42. Zwątpienie

Dziś taki króciutki, lekki rozdział. Do końca zostały tylko trzy, także życzę miłego czytania :) 


42


Zwątpienie


- Wiedziałeś o tym, że Twoja mama się spotyka z Robertem? - Zapytała pewnego dnia, podczas przygotowań kolacji. Była pewna, że o tym wie. Przecież mieli ze sobą cały czas kontakt...
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Nie udawaj... Byłam w domu. Miałam ochotę wybaczyć mu wszystko... Zastałam ich na kanapie, wtulonych w siebie...
Kaulitz odchrząknął.
- Wielu rzeczy jeszcze nie wiesz... - Stwierdził zgodnie z prawdą i pokiwał głową.
- Więc mi je powiedz. - Zwróciła się do niego przodem.
- To nie są moje sprawy. Wybacz. Nie obchodzi mnie to, co robią inni ludzie. A skoro to robią, to najwidoczniej sprawia im to przyjemność i są szczęśliwi.
- Wyrzucił mnie z domu, żeby zrobić miejsce dla Twojej mamy - warknęła jak nigdy. - A TY zaproponowałeś mi mieszkanie z tobą, zanim to się stało. Zrobiłeś to, żeby mu to umożliwić? He? Wszyscy za moimi plecami spiskowaliście, tak?
Zerknął na nią zaskoczony. Wymieniali się chwilę wzrokiem, po czym Kornelia westchnęła, podała mu kolację i odeszła.
- Wróć tutaj - zawołał jeszcze bardziej zaskoczony.
- Nie mam ochoty.
- Kornelio wróć tutaj natychmiast i daj sobie powiedzieć! - Zawołał.
- Nie! Wszyscy traktujecie mnie jak rzecz, którą  można wyrzucić, jeśli przeszkadza!
Kaulitz nie wytrzymał. Wstał od stołu i poszedł za swą dziewczyną. Nienawidził bezpodstawnego oskarżania. Wszedł za nią do sypialni.
- Posłuchaj mnie, bo powiem ci to tylko raz - zaznaczył palcem. - Nie mam z twoimi rodzinnymi problemami nic wspólnego. Nie wiedziałem o tym, że Robert tak z tobą postąpi. Gdybym wiedział, na pewno bym coś zrobił, żeby tak nie było. Dobrze wiesz, że chciałem zawsze, żebyście doszli do porozumienia. Wiedziałem, że się spotyka z moją mamą, ale tylko to. Nie chciał, bym ci o tym mówił, dlatego tego nie zrobiłem. Nie obchodzi mnie to, dlaczego nie chciał ci o tym mówić. Nie obchodzi mnie to, że mieszka z nim moja mama, a raczej jest to dla mnie normalne, gdy się jest w związku i się kocha. Moja mama nigdy żadnego z nas by z domu nie wyrzuciła i gdyby wiedziała o tym, co zrobił Robert, na pewno by na to nie pozwoliła. Znasz ją przecież nie od dziś. Wiesz dobrze jaka jest. I nie oczerniaj mnie za coś, czego nigdy nie zrobiłem. Nie spiskuję przeciwko tobie, tylko JESTEM z Tobą. Zrozumiałaś? - Wyrzucił wszystko na jednym tchu, bez żadnego zająknięcia. - I przykro mi, że tak mnie potraktowałaś. - Gromił ją chwilę wzrokiem i ruszył do wyjścia.
Poczuła się okropnie. Miał rację. Od samego początku zachęcał ją do rozmowy z Robertem w celu wyjaśnienia i naprawienia stosunków. No i miał rację z tym że pani Simone raczej o tym nie wiedziała i że dowiedziała się dopiero niedawno, dlatego tak krzyczała na niego w domu, a potem do niej wydzwaniała z pytaniami o samopoczucie i starała się wyjaśnić to nieporozumienie. Najgorzej się jednak poczuła z faktem tym, że sprawiła przykrość swojemu mężczyźnie...
- Zaczekaj... - Mruknęła smutno, gdy już znikał za ścianą przedpokoju.
Podeszła do niego, gdy ten się zatrzymał. Wtuliła się mocno w jego tors.
- Przepraszam... - Rozkleiła się.
Kaulitz westchnął cicho i objął ją swym ramieniem, całując czule jej głowę.
Trwali tak razem w milczeniu dobrą chwilę. Czuła, że jest z nią szczery. Ufała mu. Właśnie doszła do wniosku, że Kaulitz jest Naprawdę jedyną osobą bliską jej serca. I utwierdziła się właśnie, co najmniej jakby stała przed ołtarzem prawiąc przysięgę, że nigdy w życiu go nie zostawi. Nie będzie głupim człowiekiem, który docenia ludzi dopiero po śmierci, zacznie to robić już za życia, bo nie wiadomo, co może się za chwilę stać. Życie jest za krótkie, by ciągle się kłócić, zamartwiać i przejmować. Żyła sama dla siebie, żyła dla jej miłości, bez której nie miałaby teraz siły na uśmiech, który wstąpił na jej twarz. Więc dalej będzie tak żyć.
- Otworzymy firmę w Los Angeles? - Zerknęła na niego w górę.
Uśmiechnął się do niej i otarł delikatnie swym kciukiem jej łzę z policzka.
- Trzeba to wszystko dokładnie przeanalizować. - Złożył na jej ustach pocałunek, który ku dziwnemu i szybkiemu zwrotowi akcji, zaprowadził ich z powrotem do sypialni.
Była również pewna tego, że nigdy się nie odezwie do dziadków, którzy żyli na spokojnej dzielnicy, mieszczącej się na obrzeżach Los Angeles. Nie chciała im zawracać głowy na stare lata. Nigdy również nie przyzna się nikomu do tego, że Davis i Sheyla byli jej rodziną. Nie chciała już się dowiadywać tego, kto ich zabił. Czym więcej wiedziała, tym bardziej nienawidziła ojca, choć i tak podejrzewała go o to, tłumacząc sobie jego ruch tym, że może nie chciał, by wiedziała, że są jej rodziną. Nie chciała wiedzieć nawet, dlaczego tego nie chciał. Może Robert nie kłamał, że podrzuciła ją pod jego drzwi. Skoro Davis był jej synem, na dodatek był rok starszy od niej i mieszkała na slumsach, możliwe było to, że właśnie się puściła z Robertem za pieniądze. Może on się w niej zakochał, a gdy się dowiedział, kim jest, nie chciała go, na dodatek podrzuciła mu dziecko, nie chciała mieć z nim nic wspólnego, to tłumaczyło jego nienawiść...
W każdym razie nie miała pojęcia, co się stało naprawdę i nie chciała tego wiedzieć nigdy. Zamknęła w tym temacie uszy na klucz i wyrzuciła go w nieznane światy. Wolała wrócić do skupienia się na swojej przyszłości, niż wyciągać - być może, a raczej na pewno - bolące brudy z przeszłości i trwać w przekonaniu, że jej mama zmarła przy jej porodzie. Tak było dla wszystkich lepiej. A to dlatego, że jeśli naprawdę Robert to zrobił i do tego by się dowiedział, że ona o tym wie, kto wie, czy nie straciłaby życia w jakąś zupełnie nic nieznaczącą spokojną noc, tak jak stało się to z Davisem i Sheylą. Przecież jej też nienawidził. Pragnęła żyć, dlatego wolała zamilczeć i poniekąd dać szansę swojemu ojcu na może i prawdziwy związek, nawet jeśli na to nie zasługiwał...
Głaskała go po nagim torsie, wtulając się w jego ciepłe ciało i wsłuchując się w ich przyśpieszone jeszcze oddechy.
- Panie Kaulitz... - Zaczęła po chwili. - Gdyby nie pan... Nie byłoby mnie tu...
Stwierdziła również to, że gdyby Kaulitz jej nie zaproponował wspólnego mieszkania. Może i by teraz leżała również na cmentarzu. Wiele razy Robert pokazywał jej, jak bardzo jej nienawidzi i jak bardzo mu przeszkadza w życiu.
Milczał, ale ona nie oczekiwała żadnej odpowiedzi.
- Przez chwilę... Gdy się dowiedziałam czarno na białym, że moja mama naprawdę nie żyje... Chciałam stamtąd wyjechać i nigdy nie wracać... Teraz już tak nie myślę... Chcę tam wrócić z Tobą... Chciałabym tam założyć rodzinę...
Poczuła jak jego ruch dłoni, którą głaskał jej ramię, wstrzymał się na chwilę, a ona się uśmiechnęła.
- Chcesz... Chcesz mieć dziecko?
- To coś dziwnego? Chcę mieć swoją rodzinę. - Wspięła się na łokcie, odwracając na brzuch, by widzieć jego twarz.
- Chyba nie mówisz, że teraz. Wiesz, że...
- Wiem. - Uśmiechnęła się. - Nie mówię, że teraz. Mówię o przyszłości. Chciałabym mieć nie za duży dom i co najmniej dwójkę dzieci.
Kaulitz odwzajemnił uśmiech. Nigdy jeszcze nie przebył w swym życiu takiej rozmowy, dlatego czuł się trochę nieswojo. Kiedyś był uświadomiony w tym, że nigdy nie będzie miał dzieci i to z wielu ogromnych przyczyn.
- Chciałabym, żeby... - Urwała, ponieważ rozdzwonił mu się telefon.
Nikt nie miał pojęcia, jak bardzo się ucieszył, że ktoś zamierzał w tym momencie z nim rozmawiać. Gdy sięgnął po telefon i ujrzał nadawcę połączenia, zechciał nawet podziękować Alexowi za to.
- Halo. - Odebrał i zaraz się lekko uśmiechnął.
- Cześć. Słyszałem, że chcesz przenieść firmę do Ameryki, co jest?
Skwasił się, ale już wolał ploty, niż rozmowy o dzieciach, rodzinie i pięknym domu z ogródkiem.
- Nie chcę przenosić firmy do Ameryki...
Kornelia się zaśmiała. Nadal zaskakiwała ją szybkość przesyłanych informacji między ludźmi. Dała blondynowi buziaka w usta i powędrowała do łazienki pod prysznic.
- Dziękuję ci za ten telefon... Zaczął się temat rodziny, domu i dzieci - szepnął, a Alex się zaśmiał.
- No powiem ci, że nie długo sam was zaproszę na becikowe.
- Co? - Zaskoczył się. - Ty!?
-Tak. Anna zrobiła przed chwilą test. Wyszedł pozytywnie, jeszcze gadałem z Tomem i mówił mi coś o tej firmie w USA, dlatego dzwonię się zapytać, czy to serio, bo jeśli tak, to będę musiał znaleźć inną pracę, będę miał dziecko do utrzymania.
- Omg... Gratuluję ci... Ale... Tak szybko? Ledwo ją znasz! - Aż się podniósł.
- Trudno. Miłość nie wybiera. - Cieszył się Alex. - Udało mi się. Więc tobie też się na pewno uda.
- Ja nie jestem gotowy na dziecko! - Zawołał cicho. - Ja muszę pracować, robić karierę! Ona się jeszcze uczy! - Aż się podniósł do pozycji siedzącej i machał dłonią jak szalony.
- To tylko takie gadanie. Ria też truła dupę Tomowi, że chce mieć dzieci.
- Jest starszy ode mnie, ale ma dopiero dwadzieścia sześć lat! Ja też jestem za młody na dziecko, dom, rodzinę i ogródki!
- I na spacery z wózkiem po parku. - Zaśmiał się.
- Nawet sobie tego nie wyobrażam!
- Ja sobie wyobrażam. Zaraz trzydziestka, więc jest okay. Nie chcę być starym ojcem.
- Eh... Ty tak naprawdę?
- Tak. Teraz przynajmniej widzę jakiś sens. Jestem zadowolony z tego, że zaryzykowałem. Będzie, co będzie, ale nie będę narzekać, że nie mam dzieci i muszę ci się przyznać stary, że cieszę sie. Naprawdę się cieszę i już nie mogę się doczekać, kiedy je zobaczę.
- Dopiero co spłodziłeś przecież...
- Tak. - Zaśmiał się. - Ale i tak nie mogę się już doczekać.
Kaulitz się uśmiechnął.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy...
- Ty nie jesteś?
- Jestem...
- Co jest?
- Nic. - Zabrał się za miętolenie szarej powłoki. Zaczął bardzo dziwnie się obawiać... - Nie jestem pewny, czy w ogóle chcę mieć rodzinę. To znaczy, chcę, ale na pewno nie przez najbliższe... Jakieś dziesięć, może dwadzieścia lat? Zresztą nigdy o tym poważnie nie myślałem.
- Wpadnij na piwko.
- Nie mogę. Kornelia wróciła parę dni temu.
- Powiedz, że mam jakiś problem i musisz do mnie jechać. Chłopie. To tylko dziewczyna. Andreas z Tomem też nie długo wpadną z towarem. Zresztą, piątek jest. Ogarnij się. Ona sobie była w LA parę dni, więc ty możesz na jedną noc zniknąć. Jak chcesz, mogę wysłać Annę do niej. Będziesz miał pewność, że nie będzie cię gnębić.
- Nie długo będę. - Uśmiechnął się, przekonany.
- Dawaj.
- Tylko nie wspominaj jej nic o tym, że będziesz miał dziecko. Nie chcę, żeby dalej ciągnęła ten temat i chcę wierzyć w to, że to tylko jej głupia myśl.
- Dobra, nie oraj się. Czekam.
Wstał z łóżka, rzucając telefon na pościel. Przetarł twarz, westchnął głośno i poszedł do łazienki. Kornelia wyszła już spod prysznica, dlatego teraz on go zajął.
- Muszę wyjść dzisiaj. Alex chce ze mną pogadać.
- Dzisiaj? Jest piątek... - Skwasiła się.
- Tak. Problemy nie wybierają - odrzekł, jakby to było logicznie.
- O której będziesz?
- Nie wiem. Dam ci znać. Nie zapomnij, że masz jutro pierwszy dzień wykładów.
Kornelia westchnęła.
- Wiem. Gdy myślę o tym, stresuję się. Powiedzieli mi, że rzadko przychodzą ludzie, którzy omijają rok studiów. Obawiam się, że przez to, że ominęłam, będą na mnie patrzeć z góry. Zrobią ze mnie kujona. Będą ode mnie wymagać więcej, niż potrafię...
- Nie martw się tym. Większość pomyśli, że zmieniłaś po prostu uczelnie, chyba nie z każdym będziesz się poznawać i mówić wszystkim, że ominęłaś rok.
- No tak... - Uśmiechnęła się. Pocieszył ją tym. - A co, jeśli znowu będzie tak, jak w szkole? Rozpoznają mnie i znowu nie będę miała życia?
- Postaramy się przez to przebrnąć.
- Gdyby tak było i gdyby plany firmy w LA wyszły na światło dzienne, mogłabym tam kontynuować naukę.
- Świetna myśl. Tylko martwi mnie to, że coraz więcej zaczynasz o tym myśleć. Nie chcesz tu mieszkać ze mną? - Zerknął jej poważnie w oczy, gdy wyszedł spod szybkiego prysznica. Od razu zawiesił na biodrach ręcznik i zaczął suszyć włosy.
- Chcę mieszkać z tobą, ale nie koniecznie tutaj... Wolałabym Los Angeles.
Kaulitz pokiwał głową, że rozumie.
- Też bym chciał tam wrócić. Dobrze mi się tam żyło.
- A więc pomyśl z Alexem o tym. Może on coś jeszcze doradzi.
Uniósł brew i się uśmiechnął, odkładając suszarkę.
- Dobrze. Porozmawiam z nim panno Millian.
Uśmiechnęła się wstydliwie. Rzadko nakazywała mu coś, aż jej się głupio zrobiło. Zawiesiła ręce na jego szyi, by zniżyć jego twarz do siebie i zatopiła się w jego ustach, dodatkowo wspinając się na palce. Nigdy nie lubiła przy nim stać bez obcasów. Już nawet po domu w nich chodziła. Był taki wysoki, gdy ich nie miała na sobie.
Tak się Kaulitz ulotnił z domu. Kornelia wpełzła z powrotem do łóżka, zabierając się za przejrzenie podręczników ze studiów Billa, które zabrała ze sobą z jego domu w Los Angeles. A rankiem znowu miała problem z ubraniem się. Kaulitz nie wrócił na noc do domu, ale odczytała wiadomość, którą nadesłał jej o trzeciej nad ranem z informacją, że zostaje u Alexa, że bardzo, bardzo, bardzo ją kocha i że będzie dzisiaj. Takie wyznania miłości poznała już wtedy, gdy był na wakacjach z Tomem. To znaczyło, że w grę wchodził alkohol. Nie miała mu tego za złe. Cieszyła się, że w ogóle napisał wiadomość.
W końcu wybrała materiałowe, eleganckie spodnie. Wydały jej się najlepsze na pierwszy dzień szkoły. Ubrana w markę Kaulitz, z zaciśniętym żołądkiem wsiadła do swej białej Audi i pojechała na uczelnie. Cieszyła się, że przyjechała pół godziny wcześniej. Nim trafiła na swą salę wykładową, trochę minęło, a tłumy ludzi jeszcze bardziej ją spowalniały.
