie wydusić, czego od razu pożałowała. Tak naprawdę chciała go zbluzgać, jak najgorszego śmiecia, by tylko spuścić z siebie te złe emocje.
Uśmiechnął się lekko, raz jeszcze całując jej usta. Nie pokazał lekkiego szoku, który doznał tym wyznaniem po takim seksie.
- Nie obchodzi nas on? - Szepnął, mierząc jej twarz.
Nikt nie miał pojęcia, jak ogromny głaz właśnie, przez to głupie zdanie spadł Kornelii z serca. Tak bardzo się cieszyła, że jednak miał w sobie to coś, co się nazywa 'uczucie', przynajmniej tak zakładała. Nie ważne. Aż się uśmiechnęła lekko, pomimo ogromnych, narastających przed chwilą jej uczuć złości, żalu i jeszcze raz złości, jak i rozczarowania.
Uniosła dłoń i pogłaskała go po nieco rozgrzanym policzku.
Dogodzenie sobie? Czy umówione spotkanie z przyjacielem, którego nie widziała miesiące i zapewne kolejne długie miesiące nie zobaczy? Odpowiedź pomimo rozdwojenia była jasna.
- Nie - zdecydowała z żalem do samej siebie.
Wykrzywił lekko twarz w niezadowoleniu. Co prawda zaspokoił swą potrzebę, ale jej wyznanie i ona pod nim spokojnie powodowała, że mógł uczynić tym razem i jej szczyt.
- Nela! - Znowu usłyszeli z dołu.
- Idę! - Zawołała głośno.
- Jeśli członkowie "Virgin Team" kierują się twoim życiem, to mają z kogo brać przykład - wyznał pan Kaulitz z lekkim uśmiechem.
- Mówisz tak, dlatego, że się na ciebie nie obraziłam za to, że mnie wykorzystałeś do zaspokojenia swojej potrzeby? - W końcu wywaliła to z siebie, choć nie sądziła, że tak szybko przyjdzie na to tak świetna okazja. Aż była z siebie dumna, że mu to wygarnęła. Sama w tym momencie mogłaby stanąć na numerze jeden w wygranych i przyjąć platynę albo Oscara. Aż jej się lżej zrobiło na duchu. Aż miała wrażenie, że drogi oddechowe jej się udrożniły, ponieważ w końcu mogła normalnie odsapnąć. W końcu się rozluźniła.
- To było wredne - zauważył.
- Dokładnie, panie Kaulitz - przytaknęła szczerze.
Wymieniali się twardym spojrzeniem.
- Obiecałem ci coś - przypomniał. - Więc nie ma, o czym mówić.
- Co, jeśli Ja wieczorem nie będę miała ochoty?
Zaśmiał się.
- Będziesz miała ochotę. Uwierz mi - odrzekł tak pewny swoich słów, że aż w ogóle nie śmiała w to wątpić. A tylko dlatego, że bardzo jej się podobał; że pragnęła go od miesięcy; że go kochała; że pragnęła, by robił z nią, co chciał; że była dla niego, a on dla niej.
Uśmiechnęła się lekko, sama tym razem całując jego usta.
Kaulitz odwzajemnił uśmiech, musnął ustami jej czoło i zszedł z niej, od razu wciągając na siebie spodnie i kierując się do lustra.
- Miałaś zrobić obiad - przypomniał, gdyż zgłodniał i zaschło mu w gardle.
Lekki szok nadal utrzymywał się w jej umyśle, ale próbowała go odrzucić na bok, ponieważ w tym momencie nie mogła sobie pozwolić na dumanie. Zresztą, nadal go pragnęła i coraz bardziej zaczynała jej przeszkadzać wizyta przyjaciela. Chciałaby móc się właśnie teraz zamknąć z panem Kaulitz w tej sypialni i nie wyjść do końca życia.
I właśnie to tak bardzo ją dobijało. To, że pomimo złości, żali, smutków, jakie czasem jej sprawiał, potrafił ZAWSZE znaleźć coś, co by pozwoliło jej na wybaczenie mu, ponieważ ZAWSZE nadrobił czymś innym. Albo to ona była zbyt słaba, by postawić na swoim; albo to ona była w nim tak zauroczona... W każdym razie zawsze miał zaplecze, które było tak perfekcyjne, że aż czasami wolała się nie odezwać, bo tak naprawdę nie wiedziała, co ma powiedzieć.
To rozdwojenie ją rozpierało, ale było tak od zawsze. Odkąd się poznali. Zawsze z czymś ją denerwował, ale nigdy nie potrafiła się na niego gniewać. Przypomniała się jej aż sytuacja, gdy przyjechał po nią do szkoły, a później w domu zażyczył sobie Taki obiad, jakby był co najmniej w najlepszej restauracji. Nigdy nie zapomni jego wymyślonego deseru, który mu przygotowywała, by zadowolić wielkiego pana Kaulitz. Była wtedy tak bardzo wściekła na niego, że Tak ją wykorzystuje, zupełnie jak w tym momencie, ale nie potrafiła mu tego wygarnąć. Gdy już się na to zbierała; gdy już miała to na końcu języka, już się do niego zwracała - to był koniec. Jego wzrok, postawa, jego wygląd, bijący od niego mocny charakter, który sprawiał go takiego męskiego i na dodatek ta jego uniesiona brew...  Jego brew tak samo bardzo poniżała, gdyż wyglądał, jakby ironizował i zarazem prowokował jej osobę, jak i tak samo bardzo powalała z nóg. Pojawiały się motyle, miłe uczucie w podbrzuszu, serce zaczynało mocniej bić, napływała gorąca fala, wszystko stawało się bez sensu, myśli zaczynały odlatywać gdzieś we wszechświat i już by mogła w przenośni - paść u jego stóp.
- Pośpiesz się - rzucił pan Kaulitz na odchodnym, widząc, że Kornelia dopiero się zabiera za doprowadzenie się do ładu.
Skarciła go wzrokiem, a on się uśmiechnął i wyszedł.
- UGHHH! - Wydała z siebie dźwięk złości, pomimo uśmiechu na ustach.


CDN

Komentarze

  1. Uff! Nadrobiłam. W końcu :D Ależ mnie niezmiernie ten Bill wkurza! >.< Wiesz dlaczego, mówiłam ci :D W każdym razie odcinek świetny :)) Jak wszystkie. Bardzo chciałam się tu rozpisać, ale niestety Bill wprawił mnie w potężną irytację i nie umiem właściwie zebrać myśli, żeby coś konstruktywnie powiedzieć na temat nadrobionych rozdziałów. ;-;

    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I znowu Bill stracił w moich oczach. Miałam już nadzieję, że teraz wszystko będzie super, że Kaulitz zrozumie, jaką świetną dziewczyną jest Kornelia, ale strasznie się zawiodłam. Dlaczego on nie może zachowywać się zawsze tak, jak w poprzednim odcinku?
    Mam nadzieję, że kiedyś wreszcie Bill zrobi coś, żebym naprawdę mogła go polubić. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg