47. Rozdzieleni

Dawno tego nie pisałam, więc muszę: 13 TYSIĘCY wyświetleń jakiś czas temu przekroczyliście :D  Dziękuję Wam bardzo :*

W dzisiejszym odcinku małe sprostowanie czasu jaki minął od zakończenia drugiej części do bonusu. Zapowiedzieć również mogę przy tym rozdziale, że będzie trochę skoków w przeszłość, a więc prawdziwy czas jest ten, od którego się zaczął bonus. Reszta to wspomnienia. Mam nadzieję, że się w tym nikt nie pogubi. A jak się pogubicie to piszcie w komentarzu, a na pewno wyjaśnię :)

Przypominam też o reakcjach :) Jeśli się podobało lub nie, dajcie mi o tym znać.

Pozdrawiam :*


47


Rozdzieleni


"Życie nie zacznie się od finału, do którego się dąży. Trwa cały czas"


... Oraz tego, że będę musiała zatrudniać kompetentnych ludzi na dane stanowisko, przez co się bardzo stresuję, bo gdy przyjedziesz i coś ci się nie spodoba, polegnę.
Uśmiechnął się pod nosem.
- Wtedy kogoś zwolnię i poszuka się kogoś odpowiedniego na jego miejsce - pocieszył. - Poza tym, nie będziesz z tym sama. Moja mama ci w tym pomoże, a więc nie masz się, o co martwić. Zabierasz ze sobą jednego logistyka, więc masz w nim pomoc. Księgową, więc nie musisz się martwić o koszta i szacunki, panią Inę, która wie bardzo dobrze, kto będzie się nadawał do szycia i Konrada z Chrisem, którzy zajmą się reklamą, obeznają na rynku. Nie jesteś z niczym sama. Ah... No i doszedł Adam, który będzie pomocnikiem tych pięciu. Więc do ciebie będzie należeć współpraca tylko z tymi sześcioma ludźmi, którzy będą mieli pod sobą nie długo mnóstwo innych. Jeśli ktoś twoim zdaniem z czegoś się nie wywiązuje, to kulturalnie czepiasz się kogoś z tych sześciu.
Zaśmiała się.
- No tak. - Uśmiechnął się lekko.
- A ty? Kiedy w końcu kogoś znajdziesz na swoje miejsce?
- Wiesz, że to nie jest takie proste... - Westchnął, wracając do powagi.
- Minęło już półtora roku... - Przypomniała grzecznie.
- Wiem. I powinnaś wiedzieć, że to bardzo odpowiedzialne stanowisko. Gdybyś ty teraz miała zostawić swoją ekipę, magazyn i wszystko, co z nim wspólne jakiejś wczoraj zatrudnionej osobie, zrobiłabyś to?
- Oczywiście, że nie.
Machnął ręką, co miało znaczyć 'masz odpowiedź'.
- Ale minęło już tyle czasu, a szukasz jeszcze dłużej. W tym czasie moim zdaniem można już kogoś przygotować na takie stanowisko, zwłaszcza że szukasz nie osoby całkiem świeżej, a już z odpowiednimi kompetencjami i określonym stażem na podobnym stanowisku...
- Wyczuwam Kornelio, że masz do mnie jakieś pretensję - odrzekł niezadowolony.
- Nie mam pretensji, tylko nie rozumiem tego, dlaczego jeszcze nikogo nie masz...
- Kornelio. - Oburzył się już, choć sam znowu poczuł nutkę stresu w postaci zaciśniętego niemiło żołądka. - Ja nie zajmuje się tylko pałacem, jak ty, tylko magazynem, a też mam mnóstwo wyjazdów, projektów, pokazów i promocji. Nie jestem w stanie poświęcić w pełni czas tylko dla jednej osoby.
- Ja też nie miałam tylko magazynu. Miałam...
- Dobrze - przerwał już całkiem zniechęcony. - Wiem. - Nie miał zamiaru słuchać o tym, ile pracy włożyła w magazyn i wszystko, co z nim związane, dodatkowo zdając z roku na rok na studiach, w drugim dodatku na dwóch kierunkach. Dobrze to wiedział.
- Jedynymi dniami wolnymi, jakie miałam to święta, które spędzaliśmy razem i to były tylko trzy dni. Cały czas wierzyłam w to, że jeśli ja zrobię tyle rzeczy w takim czasie, to ty już dawno ze mną będziesz mieszkać w Los Angeles. Miałeś Tylko zatrudnić kogoś na swoje zastępstwo. - Zaszkliły się jej oczy i zerknęła na dłużej w jego stronę, gdy on wcale się na nią nie patrzył.
- Jak możesz mnie tak znieważać?
- Znieważać? - Zaskoczyła się. - Nie znieważam cię, tylko martwię się o nasz związek, bo mi na tobie zależy i tylko myśl, która mówiła mi o tym, że im szybciej to zrobię, tym szybciej będziemy razem, motywowała mnie do takiej pracy. Teraz gdy myślę o tym, że znowu mam czekać Bóg wie nie ile, aż znajdziesz kogoś...
- Przestań! - Zawołał już wściekły, po czym kontynuował tak samo. - Myślisz, że mi nie zależy na naszym związku!? Jak ty się w ogóle do mnie odzywasz!? Jak możesz mi wypominać takie rzeczy!? Sama chciałaś się podjąć otwierania magazynu, bo bardzo chciałaś mieszkać w Los Angeles. Teraz mi wypominasz, ile pracy w to włożyłaś i, ile czasu poświęciłaś? Wiem, ile to jest spraw do załatwienia. Wiem to doskonale i sam ci mówiłem, że to jest ogrom pracy, a ty to olewałaś i, i tak się tego podjęłaś!
- Nie chodzi mi o to - wtrąciła podenerwowana. - Wiem, ile pracy masz tutaj, ale wiem, że więcej czasu spędzasz w pałacu, więc dziwne to jest, że zwalasz winę na wyjazdy. - Starała się mówić spokojnie, żeby go bardziej nie denerwować.
- A więc sugerujesz, że to jest moja wina, tak!? - Aż prawie zapiszczał.
Kornelia szczerze w tym momencie bała mu się przytaknąć, ale w prawdzie tak właśnie twierdziła.
- Nie chcę się z tobą kłócić - wyznała również szczerze. - Chcę tylko zrozumieć to, dlaczego jeszcze nikogo nie znalazłeś na swoje miejsce, bo nie chcę myśleć, że...
- Przestań mówić te bzdury - prychnął, marszcząc twarz w niezadowoleniu. - Gdyby mi na tobie nie zależało, nie byłbym z tobą, a już na pewno bym ci to powiedział.
- W to nie wątpię... - Mruknęła pod nosem, odwracając twarz w stronę bocznej szyby.
- Dlaczego musisz mnie tak denerwować? Dopiero co przyjechałaś! - Wściekał się.
- Nie wiedziałam, że cię to tak zdenerwuje. Tylko wyjaśniłam ci moje obawy. - Rozłożyła ręce w celu niewinności.
Nie skomentował tego już. Zaparkowali pod domem i w ciszy wypełnili jego wnętrze. Kornelia od razu powędrowała do lodówki, gdyż po męczącej podróży nie miała czasu na jedzenie. Była wykończona.
- Masz na coś ochotę? - Zapytała, gdy ten wchodził już po schodach na piętro.
- Nie - mruknął.
- No przestań się na mnie denerwować - zawołała zrozpaczona, ale ten nie dał już z siebie żadnego głosu. Po prostu sobie zniknął na piętrze.
Oparła łokcie o wyspę kuchenną i wplotła palce we włosy, już nie musząc dbać tak bardzo o swój wizerunek. Zbierała swe wewnętrzne siły do tego, by zachować spokój. Ciężko jej było nie wybuchnąć, ale przecież nie mogła wydzierać się na pana Kaulitz.  Przez chwilę nawet poczuła jeszcze większą złość. Dlaczego on na nią mógł się unosić i być dla niej wredny, a ona do niego nie? Na dodatek w lodówce nie znalazła nic ciekawego, co by można było przyrządzić na kolację, dlatego zabrała się ostatecznie za tosty z serem i szynką, które na koniec zabrała ze sobą na piętro. Miała nadzieję, że gdy będzie się zachowywać normalnie - chociaż zewnętrznie, to atmosfera się rozluźni.
Kaulitz wyszedł właśnie spod prysznica i jak tylko zobaczył ją idącą z talerzem do sypialni, odrzekł niemiło.
- Sypialnia jest od spania, nie od jedzenia.
Nieco się zaskoczyła jego uwagą i właśnie sobie musiała przyznać, że chyba już zapomniała, jaki jest jej facet. No może nie zapomniała, ale dużo jej rzeczy umknęło i od wielu przez ten czas się odzwyczaiła.
- Co tak patrzysz? To taka nowość dla ciebie? - Zapytał, wsuwając na siebie czysty, biały T-shirt.
- Dlaczego się na mnie wyżywasz?
Jej ton głosu był nadzwyczaj spokojny, gdy wewnątrz zabijała go właśnie własnymi rękoma. "Jak on może tak do mnie mówić!?" - Trzaskała w umyśle piorunami.
- Nie wyżywam się na Tobie, Kornelio, tylko ci przypominam, do czego służą poszczególne pomieszczenia w domu.
- Ugh... Wolałam cię takiego, jakim byłeś w pracy - mruknęła, znowu zapominając o tym, że właśnie swoją postawą go sprowokuje.
- Może w ogóle wolałabyś mnie całkiem innego?
Ciężko było mu przyznać, ale powiedział coś, co On by chciał, żeby było. Już od długiego czasu się nie lubił i miał ze sobą problem, o którym Kornelia nie miała pojęcia. Pomimo że ciągle udawał, że jest w porządku, byle mała sprzeczka dla niego była męczarnią psychiczną. Nie chciał się z nią kłócić, ale nie umiał inaczej reagować na takie uwagi jak tylko złością, ponieważ to on był wściekły na samego siebie za to, że nie dotrzymał obietnicy. Pocieszał się naiwną myślą, że obietnica ta nie miała terminu, więc w każdej chwili może jej dotrzymać, jednakże im dłużej jej nie wcielał w życie, tym bardziej był wściekły. Miał poczucie takie, że Kornelia wypominała mu jego błędy. Wiedział, że popełniał błąd, starał się bardzo. Walczył z każdym dniem. Gdyby wiedziała o tym, ile energii na to poświęca, pewnie by przestała prawić mu takie uwagi, ale niestety nie wiedziała i nie zamierzał się z nią dzielić swoimi problemami. Chciał nadal być w jej oczach idealny. W dodatku myśl, że stawała się lepsza od niego, jeszcze bardziej podcinała mu skrzydła. Co z tego, że to dzięki niemu - jak uważał, ale w ogóle. Było mu przykro, że zaistniała między nimi taka sytuacja, ale przyznać się do błędu, tym bardziej swojej kobiecie nie leżało w jego genach. Był przecież facetem perfekcjonistą, któremu wszystko, zawsze wychodzi.
- Proszę cię, żebyś przestał być na mnie zły, bo nie masz powodu.
- Nie, moja droga. To ja Ciebie upominam, żebyś mi nie zarzucała takich absurdalnych rzeczy i się tak do mnie nie odzywała.
- Jak ja się do ciebie odzywam? - Zawołała zaskoczona. - Normalnie przecież z tobą rozmawiam.
- Właśnie tak, jak teraz się odezwałaś. Nie życzę sobie, żebyś unosiła na mnie bezpodstawnie głos! - Zawołał ostro. - Gdzie są twoje maniery!?
- Ty też się na mnie wydzierasz! - Zarzuciła zła.
- Nie będę z tobą rozmawiać. - Wyszedł z przedpokoju, kierując się na parter.
Zaczynał widzieć, że znowu zaczął przeginać. Słowa Toma sprzed paru miesięcy zasiadły mu w psychice, dlatego wolał się już ulotnić niż żeby pogarszać sprawę.
- Przestań się na mnie obrażać - zajęczała, dogłębnie zniechęcona, schodząc za nim.
Ani myślał się do niej odezwać. Zajrzał do lodówki, gdyż sam był głodny. Musiał się czymś zająć, by ochłonąć, a ta jak namolna mucha nie pozwalała mu na to, co go jeszcze bardziej wpieniało.
- Bill, proszę cię... - Poszła za nim. - Zrobiłam dla nas tosty, nie musisz sobie nic robić.
- Nie mam ochoty na tosty - mruknął.
Kornelia miała wrażenie, że zaraz wybuchnie ze złości. Zacisnęła zęby, odłożyła talerz i to samo zrobiła z pięściami.
- Dobrze, panie Kaulitz - zaczęła na wydechu, uzbrajając się w cierpliwość. I gdy już miała zamiar mówić dalej, jego telefon się rozdzwonił. - Jeśli cię czymś uraziłam, to... - Przerwała, ponieważ pan Kaulitz odebrał połączenie, czego się nie spodziewała. Aż poszło jej wszystko w pięty. Po co miała się starać wyjaśniać to nieporozumienie, skoro on miał ją w dupie? Ważniejsza była przecież rozmowa z jakimś klientem po godzinach pracy, jak usłyszała z jego zdań, które zapewniały, że nie musi się o nic martwić, bo on wszystkiego pilnuje i wszystko będzie wykonane na czas. Czekała chwilę, wodząc za nim wzrokiem, aż skończy rozmawiać. Niestety rozmowa szybko przeniosła się na prywatną rozmowę. On z wielkim uśmiechem opowiadał kobiecie, która do niego dzwoniła, jakąś sytuację z pracy, co miało związek z ciuchami, jakie robił dla niej na zamówienie i ogólnie było cudownie z tego, co się dowiedziała. Niestety im dłużej rozmawiał, im dłużej słuchała tej rozmowy i słów, jakie do niej wypowiadał, coraz bardziej czuła, jak upada na dno.
- Co ja robię? - Przeszło jej przez myśl. - To przecież wielki Kaulitz, a ja... Jego robol? - Westchnęła i odwróciła się tyłem do niego, nie chcąc na niego patrzeć. Słodkie słowa na pożegnanie jakie do niej powiedział były tak dla niej ostre, jakby co najmniej ktoś poderżnął jej korzenie.
- Z kim rozmawiałeś? - Zapytała, gdy skończył.
- Z przyjaciółką - wyjaśnił krótko.
Zerknęła na niego. Naprawdę to powiedział, gdy jeszcze nie dawno czepiał się jej przyjaciół.
- Co to za przyjaciółka?
- Jedna z niewielu.
- Jak ma na imię?
- To wywiad?
- Jeśli chcesz to może być wywiad - odgryzła się, powoli nie wytrzymując.
- Sorry, nie udzielam już dzisiaj.
Prychnęła podminowana, już zwracając się w jego stronę.
- Z kim rozmawiałeś? Co to za piosenkarka? - Zapytała, bo też tak zrozumiała, że nią jest, po tym, jak mówili o ciuchach na koncerty.
- Z Kerli. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Tak! Nie chcę się z tobą kłócić. Nie chciałam cię urazić!
- Jednak to zrobiłaś.
- Oh... No nie chciałam! - Zwołała znowu zrozpaczona. - Przepraszam!
- Nie musisz się produkować. Uraziłaś mnie i zarzuciłaś mi, że nie zależy mi na naszym związku, co bardzo mnie dotknęło. Gdy mi przejdzie na ciebie złość, to cię o tym powiadomię, a teraz daj mi spokój - odrzekł bardzo poważnie, patrząc jej prosto w oczy. Po części powiedział prawdę. Chciał, żeby dała mu spokój, bo nie chciał się na niej wyżywać. Tak było dla niej i dla niego lepiej. To, że zepsuła mu humor, było swoją drogą, ale powinna się domyślić, że sam się wścieka na siebie za to, że nie znalazł jeszcze nikogo na swoje miejsce, a nie dręczyć go swoimi zarzutami.
Zabolało ją to i to bardzo. Przecież nie miała złych zamiarów... Spłynęły jej łzy, których wcale mu nie chciała pokazać, dlatego odwróciła się do niego tyłem i podeszła do oszklonej ściany, za którą było widać ogród i jezioro. Po chwili naszła ją ogromna złość i chęć wyzwania go za bezczelność, arogancję i brak szacunku, gdy po chwili znowu odczuła ból w postaci myśli, że może naprawdę mu na niej nie zależy. A jeszcze po chwili przypomniało jej się bardzo bolące pytanie Toma, które nieco zmieniło jej spojrzenie na Kaulitza. I choć cały czas się spierała, że wcale tak nie jest, tak teraz dopadły ją wątpliwości... Tamta ich straszna bójka, ta straszna wymiana zdań, jakich była świadkiem, choć wolała wcale nim nie być. Ten strach, jaki wtedy poczuła, gdy skakali sobie do twarzy, a wszystko przez zachowanie pana Kaulitz... Jego przyjazd na urodziny wtem zburzył wszystko, choć wydawał się bardzo piękny. Teraz jak ironia losu trafiło, że przyjechała w czasie swoich dwudziestych pierwszych urodzin do Berlina.

Pół roku wcześniej...

Jeden dzień wolnego spośród dziesiątek zapełnionych po pasy poświęciła dla nikogo innego jak Toma, gdyż walnęła mu w kalendarz trzydziestka. Wcale nie chciała, żeby ubolewał z tego powodu, dlatego na prezent wymyśliła z jego przyjaciółmi, że spędzą tę sobotę na wyścigach terenowymi autami po pustyni. Wraz z jego przyjaciółmi przygotowali wszystko i Tom szczęśliwy, bawiąc się autami w straszliwego kierowcę, wrócił na chwilę do beztroskich chwil z młodości. Później trafili do Vegas i urodziny zakończyły się na leczeniu kaca całą bitą niedzielę i poniedziałek. Nie tylko Tom był zadowolony z minionych urodzin, ale każdy z jego towarzyszy dało upust swoim emocjom i mógł na chwilę zapomnieć o codziennym życiu, bo po roku ciężkich prac, których nie było widać końca, naprawdę takie chwile były czymś jak najbardziej szczęśliwym i relaksującym, pomimo braku snu.
Tak. Minął rok, odkąd Kornelia wprowadziła się do domu Kaulitzów, mieszczącego się w Los Angeles. Otwieranie magazynu przeciągało się w dobre, a to z powodu przerw, jakie robiła na swoją pracę fotomodelki, a dzięki temu mogła się częściej widzieć ze swoim mężczyzną, ale i też z powodu jej studiów. Jej życie w większości polegało na pilnowaniu spraw związanych z remontem magazynu, na jeżdżeniu po urzędach i załatwianiu dodatkowych, mniejszych zezwoleń. W grę wchodziły też również inne firmy, z którymi miała nawiązać współpracę, gdyż niektóre materiały mieli takie same na rynku Amerykańskim, więc nie musieli ich ściągać z Europy. W większości tych pierwszych spraw Tom był jej bezpiecznym i niezawodnym wsparciem. A mieszkało się im bardzo dobrze. On miał swoje życie, ona swoje, choć czasem je łączyli, gdy zapraszali znajomych na piwko w wolny wieczór. I tak Kornelii więcej nie było w domu, niż była, więc zazwyczaj witała się z jego znajomymi w locie, co nie znaczyło, że nie żyli ze sobą blisko. Żyli ze sobą, jak rodzina, nawet czasem zdarzyło jej się zrobić mu pranie, ale to już z chęci samego posprzątania domu.
Kornelia również stała się matką chrzestną małego Davisa, którego rozpieszczała tak, jak nigdy nikogo, przy czym Harumi również miała zyski. Poznała na studiach wiele nowych osób, z którymi czasami się spotykała, ale tez regularnie w miarę możliwości spotykała się z Nikodemem, który poznał sobie dziewczynę, aczkolwiek z Natalie nadal co jakiś czas korespondował.
Tom w ciągu minionego roku zbliżył się do Jenny, ale i również zdążył się już od niej oddalić. Nawet Kornelia nie potrafiła czasem za nim nadążyć. To było to, co łączyło tych dwóch Kaulitzów. Żyli, jak chcieli. Tom nie ubolewał. Na jednym z pokazów brata poznał kobietę, w której się chyba od pierwszego wejrzenia zakochał. Bardziej przyziemnie mówiąc - zauroczył. Jego zauroczenie trwało już trzy miesiące i był z tego zadowolony. Piękna, blond włosa, wysoka modelka była Niemką, mieszkającą również w Los Angeles i na razie pałał szczęściem. Spotykał się z Siebel w miarę możliwości jak najczęściej, aczkolwiek, nawet gdy się nie spotykali non-stop wypisywali do siebie wiadomości.
Prawie całe pierwsze pół roku pomagał Kornelii w załatwianiu spraw związanych z magazynem. Po czasie był już tylko wspomagaczem. Dzięki temu, że Kornelia była przy każdej sprawie obecna, już trochę się obeznała i sama zaczęła podejmować się wyzwań. Uczyła się szybko, to musiał przyznać bratu, aczkolwiek w negocjacjach upadała. Cóż. Nie każdy się nadaje do wszystkiego. Kornelia miała jednak ten sam plus, co on. Najlepiej i najbardziej produktywnie myśleli wtedy, gdy byli sami ze sobą, niż na zebraniach przy ludziach, tak jak miewał to Bill. Bill był chyba królem improwizacji.
Tom nadal pracował w swojej spółce, aczkolwiek zyskał zaufanego zastępcę, którego wykorzystywał, gdy tylko zapragnął jechać ze swą nową dziewczyną na jakieś wakacje. Nie mógł się rozstać ze swoimi autami, nawet jeśli czasami nie miał na nie kompletnie czasu przez drugą pracę, jaką była praca przy zdjęciach dla Domu Mody Kaulitz. Nadal wyjeżdżał z Kornelią na zdjęcia i był jej a'la menadżerem. Reasumując ich wspólne mieszkanie, można było stwierdzić, że mieli dla siebie najwięcej czasu podczas wyjazdów. Wtedy zdarzało się opowiadać o swoim codziennym życiu, nawet jeśli mieli siebie na co dzień. Po prostu w domu nie mieli dla siebie czasu. Poza pracą w spółce Audi i przy Kornelii nadal robił zdjęcia i spoty na zlecenie innym markom. Kochał po prostu fotografować znane i piękne modelki. Auta i modelki były jego dwoma słabościami. Tom nie narzekał na swoje życie i nawet nie zwracał uwagi na swój wiek. Czuł się młody duchem, im starszy był, tym przystojniejszy, miał kobietę, z którą Kornelia się dogadywała, miło spędzał wolny czas, pracował również z chęcią. Niczego mu do szczęścia nie było trzeba.
I tak po bardzo mocnych wrażeniach z weekendu musieli wrócić do codzienności. Terminy i spotkania wzywały na alarm. Kornelia już nie wiedziała, czy przyzwyczaiła się do odczuwania stresu, czy może już się nie stresowała. Nieważne. Parę dni dochodziła do siebie po weekendzie, a po zdaniu relacji z urodzin Toma panu Kaulitz, usłyszała tylko to, że jest na nią obrażony. Rozbawiła się tą rozmową. Bracia kompletnie nie wydawali się zachowywać, jak na trzydziestoletnich mężczyzn przystało, pomimo że Bill dopiero kończył dwadzieścia dziewięć.
Pan Kaulitz przez ten rok zdołał dwa razy podjąć się wyjścia z nałogu i nie zwalał winy na Kornelię, ale zazwyczaj na jej dłuższy przyjazd, powracał do niego, gdyż po prostu nie chciał się na niej wyżywać. Nie miał kompletnie głowy do tego, by myśleć, co będzie robić w swoje urodziny, bo one również kojarzyły mu się z jego nałogiem, dlatego stwierdził, że się obrazi na Kornelię za to, że sprawiła jego bratu taki prezent. Oczywiście, że nie mówił tego poważnie. Po prostu zżerała go zazdrość, że mogą się mieć dla siebie i tak fajnie spędzać czas, gdy on jest setki kilometrów od nich, gdzie jedynymi imprezami, na jakich się zjawiał to imprezy służbowe... Jego życie polegało w ostatnim roku na częstym, regularnym spotykaniu się z przyjaciółmi, jak i również zabawianiu się z córeczką przyjaciela, której dali na imię Lena. Alex był naprawdę dumnym tatą, czego mu cicho zazdrościł. W większości swoje życie pokładał nadal na pracę. Żył nią i nawet Kornelii przyjazdy nie powodowały tego, by mógł sobie zrobić wakacje. Jedyne, na co sobie pozwalał, to góra dwa dni wolnego.
Sprawy miały mu się w miarę dobrze, aczkolwiek poszukiwania swojego zastępcy stały tak naprawdę w miejscu. Jeszcze nie znalazł odpowiedniej osoby na swoje miejsce, choć zaczął się do tego bardzo przykładać. Non stop brał ludzi na rozmowy, ale w każdym z nich widział wady. Nie potrafił nikomu zaufać. W sprawach służbowych ufał teraz tylko sobie, nie licząc Toma, mamy i Kornelii za granicą. Jego związek z Kornelią w tym wątku się nie zmienił. Nadal wydawało się tak, jakby byli ze sobą czysto służbowo, ale byli tym już tak pochłonięci, tak przyzwyczajeni, że nawet tego nie widzieli. Nie widzieli tego, że hojne poświęcenie się Kornelii na niedługą rozłąkę w postaci załatwianiu spraw z firmą w Kalifornii, by tylko później żyć razem, tak naprawdę ich oddaliło od siebie. Kaulitz miał swoje życie, swoich znajomych, swoje problemy, Kornelia swoje. I gdyby nie seks, to można by było rzecz, iż są tylko prawdziwymi przyjaciółmi od biznesu.
Kaulitz od dłuższego czasu traktował Kornelię, jak swojego wspólnika z dodatkiem zbliżeń intymnych, co wpływało na coraz częstsze porównywanie jej do Ali. Jeszcze nie był świadomy tego, co się dzieje z jego życiem, a obawy, jakie zaznał, gdy mówiła mu o dzieciach, odłożył na bok, stawiając na otwarte karty 'co ma być, to będzie'.
Wszyscy troje ulokowali się w swoich gniazdach z jakiegoś powodu, aczkolwiek zapominając o tym, że życie nie zacznie się od finału, do którego się dąży. Trwa cały czas. I tutaj można by było rzecz, że tylko Tom wykorzystywał swój każdy dzień tak, jakby jutra miało nie być. Bill robił to samo, ale w pracy, zapominając o życiu prywatnym, a Kornelia żyła myślą 'nie długo będzie dobrze, ale muszę jeszcze zrobić to, to i to...' kompletnie zawalając zachcianki, wspólne wyjazdy z przyjaciółmi i wszystko inne. Żyła wyobrażeniami o przyszłości na podstawie wspomnień z przeszłości i nie widziała tego, co się dzieje z nią teraz. A działo się między innymi tak...


CDN

Komentarze

  1. Zabić Billa to za mało! Zachowuje się jak dziecko, wypominając Kornelii jej odzywki w swoim kierunku, a sam nie jest lepszy! Już zapomniałam, jak bardzo potrafi człowieka zdenerwować. Bardzo dobrze, że teraz uważa, iż Kornelia jest lepsza od niego. Może niech właśnie tak się stanie? Może niech jeszcze zacznie zachowywać się tak jak on? Wtedy powinno do niego dotrzeć, jak bardzo Kornelia się dla niego poświęciła i zrozumie swój błąd. A skoro nie umie poradzić sobie z emocjami, to niech idzie do psychologa.
    Siebel trochę przypomina Heidi - czyżbyś się nią inspirowała podczas tworzenia postaci? :)
    Związek Billa i Kornelii kojarzy mi się z małżeństwem bohaterów serialu "House of Cards" - Franka i Clair.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty

50. Zaręczyny

49. Zagubiona Diva

18. Fatalny bieg