Dzisiejszego dnia nabrała pewności siebie przełamując kolejne lody. Nie było aż tak źle, jak myślała. To chyba dlatego, że była dumną pracowniczką Domu Mody Kaulitz, dzięki czemu na wszystko patrzyła optymistycznie, przez co często się uśmiechała, a zatem jej uśmiech często był odwzajemniany. W końcu była w szkole, gdzie nie było samych Niemców. Było mnóstwo cudzoziemców, dlatego była chyba najszczęśliwszą studentką tego uniwersytetu. A myśl, że spędzi w tych murach cztery lata, przywodziła jej poczucie, iż jej dzieciństwo nadal trwa, a nawet i dopiero się zaczęło. Już dzisiejszego dnia po zajęciach wyszła z jakimiś dwoma poznanymi studentkami na wino do knajpy. Oczywiście piła tylko sok, gdyż była autem. Chyba pierwszy raz miała okazję poznać swych prawie że rówieśników w szkole, którzy przez pierwszą rozmowę nie zapytali ani razu o Kaulitza. Bardziej interesowały się tym, jak to zrobiła, że przeskoczyła rok. To był udany dzień.
- Dzień dobry panie Kaulitz. Jak minęła noc i w sumie dzień? Ja już się nie mogę doczekać jutra. W końcu będą normalne zajęcia, dzisiaj tylko przedstawiali cały program i muszę ci powiedzieć, że chyba mam ten sam podręcznik do finansów, co ty miałeś, ale nie jestem pewna - odrzekła od razu po powrocie do domu i pocałunku na przywitanie.
Leżał na kanapie przed telewizorem, zajadał się chrupkami i wyglądał jak koszmar. Nie przejęła się tym. Od razu powędrowała do kuchni, by przyrządzić mu obiad, gdyż zauważyła, że musiał nie dawno wrócić, ponieważ nic nie było zrobione, a talerzyk z wczorajszą kolacją na stole ani drgnął, a sprzątaczka przychodziła od poniedziałku do piątku.
- Cieszę się... - Mruknął pod nosem.
- Ciężka noc? Na co masz ochotę?
- Na coś zimnego i... Na coś zimnego...
- Rozumiem... - Westchnęła pogodnie. Nalała mu do wysokiej szklanki pepsi i wrzuciła kostki lodu, że leżał, włożyła mu słomkę i podała.
- Oh... Skąd miałaś? Szukałem i nie było...
- Kupiłam po drodze. Tak myślałam, że będziesz miał kaca. - Przysiadła obok niego. - Problem rozwiązany?
- Jaki problem?
- Ten, co miał Alex.
- Ah. Tak. Rozwiązany. W sumie sam się rozwiązał, gdy wyciągnęli mnie do miasta.
- Kto był jeszcze z wami?
- Tom i Andreas.
- Żałuj, że cię nie było. - Tom zszedł z piętra. Z jego włosów kapała woda, a on sam był na samych spodniach dresowych, dlatego widok jego nagiego, boskiego torsu sprawił, że długo się na niego nie patrzyła, gdyż czuła ciepło na swych policzkach.
- Ja też chcę colę. Skąd masz?
- Stoi w kuchni. - Skinęła głową. - Świetnie się bawiliście, widzę.
- Z nimi nie da się świetnie bawić. Oni zachowują się jak małpy w dżungli - skomentował Kaulitz.
Tom przyszedł również z napojem do salonu.
- Ale wieczór się udał?
- Tak.
-To najważniejsze.
- Jak na wykładach? - Zainteresował się Tom.
Ucieszyła się, że o to zapytał. Kaulitz chyba raczej nie miał głowy do wysłuchiwania jej ekscytacji z minionych godzin na zajęciach. Wdała się z nim w miłą rozmowę i nie zaznałaby końca, gdyby nie Kaulitz, który miał ochotę na lody, których nie było w domu. Nie było tak dobrze. Wyciągnęła go z domu do osiedlowego sklepu.
- Byłem w tym sklepie chyba tylko raz w życiu i to na dodatek po fajki dla Toma, gdy był chory - wyznał.
- A ja byłam chyba tylko raz w życiu w tym mieście z Tobą na spacerze - wyznała Kornelia.
Zerknął na nią swymi błyszczącymi, podpuchniętymi i z rozszerzonymi źrenicami oczami.
- Chcesz mi coś wypomnieć panno Millian?
- Tak. Za mało wychodzimy razem z domu.
- Gdybyśmy mieszkali w LA, moglibyśmy wychodzić z domu nawet codziennie. Tam mnie ludzie nie atakują na ulicy.
- Wiem... - Westchnęła. - Coraz bardziej mi zależy na tej firmie w tym mieście.
- Mi chyba też, ale jak myślę, ile to pracy, wyjazdów, przyjazdów, pakowania się, w tę i z powrotem, te papiery wszystkie i te sprawy, to aż mi się odechciewa.
- Mówiłam, że mogę się tym zająć. Byś przyjechał tylko na gotowe dokumenty do podpisania.
- Dlaczego chcesz mnie zostawiać? - Marudził.
- Nie chcę cię zostawiać, ale jeśli chwilowa rozłąka sprawi, że możemy później być cały czas razem, jest motywująca.
- Co ze studiami?
- Mogę się przenieść na rok tam.
- Dopiero co przeskoczyłaś rok.
- Więc mogę się przenieść tam za rok. A w tym czasie wszystko już zaplanować.
- Co z twoim stażem?
- Nie wiem... - Westchnęła.
- A ze sklepami? Nie mogę się tym zajmować.
- Mogłabym kogoś znaleźć na swoje miejsce...
- A ja na swoje...
Uśmiechnęła się.
- Pomyśli się jeszcze. Dzisiaj się do tego nie nadaję.
- Imprezowicz - przezwała.
- Ja? - Zaskoczył się.
- Tak. Pan Kaulitz Imprezowicz. Nie obraź się, ale wyglądasz, jakbyś coś ćpał.
- Obraziłem się.
Zachichotała.
- Przecież mówiłam, że masz się nie obrażać.
- I tak się obraziłem. Uraziłaś mnie. - Uniósł ironicznie brwi.
Kornelia się śmiała. Był słodki, nawet jak udawał, że się obraża. Pragnęła mieć takie dni już zawsze i na zawsze. Na dodatek dostała wiadomość, którą natychmiast odczytała.
"Cześć :) I jak tam pierwszy dzień? Gnębili cię tak, jak zapowiadałaś? xD"
Nawet ta treść ją rozbawiła.
- Kto do ciebie pisze?
- Syntia. Pyta się, czy mnie gnębili w szkole.
- A gnębili?
- Nie. O dziwo. Dlatego jestem taka zadowolona z dzisiejszego dnia. - Szczerzyła się, odpisując na wiadomość. - Ani razu, nikt mnie nie zapytał o Ciebie. To było takie super...
Ponownie uniósł brew i zrobił obrażoną minę.
- W końcu doszliśmy do sklepu - przedrzeźniał jej ton głosu. - To jest takie super...
Zaśmiała się znowu, słysząc go.
- Panie KAULITZ, gdzie Pańskie maniery!?  - Zawołała radośnie. - Dzień dobry!
- Dobry, dobry - odrzekła sympatyczna, w średnim wieku kobieta.
Kaulitz od razu dobrał się do lodówek i zaczął w nich szperać, a Kornelia korzystając z okazji, wyjawiła bardziej znaczącą listę zakupów typu warzywa i owoce. Mogła wykorzystać fakt, że Kaulitz z nią przyszedł, więc mogła zaoszczędzić sobie jeżdżenia do marketu i dźwigania, zwłaszcza że Kaulitz pomimo kaca, a może i dlatego właśnie, miał dobry humor.
Tuż po powrocie pokroiła ananasa i arbuza, rozłożyła truskawki, winogrona i obrała jabłuszka, by na końcu przygotować polewę czekoladową i nie przesadnie oblać smakołyki. Na koniec wbiła we wszystko wykałaczki i podała panom Kaulitz do stolika. Ten nowy dom i ekskluzywne, nowoczesne wnętrze sprawiało w niej chęć większego przykładania się do małych rzeczy.
- Smacznego moi kochani - odrzekła uprzejmie i zmyła się z powrotem do kuchni.
Bracia wymienili między sobą spojrzenia.
- Chyba częściej musisz znikać na noc - wyznał Tom.
- Wiem, że nie powinienem tego jeść i może być źle... - Sięgnął po truskawkę. - Ale nie mogę się oprzeć - wyznał zmartwiony i pochłonął owoc w całości.


CDN

Komentarze

  1. Wkurzył mnie trochę Kaulitz. Ma prawie 30 lat i jeszcze nie myśli ani o żonie, ani o dziecku i w ogóle o założeniu rodziny? To kiedy zacznie brać to pod uwagę? W wieku pięćdziesięciu lat, gdy dziecko, zamiast mówić do niego "tato" będzie mówić "dziadku", bo będzie za stary na ojcostwo? To jest takie głupie myślenie, że aż nie chce mi się tego komentować.
    Jestem ciekawa, czy Kornelia będzie jeszcze wracać do tej rozmowy, i jakie wytłumaczenie sobie przygotuje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg