43. Nagroda

Cześć. Tym razem również nieco krócej i bardzo do przodu. Sama trochę nie ogarniam, ile to czasu już minęło, odkąd opisywany związek w historii istnieje... Chyba już 3 lata. Przez to skakanie po czasach się trochę pogubiłam, ale myślę, że to ogarnę i rozjaśnię w jakimś rozdziale ten miniony czas.

W każdym razie zapraszam na nowy rozdział, choć nie mogę się doczekać już następnego :D Myślę, że dodam go jutro, bo i tak już zalegam z jednym rozdziałem i powinien się pojawić już dzisiaj...

Pozdrawiam!


43


Nagroda


Pan Kaulitz dokonał swego pierwszego w życiu Domu Mody pod jego panowaniem debiutu. Nagroda w świecie mody w kategorii marka roku, która bez przerwy utrzymywała się na ustach ludzi nie tylko w Niemczech, ale i za granicą, jak i w mediach, które pokochały pisać o Kaulitz Fashion House. Ku zdziwieniu - największemu - Kornelii, nie została ominięta. Dostała nagrodę przyznaną przez samego Valance Blance. Francuskiego projektanta z długim stażem trzymania się na rynku. Kategoria była powalająca, gdyż jedyna w swoim rodzaju. "Wisienka w świecie mody". Nagroda nie była jedną potencjalnie rozdawaną. Nagroda była osobna, jakby dodatkowa albo i bonusowa i wręczona na koniec głównego rozdania. Przedstawiona została, jako "Wisienka", gdyż jak eksperci obliczyli, skandal jej osobą w tym świecie wyniósł parędziesiąt milionów euro, a jedno jej zdjęcie już parę set tysięcy euro i cały czas rosło w górę, a to nie zdarzało się praktycznie żadnej nowej modelce w przeciągu jednego roku w tej dziedzinie. I to również dzięki niewyobrażalnie wielkiej wyobraźni pana Kaulitz, który zasypywał ją w ostatnim roku mnóstwem różnych sesji.
Siedziała oszołomiona na fotelu i nie docierało do niej, że to o niej mowa, pomimo że na tle były puszczone jej najlepsze zdjęcia i najdrożej sprzedane w ciągu roku. Te seksowne, które zrobiła z panem Kaulitz, lecz te z panem Kaulitz nie zostały nigdzie opublikowane, tutaj była pokazana tylko ona. Kolekcja "Cherry Evening" miała w tym wszystkim chyba największy wkład, razem z kolekcją uliczno-sportową. To były dwie kolekcje, które tak naprawdę ją poruszyły i bardzo dotknęły. Pierwsza działała na nią sentymentalnie z powodu śmierci Davisa i jej mamy, jak i wzbudzała jej wspomnienia z okresu publicznego liceum w Kalifornii, druga zaś przełamała jej osobowość i codzienność. Kolekcja była w stu procentach udana, a ona nie wyglądała już jak nastolatka, tylko jak prawdziwa, kusząca kobieta. No i oczywiście zasługa nieszczęsnej Jenny, z którą pracowała nad brylowaniem i pozami do zdjęć. Nadal nie lubiła tej kobiety, ale dużo ją nauczyła, przez co już nie była nieprofesjonalna. Jak i te inne zdjęcia na kontrakty, dzięki którym pozwiedzała trochę świata. Niektóre były naprawdę ekstremalne.
Tom musiał ją wypchnąć, gdyż się nie ruszała. Nawet gratulacje bliskich, którzy siedzieli z nimi w boksie, nie docierały do niej, ale wstała. Nawet nie miała giętkich nóg, by wejść na scenę i stanąć twarzą do tych wszystkich drogich marek, a raczej ich właścicieli i co najlepsze, do naprawdę profesjonalnych modelek. Cały czas miała wrażenie, że ktoś sobie robi jaja.
Gdy odebrała nagrodę i kwiaty od słynnego projektanta i dopuścił ją do mównicy, jeszcze raz na niego zerknęła.
- To jest jakiś kolejny skandal, tak? - Zapytała, przez co tłum się trochę rozbawił. Projektant zaprzeczył ruchem głowy ze śmiechem, a ona w końcu zwróciła się do ludzi, by rzec kilka słów.
Zeszła ze sceny już na miękkich nogach. Dopiero teraz zaczęła odczuwać to, co się wydarzyło. Ręce zaczęły się jej trząść, nogi miała jak z waty, a serce waliło jak młotem. Czuła, że zaraz zemdleje, dlatego, gdy tylko usiadła, wzięła w rękę szklankę wody i napiła się jej dużo. Bała się, że zaraz się rozpłacze.
Całe afterparty było dla niej szokiem. Ludzie do niej podchodzili z uśmiechami, jakby chcieli pożartować. Tam się dowiedziała, dzięki wywiadowi zrobionemu przez Toma, kto był autorem tego pomysłu. Okazało się, że wielu projektantów i cenionych modelek się do tego przyczyniło. Pierwszy raz w życiu czuła się taka ważna. A najgorsze było to, że niektórzy z nich podchodzili do niej i chcieli nawiązać kontakt w formie współpracy. Nie miała już kontraktu z panem Kaulitz, dlatego mogła przyjąć dokładnie wszystko, ale ten cały szok nie pozwalał jej się na niczym skupić. Jedynie pan Kaulitz, no i Tom, którzy się przy niej kręcili, coś ewentualnie omawiali. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej kalendarz zaczął się znowu zapełniać i to jeszcze bardziej niż wcześniej, bo kolejne miesiące nie miały ani jednego dnia wolnego. Jednakże dzisiaj było jej wszystko jedno.
Gdy rano się zbudziła w pokoju hotelowym, nie wierzyła nadal w to, co się wydarzyło. Patrzyła na tę statuetkę i nadal nie wierzyła. Czuła się, jakby cały wczorajszy dzień i noc był snem. Dopiero pan Kaulitz, który otworzył oczy i ujrzał Kornelię tempo wpatrującą się w ich nagrody, zapytał.
- Nie wierzysz?
- Nie - zaprzeczyła dodatkowo głową. - Ktoś sobie jaja ze mnie zrobił, prawda? - Zerknęła na niego.
- Raczej nie Kornelio. To była gala rozdania nagród na skalę europejską.
Cały dzień przeleżeli w łóżku i wspominali wczorajszą noc. Dowiedziała się, ile podpisali kontraktów, a w sumy kwot również nie wierzyła. Co jakiś czas tylko pytała.
- Naprawdę tyle zarobię za jedną sesję? Za Jedną sesję?  - A pan Kaulitz przytakiwał.
- Najpierw Rosja... - Zerkał w notatnik. - Tak. Rosja. Dwie sesje, później Włochy i Francja, później JA - zaznaczył. - Potrzebuję odświeżyć zdjęcia w sklepie internetowym. Wielka Brytania i znowu Nowy Jork.
- Był tam ktoś z Nowego Jorku?
- Oczywiście. Parę mediów, które zechciały zrobić o tobie reportaż, by przedstawić cię na ich rynku. Wiesz, co mnie denerwuje? - Nie czekał na zainteresowanie Kornelii i kontynuował. - Denerwuje mnie to, że media chcą ciebie, nie mnie.
Zaskoczyła się niemało.
- Nie chcieli o tobie robić reportażu?
- Nie, ale Kornelio musisz zrobić teraz wszystko, żeby wciągnąć Dom na tamten rynek. Jeśli chcą ciebie, a jesteś ode mnie, więc nie ma innego wyjścia.
- Przecież wiesz, że i tak bym to zrobiła. Nadal myślę o otwarciu magazynu w Los Angeles.
- Więc poniekąd jestem zadowolony.
Uśmiechnęła się do niego i złożyła na jego ustach czuły pocałunek, który nie skończył się bez maksymalnego zbliżenia, które było chyba pierwszy raz tak dobre, jak za pierwszym razem.
- Kocham cię. - Wtuliła się w niego.
- Ja ciebie też... Martwi mnie to, że znowu nie będzie cię więcej, niż jesteś...
- Nie narzekaj na to, bo sam masz zapełniony kalendarz.
- Tak. - Uśmiechnął się. - Zostałem projektantem roku. - Cieszył się. - W końcu mogę kupić Dom od mojej mamy - odsapnął dumnie.
- Ja nie dostałabym nagrody, gdyby nie wy.
- Myślisz, że ja bym dostał, gdyby nie to, że przez twoje skandale, ciągle było o moim Domu głośno? Same w sobie są genialne, ale gdyby nie Twoja reklama też pewnie by nie zostały tak dobrze zauważone.
Zerknęli sobie w oczy, uśmiechnęli się do siebie i ponownie zatopili w pocałunku.
- Nigdy nie sądziłam, że będę zarabiać tyle pieniędzy na pokazywaniu się przed kamerą. To jest takie puste... - Wtuliła się w jego nagi tors.
- Puste? Widzisz, ile musisz poświęcić, żeby tak zarabiać?
- Tak... Poświęcamy nasz związek...
- Tak... Muszę zrobić teraz mega wielki skandal, ale jeszcze nie wiem, jaki... Zrobię taki, że przejdę do historii.
- Chyba już zrobiłeś. Wypromowałeś 'półtorametrową modelkę', która na dodatek dostała nagrodę.
Kaulitz się zaśmiał i przytulił ją bardziej do siebie.
- Potrzebuję więcej takich modelek...
- Nie obchodzi cię to, że nasz związek za to płaci?
- Obchodzi mnie to, ale nie mam, po co się nad tym rozwodzić, ponieważ nie zmienimy tego. Musimy po prostu przez to przebrnąć.
- Tak większość naszego związku będziemy musieli przebrniewać?
- Słucham? - Zaśmiał się głośno. - Przebr... Przeb... Co ty powiedziałaś? - Nawet nie umiał powtórzyć.
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Przebrniewać. - Sama się zaśmiała.
- Boże... Że moje uszy muszą to znosić... - Westchnął głośno, skwaszony.

Pół roku później....

- Panie Kaulitz. Jesteś pewny, że ja mam to zrobić? - Zerknęła poważnie w jego pobudzone oczy.
- Oczywiście. Nie widzę w tym żadnych przeszkód. Przynajmniej przestanę słuchać twojego marudzenia, że nie możesz jechać do Los Angeles.
- Marudzenia? Harumi urodziła dziecko, a ja jeszcze go nie poznałam! - Poruszyła się.
- To nie jest twoje dziecko - to po pierwsze. Po drugie - nie unoś się na mnie. Po trzecie - masz tam jechać w sprawach służbowych, zrobić sobie góra dwa dni wolnego i wrócić do mnie - mówił tak poważnie, jakby sprawa dotyczyła życia i śmierci.
Kornelia gładziła palcem błyszczącą powierzchnię stołu jadalnianego, przed chwilą wypolerowanego przez Sandrę.
- Po pierwsze, panie Kaulitz już dawno miałam zawieźć jej te ciuchy, które zalegają mi w garderobie. Po drugie, mam teraz pół miesiąca wolnego, więc zrobię sobie więcej dni wolnego w Los Angeles.
- Rozumiem. - Zdenerwował się. - Tylko później mi nie płacz do telefonu, że za mną tęsknisz - wypomniał wrednie i poprzekładał nerwowo parę dokumentów, nad którymi siedzieli.
Zaskoczyła się. Chwilę mu się przyglądała, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Dlaczego się zdenerwowałeś? Mówiłam ci o tym wyjeździe, odkąd Harumi urodziła dziecko. Nie udawaj zaskoczonego.
- Nie udaję zaskoczonego. Po prostu nie myślałem, że ktoś, kto chciał na tobie zarabiać, ma na ciebie taki wpływ i tak bardzo się nim przejmujesz.
- Zawsze będę się nimi przejmować - wyjaśniła.
- Dobrze. Zrozumiałem to już. Nie musisz mi o tym przypominać. Pakuj się i jedź, bo marnujesz właśnie czas ze mną, a mogłabyś się zabawiać dzieckiem swojej fałszywej przyjaciółki.
Ciśnienie jej się podniosło, ale nie tak bardzo, jak było to możliwe.
- To dziecko jest moją rodziną - pragnęła powiedzieć, ale coś ją powstrzymało, dlatego tylko o tym pomyślała.
Jakoś nie umiała się mu przyznać do tego. Davis, syn Harumi jest dzieckiem jej zmarłego brata. Ten chłopiec jest jej najbliższą rodziną. Nikt nie miał o tym pojęcia, nawet Harumi. Nie potrafiła podjąć decyzji, czy powiedzieć to komuś, czy nie. Panu Kaulitz najbardziej się chyba obawiała o tym powiedzieć. Nie chciała stracić w jego oczach, a on sam by mógł sobie pomyśleć, że związał się z jakąś patologią... Nie uważała się za patologicznego człowieka, nawet o swojej rodzinie tak nie myślała, jednakże biorąc pod uwagę spojrzenie osoby, która jest z boku, mogłaby śmiało tak stwierdzić.
W takich momentach jak ten najbardziej strzelała jej w twarz prawda. I to bardzo mocno, tak, że aż piekł ją policzek. Ich związek od dawna jest formalnością słowną z dodatkiem seksu. Kornelia miała przed nim tajemnice z obawy o złej ocenie z jego strony, a oceniał bardzo surowo. Nie chciała stanąć przed nim, jak przed sądem i usłyszeć w wielu sprawach, co On o tym myśli. Żyło się jej lepiej, gdy tego nie słyszała.
Pan Kaulitz zaś wcale nie zdawał sobie sprawy, że jego związek właśnie tak wygląda. Wcale się nie rozwodził nad tą sprawą myślami, gdyż nie widział w tym problemu. Był szczęśliwy, że Kornelia spod jego skrzydeł robi karierę, dzięki czemu i on ją robi. Twierdził, że dobrali się idealnie, gdyż nie słysząc z Kornelii strony żadnych większych narzekań na taką formę życia i współpracy, twierdził, że jej to odpowiada, a jemu tym bardziej. Miał ją w posiadaniu i starał się o nią dbać. Do tej pory twierdził, że wychodzi mu to genialnie, ponieważ pomimo pracy, zdawała z klasy do klasy, była pilna i nigdy się jeszcze na niej nie zawiódł. Po prostu ją ubóstwiał w swój indywidualny sposób i chyba ufał jej już bezgranicznie. Tak, że gdyby miała zdecydować za niego, czy ma żyć, czy nie, nie wtrącałby się, a to tylko dlatego, że czuł, że Kornelia go bardzo kocha i był pewny tego, że nigdy w życiu by nie chciała dla niego źle. Wydawało mu się, że Kornelia tak samo myśli o nim. On też przecież nie chciał nigdy dla niej źle.
Wpatrywali się w siebie, zatopieni we własnych myślach. Nie pasowało mu to, że Kornelia będzie spędzać wolny czas bez niego. Długo już nie mieli wspólnych spraw przez pracę, a jednak wolała się zabawiać w Los Angeles bez niego. Było mu przykro z tego powodu...
Kornelia nie widziała innego wyjścia z tej sytuacji. Pan Kaulitz wysyłał ją do Los Angeles, by mogła wraz z Tomem załatwić formalności dotyczące otwarcia magazynu. A jeśli już tam będzie, to przecież mogła parę dni poświęcić dla swoich znajomych, których bardzo długo nie widziała. Zwłaszcza że mały Davis był jej rodziną, a Harumi została samotną matką, której chciała pomóc. Rozmyślała jeszcze nad tym, czy przyznać się jej do tego, że jest ciocią jej syna... Harumi czasami nie potrafiła dochować tajemnicy, a obawiała się, że dotrze to do jej ojca. Gdyby dotarło, to ten by od razu się dowiedział, że Kornelia wie, kim była jej mama... Nie chciała umierać, nawet jeśli nie była pewna, czy on stoi za tymi zbrodniami. Wolała dmuchać na zimne.
A potem znowu ta pewność swoich decyzji znikała i pojawiał się smutek i żal, iż nie może normalnie żyć. Otwarcie powiedzieć tego, co się chce, gdyż później być może będzie ponosić tego konsekwencje. Może i ten strach był wyimaginowany, bo może jednak pan Kaulitz by normalnie do tego podszedł, ale gdy już się do tego przekonywała, przypominała jej się sytuacja z Los Angeles. Dzwonił do niej i wręcz ją opieprzał za to, że pojechała na dzielnicę Davisa i Nata. Nie lubił jej znajomych, nienawidził tej dzielnicy i odciągał ją od tego wszystkiego, a teraz miałaby się mu przyznać, że jej mama i brat właśnie tam mieszkali? Chyba wolała o tym nie mówić...
Sandra, pokojówka, którą wynajęli, gdyż metry kwadratowe wypolerowanego betonu nie miały końca w tym domu i strasznie się go sprzątało, tak jak wiele innych rzeczy, podeszła do nich, by zaproponować coś do picia. Kaulitz od razu zażyczył sobie szklankę wody, a Kornelia po prostu to olała. Po chwili się okazało, że ta szklanka była dla niej, gdyż podsunął ją bliżej niej i rzekł.
- Napij się, ochłoń i przemyśl to jeszcze raz - rzekł stanowczo.
Serce zabiło jej mocniej. Żyła z nim już sporo czasu, ale nadal zaskakiwała ją jego bezczelność. Poprawiła się na krześle, uzbrajając w cierpliwość.
- Nie mam nic do przemyślenia panie Kaulitz. Postanowiłam i tak zrobię - powiedziała niemalże tak samo stanowczo, jak on. Cóż. To, że żyła z nim tyle czasu, nie tylko spowodowało, że już się dobrze znali, ale również sprawiło to, że się nauczyła być tak samo stanowcza, jak on. Rzadko to praktykowała przy nim, a raczej w jego stronę, bardziej do obcych ludzi, ale właśnie czasami nie było innego wyjścia.
- Nie mogę się doczekać chwili, w której powiem ci, że wszystko gotowe i będziemy mogli w końcu być razem - dodała już milej i położyła dłoń na jego.
Chwycił ją za nią i pogłaskał czule kciukiem, nie odrywając od niej wzroku.
- Chciałbym, żeby tak się już stało, Kornelio. - Westchnął cicho. - Pamiętasz wszystko? - Przełożył rękę na dokumenty, nie dając tym samym swej dziewczynie zbyt dużo czułości.
- Tak.
Uśmiechnęli się do siebie i Kornelia jeszcze raz zajrzała w dokumenty.
- Myślisz, że nie będzie żadnych problemów?
- Nie. Jesteś obywatelką Stanów Zjednoczonych, więc możesz to zrobić, omijając mnóstwo spraw, przez które ja bym przechodził. Jesteś współudziałowcem i nikt ci nie może nic zarzucić. Proszę cię jedynie o powagę w tych sprawach. Tom będzie z tobą - przypomniał.
Kornelia westchnęła pod nosem.
- To dopiero składanie wniosków...
- Od tego trzeba zacząć. Więc jaki czas planujesz tam być?
- Nie wiem... Składanie wniosków może zająć mi góra dwa dni, o ile nie będzie kolejek i problemów. Więc... Chciałabym zostać tam na chociaż tydzień.
- Co z wykładami w weekend?
- Nadrobię wszystko.
- Wiesz, że masz dużo zaległości przez swoje wyjazdy.
- Wiem. Nie martw się. Zdam na pewno.
- Dobrze. O której masz lot?
- O dwudziestej pierwszej trzydzieści.
- Więc masz jeszcze cztery godziny, żeby się spakować. Przewozisz paczki, więc musimy być na lotnisku wiele wcześniej.

- Nie było wcale tak źle... - Stwierdziła Kornelia, wychodząc z ostatniego już urzędu.
- Mnie tylko przeraża okres oczekiwania na decyzję...
- Ja tam się cieszę. Przynajmniej będą to moje wakacje. - Uśmiechnęła się.
- No ja mam nadzieję, że ten biznesplan przejdzie. Jeśli nie, to się wkurwię.
- Chyba na samego siebie - wytknęła z uśmiechem, wsiadając do jego auta.
- Pierwszy raz składałem taki dokument, więc mam trochę obaw, ale nie wątpię, że jest mega dobry. Jeśli usłyszę jakieś 'ale', to się chyba pokłócę z nimi wszystkimi.
Zaśmiała się.
- Najlepsze było to, że wszyscy mieli szok na twarzach, gdy się dowiadywali o tym, że to ja będę 'właścicielką'. 'Taka młoda'? - Przedrzeźniała.
- A Bill? Ledwo skończył studia i już ma swój Dom, który co najlepsze zyskuje nagrody. To jest dopiero szczęście.
- Szczęście? Bardzo się stara i daje z siebie wszystko, żeby osiągać sukcesy.
- Już się przyzwyczaiłaś do takich relacji, że ciągle się nie widzicie?
- Chyba tak... - Stwierdziła. - Na początku było mi dziwnie, ale teraz już wiem, że on jest, nikt mi go nie zabierze, ufamy sobie, więc nie mamy się czego obawiać. Lubię powroty do domu. - Wyszczerzyła się.
- Ta... Nadrabiacie cały okres niewidzenia się w jeden dzień.
Kornelia się uśmiechnęła szeroko, mając na myśli te nie zawsze piękne, ale jak najbardziej szczęśliwe momenty uniesień.
- Tom.
- Tak?
- Mogę cię jeszcze wykorzystać?
- Jasne. Zawiozę te pudła - domyślił się.
- Dziękuję. A wejdziesz ze mną zobaczyć maluszka? - Podekscytowała się.
- Nie. Zostawię pudła pod domem i odjadę.
Zaśmiała się znowu.
- Tooom... - Westchnęła.
- Nelaaa... - Przedrzeźniał.
- Zabawny jesteś. Pojedziemy później na cmentarz?
- Jasne. Nie mam żadnych swoich spraw, mogę być twoim 'umilaczem' czasu, szoferem, dźwigaczem i 'rozbawiaczem' cały czas - odrzekł z przekąsem, a ona znowu się zaśmiała.
- Toom... Przepraszam cię. Możesz mi tylko pomóc wnieść te pudła, a ja już sobie poradzę. Nie chcę ci zabierać czasu.
- Nie, spoko. Dziś akurat naprawdę mogę spędzić z tobą dzień, bo i tak zrobiłem sobie wolne na te urzędy.
- Naprawdę?
- Przecież mówię.
- Mhm... Kochany jesteś.
- Wiem - westchnął, jakby to było coś męczącego i strasznie wielkiego, przez co znowu się zaśmiała.
Uwielbiała go. Zawsze dla niej taki był. Nawet jak nie miał humoru, bo coś nie szło jak po jego myśli, pogadał głupoty i już zapominał. Nie lubił się dzielić swoimi problemami. Wszystkie rozwiązywał w samotności. Nawet nie wszystkie problemy nazywał problemami tylko 'sprawami' przez co mniej dostawał wnikliwych pytań. W całości powierzchowności można było stwierdzić, że Tom nie ma żadnych problemów. Takim się przedstawiał, choć miał tendencję do wieczornych rozlewów myśli, identycznie jak pan Kaulitz, aczkolwiek, nie dzielił się nimi na głos, tak jak Bill, tylko dumał w milczeniu, ślęcząc nad jakimiś papierami. Wyżywał się jedynie na szafkach i drzwiach, którymi czasem trzaskał albo zdarzało mu się rzucić telefonem. Przy tym wszystkim przeklinał, aż uszy więdły. To były jedyne znaki jego problemów.
Przebrali się z tych oficjalnych ciuchów, zapakowali pudła i ruszyli znowu.
- Mam nadzieję, że ma jakiś obiad. Umrę zaraz.
Kornelii było do śmiechu cały czas. Nawet te zdania ją rozbawiły. Miała naprawdę dobry humor i napisała wiadomość do Harumi z zapytaniem, co ma na obiad. Harumi oczywiście, że odpisała:
"Po co mi zadajesz takie głupie pytania? " - Co również ją rozbawiło.
- Jej... Buzia mnie boli od tego śmiania się.
- Zmarszczek dostaniesz. Zobaczysz.
- Hehe... To co? Ty będziesz miał więcej pracy przy retuszu, nie ja - wytknęła rozbawiona, a Tom pokręcił głową z uśmiechem. Czasami była tak samo pyskata, jak jego brat.
- Co ma na obiad?
- Nie wiem. Ona nie wie, że do niej jedziemy, że w ogóle jestem w LA.
- Aha!? - Zaskoczył się. - Co, jeśli jej nie ma w domu?
- Jest, jest...
Podjechali pod dom Harumi. Tom kazał Kornelii zamówić największą pizzę, jaką tylko znajdzie w sieci, podczas gdy on dźwigał kartony. Gdy zrobiła zamówienie, o mało co nie pękła ze śmiechu. Tom zastawił pudłami całe drzwi od góry do dołu. Musiała zrobić temu zdjęcie.
- Widzę, że humor nie tylko mi dopisuje. - Śmiała się.
- Najlepsze by było to, gdyby Harumi mieszkała obok, a nie tu.
Kornelia znowu zalała się śmiechem i widząc, że idzie zadzwonić do drzwi, włączyła nagrywanie.
Nigdy nie robiła takich głupot z panem Kaulitz. Już głos w jej głowie mówił jej o manierach i postawie, ale czego nie widzi, to go nie zaboli.
- What the fuck!? - Usłyszeli jej piskliwy głos.
- Dostała pani nagrodę w konkursie 'Virgin Team'. Każda, która straciła dziewictwo, dostaje pudła z niespodziankami. Zgadza się pani na odbiór? - Odrzekł formalnym tonem Tom, gdyż Harumi nic nie widziała.
- O co chodzi? Jaki konkurs? Naprawdę coś wygrałam? Biorę to!
Tom się wyśmiał, nie mogąc już utrzymać powagi. Złapał po chwili jeden pion pudeł i kazał się jej odsunąć, po czym wsunął je do wnętrza domu.
- Tom!? - Zapiszczała. - Nela!? Ale se jaja ze mnie robicie! Jesteście wredni!
Kornelia podeszła do niej i się przytuliły na powitanie.
- Naprawdę myślałam, że coś wygrałam... - Skwasiła się i przywitała się w locie z Tomem, który kończył już wsuwać pudła do domu.
- Co to są za rzeczy? Co tu robicie? Dlatego pytałaś się mnie o obiad! - Zaskoczyła czarnowłosa, wytykając Kornelię palcem.
- Tak. Zamówiliśmy już pizzę. Nie długo powinna przyjść. Chcę zobaczyć Davisa! - Zawołała podekscytowana, a Harumi zareagowała identycznie, jednakże wyznając, iż Davis śpi.
Stanęli wszyscy troje nad łóżeczkiem śpiącego niemowlaka i od razu wskoczyły im rozczulone uśmiechy na twarz.
Kornelia już wyciągała rękę, by go pogłaskać po tej miniaturowej piąstce, gdy się zlękła narwaniem koleżanki.
- Nie dotykaj! Umyj ręce najpierw.
O mało co zawału nie dostała, tak na nią wyskoczyła.
- Już. Obydwoje idźcie ręce umyć - pognała.
Tom z Kornelią wymienili uśmiechy i grzecznie wykonali polecenie.
Usiedli sobie w salonie, gdy przyszła pizza. Tom ją wręcz pożerał. Od rana nic nie jedli. Słuchali przy okazji opowiadań Harumi o całym przebiegu ciąży do momentu narodzin. Opowiadała z takimi szczegółami, że Tom na chwilę przerwał jedzenie skwaszony. Już, gdy tylko usłyszał, że wody jej odeszły. Popił colę i skwaszony słuchał tych wszystkich szczegółów. Najbardziej podobało mu się to, jak powiedziała, że chciało jej się seksu podczas ciąży, tak bardzo, że nie mogła znieść samej siebie.
Opowiadała o swojej sytuacji rodzinnej. Kornelia wypytywała o wszystko, a że Harumi była tak podekscytowana ich wizytą, że buzia jej się nie zamykała, więc nie narzekała na wnikliwe pytania. Reakcja rodziców na to, że jest w ciąży, nie była aż tak straszna, jak podejrzewała, ale już na wiadomość, że ojciec dziecka został zabity, byli bardzo niezadowoleni i podejrzewali Harumi o kłamstwa. Że po prostu puściła się z kimś, kogo nie pamięta i wymyśla jakieś zabójstwa. Nikodem wtedy musiał przyjść i potwierdzić, że Davis naprawdę chciał zadbać o swą przyszłą rodzinę, że nie chciał jej ot tak zostawiać. Popłakała się w pewnym momencie, wyznając, że pomimo że nie planowali dziecka, tak jej bardzo brakuje Davisa. Kornelia wtedy też się rozpłakała, a Tom mógł dokończyć pizzę, choć już mu się odechciało po tym, jak się nasłuchał, że rodziła naturalnie i musieli jej nacinać krocze, bo miała za małe rozwarcie. Nie chciał mieć w tym momencie czegoś takiego jak wyobraźnia...


CDN

Komentarze

  1. Jak mnie ten Kaulitz denerwuje, aż nie mogę wytrzymać. Ich związek jest taki pusty, pozbawiony jakiegokolwiek uczucia, że widać to gołym okiem. Normalne pary się tak nie zachowują, a Bill pokazuje na kilometr jak bardzo zależy mu na Kornelii tylko dlatego, żeby utrzymać dobrą passę Domu Mody. I na miejscu tej dziewczyny zamiast od czasu do czasu pokazywać pazury, coraz częściej nie pozwalałabym tak sobą kierować. Jestem ciekawa, jak długo jeszcze wytrzymają w takiej relacji i kto wreszcie powie "dość" tej farsie. Już Tom bardziej mi pasuje do Kornelii, niż Bill.
    Do samego końca myślałam, że Harumi nie przyjmie ich tak gorąco i z takim entuzjazmem. Myślałam, że jednak będzie zła na Kornelię i w ogóle jej nie wypuści do domu. Ale zaskoczyłaś mnie pozytywnie. Może jednak Harumi nie będzie taką złą przyjaciółką.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg