46. Kalifornijski sen

Jestem... Z poślizgiem ale jestem :) W końcu.

Minęło parę długich miesięcy, by rozdział wyszedł z folderu, ale niestety tak jak zapowiadałam, że się wezmę za te rozdziały, tak się nie wzięłam... Po prostu poprawiłam większość błędów, za resztę bardzo przepraszam i dodaję już, bo w końcu nigdy tego nie zrobię. Zwlekanie z tym tylko robi mi pod górkę z następnymi rozdziałami, a więc - jest :D

Mam nadzieję, że jest jeszcze ktoś, kto zechce czytać dalej historię pana Kaulitz i panny Millian i podzieli się ze mną swoją opinią :)

PS. Następny rozdział się pojawi, ale nie jestem w stanie podać konkretnego terminu. 

Pozdrawiam wszystkich odwiedzających jeszcze mojego bloga, bo z tego, co widzę to nadal jest tu świetny ruch <3 :*


46


Kalifornijski sen


Ostatecznie wyładowała uczucia na jego ramionach, gdyż na stole nie było nic, czego mogłaby się chwycić. Czując napływ przyjemności, nieumyślnie wbiła swe paznokcie w jego ciało, za którym się bardzo stęskniła. Wiedziała, że nie powinna mu gnieść koszuli, ale nie potrafiła inaczej, a on również pierwszy raz jej nie sprowadził na ziemię. W zamian za to zwinnie rozerwał jej dolną część bielizny. Mocno zacisnął dłonie na jej biodrach, całując jej wydatne usta, a przynajmniej starając się to zrobić, bo nie było to zbyt możliwe przez nadchodzące uniesienie.
Ich zbliżenie trwało prawie jak zwykle krótko. Mieli tym nadrobić stracony miesiąc. A gdy osiągnęli szczyty i sapnęli w swoje strony, wymieniając się ponętnymi spojrzeniami i przelotnymi muśnięciami ust, łapiąc oddech, obydwoje bardzo dobrze wiedzieli, że to za mało, by zakończyć to zbliżenie. Nie minęło zbyt dużo czasu, by pobudzić swe ciała na nowo. Wcale im nie przeszkadzało, że zachowali się, jak zwierzęta. On był władczym typem mężczyzny, więc pragnął jej tym bardziej w takim momencie pokazać, że jest tylko jego; że to jego pragnie, skoro już się pojawiła w jego biurze.
Drugie zbliżenie jednak przeciągnął o kilka sekund, by zrobić swoje przedstawienie, w którym zachciał przerwać stosunku, gdy ona dopiero co dochodziła do swego uniesienia. Zaprzestał swych ruchów i bezczelnie się jej patrzył w oczy, nie opuszczając jej ciała. Jej krocze aż pulsowało z nadbrzmienia, ale to on był tutaj tym rządzącym, a ona chyba nigdy w życiu tak go nie pragnęła, jak teraz.
- Proszę cię... - Sapnęła przerażona. Już nie raz się zdarzyło, że traktował ją, jak przedmiot do zaspokajania potrzeb. Była to rzadkość, ale jednak występowała, dlatego w tym momencie nie mogła mu na to pozwolić.
- Prosisz? - Zaskoczył się miło i uśmiechnął przebiegle, czując, jak jej biodra same zaczynają sobie sprawiać przyjemność.
- Tak... Nie przerywaj... - Naprawdę się przeraziła tym, że mógłby ją w tym momencie zostawić.
Chwycił jej biodra mocniej, powstrzymując ją od sprawiania sobie przyjemności samej.
- Biiill...! - Zawołała cicho z niecierpliwiona. - Pragnę cię... Nie rób mi tego!
Uśmiechał się chwilę, patrząc, jak się męczy, a jej ciało drży. Jej pobudzenie i pragnienie jego bliskości ponownie bardzo go podnieciło, dlatego nie miał już serca jej trzymać w takim stanie. Niestety było to tylko parę pewnych ruchów, gdy musiał zakryć jej usta, by pół pałacu nie słyszało jej orgazmu. Drugi raz okazał się lepszy od pierwszego.
Pieprzył ją tak, jak chciał i pragnął w swoich wyobrażeniach, dlatego dzisiejszy seks zaliczał do najbardziej udanych, jaki ze sobą przeżyli. Sam jej widok bezwiędnie leżącej na biurowym stole, bardzo seksownej, gdyż nie wyobrażalnie bardzo mu się podobała, był dla niego bardzo prowokujący. Był zadowolony ze wszystkiego, a najbardziej z tego, że to on ją ma, tylko dla siebie i będzie jego na zawsze, gdyż to w końcu on był jej pierwszym mężczyzną, który sprawił, że stała się prawdziwą kobietą.
Gdy ona jeszcze chwilę spoczywała, powracając do świata żywych, Kaulitz już dawno złapał się chusteczek nawilżających, by po chwili schylić się po jej bieliznę, leżącą na szarej wykładzinie. W tym momencie jego oczy zbystrzały małą stróżkę mlecznego płynu, która, jakby w zwolnionym tempie spacerowała po wewnętrznej stronie jej nogi. Przełknął ślinę, czując ponowny napływ ciepła i jakby dziwny triumf. Jej apetyczna, śniada skóra, chudych nóg zakończonych jak zwykle wysokimi, czarnymi szpilkami, zwisającymi bezwiędnie z masywnego biurowego stołu, przy którym prowadził ważne spotkania z najważniejszymi klientami jego marki, z jego mieniem sięgającym już łydki był dla niego istną wisienką na torcie. Nie ośmielił się podnieść z kucnięcia bez uwiecznienia tego widoku na zdjęciu, które zrobił swoim telefonem.
- Nie masz pojęcia, jak bardzo seksowna jesteś, gdy mnie pragniesz - zaczął, gdy przebierał koszulę na świeżą.
Kornelia nieco się zmieszała tym komentarzem i poczuła rozgrzewające się policzki. Że stała przy lustrze, również doprowadzając się do ładu, obadała wzrokiem swą twarz i pomimo że dobrze o tym wiedziała, tak musiała się upewnić, że nie widać jej rumieńców. W takim momencie najbardziej cieszyła się z tego, że jest ciemnoskóra i nie widać jej emocji.
Kaulitz uśmiechnął się pod nosem, widząc jej reakcję na jego słowa i podszedł do niej, by pogłaskać ją po policzku i pokazać zdjęcie. Rozszerzyła zaskoczona oczy. Chciała coś powiedzieć, ale w ostateczności nie wiedziała za bardzo, co?
- Brakowało mi ciebie... - Wyznała, zmuszając się do spojrzenia w jego oczy, które miała wrażenie, jakby ją połykały. Nie chciała komentować zdjęcia. Już wystarczająco obleśnie się czuła.
- Mi ciebie również... - Złożył na jej czole ostatecznie małego buziaka. - Choć bardzo nie chcę, musimy załatwić sprawę do końca... - Skwasił się lekko.
Kornelia ponownie zwróciła się do lustra, by dokończyć rozczesywanie włosów i domalować usta bordową, matową szminką marki nie innej jak BellyBell, z którą cały czas współpracowała. Niektórzy z siedziby już zapeszali, że zostanie ich twarzą na zawsze.
- Chusteczki nawilżające, ciuchy na zmianę - zauważyła - jesteś przygotowany. - Rzuciła na niego okiem, a ten się tylko uśmiechnął pod nosem, czując niemiło ściśnięty żołądek. Nawet nie spojrzał jej w oczy.
- Czuję się obleśnie... Jak zwierzę... - Dodała.
Kaulitz zerknął na nią w końcu z uniesioną brwią.
- Będziemy musieli to powtórzyć.
- Bez przeciągania - zaznaczyła poważnie, choć nie mogła się nie uśmiechnąć.
- Mi się bardzo podobało.
- Nie... - Pokręciła głową. - Nie jestem w stanie znosić tego drugi raz.
- Kocham to, gdy mnie tak bardzo pragniesz - wyznał szczerze, a jego ściśnięty żołądek z lekkiego stresu zaczynał odchodzić w niepamięć.
- Też ci tak zrobię kiedyś. Zobaczysz.
- Grozisz mi? - Uśmiechnął się cwanie. Znowu się czuł tak, jakby go prowokowała.
- Tak - zapewniła.
- Dobrze. Nie mogę się doczekać, a wiedz o tym, że jeśli mi to zrobisz, będziesz mnie błagać, żebym...
- Dobrze! - Zawołała, przerywając mu.
Pomimo że była z nim już długo, bo za trzy miesiące mieli swoją czwartą rocznicę, tak jeszcze się nie przyzwyczaiła do takiego otwartego mówienia o seksie. Nadal się zawstydzała i gubiła myśli, dokładnie tak, jakby miała piętnaście lat i słuchała Nata opowiadającego jej o seksie z jakąś koleżanką ze szkoły. Nie skomentowała więc już tego, tylko uśmiechnęła się i w końcu opuściła jego biuro. Czuła się dziwnie, chodząc po pałacu bez bielizny. Przez to, że czuła się naga, nie mogła odpędzić od siebie myśli, które skupiały się tylko na nim, a przecież mieli dokończyć zebranie na temat, który wszczęli miesiąc temu...
Gdy już zbliżała się do schodów, zatrzymała się nagle, przez co Kaulitz, idący za nią, również z lekkimi myślami, co do jej ciała i uniesień oraz tymi niemiłymi na temat stresu i obaw, jakie skrywał, wpadł na nią.
- Ja chyba nie będę w stanie poprowadzić tego zebrania - wyznała niezbyt głośno.
Kaulitz uśmiechnął się lekko. Miał radochę z tej z pewnością enigmatycznej atmosfery i sytuacji między nimi. Niemiłosiernie poprawiła mu humor i samopoczucie swoim przyjazdem. Kochał ją za to, że wpadała do jego biura w tych krótkich, wcale niestosownych do miejsca sukienkach, oświadczając, że wszystko jest już gotowe i mogą zaczynać. Ta chwila była nawet lepsza od dnia jego urodzin. Może dlatego, że zbliżał się wielkimi krokami do trzydziestki. Jeszcze półtora roku, ale w jego spojrzeniu było już Tylko półtora roku.
- Oczywiście, że będziesz. Skup się - odrzekł tak jak zawsze, czyli jakby to było najbardziej oczywiste na świecie, że to ona musi robić brudną robotę, bo czemu on? Przecież prezes musi powykorzystywać swojego nadal nieformalnego w Niemczech zastępcę, bo w Los Angeles już formalnego współwłaściciela.
- Nie możemy tego przenieść na jutro?
- Za tydzień wylatujesz. Chcesz, żeby pracownicy pakowali się na ostatnią chwilę?
Westchnęła cicho i odchrząknęła. Jak zwykle miał rację.
- Nie widać po mnie nic? Na pewno? - Naprawdę się stresowała.
Uśmiechnął się do niej szeroko.
- Nie, ale wszyscy na pewno będą wiedzieć, że twoje majtki są w mojej kieszeni. - Uniósł prowokująco brew. Wyglądał teraz tak, jakby się z niej naśmiewał.
- Oh...! - Skarciła go wzrokiem i sama ruszyła przodem, w końcu na schody, gdyż wszyscy pracownicy już się zebrali u ich podnóży.
Czuła się teraz niczym na pokazie. Wszyscy skupiali na nich dwóch wzrok, gdy schodzili do pracowników w celu poprowadzenia, najprawdopodobniej krótkiej rozmowy, a raczej przemówienia. Wspomnienia z tego przełomowego dla Domu Mody Kaulitz dnia pokazu, w którym pierwszy raz brała udział, powróciły. Żołądek i mięśnie w miłym skurczu podekscytowania i stresu, jaki wtem odczuwała były teraz jak najbardziej szczęśliwym wspomnieniem. Dom wtem zaczął istnieć nie tylko w Niemczech, ale i w Europie. To były cudowne chwile ogromnego stresu, ale i też zabawy. No i wielkiej kariery, którą ciągnęli po dziś dzień.
Pracowników widziała miesiąc temu i to również na zebraniu. Już dawno nie mogła z nimi ot tak porozmawiać. Czasy szwendania się po korytarzach pałacu już dawno minęły, a przy tym i pogaduszki i wpadki, jakich miała mnóstwo przy panu Kaulitz, za które słono musiała płacić. Dziś nie było miejsca na błędy. Zbyt wielkie miejsce na rynku mody Dom zajął, by sobie na takowe pozwalać. I właśnie też z tego powodu zatęskniła za swoimi genialnymi imprezami firmowymi, z których zawsze wszyscy byli zadowoleni, prócz Kaulitza... Poza tym, że pilnowała, by każdego roku co najmniej jedna takowa musiała zaistnieć, tak nie zawsze na nich bywała. Tym razem jednak była to dla Kornelii emocjonująca chwila, ponieważ  to oni byli przy niej, gdy się wszystkiego uczyła i miała możliwość smakowania władzy, a teraz to ona mogła spełnić co niektórych marzenie i pomóc się jeszcze bardziej rozwinąć. Dzięki temu mogła się odwdzięczyć za to, co dla niej robili.
- Miło was widzieć wszystkich. Dzień dobry. - Oczywiście uśmiechnęła się do nich wszystkich szeroko i przyjaźnie, jak w zwyczaju miała.
Kaulitz usadowił się krok od niej na tym samym stopniu schodów co ona, by móc wszystkich i wszyscy ich obydwóch dobrze widzieć.
Kornelia zerknęła na swego przystojnego mężczyznę, chcąc być poważną, ale jego nadal roziskrzony wzrok podziałał na nią tak, jak nigdy w takich momentach nie chciała. Policzki znowu jej się rozgrzały, a nieco wstydliwy uśmiech mimo woli pojawił się na jej twarzy ponownie. Że milczał z postawą, jaką nosił zazwyczaj każdy wysoko ustawiony urzędnik, to znaczyło tylko jedno. Naprawdę był tylko jej towarzyszem w tym momencie. W takich momentach, jak ten, zawsze miała poczucie, że kompletnie do siebie nie pasują, by po chwili przypomnieć sobie słowa ludzi, którzy twierdzą, że przeciwieństwa najbardziej się przyciągają...
- No dobrze. - Westchnęła pod nosem. - Mam wam do przekazania kilka ważnych informacji. - Zajrzała dla upewnienia się w swoje notatki, które wzięła właśnie po to, żeby mogła o niczym nie zapomnieć. - Po pierwsze, prace przy magazynie w Los Angeles zostały zakończone i możemy ten magazyn w końcu włączyć do życia. Jak wiecie, bez was nie bardzo będzie to możliwe, a więc przejdę do informacji drugiej. Pięć osób, które się zdecydowały miesiąc temu na wyjazd do Los Angeles, zostaną poproszone o pojawienie się za chwilę w sali konferencyjnej, by poznać szczegóły wyjazdu. Trzecia informacja jest taka, że trzymiesięczna praca w Los Angeles nie jest zamknięta dla innych, którzy nie zdecydowali się na wyjazd za pierwszym razem. Jeśli któryś z pracowników zrezygnuje z różnych powodów, będziemy się odzywać do was w sprawie zastępstwa, więc jeśli są takie osoby, które by chciały, ale jeszcze potrzebują czasu do zastanowienia, to również proszę o zjawienie się w sali konferencyjnej w celu podpisania dokumentu oznajmiającego gotowość do wyjazdu. Em... - Zajrzała znowu w swoje dokumenty. - To chyba wszystko z mojej strony. - Zerknęła na pana Kaulitz, ale ten tylko wymienił z nią spojrzenia. - Czy macie jakieś pytania?
- Jak się podpisze ten dokument o chęci wyjazdu, to można będzie z niego zrezygnować, jeśli się jednak coś odwidzi? - Zapytał Adam.
Kornelia się uśmiechnęła.
- Oczywiście, że tak. Nikogo do niczego nie zmuszamy, aczkolwiek zależy nam na jak największej liczbie osób gotowych do wyjazdu. Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć, dlatego chcemy być bezpieczni.
- Gdy się zwolni jakieś miejsce albo będzie takie zapotrzebowanie to, co wtedy z wyjazdem? Będziemy z dnia na dzień się pakować, gdy przyjdzie taka informacja? Czy będzie jakiś jeszcze czas na załatwienie różnych spraw - wtrącił jeden z marketingowców.
Kornelia zerknęła na pana Kaulitz, gdyż tego nie omawiali i gdy już chciała się odzywać, ten zabrał głos.
- Jeśli przyjdzie taka informacja o zapotrzebowaniu pracowników, będziecie mieli na pewno czas, ale nie dłuższy, niż parę dni. Jeśli zdecydujecie się podpisać taki dokument, to jest to dla nas informacja, że będziemy mogli w każdej nagłej sytuacji na was liczyć. Więc jeśli nie jesteście gotowi na takie nagłe wyjazdy, nie podpisujcie. I przypominam, że ta informacja dotyczy osób, które przepracowały co najmniej pięć lat w Domu.
- Chciałabym jeszcze dodać, że mogą zadziać się takie rzeczy, że po prostu będzie braknąć jakiegoś pracownika i po prostu zostanie złożone zlecenie o wyjeździe na przykład na miesiąc lub dwa. - Zerknęła znacząco na Adama, gdyż chciała, by ten się zdecydował na taki wyjazd. - Jak dla mnie jest to fajna sprawa, bo ktoś, kto chciałby poznać smak Kalifornii, będzie miał taką możliwość. A więc nie tylko firma będzie odnosić korzyści, ale i wy zdobędziecie nowe doświadczenie i jakąś swego rodzaju przygodę. Właśnie mi się przypomniała jeszcze jedna ważna sprawa, dlatego cieszę się, że pytacie. Jeśli nie będzie zapotrzebowania na pracowników, ale któryś z was postanowi naprawdę zmienić swoje życie i przenieść się do Los Angeles, będziecie mieli pierwszeństwo w zatrudnieniu w magazynie, ale musi to być poważna decyzja, poważnie udokumentowana, gdyż pragnę przypomnieć to, co mówiłam w zeszłym miesiącu, bo to jest bardzo ważne. Każdy z pracowników decydujących się wyjechać do pracy w magazynie w Los Angeles otrzyma visę i upoważnienie do pracy w tym miejscu, mieszkania, jak i ubezpieczenie nałożone przez Dom. Jeśli tylko ktoś zechce się zwolnić z naszego magazynu, automatycznie jego visa ulega anulowaniu, gdyż Dom; pan Kaulitz ponosi za to koszta, a to się wiążę z automatycznym oddelegowaniem takiego pracownika z powrotem do kraju. Jeśli ktoś się zwolni, ale visę sobie załatwi prywatnie, taki pracownik dla nas nie jest już ważny. Przypominam o tym osobom, które potraktują może wyjazd jako otwarte bramki.
Popatrzyła po wszystkich pracownikach, po czym na pana Kaulitz.
- Jeśli nie macie więcej pytań, zapraszam zainteresowanych wyjazdem do sali konferencyjnej, a pozostałych proszę o powrót do pracy - odrzekł stanowczo.
Kornelia napierała wzrokiem na Adama. Ten się do niej uśmiechał i ruszył za grupką ludzi, która była większa, niż się tego spodziewała. Z jakieś czterdzieści osób i praktycznie sami młodzi, co było raczej zupełnie jasne. W każdym razie zapewne nawrzeszczałaby na Adama, gdyby z nimi nie poszedł. Chciała z nim pracować. Był jej przyjacielem, z którym pomimo przeprowadzki do Los Angeles nadal utrzymywała dość stały kontakt.
- Będzie pan mówił? - Zapytała cicho, choć i tak nie miała pewności, czy ktoś tego nie słyszał.
- Mów. Ja sobie usiądę. - Uśmiechnął się pod nosem, zajmując miejsce przy stole.
Gdyby nie to, że ludzie powoli się wsypywali do sali, skarciłaby go wymownym wzrokiem. Sama nie czuła się na siłach stać i mówić o szczegółach wyjazdu. Była po ponad dwunastogodzinnym locie z Ameryki i zdążyła tylko wziąć prysznic przed przyjazdem do pałacu.
- Jak już stoisz, podałabyś wodę? - Skinął głową na zgrzewki małych butelek stojących pod jedną ze ścian na stoliku i pod.
Nie mogła się powstrzymać. Rzuciła mu znaczące spojrzenie, oznajmiające 'jakbyś sam nie mógł tego zrobić', za co dostała jego śliczny, prowokujący uśmiech, któremu nie mogła się oprzeć i z nie chcianym uśmiechem na ustach przytachała mu na stół całą zgrzewkę i parę szklanek. Przecież sami nie będą pić.
- Dlaczego nic nie jest przygotowane? - Zapytała w końcu, widząc brak laptopa, dokumentów i wszystkiego innego. Wiedział, że dzisiaj przyjeżdża...
- Ponieważ Kornelio, zamiast zająć się przygotowaniem sali do prezentacji, zajmowałaś się głupotami. Nie ładnie panno Millian.
- Głupotami. - Zaśmiała się, rzucając mu kolejne znaczące, choć rozbawione spojrzenie. Czuła się już całkiem luźno i naprawdę miała dobry humor. Aż nie mogła uwierzyć, że seks z ukochaną osobą może tak poprawić samopoczucie i oddalić od siebie nerwy i niepotrzebny stres.
Ze śmiechem przeprosiła przybyłych, informując o małym nieprzygotowaniu i rozbawiona wyszła, zapominając zapytać, gdzie w ogóle ma szukać takiego czegoś. Zdała się ostatecznie na siebie. Poprosiła sekretarkę pana Kaulitz o takowy sprzęt, a ona prawie natychmiast jej taki wręczyła. Zabrała ze sobą pliczki potrzebnych dokumentów i po powrocie po prosiła pana Kaulitz o podłączenie do rzutnika. Zauważyła, że ten również miał dobry humor, choć nie okazywał tego tak otwarcie, jak ona.
- Wybaczcie mi ten brak przygotowania - odrzekła do pracowników, przez co teraz pan Kaulitz rzucił jej znaczące, rozbawione spojrzenie. Starała się tym nie przejmować, ale reagowała na to bardzo mocnym pobudzeniem. - Przynajmniej się wszystko przedłuży i nie będziecie musieli wracać do pracy - dodała, puszczając oczko, a co niektórzy się zaśmiali. Oczywiście, że zależało jej bardziej na tym, żeby dopiec panu Kaulitz, niż rozbawieniem pracowników, ponieważ wiedziała, że ten się denerwuje marnowaniem czasu.
- Jeśli mam mieć taki dobry humor po powrocie z Kalifornii, to chyba się od razu zgodzę na wyjazd - zauważył Adam, przez co poczuła rozgrzane policzki. Miała wrażenie, że odgadł ich obu myśli, co było nierealne.
- Nela na bank czymś sobie dopomogła to szczęście - rzucił prowokująco Ciastek.
-Taaak. Oczywiście - prychnęła ze śmiechem - Chciałam się z wami podzielić trochę Kalifornijską energią, gdyż nie wszyscy tam za tydzień pojadą.
- Za tydzień? - Zaskoczył się Ciastek. - To ja muszę iść na zakupy. Kąpielówek sobie jeszcze nie kupiłem.
Wszyscy znowu się zaśmiali, gdy pan Kaulitz podłączający sprzęt, rzucił już niezbyt miłym spojrzeniem w stronę Kornelii. Nie przejęła się jego sztywnością na takie żarty. Tak naprawdę miała już  chyba gdzieś jego humory w takich sytuacjach. On to był on, ona nie musiała bez powodu sprawiać spotkanie niemiłym. Zwłaszcza że była tu na chwilę, a po relacjach zdawanych przez Adama wiedziała, że Kaulitz gania ich za wszystko. I właśnie zwłaszcza dlatego, że tak ich traktował, ona podświadomie chciała ich rozluźnić. Już nie raz słyszała od pracowników miłe słowa, dotyczące jej imprez i kolacji wigilijnych, jakimi się zajmowała. Cieszyli się po prostu, że to dla nich robiła, a to sprawiało, że była dla nich jeszcze bardziej ciepło nastawiona.
- W kąpielówkach do pracy będziesz chodzić? - Zapytała również z żartem pani Ina.
- Do pracy? Ja tam żyć na plaży będę. Gdzie tam w pracy. Myśli pani, że ja tam tylko do pracy jadę? Z delfinami będę pływać, a co weekend będę siedzieć w Vegas. Kalifornijski sen musi się spełnić.
Kornelia się śmiała pod nosem. Już sobie wyobrażała atmosferę, która będzie panować w magazynie. Konrad i pani Ina między innymi mieli jechać z nią za tydzień do Los Angeles i teraz widząc ich tak bardzo pozytywne nastawienie, sama już nie mogła się doczekać, gdy w końcu już tam będą. Najbardziej ją jednak śmieszyło to, że każdy, nim coś powiedział, zerkał ukradkiem na prezesa, czy oby mogą sobie pozwolić na takie żarty w jego towarzystwie. Że ten milczał, zajmując się sprzętem, udając, że nie słyszy tych wszystkich komentarzy, to uznawali, że mogą. To było prześmieszne.
- Dobrze - zawiadomiła, gdy pan Kaulitz uporał się z elektroniką i włączyła pokaz slajdów, który zaczął się od zdjęcia budynku, w którym będą mieli pracować.
- Zdjęcia plaży też masz dla nas? - Zażartował coraz pewniejszy Konrad, dzięki któremu tak naprawdę wszyscy czuli się rozluźnieni.
- Niestety nie. - Zaśmiała się. - Ale to będzie wasze miejsce pracy... - Zaczęła opowiadać ogólnikowo, jak to wszystko będzie wyglądać z pomocą zdjęć wnętrza i okolicy magazynu. Gdy rozpoczęły się zdjęcia budynku mieszkalnego, w którym będą mieli mieszkać, gładko zjechała z tematu pracy na temat codziennego życia.
Piątka pracowników miała z nią jechać już za tydzień. Mieli spełniać funkcję kierowników, którzy dostaną nowych pracowników pod siebie. To znaczyło, że tych pięciu pracowników awansuje i jeśli nie złożą wymówienia po trzech próbnych miesiącach, będą mogli zmienić swe życie. Zamieszkać na stałe w Ameryce i ściągnąć swoich bliskich. To się wiązało z dodatkowymi informacjami, które musiała im przedstawić, o które zadbała już sama. Szkoły dla ich dzieci, sklepy, kontakt z lekarzem, to wszystko by zapewnić im bezpieczeństwo i zaoszczędzić niepotrzebnych zmartwień. Dom Mody Kaulitz to nie była żadna sieciówka, tylko ceniona i wysoko nagradzana już marka, dlatego tak samo bardzo musieli dbać o jakość swoich pracowników, jak i ich wygodę i bezpieczeństwo.
- Dobrze. Więc co chciałam jeszcze powiedzieć...? - Przeleciała wzrokiem po notatkach. - Ah. Lot jest o godzinie szóstej dwadzieścia w tę sobotę, dlatego na lotnisku spotkamy się o godzinie czwartej trzydzieści najpóźniej. - Zerknęła w swoje notatki ponownie, po czym znowu na 'wybrańców'. - Czas lotu będą to jakieś dwie godzinki, gdyż czeka nas przesiadka w Paryżu. Tam będziemy mieli również jakieś dwie godziny na przesiadkę i wtedy najbardziej męczący lot, który trwa około dwunastu godzin już do Los Angeles, na którym powinniśmy być koło godziny trzynastej już tamtego czasu. Na miejscu będzie na nas czekać bus, który nas odbierze z lotniska. Przewiduję pierwszy dzień waszego pobytu w Los Angeles wolny, gdyż na pewno będziecie chcieli się ze wszystkim obeznać i wyspać się na następny dzień do pracy. Będzie wam na pewno parę dni ciężko, gdyż strefa czasowa wynosi dziewięć godzin różnicy. Jak ja to mówię, gdy Niemcy kończą dzień, Kalifornia go zaczyna, dlatego przygotujcie się na tę długą podróż i tę ogromną zmianę czasu. Cała wasza podróż z miejsca A do miejsca B jest ubezpieczona, także w razie jakichś wypadków, nie musicie się o nic martwić. Więcej szczegółów o bagażach, o biletach, visach dopowiem jeszcze na koniec. Teraz chciałabym się was zapytać, czy ktoś ma jakieś pytania, jakieś obawy, coś mam sprostować, czy jeszcze raz coś wyjaśnić...

Dwie godziny później...

Większa część osób znajdujących się na zebraniu podpisała dokument o gotowości wyjazdu na zlecenie. Piątka, która się zgłosiła miesiąc temu do pewnego wyjazdu za tydzień, została nie ruszona, gdyż pracownicy nie zmienili swojego zdania.
A na ostateczny koniec tego zebrania przyssała się do butelki z wodą i wypiła tyle, ile mierzyła połowa butelki, a potem klasnęła w dłonie.
- Załatwione. - Cieszyła się.
- Konrad mnie irytuje - skomentował Kaulitz.
- Widziałam. - Uśmiechnęła się do niego i ziewnęła, za co kolejny raz przeprosiła.
- Jesteś pewna, że chcesz wziąć za nich odpowiedzialność?
- Dlaczego mam nie być tego pewna?
Przekrzywił głowę, przez co się uśmiechnęła, przypominając sobie, że się nie odpowiada pytaniem na pytanie.
- Jestem tego pewna. To dorośli ludzie, nie małe dzieci. Obawiasz się czegoś?
- Oczywiście, że się obawiam, Kornelio. Biorę odpowiedzialność za nich, którą przekazuję tobie. A więc odpowiadam za twoje poczynania.
- Nie ufasz mi?
- Ufam, ale nie bardzo ufam innym ludziom. Chodź już stąd. Zaraz zaśniesz na stojąco. - Podniósł się z miejsca i wyprostował w końcu kości.
- Wiesz, czego ja się obawiam najbardziej? - Zaczęła, gdy już pozbierani do kupy wsiedli w jego auto i ruszyli do domu.
- Czego?
- Dwóch rzeczy. Pierwsze to jest to, że nadal nie masz swojego zastępcy, przez co nasz wspólny czas będzie się dalej wydłużał na marnowaniu i nadal będzie wielkim pragnieniem...


CDN

Komentarze

  1. O kurczę, nie było mnie baardzo dawno. Szczerze mówiąc, na długi czas zawiesiłam czytanie i pisanie Fan Fiction, ale odkąd siedzę w domu (z wiadomego powodu) znowu natchnęło mnie na pisanie i zgłębianie się w ten świat.
    Sporo pamiętam z Twojego opowiadania, więc mogłam normalnie wrócić do niego (z innymi, które będę chciała nadrobić będzie ciężej) i robię to w pierwszej kolejności.
    Zaskoczył mnie ten szybki numerek na starcie, ale myślę, że Bill i Kornelia naprawdę tego potrzebowali. Konsumpcja związku jest bardzo istotna, potrzebna, żeby okazać sobie jeszcze więcej uczucia.
    Druga część rozdziału też bardzo ciekawa - coś czuję, że w Los Angeles "nowi" pracownicy będą sprawiać problemy. Podzielam obawy Billa, mnie też trochę irytował Konrad.
    Zobaczmy, jak to się dalej rozwinie. Idę do kolejnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg